Komis Menteur
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Komis Menteur
Niewielki sklepik umieszczony na krańcu ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Bordowa witryna pokryta mchem i kurzem nie zachęca do wejścia do środka. Podobno znajdziesz tu wiele skradzionych rzeczy, których czarodziejscy złodzieje chcą się pozbyć zanim wywęszy ich magiczna policja. Gdy przekroczy się próg, od razu nozdrza drażni zapach stęchlizny. Stara lada pokryta jest przeróżnymi bibelotami. Trudno jest zrobić chociaż krok przez piętrzące się kartony. Właściciel zazwyczaj czuwa nad swoją skromną kolekcją, wykłócając się z klientami o coraz wyższą cenę. Nikt nigdy nie wie, czy jest do nich aż tak przywiązany, czy aż tak chciwy? Nokturn podobno rządzi się swoimi prawami. Sklepik ma dość spore zaplecze, lecz właściciel niechętnie tam kogokolwiek wpuszcza. Na małych taboretach zazwyczaj siedzi jego dwójka synów, która w wolnym czasie struga mroczne figurki z drewna.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:41, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 24
'k100' : 24
Dzień dobry. Avery uśmiechnął się uprzejmie i odsunął kawałek, dając staruszkowi przestrzeń niezbędną do oporządzenia się. Widział obrażony wyraz jego twarzy, wręcz wilczy grymas oraz skrajną niechęć w tych bladoniebieskich oczach, ale nie zważał na pozory, pragnąc jak najszybszego rozwiązania sprawy. Kompromisu. Rozmowy, jaka zapewne by się nie rozegrała, gdyby okazało się, że ten człowiek jest na niego ciężko obrażony. Zaczął zatem od pytań dość grzecznych, chociaż groteskowych w tej sytuacji. Zdrowie, pogoda, wszystko, o czym lubili rozmawiać starsi ludzie. Próbował po dobroci, bowiem nie chciał ściągać sobie na kark czarodziejskiej policji, a nie daj Salazarze, gromady aurorów. Potem pytał już bardziej szczegółowo, konkretnie, najpierw o przyczynę jego dyskrecji (brakło mu słowa, jakim mógł określić dziwaczne chowanie się przed klientami i udawanie, że nikogo nie ma w środku), acz kiedy mężczyzna nie potrafił się jasno określić, Samael się zdenerwował. Odrobinę: nie brakło mu cierpliwości do tego zgrzybiałego starca, choć podejrzewał, że wychodząc z komisu prawdopodobnie poczęstuje go oszałamiaczem. Do tej chwili jednak jak się mu zdawało było dość daleko: stary kurantowy zegar (ciekawe co robił przy wybijaniu dwunastej, strzelał wahadłem?) wybił właśnie ósmą rano, co dawało mu kilka zmarnowanych godzin. Dziadek powinien się pomodlić, by Avery zaraz znalazł to, po co tu przyszedł.
Oczywiście - nic nie działo się po jego myśli, a mężczyzna albo był głupi albo cierpiał na demencję starczą. Nie pamiętał absolutnie niczego lub też po prostu nie chciał się zdradzić. I nie pomagały żadne sugestie ani groźby, zupełnie, jakby mężczyzna był odporny na wszystkie ludzkie pożądania i słabości. Nie przekonało go ani złoto, ani strach, ani nawet obietnica przysługi. Cyrograf godny Mefistofelesa, ale tamten go odrzucił. Samaela przestawały już bawić te gierki mężczyzny, więc w końcu wyciągnął różdżkę i wymierzył nią wprost w niego. Jeszcze się wstrzymując, jeszcze dając mu szansę, aby zmienił zdanie.
Oczywiście - nic nie działo się po jego myśli, a mężczyzna albo był głupi albo cierpiał na demencję starczą. Nie pamiętał absolutnie niczego lub też po prostu nie chciał się zdradzić. I nie pomagały żadne sugestie ani groźby, zupełnie, jakby mężczyzna był odporny na wszystkie ludzkie pożądania i słabości. Nie przekonało go ani złoto, ani strach, ani nawet obietnica przysługi. Cyrograf godny Mefistofelesa, ale tamten go odrzucił. Samaela przestawały już bawić te gierki mężczyzny, więc w końcu wyciągnął różdżkę i wymierzył nią wprost w niego. Jeszcze się wstrzymując, jeszcze dając mu szansę, aby zmienił zdanie.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Przystawienie różdżki do gardła znerwicowanego, starszego czarodzieja najwyraźniej nie było dobrym pomysłem. Mężczyzna ponownie padł na kolana, obejmując nogi Avery'ego i dosłownie bijąc przed nim czołem błagał o litość. Samael nie mógł go uspokoić i choć próbował tak i retoryką, jak i chowając różdżkę z powrotem za pazuchę, uniesieniem do góry rąk dać mu do zrozumienia, że go nie skrzywdzi, to ten popadł w taki trans, że sam nakręcił się na zupełnie nierealne zagrożenie. W końcu Avery zdecydowanym szarpnięciem postawił staruszka na nogi, wbijając mu do głowy proste, twarde słowa. Jesteś mi potrzebny, więc cię nie skrzywdzę. Ten zaś zaczął powtarzać to jak mantrę, jak jakieś ochronne zaklęcie, mające zapewnić mu bezpieczeństwo. Samael pokręcił głową ze znużeniem, ponieważ dyskomfort nieustannie się wzmagał, a zachowanie starca nie było dla niego rozrywką ani wcześniej, ani kiedy korzył się przed nim prawie całując mu buty, ani teraz, kiedy kulił się w pozycji gotowego na przyjęcie ciosu psa. Proste confundus na chwilę pozwoliło Avery'emu zebrać myśli; mężczyzna wcale nie okazał się przydatny, tak jak sądził na początku i wprowadził jedynie jeszcze większy zamęt. Wygiął wargi w grymasie dezaprobaty i niezadowolenia, aczkolwiek gdy minęła dla starca chwila pełna zdezorientowania, zaczął rozumieć, co się z nim dzieje. I wykazywać chęć pomocy, chociaż Samael miał pewne obawy, co do jego motywów. Usłyszał wszakże potwierdzenie, że owszem, Harringtonowie kiedyś tutaj działali. Co robili?, spytał, lecz usłyszał tylko krótkie zaprzeczenie i bezradne kręcenie głową.
Kłamał. Avery nie musiałby być legilimentą, aby wyczuć, że starzec mija się z prawdą. Kręcił coś, mataczył, ukrywał jakieś ważne informacje. Dlaczego, dla kogo. Komu pomagał? Kogo krył? Czyżby osobiście znał poszukiwaną przez niego Sylvię? Zaprowadzisz mnie na górę, zażądał nieznoszącym sprzeciwu tonem. I nie zaprzestał naciskać, choć tamten usiłował mu wmówić, iż na wyższym piętrze jest tylko magazyn. Wejdziesz tam pierwszy - zażądał Avery, wymownie spoglądając na mężczyznę. Miał wybór: albo spełnić jego polecenie, albo... wykonać je pod innym przymusem aniżeli werbalny.
Kłamał. Avery nie musiałby być legilimentą, aby wyczuć, że starzec mija się z prawdą. Kręcił coś, mataczył, ukrywał jakieś ważne informacje. Dlaczego, dla kogo. Komu pomagał? Kogo krył? Czyżby osobiście znał poszukiwaną przez niego Sylvię? Zaprowadzisz mnie na górę, zażądał nieznoszącym sprzeciwu tonem. I nie zaprzestał naciskać, choć tamten usiłował mu wmówić, iż na wyższym piętrze jest tylko magazyn. Wejdziesz tam pierwszy - zażądał Avery, wymownie spoglądając na mężczyznę. Miał wybór: albo spełnić jego polecenie, albo... wykonać je pod innym przymusem aniżeli werbalny.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Był posłuszny i nie stawiał oporu, jakby nagle opuściła go wola walki. Czy na pierwszym piętrze budynku odnajdzie coś, co skutecznie odwróci jego uwagę od tego człowieka? Co pomoże umknąć staruszkowi bez szwanku, a on nie zyska informacji, których potrzebował, a wręcz przeciwnie i coś straci? Samael starał się myśleć trzeźwo, więc mocno ściskał różdżkę w garści, uważnie zapamiętując drogę, jaką prowadził go ten mężczyzna. Plątanina korytarz, aż w końcu: wąskie, rozklekotane schody, prowadzące bezpośrednio do miejsca, gdzie kiedyś urzędowali Harringtonowie. Obecnie pomieszczenie przedstawiało sobą obraz nędzy i rozpaczy, choć znać było dawny przepych - resztki bogato zdobionej tapety, piękne, dębowe deski na podłodze oraz stary, wyglądający na zabytkowy żyrandol wiszący u sufitu. Kilka detali, jakie mogły świadczyć o prawdziwości tego tropu. Tutaj jednak miał znaleźć coś więcej, kolejny konkret, aby mógł znaleźć kobietę, o jakiej mówił mu Bzik. Czy właściciel komisu na tym etapie mógł jeszcze okazać się przydatny? Sądził, że tak, więc gestem przywoływał go bliżej siebie, zadając kolejne pytania. Co tu się działo, czym się zajmowali, kiedy się wyprowadzili. Zniknęli sami? Ktoś im pomógł? Cała rodzina, nikt nie został? Nie otrzymał oczywiście ani jednej odpowiedzi, starzec milczał jak zaklęty, choć Avery miał nieprzyjemne wrażenie, że stroi sobie z niego drwiny. Na co pozwolić nie mógł, więc od niechcenia rzucił krótkie Incendio na skraj jego szaty, z przyjemnością obserwując, jak starcowi spełza z twarzy kpiący uśmiech i walczy z coraz większym płomieniem. W końcu poddał się i zerwał z siebie pelerynę - czyżby nie miał przy sobie różdżki, po czym - zupełnie niespodziewanie - rzucił się na Samaela z pięściami. Avery jednym ciosem odrzucił go od siebie i celnie rzucił zaklęcie petryfikujące.
-Chcę tylko wieści. Odpowiedz na pytania, a nic złego ci się nie stanie - warknął, wytrącony z równowagi i poirytowany zachowaniem staruszka.
-Chcę tylko wieści. Odpowiedz na pytania, a nic złego ci się nie stanie - warknął, wytrącony z równowagi i poirytowany zachowaniem staruszka.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
Cofnięcie zaklęcia pełnego porażenia ciała stawiło go w okropnym impasie: starzec patrzył na niego spode łba, a on mierzył w niego różdżką, zastanawiającą się, czym skłonić go do rozmowy. Tortury i zaklęcia czarnomagiczne nie wchodziły w grę, nie zamierzał ryzykować aż tak bardzo, zwłaszcza, że ten szczwany lis prawdopodobnie tylko udawał półgłówka, czerpiąc dziwną satysfakcję z wyprowadzania Avery'ego z równowagi. Samael mimowolnie czuł zmęczenie oraz znużenie tą dziwną potyczką - wolałby już wdać się w jakąś prymitywną bójkę z rdzennymi, nokturnowymi opryszkami aniżeli użerać się z niby przyjaznym staruszkiem, który jednak skrywał jakieś brudy za sympatycznym uśmiechem.
Mężczyzna zapewne czuł satysfakcję, widząc, jak Avery'emu dosłownie opadają ramiona, ale Samael nie mógł się poddać. I prędzej rzeczywiście pozbawiłby życia tego marnego człowieczka, który odważył mu się postawić, aniżeli wróciłby do Czarnego Pana z niczym. Bez wiedzy, której żądał, bez kobiety, którą nakazał mu odnaleźć. Dlatego też, zdecydował się na dość banalną rzecz, do jakiej jednak wolał się nie uciekać bez wyraźnej konieczności. Legiliemncja była sztuką trudną, a przy tym dość wyczerpującą, więc nie używał jej bez faktycznego powodu. Skoro jednak nie mógł skłonić starca do wyspowiadania się po dobroci, siłą zdobędzie od niego wyznania.
Stanął przed nim, groźny i wyprostowany, patrząc mu się wprost w oczy i niemalże od niechcenia wnikając do jego umysłu. Była to dziecięca igraszka: przełamać obronne mury tego, kto nie spodziewa się legilimenckiego ataku. Ponadto wątpił, by starzec znał choć podstawy oklumencji: z łatwością przyszło mu zburzyć jego bariery i wedrzeć się wprost w rwący strumień myśli. Wystarczyło teraz tylko odszukać tę właściwą, tę, która mu pomoże, która rozwikła wszystkie niedopowiedzenia. Przeczesywał mętne teorie, rozgrzebywał stosy wspomnień, prześlizgiwał się przez gąszcz nazwisk oraz twarzy, przekopywał informacje z pamięci krótko i długotrwałej, z nadzieją, że już wkrótce dojrzy coś, co będzie przełomem i wskaże mu na związek rodziny Harringtonów z tym miejscem.
Mężczyzna zapewne czuł satysfakcję, widząc, jak Avery'emu dosłownie opadają ramiona, ale Samael nie mógł się poddać. I prędzej rzeczywiście pozbawiłby życia tego marnego człowieczka, który odważył mu się postawić, aniżeli wróciłby do Czarnego Pana z niczym. Bez wiedzy, której żądał, bez kobiety, którą nakazał mu odnaleźć. Dlatego też, zdecydował się na dość banalną rzecz, do jakiej jednak wolał się nie uciekać bez wyraźnej konieczności. Legiliemncja była sztuką trudną, a przy tym dość wyczerpującą, więc nie używał jej bez faktycznego powodu. Skoro jednak nie mógł skłonić starca do wyspowiadania się po dobroci, siłą zdobędzie od niego wyznania.
Stanął przed nim, groźny i wyprostowany, patrząc mu się wprost w oczy i niemalże od niechcenia wnikając do jego umysłu. Była to dziecięca igraszka: przełamać obronne mury tego, kto nie spodziewa się legilimenckiego ataku. Ponadto wątpił, by starzec znał choć podstawy oklumencji: z łatwością przyszło mu zburzyć jego bariery i wedrzeć się wprost w rwący strumień myśli. Wystarczyło teraz tylko odszukać tę właściwą, tę, która mu pomoże, która rozwikła wszystkie niedopowiedzenia. Przeczesywał mętne teorie, rozgrzebywał stosy wspomnień, prześlizgiwał się przez gąszcz nazwisk oraz twarzy, przekopywał informacje z pamięci krótko i długotrwałej, z nadzieją, że już wkrótce dojrzy coś, co będzie przełomem i wskaże mu na związek rodziny Harringtonów z tym miejscem.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Upór tego człowieka był zaskakujący. Nie spodziewał się równego zaangażowania w walkę o straconą sprawę ze strony tego mężczyzny. Na pierwszy rzut oka: dość miałkiego, przeżartego strachem, uległością, nieco zdziwaczałego. Pod pewnymi względami przypominał Bzika: miał nawet te same tiki, ale martwy mężczyzna zapewne rozkładający się gdzieś w szkockim lesie już nie stanowił przedmiotu zainteresowania Avery'ego. Skupionego wyłącznie na swoim nowym przyjacielu. Metodycznie wyszarpywał z niego wszystko: wspomnienia zupełnie nieważne, jak i momenty kluczowe z jego życia. Jak najbardziej pracowity rolnik oddzielał ziarno od plew, chcąc z tej mieszaniny wydobyć coś naprawdę wartościowego oraz godnego uwagi. Było to zadanie trudne i wymagające maksymalnego skupienia. Musiał uważać, by przypadkiem nie przerwać łączącej ich cieniutkiej więzi, na której opierał się cały ciężar jego poszukiwań. Jedno drgnięcie i wszystko runie, będzie musiał zaczynać od początku niewdzięczną pracę. Jak na umysł podły, pozbawiony żadnej ochrony, mężczyzna był dość skomplikowanym przedmiotem badań. Avery dość długo błąkał się niemalże po omacku wśród korytarzy jego wspomnień, próbując zinterpretować bodźce dochodzące z zewnątrz/ Może to kwestia wieku, może to ten grunt szaleństwa, na jakim wzrosły dziwne, niepowiązane właściwie z niczym myśli, swobodnie hasające po tej całej strukturze. Samael wyczuwał przede wszystkim chaos, a gdzieś tam, pośród tego całego bałaganu, może nawet w samym jego centrum... czekała wiedza, która była mu niezbędna. Może nawet do przeżycia, lecz nie szafował podobnymi osądami, diabelnie skupiony na wydarciu odpowiednich wspomnień. Starzec m u s i a ł wiedzieć, co działo się tutaj dawniej i był prawdopodobnie jedyną osobą, która posiadała takie wiadomości. W innych okolicznościach z pewnością pogardliwie splunąłby na propozycję wysłuchania historii tego zaniedbanego budynku, ale w tym momencie, zrobiłby wszystko. I dlatego rozpaczliwie zagłębiał się coraz dalej w ten nieuporządkowany, starczy umysł, pragnąc poznać swój następny cel.
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Nic. Pustka. Nie mógł w to uwierzyć, jeszcze przez dobry kwadrans siejąc spustoszenie w bezbronnym umyśle mężczyzny. Ten był jednak czysty, zupełnie nieskażony, nietknięty żadną myślą, mogącą naprowadzić Avery'ego na właściwy trop. Żadnych śladów, żadnych znaków, żadnych wspomnień, nawet mimochodem nawiązujących do tej kamienicy, do rodziny Harringtonów, do konkretnego ich członka, do Sylvii. Samael ryknął z wściekłości i choć nieco osłabiony po tak długiej próbie legilimenckiej manipulacji, przyparł starca do muru, grożąc mu wymyślnymi sposobami śmierci. Jego cierpliwość w ekspresowym tempie została wyczerpana, a jego po prostu poraził brak możliwości. Nie miał pojęcia, co robić dalej, czego się chwycić, gdzie szukać. A on - ten mędrzec od siedmiu boleści, rzeczywiście okazał się bezużyteczny i jedynie zwodził go na manowce. Chyba że... Chyba że pozbył się tego wspomnienia. Uniemożliwił jego znalezienie, wydobycie bezpośrednio z umysłu. Myślodsiewnia? Czyszczenie pamięci? Wiara wróciła ze zdwojoną siłą, ale teraz używał już wyłącznie prostej, fizycznej przewagi, potrząsając mężczyzną jak starą kukłą. Starzec potrzebował naprawdę dużo czasu i dużo uwagi. Policzki otrzeźwiały go na chwilę, ale nadal milczał jak zaklęty, najwyraźniej znajdując upodobanie w swoim położeniu. Avery zaś wariował z furii coraz bardziej, zastanawiając się, w co pogrywa ten człowiek. Nie podobało mu się jego opanowanie, ale wiedział, że nawet najtwardszego męża można złamać. I na słaby punkt tego człowieka udało mu się natrafić dość szybko w porównaniu z czasem, jaki poświęcił na poprzednią zabawę. I wcale nie musiał do tego używać czarnej magii ani złośliwych uroków. Korzystając ze swej medycznej wiedzy, usunął mu zęba. Czysto, chirurgicznie, precyzyjnie... I bardzo boleśnie. Kiedy zabierał się za trzeciego, usłyszał kapitulację. Chęć współpracy. Udał zastanowienie, czy aby na pewno powinien się zgadzać i głośno wyraził swoją wątpliwość. Mężczyzna zareagował przerażeniem i krzykliwie zaczął wypluwać z siebie wszystko, co wiedział o Harringtonach. A Avery słuchał, choć jeszcze nie zdecydował, czy tyle aby na pewno mu wystarczy i czy nie pojawi się jeszcze raz po więcej zeznań.Zaklęcie zapomnienia śmignęło w kierunku starca i zanim ten otrząsnął się z szoku, Samalea już dawno tam nie było.
zt
zt
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : rzut kością
'k100' : 3
'k100' : 3
Jeśli miał wejść w posiadanie czegoś, czego nie było nigdzie - musiał szukać właśnie tutaj. Nokturnowe zaułki wydeptane przez stopy drobnych złodziejaszków i oszustów kryły w sobie czasami coś więcej, niż truchło kolejnego kota. Magnus wiedział, dokąd kieruje swe kroki, więc pewnie wystukiwał wojenny rytm na nierównej kostce. Wielka Biblioteka Magiczna także mogła kryć w swych podziemiach interesujące go zbiory, lecz Rowle pragnął wiedzy na własność oraz możliwe dyskretnie. Sanktuarium mędrców, dbających, by najmniejszy pyłek nie zabrudził kart książki, nie dawała takiego komfortu, jak brudne i ciasne alejki niepozornego komisu. Dla niezorientowanych i nieobytych w temacie czarodziejskich artefaktów z drugiej ręki, wyglądającego jak zakurzony składzik. Zacieki na szybach, mdłe światło kilku świeczek, dających mętny błysk, niesięgający wszystkich zakamarków sklepiku, brudnawe przedmioty o niewiadomym przeznaczeniu ułożone w wielgachne, chwiejne stosy oraz opryskliwy właściciel, witający Magnusa zgryźliwym uśmiechem. Zmusił się, by na niego odpowiedzieć oraz by ścisnąć lepką rękę mężczyzny, który gestem zaprosił go na zaplecze. Rowle bez słowa i całkiem obojętnie minął dwóch wyrostków, strugających z drewnianych kołków jakieś postacie i tuż za swym gospodarzem, przeszedł przez grubą zasłonę, oddzielającą wystawę od przedmiotów specjalnych, dostępnych wyłącznie dla właściwych oczu. Odpiął od pasa sakiewkę, przez chwilę ważąc ją w dłoni, po czym zgrabnie rzucił ją do staruszka. Mężczyzna wykazał się nadzwyczajnym refleksem, łapiąc skórzany woreczek i uśmiechając się chytrze, najwyraźniej przekonany o wybitnie udanym targu. Podobnie zresztą, jak sam Magnus, krążący wokół składowiska najróżniejszych artefaktów. Przeczuwał, że jeżeli nie znajdzie tu tego, czego tak gorączkowo szukał, łatwo zadowoli się innym przedmiotem. Kiwnięciem głowy odprawił właściciela, nie chciał go tu widzieć podczas swych poszukiwań - ten może i by się nie zgodził, lecz aura otaczająca Rowle'a i ciężar kiesy przekonał go do niekwestionowania poleceń. Mroczny Znak wypełniał Magnusa mocą, wręcz rosnącą w otoczeniu czarnomagicznych artefaktów, jakimi jednak wykazywał śladowe zainteresowanie. Prawdziwie intrygowały go stosy książek, poutykanych w rozmaitych miejscach: podpierające kulawy stolik, zalegające w piramidzie na potężnej, aptekarskiej komodzie oraz rzucone niedbale na podłogę, zasłaną porwanymi kartami. Z niemalże nabożną ostrożnością, Rowle sięgnął po pierwszą, jaka rzuciła mu się w oczy, ledwo uniósł ciężkie tomiszcze, przesuwając palcami po wypukłej oprawie z wytłoczonymi na niej runami. Nie potrafił odczytać tytułu, a klamra spinająca księgę nie chciała drgnąć. Magnus zmarszczył brwi i wyciągnął różdżkę, lecz posłużenie się magią wywołało jedynie u niego drobne osłabienie, zapewne na skutek anomalii. Zirytowany, odłożył księgę na miejsce, pamiętając, by jeszcze do niej wrócić. Kolejne pozycje, po jakie sięgnął, obnażyły się przed nim chętnie. Wszystkie o czarnej magii, o zaklęciach tak straszliwych, że włosy jeżyły się na głowie, a plecy oblewał zimny pot. Mimo wszystko, omawiały czary i zjawiska znane, doświadczane niezmiernie rzadko, lecz spotykane. On szukał wiedzy tajemnej, zapomnianej i chronionej tak dokładnie, że niemal o niej zapomniano. Idea Ramseya rozpaliła myśli Magnusa, zachłannie orbitujące wokół magii tak starej i potężnej, że zdolnej zaburzyć cały porządek znanego im świata. Obskurus. Natknął się na krótką wzmiankę po szóstej godzinie ślęczenia nad zakurzonymi księgami, które począł sortować w porządku chronologicznym. Odrzucił automatycznie pozycje najnowsze, wybierając okresy najbardziej prawdopodobne na bytowanie obskurusów. Antyk. Średniowieczne palenia czarownic. Powrót prześladowań w nowożytności, początek XIX wieku. W jednej z historii padło poszukiwane słowo, lecz bez żadnych dodatkowych wyjaśnień. Ot, potwierdzenie istnienia, brak definicji oraz specyfikacji. Dawało to jednak motywację do dalszych poszukiwań - i to nie w bajkach dla dzieci. Raz jeszcze wziął do ręki księgę, z którą mierzył się jako pierwszą. Wciąż była ciężka i zamknięta, a klamra spinająca strony ani drgnęła pod wpływem czarów Magnusa, jego przekleństw, a nawet nienawistnego ciśnięcia o podłogę. Poirytowany Rowle nie zauważył, jak z nosa cieknie mu krew - dość częsty skutek nierozważnego nadużywania czarów - i kapie na okładkę tomiszcza. Krople jednak zamiast rozbić się i rozmazać na powierzchni książki, lekko zalśniły, a wówczas klamra sama opadła, odkrywając przed Magnusem swoje wnętrze. Rozochocony Rowle prędko przekartkował swe znalezisko, lecz i tutaj srodze się rozczarował. Do czasu, aż w połowie księgi ujrzał równo ścięte kartki, sugerujące... kradzież. Albo kolejne zabezpieczenie. Wcześniejszy ustęp zapowiadał się obiecująco pasożytnicza energia dumnie pyszniła się na końcu strony, zapowiadając nadzwyczajne atrakcje. Pozostawało mu je odszukać - liczył, że znajdowały się w tym pomieszczeniu. Przekopał karty zaścielające podłogę, zawierającą niestety - przepis na pudding, recepturę na maść przeciwko czyrakom oraz podobne kwiatki, nijak mające się do mistycznej mocy, której poszukiwał. Przetrząsł całe pomieszczenie, klnąc siarczyście za każdym niepowodzeniem, aż w końcu, jego wzrok padł na niewielką szkatułkę z pozytywką. Jeden z eksponatów, których dotąd nie trzymał w swoich rękach; pokręcił korbą, wydobywając z puzderka smętną, zgrzytliwą melodię i otwierając tym samym magiczny kuferek. Pełny papierowych strzępków, podniósł kilka z nich, by z bliska odcyfrować nabazgrane nierównym pismem słowa. Urywki prezentowały się obiecująco, pozostało zbadać je wszystkie, by w ostateczności scalić w dokument, będący, być może, podstawą do stworzenia czegoś naprawdę wielkiego.
|historia magii, poziom III
|historia magii, poziom III
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Komis Menteur
Szybka odpowiedź