Salon
Za pomocą skomplikowanych zaklęć pokój dostosowuje się do liczby przebywających gości - dla każdego zawsze znajdzie się miejsce czy to na tradycyjnych sofach o aksamitnym, ciemnozielonym obiciu czy to na kanapach przypominających swoim wyglądem wielkie pufy. Odchylając się do tyłu można obserwować półokrągły stop pomieszczenia z freskami lasu i leśnych nimf, które dzięki magii wspólnie tańczą lub ścigają się wśród konarów wiekowych drzew. Wielkość pomieszczenia potęgują zawieszone na ścianach lustra w złotych ramach. Pomimo panującego przepychu, pokój sprawia wrażenie wykorzystywanego do spotkań grupowych, aczkolwiek mniej formalnych niż bale odbywające się na wielkich salach. W powietrzu lewituje kilka tac z kieliszkami wypełnionymi najróżniejszymi gatunkami najlepszych win wprost z piwnic lady Adelide. Niewidzialne skrzaty domowe gotowe są służyć każdej szlachciance, gdy tylko ta wyciągnie rękę po kolejny kieliszek.
Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
Pozostały 3/3 jagody.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.06.16 18:55, w całości zmieniany 3 razy
Spojrzała na Constance, kiedy zaczęła mówić i przedstawiać ją lady Avery. Analizowała jej chłodną postawę, a także różnicę między spotkaniem na wernisażu i tym tutaj. Była inna, jakby coś silnie oddziaływało na nią, ale niestety - Katya nie zamierzała wyrażać sztucznego ubolewania nad stratą, która miała miejsce. Nie znała rodziny Averych, tak samo jak nigdy nie słyszała o zmarłej żonie Samaela, aczkolwiek śmierć w świecie czarodziejów zawsze jest niezwykle przykra. Dlatego zachowawczo odwzajemniła uśmiech Laidan i skupiła się na Medei, którą miała okazję już poznać kilkanaście miesięcy temu. Dopiero po chwili otaksowała pozostałe dziewczęta i dostrzegła, że Lilith mówi o czymś, co zapewne Ollivander zainteresowałoby bardziej, ale wcześniejsza decyzja o podejściu do Constance i starszych kobiety nie pozwalała na wycofanie się z pierwotnego zamiaru podjęcia się dysputy.
-Praca jak każda inna, lady Lestrange - powiedziała spokojnie i przygryzła policzek od środka. Nikt w końcu nie wiedział, że zamierza odejść z Ministerstwa, a drugi raz z pewnością nie przyznałaby się do tego nikomu. Nie chciała przechodzić znowu ciężkiej rozmowy z Samuelem, który buntował się przeciwko jej wyborom. Zbliżał się koniec roku. Pozostało kilka godzin do tego, by przywitać pierwszy miesiąc rozpoczynający od nowa gonitwę. Zbyt wiele zmian zaszło w jej wątłym ciele, a rozważania, które prowadziła w sercu były zbyt pewne, by teraz odpuścić. -I owszem, wernisaż był sukcesem... - przyznała szczerze, a już po chwili skupiła się na Emery, która znalazła się przy nich. Zastygła w bezruchu i skinęła lekko głową w stronę szlachcianki.
-Lady Parkinson, dobrze panienkę widzieć; mam nadzieję, że coraz to nowsze sukcesy w świecie mody zdobią bogatą listę osiągnięć - bardziej stwierdziła niż spytała, wszak każdy doskonale wiedział, że Parkinsowie mogli zbierać owacje na stojąco za nowoczesne spojrzenie na kreację ubioru.
-Lady Lestrange - zwróciła się ku Evandrze i obdarzyła ją krótkim uśmiechem.
Do salonu wchodziły kolejne damy, a Katya z trudem potrafiła rozeznać się w sytuacji, kto, kiedy, gdzie i z kim. Uniosła wymownie brew, bo jej wzrok powędrował na moment ku Isoldzie, a przecież miała świadomość, że to właśnie ona jest narzeczoną Caesara. Była więc ciekawa jaka jest, bo nie miały do tej pory okazji się poznać, stąd wybór pufy okazał się dość prosty. Może chociaż przez moment poczuje się pewniej niż do tej pory.
-Dość intrygująca forma zabawy - rzuciła z rozbawieniem i zaczęła się obawiać o własną skórę. Musiała przyznać, że tego się po lady Nott nie spodziewała, a przecież sama stroniła od alkoholu. Dla niej ten poncz był wystarczający i nie zamierzała spożywać więcej procentów, ale przecież nie wycofa się teraz, prawda? -Powodzenia, dziewczęta - skierowała się jeszcze do dam, z którymi przez moment stała i ruszyła w kierunku wybranego przez siebie siedziska. Uśmiech, którym ozdobiła blade lica był nad wyraz szczery, chyba po raz pierwszy tego wieczoru. Sama musiała porzucić żal i smutek, który przelewał się przez nią hektolitrami, a mimo to oczy błyszczały żywym ogniem, choć w tym świetle wpadały w jeszcze głębszą czerń. Przysiadła więc koło szlachcianki i skierowała na nią tęczówki. -Dobry wieczór, lady Bulstrode - posłała jeszcze przeciągłe spojrzenie Lilith i Inarze ufając, że jeszcze będą miały okazję porozmawiać, wszak od razu było widać, że Greengrass jest niezwykle podekscytowana.
Miałam szczerą nadzieję, że nikt nie usłyszy drżenia mojego głosu, gdy z coraz większą niepewnością odpowiadałam na uprzejme zapytania kierowane w moją stronę. Byłam pewna, że tylko obecność siostry sprawiła, że nie uciekłam w jakiś daleki kąt i nie przeczekałam swobodnie całego tego spotkania do końca. Cóż, od zawsze o wiele lepiej czułam się w męskim towarzystwie i to z panami rozmawiało mi się swobodniej, bez napięć towarzyszących kobiecej zazdrości i niesnaskom, które w damskim towarzystwie były pielęgnowane nawet całymi latami. Wystarczyło pokazać się publicznie w takiej samej kreacji jak inna kobieta lub dziewczyna, a już można było być pewnym, że trafiło się na jej czarną listę.
- A więc ustalone - podsumowałam, chociaż było oczywiste, że od ustaleń do realizacji jeszcze daleka droga. Na szczęście tym razem miałam cały krąg świadków, którzy mogli potwierdzić, że moja uparta siostrzyczka wyraziła zgodę na wyjazd do Francji i tak łatwo się nie wywinie. W myślach już ustalałam trasę i miejsca, które koniecznie będę jej musiała pokazać. I panów, z którymi będę musiała ją zapoznać, zanim znów wróci do tego swojego aurorskiego biura i zacznie od nowa zbawiać świat od czarnoksiężników i innych szumowin. Przez kolejnych kilka minut już w ciszy wysłuchiwałam wymiany zdań między zebranymi dziewczętami próbując zapamiętać nazwiska, twarze i wszelkie dane, które spływały do mnie z każdej strony. Zaręczyny, małżeństwa, ciąże, to wszystko wydawało się mi zupełnie odległe, a przecież było nieodłączną częścią szlacheckiego świata.
Nie trwało to jednak długo, ponieważ za chwilę pojawiła się lady Nott, oznajmiając zasady nowej gry, która miała nam urozmaicić wieczór. I od razu wzbudziła we mnie ogromne zdenerwowanie - mogłam bez problemu złapać teraz w dłonie skrzypce i zagrać jakiś szalenie trudny utwór, bo się na tym doskonale znałam i codziennie ćwiczyłam grę, która sprawiała mi mnóstwo przyjemności. Ale zabawa intelektualna, gdzie w odmętach pamięci musiałam wygrzebać prawidłową odpowiedź? O nie, nie, nie, oby tylko trafić ja jakieś proste pytania i nie dać się zbłaźnić! Złapałam dłonie Inary i siostry, kierując się w stronę puf po drugiej stronie pokoju. Gdyby nie poszły za mną, pewnie zaraz zemdlałabym ze stresu albo cały wieczór siedziała na pufie w stanie niegasnącej nerwowości.
Nie rozumiałam jej. Nie rozumiałam co się stało. Przecież chciałam dobrze, nie mówiłam głośno i zachowywałam się tak, jakbym po prostu podeszła porozmawiać. Darcy była za to niezwykle negatywnie do mnie nastawiona, od razu bojowo. Nigdy tak nie było i chyba ta bezsilność, niewiedza co się dzieje, tak bardzo mnie bolała. Słysząc jej słowa wypowiedziane wprost do mojego ucha, trochę mnie zamurowały. Nigdy nie usłyszałam czegoś takiego od mojej kochanej kuzynki, nigdy nie mówiła do mnie tak krytycznym tonem. Co się stało, droga Darcy? Przyjęłam jej pocałunek na policzek, ale nie całowała mnie ta sama dziewczyna co kiedyś. Odwróciłam się za nią.
- Jeśli myślisz, że odpuszczę, to się grubo mylisz - powiedziałam tak cicho, że nawet nie wiem czy dziewczyna cokolwiek usłyszała.
Zaraz podeszła do nas Druella, z którą chętnie się przywitałam. Obserwowałam jak wita się ze swoją siostrą, jak zadaje jej pytanie. Czyli to nie tylko mi wydawało się, że coś jest nie tak. Wiedziałam już, że jeśli Darcy sama nie wyjawi mi co się dzieje, to na pewno porozmawiam z jej rodzeństwem, Tristianem, do którego chyba miałam największe zaufanie, a nawet jeśli będzie trzeba to poproszę swojego narzeczonego. Może Darcy złapała jakąś chorobę? Wierzyłam, że mój narzeczony mi pomoże i dotrzyma tajemnicy, która była dla mnie ważna.
- Witaj, Druello. Dziękuje, ale zapewne nie tak pięknie jak ty - odpowiedziałam jej uprzejmym uśmiechem.
Rodzina Rosierów zebrała się w jednym miejscu, zaraz obok nas pojawiła się także lady Rosier, która przyszła się z nami przywitać. Dygnęłam przed nią nisko schylając głowę. Była dla mnie jak matka, której nigdy nie miałam, dlatego w moim mniemaniu zasługiwała na ogromny szacunek, którym oczywiście ją darzyłam.
- Ciciociu, dobrze cię widzieć - stwierdziłam, przyglądając się kobiecie.
Długo nie mogłyśmy pobyć ze sobą. Zaraz na salę, było chyba chwilę po dwudziestej, pojawiła się lady Nott, zapraszając nas wszystkie do siebie. Okazało się, że lady Nott, wraz z Lady Avery i Lady Rosier, przygotowały dla wszystkich pań i panien niezwykle ciekawą i interesującą rozgrywkę.
Wysłuchałam zasad gry, bardzo mnie to zaintrygowało. Jeżeli pytania będą dotyczyć historii magii, to jestem pewna, że jeśli kula mnie wylosuje, to będę znała odpowiedź na to pytanie. Hogwartu tak dawno przecież nie skończyłam, a nabyta wiedza nie wyparowała, ot tak.
Bo zajęciu miejsca i rozpoczęciu zabawy, od razu mogłam przekonać się, czy moja pewność co do mojej wiedzy nie jest przypadkiem przesadzona. Zaczarowana kula zatrzymała się przy mnie, wybierając mnie do pierwszej pary. Padło pytanie.
Było proste. Na tyle proste, że zastanawiałam się nawet, czy nie jest podchwytliwe. Czegoż można by było się przecież spodziewać, jeżeli za błędne odpowiedzi mamy pić wino… może gdzieś jest zawarty haczyk? Póki co jednak nie zamierzałam się tym przejmować. Będę się martwić, stojąc potem przed mym narzeczonym.
- Czy chodzi o Wendelinę Dziwaczną? - zapytałam, aczkolwiek starałam się, aby mój głos brzmiał pewnie. - Uczyliśmy się o niej w Hogwarcie na trzecim roku, chyba? Podobno rzucała na siebie zaklęcie, które powodowało, że ogień ją łaskotał zamiast parzyć. Tak to polubiła, że pozwoliła się palić bodajże… czterdzieści siedem razy?
Miałam nadzieję, że udzielona przeze mnie odpowiedź była prawidłowa. Nie chciałabym spożyć zbyt dużo alkoholu, było to nie wskazane jeśli chodzi o moje zdrowie.
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Który ród zasłynął wróżbiarstwem i jaka wiąże się z tym historia?
Który ród szlachecki jest najstarszy?
Pierwsze pytanie zostanie zadane pierwszej i drugiej wylosowanej osobie, drugie trzeciej i czwartej. Kule zawirowały wokół puf...
Evandra, Elizabeth i Megara piją, Rosalie dostaje punkt.
- Zasady:
- 1. Mistrz gry lub przydzielone do tego postaci (Laidan Avery, Cedrina Rosier) losują dwie pary postaci. Każda para otrzymuje po jednym pytaniu. Pytania zadają postaci losujące.
2. Po zadanym pytaniu wytypowane osoby mają 12 godzin na udzielenie odpowiedzi.
3. Liczy się odpowiedź pierwszej postaci w danej parze, która odpisze. Jeśli postać odpowie, zdaniem drugiej postaci, mylnie, druga postać może odpowiedzieć inaczej. Kolejka jest kontynuowana, kiedy prowadzący zabawę dostrzegą dwie prawidłowe odpowiedzi, kiedy odpiszą wszystkie postaci lub kiedy minie 12 godzin.
3. W przypadku, gdy w wyznaczonym czasie wytypowany gracz nie zareaguje, kolejka jest uznawana za przegraną.
4. W przypadku udzielenia błędnej odpowiedzi lub jej braku, postać pije kieliszek wina. Każdy kieliszek oznacza 4 pkt upicia się.
5. Punkt krytyczny pomiędzy dobrym samopoczuciem a upiciem się wynosi 10 pkt.
6. Wypowiedzi mają być uzasadnione (nie strzelamy, strzelanie jest uznawane za błędną odpowiedź).
- Punktacja:
- Agatha Greengrass: 0 pkt
Astoria D. Malfoy: 0 pkt
Cassiopeia Rowle: 0 pkt
Constance Lestrange: 0 pkt
Darcy Rosier: 0 pkt
Druella Black: 0 pkt
Elisabeth Parkinson: 0 pkt
Elizabeth Fawley: 0 pkt
Emery Parkinson: 0 pkt
Evandra Lestrange: 0 pkt
Inara Carrow: 0 pkt
Katya Ollivander: 0 pkt
Libra Black: 0 pkt
Liliana Yaxley: 0 pkt
Lilith Greengrass: 0 pkt
Lyra Travers: 0 pkt
Medea Rowle: 0 pkt
Megara Carrow: 0 pkt
Rosalie Yaxley: 1 pkt
Thalia Fawley: 0 pkt
- Jak bardzo jesteście pijane?:
- Agatha Greengrass: 3 pkt
Astoria D. Malfoy: 0 pkt
Cassiopeia Rowle: 2 pkt
Constance Lestrange: 2 pkt
Darcy Rosier: 2 pkt
Druella Black: 0 pkt
Elisabeth Parkinson: 2 pkt
Elizabeth Fawley: 6 pkt
Emery Parkinson: 2 pkt
Evandra Lestrange: 4 pkt
Inara Carrow: 2 pkt
Katya Ollivander: 2 pkt
Libra Black: 2 pkt
Liliana Yaxley: 2 pkt
Lilith Greengrass: 2 pkt
Lyra Travers: 0 pkt
Medea Rowle: 2 pkt
Megara Carrow: 4 pkt
Rosalie Yaxley: 2 pkt
Thalia Fawley: 0 pkt
#1 'sabat - panie' :
--------------------------------
#2 'sabat - panie' :
--------------------------------
#3 'sabat - panie' :
--------------------------------
#4 'sabat - panie' :
'sabat - panie' :
Lyra nie spędziła wiele czasu samotnie; niedługo później w sali pojawiła się lady Nott we własnej osobie i ogłosiła rozpoczęcie zabawy, która miała zająć damy do czasu pojawienia się w dworku mężczyzn. Lyra rozejrzała się po otoczeniu w poszukiwaniu znajomych twarzy zmierzających w stronę stołu; dostrzegła znowu lady Avery, obie lady Rowle, które pozdrowiła lekkim i uprzejmym skinięciem głowy, nie bacząc na to, że po ślubie ich rody miały negatywny stosunek, gdzieś mignęła jej znowu Elizabeth oraz Agatha Greengrass, którą poznała jeszcze w czasach malowania na ulicy Pokątnej. Jednak gdy tylko wyłowiła w tym tłumie Rosalie Yaxley, to w jej kierunku ruszyła i po chwili usiadła na pufie obok niej.
- Więc znowu się widzimy - powiedziała cicho, poprawiając ciemnoniebieską suknię. Nadal trochę dziwnie czuła się zarówno w tym stroju, jak i otoczeniu tylu pięknych i eleganckich czarownic. Była wśród nich szarą myszką, wyróżniającą się jednak rudością i piegami pokrywającymi zarumienione z przejęcia policzki.
Wysłuchała reguł zabawy, w której miały brać udział, w pierwszej grupie wylosowanych przez kule była Rosalie, która odpowiedziała poprawnie. Lyra stresowała się, kiedy wypadnie kolej na nią i to stało się niedługo później, kiedy kula zatrzymała się przed nią.
Zamyśliła się przez krótki moment, ale wydawało jej się, że zna odpowiedź.
- To ród Crouchów - powiedziała. - Ich przodkowie przed wieloma wiekami uciekli ze starożytnej Troi i pokonawszy morza osiedli na wyspie, która została nazwana Brytanią, a później przez wieki niezależnie od mugoli wiedli życie w Londynie.
Lyra słyszała kiedyś tę historię, w końcu ród Crouchów miał pozytywne stosunki zarówno z Weasleyami, jak i Traversami, słyszała także o ich dawnym konflikcie z Blackami o wpływy w Londynie, którzy z kolei mieli wrogie nastawienie do jej rodu.
Kończyłam właśnie upijać spory łyk wina kiedy to komentarz Megary praktycznie sprawił, że się zakrztusiłam. Odchrząknęłam, przykrywając przy tym usta wierzchem dłoni, po czym wlepiłam w nią swoje nieco zdziwione spojrzenie. Wiele można się było spodziewać, po tak mieszanym towarzystwie - raczej stroniącym od kurczowego trzymania się sztywnych zasad etykiety, jednak nie sądziłam, że do moich uszu dotrą podobnie kąśliwe uwagi. Czyżby pomiędzy dwójką kuzynostwa nie układało się najlepiej? Z chęcią podpytam o to swojego przyszłego męża, kiedy już panowie zaszczycą nas swą obecnością. Póki co jednak, zamiast pełnej oburzenia odpowiedzi, posłałam jej pobłażliwy uśmiech.
- Dziękuje? - Odparłam, unosząc lekko brwi - Nie sądzę jednak, żeby nasz przypadek był na tyle tragiczny, aby trzeba było składać kondolencje. - Machnęłam lekceważąco dłonią, zupełnie tak jakby młoda pani Carrow, mówiła rzeczy zupełnie niedorzeczne. Och no tak, mówiła. - Za prawnika również. Wierzę jednak, że jego pomoc okaże się nieoceniona kiedy to Ty będziesz chciała zostawić Deimosa w samych skarpetkach. Choć może do tego czasu ułatwi Ci zadanie, odchodząc za tęczowy most - Odpowiedziałam jej w podobnym tonie, siląc się nawet na cichy chichot. Przecież żartujemy, prawda? Nie miałam zamiaru jej urazić, żaden w tym mój interes, po prostu nie zamierzałam pozwolić na dalsze komentarze tego typu, kierowane pod n a s z y m adresem - choć i z takimi powinnam się liczyć. Przyjęłam gratulacje od reszty dziewcząt i nim atmosfera zgęstniała ostatecznie, zbawiennym okazało się przybycie nie tylko Lady Nott ogłaszającej czas na gry i zabwy mające na celu najwyraźniej ograbić nas resztek godności (wspaniały widok - banda pijanych, chichoczących arystokratek) ale też Agathy i Isoldy.
- Ciebie również Agatho. - Posłałam jej ciepły uśmiech, po raz kolejny obiecując sobie w duchu by częściej zapraszać ją do dworku w Derby. - I na to wygląda... Chyba już mogę pomachać na pożegnanie swojej reputacji. - Mruknęłam z przekąsem w stronę Isoldy, wymieniając przy tym porozumiewawcze spojrzenia, po czym przyjęłam jej gratulacje, szczerze za nie dziękując. Zajęłam miejsce obok Lady Bulstrod i Katyi, po czym gładząc miejsce po swojej prawej stronie zwróciłam się do kuzynki. - Usiądź obok moja droga, razem na pewno jakoś sobie poradzimy. - Zaśmiałam się cicho, oczami wyobraźni już widząc kompletnie pijane dwie Greegrassówny.
sorry za kotlet :c
I choose you.
.
I'll choke you with the same hands I fed you with.
Czy to nie rzadki obrazek, kobieta w pośpiechu opuszczająca rodzinną posiadłość, pod pretekstem słabego zdrowia szukająca schronienia tam, gdzie nie dosięgną jej oczy wścibskich sąsiadów? Co za zakłamanie - muszę się opanować. Wziąć w garść, przymknąć oczy na rozkład towarzystwa, przecież sama jestem jego częścią. Lady, jeszcze, Bulstrode, najmłodsza córka, perła w koronie rodziny. Słodka porcelanowa laleczka o przerywanym oddechu. Nie lepsza od żadnej z siedzących tutaj pań.
Ostatnie miesiące nauczyły mnie cynizmu. Może wino okaże się lekarstwem, przynajmniej tego wieczoru.
- Zapewne chodzi o ród Abbot. Przybyli na wyspy brytyjskie po rzymskim podboju jako wróżbici doradzający możnym - odpowiadam, obracając w dłoniach kieliszek - Za ich przodka uważa się żyjącego w trzecim wieku naszej ery jurysty Papiniana, który sprzeciwił się czynu bratobójstwa. Chociaż, o ile dobrze pamiętam, protoplasta rodu Rowle również był wróżbita, doradca pierwszego hrabiego Chester, rekomendowany na to stanowisko przez… - chwila namysłu - Malfoyów. Jeśli pamięć mnie nie myli.
Jestem pewna, że nie myli, nie wypiłam na tyle dużo wina.
Pufa 13
Grzeczne uśmiechy, dygnięcia i ciepłe słowa przywitania. Nie zignorowała żadnej szlachcianki. Nie chciała też robić nagle wielkiego zbiorowiska wokół Laidan czy Cedriny. One też potrzebowały czasu dla siebie. Grzecznie je pożegnała, uśmiechając się ciepło do każdej z nich. Zapewne napisze sowę Laidan, aby zaprosić ją na plotki z mamą. Gdy rozeszła się większość towarzystwa, a Emery i Evandra zjawiły się w końcu salonie, Constance od razu ożyła.
- Emery, nasze sukienki są cudowne, spójrz na... - tu głos już przeszedł do szeptu, który mogły usłyszeć tylko przyjaciółki. Cóż to byłyby za plotki, jakby wszyscy podsłuchiwali? Swoje kąśliwe uwagi zakończyła cichutkim śmiechem. Gdy rozmawiały we trójkę, nigdy nie brakowało tematu, ale Constance nagle zauważyła lady Nott i szybko się wyprostowała. Pociągnęła dziewczyny za rękę do puf, znajdujących się na przeciwko gospodyń. Nawet nie sądziła, że lady Avery i Rosier będą organizować coś razem z lady Nott. Podekscytowana zabawą szybko usiadła na pufie. Wypiła poncz, który wcześniej trzymała w dłoniach i szklaneczkę odłożyła na lewitująca tacę. Zaplotła nogi w kostkach, słuchając uważnie przemowy lady Nott.
- Och, pochwalić wiedzą? - spytała zaniepokojona w stronę dziewczyn, ale tak, aby nie przeszkadzać i zachować zasady etykiety. Lady Nott nie mogła usłyszeć jej uwagi. Nad ambitna badaczka bardzo nie lubiła, gdy ktoś wytykał jej niewiedzę. Nim zdążyła przeanalizować zasady, Evandra już została wytypowana do odpowiedzi. Na Merlina, trudne były te pytania! Stres napiął wszystkie mięśnie karku. Rosalie znakomicie odpowiedziała, a Constance uśmiechnęła się do niej z uznaniem. Może niepotrzebnie się tak przejmowała i odpowiedzi same przyjdą jej do głowy? Analizowała każde z pytań, zapamiętując je. Gdy coś będzie niejasne, zapewne jak wróci do domu, będzie szukała fragmentów w księgach, które rozwiążą jej wątpliwości.
so much love, the more they bury
— Wszystko pod kontrolą.
Nie okłamywała, że było dobrze, bo nie było, ale była Rosierem, na Merlina, dlaczego wszyscy wokół zdawali się o tym zapominać? Miała swoją dumę i zaburzanie jej samoświadomości poprzez poruszanie tej kwestii publicznie, nawet jeśli na boku, na osobności, wprawiało ją w jeszcze gorszy nastrój. Dla Darcy od zawsze jej zewnętrzny wizerunek odgrywał wielką rolę. Teraz, kiedy poddała jego prezencję w wątpliwość, wszelkie działania mające na celu naprawę go, w tym miejscu, w trakcie sabatu, pod naporem spojrzeń innych dam, sprawiały, że jedyne co Druella i Rosalie osiągały, to pogłębienie emocji Darcy. Rosier w tym momencie na swoją bezsilność reagowała złością. To nie był etap, w którym chciałaby komuś zdradzać swoją słabość. W stresie Darcy zawsze będzie reagować w pierwszym momencie desperacką próbą ukrycia go – złośliwością, fałszem i manipulacją, tak, żeby nikt nie dotarł do tego ogromnie narastającego w niej, niczym złośliwa narośl, bólu.
— Piękna biżuteria, Dru — zauważyła, jednocześnie odcinając się od poruszonego wcześniej tematu. Naturalnie biżuteria musiała się Darcy podobać. Przywodziła na myśl prawdziwe pochodzenie Druelli. Przyjście ich matki, Darcy skwitowała milczeniem. Widziały się już w domu, dlatego tylko ułożyła dłoń na jej ręku, kiedy rodzicielka ją mijała, a zaraz potem odprowadziła ją spojrzeniem aż do stołu, gdzie wszystkie miały zajmować miejsce. Zajęła pufę obok Druelii, tą dalszą od Rosalie.* Siedzenie z dala od bliskich sobie osób mogłoby wzbudzać podejrzenia, mimo, ze właśnie na to Rosier miała ochotę.
*uzupełnię jak Druella napisze post
Spóźniła się. Nie wobec lady Rosier, o nie. To byłoby prawdziwe znieważenie damy, do której zarówno ona jak i jej matka miały ogromny szacunek. Pojawiła się jednak niewiele przed 20, a to głównie dlatego, że dobre pół godziny przestała w kącie w holu, zbierając siły. Była zdenerwowana jak chyba jeszcze nigdy wcześniej. Przerażało ją właściwie wszystko — samo słowo "kawaler" budziło w niej niepewność i poczucie, że nie jest wystarczająco dobra, a tym bardziej gotowa. Nie była duszą towarzystwa i nie potrafiła zahipnotyzować swoim wdziękiem rozmówców. Była zwyczajna. Zbyt zwyczajna i poukładana, aby w ogóle być zauważona, choć przecież stale brakowało jej oddechu i poczucia swobody. Myśl o tym, że będzie musiała spędzić całą noc w towarzystwie idealnych dam, o których aparycji mogła jedynie pomarzyć sprawiała, że nogi miała jak z waty.
Udała się do toalety jeszcze zanim ruszyła do salonu. Musiała mieć pewność, że przez ten czas, w którym obserwowała wkraczające kobiety w pięknych kreacjach jej włosy całkiem nie opadły, a delikatny makijaż nie spłynął. Ku jej chwilowej uldze, róż na jej kościstych policzkach pozostawał wciąż subtelnie widoczny, a wypadające z upięcia kosmyki włosów choć nadawały jej nieco niesfornego charakteru wciąż nie wyglądały niechlujnie. Poprawiła suknię, upewniając się, że jest gotowa i opuściła toaletę, udając się do salonu.
Co nią kierowało, że w pierwszej chwili na widok wirującej tacy sięgnęła po kieliszek wina? Obawa, że nie zaprezentuje się zbyt dobrze. Paradoksalnie wcale nie pomyślała o tym, iż alkohol może wszystko pogorszyć — wypiła duszkiem całą zawartość, licząc na to, że doda jej nieco odwagi i pewności siebie. W końcu tego chciała, prawda? Miała więc doskonałą okazję do tego, by stać się taka jaką pragnęła być. Puste szkło odłożyła na tacę i zabrawszy ze sobą kolejny, pełny kielich ruszyła w kierunku stołu, przy którym dostrzegła znajome twarze.
— Lyro — powiedziała z wyraźną ulgą, na widok jej rudych włosów, kiedy usiadła tuż obok niej na pufce. — Proszę, powiedz mi, że nie będzie tak źle jak myślę — szepnęła, po czym rozejrzała się wkoło stołu, uśmiechając się subtelnie i wdzięcznie. Jej wzrok zatrzymał się na siedzącej vis a vis lady Ollivander, więc uniosła lekko dłoń i pomachała jej lekko. Widok Inary również dodał jej otuchy, ale posłała jej jedynie szeroki uśmiech, nie chcąc niegrzecznie się wcinać w konwersację.
Wtedy też pojawiła się lady Nott, która przygotowała dla nich niezwykłą rozgrzewkę. Konkurs na najmądrzejszą damę? Czy mogło być coś jeszcze bardziej stresującego młodą Flintównę? Przełknęła ślinę i upiła kolejny łyk wina, wsłuchując się w odpowiedź Rosalie. Musiała zachować trzeźwość umysłu, a jej palce wciąż zaciskały się na kieliszku, jakby miał być jej receptą na ten wieczór.
Zdawała sobie sprawę z późnej pory swojego przybycia, spodziewała się szybkiego pojawienia lady Nott - nie rozczarowała się. Kiedy ta się, Lisa całą swoją uwagę skupiła na jej osobie. Uważnie wsłuchiwała się w głos mówiącej, w duchu wzdychając na wzmiankę o zabawie, a szczególnie o pochwaleniu wiedzą. Była osobą nieprzepadającą za podobnymi rozrywkami, będąc osobą nieumiejącą przegrywać, chociażby w najmniejszej błahostce. Charakteryzująca ją duża pamiętliwość nigdy nie pozwalała szybko zapomnieć o jakiejkolwiek porażce i czuła, że podobnie może być i tym razem. Postanowiła jednak odłożyć obawy na później i widząc jak wszystkie damy powoli kierują się w stronę puf, sama poszła za ich przykładem. Jej wybór padł na pufę dwudziestą pierwszą, na której usiadła wyprostowana. W pozie tej jednak nie było ani krzty sztywności, Elisabeth czuła się rozluźniona i z zainteresowaniem przyglądała się kolejnym etapom zabawy. Z jej twarzy nie znikał uśmiech, jej wzrok co jakiś czas padał na odpowiadające. Na chwilę padł na samą gospodynię wieczoru, przypominając sobie słowa z jej listu. Trudno było nie przewidzieć, iż kobieta pokroju lady nie wspomni o jej panieństwie, zwłaszcza w zaproszeniu na wydarzenie, na którym wiele samotnych osób znajdywało "miłości swojego życia". Na samą myśl Elisabeth przewróciła oczami.
"Nie doczekanie wasze" - przemknęło jej przez myśl.
Gra zaproponowana przez Lady Nott wydała jej się idealną ilustracją jej własnych poglądów na temat inteligencji wśród arystokratek. Wykształcony człowiek - to niosło ogromną wagę; ktoś obarczony takim epitetem musiał znać cały dorobek literatury angielskiej, a najlepiej i europejskiej, orientować się w problemach alchemii i zielarstwa, być zaznajomiony z historią i chociaż udawać wrażliwość na sztukę. Tymczasem, żeby zostać uznaną za wykształconą kobietę, wystarczyło znać odpowiedzi na parę podręcznikowych pytań, by nie przynieść wstydu w towarzystwie. Agatha poczuła lekką gorycz zbierającą się jak ślina między językiem a dziąsłami. Jej umysł miał wnikliwość i przejrzystość diamentu, oszlifowanego setkami dzieł, od Platona do Heideggera. Nie musiała się martwić, czy będzie pamiętała wszystkie z tych błahych szkolnych informacji, o które zapyta ją Lady Nott. W końcu ona nie musiała się już troszczyć o reputację. To jej reputacja czule zatroszczyła się o nią, kołysząc ją do snu dźwiękiem kroków na szpitalnej posadzce tamtej upalnej, licowej nocy.
Z zamyślenia wyrwał ją widok Isolde Bulstrode, jeden z niewielu widoków, który zawsze dodawał jej nadziei, równie subtelnej jak drobna sylwetka przyjaciółki, jej bystre, sarnie oczy i usta - dwie malinowe połówki obdarzające ją szczerym, ale rozważnym uśmiechem.
- To nie są osoby, z którymi chciałabym oddać się w ofierze alkoholowym bożkom - Agatha szepnęła na ucho Isolde, ale z wdzięcznością przyjęła kieliszek wina, który wręczała jej przyjaciółka.
Szczerze wątpiła, czy którakolwiek z arystokratek okaże się choć odrobinę ciekawsza, gdy ich błękitna krew zmiesza się z odurzającą czerwienią wina. Może w niektórych tkwiły pokłady wewnętrznej poezji, jakieś echa mitycznych wiszących ogrodów, ale te cuda skrywały się zbyt głęboko pod warstwami towarzyskiej ogłady i znudzenia, by ujawnić je mogło zwykłe skrzacie wino. Z lekkim rozbawieniem pomyślała, że prawdopodobnie wlała w siebie w życiu więcej alkoholu, niż wszystkie zebrane tu kobiety razem wzięte. Czy którakolwiek z nich tańczyła kiedyś półnago w obskurnej melinie, przy akompaniamencie pianina grajka z półświatka? Czy recytowały sonety Szekspira stojąc na dachu londyńskiej kamieniczki, obejmując zachłannymi dłońmi gwieździste niebo? Nie, ich życia były zdecydowanie zbyt prawdziwe, by mogły być piękne.
- Przepraszam cię, Lilith, ale chyba usiądę obok Isolde - przepraszającym tonem zwróciła się do kuzynki - Wolę zająć miejsce z dala od Lady Nott i mieć lepszy widok na cały ten piękny turniej erudycji - dodała niskim szeptem i zajęła pufę obok panny Bulstrode.