Salon
Za pomocą skomplikowanych zaklęć pokój dostosowuje się do liczby przebywających gości - dla każdego zawsze znajdzie się miejsce czy to na tradycyjnych sofach o aksamitnym, ciemnozielonym obiciu czy to na kanapach przypominających swoim wyglądem wielkie pufy. Odchylając się do tyłu można obserwować półokrągły stop pomieszczenia z freskami lasu i leśnych nimf, które dzięki magii wspólnie tańczą lub ścigają się wśród konarów wiekowych drzew. Wielkość pomieszczenia potęgują zawieszone na ścianach lustra w złotych ramach. Pomimo panującego przepychu, pokój sprawia wrażenie wykorzystywanego do spotkań grupowych, aczkolwiek mniej formalnych niż bale odbywające się na wielkich salach. W powietrzu lewituje kilka tac z kieliszkami wypełnionymi najróżniejszymi gatunkami najlepszych win wprost z piwnic lady Adelide. Niewidzialne skrzaty domowe gotowe są służyć każdej szlachciance, gdy tylko ta wyciągnie rękę po kolejny kieliszek.
Według tradycji gałązki jemioły wieszane są w domach przy suficie lub nad drzwiami w czasie Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Jemioła ma przynieść domowi i jej mieszkańcom spokój, pomyślność i szczęście w zbliżającym się czasie. Jest także symbolem odnowy, która ma odstraszać złe i niechciane moce, a zapraszać te niosące przychylność i dostatek.
Istnieje tradycja, według której każdy gość przekraczający próg posiadłości powinien zerwać jedną z jagód jemioły i zabrać ją ze sobą. Ma to symbolizować pokój między rodami, wspólną sprawę, a także chęć dzielenia się szczęściem. Zerwanie jagody należy zgłosić w komponentach z zaznaczeniem, iż przekazanie dokonało się na sabacie celem dopisania składnika alchemicznego do ekwipunku obdarowanej kobiety oraz odpisania jagody z wybranego tematu.
Nie można jednak zapomnieć o najważniejszej cesze tej symbolicznej rośliny. Każda para, która znajdzie się pod jemiołą, powinna się pocałować. Jemioła symbolizuje płodność i witalność, a także wpływa na jakość pożycia małżeńskiego. Czarodzieje niejednokrotnie przekonali się już, jak wielki wpływ na życie może mieć świadome omijanie tradycji i wiedzą, że nie należy tego robić.
Pozostały 3/3 jagody.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.06.16 18:55, w całości zmieniany 3 razy
Następuje grzecznościowa wymiana słów, utrzymana w odpowiednim tonie. Wkrótce pojawia się też Evandra, której kiwam delikatnie głową z uśmiechem, jednakże wzrok zawieszając odrobinę dłużej na kreacji, którą wybrała na dzisiejszy wieczór półwila. Trzeba przyznać, że odpowiednia suknia podkreślała jej oszałamiającą urodę, przez co ciężko było odwrócić wzrok.
Już mam odejść od narastającej grupy, w której zaczyna się robić tłoczno, lecz zatrzymuje mnie Katya, od której przyjmuję komplementy. - Droga lady Ollivander, zdradzę w sekrecie, że na czas karnawału będzie można nabyć u nas suknie, które zachwycą niejednego szlachcica… – …byś nie przyniosła wstydu własnemu rodowi, wydając na świat potomków mężczyzny o wątpliwym rodowodzie. Jeszcze czas, by pójść po rozum do głowy. Nie mówię jednak tego na głos, lecz przywdziewam jedną z sympatycznych masek, często stosowanej wobec ciężkiej klienteli w Domu Mody. - Mam nadzieję, że spotkamy się w odpowiedniej konfekcji – żegnam się skinieniem głowy zanim Constance ujmuje mnie za dłoń i odciąga na bok. Gdy dzieli się ze mną materiałem idealnym na plotki – to pokrzepiające, że nawet w obliczu spóźnienia mogę na nią liczyć. Dopijam resztę słodkiego ponczu, jednocześnie spoglądając ponad jej ramieniem na sukienki pary szlachcianek, na które zwraca mi uwagę. Co tu ukrywać... ciężko ich nie dostrzec. - Obawiam się, że nawet dobra wola najlepszego projektanta nie mogłaby tutaj wiele wskórać – podsumowuję konspiracyjnym szeptem śmiech Constance, ni to rozbawiona, ni to zniechęcona, że gust może być tak fatalny. Nic więcej nie jest dane mi powiedzieć, gdyż przyjęcie, na które oczekiwałam w końcu się rozpoczyna. Kuzynka po raz kolejny ujmuje mnie za rękę i podprowadza w kierunku wolnych puf. Zajmuje miejsce przy jej boku, po drugiej stronie swojego ramienia mając Thalię Falwey, ponoć niezwykle utalentowaną skrzypaczkę.
Z niecierpliwością wyczekuję rozpoczęcia. Zasady wydają się proste, lecz jakie pytania przygotowała dla nas lady Nott? Nie muszę długo czekać, by przekonać się, że i tym razem Adalaide wysoko postawiła poprzeczkę. Przyglądam się twarzom szlachcianek, gdy padają kolejne pytania. Które z nich tego wieczoru zabłysną wiedzą?
Smutek widoczny w uśmiechu Laidan, zabolał Medeę. Ciotka była jedną z niewielu osób, które darzyła tak szczerym oddaniem (czyli czymś co w jej własnym odczuciu musiało być miłością). Dlatego gdzieś między słowem, a uśmiechem uścisnęła czule jej dłoń, chcąc tym gestem dodać jej otuchy. Nie miała pojęcia co smuci lady Avery - w zaistniałych okolicznościach nie odważyłaby się spytać. Zanotowała jednak w pamięci, by mieć na uwadze nastrój krewnej i w razie widocznej potrzeby w innych okolicznościach poruszyć temat jej samopoczucia.
- Skoro rodzice zawiedli, niech na damy wychowają je mężowie. - przytaknęła drwiącym tonem, jednocześnie prześlizgując się wzrokiem po kolejnych przybywających damach. Sala zapełniała się niezwykle szybko, a wnętrze oszałamiało teraz ogromną feerią barw - każda suknia była piękniejsza od poprzedniej, rodowa biżuteria lśniła zachwycająco w świetle świec. Choć sporą większością zgromadzonych panien Medea mogła co najwyżej pogardzać, nie mogła im odmówić uroku. - Samael był głupcem sądząc, że dziewczyna znikąd mogłaby kiedykolwiek nam dorównać. Czegóż innego można się jednak spodziewać po mężczyźnie? - usta Medei wykrzywił pogardliwy uśmieszek, który szybko złagodniał, gdy posłała ciepłe spojrzenie Laidan. Nie dodała nic więcej, bo nagle zaroiło się wokół od ludzi! Młode panny ciągnęły do jej drogiej ciotki, niczym ćmy do ognia. Napawało do Medeę dziwną mieszanką dumy i rozbawienia. Oto salonowe pieski skaczą wokół dopraszając się o uwagę, którą ona dostawała bez odrobiny wysiłku. U boku ciotki czuła się pewnie i spokojnie. W duchu obiecywała sobie, że sama też niebawem zacznie wzbudzać taki podziw w otaczających ją arystokratkach. Uśmiechała się więc do nich ciepło, odpowiadając uprzejmie na każde wystosowane w jej stronę powitanie. Nie angażowała się jednak w rozmowy, zadowalając się póki co rolą obserwatora. A było na co patrzeć! W sali przybywało znajomych twarzy. Piękna, acz nieco nieokrzesana Druella, zachwycająca i pełna wdzięku kuzynka Cassiopea i oczywiście jej słodkie siostrzyczki: Megara i Astoria. Medea uśmiechała się pod nosem na widok ich wszystkich, choć za każdym razem miała ku temu zupełnie inny powód. Pożegnała lekkim skinieniem głowy panny (Connie i Katya), które dotychczas zajmowały rozmową Lady Avery i dała się jej poprowadzić w inną część sali. I tu czekała na nią nie lada niespodzianka. Lady Rosier! Medea wiele słyszała o Królowej Cierni. Trochę od Laidan, a trochę od Thibaua i Marjorie. Wszystkie usłyszane opowieści składały się na obraz niezwykłej kobiety, którą Medea bardzo chciała poznać.
- Ogromnie miło mi wreszcie panią poznać, Lady Rosier. - odparła miękko, układając przy tym usta w jednym ze swoich ładniejszych uśmiechów. Nim jednak zdołała się pochwalić tymi Rosierami, których zna (kto wie może zdobyłaby tym cień przychylności różanej królowej?) do sali wkroczyła gospodyni. Lady Rowle zagryzła lekko wnętrze dolnej wargi, by powstrzymać westchnienie. Zachwytu? Zazdrości? Sama nie była pewna. Wiedziała tylko, że sama chce tak wyglądać, gdy będzie w wieku Adelajdy. Na uśmiech i skinięcie głowy lady Nott, odpowiedziała równie wdzięcznym gestem. Kiedy wyjaśniono zasady gry podążyła za ciotką i usiadła zaraz obok niej. Wyprostowana niczym struna, wygładziła jeszcze materiał sukni i rozglądała się wokół z wyrazem uprzejmego zainteresowania, śledząc bacznie przebieg zabawy. Jej oczy lśniły jednak niepokojąco jasno. Och, jakże ona kochała gry! Najbardziej te, w których wygrywała.
Przez chwilę rzeczywistość zawirowała, chociaż nie sądziła, by była to zależność związana z winem, które piła. Przyglądała się zebranym kobieto, mają wrażenie, że słyszy je z bardzo daleka. Ocknęła się jednak wystarczająco szybko, by usłyszeć słowa Lilith.
Perseus.
Podniosła się z miejsca z wymalowaną mieszanką emocji, które - gdyby znalazły ujście - buchnęły kaskadą. Zatrzymała się w geście, gdy usłyszała słowa Megary. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wykwitł na jej wargach. Znała wystarczająco dobrze podejście młodziutkiej pani Carrow, by wiedzieć, że w słowach była autentyczna troska, chociaż podszyta specyficzną tonacją. Zamiast jednak jakkolwiek odpowiadać, zbliżyła się do Lilith wystarczająco blisko, by ucałować jej policzek w gratulacyjnym, prawie konwenansowym, szlacheckim muśnięciu.
- Ja też się zaręczyłam - szepnęła jej do ucha, wystarczająco cicho, by wiadomość dotarła tylko do przyszłej aurorki. Odsunęła się z niegasnącym wciąż bladym nieco uśmiechem, by usiąść na swoje miejsce, zatrzymując ciemnookie spojrzenie, na źrenicach przyjaciółki, wyraźnie mówiące, że będą musiały porozmawiać.
W dłoni wciąż trzymała zwinięta serwetkę, której wciąż nie potrafiła wypuścić z dłoni. Kolejne damy pojawiały się, zapełniając bankietowy salon, a dopiero koło 20 zjawiła się organizatorka - Lady Nott. Obserwowała jak wędruje przez salę z niepisanym - mimo wieku - wdziękiem, chociaż przepełnionym dystyngowanym chłodem. Kolejne szlachcianki zbliżały się do utworzonego kręgu. Poczuła delikatne szarpnięcie, a dłoń Thalii pociągnęła ją za sobą. Podniosła się z miejsca, zostawiając na stoliku kryształ z winem, które zdążyła znacznie opróżnić. Usiadła obok siostry przyjaciółki, wciąż obserwując zasiadające kobiety, skupiając się ostatecznie na trzech matronach u szczytu powstałej, meblowej figury. Zerknęła przy okazji na Corisande, która znalazła się po drugiej stronie jej boku, w niewyraźnym geście posyłając jej mrugnięcie.
Słuchała uważnie wypowiadanych słów starszych szlachcianek, pozwalając, by niespokojne myśli ominęły dręczące ja smutki. Z czymś na kształt ulgi przyjęła konkursowe zadanie, chociaż nie spodziewała się, by zadawane pytania należały do prostych. Już po pierwszej turze potwierdzając swoje przypuszczenia i z lekkim uśmiechem mrugając arystokratkom, które wychylały własnie karne wino. Jeśli zabawa będzie trwała wystarczająco długo, zdawać by się mogło - przynajmniej kilka z nich może znaleźć się na granicy upojenia. Tylko czy ona sama znajdzie się wśród nich?
Nie wiem czy wszystko ogarnęłam, ale nie rzeczywistość jest dziś mocno niespójna
The knife that has pierced my heart, I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped
Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 27.06.16 20:44, w całości zmieniany 2 razy
Gwar i miękkie światło świec zawsze szły ze sobą w parze podczas takich spotkań, nadając Sabatowi atmosferę jedyną w swoim rodzaju. W parze szły również niezliczonej gamy zapachy perfum, mieszające się nienatrętnie z nutą wina, cierpko rozlewającego się słodyczą winogron po języku. Cassiopeia obróciła się kilka razy, wymieniła kilka spojrzeń, obdarzyła uśmiechem Darcy, choć nie zamierzała do niej podchodzić. Jej relacje z Rosierami bywały różne, zwłaszcza od czasu rozwodu z mężem, niemniej jednak panna Rowle nie należała do osób trzymających urazę zbyt długo. A już na pewno nie trzymała jej otwarcie – nie było ku temu przecież powodów. Wszyscy byli wszak dorośli, dokonywali własnych, świadomych wyborów. I choć jej wizyty na towarzyskich bankietach ograniczały się do kilku wybranych podczas roku, nie narzekała na brak rozrywek.
Uśmiechnęła się na widok gospodyni, pochylając głowę z szacunkiem przed jej gracją i niebywałą witalnością, jaka mimo wieku nie zamierzała chyba zbyt szybko umknąć z wypielęgnowanych dłoni lady Nott, później zaś, zgodnie z przykazaniem, zajęła miejsce tuż obok Laidan i Medei, leniwie zakładając nogę na nogę i wygładzając materiał sukienki.
- Dobry wieczór, lady Avery – skinęła uprzejmie głową, posyłając kobiecie grzeczny, łagodny uśmiech. Laidan należała do jednych z niewielu osób, które Cassiopeia rzeczywiście darzyła sympatią i szacunkiem, co w śmietance towarzyskiej wyższych sfer nie zdarzało się wcale tak często.
Medeę zaś obdarzyła szerokim uśmiechem i muśnięciem warg w gładki policzek - lady Rowle należała bowiem do tej części rodziny, którą Cassiopeia nie tylko tolerowała, ale i szczerze lubiła. Długa rozłąka wcale nie ujęła tej przyjaźni, ale na rozmowy miały jeszcze czas.
Konkursy wiedzy należały do jej ulubionych zabaw, może dlatego, że zwykle znała odpowiedź na zadane pytanie. Nie była to jednak reguła, a sądząc po pierwszych zadaniach, poprzeczka była w tym roku postawiona wyjątkowo wysoko – lady Nott lubiła testować młode umysły, zmuszać je do wytężonej pracy, nic więc dziwnego, że zawsze układała pytania z największą starannością.
Bławatkowe tęczówki panny Rowle krążyły od twarzy do twarzy, a chociaż na jej ustach widniał uprzejmy, miękki uśmiech, chociaż rozluźnione ramiona nie zdradzały czającej się w tyle głowy czujności nabytej w pracy, mogła wydawać się nieco nieobecna. Niewątpliwie jej myśli krążyły przez chwilę w zupełnie innym miejscu. Dopiero gdy minęła pierwsza kolejka, blondynka ożywiła się nieco, wciąż leniwie sącząc wino z kieliszka.
Również nie mówiłam już nic więcej na temat tego, co zdarzało mi się czytać w ministralnych dokumentach. Nie był to czas na poważne rozmowy, wydawało się, że wymienianie się takimi uwagami musiało nam wystarczyć, a poza tym nie byłam pewna na ile właściwie mogę Librze ufać.
Nie zauważyłam co prawda, że moje pytanie Blackówną jakoś bardzo zdenerwowało, ale mogła się tego domyślić. Znałam zwyczaje i wiedziałam, że większość moich koleżanek bez mrugnięcia okiem zgadza się na to co postanawiali ich ojcowie... chociaż zdarzały się wyjątki. Ledwo zdążyłam o tym pomyśleć, a w salonie pojawiła się Druella. Patrzyłam jak zmierza w naszym kierunku i chciałam coś jeszcze powiedzieć Librze... tylko właściwie nie wiedziałam co. Miałam wrażenie, że gdybym, swoim zwyczajem, zaczęła kpić z aranżowanych małżeństw to nasza znajomość przestałaby być przyjazna w takim stopniu jak była obecnie. Uśmiechnęłam się więc tylko, zapewne w podobny sposób jak przed chwilą ona i jakoś wtedy podeszła do nas moja kuzynka.
- Dru - przywitałam ją z entuzjazmem w głosie i dałam się ucałować. Naprawdę, wolałabym gdyby tutaj została, zamiast tego patrzyłam jak odchodzi do swojej i mojej siostry.
- Ciągnie mnie do Francji właściwie bez specjalnego powodu. - Powróciłam do przerwanej rozmowy z Librą. - Chciałabym poćwiczyć język, a poza tym wiele osób z naszych kręgów uczęszczało do Beauxbatons, chętnie dowiedziałabym się co jest takiego chociażby w Paryżu - wyjaśniłam, ponowie mocząc usta w szampanie.
Podczas rozmowy patrzyłam na nowo przybywające osoby i uśmiechałam się do odpowiednich osób, jednak do nikogo nie podeszłam, aż nie pojawiła się lady Nott. Ucieszyłam się bardzo na tę zabawę - dotychczas miałam wrażenie, że damy raczej nie piją w taki sposób i było to dla mnie miłym zaskoczeniem. Uśmiechnęłam się (bo chichotanie nie wypadało damie), kiedy Adelaide stwierdziła, że przecież nie ma tutaj mężczyzn... Nie miałabym nic przeciwko, gdyby jednak się pojawili.
Usiadłam na pufie między Rosalie a Elisabeth. Byłam pewna, że bez problemu odpowiem na każde pytanie dotyczące historii magii, ale niestety nie zostałam wylosowana na początku. Słuchałam więc jak odpowiada moja siostra, a potem Lyra i kolejna z dziewczyn.
Dobry humor prysnął jak bańka mydlana i została już tylko troska. Zachowanie Lilith wskazywało na to, że nie ma żadnych podejrzeń co do swojego przyszłego męża. Meg miała nadzieję, że to gra aktorska konieczna w przypadku każdej młodej szlachcianki nie mówiąc już o osobie, która chciała został aurorem. Wzięła już tylko głęboki wdech i nic więcej nie powiedziała. Trzymała się jedynie tej myśli by w miarę możliwością omówić tą sprawę z Lilith jak najszybciej. Chwila spokoju, jeszcze dwa wdechy na uspokojenie i już mogła się uśmiechać. Przywitała się z nowo przybyłymi damami starając się wyglądać przy tym w miarę przyjaźnie. Była przecież wśród ludzi (chyba) życzliwie do niej nastawionych, którym nie przeszkadzały jej szczere słowa. Przecież na wzmiankę o rozwodzie żadna nie podniosła rabanu czerwienią się przy tym z oburzenia. W końcu pojawiła się lady Nott. Zabawa zagadki? W sumie dla czego by nie? Megara zajęła miejsce obok nowo poznanej Agathy . Wcześniej planowała usiąść pomiędzy Lilith i kuzynką Cass ale bliskie towarzystwo Medei wystarczającą ją odstraszyło. Gra się rozpoczęła. Według reguł miała upić łyk wina. Wpatrywała się w kielich dość niepewnym wzrokiem. Naprawdę nie chciała biec przez pół salonu w poszukiwaniu wazonu o tak szerokiej średnicy by mogła spokojnie do niego zwymiotować. Kolejny wdech i kilka kropel czerwonego płynu spłynęło po jej gardle. Nie było źle, nawet nie ruszyła się z miejsca. Może trochę zbladła ale u kogoś z jej karnacją ciężko było dostrzec różnicę. A zabawa trwała dalej. Czyżby wizja Megary o sabacie pełnym pijanych arystokratek jednak miała się spełnić? Mimo lekkiego osłabienia zdobyła się na rozbawiony uśmiech. Jeśli wierzyć w mugolskie przesądy o wyjątkowości pierwszego dnia nowego roku to zapowiadają się wyjątkowe ciekawe miesiące. Ciekawe czy ktoś zgodziłby się z nią na mały zakład o to która odpadnie jako pierwsza.
Lady Nott uśmiechnęła się ciepło do Lyry, ale pokręciła głową, kładąc dłoń na ramieniu siedzącej obok Cedriny, niegdyś Crouch.
- To pochwalne i uprzejme z twojej strony, Lyro, lecz Crouchowie i Shafiqowie nigdy nie roztrząsnęli pomiędzy sobą tego... drobnego problemu. Twoja odpowiedź jest poprawna, lecz niestety niepełna. - Skinęła znacząco głową, zachęcając ją do upicia kieliszka wina.
- A tobie, Isoldo, oczywiście muszę przyznać rację.
Odczekawszy, aż Evandra oraz Libra upiją łyk wina, a kule ponownie zawirują w powietrzu, lady Nott odczytała kolejne pytania:
Która królowa Anglii była córką słowianina, żoną wikinga i matką króla?
Kiedy czarodziej nie może skłamać?
Na pierwsze pytanie odpowiada pierwsza i druga wylosowana osoba, na drugie trzecia i czwarta.
- Zasady:
- 1. Mistrz gry lub przydzielone do tego postaci (Laidan Avery, Cedrina Rosier) losują dwie pary postaci. Każda para otrzymuje po jednym pytaniu. Pytania zadają postaci losujące.
2. Po zadanym pytaniu wytypowane osoby mają 12 godzin na udzielenie odpowiedzi.
3. Liczy się odpowiedź pierwszej postaci w danej parze, która odpisze. Jeśli postać odpowie, zdaniem drugiej postaci, mylnie, druga postać może odpowiedzieć inaczej. Kolejka jest kontynuowana, kiedy prowadzący zabawę dostrzegą dwie prawidłowe odpowiedzi, kiedy odpiszą wszystkie postaci lub kiedy minie 12 godzin.
3. W przypadku, gdy w wyznaczonym czasie wytypowany gracz nie zareaguje, kolejka jest uznawana za przegraną.
4. W przypadku udzielenia błędnej odpowiedzi lub jej braku, postać pije kieliszek wina. Każdy kieliszek oznacza 4 pkt upicia się.
5. Punkt krytyczny pomiędzy dobrym samopoczuciem a upiciem się wynosi 10 pkt.
6. Wypowiedzi mają być uzasadnione (nie strzelamy, strzelanie jest uznawane za błędną odpowiedź).
- Punktacja:
- Agatha Greengrass: 0 pkt
Astoria D. Malfoy: 0 pkt
Cassiopeia Rowle: 0 pkt
Constance Lestrange: 0 pkt
Darcy Rosier: 0 pkt
Druella Black: 0 pkt
Elisabeth Parkinson: 0 pkt
Elizabeth Fawley: 0 pkt
Emery Parkinson: 0 pkt
Evandra Lestrange: 0 pkt
Inara Carrow: 0 pkt
Isolde Bulstrode: 1 pkt
Katya Ollivander: 0 pkt
Libra Black: 0 pkt
Liliana Yaxley: 0 pkt
Lilith Greengrass: 0 pkt
Lyra Travers: 0 pkt
Medea Rowle: 0 pkt
Megara Carrow: 0 pkt
Rosalie Yaxley: 1 pkt
Thalia Fawley: 0 pkt
- Jak bardzo jesteście pijane?:
- Agatha Greengrass: 3 pkt
Astoria D. Malfoy: 0 pkt
Cassiopeia Rowle: 2 pkt
Constance Lestrange: 2 pkt
Corisante Flint: 10 pkt
Darcy Rosier: 2 pkt
Druella Black: 0 pkt
Elisabeth Parkinson: 2 pkt
Elizabeth Fawley: 6 pkt
Emery Parkinson: 2 pkt
Evandra Lestrange: 8 pkt
Inara Carrow: 2 pkt
Katya Ollivander: 2 pkt
Libra Black: 6 pkt
Liliana Yaxley: 2 pkt
Lilith Greengrass: 2 pkt
Lyra Travers: 4 pkt
Medea Rowle: 2 pkt
Megara Carrow: 4 pkt
Rosalie Yaxley: 2 pkt
Thalia Fawley: 0 pkt
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 27.06.16 21:44, w całości zmieniany 1 raz
#1 'sabat - panie' :
--------------------------------
#2 'sabat - panie' :
--------------------------------
#3 'sabat - panie' :
--------------------------------
#4 'sabat - panie' :
'sabat - panie' :
Gdy już siedziała obok Rosalie, po drugiej jej stronie usiadła najwyraźniej spóźniona Corisande. Lyra na jej widok uśmiechnęła się szeroko, zadowolona że koleżanka jednak dotarła na sabat; wcześniej nie widziała jej w tłumie dam i nie była pewna, czy ta w ogóle się pojawi.
- Nie martw się, nie będzie – pocieszyła ją, jednocześnie obserwując kątem oka; miała wrażenie, że panna Flint wyglądała dosyć blado i mizernie. Czyżby to wina stresu, czy poważniejszego czynnika? Oby chodziło tylko o stres. – Cieszę się, że dotarłaś, trochę się martwiłam. Sama jestem ciekawa, jak potoczy się ten wieczór... Cóż, wszystko się okaże.
Cóż, w końcu nie miała za sobą wielu sabatów, ten był drugim w jej życiu.
Niestety, okazało się, że jej odpowiedź na pytanie nie usatysfakcjonowała lady Nott. Lyra westchnęła w duchu nad tą karygodną dziurą w swojej wiedzy i zapomnieniem o istnieniu jeszcze jednego bardzo starego rodu. Upiła jednak łyk wina, obawiając się, że w dość szybkim czasie odczuje wpływ alkoholu na swoje samopoczucie.
Okazało się również, że kula zdumiewająco szybko ponownie zatrzymała się przy niej, a dziewczyna usłyszała kolejne pytanie. Odpowiedź wydawała jej się całkiem oczywista, chociaż i tutaj pytanie mogło okazać się podchwytliwe. Lyra wcale by się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że jednak chodziło o coś innego.
- Myślę, że ma to miejsce po zażyciu eliksiru prawdy, czyli veritaserum – powiedziała; sama została niegdyś zmuszona do wypicia tego eliksiru, dlatego doskonale pamiętała jego działanie i to, że po jego użyciu nie była w stanie skłamać nawet gdyby bardzo tego chciała. Stąd taka a nie inna odpowiedź z jej strony. – Istnieją sposoby, żeby oprzeć się jego działaniu, jednak większość czarodziejów po jego użyciu nie potrafi wypowiadać kłamstw. Jego użycie jest kontrolowane przez ministerstwo.
Teraz pozostało jej tylko czekać na werdykt lady Nott, więc w międzyczasie zerknęła na Rosalie, Corisande i siedzącą za nią Inarę. Ciekawe, w jakim stanie będzie każda z nich, gdy zabawa się skończy i większość panien wychyli znaczne ilości wina?
Kule znowu zawirowały nam nad głowami i ponownie jedna z nich pojawiła się tuż obok mnie. Wysłuchując pytanie na początku doznałam kompletnego zaćmienia, chwile siedząc i zastanawiając się nad odpowiedzią. Szukałam w zaklęciach, w roślinach, jakiś przysięgach, a kiedy wspomniałam sobie, że profesor Slughorn na pewno znał by odpowiedź na to pytanie, olśniło mnie.
- Chodzi o Veritaserum - powiedziałam, prawie w tym samym momencie co Lyra.
Kiedy jednak zaczęła tłumaczyć, umilkłam. Nie będę jej przecież wchodzić w słowo. Westchnęłam cicho, jednak profesor Slughorn nie byłby ze mnie zadowolony.
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
- Mówisz, że jest za późno? - na zmiany, na naukę gustu? Ociekały wyższością, bo w ich żyłach płynęła krew Parkinsonów, lecz prawda jest taka, że Constance niechętnie kupiłaby gdzie indziej sukienki. Emery rozumiała jej potrzeby, czytała w myślach i wspierała jej talent. Była żywą reklamą Parkinsonów, z dumą ręcz wypinała pierś. Trochę za gorąco zrobiło się Constance po wcześniejszym ponczu, więc zsunęła ze swoich ramion futerko. Już chciała powiedzieć kolejną plotkę Emery o szykujących się ślubach, gdy usłyszała swoje imię. Nie, nie, nie. Nie była gotowa psychicznie. Czy to na pewno nie chodziło znów o Evandrę? Evandra na pewno wiedziała. W myślach zaczęła analizować lekcje Historii i jedyne co pamiętała to, że bardzo niewygodnie siedziało się na drewnianych krzesełkach. Guwernantki robiły wszystko, aby ją tym zaciekawić, ale przed oczami widziała swoje życie, bojąc się, że zabłyśnie absurdalną głupotą. W głowie miała historie o czarownicy, która okropnie kłóciła się z Tudorami i żyła nadzieją, że jej dziecko zasiądzie na tronie. Constance nie była pewna, jak skończyła się ta historia oprócz "źle, to była głupia kobieta, kobieta zawsze jest głupia". I wtedy wpadła na pewną myśl. Wszak silne kobiety zawsze zapadały jej w pamięć.
- Och, chwileczkę - wymamrotała cicho, starając się nie skubać rąbka sukienki - Czy chodzi może o... och, mąż pochodził z Burke, miał na imię... To była bardzo silna kobieta, ale nie miała szczęścia w miłości. Była żoną władcy skandynawskiego. Miał przydomek myśliwy, bo charakteryzował się imponująca siłą. - którą używał wobec żony, dlatego pamiętała. Constance była wręcz zszokowana, ile imion może mieć "miłość - Och, miała na imię Asa! Urodziła dość sporo dzieci, a między innymi Halfdana, to on stał się królem. Pamiętam jeszcze tylko, że jej los był marny... Czy mam rację, lady Nott? - spytała niepewnie. Dziury, dziury w pamięci. Historia nigdy nie była jej konikiem. A co jeśli na początek to miały być łatwe pytania, a później...? Och, Constance bała się nawet o tym myśleć. Wszystko tylko, aby nie pokazać słabości swojego umysłu. A co jeśli zostanie źle oceniona za nieprawidłowe odpowiedzi? Już się szykowała do karnej kolejki, bo doprawdy, wolałaby historie zaklęć!
so much love, the more they bury
Nie paliła się do odpowiedzi i w żadnym stopniu nie poczuła się upokorzona tym, że Constance Lestrange ją wyprzedziła. Biedna dziewczyna, Agatha mogła wyczuć pulsujące ciepło stresu okalające jej alabastrowe policzki. "Ta gra to rodzaj bardzo subtelnego i bardzo bezsensownego okrucieństwa" - pomyślała, słuchając odpowiedzi Lestrange. Odpowiedzi, która wydała się jej nieprawidłowa. W końcu Asa to nie angielska królowa, a jej ojciec zdecydowanie nie był Słowianinem. Szkoda, Agatha naprawdę nie miała ochoty "wykazywać się wiedzą".
- Może chodzi o Świętosławę, w Danii nazywaną Gunhildą. A w szwedzkich podaniach jeszcze inaczej, chyba Sygrydą - odezwała się niezbyt głośno - Córka polskiego księcia Mieszka I, żona Swena Widłobrodego, pierwszego angielskiego władcy z dynastii duńskiej.
Ojciec uczył małą Agathę historii ojczyzny w sposób bardzo szczegółowy, a ona zawsze miała dobrą pamięć do imion. Wszystkie imiona i nazwiska miały w jej głowie określone kolory, zależne od dźwięku zgłosek, ilości sylab i układu liter. "Gunhilda" była jasnopomarańczowa. Miała nadzieję, że się nie pomyliła. Przez moment stanął jej przed oczami ojciec, takim, jakiego widziała go jako dziecko; tajemniczy mędrzec z ustami brązowymi od tytoniu, wygłaszającymi każde zdanie niczym przepowiednię. Patrzyła wtedy na niego, gdy zakładał okulary do czytania i otwierał książkę, jakby rozpoczynając mistyczny rytuał, patrzyła i myślała, że wiedza jest szczęściem. Powiedziała to ojcu, a on pogłaskał małą córeczkę po głowie i z uśmiechem odrzekł, że greccy filozofowie antyku by się z nią zgodzili. Westchnęła. Wiedza rzeczywiście była szczęściem - ale ta cała gra z idiotycznymi, szkolnymi pytaniami niewiele miała z prawdziwą wiedzą wspólnego.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Agatha Greengrass dnia 28.06.16 0:11, w całości zmieniany 1 raz
Na odpowiedź Constance pokręciła głową, zachęcając ją do upicia wina - i przytaknęła Agacie, która niewątpliwie miała rację. Adelaide przeczytała dwa kolejne pytania:
Zgubą którego z rodów okazał się koń?
Kim był Czarny Książe?
Na pierwsze pytanie odpowiada pierwsza i druga wylosowana osoba, na drugie trzecia i czwarta.
- Zasady:
- 1. Mistrz gry lub przydzielone do tego postaci (Laidan Avery, Cedrina Rosier) losują dwie pary postaci. Każda para otrzymuje po jednym pytaniu. Pytania zadają postaci losujące.
2. Po zadanym pytaniu wytypowane osoby mają 12 godzin na udzielenie odpowiedzi.
3. Liczy się odpowiedź pierwszej postaci w danej parze, która odpisze. Jeśli postać odpowie, zdaniem drugiej postaci, mylnie, druga postać może odpowiedzieć inaczej. Kolejka jest kontynuowana, kiedy prowadzący zabawę dostrzegą dwie prawidłowe odpowiedzi, kiedy odpiszą wszystkie postaci lub kiedy minie 12 godzin.
3. W przypadku, gdy w wyznaczonym czasie wytypowany gracz nie zareaguje, kolejka jest uznawana za przegraną.
4. W przypadku udzielenia błędnej odpowiedzi lub jej braku, postać pije kieliszek wina. Każdy kieliszek oznacza 4 pkt upicia się.
5. Punkt krytyczny pomiędzy dobrym samopoczuciem a upiciem się wynosi 10 pkt.
6. Wypowiedzi mają być uzasadnione (nie strzelamy, strzelanie jest uznawane za błędną odpowiedź).
- Punktacja:
- Agatha Greengrass: 1 pkt
Astoria D. Malfoy: 0 pkt
Cassiopeia Rowle: 0 pkt
Constance Lestrange: 0 pkt
Darcy Rosier: 0 pkt
Druella Black: 0 pkt
Elisabeth Parkinson: 0 pkt
Elizabeth Fawley: 0 pkt
Emery Parkinson: 0 pkt
Evandra Lestrange: 0 pkt
Inara Carrow: 0 pkt
Isolde Bulstrode: 1 pkt
Katya Ollivander: 0 pkt
Libra Black: 0 pkt
Liliana Yaxley: 0 pkt
Lilith Greengrass: 0 pkt
Lyra Travers: 1 pkt
Medea Rowle: 0 pkt
Megara Carrow: 0 pkt
Rosalie Yaxley: 1 pkt
Thalia Fawley: 0 pkt
- Jak bardzo jesteście pijane?:
- Agatha Greengrass: 3 pkt
Astoria D. Malfoy: 0 pkt
Cassiopeia Rowle: 2 pkt
Constance Lestrange: 6 pkt
Corisante Flint: 10 pkt
Darcy Rosier: 2 pkt
Druella Black: 0 pkt
Elisabeth Parkinson: 2 pkt
Elizabeth Fawley: 6 pkt
Emery Parkinson: 2 pkt
Evandra Lestrange: 8 pkt
Inara Carrow: 2 pkt
Isolde Bulstrode: 2 pkt
Katya Ollivander: 2 pkt
Libra Black: 6 pkt
Liliana Yaxley: 2 pkt
Lilith Greengrass: 2 pkt
Lyra Travers: 4 pkt
Medea Rowle: 2 pkt
Megara Carrow: 4 pkt
Rosalie Yaxley: 6 pkt
Thalia Fawley: 0 pkt