Arena #10
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Arena #10
Do tego niepozornego pomieszczenia prowadzą dwie pary drzwi znajdujące się na przeciwległych ścianach; uczestnicy turnieju dopiero po ich przekroczeniu mogą poznać swojego przeciwnika. Na środku sali znajduje się otoczone rzędami siedzeń podwyższenie. To właśnie na nim mają miejsce pojedynki; zawodnicy po zajęciu miejsc na przeciwko siebie i wykonaniu tradycyjnego ukłonu, mogą rozpocząć walkę, z której rzadko kiedy oboje wychodzą bez szwanku.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Nad przebiegiem pojedynków czuwa magomedyk gotów zainterweniować w każdej chwili, a oprócz tego losy potyczki z zafascynowaniem śledzą czarodzieje zgromadzeni na widowni.
Całkiem dobrze wychodziły mu te zaklęcia, a przynajmniej o wiele lepiej, niż myślał, że wychodzić będą. Nie mówiło to jednak za wiele; był w końcu pewien, że czeka go klęska i wgniecenie w powierzchnię areny zanim zdąży pierwszy raz otworzyć usta.
W jego stronę pomknęło silne zaklęcie unieszkodliwiające, więc zląkł się i jakoś zadrżała mu ze strachu dolna warga. Czy to zaklęcie boli? Czy nabije sobie siniaki, jak z gracją zacznie upadać na twardą posadzkę?
Dla pociechy powtórzył sobie w myśli, że ma jeszcze szansę się obronić... ale sam w to nie wierzył. Dlatego jakoś niezdarnie uniósł dłoń (w geście wyzbytym jakiejkolwiek nadziei), po czym zamachnął się żałośnie, wypowiadając w umyśle inkantację zaklęcia Protego.
W jego stronę pomknęło silne zaklęcie unieszkodliwiające, więc zląkł się i jakoś zadrżała mu ze strachu dolna warga. Czy to zaklęcie boli? Czy nabije sobie siniaki, jak z gracją zacznie upadać na twardą posadzkę?
Dla pociechy powtórzył sobie w myśli, że ma jeszcze szansę się obronić... ale sam w to nie wierzył. Dlatego jakoś niezdarnie uniósł dłoń (w geście wyzbytym jakiejkolwiek nadziei), po czym zamachnął się żałośnie, wypowiadając w umyśle inkantację zaklęcia Protego.
I show not your face but your heart's desire
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : rzut kością
'k100' : 61
'k100' : 61
Obyło się bez efektywnych wyrzutów w powietrze, bez zranień - a szkoda - zapamiętałby ją na dłużej. Pojedynek można było uznać za harmonijny, całkiem spokojny i przewidywalny, gdyby nie kilka przyśpieszonych uderzeń serca, gdy została zaskoczona niezwykłym szczęściem przeciwnika. Tym razem go nie miał - w sali rozległ się odgłos uderzającego o podwyższenie ciała, które padło jak kłoda. - Szczęście to nie wszystko, liczą się umiejętności - podeszła do niego, patrzyła z góry, mówiąc cicho, ale na tyle pewnie, że musiał ją usłyszeć. Posłała mu jeden z tych lepko-słodkich uśmiechów zanim opuściła Dom Pojedynków. Była z siebie niebywale zadowolona.
| zt x2
| zt x2
Emery Parkinson
Zawód : Projektantka mody
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Appear like the innocent flower, but be the deadly snake beneath it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Z powodu zawirowań w swoim życiu oraz dużej ilości pracy Sophia dopiero od marca zaczęła uczęszczać na spotkania Klubu Pojedynków. Jeszcze z czasów Hogwartu miała do nich duży sentyment, bo przez kilka lat chodziła na spotkania szkolnego klubu, ponadto czasami zdarzało jej się odbywać mniej legalne starcia na opuszczonych korytarzach. Dodając do tego pracę aurora i konieczność regularnych ćwiczeń w rzucaniu zaklęć i przeciwuroków, Sophii wręcz wypadało interesować się pojedynkami.
Pojawiła się w wyznaczonej sali, nie wiedząc jeszcze, z kim przyjdzie jej się zmierzyć. Jej przeciwniczką okazała się bardzo młoda dziewczyna, zapewne szlachcianka, na co wskazywał jej wygląd. Musiała stosunkowo niedawno ukończyć Hogwart, chociaż Sophia chyba jej nie pamiętała.
Po standardowym ukłonie przyszedł czas na pierwsze zaklęcie:
- Colloshoo! - rzuciła na początek.
Pojawiła się w wyznaczonej sali, nie wiedząc jeszcze, z kim przyjdzie jej się zmierzyć. Jej przeciwniczką okazała się bardzo młoda dziewczyna, zapewne szlachcianka, na co wskazywał jej wygląd. Musiała stosunkowo niedawno ukończyć Hogwart, chociaż Sophia chyba jej nie pamiętała.
Po standardowym ukłonie przyszedł czas na pierwsze zaklęcie:
- Colloshoo! - rzuciła na początek.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
To był pierwszy raz kiedy wzięłam udział w klubie pojedynków. Nie wiem czy powinnam była się na to porywać, w końcu mogło mi się coś stać, ale jeśli dostałam pozwolenie i nikt nie miał nic przeciwko, to stwierdziłam, że czemu by nie spróbować. W końcu, jeśli coś mi się stanie, a oby nic mi nie było, nie musiałam brać udziału w następnym miesiącu. Dawno się nie pojedynkowałam i nie używałam zaklęć atakujących czy obronnych, więc mogłam się przy okazji sprawdzić, czy coś jeszcze pamiętam.
Moją przeciwniczką była kobieta, której absolutnie nie znałam, czy też jej nie kojarzyłam. Nie mogłam więc stwierdzić, czy mój pojedynek będzie pojedynkiem trudnym, czy też nie. Kobieta jednak wykonała stosowne przywitanie, więc i ja tak zrobiłam i pozwoliłam, aby ona zaczęła. A zaczęła dosyć marnie. Z zasad wynikało, że jeśli mój przeciwnik nie rzuci zaklęcia, to ja mam prawo zaatakować podwójnie i właśnie to miałam zamiar dzisiaj wykorzystać.
- Immobulus - rzuciłam, z zamiarem spowolnienia swojej przeciwniczki.
Miałam nadzieję, że ten pojedynek będzie szybki i, dla mnie, bezbolesny.
Moją przeciwniczką była kobieta, której absolutnie nie znałam, czy też jej nie kojarzyłam. Nie mogłam więc stwierdzić, czy mój pojedynek będzie pojedynkiem trudnym, czy też nie. Kobieta jednak wykonała stosowne przywitanie, więc i ja tak zrobiłam i pozwoliłam, aby ona zaczęła. A zaczęła dosyć marnie. Z zasad wynikało, że jeśli mój przeciwnik nie rzuci zaklęcia, to ja mam prawo zaatakować podwójnie i właśnie to miałam zamiar dzisiaj wykorzystać.
- Immobulus - rzuciłam, z zamiarem spowolnienia swojej przeciwniczki.
Miałam nadzieję, że ten pojedynek będzie szybki i, dla mnie, bezbolesny.
Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Victoria Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 4
'k100' : 4
No cóż, nie było to najlepsze rozpoczęcie z mojej strony. Może faktycznie mój brak praktyki miał w tym coś wspólnego? Może coś się stało z różdżką? Chociaż na co dzień czarowała całkowicie normalnie. Dlaczego więc tak podstawowe zaklęcie się nie udało? Zapewne będzie to dla mnie zagadką do kolejnego źle wykonanego rzutu.
Póki co trzeba było się skupić na tym, aby chociaż jedno zaklęcie zostało przeze mnie wykonane w prawidłowy sposób. Na moim palcu znajdował się zaręczynowy pierścionek, a to jednak zobowiązywało do większego starania się, aby nie przynieść sobie wstydu. Ja wiem, że bardziej byłam znana z warzenia eliksirów i perfum, ale gdy byłam jeszcze w Hogwarcie, to całkiem dobrze radziłam sobie z zaklęć i obrony. A to przecież wcale nie było tak dawno!
- Silencio - rzuciłam.
Skoro nie chciało jej spowolnić, to może uda się ją wyciszyć? To wcale nie była taka zła opcja, a przecież wszyscy wiedzą, że rzucanie zaklęć niewerbalnie jest niesamowicie trudne.
Póki co trzeba było się skupić na tym, aby chociaż jedno zaklęcie zostało przeze mnie wykonane w prawidłowy sposób. Na moim palcu znajdował się zaręczynowy pierścionek, a to jednak zobowiązywało do większego starania się, aby nie przynieść sobie wstydu. Ja wiem, że bardziej byłam znana z warzenia eliksirów i perfum, ale gdy byłam jeszcze w Hogwarcie, to całkiem dobrze radziłam sobie z zaklęć i obrony. A to przecież wcale nie było tak dawno!
- Silencio - rzuciłam.
Skoro nie chciało jej spowolnić, to może uda się ją wyciszyć? To wcale nie była taka zła opcja, a przecież wszyscy wiedzą, że rzucanie zaklęć niewerbalnie jest niesamowicie trudne.
Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Victoria Parkinson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 9
'k100' : 9
Zaklęcie Sophii nie udało się. Może to przez emocje, jakie odczuwała na myśl, że wraca do pojedynkowania się? Bo chyba to nie do końca stres, skoro to nawet nie była prawdziwa walka, w której mogłaby zostać zaatakowana poważnymi, czarnomagicznymi klątwami mogącymi ją nawet zabić. Tutaj groziło jej co najwyżej poobijanie się i inne łatwe do odwrócenia efekty uboczne. Nie było więc czego się bać, nie raz i nie dwa się pojedynkowała. Powinna się mocniej skupić, zdecydowanie.
Zaklęcia jej przeciwniczki także się nie powiodły. Oba promienie były zbyt wątłe, by w ogóle dosięgnąć aurorki, która nie musiała nawet się bronić, a mogła od razu przystąpić do ataku.
- Fontesio! - rzuciła.
Zaklęcia jej przeciwniczki także się nie powiodły. Oba promienie były zbyt wątłe, by w ogóle dosięgnąć aurorki, która nie musiała nawet się bronić, a mogła od razu przystąpić do ataku.
- Fontesio! - rzuciła.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Tym razem się udało. Wyraźny promień pomknął w kierunku młódki, ale dla Sophii to nie był koniec. Rozochocona pierwszym sukcesem miała teraz okazję, żeby ponowić atak. Czy skutecznie? Zaraz się o tym przekona. Zastanawiała się jedynie przez krótką chwilę, następnie wybierając zaklęcie. Niezbyt miłe, ale bywało przydatne. Ciekawe, czy młoda szlachcianka bała się pająków?
- Casa Aranea! - rzuciła.
- Casa Aranea! - rzuciła.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Nie rozumiałam co się stało i dlaczego tak masakrycznie źle rozpoczął się mój pojedynek. Promienie, które wystrzeliły z mojej różdżki były słabej jakości, zbyt cienkie i wątłe, aby doleciały do mojej przeciwniczki. Za to jej los się odwrócił, a jej różdżka wyrzuciła dwa piękne zaklęcia. Gdyby nie fakt, że musiałam zacząć się przed nimi bronić, pewnie stałabym i podziwiałabym. Nie chciałam jednak dostać żadnym z nich. Ani strumieniem wody, ani tym bardziej nie móc sie ruszać stojąc na pajęczynie.
- Protego maxima - rzuciłam, wykonując odpowiedni ruch ręką, jak bym chciała wytworzyć przed sobą tarczę
Oby poskutkowało.
- Protego maxima - rzuciłam, wykonując odpowiedni ruch ręką, jak bym chciała wytworzyć przed sobą tarczę
Oby poskutkowało.
Czas płynieAle wspomnienia pozostają na zawsze
Victoria Parkinson
Zawód : Dama, twórczyni perfum, alchemiczka
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Bo nie miłość jest najważniejsza, a spełnienie obowiązku wobec rodu i męża.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Arena #10
Szybka odpowiedź