Wydarzenia


Ekipa forum
Wnętrze lodziarni
AutorWiadomość
Wnętrze lodziarni [odnośnik]26.03.15 19:14
First topic message reminder :

Wnętrze lodziarni

-
Lody... Kto ich nie lubi? Zwykłe, popularne wszędzie, dosłownie we wszystkich zakątkach świata i te bardziej nietypowe, autorskie wytwory, których przepisy są starannie skrywanym sekretem rodzinnych lodziarni. Niezależnie od wszystkiego, zimne przysmaki cieszą praktycznie wszystkich - i dorosłych, i dzieci. Z tego właśnie założenia wyszedł założyciel lodziarni na Pokątnej, racząc londyńczyków wybornymi słodkościami. Mimo dosyć ciężkiego okresu dla biznesu, drzwi tutaj są zwykle otwarte. Wstąp więc tutaj, strudzony wędrowcze. I... Uśmiechnij się.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]23.11.17 12:57
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 95

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Wnętrze lodziarni - Page 9 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]23.11.17 17:01
- Joey!
W momencie gdy Florence usłyszała kolejny huk dochodzący z zaplecza, jej serce zamarło. Szybko odwróciła się w tamtą stronę, bo po prostu musiała sprawdzić, czy nic mu nie jest. Na szczęście gdy upadł kurz i pył, tuż za ściennym golemem dostrzegła sylwetkę mężczyzny, któremu ostatni atak monstrum nie wyrządził żadnej krzywdy. Odetchnęła, ale tylko na chwilę, bo zaraz potem wróciła spojrzeniem do nieprzytomnej dziewczyny, którą właśnie odgruzowała... i jej oczom ukazał się ogrom obrażeń, jakich doznała. Oczy naszły jej łzami, tym bardziej, gdy w jej umyśle pojawiła się myśl: Czy to moje Reducto to sprawiło? Czy to moja wina?
I tak ze łzami w oczach, z sercem ściśniętym strachem i smutkiem uniosła ponownie różdżkę. Och, gdyby tylko została dłużej na stażu w Mungu... Z pewnością potrafiłaby zrobić więcej. W tym momencie mogła tylko zatamować krwawienie, by dziewczyna nie umarła, gdy Florence pobiegnie po pomoc.
- Fosilio! - różdżka w jej dłoniach była już śliska od potu i krwi z nosa, którą Florence spróbowała wcześniej zetrzeć z twarzy. Ledwo wypowiedziała formułę zaklęcia, jej uwagę przykuł jakiś ruch. Odwróciła głowę, ponad gruzowiskiem dostrzegając trójkę ludzi, którzy właśnie weszli do lodziarni. Raczej nie byli to gapie, Florence założyła więc, że ktoś usłyszał jej wcześniejsze polecenie i wezwał pomoc. Może to byli aurorzy?
- Tam! - zawołała, wstając i wskazując drzwi do zaplecza - Pomóżcie mu!
Jeśli tylko potrafili walczyć i zwalczać czarną magię... musieli szybko wesprzeć Joey'a. Powietrze było już niemal ciężkie od nieczystej siły, którą emanował golem.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]23.11.17 17:01
The member 'Florence Fortescue' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 88

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Wnętrze lodziarni - Page 9 NI6jqor
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]25.11.17 15:57
Tym razem magia nie zawiodła Josepha. Na jego dłoni zalśniła srebrzysta, przeraźliwie zimna mgiełka, a chwilę potem, błękit świetlistej smugi uderzył z mocą w odłamkową kończynę stworzenia. Mroźna fala w jednej sekundzie oblepiła niemal całą długość ramienia i z charakterystycznym chrzęstem, pękającego lodu - rozgryzła się się, tworząc przed zawodnikiem niemal ścianę mieniących się lodem, maleńkich odłamków. Na jego głowę i twarz posypały sie ostre skrawki, przecinając skórę i tworząc drobne ranki. Ale golemowa ręka - nie odtworzyła się, jak jeszcze kilka chwil wcześniej po uderzeniu. W mężczyznę uderzyło dziwne, niskie buczenie i stwór zdawał się cofnąć, jakby zdziwione krzywdą, jaką mu wyrządzono. Buczenie nasiliło się, przeradzając w przeraźliwie bolesne gulgotanie i wykrzywiony, nieco pokracznie, rzucił się w stronę Josepha.
W tym samym czasie Florence podjęła udaną próbę pomocy pracownicy. Ciepłe światło zaklęcia uzdrowicielskiego objęło nieprzytomne ciało, skutecznie zasklepiając największą, poszarpaną ranę. Krew przestała się sączyć, ale cukierniczka wiedziała, że jeśli chciała uratować dziewczynę, konieczna byłą fachowa pomoc. Bordowe ślady i broczymy zwiastowały obrażenia dużo bardziej poważne, niż mogło się wydawać. Stało się coś jeszcze. W momencie uwolnienia mocy, na jej ciele pojawiły się silne plamy, a w ustach poczuła metaliczny posmak krwi. Chwilowa słabość, inna niż poprzednie, zaatakowała i minęła.
Trzej mężczyźni w pośpiechu pokonali dzielącą ich od Florence odległość - Zabierzcie je stąd - czarnowłosy, starszy mężczyzna wskazał drugiemu dwie sylwetki i z wyciągnięta różdżką przebiegł dalej, do wnętrza zaplecza. za nim wpadł drugi, młodszy.
- Biuro Aurorskie. Oddaj różdżkę - zakomenderował i dziewczyna wiedziała, że nie powinna się spierać - Na zewnątrz się tobą zajmą, dasz radę iść sama? ...Mobilicorpus - wskazał różdżka ciało nieprzytomnej, po czym skierował bezwładna sylwetkę do wyjścia - Wychodź - dodał jeszcze pospiesznie, wolną dłonią popychając kobietę do wyjścia.

W momencie, w którym Joseph dostrzegł nadchodzące uderzenie i prawdopodobnie szykował sie do obrony, zadziało się kilka rzeczy jednocześnie. Dwa, następujące po sobie zaklęcia uderzyły stwora w tym samym momencie, w którym zamachnął się we Wrighta. Płonąca kula, a za nim mroźna fala trafiły w korpus niemal jednocześnie. Dwóch aurorów nie czekało na efekty - jeden rzucił się w stronę Josepha, drugi rzucił za plecy golema niepozorną na pierwszy rzut oka fiolkę. Powietrze stało się zimne i duszące. Silne ramię szarpnęło za bark Josepha, zmuszając go do wstania, ale bestia, mimo widocznych ran, nie próżnowała. Wolniej, niż we wcześniejszych momentach uderzyła, tym razem atakując starszego aurora, który wypchnął do wyjścia rannego zawodnika - Do wyjścia, już! - ryknął mu niemal w ucho. Wright potknął się, ale kolejne ramiona chwyciły go i pociągnęły dalej. Mężczyzna czuł się źle, coraz silniejszy ból atakował głowę, a silne mdłości zaciskały żołądek. Coś było zdecydowanie nie tak i w momencie, w którym chciał dostrzec cokolwiek, co znajdowało się przed nim, zalała go ciemność.

Epilog

Florence, swoją różdżkę odzyskałaś dopiero w Mungu, gdy odpowiedziałaś na pytania aurorów. Musiałaś podpisać zeznania. Rany, które otrzymałaś nie były głębokie i tego samego dnia zostałaś wypuszczona z dawką eliksiru wzmacniającego. Jeszcze przez kilka dni czułaś ból w ręku.
Joseph, z tobą było dużo gorzej. Rany na plecach i na ramieniu były poważne, ale uzdrowiciele szybko uporali się z leczeniem. To, co zatrzymało cię na dłużej, było zatrucie, które wymagało trzydniowej rekonwalescencji. Po wyjściu, jeszcze przez kilka dni czułeś osłabienie i musiałeś przyjmować wskazane eliksiry. (Należy dopasować daty wątków do wskazania)
Żadne z was nie wie, jak zakończyła się walka z golemem, ale w lodziarni nie było śladu bo stworzeniu. Pozostał jednak chaos i zniszczenia na zapleczu, z którymi trzeba było się uporać.

To koniec rozr(g)ywki z MG, który ma nadzieję, że bawiliście się dobrze, dziękuje za grę i bardzo sprawne odpisy. W nagrodę otrzymujecie mentalne poklepanie po pleckach i (ma nadzieję) satysfakcję.
Możecie napisać po poście kończącym, ale nie jest to konieczne.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]04.12.17 19:29
15.05.

Składanie obietnic nie było ostatnio mocną stroną Aldricha. Dopiero gdy przyszło mu odbębnić kilka godzin na łóżku w sali segregacji, gdzie trafił po niespodziewanej teleportacji na cmentarz miał czas, by odpisać na listy piętrzące się dotychczas na jego uzdrowicielskim biurku. Jednym z nich była wiadomość od Floreana. Al odpisał z chęcią i szczerymi zamiarami spotkania się z przyjacielem jak najprędzej. Nie można w końcu dać się zwariować, niezależnie od okoliczności rzeczy w życiu najważniejsze powinny pozostać najważniejszymi, a właśnie do ich grona w ocenie McKinnona należało pielęgnowanie relacji z rodziną i przyjaciółmi. W końcu przyjaźń, zwłaszcza trwająca tak długo, jak ta łącząca go z wizjonerem przemysłu lodowego, jest całkiem niezłą namiastką pokrewieństwa.
Pełen dobrej myśli więc odesłał sowę na Pokątną, ale nie udało mu się dotrzymać danego Fortescue słowa. Przyszła środa, podobnie jak czwartek, sobota a w końcu także i następna środa minęły, a po nim w lodziarni nadal nie było ani śladu. Natłok zajęć, zawirowania, z jakimi musiał radzić sobie w domu, gdy jego siostrzenica niemal codziennie mimowolnie wywoływała w swoim pokoju lub podczas wieczornego czytania z nim bajki o włochatym sercu czarodzieja na ulubionym fotelu nawałnicę. Przed miesiącem zaczęła przejawiać pierwsze oznaki talentu magicznego i Al dotąd wyczekiwał kolejnych z entuzjazmem. Ponieważ jednak magia płatała im figle odkąd przyszedł maj także i te przejawy zaczęły być kłopotem, a nieraz wręcz przerastać go i kończył przemoczony do suchej nitki, a mała – zakatarzona nie na żarty. Nie były to choróbska, z którymi nie umiał sobie poradzić kilkoma zaklęciami i dawką syropu w razie potrzeby, ale z innych powodów i tak wyszło, że ominą ją upragnione odwiedziny u Florka. Aldrich nie mógł się jej dziwić. Mając dwadzieścia siedem lat na karku i dzieciństwo zostawiwszy daleko w tyle sam uśmiechał się na myśl o skosztowaniu rabarbarowych lodów.
Nie przyszedł tu jednak dla smakołyków, a by wreszcie pogawędzić z kumplem. Wyrwał z dnia pracy (dniem pracy był zaś każdy w ostatnim tygodniu, nawet podczas teoretycznie wolnych popołudni zdarzało mu się wpadać do Munga, by osobiście doglądać prowadzonych przez siebie pacjentów) dość czasu, by nie mieć wyrzutów sumienia zostawiając przyjaciela po wymianie zaledwie kilku nieznaczących zdań.
Dziarskim krokiem wkroczył do lodziarni, a jego przybycie ogłosił dźwięk dzwoneczków przy drzwiach. Sprawa z właścicielem jest o tyle łatwa, że zawsze wiadomo, gdzie go szukać – tam, gdzie zwyczajny klient nie ma na ogół dostępu. Zauważył Floreana od razu, bo też nikt inny z jego znajomych tak bardzo nie ekscytował się nakładaniem lodów na waflowe rożki.
Nic innego prócz tego entuzjazmu nie było mu na chwilę obecną trzeba.
- Serwus, panie Fortescue. - rzekł, wyciągając rękę do przyjaciela.
Aldrich McKinnon
Aldrich McKinnon
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I am and always will be the optimist. The hoper of far-flung hopes and the dreamer of improbable dreams.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4821-aldrich-mckinnon https://www.morsmordre.net/t5110-poczta-aldricha https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f123-earl-s-court-road-17-3 https://www.morsmordre.net/t6054-aldrich-mckinnon
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]10.12.17 1:18
Byłem taki niewyspany! W zasadzie nie zmrużyłem oka, bez przerwy martwiąc się o Florence. Wróciła do domu w bardzo złym stanie, musiałem o nią zadbać, dlatego też otworzyłem lodziarnię trochę później niż powinienem. Dzisiaj nie przeszkadzał mi mały ruch, wręcz przeciwnie, chyba nie dałbym rady ogarnąć większej ilości ludzi. W zasadzie większość czasu spędzałem na zapleczu, zajmując się lodowymi eksperymentami i rozmyślaniem nad wszystkim co w ostatnich dniach miało miejsce. Działo się dużo, w zasadzie z każdym tygodniem coraz więcej - zaczynałem zapominać czym jest spokój i rutyna.
Skończyłem robić porcję tradycyjnych lodów waniliowych i postanowiłem wyjrzeć na główną salę. Dobrze wyczułem chwilę, bo przy ladzie stała kobieta z małym dzieckiem, na oko pięcioletnim. Podszedłem do nich, wesoło witając się z dziewczynką, która przyssała się do szyby próbując zdecydować się na jeden smak. Sprawiała wrażenie jakby to była najcięższa decyzja jaką przyszło jej podjąć w życiu - ach, gdyby dorośli też mieli jedynie takie zmartwienia. Po paru minutach postanowiła spróbować karmelowych, a ja jeszcze gratisowo dorzuciłem gałkę śpiewających śmietankowych - jej uśmiech był bezcenny, aż zapomniałem o części swoich zmartwień. Pomachałem jej na pożegnanie i już miałem wrócić na zaplecze, kiedy usłyszałem znajomy głos. - Aldrich! - Powiedziałem głośno i chyba nie udało mi się ukryć wymalowanego na twarzy zdziwienia. Zdecydowanie za rzadko się spotykaliśmy, ale to była moja wina - to ja oddałem się zakonowi i pracy, nie potrafiąc znaleźć czasu dla reszty znajomych, którzy w żaden sposób nie byli powiązani z walką. Po prostu nie miałem kiedy się z nimi spotykać, bez przerwy kręcąc się pomiędzy codziennymi obowiązkami a walką z nowym porządkiem. Poczułem się tak jakby ktoś mi wylał na głowę wiadro zimnych wyrzutów sumienia. Uścisnąłem mocno jego dłoń, uśmiechając się radośnie, choć wciąż było mi głupio. - Mam nadzieję, że nie przyszedłeś tylko po lody? Siadaj! - Powiedziałem, samemu podchodząc do najbliższego stolika, żeby już nie mógł uciec. - Co u ciebie? Co u twojej przeuroczej siostrzenicy? - Zarzuciłem go pytaniami, ale to wszystko przez te wyrzuty sumienia. Tak już miałem - często na różne rzeczy reagowałem słowotokiem. - Przepraszam, że ostatnio nie znajdowałem czasu na spotkanie, ale wiesz... Dużo się dzieje - dodałem, wzruszając ramionami, ale musiało to głupio zabrzmieć, bo dzisiaj lodziarnia raczej świeciła pustkami, nie licząc kilku zagubionych klientów. - Znaczy nie dzisiaj, ale tak... ogólnie - ach, Floreanie, pogrążasz się. Machnąłem ręką. - Nieważne, dobrze, że przyszedłeś. O, wiem, spróbujesz nowych pikantnych lodów - i jak powiedziałem tak wstałem i bez pytania nałożyłem mu gałkę kremowych lodów z czerwoną otoczką. Jeszcze nikt nie miał okazji ich próbować, Aldrich powinien się czuć zaszczycony.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]12.12.17 14:30
Bezsenność – szczęście w nieszczęściu znaczące chyba w życiu każdego upływ ostatnich miesięcy. Nawet niepoprawni optymiści i marzyciele, chcąc osunąć się w sen co noc obawiali się zamknąć oczy, by koszmary senne nie wyrwały ich z płytkiej nieświadomości. Nie dalej jak dwie noce temu Aldrichowi śniły się okropne rzeczy i nie mógł zasnąć ani na chwilę wybudziwszy się nad ranem. Może to dziwaczne senne wizje skłoniły go do mobilizacji i odnalezienia czasu na odrobinę dobrych rzeczy? Jeśli tak, działo się to bez jego wiedzy, ale podświadomości lekceważyć nie wolno.
Jakkolwiek ważnej sprawy nie miałby z Floreanem do omówienia, wybór smaku lodów przez pięcioletnią dziewczynkę był, oczywiście, priorytetem. Al nie tyle pamiętał, jak ekscytowały go wszelkiego rodzaju łakocie w wieku dziecięcym, ale miał teraz powtórkę z rozrywki fundując siostrzenicy (klientka wybierająca lody karmelowe była chyba mniej więcej w jej wieku? Ostatnio, samemu jedno wychowując, więcej uwagi zwracał na dzieci i próbował odgadnąć ich wiek.) ciasteczka, rogaliki, czekoladki i lody oczywiście za każdym razem, gdy udaje mu się zabrać ją na sobotni spacer. Doskonale więc rozumiał, jakim dylematem jest pytanie: truskawka czy czekolada? Sam zdecydowałby się pewnie na czekoladę, ale nie od tego przyjaźnił się z właścicielem, który w swoje wyroby wplatał magię i niecodzienne składniki, by zajadać się tak zwyczajnymi słodyczami.
- Wiem, wiem, obiecałem przyjść chyba dwa tygodnie temu. Wybacz, ale sam wiesz, jak jest. – uniósł ręce w obronnym geście. Kiedyś widywali się codziennie, ba, dzielili ze sobą dormitorium w szkole, a po jej ukończeniu także udawało im się jakoś utrzymywać bliską relację. W miarę jak mijał czas siłą rzeczy pracując w innych zawodach i miejscach ich ścieżki nie krzyżowały się już tak często, musieli zadowolić się nieczęstymi spotkaniami. Spadek ich częstotliwości nie zmienił jednak faktu, że gdy Aldrichowi nazbierało się problemów na głowie, którym sam sprostać nie umiałby za nic – Florean wiedział o nich pierwszy.
Zasiadł do stolika, który wskazał mu Fortescue i przyjmując od niego rożek z lodami bez wahania nabrał na język odrobinę. Owszem, czuł się uprzywilejowany, jednak przyczyną nie było wyłącznie częstowanie go przez Floreana prototypowym smakiem.
- Wszystko z nią dobrze. Kazała koniecznie przynieść sobie kilka pudełek lodów, spakujesz mi później? Swoją drogą, te tutaj bardzo ciekawie smakują. – trochę rozbawiło go pieczenie w jamie ustnej od ich ostrości. – Ostatnio mocno manifestuje swoje zdolności i w domu cały czas albo leje albo wieje. Jest już w sam raz w wieku, gdy powinna okazywać magiczny talent, ale nie spodziewałem się aż takich rewelacji. Podejrzewam, że wszystko przez to szaleństwo. – wskazał za okno na zewnątrz, gdzie pogoda od początku maja odstawiała istne wariactwo, podobnie zresztą jak nawet najprostsza magia, którą na co dzień się posługiwali.
Aldrich McKinnon
Aldrich McKinnon
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I am and always will be the optimist. The hoper of far-flung hopes and the dreamer of improbable dreams.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4821-aldrich-mckinnon https://www.morsmordre.net/t5110-poczta-aldricha https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f123-earl-s-court-road-17-3 https://www.morsmordre.net/t6054-aldrich-mckinnon
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]17.12.17 1:12
Mocno się zdziwiłem, kiedy Aldrich zaczął mnie przepraszać - co jak co, ale byłem przekonany, że nasze rzadkie spotkania były spowodowane moją niedyspozycją. Wydawało mi się, że to ja częściej wymyślałem jakieś słabe wymówki, żeby nie przyjść na umówione spotkanie, ale najwidoczniej faktycznie nie było ze mną aż tak źle albo Aldrich próbował być miły. Tak czy owak obiecałem sobie, że nie mogę zaniedbywać swoich przyjaciół przez działanie w Zakonie. Nawet jeżeli chciałem się jeszcze bardziej zaangażować w jego działalność i jeszcze mocniej poprzeć jego ideę - nie mogłem całkowicie się w nim zanurzyć i zapomnieć o najbliższych, którzy do niego należeli. Bo to było możliwe, prawda? Chciałem wierzyć, że tak. - Wybaczam, ci, Aldrich! Wszystko ci wybaczam - odparłem z rozbawieniem, chcąc nie chcąc przypominając sobie część zabawnych szkolnych wspomnień z Aldim w roli głównej. Mieszkaliśmy ze sobą przez siedem lat! Takich rzeczy się nie zapomina. - Oczywiście! W ogóle musisz następnym razem ją zabrać albo ja muszę się do was wybrać, bo się już za nią stęskniłem - odparłem zgodnie z prawdą - siostrzenica Aldricha to było jedno z nielicznych dzieci, z którymi miałem częstszy kontakt niż zakup gałki loda, tym bardziej była mi na swój sposób bliska. - Ciekawie? To nigdy nie jest najlepszy komentarz - zaśmiałem się, spoglądając na jego innowacyjną porcję lodów. Ciekawy zazwyczaj znaczyło, że nie, raczej nie. Tyle zdążyłem się już nauczyć, ale absolutnie nie było mi z tego powodu żal - każda szczera opinia była na wagę złota. - No tak, anomalie. Słyszałem, że dzieci szaleją. Zresztą nawet w lodziarni kilka razy widziałem takie incydenty. Znaczy... wiesz, one zawsze były, ale tak jak mówisz - nie w takim stopniu - zgodziłem się, nieco ściszając głos jakbym mówił o czymś bardziej konspiracyjnym. - Mam nadzieję, że w końcu coś na to wymyślą. A jak ona to znosi? - Zapytałem jeszcze, bo my sobie mogliśmy rozmawiać, ale to dzieci musiały się z tym wszystkim mierzyć. Świat stanął na głowie.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]17.12.17 21:21
Tak to już jest z tymi Puchonami; spośród wszystkich domów, im najłatwiej chyba było doszukać się winy i wad w sobie samym, w innych ludzi chcąc jak najdłużej wierzyć, choćby ślepo. O ile takie postępowanie istotnie nosi znamiona naiwności, o jaką lubi się Puchonów posądzać, gdy przychodziło do starych przyjaźni kredyt zaufania był już zaciągnięty na zbyt ogromne sumy (wyłącznie metaforycznie, oczywiście), by się tym przejmować.
- Oczywiście, serdecznie cię zapraszam. Może tylko weź ze sobą parę kaloszy na wszelki wypadek.
Skoro znali się tak długo i połączyła ich przyjaźń, dziwacznym byłoby gdyby nie znali nawzajem swoich rodzin, szczególnie zważywszy na fakt, że obie są zżyte, a ta Aldricha na dodatek jeszcze niewielka. Siłą rzeczy wielu z jego przyjaciół przez przywiązanie siostrzenicy uzdrowiciela zostało do niej włączonych. Funkcjonował jednak z nimi nie w grupie, a raczej indywidualnie, każdemu oferując i zabierając w zamian dla siebie kawałek obcego świata zamiast próbować osiąść w nim na stałe albo z fragmentów, które najbardziej mu odpowiadają zbudować zupełnie nowy.
Można nazywać Puchonów naiwnymi, każdego jednak w końcu czeka dorastanie i to ono dopiero wyzbywa człowieka z podobnie idealistycznych wizji.
- Zawsze byłem świadom, że kiedy magia ujawnia się u dziecka jest nieprzewidywalna, ale z pewnością te anomalie jeszcze pogarszają sprawę. – pokiwał głową zamyślony. Zdawało mu się, albo przynajmniej miał nadzieję, że odkrywanie swoich zdolności jest dla jego siostrzenicy w jakimś stopniu jeszcze zabawą, powinno w końcu być jednym z najciekawszych doświadczeń w życiu, a dziewczynka była w wieku, gdy jest się nade wszystko skłonnym do zachwytu.
- Na razie przyjmuje wszystko w miarę dzielnie. Tak długo, jak nie ma koszmarów i wszystko w porządku z jej zdrowiem, takie ulewy to drobiazg. Poza tym, nawet bez pogodowego szaleństwa, był czas przywyknąć do deszczu w tym kraju.
I owszem, próbował być miły. Pikantny smak lodów był z początku inny, ale w miarę jak słodyczy ubywało robił się już dokuczliwy. Nie wątpił, by znaleźli się na świecie jego amatorzy, ale sam do nich raczej należał nie będzie.
- No, niech będzie, to nie do końca moja filiżanka herbaty. Ale wspominałeś w liście coś o rabarbarowych…?
Aldrich McKinnon
Aldrich McKinnon
Zawód : uzdrowiciel
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I am and always will be the optimist. The hoper of far-flung hopes and the dreamer of improbable dreams.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4821-aldrich-mckinnon https://www.morsmordre.net/t5110-poczta-aldricha https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f123-earl-s-court-road-17-3 https://www.morsmordre.net/t6054-aldrich-mckinnon
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]27.12.17 18:22
Martwiłem się o Aldricha i jego siostrzenicę - szczególnie o jego siostrzenicę, tak jak o wszystkie inne dzieci chodzące po tym kraju, bo anomalie wyglądały przerażająco. Sam nie miałem żadnych potomków (i w zasadzie wątpiłem, by to się miało kiedykolwiek zmienić), ale wystarczały mi własne obserwacje i opowieści znajomych, żeby zaczęło mnie to przerażać. Było źle, nikt nie mógł temu zaprzeczyć, i nie wiedziałem kiedy wszystko wróci do normy o ile w ogóle. Pozostało nam łapanie się tych nielicznych chwil zwykłego życia, nie kręcącego się wokół myślenia o nieszczęściach i niebezpieczeństwach, albo tworzenie takich chwil samemu - ja podejmowałem takie próby każdego dnia, choć nie zawsze z pozytywnym skutkiem. - To dobrze - skwitowałem, nie do końca wiedząc jak pociągnąć ten temat, co powiedzieć, skoro żadne moje słowo niczego nie zmieni. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy szczerze powiedział o swoich preferencjach. - Tak, rabarbarowe, już ci podaję - powiedziałem, wstając od stolika zanim Aldrich zdążył zareagować. Dzisiaj nie miałem melodii do rozmowy, krążyło mi po głowie zbyt dużo myśli. Zacząłem nakładać przyjacielowi lody, trochę się przy tym zamyślając, przez co nałożyłem o gałkę za dużo. Trudno, przecież nie będę mu żałował. Podałem mu czekoladowy rożek, ale nie usiadłem, zamiast tego rozejrzałem się po lokalu, nerwowo wyłamując sobie palce. - Aldrich - zacząłem niepewnie, wciąż nie będąc przekonanym co do swojego najnowszego pomysłu. - Czy masz dzisiaj czas na rozmowę? - Zapytałem, choć trochę głupio, bo przecież właśnie ze mną rozmawiał. - Tak na spokojnie jak już zamknę lodziarnię - dodałem, zerkając na swój wysłużony zegarek - do tego momentu zostało jeszcze trochę czasu, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby dzisiaj zamknąć lokal trochę wcześniej. - Byłbym wdzięczny gdybyś tu chwilę poczekał, a ja szybko zajmę się gośćmi - powiedziałem, po czym poszedłem przesunąć napis z otwarte na zamknięte. Posiedziałem przy ladzie jeszcze pół godzinki, a gdy ostatni klienci wyszli, zaprosiłem Aldricha na górę.

|zt


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]08.01.18 23:36
|20 czerwca

Nabierając pewności siebie po ostatnim wyjściu z domowych czeluści, postanowiła udać się na Pokątną. Przez przymusowe wakacje w minionych tygodniach narobiła sobie zaległości, zapomniała o zamówionych przesyłkach, jak i o nowej sukni szytej dla niej u madame Malkin. Bo tak, nie wszystkie ubrania znajdujące się w jej szafie wyszły spod smukłych palców jasnowłosej. Darząc zaufaniem butik na Pokątnej była w nim częstym gościem, gotowym podjąć współpracę z właścicielką. Na razie jednak oddawała się w ręce kobiety, pozwalając by ta sama dobrała odpowiedni strój do jej sylwetki i urody. Dotychczas nie zawiodła się ani razu i teraz było podobnie - kolorowa suknia w kwiaty z dekoltem w kształt V, odcinająca się na talii, rozkloszowana i kończąca w połowie łydki była tym, czego potrzebowała w swojej szafie. Zapominała, że nie może przecież całe życie chodzić w zwiewnych i tiulowych sukienkach, czy popadać ze skrajności w skrajność nosząc się po domu w spodniach i bluzkach. Ostatnio zapominała też o bardziej wyraźnych kolorach, niż jasnoniebieskie, bladoróżowe i innych pastelowych, darzonych przez nią szczególnym uczuciem.
Nowy strój jednak zrobił na blondynce na tyle duże wrażenie, że postanowiła przebrać się w niego od razu, ściskając kobietę kilkukrotnie i jak zwykle wymieniając z nią kilka przyjaznych zdań. Pogoda wcale nie była jej straszna; zresztą, sukienka w której wyszła z domu nie była cieplejsza, a nadzieję jak zwykle pokładała w ciemnych pończochach, długim płaszczu i miękkim szaliku, owiniętym wokół szyi, niemal naciągniętym na nos. I o ile faktycznie było jej ciepło, tak obładowana pakunkami prawie nie przetrwała starcia z wzmagającą się zamiecią. Tracąc widoczność, w ślad za resztą w miarę szybko weszła do pierwszego lepszego lokalu. Z początku zatrzymała się koło witryny uznając, że wyjdzie, gdy tylko śnieg opadnie. Ale potem słysząc miłe komentarze zebranych i czując przyjemny zapach owoców, wanilii i wielu innych godnych słodkiego obżarstwa, rozejrzała się po pomieszczeniu. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy za ladą poza prawdopodobnie sprzedawcą-pomocnikiem, ujrzała Floreana! Usta półwili ozdobił wesoły uśmiech, kiedy myślą powróciła do ich jedynego spotkania i nie byłaby sobą, gdyby teraz nie spróbowała poprawić sobie nastroju, wprawiając go w zakłopotanie. Była prawie pewna, że ją zauważył - jak inni zebrani - kiedy sunęła z naturalną gracją w kierunku lady, skupiając wzrok tylko i wyłącznie na jego osobie.
- Pogoda wpycha wam klientelę prosto w ramiona. - Przywitała się z uśmiechem, nie odrywając jasnoniebieskich tęczówek od twarzy Floreana. Jedną z dłoni zsunęła szal z nosa, krzywiąc się na to jak bardzo przemókł od topniejącego ekspresowo śniegu. - W takim razie chyba nie powinnam przeszkadzać. - Szanowała zarówno swój czas pracy, jak i innych, dlatego zrozumiałaby, gdyby nie zechciał podjąć się rozmowy.



don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]12.01.18 11:25
W czerwcu lodziarnia powinna pękać w szwach od klienteli. Na razie dosłownie pękała, ale od anomalii - wciąż co jakiś czas niepewnie zerkałem na ściany, obawiając się, że z którejś z nich wyjdzie jakiś ceglany potwór. Męczyła mnie ta kapryśna magia, a w połączeniu z zimą stulecia męczyła mnie okropnie. Różdżkę cały czas nosiłem przy sobie, taki nawyk, ale praktycznie w ogóle z niej nie korzystałem. Robiłem po mugolsku wszystko co mogłem i nawet dla mnie to bywało dziwne, choć ten świat w ogóle nie był mi obcy - nie wyobrażałem sobie jak muszą się czuć osoby, które z mugolami nigdy nic wspólnego nie miały.
Za oknem panowała śnieżyca, ale w ogóle mnie nie dziwiła. Siedziałem przy ladzie i czytałem książkę Wyrocznie, wróżby i koza Bathildy Bagshot (wciąż nie mogłem uwierzyć, że miałem okazję ją poznać). Klienci tłocznie zgromadzili się wewnątrz lokalu, uciekając przed wiatrem i śniegiem. Co jakiś czas odrywałem się od lektury, żeby obsłużyć kolejnego zbłąkanego wędrowca. Większość z nich zamawiała gorącą czekoladę lub czarną herbatę, które niedawno dodaliśmy do naszego asortymentu - pogoda aż się o to prosiła. Sam również wypiłem dzisiaj ze trzy kubki czekolady, niechybnie utyję.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, ale podniosłem wzrok dopiero jak skończyłem zdanie. Od razu zauważyłem Solene - nie dało się jej nie zauważyć, szła przez lodziarnię z taką gracją, że oglądała się za nią większość osobników płci męskiej. Odległość od drzwi do lady wynosi jakieś pięć metrów, ale miałem wrażenie, ze tak idzie i idzie... - Kto by się tego spodziewał - odparłem, wstając z niezbyt wygodnego taboretu, na którym dotychczas siedziałem. Lodziarnia powinna mieć setki klientów podczas lata, ale nie podczas śnieżycy. I nagle pojawiły mi się przed oczami sceny z naszego ostatniego (i zarazem pierwszego, fatalnie) spotkania, przez co poczułem jak przechodzi przeze mnie fala wstydu. Chciałem paść przed nią na kolana i zacząć ją wylewnie przepraszać, ale powstrzymałem się, w porę sobie uświadamiając, że tylko pogorszyłbym swoją sytuację. Podrapałem się po czole, to powstrzymywanie się musiało chwilkę potrwać, więc znowu zaczynałem zachowywać się jak idiota. - Nie, nie przeszkadzasz - powiedziałem w końcu. Nie chciałem, żeby tak szybko wychodziła. - Sama widzisz, nie jestem szczególnie zajęty - dodałem, machnąwszy ręką w kierunku czytanej książki, przez co spadła na podłogę. Przekląłem cicho swoją nieporadność, po czym przekląłem cicho, bo przekląłem w obecności Solene - błędne koło, a ja robiłem z siebie coraz większego gumochłona. Nigdy nie miałem do czynienia z wilą, czy ten brak kontroli nad własnymi czynami kiedyś przechodził? - Pewnie nie masz ochoty na lody, ale mamy gorącą czekoladę - zaproponowałem, uśmiechając się zachęcająco. W tle zauważyłem jak jakieś dziecko zaczyna lewitować metr nad ziemią, ale wyjątkowo nie zwróciłem na nie większej uwagi - byle tylko nie zaczęło strzelać kulami ognia, już raz byłem tego świadkiem - skupiając się na pannie Baudelaire.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]12.01.18 13:34
Ze spokojem obserwowała ruchy Floreana, z każdą chwilą uśmiechając się coraz bardziej rozbawiona. W dniu dzisiejszym był bardziej opanowany niż ostatnim razem, przynajmniej tak sądziła, dopóki w zamaszystym geście nie strącił książki wprost pod jej stopy. Późniejszych dwóch brzydkich słów zdawała się na zarejestrować - sama nigdy nie skalała bladoróżowych warg żadnym przekleństwem, a ich obecność była jej obojętna. Nie przepadała za nimi, jednak nie miała prawa nikomu zabraniać ich używania; co najwyżej mogła udawać, że nie słyszy, tak jak zrobiła to teraz.
W majestatycznym skłonie baletnicy schyliła się, ujmując książkę w wolną dłoń i strzepując z niej potencjalny brud.
- Jedzenie i książki powinno się szanować. - Nie ganiła go w żaden sposób, przeglądając pobieżnie linijki tekstu. Zdążyła zapomnieć co to czytanie dla przyjemności, w ostatnim czasie mając na nie coraz mniej czasu - pożałowała ułożonych na regale w pokoju czytanek zakupionych na czarną godzinę. Ta chyba jednak nieprędko miała nadejść, zważywszy na jej pękający w szwach kalendarz. Odłoźywszy książkę na blat, rozejrzała się po zebranym tłumie. Faktycznie, Florean nie wydawał się być szczególnie zajęty, zaś propozycja gorącej czekolady była na tyle kusząca, że postanowiła zostać dłużej niż pierwotnie planowała.
- Może być gorąca czekolada z lodami. Dwa w jednym, szczególnie, że nie umiem zdecydować. - Lody wyglądały kusząco, szczególnie owocowe sorbety, których miłośniczką była od dziecka. Mniej kusząca była perspektywa bolącego gardła, przeziębienia czy zapalenia krtani, o które trudno nie było w szalejącej śnieżycy. Rozpięła guziki płaszcza, wreszcie się go pozbywając, jak i mokrego szalika z szyi, a swoje rzeczy przewiesiła przez oparcie pobliskiego krzesełka. Podczas powrotu do lady lewitujące dziecko nieopacznie trąciło ją w plecy, popychając wprost w ramiona cukiernika, którego w mimowolnym geście dla utrzymania równowagi objęła wokół; zderzenie z jego twardym ramieniem nie należało do szczególnie przyjemnych. Nim zrozumiała co się stało, usłyszała za sobą przepraszającą matkę chłopca, zaś przed oczami ujrzała zdezorientowanego Floreana, który podobnie jak ona, rumienił się. A może tylko jej się wydawało?
- Spokojnie, przecież nikomu nic się nie stało. Ale z ciebie urwis. - Wiele osób na jej miejscu pewnie by się zdenerwowało nagłym naruszeniem komfortu, ale ona - ostoja spokoju i anielskiej cierpliwości - poprawiła ubranie, rozmasowując obolały policzek. A chciała tylko porozmawiać...
- Jak się masz? Nie wiedziałam, że też jesteś wytwórcą. Dlaczego się nie pochwaliłeś? - Zainteresowana tą kwestią oparła się bokiem o ścianę tuż obok lady, spoglądając wyczekująco na Floreana. Lubiła wszelkich twórców i wytwórców, niezależnie od wykonywanego zawodu - lubiła słuchać, dzielić się spostrzeżeniami, dopytywać skąd czerpią inspirację. Wbrew pozorom interesowała się ludźmi bardziej, niż dawała im to odczuć - chyba, że nie mieli absolutnie nic do powiedzenia. W przypadku tych zwracała uwagę na skomplikowane procesy myślowe kształtujące ich tu i teraz.



don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]14.01.18 19:06
Nie chciałem się tak zachowywać. Zazwyczaj nie byłem taki nieporadny. Nie zrzucałem książek, nie potykałem się ani nie jąkałem. Czułem się w tym momencie jak słoń w składzie porcelany, a choć nie byłem zbyt wysoki, chciałem się jeszcze bardziej zmniejszyć. Nie spodziewałem się spotkać Solene w lodziarni, prawdę mówiąc, nie spodziewałem się jej spotkać w ogóle w najbliższym czasie - i cieszyłem się z tego powodu, bo wciąż pamiętałem o swoich wygłupach podczas naszego spotkania. Nigdy wcześniej nie spotkałem wili, ale teraz już wiedziałem, że wolę ich unikać. Tracenie nad sobą kontroli w ten sposób było przerażające. Czułem się nieswojo w jej obecności i zwalałem to własnie na kark jej niespotykanego pochodzenia. - Tak, zgadzam się... - odbąknąłem, obserwując jak jej błękitne oczy uważnie śledzą linijki tekstu. Nie wiedziałem czy interesuje ją historia wróżbiarstwa albo historia w ogóle. Przywykłem do tego, że ludzie zazwyczaj stronią od tej dziedziny nauki - rzadko kiedy mam okazję spotkać kogoś, kto mnie rozumie, a kiedy spotkam to i tak okazuje się Rowlem. Źle ulokowałem swoje zainteresowania, niemniej odebrałem od niej książkę i odłożyłem ją z powrotem na blat. - Lody i czekolada, już się robi - odparłem, znowu na chwilę zawieszając na niej wzrok, kiedy lewitujące za nią dziecko po prostu popchnęło ją w moje ramiona. Naprawdę, cóż za ironia. Udało mi się ją w porę złapać, żeby przypadkiem się nie przewróciła (od razu zacząłem się zastanawiać jak czystą mamy podłogę w lodziarni). Nie dało się nie poczuć jej perfum, które wręcz owinęły się wokół mojej głowy, a ja znowu poczułem jak zaczynam odpływać. Pokręciłem lekko głową: nie, Florenie, dzisiaj nie zrobisz z siebie takiego kretyna. - Ostatnio dzieci w ogóle nie kontrolują swojej magii, a że klienci lodziarni to w głównej mierze dzieci... No, powiedzmy, że często dzieją się tu ciekawe rzeczy - odparłem, wypuszczając ją z uścisku. Poszedłem za ladę i poczułem się bezpieczniej, mogąc skoncentrować się na jedzeniu - chociaż w jej obecności i to nie było aż tak proste. - Wytwórcą? To chyba za dużo powiedziane - odparłem z uśmiechem, bo jednak każdy komplement był mile widziany. Wyjąłem z szafki sporej wielkości kubek, srebrny, z rysunkiem pomału opadających płatków śniegu. - Chociaż... Podoba mi się - stwierdziłem po chwili, kucając w poszukiwaniu szklanego pucharka. Byłem wytwórcą, artystą, a nie zwykłym rzemieślnikiem. Taka myśl potrafiła połechtać ego. - Proponuję słodką wanilię, ciekawą porzeczkę i... - zerknąłem na Solene, zastanawiając się co jeszcze dodać do tego trio. Dobieranie lodów wbrew pozorom nie było takie proste. - ...eleganckie różane - skończyłem, łapiąc za łyżkę i oczekując na odpowiedź. Byłem w tym temacie pewny siebie i wątpiłem, żeby wniosła poprawki do mojej propozycji, ale jednak z grzeczności zamierzałem poczekać.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 9 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]14.01.18 19:50
Interesowała się historią wróżbiarstwa i historią w ogóle, czym jednak nie chwaliła się nowo poznanym osobom bez wyraźnej przyczyny. O ile samo wróżbiarstwo było nie tak bliskie jej sercu jak zwykła historia magii, tak nie odrzucała przydatności tej dziedziny - wiedząc, że jest posiadaczką pięknych genów tajemniczych istot, dość rzadko spotykanych a tym bardziej uchwytnych, nie negowała nawet absurdalnych dziedzin w ich świecie. Sama czasami wróżyła sobie z fusów i przyglądała się ciotce stawiającej magicznego tarota, co okazywało się zajęciem całkiem relaksującym. W pewnym momencie swojej kiełkującej kariery projektanckiej, gdy była na skraju załamania, uznała, że mogłaby nawet zmienić zawód i zostać kłamliwą wróżką na pół etatu biegającą po Pokątnej. Potem szybko zderzała się z rzeczywistością.
Teraz jednak odprowadziła matkę z chłopcem wzrokiem, kończąc nerwowe masowanie swojego zaczerwienionego policzka, a podpieranie ściany lokalu wydało jej się niezwykle istotnym zajęciem podczas procesu robienia czekolady i doboru lodów. Spoglądając nań z żywym zainteresowaniem, zastanawiała się, czy potrafił dobierać smak lodów do każdej osoby tak, jak ona robiła to z ubraniami, czy stawiał na przeczucie, bądź przypadek. Pochłonięta w gorączkowych rozważaniach, nie odpowiedziała na wywód o ciekawych zjawiskach serwowanych przez dzieci, a gdy Florean spojrzał na nią, ponownie wyszła mu spojrzeniem naprzeciw.
- Dlaczego tak? - Dobrałeś smaki, oczywiście. Nie zamierzała nic dodawać, chociaż obawiała się połączenia kwaśnej porzeczki ze słodkawą wanilią i zapewne wyraźną w smaku różą, ale postanowiła mu zaufać, jak on zaufał jej przy wyborze ubioru na wesele. - Każdy, kto coś wytwarza i tworzy zasługuje na to miano. Nawet, jeśli chodzi o jedzenie. Każdy kucharz, cukiernik czy rzemieślnik też. A przy okazji jest artystą. Ty wymyślając nowe smaki na przykład. - Nazwanie go wytwórcą wcale nie było naciągane i pasowało jej do zawodu mężczyzny, bo podejrzewała, że nie był tu tylko sprzedawcą a stał za tworzeniem codziennego asortymentu. - Skąd czerpiesz pomysły? - Odebrała gotowy pucharek i po uważnym oglądnięciu go, przeszła do jedzenia. Na szczęście tym razem nie zmroziło jej głowy, a każdy smak był bardzo wyraźny - już wiedziała czemu tak dawno nie jadła słodyczy. Były uzależniające.



don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wnętrze lodziarni - Page 9 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire

Strona 9 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 8, 9, 10, 11, 12  Next

Wnętrze lodziarni
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach