Wnętrze lodziarni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
-
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wnętrze lodziarni
Lody... Kto ich nie lubi? Zwykłe, popularne wszędzie, dosłownie we wszystkich zakątkach świata i te bardziej nietypowe, autorskie wytwory, których przepisy są starannie skrywanym sekretem rodzinnych lodziarni. Niezależnie od wszystkiego, zimne przysmaki cieszą praktycznie wszystkich - i dorosłych, i dzieci. Z tego właśnie założenia wyszedł założyciel lodziarni na Pokątnej, racząc londyńczyków wybornymi słodkościami. Mimo dosyć ciężkiego okresu dla biznesu, drzwi tutaj są zwykle otwarte. Wstąp więc tutaj, strudzony wędrowcze. I... Uśmiechnij się.
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Czasem Nel zastanawiał się skąd w tak małym dziecku tak wielkie pokłady energii. On sam zapomniał już o tym, jak było gdy on był dzieckiem. Gdyby sobie przypomniał to wiedziałby, że on sam miał niekończąca się wyobraźnię i głowę zawsze pełną pomysłów, nie zawsze tych dobrych i bezpiecznych.
Czekał aż dziewczynka wybierze sobie lody. Sam nie wiedział jakie zjeść.
-Słońce, dasz radę zjeść aż trzy gałki?- zapytał z lekkim zawahaniem w głosie, no ale widząc jej wzrok skinął tylko głową.
-Prosimy dwa lody, na jednym 3 gałki, na drugim jedną. Dla tej młodej damy czekolada, lukrecja i wiśnia. Dla mnie pistacjowe- powiedział po czym przekazał córce jej loda, odbierając go od lodziarza.
Później już mogli spokojnie usiąść i zjeść. No a jak wiadomo, Amara zaraz się rozgadała niczym radyjko na magicznej stacji.
- Małe tygryski? Na pewno są słodkie, a co powiesz byśmy pojechali do stadniny Aecotanów w następnym tygodniu? O ile będę miał trochę więcej wolnego. Dawno nie jeździłem konno, ale jak tylko będzie okazja, kupimy własnego Aecotana słońce- uśmiechnął się przy tym delikatnie, liżąc swoje lody. Były przyjemne w smaku, a on uwielbiał pistacje. Czasem zastanawiało go tylko jakby to było gdyby Amara miała matkę. Dobrze, że już się przyzwyczaiła do życia z niekompletną rodziną, bez matki. Rzadko kiedy ją wspominała przez co on nie musiał czuć się przez to rozbity i zdruzgotany. Sam bardzo cierpiał po utracie Seleny. Córka miała identyczny charakter jak ona, mimo iż miała dopiero 7 lat. Amara właśnie narzekała ponownie na swoje koleżanki, sam wiedział doskonale iż nie lubiła dzielić się swoimi zabawkami.
-Amara, jeśli miotełka ulegnie uszkodzeniu kupimy ci nową, wystarczy tylko że poprosisz. Jeśli jednak chcesz Belli też możemy kupić nową różdżkę i dać jej w prezencie. Niedługo mamy nasz dzień obdarowywania prezentami. Co byś chciała dostać tym razem?- zapytał, przy okazji wspominając o dniu który obchodzili raz w miesiącu. Wymyślił ten dzień odkąd Amara skończyła 6 lat i tak praktykowali go już od tamtego czasu.
Czekał aż dziewczynka wybierze sobie lody. Sam nie wiedział jakie zjeść.
-Słońce, dasz radę zjeść aż trzy gałki?- zapytał z lekkim zawahaniem w głosie, no ale widząc jej wzrok skinął tylko głową.
-Prosimy dwa lody, na jednym 3 gałki, na drugim jedną. Dla tej młodej damy czekolada, lukrecja i wiśnia. Dla mnie pistacjowe- powiedział po czym przekazał córce jej loda, odbierając go od lodziarza.
Później już mogli spokojnie usiąść i zjeść. No a jak wiadomo, Amara zaraz się rozgadała niczym radyjko na magicznej stacji.
- Małe tygryski? Na pewno są słodkie, a co powiesz byśmy pojechali do stadniny Aecotanów w następnym tygodniu? O ile będę miał trochę więcej wolnego. Dawno nie jeździłem konno, ale jak tylko będzie okazja, kupimy własnego Aecotana słońce- uśmiechnął się przy tym delikatnie, liżąc swoje lody. Były przyjemne w smaku, a on uwielbiał pistacje. Czasem zastanawiało go tylko jakby to było gdyby Amara miała matkę. Dobrze, że już się przyzwyczaiła do życia z niekompletną rodziną, bez matki. Rzadko kiedy ją wspominała przez co on nie musiał czuć się przez to rozbity i zdruzgotany. Sam bardzo cierpiał po utracie Seleny. Córka miała identyczny charakter jak ona, mimo iż miała dopiero 7 lat. Amara właśnie narzekała ponownie na swoje koleżanki, sam wiedział doskonale iż nie lubiła dzielić się swoimi zabawkami.
-Amara, jeśli miotełka ulegnie uszkodzeniu kupimy ci nową, wystarczy tylko że poprosisz. Jeśli jednak chcesz Belli też możemy kupić nową różdżkę i dać jej w prezencie. Niedługo mamy nasz dzień obdarowywania prezentami. Co byś chciała dostać tym razem?- zapytał, przy okazji wspominając o dniu który obchodzili raz w miesiącu. Wymyślił ten dzień odkąd Amara skończyła 6 lat i tak praktykowali go już od tamtego czasu.
Gość
Gość
- Konie, tak konie! - zawołałam radośnie, a gdy tata wspomniał o kupieniu takiego, zacisnęłam mocno usta. - Ale gdzie my go schowamy? Przecież nie postawimy go na suficie.
Od razu w myślach pojawił mi się Aecotan u nas w domku na suficie, i tak mnie to rozbawiło, że aż machnęłam łyżeczką i kawałek lodu spadło na ziemie. Spojrzałam na to, wygięłam usta i spojrzałam na tatę.
- Ups - powiedziałam.
Gdy tata wspomniał, że możemy jej kupić różdżkę, to zmarszczyłam brwi. Nie spodobało mi się to, nie chciałam jej nic kupować, tym bardziej, że mówiłam o miotełce, a nie o różdżce. Różdżki to nawet swojej nie miałam.
- Tatoo, nie różdżka tylko miotełkę i nie chce jej nic kupować bo ona jest głupia. A chciałam bym... - zamyśliłam się, ostatnio marzył mi się zwierzak. - Chciałabym kota, kupisz mi kiedyś kota, tatusiu?
Zapytałam. Lubiłam nasze dni dawania prezentów, dwa miesiące temu dostałam nową sukienkę, w tamtym miesiącu nową zabawkę. Kot byłby dobry, bardzo lubiłam kotki.
- Tatuś, a kiedy będziesz mieć cały dzień wolnego? Albo tydzień, albo zaawsze! Kiedy będziesz wcześniej wracać z pracy? Dawno nie czytałeś mi bajek, a niania kupiła mi taką bajkę o zaczarowanej miotle - powiedziałam.
Od razu w myślach pojawił mi się Aecotan u nas w domku na suficie, i tak mnie to rozbawiło, że aż machnęłam łyżeczką i kawałek lodu spadło na ziemie. Spojrzałam na to, wygięłam usta i spojrzałam na tatę.
- Ups - powiedziałam.
Gdy tata wspomniał, że możemy jej kupić różdżkę, to zmarszczyłam brwi. Nie spodobało mi się to, nie chciałam jej nic kupować, tym bardziej, że mówiłam o miotełce, a nie o różdżce. Różdżki to nawet swojej nie miałam.
- Tatoo, nie różdżka tylko miotełkę i nie chce jej nic kupować bo ona jest głupia. A chciałam bym... - zamyśliłam się, ostatnio marzył mi się zwierzak. - Chciałabym kota, kupisz mi kiedyś kota, tatusiu?
Zapytałam. Lubiłam nasze dni dawania prezentów, dwa miesiące temu dostałam nową sukienkę, w tamtym miesiącu nową zabawkę. Kot byłby dobry, bardzo lubiłam kotki.
- Tatuś, a kiedy będziesz mieć cały dzień wolnego? Albo tydzień, albo zaawsze! Kiedy będziesz wcześniej wracać z pracy? Dawno nie czytałeś mi bajek, a niania kupiła mi taką bajkę o zaczarowanej miotle - powiedziałam.
Gość
Gość
Mężczyzna pokręcił głową na słowa swojej ukochanej córeczki. Jak zwykle za bardzo się zamyślił słuchając jej ciągłego nadawania, że pomylił miotełkę z różdżką. Zapatrzył się bowiem w tamtym momencie w witrynę sklepu po drugiej stronie ulicy. Wtedy to dostrzegł jej ups.
-Uważaj Amara- strofował lekko córkę, ponieważ już od małego powinna się uczyć obycia i ogłady.
Gdy wspomniała o kocie spojrzał na nią jakby zobaczył ducha.
-Kota? A powiedz mi dziecko kochane, kto tym kotem będzie się zajmował? Trzeba go karmić, a także pilnować. Zwierzak to obowiązek. Może na razie kupię ci kolejną lalkę, tym razem większą od poprzedniej?- zaproponował, bo przecież z góry założył, że kotem to ona raczej się opiekować nie będzie. Jest jeszcze za mało odpowiedzialna i jeszcze cała opieka nad samolubnym stworzeniem przypadłaby jemu w udziale. Dodatkowo nie chciał się przyznawać do tego, że nie chce wracać do domu i słuchać jęczenia kota. Tak, Neleus rozumiał kocią mowę. Niestety, albo też stety. Dowiedział się tylko dzięki temu jak bardzo złośliwe to są stworzenia. Najbardziej bolały go momenty, gdy Amara pytała się go kiedy znajdzie dla niej trochę czasu wolnego. Rzadko kiedy mogli go spędzać w całości razem. Głównie kończyło się na tym, że dostawał sowę i musiał wracać do pracy, a Amarę odsyłał wtedy do domu do niani.
-Słońce ty moje najdroższe, gdyby tata nie pracował nie miałabyć prezentów co miesiąc więc nasze święto musiałoby się skończyć. Dziś wieczorem chyba dam radę przeczytać ci bajkę. Sam wiesz, że tata jest bardzo zajęty. Staram się wychować się na młodą damę jak tylko potrafię najlepiej- powiedział uśmiechając się do niej lekko. Dziewczynka była z roku na rok coraz starsza a on można powiedzieć, że dobrze sprawdził się w roli ojca dla dziecka, które nigdy nie miało przy sobie matki.
-Za tydzień w domu będzie uroczystość. Na pewno zjawi się nasze kuzyn Lestrange i jego syn Rudolf. Będziesz miała się z kim pobawić- powiedział rozbawiony.
-Uważaj Amara- strofował lekko córkę, ponieważ już od małego powinna się uczyć obycia i ogłady.
Gdy wspomniała o kocie spojrzał na nią jakby zobaczył ducha.
-Kota? A powiedz mi dziecko kochane, kto tym kotem będzie się zajmował? Trzeba go karmić, a także pilnować. Zwierzak to obowiązek. Może na razie kupię ci kolejną lalkę, tym razem większą od poprzedniej?- zaproponował, bo przecież z góry założył, że kotem to ona raczej się opiekować nie będzie. Jest jeszcze za mało odpowiedzialna i jeszcze cała opieka nad samolubnym stworzeniem przypadłaby jemu w udziale. Dodatkowo nie chciał się przyznawać do tego, że nie chce wracać do domu i słuchać jęczenia kota. Tak, Neleus rozumiał kocią mowę. Niestety, albo też stety. Dowiedział się tylko dzięki temu jak bardzo złośliwe to są stworzenia. Najbardziej bolały go momenty, gdy Amara pytała się go kiedy znajdzie dla niej trochę czasu wolnego. Rzadko kiedy mogli go spędzać w całości razem. Głównie kończyło się na tym, że dostawał sowę i musiał wracać do pracy, a Amarę odsyłał wtedy do domu do niani.
-Słońce ty moje najdroższe, gdyby tata nie pracował nie miałabyć prezentów co miesiąc więc nasze święto musiałoby się skończyć. Dziś wieczorem chyba dam radę przeczytać ci bajkę. Sam wiesz, że tata jest bardzo zajęty. Staram się wychować się na młodą damę jak tylko potrafię najlepiej- powiedział uśmiechając się do niej lekko. Dziewczynka była z roku na rok coraz starsza a on można powiedzieć, że dobrze sprawdził się w roli ojca dla dziecka, które nigdy nie miało przy sobie matki.
-Za tydzień w domu będzie uroczystość. Na pewno zjawi się nasze kuzyn Lestrange i jego syn Rudolf. Będziesz miała się z kim pobawić- powiedział rozbawiony.
Gość
Gość
– Przepraszam – wymamrotała.
Przecież nie chciała wyrzucić tego kawałka loda z łyżeczki i nie zrobiła tego specjalnie. O wiele chętniej poczuła jego smak w swoich ustach, ale przecież z podłogi nie weźmie. Gdy tata wspomniał o opiece nad kotem, dziewczynka trochę się zachmurzyła. Dla niej to było oczywiste, kto będzie opiekował się kotem, dlaczego dla niego nie było?
– Jak to kto? Kotem zajmie się niania, a ja się będę z nim bawić! Nie chcę już lalki, nie mam gdzie ich kłaść i kończą mi się dla nich imiona. Potem one tak leżą smutne, a ja nie mogę się zdecydować, którą się bawić – powiedziała dzióbiąc lody łyżeczką. – Ale kupisz mi kiedyś kota? Już nawet mam dla niego imię! Będzie się nazywał Gwiazda!
Dziewczynka rozmarzyła się powoli jedząc swoją porcję. Myślami była gdzieś hen daleko, na jakiejś polanie, gdzie biegała trzymając kotka w ramionach. Uwielbiała te zwierzęta, z jakiegoś powodu strasznie ją do nich ciągnęło.
– Wiesz co bym chciała? – zapytała w końcu. – Ostatnio zobaczyłam w Czarownicy, że wszystkie panie o których piszą, mają takie ładne wisiorki albo bransoletki. Też bym chciała coś takiego! I są tak ładnie wymalowane… Niania mówi, że jak dla niej, to nigdy nie powinnam się zacząć malować, a ja bym już chciała…
Gdy usłyszała o uroczystości, aż jej się oczy zaświeciły. Będzie mogła założyć swoją najlepszą sukienkę i oczarować wszystkich swoją obecnością. Gdy jednak tata wspomniał o wujku Lestrange i jego synach, to skrzywiłam się lekko.
– Bawić? Przecież z nimi się nie da bawić, są jak małe dzieci – oburzyła się lekko. – Będzie mi biegać po pokoju i rzucać lalkami albo podbierze miotłę i zacznie się nią bawić. A nie mogę siedzieć z wami i wujkiem Glaucusem? Będzie wujek? Myślisz, że przywiezie mi coś ciekawego? Może czarną perłę?
Przecież nie chciała wyrzucić tego kawałka loda z łyżeczki i nie zrobiła tego specjalnie. O wiele chętniej poczuła jego smak w swoich ustach, ale przecież z podłogi nie weźmie. Gdy tata wspomniał o opiece nad kotem, dziewczynka trochę się zachmurzyła. Dla niej to było oczywiste, kto będzie opiekował się kotem, dlaczego dla niego nie było?
– Jak to kto? Kotem zajmie się niania, a ja się będę z nim bawić! Nie chcę już lalki, nie mam gdzie ich kłaść i kończą mi się dla nich imiona. Potem one tak leżą smutne, a ja nie mogę się zdecydować, którą się bawić – powiedziała dzióbiąc lody łyżeczką. – Ale kupisz mi kiedyś kota? Już nawet mam dla niego imię! Będzie się nazywał Gwiazda!
Dziewczynka rozmarzyła się powoli jedząc swoją porcję. Myślami była gdzieś hen daleko, na jakiejś polanie, gdzie biegała trzymając kotka w ramionach. Uwielbiała te zwierzęta, z jakiegoś powodu strasznie ją do nich ciągnęło.
– Wiesz co bym chciała? – zapytała w końcu. – Ostatnio zobaczyłam w Czarownicy, że wszystkie panie o których piszą, mają takie ładne wisiorki albo bransoletki. Też bym chciała coś takiego! I są tak ładnie wymalowane… Niania mówi, że jak dla niej, to nigdy nie powinnam się zacząć malować, a ja bym już chciała…
Gdy usłyszała o uroczystości, aż jej się oczy zaświeciły. Będzie mogła założyć swoją najlepszą sukienkę i oczarować wszystkich swoją obecnością. Gdy jednak tata wspomniał o wujku Lestrange i jego synach, to skrzywiłam się lekko.
– Bawić? Przecież z nimi się nie da bawić, są jak małe dzieci – oburzyła się lekko. – Będzie mi biegać po pokoju i rzucać lalkami albo podbierze miotłę i zacznie się nią bawić. A nie mogę siedzieć z wami i wujkiem Glaucusem? Będzie wujek? Myślisz, że przywiezie mi coś ciekawego? Może czarną perłę?
Gość
Gość
Oczywiście, nie powinien jej besztać za to, że jest tylko dzieckiem. On jednak chciał by od małego uczyła się poprawności i obejścia kulturalnego. Dodatkowo w tym wszystkim zapominał, że miała dopiero siedem lat, a i tak już była nad wyraz inteligentna. On sam dbał o jej idealną pamięć i wiedzę.
-Tak, dobrze, to nie twoja wina. Wybacz swojemu staremu ojcu- powiedział siląc się na uśmiech i dojadając swojego loda. Często łapał się na tym, że dawno już przestał się dobrze bawić, a stał się poważnym i nudnym ojcem. To wszystko była wina jego pracy, oraz trudnego życia, które go dopadło. Przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Długo myślał o tym, czy faktycznie Amara zasługuje na własne zwierzę. Po około pięciu milczących minutach po prostu skinął głową.
-Dostaniesz kota, jednakże chcę widzieć lepsze efekty w twojej nauce. Dopisałem jeszcze do twojego grafiku jazdę konną. Jutro masz na dziesiątą naukę francuskiego, a z kolei na dwunastą masz skrzypce. Potem masz dwie godziny przerwy. Nasza kucharka przygotuje coś smacznego z dyni. Powinno ci smakować. - powiedział poważnym ojcowskim tonem. Miał nadzieję, że jego córka nie jest pokrzywdzoną z tego powodu, że jest jedynaczką. Amara trajkotała o błyskotkach i makijażach.
-Słuchaj Amaro, twoja matka była najpiekniejszą istotą jaka stąpała po ziemi i praktycznie nie można było znaleźć na niej grama makijażu. Jeśli masz naturalną urodę nie ma sensu byś psuła ją chemią. Z roku na rok jesteś piękniejsza, a w dodatko jesteś tak podobna do Seleny- powiedział z uwielbieniem w głosie. Wziął głowę córki w swoje ramiona kucając przy jej krześle i ucałował ją delikatnie w czoło.
-Niedługo festyn u państwa Prewett. Kupię ci na tą okazję śliczny wisiorek dobrze? Ale na razie obiecaj mi, że nie będziesz zadręczała niani błaganiem o kosmetyki. Zgoda?- zapytał po czym rozejrzał się wokół siebie zupełnie jakby czegoś wypatrywał. Nic jednak się nie działo. Co kilka minut tylko ktoś przechodził obok w pośpiechu. Normalny dzień jak codzień.
-Jeśli nie chcesz bawić się z nimi możesz jak dama siedzieć przy stole. Możesz napisać list do wujka i poprosić nianię by go wysłała, albo też możemy się do niego udać któregoś wieczoru, gdy nie będziesz miała zajęć. Co ty na to Amaro?- zapytał się jej a potem czekał tylko na potwierdzenie jej słów.
-Tak, dobrze, to nie twoja wina. Wybacz swojemu staremu ojcu- powiedział siląc się na uśmiech i dojadając swojego loda. Często łapał się na tym, że dawno już przestał się dobrze bawić, a stał się poważnym i nudnym ojcem. To wszystko była wina jego pracy, oraz trudnego życia, które go dopadło. Przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Długo myślał o tym, czy faktycznie Amara zasługuje na własne zwierzę. Po około pięciu milczących minutach po prostu skinął głową.
-Dostaniesz kota, jednakże chcę widzieć lepsze efekty w twojej nauce. Dopisałem jeszcze do twojego grafiku jazdę konną. Jutro masz na dziesiątą naukę francuskiego, a z kolei na dwunastą masz skrzypce. Potem masz dwie godziny przerwy. Nasza kucharka przygotuje coś smacznego z dyni. Powinno ci smakować. - powiedział poważnym ojcowskim tonem. Miał nadzieję, że jego córka nie jest pokrzywdzoną z tego powodu, że jest jedynaczką. Amara trajkotała o błyskotkach i makijażach.
-Słuchaj Amaro, twoja matka była najpiekniejszą istotą jaka stąpała po ziemi i praktycznie nie można było znaleźć na niej grama makijażu. Jeśli masz naturalną urodę nie ma sensu byś psuła ją chemią. Z roku na rok jesteś piękniejsza, a w dodatko jesteś tak podobna do Seleny- powiedział z uwielbieniem w głosie. Wziął głowę córki w swoje ramiona kucając przy jej krześle i ucałował ją delikatnie w czoło.
-Niedługo festyn u państwa Prewett. Kupię ci na tą okazję śliczny wisiorek dobrze? Ale na razie obiecaj mi, że nie będziesz zadręczała niani błaganiem o kosmetyki. Zgoda?- zapytał po czym rozejrzał się wokół siebie zupełnie jakby czegoś wypatrywał. Nic jednak się nie działo. Co kilka minut tylko ktoś przechodził obok w pośpiechu. Normalny dzień jak codzień.
-Jeśli nie chcesz bawić się z nimi możesz jak dama siedzieć przy stole. Możesz napisać list do wujka i poprosić nianię by go wysłała, albo też możemy się do niego udać któregoś wieczoru, gdy nie będziesz miała zajęć. Co ty na to Amaro?- zapytał się jej a potem czekał tylko na potwierdzenie jej słów.
Gość
Gość
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy tata przyznał, że to rzeczywiście nie moja wina. Bo to naprawdę nie była moja, te lody same sobie spadały na ziemie. Zawsze! Albo na moje sukienki, zawsze tak jest! Przygarnęłam lody swojego taty i z wielką ochotą je zaczęłam jeść. Przestałam dopiero, gdy wspomniał o kolejnych lekcjach. Uniosłam na niego wzrok i przygryzłam dolną wargę. Kot za lepsze wyniki w nauce? To to się jeszcze da?
– Ale tato, będę umieć więcej, niż się nauczę w Hogwarcie i co ja będę robić? Będę siedzieć i się nudzić – wymamrotałam pod nosem. – Jazda konna brzmi ciekawie, tato. Nie mogę się już doczekać na skrzypce! Uczę się nowej melodii, wiesz? Będziesz chciał posłuchać?
Miałam nadzieję, że tata znajdzie dla mnie jutro chwilę, aby posłuchać jak gram. Ale pewnie znając moje szczęście, to albo pójdzie mi struna, albo się pomylę i nie będzie tak idealnie, jakbym tego chciała. Prawdę mówiąc, z chęcią zamieniłabym wszystkie swoje zajęcia, jakie mam, tylko na skrzypce. Fajnie byłoby grać i grać całe dnie, ale tata nigdy by mi na to nie pozwolił, bo muszę uczyć się też i innych rzeczy.
Następnie przeszliśmy do tematu kosmetyków. Zrobiło mi się głupio, kiedy zaczął nawiązywać do mamy. Spuściłam wzrok i nawet na chwilę przestały mi smakować moje ulubione lody. Zawsze mi tata mówił, że jestem taka do niej podobna, a ja wtedy niezwykle żałowałam, że nigdy nie mogłam jej zobaczyć na żywo. Czasami mi smutno, gdy inni mówią o swoich mamach, a ja nie mam się czym pochwalić.
– Dobrze, tato. A będę mogła sobie wybrać? Bo bym chciała taki z niebieskim oczkiem – spojrzałam na niego świecącymi oczkami. – Festyn u państwa Prewettów? Nie mogę się doczekać!
Klasnęłam w ręce kończąc swoją porcję. Usiadłam na krześle, trochę rozłożona i trzymałam się za brzuszek, bo się najadłam tymi lodami i miałam wrażenie, że zaraz pęknę! Kiedy jednak tata wspomniał, o siedzeniu jak dama, poderwałam się i wyprostowałam, aż prawie spadłam z krzesła.
– To ja wole siedzieć z wami, chętnie napiszę list do wujka, myślisz, że jak go poproszę o perełkę, to mi przyniesie? I chodźmy do niego, chodźmy! On ma tyle ciekawych zaba… rzeczy – poprawiłam się szybko.
Co ja na to poradzę, że większość przedmiotów dla mnie, w tym wieku, było tylko i wyłącznie zabawkami, którymi chętnie się bawiłam.
– Ale tato, będę umieć więcej, niż się nauczę w Hogwarcie i co ja będę robić? Będę siedzieć i się nudzić – wymamrotałam pod nosem. – Jazda konna brzmi ciekawie, tato. Nie mogę się już doczekać na skrzypce! Uczę się nowej melodii, wiesz? Będziesz chciał posłuchać?
Miałam nadzieję, że tata znajdzie dla mnie jutro chwilę, aby posłuchać jak gram. Ale pewnie znając moje szczęście, to albo pójdzie mi struna, albo się pomylę i nie będzie tak idealnie, jakbym tego chciała. Prawdę mówiąc, z chęcią zamieniłabym wszystkie swoje zajęcia, jakie mam, tylko na skrzypce. Fajnie byłoby grać i grać całe dnie, ale tata nigdy by mi na to nie pozwolił, bo muszę uczyć się też i innych rzeczy.
Następnie przeszliśmy do tematu kosmetyków. Zrobiło mi się głupio, kiedy zaczął nawiązywać do mamy. Spuściłam wzrok i nawet na chwilę przestały mi smakować moje ulubione lody. Zawsze mi tata mówił, że jestem taka do niej podobna, a ja wtedy niezwykle żałowałam, że nigdy nie mogłam jej zobaczyć na żywo. Czasami mi smutno, gdy inni mówią o swoich mamach, a ja nie mam się czym pochwalić.
– Dobrze, tato. A będę mogła sobie wybrać? Bo bym chciała taki z niebieskim oczkiem – spojrzałam na niego świecącymi oczkami. – Festyn u państwa Prewettów? Nie mogę się doczekać!
Klasnęłam w ręce kończąc swoją porcję. Usiadłam na krześle, trochę rozłożona i trzymałam się za brzuszek, bo się najadłam tymi lodami i miałam wrażenie, że zaraz pęknę! Kiedy jednak tata wspomniał, o siedzeniu jak dama, poderwałam się i wyprostowałam, aż prawie spadłam z krzesła.
– To ja wole siedzieć z wami, chętnie napiszę list do wujka, myślisz, że jak go poproszę o perełkę, to mi przyniesie? I chodźmy do niego, chodźmy! On ma tyle ciekawych zaba… rzeczy – poprawiłam się szybko.
Co ja na to poradzę, że większość przedmiotów dla mnie, w tym wieku, było tylko i wyłącznie zabawkami, którymi chętnie się bawiłam.
Gość
Gość
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy tata przyznał, że to rzeczywiście nie moja wina. Bo to naprawdę nie była moja, te lody same sobie spadały na ziemie. Zawsze! Albo na moje sukienki, zawsze tak jest! Przygarnęłam lody swojego taty i z wielką ochotą je zaczęłam jeść. Przestałam dopiero, gdy wspomniał o kolejnych lekcjach. Uniosłam na niego wzrok i przygryzłam dolną wargę. Kot za lepsze wyniki w nauce? To to się jeszcze da?
– Ale tato, będę umieć więcej, niż się nauczę w Hogwarcie i co ja będę robić? Będę siedzieć i się nudzić – wymamrotałam pod nosem. – Jazda konna brzmi ciekawie, tato. Nie mogę się już doczekać na skrzypce! Uczę się nowej melodii, wiesz? Będziesz chciał posłuchać?
Miałam nadzieję, że tata znajdzie dla mnie jutro chwilę, aby posłuchać jak gram. Ale pewnie znając moje szczęście, to albo pójdzie mi struna, albo się pomylę i nie będzie tak idealnie, jakbym tego chciała. Prawdę mówiąc, z chęcią zamieniłabym wszystkie swoje zajęcia, jakie mam, tylko na skrzypce. Fajnie byłoby grać i grać całe dnie, ale tata nigdy by mi na to nie pozwolił, bo muszę uczyć się też i innych rzeczy.
Następnie przeszliśmy do tematu kosmetyków. Zrobiło mi się głupio, kiedy zaczął nawiązywać do mamy. Spuściłam wzrok i nawet na chwilę przestały mi smakować moje ulubione lody. Zawsze mi tata mówił, że jestem taka do niej podobna, a ja wtedy niezwykle żałowałam, że nigdy nie mogłam jej zobaczyć na żywo. Czasami mi smutno, gdy inni mówią o swoich mamach, a ja nie mam się czym pochwalić.
– Dobrze, tato. A będę mogła sobie wybrać? Bo bym chciała taki z niebieskim oczkiem – spojrzałam na niego świecącymi oczkami. – Festyn u państwa Prewettów? Nie mogę się doczekać!
Klasnęłam w ręce kończąc swoją porcję. Usiadłam na krześle, trochę rozłożona i trzymałam się za brzuszek, bo się najadłam tymi lodami i miałam wrażenie, że zaraz pęknę! Kiedy jednak tata wspomniał, o siedzeniu jak dama, poderwałam się i wyprostowałam, aż prawie spadłam z krzesła.
– To ja wole siedzieć z wami, chętnie napiszę list do wujka, myślisz, że jak go poproszę o perełkę, to mi przyniesie? I chodźmy do niego, chodźmy! On ma tyle ciekawych zaba… rzeczy – poprawiłam się szybko.
Co ja na to poradzę, że większość przedmiotów dla mnie, w tym wieku, było tylko i wyłącznie zabawkami, którymi chętnie się bawiłam.
– Ale tato, będę umieć więcej, niż się nauczę w Hogwarcie i co ja będę robić? Będę siedzieć i się nudzić – wymamrotałam pod nosem. – Jazda konna brzmi ciekawie, tato. Nie mogę się już doczekać na skrzypce! Uczę się nowej melodii, wiesz? Będziesz chciał posłuchać?
Miałam nadzieję, że tata znajdzie dla mnie jutro chwilę, aby posłuchać jak gram. Ale pewnie znając moje szczęście, to albo pójdzie mi struna, albo się pomylę i nie będzie tak idealnie, jakbym tego chciała. Prawdę mówiąc, z chęcią zamieniłabym wszystkie swoje zajęcia, jakie mam, tylko na skrzypce. Fajnie byłoby grać i grać całe dnie, ale tata nigdy by mi na to nie pozwolił, bo muszę uczyć się też i innych rzeczy.
Następnie przeszliśmy do tematu kosmetyków. Zrobiło mi się głupio, kiedy zaczął nawiązywać do mamy. Spuściłam wzrok i nawet na chwilę przestały mi smakować moje ulubione lody. Zawsze mi tata mówił, że jestem taka do niej podobna, a ja wtedy niezwykle żałowałam, że nigdy nie mogłam jej zobaczyć na żywo. Czasami mi smutno, gdy inni mówią o swoich mamach, a ja nie mam się czym pochwalić.
– Dobrze, tato. A będę mogła sobie wybrać? Bo bym chciała taki z niebieskim oczkiem – spojrzałam na niego świecącymi oczkami. – Festyn u państwa Prewettów? Nie mogę się doczekać!
Klasnęłam w ręce kończąc swoją porcję. Usiadłam na krześle, trochę rozłożona i trzymałam się za brzuszek, bo się najadłam tymi lodami i miałam wrażenie, że zaraz pęknę! Kiedy jednak tata wspomniał, o siedzeniu jak dama, poderwałam się i wyprostowałam, aż prawie spadłam z krzesła.
– To ja wole siedzieć z wami, chętnie napiszę list do wujka, myślisz, że jak go poproszę o perełkę, to mi przyniesie? I chodźmy do niego, chodźmy! On ma tyle ciekawych zaba… rzeczy – poprawiłam się szybko.
Co ja na to poradzę, że większość przedmiotów dla mnie, w tym wieku, było tylko i wyłącznie zabawkami, którymi chętnie się bawiłam.
Gość
Gość
Neleus kochał swoją córkę najmocniej na świecie. Była jego oczkiem w głowie i chociaż był krótki okres, gdy Amarą zajmowała się jego matka, to później starał się nadrobić ten czas, gdy opłakiwał Selenę. Później już było tylko lepiej. Mógł opiekować się swoją córką w wolnym czasie no i mieć ją przy sobie. Teraz patrzył na nią z zachwytem.
-Kochanie, gdy pójdziesz do Hogwartu będziesz uczyć się czegoś innego. Będą to zaklęcia, dostaniesz taką samą różdżkę jak moja. Będzie też badanie gwiazd, nauka o przepowiadaniu przyszłości i eliksiry. Na pewno ci się spodoba. Więc do jedenastego roku życia możesz się uczyć zasad etykiety dworskiej, gry na skrzypcach, jazdy konnej oraz języków obcych. Jesteś naprawdę bardzo inteligentną dziewczynką, a ja jestem z ciebie dumny gwiazdko- powiedział z wielkim uwielbieniem i szacunkiem w głosie. Cieszył się, że jego mała Amara Travers wyrasta na tak inteligentną dziewczynkę. Mimo też iż miała ciemne włosy po rodzicach to miała tez w sobie delikatny procent krwi wili, tak samo jak posiadał ją w sobie sam Nel. Nie protestował, gdy zabrała jego lody, jednakże zmarszczył lekko brwi podczas tej całej sytuacji, nie wspominając nic ani słowem na temat tego zachowania. Spojrzał na magiczny zegarek wiszący w lodziarni. Troszkę czasu już tutaj spędzili.
-Niebieskie oczko? Dobrze, może być i niebieskie oczko, najważniejszy by tobie się on podobał. Chcesz to zamiast lalek zaczniemy teraz kupować wisiorki i bransoletki. Dodatkowo przydałby ci się strój do jazdy konnej skoro masz zacząć jeździć konno- powiedział po czym złożył ręce na torsie. Zaraz będą musieli wstać od stolika i udać się dalej. Mieli jeszcze trochę czasu na zwiedzanie, a potem Pan Travers będzie musiał wrócić do pracy, a Amara zostanie z nianią i kucharką, która później zrobi małej kolację.
-Musisz spróbować, jeśli wuj Glaucus posiada perły to na pewno jedną ci odda w prezencie. Napisze do niego list, jeśli będzie w domu to odwiedzimy go jutro, albo za dwa dni wczesnym popołudniem dobrze? Teraz powiedz mi, gdzie jeszcze chcesz pójść? Mamy jeszcze trochę wolnego czasu dla ciebie. To twój czas więc gospodaruj nim dobrze - pouczył córkę, po czym wstał od krzesła tylko po to by poprawić swój garnitur. Przy okazji strzepnął z niego kilka paprochów, które tylko on dostrzegł.
-Kochanie, gdy pójdziesz do Hogwartu będziesz uczyć się czegoś innego. Będą to zaklęcia, dostaniesz taką samą różdżkę jak moja. Będzie też badanie gwiazd, nauka o przepowiadaniu przyszłości i eliksiry. Na pewno ci się spodoba. Więc do jedenastego roku życia możesz się uczyć zasad etykiety dworskiej, gry na skrzypcach, jazdy konnej oraz języków obcych. Jesteś naprawdę bardzo inteligentną dziewczynką, a ja jestem z ciebie dumny gwiazdko- powiedział z wielkim uwielbieniem i szacunkiem w głosie. Cieszył się, że jego mała Amara Travers wyrasta na tak inteligentną dziewczynkę. Mimo też iż miała ciemne włosy po rodzicach to miała tez w sobie delikatny procent krwi wili, tak samo jak posiadał ją w sobie sam Nel. Nie protestował, gdy zabrała jego lody, jednakże zmarszczył lekko brwi podczas tej całej sytuacji, nie wspominając nic ani słowem na temat tego zachowania. Spojrzał na magiczny zegarek wiszący w lodziarni. Troszkę czasu już tutaj spędzili.
-Niebieskie oczko? Dobrze, może być i niebieskie oczko, najważniejszy by tobie się on podobał. Chcesz to zamiast lalek zaczniemy teraz kupować wisiorki i bransoletki. Dodatkowo przydałby ci się strój do jazdy konnej skoro masz zacząć jeździć konno- powiedział po czym złożył ręce na torsie. Zaraz będą musieli wstać od stolika i udać się dalej. Mieli jeszcze trochę czasu na zwiedzanie, a potem Pan Travers będzie musiał wrócić do pracy, a Amara zostanie z nianią i kucharką, która później zrobi małej kolację.
-Musisz spróbować, jeśli wuj Glaucus posiada perły to na pewno jedną ci odda w prezencie. Napisze do niego list, jeśli będzie w domu to odwiedzimy go jutro, albo za dwa dni wczesnym popołudniem dobrze? Teraz powiedz mi, gdzie jeszcze chcesz pójść? Mamy jeszcze trochę wolnego czasu dla ciebie. To twój czas więc gospodaruj nim dobrze - pouczył córkę, po czym wstał od krzesła tylko po to by poprawić swój garnitur. Przy okazji strzepnął z niego kilka paprochów, które tylko on dostrzegł.
Gość
Gość
Neleus kochał swoją córkę najmocniej na świecie. Była jego oczkiem w głowie i chociaż był krótki okres, gdy Amarą zajmowała się jego matka, to później starał się nadrobić ten czas, gdy opłakiwał Selenę. Później już było tylko lepiej. Mógł opiekować się swoją córką w wolnym czasie no i mieć ją przy sobie. Teraz patrzył na nią z zachwytem.
-Kochanie, gdy pójdziesz do Hogwartu będziesz uczyć się czegoś innego. Będą to zaklęcia, dostaniesz taką samą różdżkę jak moja. Będzie też badanie gwiazd, nauka o przepowiadaniu przyszłości i eliksiry. Na pewno ci się spodoba. Więc do jedenastego roku życia możesz się uczyć zasad etykiety dworskiej, gry na skrzypcach, jazdy konnej oraz języków obcych. Jesteś naprawdę bardzo inteligentną dziewczynką, a ja jestem z ciebie dumny gwiazdko- powiedział z wielkim uwielbieniem i szacunkiem w głosie. Cieszył się, że jego mała Amara Travers wyrasta na tak inteligentną dziewczynkę. Mimo też iż miała ciemne włosy po rodzicach to miała tez w sobie delikatny procent krwi wili, tak samo jak posiadał ją w sobie sam Nel. Nie protestował, gdy zabrała jego lody, jednakże zmarszczył lekko brwi podczas tej całej sytuacji, nie wspominając nic ani słowem na temat tego zachowania. Spojrzał na magiczny zegarek wiszący w lodziarni. Troszkę czasu już tutaj spędzili.
-Niebieskie oczko? Dobrze, może być i niebieskie oczko, najważniejszy by tobie się on podobał. Chcesz to zamiast lalek zaczniemy teraz kupować wisiorki i bransoletki. Dodatkowo przydałby ci się strój do jazdy konnej skoro masz zacząć jeździć konno- powiedział po czym złożył ręce na torsie. Zaraz będą musieli wstać od stolika i udać się dalej. Mieli jeszcze trochę czasu na zwiedzanie, a potem Pan Travers będzie musiał wrócić do pracy, a Amara zostanie z nianią i kucharką, która później zrobi małej kolację.
-Musisz spróbować, jeśli wuj Glaucus posiada perły to na pewno jedną ci odda w prezencie. Napisze do niego list, jeśli będzie w domu to odwiedzimy go jutro, albo za dwa dni wczesnym popołudniem dobrze? Teraz powiedz mi, gdzie jeszcze chcesz pójść? Mamy jeszcze trochę wolnego czasu dla ciebie. To twój czas więc gospodaruj nim dobrze - pouczył córkę, po czym wstał od krzesła tylko po to by poprawić swój garnitur. Przy okazji strzepnął z niego kilka paprochów, które tylko on dostrzegł.
-Kochanie, gdy pójdziesz do Hogwartu będziesz uczyć się czegoś innego. Będą to zaklęcia, dostaniesz taką samą różdżkę jak moja. Będzie też badanie gwiazd, nauka o przepowiadaniu przyszłości i eliksiry. Na pewno ci się spodoba. Więc do jedenastego roku życia możesz się uczyć zasad etykiety dworskiej, gry na skrzypcach, jazdy konnej oraz języków obcych. Jesteś naprawdę bardzo inteligentną dziewczynką, a ja jestem z ciebie dumny gwiazdko- powiedział z wielkim uwielbieniem i szacunkiem w głosie. Cieszył się, że jego mała Amara Travers wyrasta na tak inteligentną dziewczynkę. Mimo też iż miała ciemne włosy po rodzicach to miała tez w sobie delikatny procent krwi wili, tak samo jak posiadał ją w sobie sam Nel. Nie protestował, gdy zabrała jego lody, jednakże zmarszczył lekko brwi podczas tej całej sytuacji, nie wspominając nic ani słowem na temat tego zachowania. Spojrzał na magiczny zegarek wiszący w lodziarni. Troszkę czasu już tutaj spędzili.
-Niebieskie oczko? Dobrze, może być i niebieskie oczko, najważniejszy by tobie się on podobał. Chcesz to zamiast lalek zaczniemy teraz kupować wisiorki i bransoletki. Dodatkowo przydałby ci się strój do jazdy konnej skoro masz zacząć jeździć konno- powiedział po czym złożył ręce na torsie. Zaraz będą musieli wstać od stolika i udać się dalej. Mieli jeszcze trochę czasu na zwiedzanie, a potem Pan Travers będzie musiał wrócić do pracy, a Amara zostanie z nianią i kucharką, która później zrobi małej kolację.
-Musisz spróbować, jeśli wuj Glaucus posiada perły to na pewno jedną ci odda w prezencie. Napisze do niego list, jeśli będzie w domu to odwiedzimy go jutro, albo za dwa dni wczesnym popołudniem dobrze? Teraz powiedz mi, gdzie jeszcze chcesz pójść? Mamy jeszcze trochę wolnego czasu dla ciebie. To twój czas więc gospodaruj nim dobrze - pouczył córkę, po czym wstał od krzesła tylko po to by poprawić swój garnitur. Przy okazji strzepnął z niego kilka paprochów, które tylko on dostrzegł.
Gość
Gość
Neleus kochał swoją córkę najmocniej na świecie. Była jego oczkiem w głowie i chociaż był krótki okres, gdy Amarą zajmowała się jego matka, to później starał się nadrobić ten czas, gdy opłakiwał Selenę. Później już było tylko lepiej. Mógł opiekować się swoją córką w wolnym czasie no i mieć ją przy sobie. Teraz patrzył na nią z zachwytem.
-Kochanie, gdy pójdziesz do Hogwartu będziesz uczyć się czegoś innego. Będą to zaklęcia, dostaniesz taką samą różdżkę jak moja. Będzie też badanie gwiazd, nauka o przepowiadaniu przyszłości i eliksiry. Na pewno ci się spodoba. Więc do jedenastego roku życia możesz się uczyć zasad etykiety dworskiej, gry na skrzypcach, jazdy konnej oraz języków obcych. Jesteś naprawdę bardzo inteligentną dziewczynką, a ja jestem z ciebie dumny gwiazdko- powiedział z wielkim uwielbieniem i szacunkiem w głosie. Cieszył się, że jego mała Amara Travers wyrasta na tak inteligentną dziewczynkę. Mimo też iż miała ciemne włosy po rodzicach to miała tez w sobie delikatny procent krwi wili, tak samo jak posiadał ją w sobie sam Nel. Nie protestował, gdy zabrała jego lody, jednakże zmarszczył lekko brwi podczas tej całej sytuacji, nie wspominając nic ani słowem na temat tego zachowania. Spojrzał na magiczny zegarek wiszący w lodziarni. Troszkę czasu już tutaj spędzili.
-Niebieskie oczko? Dobrze, może być i niebieskie oczko, najważniejszy by tobie się on podobał. Chcesz to zamiast lalek zaczniemy teraz kupować wisiorki i bransoletki. Dodatkowo przydałby ci się strój do jazdy konnej skoro masz zacząć jeździć konno- powiedział po czym złożył ręce na torsie. Zaraz będą musieli wstać od stolika i udać się dalej. Mieli jeszcze trochę czasu na zwiedzanie, a potem Pan Travers będzie musiał wrócić do pracy, a Amara zostanie z nianią i kucharką, która później zrobi małej kolację.
-Musisz spróbować, jeśli wuj Glaucus posiada perły to na pewno jedną ci odda w prezencie. Napisze do niego list, jeśli będzie w domu to odwiedzimy go jutro, albo za dwa dni wczesnym popołudniem dobrze? Teraz powiedz mi, gdzie jeszcze chcesz pójść? Mamy jeszcze trochę wolnego czasu dla ciebie. To twój czas więc gospodaruj nim dobrze - pouczył córkę, po czym wstał od krzesła tylko po to by poprawić swój garnitur. Przy okazji strzepnął z niego kilka paprochów, które tylko on dostrzegł.
-Kochanie, gdy pójdziesz do Hogwartu będziesz uczyć się czegoś innego. Będą to zaklęcia, dostaniesz taką samą różdżkę jak moja. Będzie też badanie gwiazd, nauka o przepowiadaniu przyszłości i eliksiry. Na pewno ci się spodoba. Więc do jedenastego roku życia możesz się uczyć zasad etykiety dworskiej, gry na skrzypcach, jazdy konnej oraz języków obcych. Jesteś naprawdę bardzo inteligentną dziewczynką, a ja jestem z ciebie dumny gwiazdko- powiedział z wielkim uwielbieniem i szacunkiem w głosie. Cieszył się, że jego mała Amara Travers wyrasta na tak inteligentną dziewczynkę. Mimo też iż miała ciemne włosy po rodzicach to miała tez w sobie delikatny procent krwi wili, tak samo jak posiadał ją w sobie sam Nel. Nie protestował, gdy zabrała jego lody, jednakże zmarszczył lekko brwi podczas tej całej sytuacji, nie wspominając nic ani słowem na temat tego zachowania. Spojrzał na magiczny zegarek wiszący w lodziarni. Troszkę czasu już tutaj spędzili.
-Niebieskie oczko? Dobrze, może być i niebieskie oczko, najważniejszy by tobie się on podobał. Chcesz to zamiast lalek zaczniemy teraz kupować wisiorki i bransoletki. Dodatkowo przydałby ci się strój do jazdy konnej skoro masz zacząć jeździć konno- powiedział po czym złożył ręce na torsie. Zaraz będą musieli wstać od stolika i udać się dalej. Mieli jeszcze trochę czasu na zwiedzanie, a potem Pan Travers będzie musiał wrócić do pracy, a Amara zostanie z nianią i kucharką, która później zrobi małej kolację.
-Musisz spróbować, jeśli wuj Glaucus posiada perły to na pewno jedną ci odda w prezencie. Napisze do niego list, jeśli będzie w domu to odwiedzimy go jutro, albo za dwa dni wczesnym popołudniem dobrze? Teraz powiedz mi, gdzie jeszcze chcesz pójść? Mamy jeszcze trochę wolnego czasu dla ciebie. To twój czas więc gospodaruj nim dobrze - pouczył córkę, po czym wstał od krzesła tylko po to by poprawić swój garnitur. Przy okazji strzepnął z niego kilka paprochów, które tylko on dostrzegł.
Gość
Gość
Słuchałam taty uważnie oraz tego, co będę robić w Hogwarcie. Niezwykle się podekscytowałam, bo to brzmiało tak ciekawie. No może poza astronomią i przepowiadaniem przyszłości. To akurat brzmiało niezwykle nudnawo.
– Ale to jeszcze całe cztery lata, a ja przecież już wszystko umiem – powiedziałam trochę rozżalona.
Nie żeby nie podobały mi się moje zajęcia. Perspektywa tego, że będę się teraz uczyć jazdy na koniu, była bardzo ciekawa, no ale, w sumie, to wolałabym jeść lody i cały dzień się bawić. Ale mi nie było wolno, bo lekcje tego, lekcje tamtego. Jak pojadę do Hogwartu to się tam wybawię za wszystkie czasy!
– Tak, bransoletki i wisiorki! Będę mogła wziąć tą mamy szkatułkę z jej biżuterią co stoi w salonie i tam wkładać to wszystko? Bo przecież będę musiała gdzieś to trzymać, a nie mam niczego takiego – stwierdziłam po chwili zamyślenia.
Mamy szkatułka była niezwykle kuszącym przedmiotem i znałam już całą jej zawartość! Jak niania była zajęta, ja nie miałam zajęć i taty nie było, to zawsze ją brałam, przeglądałam i przymierzałam. Ale cii, nikt nie musi o tym wiedzieć.
– Właściwie, to poszłabym do domu. Poczytasz mi książkę o jednorożcach? – zapytałam.
Książka o jednorożcach była jedną z moich ulubionych. Chciałabym kiedyś spotkać je na żywo, to było by naprawdę cudowne przeżycie. Ciekawe, czy jak będę już umiała jeździć na koniu, to będę mogła też dosiadać inne zwierzęta? W końcu jednorożce, to prawie jak konie.
– Tato? A to prawdą, że w Hogwarcie żyją jednorożce? Myślisz, że można oglądać je na zajęciach? – zapytałam z zainteresowaniem.
– Ale to jeszcze całe cztery lata, a ja przecież już wszystko umiem – powiedziałam trochę rozżalona.
Nie żeby nie podobały mi się moje zajęcia. Perspektywa tego, że będę się teraz uczyć jazdy na koniu, była bardzo ciekawa, no ale, w sumie, to wolałabym jeść lody i cały dzień się bawić. Ale mi nie było wolno, bo lekcje tego, lekcje tamtego. Jak pojadę do Hogwartu to się tam wybawię za wszystkie czasy!
– Tak, bransoletki i wisiorki! Będę mogła wziąć tą mamy szkatułkę z jej biżuterią co stoi w salonie i tam wkładać to wszystko? Bo przecież będę musiała gdzieś to trzymać, a nie mam niczego takiego – stwierdziłam po chwili zamyślenia.
Mamy szkatułka była niezwykle kuszącym przedmiotem i znałam już całą jej zawartość! Jak niania była zajęta, ja nie miałam zajęć i taty nie było, to zawsze ją brałam, przeglądałam i przymierzałam. Ale cii, nikt nie musi o tym wiedzieć.
– Właściwie, to poszłabym do domu. Poczytasz mi książkę o jednorożcach? – zapytałam.
Książka o jednorożcach była jedną z moich ulubionych. Chciałabym kiedyś spotkać je na żywo, to było by naprawdę cudowne przeżycie. Ciekawe, czy jak będę już umiała jeździć na koniu, to będę mogła też dosiadać inne zwierzęta? W końcu jednorożce, to prawie jak konie.
– Tato? A to prawdą, że w Hogwarcie żyją jednorożce? Myślisz, że można oglądać je na zajęciach? – zapytałam z zainteresowaniem.
Gość
Gość
Wyciągnął do Amary rękę by ją uchwycić i skierować się do wyjścia z lodziarni. Przecież pora już była aby wracać do domu. Neleus miał bowiem w swoim gabinecie mnóstwo papierkowej roboty związanej z raportami dla swojego przełożonego. Uśmiechnął się lekko do córki.
-Człowiek uczy się całe życie moja droga, poza tym nauki nigdy za wiele- oznajmił puszczając jej zabawnie oczko. Wiedział, że Amara już jest i tak nad wyraz inteligentnym dzieckiem. Była przecież szlachetnej krwi więc uczyła się szybciej i lepiej chłonęła wiedzę niż zwykłe mugolskie dzieci. On jednak chciał by jego córka była najlepsza, dlatego też stawiał edukację na pierwszym miejscu. Nie było też tak, że dziewczynka ciągle tylko się uczyła. Oczywiście były obowiązki jednakże w ciągu dnia miała też kilka godzin dla siebie, gdzie mogła spożytkować swój wolny czas w sposób jaki tylko ona sobie wymarzyła. Do łóżka spać, też chodziła tylko o wyznaczonych porach. Wszystko grało niczym w zegarku.
-Szkatułka mamy należy teraz do ciebie, więc możesz z niej korzystać. Pamiętaj tylko by niczego nie zniszczyć, te kryształy i kamienie są zbyt cenne by je stracić- przestrzegł łagodnie dziewczynkę, jednakże sam wiedział, że jest na tyle uważna, że niczego nie zepsuje.
-Jak pójdziemy do domu to obiecuję, że przeczytam ci książkę przed snem dobrze? Czy jednorożce żyją w Hogwarcie? Tak, jest stado w Zakazanym Lesie, także na zajęciach w starszej klasie będziesz się o nich uczyła. Jednorożce są wspaniałe i majestatyczne, ale także groźne. Ich róg potrafi zabić człowieka Amaro. Co ciekawe, najbardziej łagodne są względem kobiet i dzieci- powiedział z powagą w głosie. Po tych słowach skierowali się do wyjścia z lodziarni i wyszli na ulicę by stamtąd udać się do domu.
zt x2
-Człowiek uczy się całe życie moja droga, poza tym nauki nigdy za wiele- oznajmił puszczając jej zabawnie oczko. Wiedział, że Amara już jest i tak nad wyraz inteligentnym dzieckiem. Była przecież szlachetnej krwi więc uczyła się szybciej i lepiej chłonęła wiedzę niż zwykłe mugolskie dzieci. On jednak chciał by jego córka była najlepsza, dlatego też stawiał edukację na pierwszym miejscu. Nie było też tak, że dziewczynka ciągle tylko się uczyła. Oczywiście były obowiązki jednakże w ciągu dnia miała też kilka godzin dla siebie, gdzie mogła spożytkować swój wolny czas w sposób jaki tylko ona sobie wymarzyła. Do łóżka spać, też chodziła tylko o wyznaczonych porach. Wszystko grało niczym w zegarku.
-Szkatułka mamy należy teraz do ciebie, więc możesz z niej korzystać. Pamiętaj tylko by niczego nie zniszczyć, te kryształy i kamienie są zbyt cenne by je stracić- przestrzegł łagodnie dziewczynkę, jednakże sam wiedział, że jest na tyle uważna, że niczego nie zepsuje.
-Jak pójdziemy do domu to obiecuję, że przeczytam ci książkę przed snem dobrze? Czy jednorożce żyją w Hogwarcie? Tak, jest stado w Zakazanym Lesie, także na zajęciach w starszej klasie będziesz się o nich uczyła. Jednorożce są wspaniałe i majestatyczne, ale także groźne. Ich róg potrafi zabić człowieka Amaro. Co ciekawe, najbardziej łagodne są względem kobiet i dzieci- powiedział z powagą w głosie. Po tych słowach skierowali się do wyjścia z lodziarni i wyszli na ulicę by stamtąd udać się do domu.
zt x2
Gość
Gość
Pierwszy tydzień grudnia
Lodziarnia nie była miejscem, do którego zaglądała często. Jeśli miała okropny dzień jak dzisiaj najczęściej kończyła z szklanką whisky w dłoni. To musiało oznaczać, że ten dzień był naprawdę zły i to od kiedy tylko się zaczął. Poprzedniego dnia przesiedziała do późno nad papierami, przeglądała poszlaki i dowody, ale nic nowego nie odkryła. Śpiąc tylko kilka godzin została obudzona przez zgryźliwą sąsiadkę, która krzyczała na swego upierdliwego męża. Normalnie uwielbiała swoje mieszkanie i kamienice, ale takie pobudki powinny być zakazane. Wiedząc, że nie zaśnie przy takich uroczych dźwiękach wstała, by wziąć kąpiel. Szybko okazało się, że nie ma ciepłej wody i została niemile pobudzone przez niskie temperatury. Nie wspominając o tym, że gdy podgrzała wodę czarami to przedobrzyła tworząc prawie wrzątek. A to był dopiero początek dnia, gdyż po takich poranku udała się do pracy. Na początek nakrzyczał na nią szef, że nie zakończyła jeszcze sprawy – wspomniał coś o pieniądzach, obowiązkach i wzięciu się w garść. Zdecydowanie musiał się na kimś wyżyć i tym kimś została dzisiaj Elizabeth. Wiedząc, że lepiej dzisiaj szefa bardziej nie zdenerwować usiadła do raportów od Wiedźmiej Straży i udawała, że nie odczuwa napiętej atmosfery wywołanej ostatnimi ruchami Ministerstwa. Aurorzy stali gdzieś z boku obok wszystkich tych aresztowań, ale wiedziała, że są liczącą się grupą i niedługo i oni odczują skutki. Wtedy znowu odczuła, że ma dzisiaj pecha gdy atrament wylał się na jej ręce a pióro się złamało. Dosłownie jakby znowu była pierwszakiem, który nie umie pisać piórem. Oczyściła się czarami, ale humor pozostał. Nie wiedziała jak udało się jej wytrwać do końca jej zmiany w pracy, choć rzadko kiedy dłużyła się ona jej tak bardzo. Przecież była jednym z tych pracowników co mieli przepracowane największą ilość godzin (pracoholicy bez rodzin), ale każdy ma czasem gorsze dni. I tak skończyła w lodziarni- miejscu, które uwielbiała jako dziecko, zajadając się gruszkowymi lodami i próbując udawać, że jest lato, a nie grudzień. I w tym miejscu zastała niespodziewanie Monique, które jak zawsze wyróżniała się wśród innych.
- Leandra dała Ci wolne czy zaszła ją niesamowita ochota na lody?- zapytała dziewczynę z uśmiechem oferując jej by przysiadła się do niej. Rzadko kiedy rozmawiała z dziewczyną prywatnie, raczej spotykała ją przy okazji innych osób, ale od początku zrobiła na niej dobre wrażenie. I tak, nadal zazdrościła dziewczynie koloru włosów.
Lodziarnia nie była miejscem, do którego zaglądała często. Jeśli miała okropny dzień jak dzisiaj najczęściej kończyła z szklanką whisky w dłoni. To musiało oznaczać, że ten dzień był naprawdę zły i to od kiedy tylko się zaczął. Poprzedniego dnia przesiedziała do późno nad papierami, przeglądała poszlaki i dowody, ale nic nowego nie odkryła. Śpiąc tylko kilka godzin została obudzona przez zgryźliwą sąsiadkę, która krzyczała na swego upierdliwego męża. Normalnie uwielbiała swoje mieszkanie i kamienice, ale takie pobudki powinny być zakazane. Wiedząc, że nie zaśnie przy takich uroczych dźwiękach wstała, by wziąć kąpiel. Szybko okazało się, że nie ma ciepłej wody i została niemile pobudzone przez niskie temperatury. Nie wspominając o tym, że gdy podgrzała wodę czarami to przedobrzyła tworząc prawie wrzątek. A to był dopiero początek dnia, gdyż po takich poranku udała się do pracy. Na początek nakrzyczał na nią szef, że nie zakończyła jeszcze sprawy – wspomniał coś o pieniądzach, obowiązkach i wzięciu się w garść. Zdecydowanie musiał się na kimś wyżyć i tym kimś została dzisiaj Elizabeth. Wiedząc, że lepiej dzisiaj szefa bardziej nie zdenerwować usiadła do raportów od Wiedźmiej Straży i udawała, że nie odczuwa napiętej atmosfery wywołanej ostatnimi ruchami Ministerstwa. Aurorzy stali gdzieś z boku obok wszystkich tych aresztowań, ale wiedziała, że są liczącą się grupą i niedługo i oni odczują skutki. Wtedy znowu odczuła, że ma dzisiaj pecha gdy atrament wylał się na jej ręce a pióro się złamało. Dosłownie jakby znowu była pierwszakiem, który nie umie pisać piórem. Oczyściła się czarami, ale humor pozostał. Nie wiedziała jak udało się jej wytrwać do końca jej zmiany w pracy, choć rzadko kiedy dłużyła się ona jej tak bardzo. Przecież była jednym z tych pracowników co mieli przepracowane największą ilość godzin (pracoholicy bez rodzin), ale każdy ma czasem gorsze dni. I tak skończyła w lodziarni- miejscu, które uwielbiała jako dziecko, zajadając się gruszkowymi lodami i próbując udawać, że jest lato, a nie grudzień. I w tym miejscu zastała niespodziewanie Monique, które jak zawsze wyróżniała się wśród innych.
- Leandra dała Ci wolne czy zaszła ją niesamowita ochota na lody?- zapytała dziewczynę z uśmiechem oferując jej by przysiadła się do niej. Rzadko kiedy rozmawiała z dziewczyną prywatnie, raczej spotykała ją przy okazji innych osób, ale od początku zrobiła na niej dobre wrażenie. I tak, nadal zazdrościła dziewczynie koloru włosów.
Moniczka nie pamiętała, kiedy ostatni raz jadła lody. Czyżby w wakacje, zanim zaczęła jeszcze pracę u Leandry? Miała dużo pracy, rzadko myślała o swoich przyjemnościach, aczkolwiek lody chodziły za nią już od jakiegoś czasu. Przechodziła obok lodziarni od kilku dni, kiedy lady Malfoy była w Mungu, a Monique miała już wszystko zrobione, wychodziła na spacer, albo wracała na chwilę do domu, albo robiła zakupy do domu Malfoy’ów, jeżeli czegoś brakowało. Czasami wysyłali ją z kuchni, leniom nie chciało się w ten zimny dzień ruszyć, dlatego i tym razem szła obładowana zakupami.
Idąc obok lodziarni, zatrzymała się na chwilę. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze chwilę czasu, dlatego w końcu się przemogła i weszła do środka.
Na początku nie zauważyła nikogo znajomego w środku, jej oczy od razu spoczęły na wystawie lodów, od razu podeszła do lady i zamówiła dla siebie coś dobrego. Z uśmiechem na ustach odwróciła się i wtedy ujrzała ją.
- Lady Fawley - powiedziała od razu, dygając ładnie.
Uśmiechnęła się do niej delikatnie, nie będąc pewną czy może usiąść, ale skoro lady Fawley ją zapraszała, to Monique skorzystała i już po chwili siedziała na przeciwko niej, nabierając lodów na łyżeczkę.
- Nie, lady Malfoy jest teraz w Świętym Mungu, wysłali mnie z kuchni po zakupy. Widzą, że nie bardzo mam co robić, jeśli mojej pani nie ma w domu i trochę mnie wykorzystują i wysyłają jeśli czegoś potrzeba - stwierdziła lekko, ale nie czuć było w jej głosie jakiegokolwiek żalu.
Chyba Monique uznała to jako oczywistą oczywistość, że tak się dzieje i nawet nie miała zamiaru jakoś w to ingerować. Była tam najmłodsza, najmniej wolno jej było, chociaż była najbliżej pani Malfoy. Panna Vane uśmiechnęła się do kobiety.
- Dawno pani u nas nie było, lady - stwierdziła. - Na pewno ma pani bardzo dużo pracy w Ministerstwie, prawda?
Elizabeth czasami bywała w posiadłości Malfoy’ów, odkąd Moni pracowała u Leandry, już kilka razy. Dlatego kojarzyła ją z wyglądu i mniej więcej wiedziała czym się ona zajmuje. Była bardzo miła, zdecydowanie milsza niż inne kobiety, jakie odwiedzały posiadłość jej pani, dlatego Monique od razu ją polubiła.
Idąc obok lodziarni, zatrzymała się na chwilę. Spojrzała na zegarek, miała jeszcze chwilę czasu, dlatego w końcu się przemogła i weszła do środka.
Na początku nie zauważyła nikogo znajomego w środku, jej oczy od razu spoczęły na wystawie lodów, od razu podeszła do lady i zamówiła dla siebie coś dobrego. Z uśmiechem na ustach odwróciła się i wtedy ujrzała ją.
- Lady Fawley - powiedziała od razu, dygając ładnie.
Uśmiechnęła się do niej delikatnie, nie będąc pewną czy może usiąść, ale skoro lady Fawley ją zapraszała, to Monique skorzystała i już po chwili siedziała na przeciwko niej, nabierając lodów na łyżeczkę.
- Nie, lady Malfoy jest teraz w Świętym Mungu, wysłali mnie z kuchni po zakupy. Widzą, że nie bardzo mam co robić, jeśli mojej pani nie ma w domu i trochę mnie wykorzystują i wysyłają jeśli czegoś potrzeba - stwierdziła lekko, ale nie czuć było w jej głosie jakiegokolwiek żalu.
Chyba Monique uznała to jako oczywistą oczywistość, że tak się dzieje i nawet nie miała zamiaru jakoś w to ingerować. Była tam najmłodsza, najmniej wolno jej było, chociaż była najbliżej pani Malfoy. Panna Vane uśmiechnęła się do kobiety.
- Dawno pani u nas nie było, lady - stwierdziła. - Na pewno ma pani bardzo dużo pracy w Ministerstwie, prawda?
Elizabeth czasami bywała w posiadłości Malfoy’ów, odkąd Moni pracowała u Leandry, już kilka razy. Dlatego kojarzyła ją z wyglądu i mniej więcej wiedziała czym się ona zajmuje. Była bardzo miła, zdecydowanie milsza niż inne kobiety, jakie odwiedzały posiadłość jej pani, dlatego Monique od razu ją polubiła.
Gość
Gość
Miała zawsze dobre kontakty ze służbą. Potrafiła dostrzec w nich ludzi, a nie tylko maszyny do usługiwania i do niektórych była mocno przywiązana. Po prostu zawsze byli gdzieś obok w czasie gdy dorastała i towarzyszyli jej rodzinie w tych lepszych momentach, gdy ojciec świecił triumfy jako Minister Magii, ale i wtedy gdy z tef funkcji został usunięty. Stanowili pewną stałą w ich domu i wiedziała, że gdy uda się do rodzinnej posiadłości Klementyna powita ją z delikatnym uśmiechem i zapyta co podać. Ta kobieta, która zarządzała całym ich domem pomimo obecności młodej macochy. Tylko dzięki niej to wszystko funkcjonowało, a jej ojciec nie upadł ostatecznie. Elizabeth miała do niej wielki szacunek, gdyż mimo, że ojciec był jej pracodawcą potrafiła mu się przeciwstawić, gdy wpadł w szczególnie głupi pomysł i to była po prostu święta kobieta. Może i oschła (jako, że ta cecha równie dobrze mogła być przypisana jej, więc nie przeszkadzała jej w ogóle) i czasem zbyt surowo to zawsze potrafiąca pomóc. Może Elizabeth nie okazywała szczególnie mocno swojej sympatii do nich (do nikogo, była uprzejma ale nigdy nie czuła) to wiedziała, że oni mają świadomość jej uczuć wobec nich. W ogóle zawsze wychodziła z założenia, że z służbą dobre kontakty warto mieć, gdyż są to ludzie nadzwyczaj zaradni i jak będą chcieli to nieźle mogą uprzykrzyć Ci życie. To może dlatego ojciec czasem dawał Klementynie dużą podwyżkę, by mogła sobie zakupić nawet bardzo drogą torebkę. I co najważniejsze nigdy jej nie rozkazywał! Ona po prostu zawsze wiedziała co robić i to pokazywało jak świetnie sprawdza się w swojej roli. Albo jak dobrze zna jej ojca.
- Mam nadzieje, że to nie żadna choroba, ale sprawy zawodowe?- zapytała uważnie na nią patrząc. Nie kontaktowała się od dawna z Leandrą i nie wiedziała co postanowiła. Tylko by tego brakowało, by zaczęłyby ją męczyć sprawy zdrowotne. Nie skomentowała jej słów na temat wykorzystywania, bo chyba nie miała co powiedzieć. Nie mogła w żaden sposób ani jej doradzić ani nie nawet wypowiedzieć się mądrze na ten temat. Sprawy służby pozostawały między nimi, chyba, że dochodziło do łamania prawa albo rzeczy nieetycznych.
- Też żałuje, że czas nie pozwala mi na częstsze odwiedziny. Jestem jednak pewna, że Leandra i Fabian są równie zajęci co ja. – nie dopowiedziała czym, bo przecież to każdego indywidualna sprawa jak zaplanuje sobie życie i jak ten plan wypełni. – Ty na pewno również możesz zrozumieć ile czasu praca może zabierać. – dodała opierając się wygodnie o oparcie krzesła. Schowała kosmyk włosów, który wysunął się z jej wysoko upiętego koka patrząc na nią z zainteresowaniem. – Nigdy nie miałam okazji zapytać Cię jak podoba Ci się w Anglii. – Nie mogła przecież cały czas wypytywać dziewczynę o jej pracodawców, a wiedziała, że była ona przyjaciółką Lexa, więc musiała mieć coś w sobie, że jej kuzyn obdarzył ją przyjaźnią.
- Mam nadzieje, że to nie żadna choroba, ale sprawy zawodowe?- zapytała uważnie na nią patrząc. Nie kontaktowała się od dawna z Leandrą i nie wiedziała co postanowiła. Tylko by tego brakowało, by zaczęłyby ją męczyć sprawy zdrowotne. Nie skomentowała jej słów na temat wykorzystywania, bo chyba nie miała co powiedzieć. Nie mogła w żaden sposób ani jej doradzić ani nie nawet wypowiedzieć się mądrze na ten temat. Sprawy służby pozostawały między nimi, chyba, że dochodziło do łamania prawa albo rzeczy nieetycznych.
- Też żałuje, że czas nie pozwala mi na częstsze odwiedziny. Jestem jednak pewna, że Leandra i Fabian są równie zajęci co ja. – nie dopowiedziała czym, bo przecież to każdego indywidualna sprawa jak zaplanuje sobie życie i jak ten plan wypełni. – Ty na pewno również możesz zrozumieć ile czasu praca może zabierać. – dodała opierając się wygodnie o oparcie krzesła. Schowała kosmyk włosów, który wysunął się z jej wysoko upiętego koka patrząc na nią z zainteresowaniem. – Nigdy nie miałam okazji zapytać Cię jak podoba Ci się w Anglii. – Nie mogła przecież cały czas wypytywać dziewczynę o jej pracodawców, a wiedziała, że była ona przyjaciółką Lexa, więc musiała mieć coś w sobie, że jej kuzyn obdarzył ją przyjaźnią.
Wnętrze lodziarni
Szybka odpowiedź