Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]03.08.16 1:30
First topic message reminder :

Kuchnia

Do w miarę stałego umeblowania tego wnętrza należą flakoniki, garnki, stół, kredens, zlewozmywak, cała masa patelni i tym podobbnych rzeczy oraz Bertie. Kuchnia w Ruderze jest bardzo przytulnym i ciepłym miejscem w którym jest wszystko, czego trzeba do zrobienia pysznego posiłku. Bardzo często z resztą na stole stoi jakieś ciasto, albo na kuchence garnek zupy, którym goście, czy domownicy mogą się częstować.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.


Ostatnio zmieniony przez Bertie Bott dnia 13.11.16 0:10, w całości zmieniany 1 raz
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Re: Kuchnia [odnośnik]04.04.17 19:21
W pewnym momencie odczuła jak bardzo chce jej się spać a fakt, że leży na zimnej posadzce między szafkami w kuchni wydawał jej się teraz najmniej istotny. Westchnąwszy, zamknęła oczy i gdy tylko przekręciła się na bok, wsuwając sobie rękę pod głowę, podjęła próbę zaśnięcia. I udało się, prawie, bo znieczulone zmysły nie wyłapały dochodzących z korytarza kroków. Natomiast to, że ktoś jest w pomieszczeniu poza nią zarejestrowała dopiero wtedy, kiedy Matthew potknął się o nią, zahaczając ją stopą o twarz. Zabolało a Aria puszczając na głos wiązankę przekleństw wbiła paznokcie w stopę chłopaka, by potem podjąć próbę podniesienia się do siadu. W swojej nieudolnej próbie zdążyła stracić równowagę, wywrócić się jeszcze raz prosto na Botta, kiedy jednocześnie unosząc się próbowała odnaleźć różdżkę w kieszeni.
A kiedy już tak leżała podbródkiem na jego plecach zadowolona, że znalazła swoje magiczne drewienko przypomniała sobie o tym, że chyba leży na człowieku. Lub przynajmniej czymś miękkim, ciepłym i średnio pachnącym.
- Kto normalny chodzi po kuchni o tej godzinie? - zaczęła niezbyt inteligentnie. Pominęła naturalnie to, że to przez nią oboje teraz leżeli na ziemi. W  gruncie rzeczy nie wiedziała nawet na kim leżała, bo nie zdawała sobie sprawy, że mieszka ze swoim byłym-niedoszłym chłopakiem pod jednym dachem - w ostatnim czasie średnio szło jej małemu móżdżkowi łączenie faktów. "Zapaliła" światełko a kiedy jasna poświata oświetliła pomieszczenie na tyle, by mogła ujrzeć jego niezadowoloną i zdezorientowaną minę z głośnym "NA MERLINA JASNEGO" poderwała się do góry, w efekcie po raz kolejny uderzając się tyłem głowy o otwartą szufladę. Tyle niemiłych zdarzeń w przeciągu niecałych pięciu minut, czy to kogoś jeszcze potrafiło zaskoczyć? Roots chwyciła się za tył głowy chowając ją między podkurczonymi kolanami.
- Następnym razem zapal sobie światło, nie mieszkasz tu sam - wybełkotała spomiędzy swojej twierdzy. Różdżka leżała gdzieś dwa metry od niej, ale nie przejmowała się teraz jej brakiem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]06.04.17 21:47
Rzuciłem kolejne przekleństwo czując wbijające się w nogę szpony. Już wiedziałem, że nie mam do czynienia z normalnym ssakiem, a prawdziwą żmiją. Do tego ten głos...nie, nie mogłem się mylić.
- Pyta normalna śpiąca na podłodze w kuchni - sarknąłem z przekąsem i niezadowoleniem. Dźwignąłem się nieporadnie na łokcie nie robiąc sobie nic z pretensjonalnego balastu na plecach, chociaż nie, nie do końca była to prawda - Zsuwaj się... - fuknąłem i obruszyłem się by z turlać ją z siebie. Chciałem podnieść się do siadu, co też zrobiłem podpierając się o kawałek szafki. Zabrałem się za masowanie obolałego podbródka. Wzrokiem szukając jej konturu w tym cieniu. Po chwili stało się to nieco trudniejsze...
Nagle pojawiło się bowiem światło. Zmrużyłem powieki, a na mojej twarzy pojawił się wręcz wampirzy grymas boleści. Delikatna poświata była dla mnie w tym momencie pierdolonym słupem światła. Nie mogłem jednak nie dostrzec jej reakcji.
- Już nie rób takiej miny, jakbyś zobaczyła ducha. Wyglądasz przez to staro... - a może to kwestia oświetlenia? Już miałem jej zwrócić uwagę, by świeciła tym kijkiem trochę dalej ode mnie, lecz wówczas jak na zawołanie ten wytoczył się z jej dłoni sprawiając, że życie stało się trochę bardziej znośne. Spojrzałem jeszcze raz w jej stronę, oceniając jej pozycję embriona na sześć w dziesięciostopniowej skali nieogarniactwa i po prostu nie mogłem powstrzymać się od ciężkiego westchnięcia.
- Następnym razem legnij se w łóżku - wystarczająco dużo mamy w Ruderze dywanów - odbiłem piłeczkę, lecz zdecydowanie w głosie pobrzmiewała mi już bardziej neutralno-pobłażliwa nuta - Bertie nie wspominał, że tu pomieszkuję? Czy jakoś udało ci się to dziś wypłukać alkoholem z pamięci? - Zagaiłem bo przecież czuć było, że jest wstawiona. Właściwie to najpierw powinienem ustalić jak bardzo i czy jest w ogóle sens próbować nawiązywać z nią kontakt, czy też może lepiej ją przesunąć w jakiś kat by Bertie lub Eilen się o nią nie skrzywdzili - Ej, nic ci nie jest? - dodałem po chwili i ostatecznie sięgnąłem ręką w jej stronę, chcąc zdjąć jedną z jej rak z głowy, sugerując tym samym by mi się pokazała. Bo cóż...khm, głupia sprawa - chyba jej wdepnąłem w twarz. Pytanie - jak mocno.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]06.04.17 23:05
Dobrze, raz, dwa... i do dziesięciu, wdech i wydech. Przecież nic wielkiego się nie stało! Ona po prostu straciła grunt pod nogami a Matthew jej nie zauważył, wielki problem. Z jej perspektywy prawdziwy problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy złapał ją za rękę, zmuszając by na niego spojrzała. Tak niefortunnie zahaczył stopą, że podrapał dziewczynę w podbródek zostawiając na niej nieprzyjemny, piekący i widoczny ślad.
W związku z tym, że Aria była trochę wstawiona, dłuższą chwilę zajęło jej przetrawienie faktu, że Matthew właśnie ją trzymał. I chociaż do tej pory wykazywała się niesamowicie wielką pewnością siebie, być może nawet nienaturalną, wobec płci przeciwnej, manipulując i bawiąc się chłopcami, w tym przypadku trochę zgłupiała, dziękując w duchu najsłodszej Rowenie, że pomieszczenie pogrążone jest w znacznej części w ciemnościach. Oblała się bowiem żywym rumieńcem, patrząc to na twarz bruneta, to na chwiejną rękę, którą wyrwała z jego uścisku.
- Trochę boli mnie głowa i podbródek, który zdeptałeś przed chwilą - odparła spokojnie. Nie była zachwycona swoją reakcją na jego osobę - przecież to jej były chłopak, pierwsza miłość, największa i jak do tej pory jedyna! W normalnych warunkach prawdopodobnie by jej to nie wzruszyło szczególnie, teraz jednak wraz z ilością procentów we krwi powrócił jakiś... sentyment? Bliżej nieokreślone uczucie, które sprawiało, że czuła się skrępowana w towarzystwie Matthewa.
- Co do Bertiego to nie, najwidoczniej specjalnie pominął tę kwestię, bo wiedział, że odmówiłabym zamieszkania z wami - zaczęła, dotykając palcem mocno zaczerwienionej skóry w okolicy żuchwy, w efekcie czego syknęła, zaciskając na moment zęby.
- A przez tę płukankę alkoholową jeszcze tutaj z tobą przebywam i rozmawiam - przecież ci nie powiem, że się stęskniłam! nawet na to nie licz - rzekła, siląc się na poważny ton a w myślach dodając swoje. Chociaż kto jak kto, Bott całkiem nieźle ją znał i jeśli pamiętał ją sprzed paru lat, tak wiedziałby kiedy udaje. O ile oślepiłby ją teraz światłem, żeby dostrzec jej twarz. Po alkoholu kłamanie wychodziło najmniej.
- Dość długo udawało nam się unikać. Zrobiliśmy postęp przez lata - przerwała nieco zniecierpliwiona ciszę, która zapadła, myślami powracając do czasów szkoły. Pamiętała, że po zerwaniu ich unikanie się kończyło się tak, że spotykali się średnio co drugi dzień w najmniej odpowiednich momentach a teraz jak na ironię losu mieszkali prawie pokój w pokój.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]07.04.17 2:00
No widzisz, i po co się chować? Przekrzywiłem nieco głowę na bok by pod bardziej sprzyjającym kątem ocenić jej stan, po tym, jak bez większego oporu pozwoliłem sobie odsłonić jej twarz. Z pod przymrużonych powiek spoglądałem na nią następnie wprawnym okiem znawcy urazów wszelakich. W końcu nie byłbym sobą, gdybym raz w tygodniu nie odwiedzał uzdrowiciela. Na szczęście, jak mi się wydawało przyozdobiłem ją o zadrapanie na podbródku. Przesunąłem wzdłuż niego palcem drugiej ręki. Nie było takie duże.
- Mhm...będziesz żyła, ale... - ujmując ją za podbródek nieco przesunąłem jej lico by dostrzec inną, świeżą szramkę - ...chodzić po krzakach to ty powinnaś już umieć bez robienia sobie krzywdy - zagaiłem na wpół żartobliwie z nutka swojej firmowej złośliwości, jednocześnie zabierając od niej swoje ręce.
- Odmówiłabyś? Czemu. Nie gryzę, no chyba, że się mnie o to ładnie prosi. A Bertie...właściwie nie bardzo minął się z prawdą - więcej mnie nie ma niż jestem. Więc raczej nie musisz się martwić tym, że będę ci się pokazywał na oczy - nie byłem oburzony jej postawą, raczej zaciekawiony. Dlatego spokojnie pociągnąłem wątek. Mi jej obecność tutaj nie przeszkadzała. Nie czułem konieczności wkroczenia w jej życie, tak samo jak unikania tego. Może źle robiłem? W końcu gdybym postąpił inaczej to może bym jej nie podeptał.
- Zostaw to - Nakazałem stanowczo. Odsunąłem pewnie jej rękę którą chyba aż świerzbiło by dotykać tego co nie trzeba - Nie wciskaj paluchów. Eilen da ci jutro na to jakąś magiczną maść to nie zostanie żaden ślad. No chyba, że się przewiercisz swoimi szponami na wylot. Wtedy to już ci nic nie pomoże - Nie wiedziałem czy to do niej docierało, chociaż biorąc pod uwagę, że dość składnie składała zdania to istniały na to spore szanse. Chociaż, już się jakoś mentalnie szykowałem na to, że być może będę musiał po raz drugi zwrócić na to uwagę.
Parsknąłem.
- Tsaaa...prawdziwa tragedia. Jeszcze trochę i się rozpuścisz, a wszystko przez ta okropną płukankę - poszedłem za ciosem i w karykaturalny sposób wyolbrzymiłem jej sposób myślenia wywracając oczami czego niestety chyba nie była w stanie dojrzeć. Wiedziałem przecież, że to farsa z jej strony. Bujać to my, nie nas. A już na pewno nie pijany trzeźwego. Wstałem więc i właściwie ignorując jej wypowiadane na głos myśli wyciągnąłem do niej rękę by mogła się na niej podciągnąć - Wstawaj, nie możemy doprowadzić przecież do tej tragedii. Powiedz mi tylko który pokój zajęłaś - z tego co kojarzyłem były dwa wolne pokoje. Westchnąłem słysząc jej kolejne słowa.
- Ari...to było lata temu. Lata. Wiele się zmieniło. Jesteśmy już dorośli. Chyba nie myślisz, że przez ten cały czas nie miałem nic ciekawszego do roboty jak tylko umyślne unikanie cie, co? - być może początkowo, gdy byliśmy w szkole faktycznie dla komfortu unikałem jej, lecz potem...? Życie pochłonęło mnie dostatecznie mocno by to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Przeszłość - rozumiesz co do ciebie w ogóle mówię? Ile piw wypiłaś? - na czole pojawiła się pytająca zmarszczka. Pytałem oczywiście kontrolnie. Bo przecież mimo wszystko nie mogłem nie wyczuć, że przez te wypowiedzi przebija się jakaś emocjonalność bądź pretensja. Wolałem by było to powodowane alkoholem niż w pełni świadomym zamiarem. Mieliśmy w końcu razem mieszkać...prawda?


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]07.04.17 12:26
Czemu on ją dotykał? Przecież go o to nie prosiła i nie chciała... chyba nie chciała lub tak sobie tylko wmawiała, że jest taka niedotykalska i nawet najmniejsze przesunięcie palcem po jej policzku traktowała jako coś wielkiego w tym przypadku.
- Drzewko przed domem mnie zaatakowało - stwierdziła, spoglądając gdzieś w bok. Nie rozumiała czemu unikała jego spojrzenia. Czuła się w tym momencie tak dziwnie nieswojo a gdy ponownie złapał ją za rękę, mrucząc coś pod nosem, Aria pacnęła go wolną dłonią. Co on sobie wyobrażał? To była jej twarz i mogła sobie ją dotykać kiedy chciała. Poza tym Eileen? Jaka Eileen? Och, to chyba jej współlokatorka, z którą nie miała jeszcze do czynienia. W każdym razie przyćmiona alkoholem obruszyła się, demonstrując to wyjątkowo obrażonym wyrazem twarzy - przecież sama sobie mogła zrobić maść, skoro znała się na zielarstwie i umiała warzyć eliksiry a proszenie się kogokolwiek nie leżało w jej naturze. Zresztą, w jej naturze nie leżało też rumienienie się na widok Matthewa, czy innego mężczyzny, a póki co natura wystawiała ją na bliżej nieokreśloną próbę. Chociaż przez chwilę wykazywała się jasnością myślenia (spowodowaną chyba tym uderzeniem w szafkę i niczym więcej), tak w ułamku sekundy wstąpiło w nią istne licho nieusłuchania. Nie skomentowała znacznej części jego słów, wywracając młynka oczami, z drugiej strony zaś przyjemnie było go znowu posłuchać. Z tego co zdążyła wyłapać w marnym świetle było to, że Matthew znacznie wyprzystojniał (albo po takiej ilości procentów we krwi miała takie wrażenie). Nie wiedziała tylko jak się to ma do zmiany jego ciężkiego charakteru i zachowań wobec ludzi.
- Nie wiem. Pewnie ten obok ciebie, słyszałam ostatnio dziwne odgłosy, więc jestem prawie pewna - parsknęła rozbawiona, a zaraz po tym usta dziewczyny wykrzywiły się w kolejnym lekkim grymasie niezadowolenia. Nie rozumiała czemu nie wyciszył ścian za pomocą zaklęcia, czy coś podobnego, ale ona nie miała ochoty spędzać bezsennych nocy na słuchaniu koleżanek Botta i samego zainteresowanego resztą też. Fuj, fuj i fuj. Z pomocy jednak skorzystała: zacisnęła na jego ręce obie swoje drobne dłonie i podciągnęła się do góry, ale nie na długo. Gdy robiła lot na podłogę w trakcie ściągania butów, jeden z nich spadł a drugi, no cóż, trzymał się dalej na stopie przez co zachwiała się, wpadając nosem prosto w klatkę piersiową Matthewa. I nie ruszyła się nawet o centymetr, zamykając oczy. Znowu chciało jej się spać, nawet na stojąco a skoro teraz było miękko i ciepło, z punktu widzenia dziewczyny wygodnie, to nie widziała powodu, by nie uciąć sobie krótkiej drzemki.
- Jakich piw? Nie pijam piwa - wybełkotała prosto w jego koszulkę. - Dużo wypiłam, żeby znieczulić swoje zuchwalstwo, czy coś takiego... i chyba trochę przesadziłam - bawiła się wyśmienicie, dopóki nie musiała wrócić do domu. Nie wiedziała nawet jak to uczyniła. - Mattheeew, źle się czuję... - westchnęła ciężko, opuszczając ręce wzdłuż tułowia.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]08.04.17 3:28
Nie mogłem się nie zaśmiać pod nosem.
- Ach tak, drzewko zaatakowało, oczywiście - przedrzeźniałem ją nieco bo sama mnie prowokowała tą swoją nieporadną manierą i błądzącym gdzieś po pomieszczeniu wzrokiem. Alkohol najwyraźniej przyćmił jej zmysły na tyle by móc uznać ten stan nawet za zabawny.
- Jak babcia uważa... - dodałem na spokojnie gdy mnie pacnęła. Nie byłem zły. Czemu miałbym? Bo  nie do końca była świadoma tego co się wyprawiało? Litości -  nie pierwszy raz miałem do czynienia z pijaną osobą, a nawet nie pierwszy z samą Arią. Odsunąłem się więc by zaraz od słowa do słowa przekonać się, że na daremnie się raczej produkuję.
Uniosłem jedną brew wyżej. Naprawdę...Tak właściwie nie musiała mówić nic więcej bo wczorajsze nieporozumienie zapoczątkowane przez Bertiego w sposób dostateczny pomagało mi zrozumieć co ją rozbawiło.
- Bardzo zabawne... - wywróciłem oczami, niczym zmęczony słuchaniem po raz tysięczny tego samego żartu - Wszyscy nagle macie jakieś z tym problemy to sobie wyciszajcie własne pokoje - ja przykładowo nie miałem to czemu miałbym, o. Za to żywiłem nadzieję, że się nie spodziewała jakichś przeprosin i zapewnienia poprawy (cokolwiek by to miało znaczyć w tym kontekście, khm) bo najzwyklej w świecie ode mnie czegoś podobnego nie usłyszy.
Podciągnąłem ją do pionu, a gdy się zachwiała w tym pionie to ją w nim potrzymałem. To znaczy nawet nie musiałem w to wkładać specjalnego wysiłku prócz stania prosto bo akurat tak przyległa fortunnie do mojego torsu. Minęło wiele lat więc nie mogłem powiedzieć, że ją dobrze znałem. Wiele się pewnie pozmieniało.
- Mhm, trochę. Będziesz wymiotować? - spytałem kontrolnie by zaraz podjąć trochę inny temat...Może nie koniecznie odpowiedni, lecz to byłem ja. Musiałem.
- Ari, tak w ogóle to zdałem sobie z czegoś sprawę... - zacząłem, patrząc na nią z góry nieznacznie się nad nią przy tym pochylając -  ...bo wiesz czas zdecydowanie popracował nad twoimi...kształtami - zdradziłem jej wcale nie w sekrecie, a na moją twarz wypełzł szelmowski uśmiech. Bo cóż, gdy tak staliśmy, a ja mimochodem doświadczałem sobie jej bliskości i kształtów to nie mogłem nie zdać sobie sprawy z tego, że...czas leci, ludzie faktycznie się zmieniają. Zabawne? Być może troszkę, huh.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]08.04.17 11:51
Nie oczekiwała przecież od niego żadnych przeprosin, bo nie miał za co jej przepraszać i nie wiedziała czemu tak odebrał jej słowa. Mężczyzna był tylko mężczyzną z prostymi potrzebami, a kobiety miewały swoje dziwne zachowania. Jak na przykład takie, że nie lubiły wysłuchiwać nocnych jęków swoich współlokatorów.
- Gdzie twoje poczucie humoru, Matthew? - spytała zaniepokojona tym nagłym obruszeniem się. Przecież Bott, którego dane jej było poznać, nie bardzo przejmował się tak marnymi docinkami, zwłaszcza ze strony nietrzeźwych osób. Czyżby spoważniał przez te lata?
- Kobiety nie wymiotują i nie chodzą do toalety, pamiętaj o tym. Jestem tylko trochę śpiąca - westchnęła cicho. I prawie zasnęła, dopóki do jej uszu nie dobiegł ten głupi komentarz, przez co przez moment nie wiedziała jak zareagować. Nie miała zamiaru krzyczeć na niego za bezczelność jaką się wykazał, bo jedno i drugie w gruncie rzeczy było siebie warte a ona z pewnością dalej była na bakier z jakąkolwiek moralnością. Wreszcie jednak zadarła głowę do góry, a ze względu na to, że dzieliła ich niewielka różnica wzrostu, bo zaledwie dziesięć centymetrów, swoim czołem stykała się z podbródkiem Matta. Kilka sekund później odchyliła się nieznacznie, przechwytując po raz pierwszy tego wieczoru jego spojrzenie. Nie poprzestając na tym ujęła chłodną dłonią policzek Botta, świdrując go swoimi wielkimi oczami.
- A ja sobie zdałam sprawę, że w ogóle się nie zmieniłeś - uśmiechnęła się pobłażliwie, przesuwając opuszkami palców wzdłuż linii jego żuchwy, z pewnością delikatniej niż on wcześniej. Jak na złość nie zabrała dłoni, w zasadzie sytuując ich w nieco niezręcznym położeniu.
- Ale dalej masz taki sam ładny uśmiech - nie dała rady tego nie zauważyć z tak bliskiej odległości, a skoro już się komplementowali to musiała go o tym poinformować.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]08.04.17 21:51
W tym konkretnym przypadku wyszło i wymaszerowało na banicję. Naprawdę, wczorajszy incydent wspominałem dość kwaśno. Tym bardziej, że wcale nie zamierzałem z jego powodów rzadziej gościć się w Parszywym Pasażeru w którym to na moje nieszczęście często-gęsto egzystowała Cloe. Ta pewnie długo jeszcze będzie miała za złe to co się stało. Mogłem więc przynajmniej d końca miesiąca spodziewać się sukowatej obsługi i kąśliwych docinek towarzystwa przy piwie. Normalnie zlewałbym to ciepłym moczem, lecz teraz już sama myśl mnie nieco drażniła. Najwyraźniej wyssano ze mnie już cierpliwość na ten miesiąc.
Trochę wątpliwie przyjąłem jej wyjaśnienie do wiadomości, lecz nie zamierzałem się spierać. W razie potrzeby to przecież nie mnie czekały potencjalne porządki. Zresztą co innego zaabsorbowało moją uwagę. Nie było to specjalnie trudne, biorąc pod uwagę moje wypaczone od niedawna priorytety. Umniejszyłem jednak istotność odkrycia typową dla siebie szelmowską żartobliwością nie spodziewając się niczego prócz oburzenia. Zamiast jego przypałętało się jednak zachęcająco wzmagające się napięcie, zachęta, pokusa. Miałbym skrupuły...? Rozentuzjazmowana przez alkohol, nieporadna...Wesołość mnie opuściła będąc zastąpioną przez chęć. Przesunąłem dłonią po biodrze, talii...
Potem to pochyliłem się nagle sprawiając, że wręcz z dziecinną łatwością przerzuciłem ją sobie przez brak wywracając jej świat do góry nogami - w tym momencie jej głowa zwisała w dół za moimi plecami, ramieniem przytrzymywałem ją w talii, a ja sam sobie gratulowałem nie stoczenia się do niższego kręgu skurwysyństwa. Ari nie była mi obca, miała tu mieszkać, nie była trzeźwa, to nie byłoby odpowiednie.
- Potraktuj to jak test na kobiecość - zaanonsowałem. W końcu wcale nie zbierało jej się przecież na wymioty, prawda? Przed podróżą do jej pokoju miałem zamiar podnieść jeszcze ten jej świecący, magiczny patyk. Ech, co za noc...


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]09.04.17 11:54
Aria nie była pijana do tego stopnia, żeby się nie kontrolować ani tym bardziej, żeby jutro nie pamiętać tego co robiła w tym momencie. Była rozentuzjazmowana, faktycznie, a jednak ona nie stawiała tego na równi z alkoholowym upodleniem. To, że była nieporadna też nie było żadnym wyznacznikiem - Roots na co dzień robiła sobie sama krzywdę, więc nie było nic dziwnego w tym, że się wywróciła, a potem uderzyła w szafkę. Na trzeźwo zdarzało jej się to średnio raz na tydzień.
Uśmiechnęła się, kiedy przesunął dłońmi po jej ciele, jednak uśmiech ten szybko ustąpił miejsca wielkiemu oburzeniu.
- Czy ja ci wyglądam na worek kamieni?! - jęknęła uderzając Matthewa pięściami w granicę pleców a pośladków demonstrując mu tym samym, że nie przypadła jej do gustu ta forma transportu. - Mogłeś mnie odprowadzić, umiem chodzić. A jak koniecznie chciałeś mnie wziąć na ręce to znam kilka innych sposobów - chłopak najwidoczniej miał w głębokim poważaniu jej lamenty, z kolei ona idąc za resztą rozsądku przestała się wierzgać. Westchnęła ciężko, opierając się kościstymi łokciami o jego plecy a potem zamilkła zastanawiając się, w którym momencie się wywrócą lub zupełnie przypadkowo jej głowa spotka się ze ścianą albo framugą drzwi. O dziwo obyło się bez tego i nawet podniesienie różdżki wyszło Bottowi całkiem sprawnie, jak i wędrówka do jej małego piekiełka.

zt oboje

Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]30.04.17 12:40
Byłem impulsywny - nie dało się temu zaprzeczyć. Decyzje które podejmowałem nosiły więc znamiona pochopności. Nie można było tego uniknąć tym bardziej, że przeważnie o wszelakich konsekwencjach myślałem po fakcie. Tak też było po spotkaniu z Arią, której kojąca bliskość wciąż trzymała się mojej skóry. Znamiona nostalgii czy też upominającego się poczucia, że to nie tak powinno wyglądać spotkanie? Nie mogłem nie odnieść wrażenia, że wykorzystałem jej słabość...lecz sama ją odsłaniała, zachęcała do skorzystania. Powinienem czuć się więc z tym źle? Postawiłeś sprawę jasno, Bott. To nie było nic zobowiązującego - mówiłem, znieczulając sumienie bo to było wygodne. Tak samo jak nie nawiązywanie ponownie szybkiego kontaktu - to przecież nie tak, że ją umyślnie unikałem. Nie, po prostu umyślnie nie szukałem okazji do rozmowy. Tym sposobem mineło kilka dni wprowadzających jeszcze większy mętlik - kłótnia z Bertim zdawała się być wiśnią na tym pokracznym torcie.
Kiedy więc po zejściu do kuchni zobaczyłem w niej Arię nie czułem potrzeby uniknięcia jej osoby. Dlaczego miałbym? Wręcz z pewną premedytacją zaśmiałem się pod nosem łobuzersko, jak gdyby nigdy nic, zupełnie jakby te dni ciszy nie miały miejsca.
- Zawsze mnie zastanawiało, jak taka buntownicza złośnica może tak bardzo pasować do kuchni - nonszalanckim krokiem podprowadziłem swoją osobę bliżej, na tyle by bezceremonialnie zajrzeć ponad jej ramieniem na to nad czym pracowała


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]30.04.17 13:32
|23.04

Ariadna nie miała wyrzutów sumienia po wspólnie spędzonej z Matthewem nocy; w końcu byli dorośli i wiedzieli co robią, a tak samo nie umawiali się na nic. Bynajmniej nie pamiętała, żeby się na cokolwiek umawiali albo najzwyczajniej w świecie go nie słuchała, kiedy próbował jej zasugerować, żeby nie robiła sobie nadziei. Jedno i drugie potrzebowało najwidoczniej bliskości drugiej osoby, a że trafili akurat na siebie... cóż, kiedyś ich coś ze sobą łączyło. Z jej perspektywy było to dość silne uczucie, które powodowało, że dalej coś ją ciągnęło do Botta. Nie umiała określić co to konkretnie było- i pomimo fascynacji jego fizycznymi atutami, czuła się dość swobodnie w jego towarzystwie. Byli do siebie bardzo podobni; być może dlatego właśnie miała pewność, że Matthew nie będzie jej w żaden sposób oceniać ani strofować, skoro sam wcale czystego sumienia nie miał.
I chociaż było jej po prostu dobrze i uznawała, że wcale jej to nie rusza, tak teraz - po całkowitym pozbyciu się alkoholu z krwiobiegu - nie wiedziała jak ma go traktować. Postanowiła udawać, że nic się nie wydarzyło i zresztą chciała z nim wreszcie normalnie porozmawiać. Kiedy więc pojawił się w kuchni, tuż za jej ramieniem i blisko jej twarzy, drgnęła niepewnie, szybko jednak się opanowując.
- Takie to życie jest zabawne dopasowując ludzi tam, gdzie z pozoru najmniej pasują - nigdy się nad tym nie zastanawiała czy pasuje do roli kucharki, czy nie, ale gotowanie stanowiło jej ucieczkę od świata. Poza tym radziła sobie całkiem dobrze w swojej roli, a marzenie o założeniu własnego lokalu wydawało jej się wcale nie tak niemożliwe, jak jeszcze dwa lata temu. Wreszcie odwróciła się przodem do chłopaka, nie odbierając mu swojej bliskości.
- A ty Matthew? Gdzie byś mnie dopasował? - uśmiechnęła się, nie kontrolując naleśnika, który wesoło dochodził właśnie na patelni.



Ostatnio zmieniony przez Ariadna Roots dnia 02.05.17 1:42, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]01.05.17 11:05
Jej sylwetka się napięła, lecz uznałem to za gest zaskoczenia. Na swój sposób było to pocieszne
- Nie cykaj. Razem z Bertim nałożyliśmy na Ruderę tyle zaklęć ochronnych, że nawet kurz musi prosić o pozwolenie na lądowanie. Nie chwalił się? - zażartowałem, tkając tym samym atmosferę lekkiej, zwyczajnej codzienności. Z zadowoleniem przyjąłem więc do wiadomości fakt, że i Aria nie zamierzała w tym schemacie odstawać, a przynajmniej nie wyłapałem w jej zachowaniu niczego co mogłoby wskazywać na znamiona niezadowolenia czy też niewygodnego zmieszania.
- Matt wystarczy, Ariadno - zaczepliwe z wręcz przesadnym namaszczeniem wyrecytowałem jej pełne imię by dać do zrozumienia, jakie to dziwne uczucie słyszeć od kogoś znajomego swoje imię w formie jaką nam nadano. Chociaż to może tylko ja byłem takim dziwakiem? Nie powiem, że ten dziwny wstręt nie nasilił się u mnie po ukończeniu Hoga, kiedy już tylko ciotka zwracała się do mnie i to za każdym razem, gdy coś...poszło nie tak.
- Hmm...może stadion? Złe warunki pogodowe, świt tłuczków i uparta panna Roots na tropie znicza. Koniecznie w barwach os - poruszyłem frywolnie brwią bo to był najbardziej istotny, jak i wymowny szczegół. Znałem bowiem jedną zawodniczkę i właściwie...z łatwością przyszłoby mi sobie wyobrazić siedzącą obok niej Arię, która z podobną radością tworzyłaby wokół niesforne zamieszanie - Kibicowałbym - dodałem, kiedy to sobie pozwoliłem oprzeć się tyłkiem o blat obok i patrzeć na kulinarne popisy współlokatorki. Naturalnie należało docenić moją deklarację bo już w szkole wykazywałem niezwykłą niechęć do oglądania oraz słuchania rewelacji na temat tego sportu.
Gdy nadarzyła się okazja pozwoliłem zaryzykować swoim zdrowiem i sięgnąć po suchego, jeszcze ciepłego naleśnika.


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]02.05.17 2:05
Bynajmniej nie przestraszyła się tego, że ktoś może ją zaatakować we własnym domu. Zareagowała tak na nagłą bliskość Matthewa i jego oddech, który poczuła na swoim karku - uważała, że skoro jedna noc była tylko jedną nocą, to nie powinni w taki czy inny sposób się prowokować, a teraz - na świeżo - nawet taki pusty gest był dla niej niezręczny. Jeśli jednak chłopak tego chciał... skąd miała wiedzieć, że najpewniej później to ona na tym ucierpi? Po chwili pożądania, sentymentu i chęci bliskości drugiej osoby, która w damskim traktowaniu miała trochę inny wymiar, nie wiedziała jak ma reagować, by przypadkiem znowu się nie odsłonić tak, jak zrobiła to trzy dni temu. Bo u kobiet zazwyczaj po czymś takim planowano już wspólne życie, imię zwierzątka, wygląd mieszkania i ona chcąc nie chcąc miała małą nadzieję na to, że może uda jej się odzyskać Matthewa.
Skrzywiła się na dźwięk swojego imienia, za którym nieszczególnie przepadała. Kojarzyło jej się z dzieciństwem i ojcem, który chyba nigdy nie zwrócił się do niej w żaden pieszczotliwy sposób, ukazując tym samym trochę rodzicielskiej miłości. Ale chłopak o tym nie wiedział, więc nie miała prawa teraz zwracać mu uwagi. Nie skomentowała tych słów, na kolejną kwestię uśmiechając się pod nosem.
- Znacznie bardziej odnajduję się w kuchni, niż w pogoni za tłuczkami, którymi możesz oberwać. Gotowanie mnie relaksuje - odparła. Wprawdzie latała na miotle, jednak nie sprawiało jej to tyle radości co wymyślanie kolejnych przepisów, a potem wcielanie ich w życie. A gdy złapał naleśnika, pacnęła go w rękę. - Nie podjadaj, nie skończyłam jeszcze - któż normalny jadał suche naleśniki, gdy pod ręką miał masę owoców, dżemów i kremów czekoladowych?
- Dżem, czekolada, miód, czy stawiasz na owoce? - spytała zachęcająco, skupiając się przez moment na nalewaniu odpowiedniej ilości masy na patelnię. Mogła użyć zaklęcia, ale cóż to byłaby za frajda? Dużą przyjemność sprawiało jej brudzenie się w składnikach i samo dotykanie ich, jakkolwiek dziwnie by to brzmiało. Gdy skończyła, odsunęła się od Matta do blatu obok, by pokroić jedno z czerwonych jabłek.
- No dobra, Matt... - zaczęła, zjadając w międzyczasie plasterek owocu. Ta krótka pauza miała na celu wzbudzenie w nim chwilowej niepewności. - Nie mieliśmy ostatnio okazji, żeby porozmawiać, a sporo się jednak nie widzieliśmy. Opowiadaj, co się u ciebie zmieniło? - zarządziła, nie chcąc przechodzić od razu do kwestii więzienia. Co prawda planowała o to zapytać, ale niekoniecznie teraz, w takich warunkach.
Gdy zadecydował, Aria zaczęła przybieranie usmażonych wcześniej naleśników składnikami, które miała do dyspozycji, z wielkim namaszczeniem i skupieniu zresztą. Jeśli teraz próbowałby ją tknąć, to istniała szansa, że rzuciłaby się na niego z rękoma wyraźnie niezadowolona z faktu, że przerywa jej pracę.

Gość
Anonymous
Gość
Re: Kuchnia [odnośnik]02.05.17 14:53
Patrzyłem, jak się krzywi pod ciężarem dźwięku swojego pełnego imienia. Nie mogłem wiedzieć, że nieopatrznie wprawiłem w drżenie niechcianą strunę. Jedyne czego doświadczałem to poczucie satysfakcji, że udało mi się zobrazować problem w sposób odpowiedni skoro przez twarz przemknął jej cień niezadowolenia.
- Wiem, lecz gdybym cie nie znał do głowy by mi to nie przyszło. A tak...Już w Hogu miałaś tą swoją przepisową manię. Trochę niezdrową zresztą - mimo wszystko odbywanie kary za brak sporządzania notatek to jedno, a odbębnianie tejże z powodu smarowania na okładkach podręcznika od Historii Magii receptur na tort orzechowy... - parsknąłem kiwając niedowierzająco głową na wspomnienie tej absurdalnej, lecz również zabawnej jak dla mnie sytuacji.
Skrzywiłem się w chwili w której mój atak został przewidziany i powstrzymany. Nie straciłem jednak rezonu.
- Mi to nie przeszkadza, jak dla mnie możesz być nieustannie w trakcie - zapewniłem ją, a potem zmarszczyłem w niezadowoleniu nos wyobrażając sobie po kolei cukrową papkę z owocami, cukrową papkę z kakao, czysty cukier w płynnej postaci...o bezczeszczeniu jedzenia z patelni świeżymi owocami nie chciałem nawet myśleć. Ogólnie to wcale nie tak, że nie lubiłem tego wszystkiego - wręcz przeciwnie. Składniki te były swego rodzaju rarytasem za które nie jeden mieszkaniec Nokturnu dałby się pokroić, lecz od momentu egzystowaniem pod kulinarnymi skrzydłami (przynajmniej do niedawna...) Bertiego trochę się to pozmieniało. Co prawda wciąż byłem wszystkożercą niemniej rozpieszczenie kulinarnym dobrobytem sprawiło, że granica posiadania przyjemności z jedzenia niektórych potraw uległa drastycznej zmianie.
- Skarbie, mieszkam z cukiernikiem... - jęknąłem niczym męczennik - Może masło orzechowe? A jak czekolada to chociaż gorzka - ostatecznie nie widziałem nic nieodpowiedniego w pochłonięciu suchego naleśnika chociaż domyślałem się, że dla kulinarnie zakręconej Arii podobna deklaracja być może klasowała się na równi z bluźnierstwem kierowanej do mleczno-mącznej masy.
Podniosłem na nią spojrzenie, gdy mnie wywołała, a potem nie mogłem się powstrzymać by się leniwie uśmiechnąć na wspomnienie ostatniej okazji w czasie której nie mieliśmy okazji do rozmowy.
- Całe szczęście - podsumowałem ten fakt nieco zuchwale by zaraz jednak pogładzić się po karku, zupełnie jakbym próbował rozmasować obolałe miejsce - Wszystko się pozmieniało. Mimo wszystko życie nie jesteśmy już uczniami uczęszczającymi na nudne zajęcia z nudnymi profesorami - wcale nie wspomniałem o tym z jakąś niechęcią - wręcz przeciwnie. To były bardzo przyjemne czasy - Po szkole zbierałem kłopoty, gdy mi się to znudziło to przez jakiś czas obiłem się po niemagicznej Anglii. Wróciłem jednak na swoje, prawie swoje mieszkanie na Nokturnie - poprawiłem się przypominając sobie upominający wzrok Mii, gdy zdarzało mi się przywłaszczać słownie jej cztery ściany - Od kiedy jednak Bertie kupił tę kamienicę to częściej bywam tutaj bo jedzenie w gratisie - Niby zażartowałem, lecz obecnie nie wiedziałem czemu tu tkwię. Na początku chciałem mu pomóc z ogarnięciem Rudery, a teraz...Z mojej obecności nie wynikało w końcu nic dobrego - Bertie nie chciał ze mną rozmawiać, Eilen wbiłaby mi chętnie chochlę pod żebra - Nie mam stałej roboty, lecz nie narzekam - jak potrzebuję galeonów to zawsze jest się czego chwycić. Czasem robię dla Burke'a... - wzruszyłem lekceważąco ramionami, jakby to nie było nic takiego choć ten ostatni szczegół był istnym wrzodem na dupie z którego próbowałem się od miesięcy wyplątać.
- Rozczarowana...? - spytałem z ciekawości mając dobry nastrój. Nie było co ukrywać - od lat prowadziłem niezobowiązujące życie włóczykija - A jak jest z tobą?


I'll survive
somehow i always do


Matthew Bott
Matthew Bott
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : 8+2
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3
ZWINNOŚĆ : 17+3
SPRAWNOŚĆ : 24+6
Genetyka : Wilkołak

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3558-matt-w-budowie#62851 https://www.morsmordre.net/t4002-poczta-matta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f136-smiertelny-nokturn-36-5 https://www.morsmordre.net/t4772-skrytka-bankowa-nr-901 https://www.morsmordre.net/t3713-matthew-bott
Re: Kuchnia [odnośnik]02.05.17 22:19
Zaśmiała się cicho, ale jakże szczerze, na wspomnienie tamtej kary, kiedy nauczycielowi nie spodobał się jej przepis na tort wysmarowany zgrabnymi literkami na okładce podręcznika. Nie, żeby ów tort był wielkim odkryciem w świecie cukierników, jednak w jej przepisie były dwa składniki-niespodzianki, które podczas próby okazały się w połowie porażką, a w połowie sukcesem. Żeby tylko jedną taką karę odbywała... ale mimo to była dobrą uczennicą i skończyła szkołę z bardzo dobrymi wynikami, chociaż po drodze spotkało ją kilka nieprzyjemności rzutujących na jej późniejsze życie. Uśmiech długo nie rozświetlał twarzy Ariadny, bo wkrótce po tym jej mina zrzedła. Skarbie... och, Matt, czemu mi to robisz? Nie wiedziała czy robił to nieumyślnie, czy specjalnie ją prowokował, ale nie była zadowolona. Jednak nie dała tego po sobie poznać, wypuszczając nosem zatrzymane na dłużej w płucach powietrze, które zatrzymała na samo to określenie.
- Z dwoma, mój drogi, z dwoma. Chciałam zauważyć, że w pakiecie z cukiernikiem jestem jeszcze kucharzem - poprawiła go, urażona tym niedopatrzeniem. Oczywiście nie chciała rozstrzygać, które z nich było lepszym wirtuozem kulinarnym, wszak współpracowała z Bertiem i do głowy by jej nie przyszła jakaś niezdrowa rywalizacja. Zresztą, ostatni pomysł dziewczyny o połączeniu ciastek z gruszką, korzennymi przyprawami i oblanymi warstwą grubego lukru przypadło tej-lepszej-wersji-Botta do gustu.
Wedle życzenia zaczęła przeszukiwać szafki za masłem orzechowym, jednak miała problem z odnalezieniem tego smarowidła w czeluściach szafki. Sama jeszcze nie do końca wiedziała co posiadają w swoim małym królestwie, więc szybko się poddała wracając do naleśnika. Owoców nie nałożyła co prawda na placek, a raczej zrobiła z nich dekorację obok na talerzyku. Jej podejście do kwestii jedzenia było dość specyficznym; nie liczył się sam rytuał gotowania i zjedzenia potrawy w pięć minut. Jedzenie musiało być przygotowane od początku do końca, a delektowanie się nim było kolejnym krokiem do szczęśliwego brzucha. Nie wyobrażała sobie rzucenia danej potrawy ot tak, na talerz i podania jej w takiej formie. I sama czymś takim czułaby się urażona. Słuchała Matthewa w skupieniu, w międzyczasie robiąc swoje - kiedy porcja ciasta się skończyła, a ostatni naleśnik właśnie robił się na patelni posprzątała zaklęciem miejsce zbrodni, by potem wszystko ładnie poukładać na stoliku.
- Mam rozumieć, że jesz ze mną? Chcesz kawę? - spytała, wcinając mu się w słowo. Przyrządzanie napoju (lub napojów) przyszło jej o wiele szybciej, niż smażenie naleśników, a gdy skończyła odetchnęła zadowolona. Zdecydowanie mogła przejść do tej najlepszej części - czyli delektowania się tak błahą rzeczą jak placek, czy kawałki owoców.
- Czyli nic się nie zmieniło. To przez to trafiłeś do Tower? - chcąc jak najdłużej odwlekać od siebie pytanie "co zmieniło się u niej", postanowiła uczepić się tej kwestii. Ale nie wyszło, tak jak planowała. Skrzywiła się, czego chyba chłopak nie zauważył.
- Niewiele się wydarzyło, z pewnością nic fascynującego. Podjęłam po szkole pracę. I tyle - a w życiu! Chyba mi w to nie uwierzysz? Chociaż umiała kłamać, nie miała wpływu na to, że Matthew całkiem dobrze ją znał. I wiedział kiedy kłamała, bo przeważnie zaczynała zachowywać się dość nerwowo, tak jak teraz, gdy prawie oblała się kubkiem z gorącą kawą. - Jemy? - szybka zmiana, ucieczka od tematu i kłamliwy uśmiech wymalowany na jej bladoróżowych wargach czasem działał cuda. Czy teraz też tak miało być?

Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach