Jadalnia/salon
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Salon
Jak widać na załączonym obrazku: duży kominek podłączony do sieci fiuu, drewniane podłogi (jak w całym domu), trochę rozgardiasz, trochę magicznych i trochę mugolskich bzdurek dookoła. W samym środku pomieszczenia stoi drewniany stół z białym obrusem. Dwa krzesła przy nim wyglądają jak na zdjęciu - są bujane (znalezione w domu i naprawione) - dwa pozostałe są zwyczajne, dokupione przez właściciela. Właściciel uprzejmie prosi nie obrażać firanek. Firanki są piękne.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Ostatnio zmieniony przez Bertie Bott dnia 13.11.16 12:27, w całości zmieniany 1 raz
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Jak stałem to zaraz znalazłem się na stole wycierając sobą resztki z talerzy i półmisków. Strąciłem resztę ceramicznych czy też szklanych gówien - stoczyły się ze stołu i poleciały z gracją na podłogę. Tak jak ja waz z całym stołem. Zgrzytnął on nieprzyjemnie w momencie w którym się nieco na nim przekręcić. Znajdując się na poziomie podłogi westchnąłem marunie. Przekręciłem się na plecy, odganiając ręką jakiś talerz który mi wchodził pod łopatkę. Przekląłem go oraz kilka sztućców. Bertie chyba za pewnie czuł się stojąc tak nade mną. Ciekawe czy przy tym zapomniał, że mam nogi...? Najpierw kopnąłem go w piszczel. Niezależnie o tego czy go dosięgnę czy nie zyskam trochę czasu by się zebrać w sobie i rzucić się na niego tak, że barkiem wbiłbym się w jego tułów by popchcnąć go na przeciwległy stół w który zamierzałem go wbić.
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 74
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 74
Nie minęła chwila, a został kopnięty - bardzo porządnie kopnięty - w piszczel. Syknął z bólu, opierając się mocniej na drugiej nodze. Matt jednak zdążył się już pozbierać i razem wylądowali na stole, który rzecz jasna się zawalił. Cóż, miał dość nędzne szanse utrzymać tę dwójkę, szczególnie biorąc pod uwagę z jakim impetem na niego natarli. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, kilka drobnych kawałeczków zrobiło im zapewne nieznaczne rany. Te lekko zapiekły. Dotarł do nich też zapach wódki, jeden z najkoszmarniejszych zapachów świata, kiedy człowiek jest na kacu. Czyli chyba na stole była i pękła od uderzenia jedna pełna butelka.
Bertie zaraz uniósł się na tyle, żeby przyłożyć kuzynowi w brzuch raz za razem.
Bertie zaraz uniósł się na tyle, żeby przyłożyć kuzynowi w brzuch raz za razem.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 66, 40
'k100' : 66, 40
Poleciałem wraz z nim na ten stół - i dobrze, przynajmniej mogłem być pewny, że już bardziej do tego stołu (a potem stołu i podłogi) być przygwożdżony nie mógł. Pozycja pozioma mi nie przeszkadzała tym bardziej, że osobiście powoli traciłem ochotę na ponoszeniem się na nogi. Trochę gorzej gdy wokół zaczęło się walać szkło. Na szczęście nas nie interesowało otoczenie, a mnie przestało interesować to by Bertiemu nie zrobić czegoś z twarzą. Jak wcześniej chciałem tego uniknąć, tak teraz czułem, że muszę. Dwa grzmotnięcia w brzuch, które sprawiły, że straciłem dech w piersiach i wydobyły ze mnie dźwięki bólu tylko mnie w tym utwierdziły. Zacisnąłem jedną z rak na połach materiału szmat Bertiego, a potem drugą grzmotnąłem go twarz. Dwukrotnie. Najpierw gdzieć przy oku, potem w nos.
The member 'Matthew Bott' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95, 47
'k100' : 95, 47
Kiedy oberwał w oko, czy zaraz przy oku z siłą jaką nawet po tej łajzie by się nie spodziewał, nawet już nie myślał o oddawaniu, czy bronieniu. Zdążył jeszcze dostać w nos, zanim zasłonił twarz łokciem, bo miał wrażenie że jak Matt to poprawi to chyba zejdzie na miejscu. Z jego ust wydobyło się kilka bolesnych przekleństw.
Jedyne, co jeszcze zrobił to odepchnął go od siebie. Chwilę jeszcze szumiało mu w głowie i trudno było mu się zmusić do otwarcia tego oka.
- Pierdolona łajza.
Chyba przez dwadzieścia jeden lat nie wypowiedział tylu przekleństw, co w ciągu tego jednego dnia. Jeszcze chwilę oddychał ciężej zmęczony całą tą bójką i może trochę zdziwiony, że nie skończył gorzej patrząc na różnicę masy między sobą i kuzynem. I zły na siebie. Bo z reguły nie miał nic do porażek. Nie przeszkadzały mu. Prawie nie dało się wejść na jego ego, bawił się grą, nie parł do zwycięstw. Ale tę bójkę chciał wygrać i chciał stłuc twarz Matta na kwaśne jabłko. I jak zwykle, kiedy się o coś starał, musiało po prostu nie wyjść.
Po co ta łajza tu w ogóle przylazła?
Jedyne, co jeszcze zrobił to odepchnął go od siebie. Chwilę jeszcze szumiało mu w głowie i trudno było mu się zmusić do otwarcia tego oka.
- Pierdolona łajza.
Chyba przez dwadzieścia jeden lat nie wypowiedział tylu przekleństw, co w ciągu tego jednego dnia. Jeszcze chwilę oddychał ciężej zmęczony całą tą bójką i może trochę zdziwiony, że nie skończył gorzej patrząc na różnicę masy między sobą i kuzynem. I zły na siebie. Bo z reguły nie miał nic do porażek. Nie przeszkadzały mu. Prawie nie dało się wejść na jego ego, bawił się grą, nie parł do zwycięstw. Ale tę bójkę chciał wygrać i chciał stłuc twarz Matta na kwaśne jabłko. I jak zwykle, kiedy się o coś starał, musiało po prostu nie wyjść.
Po co ta łajza tu w ogóle przylazła?
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Miałem ochotę nie ustępować i uderzyć go jeszcze raz, może dwa...trzy...Gdziekolwiek, już nawet nie szukając powodu dlaczego. Jednak moja ręka się już więcej nie uniosła. Skrzywiłem się klnąc pod nosem i patrząc na Bertiego, jak się zasłania. Nie stawiałem nawet oporu gdy mnie odepchnął. Stoczyłem się na to pobojowisko po jego prawej. Leżałem, a moja klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie. Materiał mojej koszuli przesiąkał jakimś drinkiem. Prychnąłem wzgardliwie i zmusiłem się by pociągnąć nieco nogę i kopnąć go zaczepnie. Niech wie, że ja go też. Zły byłem za to, że tak zaprzepaścił moje dobre chęci rozwiązania tego inaczej, zły byłem, że mimo iż nie chciałem to ostatecznie dałem się ponieść i to jeszcze ja byłem pierdoloną łajzą. Prychnąłem niedowierzająco wpatrując się sufit. Podniosłem rękę chcąc wybadać w jakim tanie jest mój pierdolony nos. Jeszcze trochę i go stracę, i w sumie...to by nie było chyba taki złe.
- Nie jestem z Jud - rzuciłem w powietrze ciągle patrząc przed siebie.
- Nie jestem z Jud - rzuciłem w powietrze ciągle patrząc przed siebie.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Kiedy Matt się odezwał, Bertie miał wielką ochotę złapać za leżącą obok butelkę i władować mu ją w zęby. Mocno. Z całym impetem. A jednak jak bardzo by go teraz nieznosił, jak bardzo nie miał ochoty mu natłuc, rozszarpać tak tak na prawdę pewnie by sobie nie darował, gdyby mu poważną krzywdę zrobił. A na tłuczenie się w normalny sposób nie miał już siły. Cały czas próbował otworzyć to pieprzone oko, ale miejsce uderzenia pulsowało mu tępym bólem.
- Więc na cholerę ta szopka?
Warknął na niego jedynie.
- Chciała się zemścić? To miało być zabawne?
A jednak jeśli Matt na prawdę nie jest z Jud to... to no, ulżyło mu, że ten pacan jednak może trochę myśli. Choć cała ta scena i tak wydawała mu się chora. Bo owszem nawet człowiek z bułą na twarzy obity z podobnie obitym kuzynem obok, taplający się w resztkach wódki i soku może uznawać, że coś jest chore. Nikt na świecie mu nie zabroni.
- Więc na cholerę ta szopka?
Warknął na niego jedynie.
- Chciała się zemścić? To miało być zabawne?
A jednak jeśli Matt na prawdę nie jest z Jud to... to no, ulżyło mu, że ten pacan jednak może trochę myśli. Choć cała ta scena i tak wydawała mu się chora. Bo owszem nawet człowiek z bułą na twarzy obity z podobnie obitym kuzynem obok, taplający się w resztkach wódki i soku może uznawać, że coś jest chore. Nikt na świecie mu nie zabroni.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Naprawę myślisz, że to był MÓJ pomysł i że JA to planowałem? - odwarknąłem poirytowany wspomnieniem wczorajszego wieczora, jakby to wszytko co się stało zależało ode mnie.
Zaśmiałem ochryple.
- Tak, pewnie...bo kurwa nie mam innych rozrywek niż narażanie się wszystkim wokół. Poza tym...zemścić!? Niby za co...?! W ogóle nawet jeśli to co to za zemsta jeśli byliście ze sobą, a ty masz najwyraźniej nową laskę. CHWILA, STOP. - zarządziłem nagle zdając sobie sprawę, że moje słowa mogą go sprowokować do czegoś co mi mogłoby się nie spodobać. - Daj mi chwilę... - Wypuściłem powietrze i zacząłem pocierać skroń, chcąc zebrać myśli - Przylazłem na twoją imprezę SAM. Zaskoczyło mnie to, że są tam Skamandery, lecz myślę - hej, może jesteście już na neutralnym gruncie. Potem przylazłeś z tą Papugą i...poważnie, powinieneś ją wypchać jakimiś krakersami by nie mogła mówić - przekręciłem głowę by na niego spojrzeć - Jud postawiła mnie przed faktem dokonanym. Poza tym...serio nie wydało ci się to TROCHĘ dziwne? JA i Jude - zmarszczyłem gniewnie czoło.
Zaśmiałem ochryple.
- Tak, pewnie...bo kurwa nie mam innych rozrywek niż narażanie się wszystkim wokół. Poza tym...zemścić!? Niby za co...?! W ogóle nawet jeśli to co to za zemsta jeśli byliście ze sobą, a ty masz najwyraźniej nową laskę. CHWILA, STOP. - zarządziłem nagle zdając sobie sprawę, że moje słowa mogą go sprowokować do czegoś co mi mogłoby się nie spodobać. - Daj mi chwilę... - Wypuściłem powietrze i zacząłem pocierać skroń, chcąc zebrać myśli - Przylazłem na twoją imprezę SAM. Zaskoczyło mnie to, że są tam Skamandery, lecz myślę - hej, może jesteście już na neutralnym gruncie. Potem przylazłeś z tą Papugą i...poważnie, powinieneś ją wypchać jakimiś krakersami by nie mogła mówić - przekręciłem głowę by na niego spojrzeć - Jud postawiła mnie przed faktem dokonanym. Poza tym...serio nie wydało ci się to TROCHĘ dziwne? JA i Jude - zmarszczyłem gniewnie czoło.
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Przymknął oczy, słuchając tego wszystkiego. Był zły i zirytowany, ale chyba powoli zaczynał rozumieć, co się stało. Nie "dlaczego", do tego chyba nigdy nie dojdzie.
- Neutralnym? My chyba nie umiemy być na neutralnym gruncie. Szczególnie, że uważa, że ją zdradziłem. - odpowiedział trochę chłodno, bardzo gorzko, krzywiąc się przy tym trochę, bo i lekkie to wszystko nie było. Szczególnie to "my", które nadal miało jakieśtam znaczenie mimo, że już od dawna nie istniało.
Cały ten czas się zastanawiał, gdzie ona jest. I trochę miał nadzieję, że wróci, choć przecież doskonale wiedział, że jeśli wróci to spotkanie nie będzie miłe. Oboje mają do siebie żal. I nie potrafią sobie odpuścić. I chyba ze spokojną rozmową u nich trochę ciężko, kiedy na horyzoncie pojawia się problem.
- Fakt, ty i ktoś na stałe to trochę dziwne. Ale z reguły nie doszukuję się w tym, co widzę drugiego dna. - wzruszył ramionami. Nie szukał spisków i intryg, myślał prosto, to co widzi najpewniej jest prawdą i trzeba się z tym pogodzić. Albo dać kuzynowi w nos.
Miał ochotę spytać o Jud, o jej zachowanie kiedy wyszli, o to, co mówiła, ale był zbyt przekonany, że po prostu chciała mu dokopać. Oddać za to, że ją zranił. Sam był wściekły, że tego wtedy nie załatwił, że jej nie przekonał, że dał jej odejść. Zabawne, że nadal był o to zły mimo, że minęło tyle lat.
Słowa o Polly pominął milczeniem, choć uśmiechnął się lekko. Cóż, nie jej wina. O niczym nie wiedziała. Choć nie mogła trafić gorzej.
- Neutralnym? My chyba nie umiemy być na neutralnym gruncie. Szczególnie, że uważa, że ją zdradziłem. - odpowiedział trochę chłodno, bardzo gorzko, krzywiąc się przy tym trochę, bo i lekkie to wszystko nie było. Szczególnie to "my", które nadal miało jakieśtam znaczenie mimo, że już od dawna nie istniało.
Cały ten czas się zastanawiał, gdzie ona jest. I trochę miał nadzieję, że wróci, choć przecież doskonale wiedział, że jeśli wróci to spotkanie nie będzie miłe. Oboje mają do siebie żal. I nie potrafią sobie odpuścić. I chyba ze spokojną rozmową u nich trochę ciężko, kiedy na horyzoncie pojawia się problem.
- Fakt, ty i ktoś na stałe to trochę dziwne. Ale z reguły nie doszukuję się w tym, co widzę drugiego dna. - wzruszył ramionami. Nie szukał spisków i intryg, myślał prosto, to co widzi najpewniej jest prawdą i trzeba się z tym pogodzić. Albo dać kuzynowi w nos.
Miał ochotę spytać o Jud, o jej zachowanie kiedy wyszli, o to, co mówiła, ale był zbyt przekonany, że po prostu chciała mu dokopać. Oddać za to, że ją zranił. Sam był wściekły, że tego wtedy nie załatwił, że jej nie przekonał, że dał jej odejść. Zabawne, że nadal był o to zły mimo, że minęło tyle lat.
Słowa o Polly pominął milczeniem, choć uśmiechnął się lekko. Cóż, nie jej wina. O niczym nie wiedziała. Choć nie mogła trafić gorzej.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- No teraz to bym powiedział, że nawet niemożliwe bez względu na to co uważa Jude. Naprawdę musiałeś przy Skamanere sugerować, że się puszcza? Ogólnie źle, że zrobiłeś to przy wszystkich, lecz szczególnie źle, że przy Samie. Przecież on ci teraz nie opuści... - i bardzo mnie to martwiło. Zwłaszcza, że przez wieczór się nasłuchałem wystarczająco wielu szczegółów dotyczących tego, czego to Skamander mu nie zrobi. Nie żeby to była dla mnie jakaś nowość na linii relacji Bertie-Sam no ale...trochę minęło od ich ostatniego razu - Przez jakiś czas staraj się mu nie pokazywać na oczy zwłaszcza, że marzec to dla niego szczególnie drażliwy miesiąc - daję mu dobrą radę, jednocześnie zmuszając się do dźwignięcia do pozycji siedzącej. Jedna z misek wypełnionych czymś słodkim się do mnie przykleiła. Zrobiło mi się mdło na samą myśl co do jej zawartości. Odkleiłem ją od siebie. Masa krówkowa, jego mać...
- To akurat jest u nas dość rodzinne...lecz jeszcze raz na mnie wyskoczysz gdy próbuję ROZMAWIAĆ to ci przetrącę ręce
- To akurat jest u nas dość rodzinne...lecz jeszcze raz na mnie wyskoczysz gdy próbuję ROZMAWIAĆ to ci przetrącę ręce
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
- Wkurwiłem się. - odpowiedział dość spokojnym tonem. - Ma wyjątkowy dar do wyprowadzania mnie z równowagi. Jak nikt inny. Widocznie nadal.
Uśmiechnął się pod nosem, choć wesoły, czy miły uśmiech to raczej nie był. Zwykle potrafił odpuścić, ale jeśli cokolwiek się zaczynało między nim i Judy złego, zwykle musiało się skończyć apokalipsą. Też się powoli podniósł. Nawet nie chciał patrzeć w lustro. Nie ważne z resztą. Polly też chyba lepiej się nie pokazywać. A szkoda, bo może i powinien z nią pogadać? Choć bardzo chętnie by to odwlekł.
- Matt, nie mam już trzynastu lat, żeby przed nim uciekać. - wzruszył ramionami. Jak Sam będzie chciał na niego wpaść to to zrobi. Jak będzie chciał go połamać... no, przywalenie mu będzie znacznie cięższe niż lata temu, kiedy różnice wieku - więc i wzrostu i masy - między nimi były znacznie wyraźniejsze. Bertie pewnie polegnie, bo i Sam na jakieś milion procent jest od niego silniejszy i na kolejny milion procent lepiej się bije, ale... no, nie ma co biadolić nad czymś, co się jeszcze nie wydarzyło.
- Już to widzę. Poćwiczę trochę do tego czasu. - uśmiechnął się pod nosem i z bardzo dużym trudem powstrzymał się przed daniem kuzynowi pstryczka w nos.
Uśmiechnął się pod nosem, choć wesoły, czy miły uśmiech to raczej nie był. Zwykle potrafił odpuścić, ale jeśli cokolwiek się zaczynało między nim i Judy złego, zwykle musiało się skończyć apokalipsą. Też się powoli podniósł. Nawet nie chciał patrzeć w lustro. Nie ważne z resztą. Polly też chyba lepiej się nie pokazywać. A szkoda, bo może i powinien z nią pogadać? Choć bardzo chętnie by to odwlekł.
- Matt, nie mam już trzynastu lat, żeby przed nim uciekać. - wzruszył ramionami. Jak Sam będzie chciał na niego wpaść to to zrobi. Jak będzie chciał go połamać... no, przywalenie mu będzie znacznie cięższe niż lata temu, kiedy różnice wieku - więc i wzrostu i masy - między nimi były znacznie wyraźniejsze. Bertie pewnie polegnie, bo i Sam na jakieś milion procent jest od niego silniejszy i na kolejny milion procent lepiej się bije, ale... no, nie ma co biadolić nad czymś, co się jeszcze nie wydarzyło.
- Już to widzę. Poćwiczę trochę do tego czasu. - uśmiechnął się pod nosem i z bardzo dużym trudem powstrzymał się przed daniem kuzynowi pstryczka w nos.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- A on dziewiętnastu. To nie będzie to samo co ta wasza zabawa z dawniej - zauważyłem kwaśno. Bo fakt, Bertie nie był już nastkiem i właściwie w tym widziałem problem. Sam teraz nie miał powoddów by się hamować i wątpiłem w to by się skończyło w tym przypadku na kilku moralistyczni kuksańcach. Tym bardziej, że zbliżała się ten czas, gdy Skamander tracił potrzebę posiadania powodu by podnieść na kogoś rękę. Jasne, pewnie, rozumiałem, że Bertie sobie sam piwa naważył i będzie musiał je wypić, jednak wizja tego, że może oberwać bardziej niż na to zasługuje nie była najprzyjemniejsza.
- Po prostu uważaj - uczuliłem go i sapnąłem zeskrobując z siebie resztki wszystkiego - Zrobisz co uważasz - Nie miałem w końcu w zwyczaju decydowania za innych. Nie przykuję go przecież do ściany chociaż ciotka na pewno by się ucieszyła z takiego rozwiązania.
Parsknąłem pod nosem w rozbawieniu słysząc jego zapowiedź. Podniosłem się na nogi i wyciągnąłem ku niemu rękę by mógł się na niej dźwignąć.
- Byłbym zapomniał - wszystkiego najlepszego - wykrzywiłem usta w łajdackim uśmiechu. Lepiej późno niż wcale?
- Po prostu uważaj - uczuliłem go i sapnąłem zeskrobując z siebie resztki wszystkiego - Zrobisz co uważasz - Nie miałem w końcu w zwyczaju decydowania za innych. Nie przykuję go przecież do ściany chociaż ciotka na pewno by się ucieszyła z takiego rozwiązania.
Parsknąłem pod nosem w rozbawieniu słysząc jego zapowiedź. Podniosłem się na nogi i wyciągnąłem ku niemu rękę by mógł się na niej dźwignąć.
- Byłbym zapomniał - wszystkiego najlepszego - wykrzywiłem usta w łajdackim uśmiechu. Lepiej późno niż wcale?
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Jadalnia/salon
Szybka odpowiedź