Jadalnia/salon
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Salon
Jak widać na załączonym obrazku: duży kominek podłączony do sieci fiuu, drewniane podłogi (jak w całym domu), trochę rozgardiasz, trochę magicznych i trochę mugolskich bzdurek dookoła. W samym środku pomieszczenia stoi drewniany stół z białym obrusem. Dwa krzesła przy nim wyglądają jak na zdjęciu - są bujane (znalezione w domu i naprawione) - dwa pozostałe są zwyczajne, dokupione przez właściciela. Właściciel uprzejmie prosi nie obrażać firanek. Firanki są piękne.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Ostatnio zmieniony przez Bertie Bott dnia 13.11.16 12:27, w całości zmieniany 1 raz
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Uśmiechnął się pod nosem na wspomnienie "zabawy" z czasów szkolnych, która wtedy wcale go nie bawiła. Mimo to dobrze, że ktoś dba o Judy. Nawet, jeśli to dla niego czasem źle. Nie wątpił, że auror zrobi z niego miazgę. To jednak nie znaczy, że zamknie się teraz w Ruderze.
Złapał wyciągniętą rękę i też się podniósł. Skrzywił się czując, jak koszulka klei mu się do pleców od wódki. Całe pomieszczenie śmierdziało alkoholem i resztkami jedzenia. Oni pewnie też. Skrzywił się lekko.
- Dzięki. No... chyba zabieram się do ogarnięcia tego pobojowiska.
I siebie. Póki co otworzył jedno z okien, wpuszczając mroźne, ale świeże powietrze do środka i przy pomocy zaklęcia swojego życia - reparo naprawiając stoły, jakie udało im się dziś rozwalić. Cały czuł się osłabiony dość mocnym kacem, obolały po bójce i jakoś tak dziwnie mu było z myślą, że zaraz pewnie przyjdzie Polly. Kiedy miał ochotę wypaść z domu i gonić za Jud, jak to miał kiedyś w zwyczaju.
- Wiesz, gdzie ona była cały ten czas? - spytał jeszcze, ciągnąc za jedną ze zwisających macek.
Złapał wyciągniętą rękę i też się podniósł. Skrzywił się czując, jak koszulka klei mu się do pleców od wódki. Całe pomieszczenie śmierdziało alkoholem i resztkami jedzenia. Oni pewnie też. Skrzywił się lekko.
- Dzięki. No... chyba zabieram się do ogarnięcia tego pobojowiska.
I siebie. Póki co otworzył jedno z okien, wpuszczając mroźne, ale świeże powietrze do środka i przy pomocy zaklęcia swojego życia - reparo naprawiając stoły, jakie udało im się dziś rozwalić. Cały czuł się osłabiony dość mocnym kacem, obolały po bójce i jakoś tak dziwnie mu było z myślą, że zaraz pewnie przyjdzie Polly. Kiedy miał ochotę wypaść z domu i gonić za Jud, jak to miał kiedyś w zwyczaju.
- Wiesz, gdzie ona była cały ten czas? - spytał jeszcze, ciągnąc za jedną ze zwisających macek.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Och, idealnie. Ja się tylko przebiorę i uciekam do siebie - Fajnie byłoby położyć się w łóżku. Co prawda tu miałem też taką możliwość, lecz nie chciałem się teraz Bertiemu narzucać. Ciągle czułem się niezręcznie z powodu tego...wszystkiego i moralniak mi doskwierał. Bertie nie wydawał się mieć mi w tym momencie niczego za złe, albo bardzo dobrze to ukrywał. Poza tym czekała mnie dziś rozmowa z Edgarem. Podrapałem się po karku i przeciągnąłem po głowie pod włos. Chłodne marcowe powietrze uderzyło mnie w twarz.
- Nie. Do wczoraj nie wiedziałem nawet, że jest już w Londynie. Sam mi nic nie mówił, ja się nie dopytywałem. Miała pewnie swoje powody, lecz jakie? Nie mam pojęcia - wzruszyłem ramionami. Nie miałem w zwyczaju wpychania się w ich prawy bardziej niż to uważałem za konieczne. Oboje mieli swoje tajemnice o których nie zamierzali mi mówić, a ja nie planowałem wypytywać jakie. Nic bym nie wskórał, a kto wie czy bym nie stracił.
- To ja...ten, idę - rzuciłem, a będąc na chodach zatrzymałem się na schodach i westchnąłem przeklinając co pod nosem. - Wybacz, za...no wiesz - to wszystko
- Nie. Do wczoraj nie wiedziałem nawet, że jest już w Londynie. Sam mi nic nie mówił, ja się nie dopytywałem. Miała pewnie swoje powody, lecz jakie? Nie mam pojęcia - wzruszyłem ramionami. Nie miałem w zwyczaju wpychania się w ich prawy bardziej niż to uważałem za konieczne. Oboje mieli swoje tajemnice o których nie zamierzali mi mówić, a ja nie planowałem wypytywać jakie. Nic bym nie wskórał, a kto wie czy bym nie stracił.
- To ja...ten, idę - rzuciłem, a będąc na chodach zatrzymałem się na schodach i westchnąłem przeklinając co pod nosem. - Wybacz, za...no wiesz - to wszystko
I'll survive
somehow i always do
somehow i always do
Skinął lekko głową. Trochę się cieszył, że Matt nic nie wiedział, bo i pewnie miałby do niego żal, gdyby mu przez ten cały czas słowa nie powiedział o tym, gdzie była Judy. Kiedy jej szukał, bo i z początku próbował. A i potem. Choć może i to wszystko bez znaczenia. Ona chyba się z niego wyleczyła? Na to mu to trochę wyglądało. Choć, gdyby w pełni o nim zapomniała, przecież nie przychodziłaby tu? Choć może to ta jej pasja, jej złość, ona potrafiła bardzo tłumić gniew. Czemu się tu zjawiła? Czemu przyszła sama?
Chciał z nią porozmawiać. Chociaż po to, żeby... żeby nie żyli teraz w ciągłej wojnie?
Póki co Matt zaczął się zbierać, a on sprzątał powoli cały ten imprezowy chlew.
- Jasne. Też postaram się więcej na ciebie nie rzucać. - uśmiechnął się słabo. - Narazie.
Machnął mu tylko.
zt dla Matta
Chciał z nią porozmawiać. Chociaż po to, żeby... żeby nie żyli teraz w ciągłej wojnie?
Póki co Matt zaczął się zbierać, a on sprzątał powoli cały ten imprezowy chlew.
- Jasne. Też postaram się więcej na ciebie nie rzucać. - uśmiechnął się słabo. - Narazie.
Machnął mu tylko.
zt dla Matta
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Nieświadoma niczego Polcia wyszła z imprezki nad ranem a pozniej Titus albo Florek ją odoprowadził pod same drzwi. Pożegnała się z tym, który to zrobił milusio i powiedziała, ze muszą to powtórzyć koniecznie. Dopiero po kilku godzinach obudziła się i postanowiła, ze musi zaraz znaleźć się znów w Dolinie Godryka.
Tym razem skorzystała z Błędnego Rycerza, bo gdyby miała się teleportowac to chyba by zwymiotowala zaraz. Tak na prawde to się bardzo źle czuła, głowa ją bolała, a do tego ciągle myślała o tym, ze Bertie to się chyba wcale tak świetnie nie bawił. Sprawiał wrażenie, jakby był skrepowany przyjęciem, a przecież tak sie starała!
Pod drzwi Rudery zajechała z piskiem. Wysiadła i poprawiła swoją czapeczkę. Dziś Rudera wydała jej sie po raz pierwszy miejscem na prawde przez nią ulubionym. Nigdy nie mogła się do niej przyzwyczaić. Ale dziś, zaraz po tym, jak spędziła tu wesoła noc i tańczyla aż jej nogi odmówiły posluszenstwa.
-Jak tam się czujesz, Bertie?- mówi od wejścia. Do jadalni wchodzi jakieś pięć minut po Bottcie, tak jej sie właśnie wydawało, ze to on wymienił się z nią w drzwiach autobusu. Ale nie czuje się wcale zaalarmowana. A może powinna! W każdym razie puka w drewniane oddrzwia i zaglada do kuchni. Pewnie myślała, że zobaczy Bertiego przygotowujacego sobie mocna kawe. Ale zamiast tego widzi...
-Bertie, co C sie stało - wita sie z nim tak, ze wbiegła nagle do kuchni i spogląda na niego przerażona. Och, Bertie, co z twoją piękną twarzą! !
Tym razem skorzystała z Błędnego Rycerza, bo gdyby miała się teleportowac to chyba by zwymiotowala zaraz. Tak na prawde to się bardzo źle czuła, głowa ją bolała, a do tego ciągle myślała o tym, ze Bertie to się chyba wcale tak świetnie nie bawił. Sprawiał wrażenie, jakby był skrepowany przyjęciem, a przecież tak sie starała!
Pod drzwi Rudery zajechała z piskiem. Wysiadła i poprawiła swoją czapeczkę. Dziś Rudera wydała jej sie po raz pierwszy miejscem na prawde przez nią ulubionym. Nigdy nie mogła się do niej przyzwyczaić. Ale dziś, zaraz po tym, jak spędziła tu wesoła noc i tańczyla aż jej nogi odmówiły posluszenstwa.
-Jak tam się czujesz, Bertie?- mówi od wejścia. Do jadalni wchodzi jakieś pięć minut po Bottcie, tak jej sie właśnie wydawało, ze to on wymienił się z nią w drzwiach autobusu. Ale nie czuje się wcale zaalarmowana. A może powinna! W każdym razie puka w drewniane oddrzwia i zaglada do kuchni. Pewnie myślała, że zobaczy Bertiego przygotowujacego sobie mocna kawe. Ale zamiast tego widzi...
-Bertie, co C sie stało - wita sie z nim tak, ze wbiegła nagle do kuchni i spogląda na niego przerażona. Och, Bertie, co z twoją piękną twarzą! !
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Nie wiedział, co robić. Kompletnie. Szczególnie, że tak na prawdę, na poważnie to nie umiał zbytnio skonkretyzować swojego problemu. Mógł po prostu - jak podpowiadała logika na spółkę ze zdrowym rozsądkiem, czyli dwie rzeczy jakich prawie nigdy nie słuchał - udawać, że tej mniej przyjemnej części zabawy po prostu nie było i żyć sobie dalej z Polly u boku. Pewnie nikt by mu w tym nawet nie przeszkadzał. I wiedział, że ganiając teraz za Judy tylko wszystko pokomplikuje. A jednak czuł, że chce to wyjaśnić. Chociaż na tyle, żeby nie mieli już do siebie żalu. Choć czuł, jak kłuje go serce, choć przecież nie powinno.
I w tym momencie usłyszał głos Polly i odwrócił się w jej stronę bez entuzjazmu, bo dobrze wiedział, że ją zmartwi jego widok.
- Nic takiego. Drobna sprzeczka, kryzys zażegnany. - chyba nie chciał, żeby wiedziała, że to Matt go tak urządził, choć jeśli jak myślał, mijała go w drzwiach, pewnie widziała, że z jego nosem znowu nie jest dobrze i, że też jest dosyć poszarpany, więc sprawca, czy raczej współtwórca wydawał się oczywisty.
- Przepraszam za to zamieszanie w trakcie. - dodał po chwili, bo ona się starała, a tu się działy takie rzeczy dookoła. Ucałował ją w czoło, żeby się nie martwiła. - A moja twarz dojdzie do siebie, spokojnie.
Uśmiechnął się lekko i po prostu wrócił do spokojnego, mugolskiego sprzątania dekoracji.
I w tym momencie usłyszał głos Polly i odwrócił się w jej stronę bez entuzjazmu, bo dobrze wiedział, że ją zmartwi jego widok.
- Nic takiego. Drobna sprzeczka, kryzys zażegnany. - chyba nie chciał, żeby wiedziała, że to Matt go tak urządził, choć jeśli jak myślał, mijała go w drzwiach, pewnie widziała, że z jego nosem znowu nie jest dobrze i, że też jest dosyć poszarpany, więc sprawca, czy raczej współtwórca wydawał się oczywisty.
- Przepraszam za to zamieszanie w trakcie. - dodał po chwili, bo ona się starała, a tu się działy takie rzeczy dookoła. Ucałował ją w czoło, żeby się nie martwiła. - A moja twarz dojdzie do siebie, spokojnie.
Uśmiechnął się lekko i po prostu wrócił do spokojnego, mugolskiego sprzątania dekoracji.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
- Wygląda to conieco gorzej. Na całe szczęście jestem pielęgniarką - i już odstawia wszystko i wyjmuje rózdżkę i idzie do niego. - Siadaj, ogarnę ci twarz. Wydawało mi się, że widziałam Matta, to z nim się tak kryzysowałeś? - żartuje Pola, nie wiedząc, że to prawda. Sadza Bertiego na jakimś miejscu z którego nie będzie miał jak przed nią uciec. Uśmiecha się do niego i zaczyna coś czarować, żeby mu te wszystkie blizny się lepiej goiły, żeby krew się nie pojawiała nowa, a przedewszystkim, żeby jakoś zaczął wyglądać, przecież z takim zmasakrowanym BB się całować nie bedzie! Pewnie już ma na czole jakiegoś całuska z krwi, no pewnie tak jest.
- Chodzi ci o wczoraj? Prawie zapomniałam - chce go uspokoić i tak nie za bardzo przywiązywała wagę do tych wydarzeń z samego początka imprezy. Woli oczywiście myśleć tylko o tych dobrych rzeczach, o dwóch duchach, które się ganiały, o tańcach i o tym, że rano obudziła się nawet nawet trzeźwa. No chciało jej się wymiotować, ale to nic, szybko zrobiła sobie jakiś eliksir i już wszystko było w najlepszym porządku.
- Zresztą, to nie twoja wina. Mogłam nie zapraszać wszystkich twoich znajomych - wzrusza ramionami i znów coś mu naprawia, różdżką skanując mu twarz. - Pewnie i tak bez maści się nie obędzie. - daje mu diagnozę i wzdycha sobie. Oj, piekna Bertiego twarz, taka zepsuta. I to po co!
- Chodzi ci o wczoraj? Prawie zapomniałam - chce go uspokoić i tak nie za bardzo przywiązywała wagę do tych wydarzeń z samego początka imprezy. Woli oczywiście myśleć tylko o tych dobrych rzeczach, o dwóch duchach, które się ganiały, o tańcach i o tym, że rano obudziła się nawet nawet trzeźwa. No chciało jej się wymiotować, ale to nic, szybko zrobiła sobie jakiś eliksir i już wszystko było w najlepszym porządku.
- Zresztą, to nie twoja wina. Mogłam nie zapraszać wszystkich twoich znajomych - wzrusza ramionami i znów coś mu naprawia, różdżką skanując mu twarz. - Pewnie i tak bez maści się nie obędzie. - daje mu diagnozę i wzdycha sobie. Oj, piekna Bertiego twarz, taka zepsuta. I to po co!
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
-Tytus chyba zapomniał mi o tym powiedzieć - odpowiada Pola, wzruszajac ramionami, bo nagle sie jej oczy otwierają, przecież skoro Judith jest byłą Bertiego, a do tego zrobili taki cyrk noc wcześniej, to może wcale nie są az tak bardzo byłymi jak powinno to być po zerwaniu. Panna Havisham ma więc właśnie minę dwojaka, bo z jednej strony stara się wciąż uśmiechać a z drugiej jest w małym szoku. To wszystko co na nią padalo przez ostatnie miesiące, to było ciężkie. Przecież to, ze brat ją zostawił samą w domu, jej były umarł, drugi chłopiec był lordem i na sam koniec rozkolotal jej serce, rozbil je na pol, a Daniel... no cóż. I chociaz ofiarowala Bertiemu te ostatnia czastke serca, to wlasnie teraz poczuła się zagrożona. Patrzy w niedowierzaniu na to z innej juz teraz perspektywy. Ale poki jeszcze jest w stanie to sie trzyma w ryzach. No bo przecież ona nie rzuca przedmiotami, jest zawsze uśmiechnięta.
- To wyglądało na niezamknieta sprawę, jeżeli mam być szczera. I jeszcze ten jej brat, myślisz ze przyszli specjalne, żeby zrobić zamieszanie? Co to za ludzie - no dobrze, wiec sie jednak nieco zdenerwowala. Spogląda wyczekująco , może otrzyma ten potok wyjaśnień. Albo przynajmniej jakas reakcję, która ją nieco uspokoi.
- To wyglądało na niezamknieta sprawę, jeżeli mam być szczera. I jeszcze ten jej brat, myślisz ze przyszli specjalne, żeby zrobić zamieszanie? Co to za ludzie - no dobrze, wiec sie jednak nieco zdenerwowala. Spogląda wyczekująco , może otrzyma ten potok wyjaśnień. Albo przynajmniej jakas reakcję, która ją nieco uspokoi.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Uśmiechnął się cierpko widząc, jak te wszystkie informacje podziałały na Polly. I czuł, że to nie fer, ale nic nie mógł poradzić na to, co po prostu czuł. Przygarnął ją do siebie i pogładził jej włosy.
- Myślę, że tak. Że chciała się odegrać. Myśli, że ją zdradziłem. - spojrzał na nią. Miał wyrzuty. Gdyby mógł to przewidzieć, albo zamknąłby tamto wprost, porozmawiał z Judy, albo nie zaczynał z Polly. Ale nie mógł z Judy porozmawiać i spodziewał się, że ona się nigdy nie znajdzie. Że po prostu zniknęła z jego życia na stałe i była jego wspomnieniem. Wszystko po prostu działo się nie tak, jak powinno.
- Królowa dramatu. - przetarł twarz odruchowo i zaraz tego pożałował, bo zabolało. Więc przestał jej dotykać i spojrzał znów na Polly. - To było lata temu.
Dodał, bo przecież skoro to się skończyło dwa lata temu to przecież nie powinno być już ważne, prawda? Podniósł się zaraz i wrócił do sprzątania pozabawowego pobojowiska.
- Myślę, że tak. Że chciała się odegrać. Myśli, że ją zdradziłem. - spojrzał na nią. Miał wyrzuty. Gdyby mógł to przewidzieć, albo zamknąłby tamto wprost, porozmawiał z Judy, albo nie zaczynał z Polly. Ale nie mógł z Judy porozmawiać i spodziewał się, że ona się nigdy nie znajdzie. Że po prostu zniknęła z jego życia na stałe i była jego wspomnieniem. Wszystko po prostu działo się nie tak, jak powinno.
- Królowa dramatu. - przetarł twarz odruchowo i zaraz tego pożałował, bo zabolało. Więc przestał jej dotykać i spojrzał znów na Polly. - To było lata temu.
Dodał, bo przecież skoro to się skończyło dwa lata temu to przecież nie powinno być już ważne, prawda? Podniósł się zaraz i wrócił do sprzątania pozabawowego pobojowiska.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Sama nie wie, czy ma ochotę teraz pójść sobie i zostawić Bertiego samego ze swoją przeszłością, dać mu przestrzeń by mógł z Jude porozmawiać o wszystkim, czy woli się przytulić do Botta i zaznaczyć tym samym swoją niezachwianą pozycje.
Tylko na ile ona jest na prawdę pewna i niezachwiana? A na ile może być, jeżeli sama Pola to jest nienormalna i najchętniej wlaśnie teraz przeszłaby się na Camden. Już dawno nic mocnego nie ćpała, może powinna to zmienić.
W każdym razie daje się głaskać po włosach i sama ręką obejmuje Bertiego trochę.
- I dlatego ten jej brat kazał mi na ciebie uważać? - unosi głowę tak, by widział jej oczy duże, może ma w nich pytanie, czy ją też zdradzi i czy zdradzi ją ze swoją byłą. Ona pewnie też gdyby miała możliwość, to nie zdradziłaby go z nikim nowym. Podobno jeżeli da się w kimś nowym zakochać, to znaczy, że nigdy nie kochało się tak na prawdę tej poprzedniej osoby. Ile w tym prawdy, no cóż.
- To dawno, a oni to wciąż tak mocno przeżywają. Mają podstawę jakąś? No wiesz... zdradziłeś ją? - jakie to głupie, żeby rozmawiać o takich rzeczach, które właściwie wcale jej nie interesują. Spojrzała za nim, jak zaczął tak po mugolsku ściągać te dekoracje.
- Och Bertie, bedziesz się z tym tydzień bawił - zdenerwowała się i macha rózdżką, żeby uprzątnąć to co rozkładała jeszcze dzień wcześniej. Całkiem sprawnie jej to szło, zresztą musiała sie na cyzmś skupić, żeby jakoś sobie poukładać tę sytuację.
Tylko na ile ona jest na prawdę pewna i niezachwiana? A na ile może być, jeżeli sama Pola to jest nienormalna i najchętniej wlaśnie teraz przeszłaby się na Camden. Już dawno nic mocnego nie ćpała, może powinna to zmienić.
W każdym razie daje się głaskać po włosach i sama ręką obejmuje Bertiego trochę.
- I dlatego ten jej brat kazał mi na ciebie uważać? - unosi głowę tak, by widział jej oczy duże, może ma w nich pytanie, czy ją też zdradzi i czy zdradzi ją ze swoją byłą. Ona pewnie też gdyby miała możliwość, to nie zdradziłaby go z nikim nowym. Podobno jeżeli da się w kimś nowym zakochać, to znaczy, że nigdy nie kochało się tak na prawdę tej poprzedniej osoby. Ile w tym prawdy, no cóż.
- To dawno, a oni to wciąż tak mocno przeżywają. Mają podstawę jakąś? No wiesz... zdradziłeś ją? - jakie to głupie, żeby rozmawiać o takich rzeczach, które właściwie wcale jej nie interesują. Spojrzała za nim, jak zaczął tak po mugolsku ściągać te dekoracje.
- Och Bertie, bedziesz się z tym tydzień bawił - zdenerwowała się i macha rózdżką, żeby uprzątnąć to co rozkładała jeszcze dzień wcześniej. Całkiem sprawnie jej to szło, zresztą musiała sie na cyzmś skupić, żeby jakoś sobie poukładać tę sytuację.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
- Pewnie dlatego. Sam nigdy za mną nie przepadał. To był dość... burzliwy związek. - stwierdził w końcu. Nie wiedział, ile Polly chce i powinna wiedzieć. Nie chciał jej zatruwać głowy gadaniem o swojej byłej, a z drugiej strony cośtam wiedzieć powinna, bo należą jej się wyjaśnienia, prawda? Patrzył w te jej oczy i kompletnie nie wiedział, co z tą całą sytuacją zrobić.
- Nie zdradziłem. Sporo się wtedy działo. Miałem współlokatorkę, jej siostra zaczęła gadać głupoty, Judy i ona były jeszcze w Hogwarcie. Miałem dla niej mniej czasu, bo... coś organizowałem. I tak to wszystko wyszło, że uciekła mi z życia.
Nigdy nikogo nie zdradził. Na pewno nie zdradził Judy, siedem lat jednak wiele dla niego znaczyło. Nawet jeśli miewał dziewczyny, kiedy oni zrywali to nigdy nie próbował niczego z dwiema na raz. A teraz?
- Nie masz się o co martwić. Nie chce mnie znać. Chciałbym jej powiedzieć, że to wszystko bzdura, bo... bo to trwało siedem lat, byliśmy przyjaciółmi i nie chcę, żeby w to wierzyła. Ale bardzo wiele się stało.
Pogłaskał policzek Polly i cały czas się wahał, czy nie mówi za wiele i, czy ona chce tego wszystkiego słuchać.
A potem patrzył, jak ona sprząta zaklęciem. Sam wolał po mugolsku, żeby właśnie się dłużej zająć, ale nie buntował się, tylko jej przyglądał. Rozumiał, że się martwi. Dopiero zaczynali ze sobą być, poznawali się i dobrze razem bawili. Ale przecież dobrze im razem. A tamto to przeszłość.
- Nie zdradziłem. Sporo się wtedy działo. Miałem współlokatorkę, jej siostra zaczęła gadać głupoty, Judy i ona były jeszcze w Hogwarcie. Miałem dla niej mniej czasu, bo... coś organizowałem. I tak to wszystko wyszło, że uciekła mi z życia.
Nigdy nikogo nie zdradził. Na pewno nie zdradził Judy, siedem lat jednak wiele dla niego znaczyło. Nawet jeśli miewał dziewczyny, kiedy oni zrywali to nigdy nie próbował niczego z dwiema na raz. A teraz?
- Nie masz się o co martwić. Nie chce mnie znać. Chciałbym jej powiedzieć, że to wszystko bzdura, bo... bo to trwało siedem lat, byliśmy przyjaciółmi i nie chcę, żeby w to wierzyła. Ale bardzo wiele się stało.
Pogłaskał policzek Polly i cały czas się wahał, czy nie mówi za wiele i, czy ona chce tego wszystkiego słuchać.
A potem patrzył, jak ona sprząta zaklęciem. Sam wolał po mugolsku, żeby właśnie się dłużej zająć, ale nie buntował się, tylko jej przyglądał. Rozumiał, że się martwi. Dopiero zaczynali ze sobą być, poznawali się i dobrze razem bawili. Ale przecież dobrze im razem. A tamto to przeszłość.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Pola się troche zdystansowała, znaczy się, odsuwa się trochę od tulącego ją Bertiego. No trochę to jej zmieniło ten pogląd na takiego kochanego brata, jak myslała.
- Och, chyba każdy starszy brat jest taki opiekuńczy. Tylko nie mój, bo on nic nie widzi jak sie cały tak oddaje tej pracy- zaczyna się jeczenie na obce tematy, głównie dlatego, żeby zyskać na czasie i się jakoś ogarnąć wewnętrznie.
Pola słucha w skupieniu Beriego i on ją gładzi po twarzy i się jej tłumaczy, jakby to ona go o coś podobnego oskarżała. Pola przełyka ślinę, bo przed jej oczami właśnie rozgrywa się jedna z najgorszych rzeczy której nigdy sobie w koszmarach nawet nie wyobrażała. Oto on, mówi jej, że jej nie zdradzał, że ktoś sobie coś wymyślił, że ma się nie denerwować.
Za wcześnie. Za wczesnie na tego typu rozmowy. One nigdy nie powinny się pojawić, przenigdy. przecież obiecali sobie, że będą dla siebie najlepsi. Och, no może nie obiecali dosłownie, ale ona mu obiecała to na pewno, kiedy spoglądała mu w oczy. Codziennie. Odwraca się i sprząta, a w końcu mówi:
- To w takim razie idź się z nią spotkaj i jej to powiedz. Jak bedzie bez całej tej swojej obstawy to na pewno cię wysłucha - sama nie wierzy, że to mówi. Jest głupia, bardzo głupia i taka naiwna. Ale to własnie jest Pola, która wierzy niewinnie we wszystkie rzeczy, które jej mówią. I niechby nawet Bertie jej kłamał i tak na prawdę był z Judith w związku, a z nią miał romans pracowy, ona i tak wciąż wierzyłaby, że on nic złego jej zrobić nie może. Przecież ma taką miłą twarz!
No i zachowuje się odwrotnie niż on, kiedy powiedział, że nie powinna się widywać z Barrym. Może po prostu nie ma w sobie tyle siły, bu mu zabronić.
- Lepiej jeżeli to już sobie wyjasnicie. Nie chcę po raz kolejny widzieć cie takiego smutnego, a dopóki tego nie rozwiązesz, to będziesz - tym razem to ona się do niego przysuwa i bierze jego twarz w swoje dłonie. No właśnie tak bedzie, Bottcie słodki.
- Och, chyba każdy starszy brat jest taki opiekuńczy. Tylko nie mój, bo on nic nie widzi jak sie cały tak oddaje tej pracy- zaczyna się jeczenie na obce tematy, głównie dlatego, żeby zyskać na czasie i się jakoś ogarnąć wewnętrznie.
Pola słucha w skupieniu Beriego i on ją gładzi po twarzy i się jej tłumaczy, jakby to ona go o coś podobnego oskarżała. Pola przełyka ślinę, bo przed jej oczami właśnie rozgrywa się jedna z najgorszych rzeczy której nigdy sobie w koszmarach nawet nie wyobrażała. Oto on, mówi jej, że jej nie zdradzał, że ktoś sobie coś wymyślił, że ma się nie denerwować.
Za wcześnie. Za wczesnie na tego typu rozmowy. One nigdy nie powinny się pojawić, przenigdy. przecież obiecali sobie, że będą dla siebie najlepsi. Och, no może nie obiecali dosłownie, ale ona mu obiecała to na pewno, kiedy spoglądała mu w oczy. Codziennie. Odwraca się i sprząta, a w końcu mówi:
- To w takim razie idź się z nią spotkaj i jej to powiedz. Jak bedzie bez całej tej swojej obstawy to na pewno cię wysłucha - sama nie wierzy, że to mówi. Jest głupia, bardzo głupia i taka naiwna. Ale to własnie jest Pola, która wierzy niewinnie we wszystkie rzeczy, które jej mówią. I niechby nawet Bertie jej kłamał i tak na prawdę był z Judith w związku, a z nią miał romans pracowy, ona i tak wciąż wierzyłaby, że on nic złego jej zrobić nie może. Przecież ma taką miłą twarz!
No i zachowuje się odwrotnie niż on, kiedy powiedział, że nie powinna się widywać z Barrym. Może po prostu nie ma w sobie tyle siły, bu mu zabronić.
- Lepiej jeżeli to już sobie wyjasnicie. Nie chcę po raz kolejny widzieć cie takiego smutnego, a dopóki tego nie rozwiązesz, to będziesz - tym razem to ona się do niego przysuwa i bierze jego twarz w swoje dłonie. No właśnie tak bedzie, Bottcie słodki.
I get down to Beat poetry ◇ They say I'm too young to love you I don't know what I need They think I don't understand The freedom land of the seventies I think I'm too cool to know ya You say I'm like the ice I freeze I'm churning out novels like Beat poetry on Amphetamines endlesslove
Nic jej nie odpowiedział na tego brata, bo i co miał mówić? Czasem był tego całego Billiego ciekaw, czasem chciałby go poznać. Przyglądał się jej, jak sprząta i też zaczął to robić, wskazując różdżką rzeczy do naprawienia, poukładania, czy wyrzucenia. Dość szybko salon zaczął wyglądać całkiem zwyczajnie. Żadnego śladu po całonocnej zabawie. No, tylko Bertie jest takim śladem i zdecydowanie musi się porządnie ogarnąć.
Zaraz ona jednak powiedziała coś, czego by się nie spodziewał. On nie chciał, żeby widywała swojego byłego i w sumie to spodziewał się od Polly podobnego wymogu. Możliwe nawet, że by go wysłuchał, bo cała logika świata krzyczała o tym, że Polly jest świetna, dobrze mu z nią i ma tego nie psuć, a rozmowa z Judy... tylko mocniej namiesza mu w głowie. Szczególnie, że pewnie będzie awanturą.
- Zobaczy się.
Cieszył się, że ona mu ufa, choć trochę go to też ubodło, bo sam sobie do końca nie ufał w tej chwili. Miał w głowie jeden wielki mętlik. Ale nawet nie wiedział, gdzie miałby jej szukać, żeby porozmawiać. Po prostu się pogodzić, niczego na nowo nie budować, ale porozmawiać w spokoju, jak ludzie. Chyba do tego dojrzeli?
Spojrzał w jej oczy. Wiedział, że ma rację. Ucałował krótko jej usta, choć to nie był taki pocałunek jak zwykle. Źle się czuł, czuł się winny i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Ale może faktycznie ta rozmowa mu pomoże? Kiedy oboje, na spokojnie powiedzą sobie, że to koniec, że właściwie koniec miał miejsce dwa lata temu, tylko nie taki, jak powinien.
- Wiesz, że jesteś najlepsza na świecie?
Uśmiechnął się do niej lekko.
Chwilę po tej rozmowie po prostu wyszli.
ztx 2
Zaraz ona jednak powiedziała coś, czego by się nie spodziewał. On nie chciał, żeby widywała swojego byłego i w sumie to spodziewał się od Polly podobnego wymogu. Możliwe nawet, że by go wysłuchał, bo cała logika świata krzyczała o tym, że Polly jest świetna, dobrze mu z nią i ma tego nie psuć, a rozmowa z Judy... tylko mocniej namiesza mu w głowie. Szczególnie, że pewnie będzie awanturą.
- Zobaczy się.
Cieszył się, że ona mu ufa, choć trochę go to też ubodło, bo sam sobie do końca nie ufał w tej chwili. Miał w głowie jeden wielki mętlik. Ale nawet nie wiedział, gdzie miałby jej szukać, żeby porozmawiać. Po prostu się pogodzić, niczego na nowo nie budować, ale porozmawiać w spokoju, jak ludzie. Chyba do tego dojrzeli?
Spojrzał w jej oczy. Wiedział, że ma rację. Ucałował krótko jej usta, choć to nie był taki pocałunek jak zwykle. Źle się czuł, czuł się winny i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Ale może faktycznie ta rozmowa mu pomoże? Kiedy oboje, na spokojnie powiedzą sobie, że to koniec, że właściwie koniec miał miejsce dwa lata temu, tylko nie taki, jak powinien.
- Wiesz, że jesteś najlepsza na świecie?
Uśmiechnął się do niej lekko.
Chwilę po tej rozmowie po prostu wyszli.
ztx 2
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Ostatnio zmieniony przez Bertie Bott dnia 27.12.16 21:24, w całości zmieniany 1 raz
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
|17.03.1956r?
Bertie potrzebował się oderwać. Za dużo myślał o Judy. Właściwie cały czas. Pomijając już koszmarną rozmowę z Polly i wyrzuty sumienia zaraz po i w trakcie. Najgorsze, że ona na prawdę cały czas była świetna i idealna i, że zasługiwała na to, żeby ją docenić. I dlatego nie chciał jej oszukiwać i zwodzić. I teraz miał głowę pełną myśli, które nie do końca potrafił poukładać, więc odpychał je na bok, zajmując sobie możliwie dużo czasu czymkolwiek. Jak w tej chwili. Salon był już gotowy od dość dawna. Całkowicie wyremontowany, naprawiony, nowe meble, te stare naprawione, nic nie groziło zawaleniem. Po urodzinach nie zostało już śladu i wszystko było super. Co więc miał zrobić, zarzucił kupioną niedawno narzutę na kanapę i zabrał się leniwie za przestawianie mebli w lepsze miejsca, żeby może było bardziej praktycznie, czy więcej miejsca. I właśnie odwracał się myśląc, jakie miejsce będzie lepsze dla owej kanapy, kiedy dostrzegł wyłaniające się z podłogi fragmenty Lany.
- Witam najpiękniejszego ducha w Dolinie Godryka. - uśmiechnął się do niej lekko widocznie bardzo zadowolony, że będzie miał jakieś towarzystwo. - Jak ci mija dzień? Doprowadziłaś mojego królika do zawału? Postraszyłaś jakichś mugoli? Ponarzekałaś Eileen na mnie i Matta?
Spytał dość wesołym tonem, przypominając sobie jak bardzo biedny Roger wystraszył się pierwszego kontaktu z panną Bergman.
Bertie potrzebował się oderwać. Za dużo myślał o Judy. Właściwie cały czas. Pomijając już koszmarną rozmowę z Polly i wyrzuty sumienia zaraz po i w trakcie. Najgorsze, że ona na prawdę cały czas była świetna i idealna i, że zasługiwała na to, żeby ją docenić. I dlatego nie chciał jej oszukiwać i zwodzić. I teraz miał głowę pełną myśli, które nie do końca potrafił poukładać, więc odpychał je na bok, zajmując sobie możliwie dużo czasu czymkolwiek. Jak w tej chwili. Salon był już gotowy od dość dawna. Całkowicie wyremontowany, naprawiony, nowe meble, te stare naprawione, nic nie groziło zawaleniem. Po urodzinach nie zostało już śladu i wszystko było super. Co więc miał zrobić, zarzucił kupioną niedawno narzutę na kanapę i zabrał się leniwie za przestawianie mebli w lepsze miejsca, żeby może było bardziej praktycznie, czy więcej miejsca. I właśnie odwracał się myśląc, jakie miejsce będzie lepsze dla owej kanapy, kiedy dostrzegł wyłaniające się z podłogi fragmenty Lany.
- Witam najpiękniejszego ducha w Dolinie Godryka. - uśmiechnął się do niej lekko widocznie bardzo zadowolony, że będzie miał jakieś towarzystwo. - Jak ci mija dzień? Doprowadziłaś mojego królika do zawału? Postraszyłaś jakichś mugoli? Ponarzekałaś Eileen na mnie i Matta?
Spytał dość wesołym tonem, przypominając sobie jak bardzo biedny Roger wystraszył się pierwszego kontaktu z panną Bergman.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
|13.04.1956r, wczesny wieczór?
Nikt nie lubi swatek. Jasne. To oczywiste i proste jak drut, że miłość powinna znajdywać się sama, t to naturalna sprawa, że nie on decyduje o tym, czy w mózgu Peony pojawi się ta zjadająca mózgi biedronka-pasożyt, kiedy będzie miała okazję trochę lepiej poznać sąsiada, czy nie. Jasne, że to wszystko prawda! Tylko... może czasem warto pomóc dwóm osobom na siebie wpaść? Skoro Piwka do tej pory nie wpadła na żadnego przystojniaka z parasolką, nie potknęła się, by pozwolić się uratować, czy właściwy dżentelmen nie zwrócił uwagi na cudowną kobietę gadającą z chwastami to może trzeba ją lekko popchnąć?
Nie wątpił, że ona sobie ze wszystkim świetnie radzi, ale może sam po prostu egoistycznie lubił wchodzić ludziom w życia? Powinna to z resztą zauważyć!
Abbott? Szlachta, acz bardzo nietypowa, szalony zegarmistrz, sąsiad z niedaleka. Dziwny człowiek którego Bertie musiał polubić, zawsze przyciągały go indywidua, lubił wchodzić z butami w życie samotników i ci czasem reagowali na to wrogo, czasem pozytywnie, różnie to bywa. Ten przypadek jednak to naprawił mu zegarek, to dał się na piwo zaciągnąć, to nie zamordował go za obrzucenie śnieżkami. Dobry sąsiad, to na pewno.
I od jakiegoś czasu oboje słuchali o sobie wzajemnie tak od czasu do czasu, niby przypadkiem, przy okazji, że Abbott kawaler, że fajny człowiek taki, tylko do rozruszania, że Piwka świetna i, że przy nikim czas tak szybko nie leci i, że tak blisko siebie są.
Szarlotka już pięknie pachniała cieplutka, upieczona. Posypał ją jeszcze cynamonem, wyłożył trochę lodów waniliowych w gałkach i nałożył zaklęcie, coby się te nadmiernie nie roztopiły. Tutaj jego cukiernicze triki się przydają! Jeszcze bita śmietana musi być oczywiście, ubita ręcznie, nie że zaklęciem, słodycze robione ręcznie wychodzą lepiej, taka prawda, drodzy państwo.
I już zaraz usłyszał pukanie do drzwi i na szczęście wcale, a wcale się przy tym nie potykając otworzył, uśmiechając się jak zawsze radośnie.
- Jak dzień? Kawa, herbata w ogóle? - spytał, wpuszczając pierwszego swojego gościa - Mi się udało wczoraj zobaczyć hipokampa. - pochwalił się jeszcze właściwie to niewiadomo po co, ale przecież nie będą milczeć i słuchać, jak deszcz stuka w parapety, prawda? Patrzył, jak pierwszy gość się rozpłaszcza, by zaraz wskazać jej, lub jemu salon w którym pyszne ciasto już czekało na łakomych słodyczożerców.
Oby tylko się nie okazało, że pomylił jakieś składniki, niektóre dodatki do magicznych słodyczy potrafią być szalone...
Nikt nie lubi swatek. Jasne. To oczywiste i proste jak drut, że miłość powinna znajdywać się sama, t to naturalna sprawa, że nie on decyduje o tym, czy w mózgu Peony pojawi się ta zjadająca mózgi biedronka-pasożyt, kiedy będzie miała okazję trochę lepiej poznać sąsiada, czy nie. Jasne, że to wszystko prawda! Tylko... może czasem warto pomóc dwóm osobom na siebie wpaść? Skoro Piwka do tej pory nie wpadła na żadnego przystojniaka z parasolką, nie potknęła się, by pozwolić się uratować, czy właściwy dżentelmen nie zwrócił uwagi na cudowną kobietę gadającą z chwastami to może trzeba ją lekko popchnąć?
Nie wątpił, że ona sobie ze wszystkim świetnie radzi, ale może sam po prostu egoistycznie lubił wchodzić ludziom w życia? Powinna to z resztą zauważyć!
Abbott? Szlachta, acz bardzo nietypowa, szalony zegarmistrz, sąsiad z niedaleka. Dziwny człowiek którego Bertie musiał polubić, zawsze przyciągały go indywidua, lubił wchodzić z butami w życie samotników i ci czasem reagowali na to wrogo, czasem pozytywnie, różnie to bywa. Ten przypadek jednak to naprawił mu zegarek, to dał się na piwo zaciągnąć, to nie zamordował go za obrzucenie śnieżkami. Dobry sąsiad, to na pewno.
I od jakiegoś czasu oboje słuchali o sobie wzajemnie tak od czasu do czasu, niby przypadkiem, przy okazji, że Abbott kawaler, że fajny człowiek taki, tylko do rozruszania, że Piwka świetna i, że przy nikim czas tak szybko nie leci i, że tak blisko siebie są.
Szarlotka już pięknie pachniała cieplutka, upieczona. Posypał ją jeszcze cynamonem, wyłożył trochę lodów waniliowych w gałkach i nałożył zaklęcie, coby się te nadmiernie nie roztopiły. Tutaj jego cukiernicze triki się przydają! Jeszcze bita śmietana musi być oczywiście, ubita ręcznie, nie że zaklęciem, słodycze robione ręcznie wychodzą lepiej, taka prawda, drodzy państwo.
I już zaraz usłyszał pukanie do drzwi i na szczęście wcale, a wcale się przy tym nie potykając otworzył, uśmiechając się jak zawsze radośnie.
- Jak dzień? Kawa, herbata w ogóle? - spytał, wpuszczając pierwszego swojego gościa - Mi się udało wczoraj zobaczyć hipokampa. - pochwalił się jeszcze właściwie to niewiadomo po co, ale przecież nie będą milczeć i słuchać, jak deszcz stuka w parapety, prawda? Patrzył, jak pierwszy gość się rozpłaszcza, by zaraz wskazać jej, lub jemu salon w którym pyszne ciasto już czekało na łakomych słodyczożerców.
Oby tylko się nie okazało, że pomylił jakieś składniki, niektóre dodatki do magicznych słodyczy potrafią być szalone...
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
| 13.04, wczesny wieczór
Wskazówki mknęły po tarczy zegara, wyznaczając kolejne sekundy, minuty, które przelewały się przez palce Harolda, który właśnie spokojnie siedział w swojej kuchni, popijając herbatkę. Zupełnie jakby za chwilę nie miał iść na spotkanie do jegomościa, Bertiego Botta. Mężczyzny, który porwał się z kosą na kamień i zamieszkał w starej ruderze. I to Abbotta okrzyknęli miejscowym szaleńcem. Niebywałe. Nie mógł jednak odmówić Bottowi dzisiejszej wizyty. W końcu byłoby to wielce niekulturalne, a on jako reprezentant brytyjskiej szlachty nie mógł sobie na coś takiego pozwolić.
Ubrany był dosyć niecodziennie można by rzecz. Przynajmniej tak mogło wydawać się osobie trzeciej, która jeszcze na zdążyła poznać Harolda. Z pewnością nakładanie na siebie trzech różnych rodzajów kratki było modowym samobójstwem. Do tego związane, kręcone włosy w kucyk, z którego niesforne, ciemne loki i tak znalazły drogę ucieczki. Był ciekaw co też zgotował dla niego panicz Bott, bowiem jeżeli w Dolinie Godryka znajduje się ktoś kto szaleństwem i nieprzewidywalnością dorównywałby Haroldowi to z pewnością będzie to tylko Bertie. Chociaż z tą nieprzewidywalnością może być naprawdę różnie, jeżeli wchodzić w przyjazne stosunki z jasnowidzem.
W każdym razie pojawił się na miejscu punktualnie. Poprawił płaszcz, a następnie zapukał trzykrotnie w drewniane drzwi. Czekając na to, aż gospodarz zdecyduje się na otworzenie mu drzwi rozglądał się dookoła bujając się na piętach, zupełnie jakby coś zaciekawiło go w otoczeniu, w którym był, a deszcz wcale nie sprawiał mu kłopotu mimo iż jego cudna kreacja była przemoczona. Zebrało mu się na spacery w deszczu. A potem, otworzyły się drzwi i automatycznie twarz Harolda rozjaśniła się szerokim uśmiechem.
-Błagam cię, tylko nie maluj tych drzwi na ten ohydny, zielony kolor -przywitał gospodarza, wchodząc do środka. Strzepnął krople deszczu ze swoich ramion, po czym odwiesił płaszcz. - Doprawdy? Pozazdrościć. Żółtodziób był dzisiaj bardzo nieznośny, więc większość dnia musiałem się z nim męczyć! A potem zająłem się naprawą cudownego zegarka - wystarczyło jedynie wspomnieć o zegarkach, a w niebieskich oczach Harolda, które zawsze wypełnione były szaleństwem zaczęła tańczyć iskierka podniecenia. Abbott udał się do salonu, skąd dochodził zapach słodkości! Ach kto nie lubił słodyczy? Zapewne tylko głupiec. - A gdzie spotkałeś tego hipokampa?- zagadnął, korzystając z tego, że ich towarzyszka jeszcze się nie pojawiła.
Wskazówki mknęły po tarczy zegara, wyznaczając kolejne sekundy, minuty, które przelewały się przez palce Harolda, który właśnie spokojnie siedział w swojej kuchni, popijając herbatkę. Zupełnie jakby za chwilę nie miał iść na spotkanie do jegomościa, Bertiego Botta. Mężczyzny, który porwał się z kosą na kamień i zamieszkał w starej ruderze. I to Abbotta okrzyknęli miejscowym szaleńcem. Niebywałe. Nie mógł jednak odmówić Bottowi dzisiejszej wizyty. W końcu byłoby to wielce niekulturalne, a on jako reprezentant brytyjskiej szlachty nie mógł sobie na coś takiego pozwolić.
Ubrany był dosyć niecodziennie można by rzecz. Przynajmniej tak mogło wydawać się osobie trzeciej, która jeszcze na zdążyła poznać Harolda. Z pewnością nakładanie na siebie trzech różnych rodzajów kratki było modowym samobójstwem. Do tego związane, kręcone włosy w kucyk, z którego niesforne, ciemne loki i tak znalazły drogę ucieczki. Był ciekaw co też zgotował dla niego panicz Bott, bowiem jeżeli w Dolinie Godryka znajduje się ktoś kto szaleństwem i nieprzewidywalnością dorównywałby Haroldowi to z pewnością będzie to tylko Bertie. Chociaż z tą nieprzewidywalnością może być naprawdę różnie, jeżeli wchodzić w przyjazne stosunki z jasnowidzem.
W każdym razie pojawił się na miejscu punktualnie. Poprawił płaszcz, a następnie zapukał trzykrotnie w drewniane drzwi. Czekając na to, aż gospodarz zdecyduje się na otworzenie mu drzwi rozglądał się dookoła bujając się na piętach, zupełnie jakby coś zaciekawiło go w otoczeniu, w którym był, a deszcz wcale nie sprawiał mu kłopotu mimo iż jego cudna kreacja była przemoczona. Zebrało mu się na spacery w deszczu. A potem, otworzyły się drzwi i automatycznie twarz Harolda rozjaśniła się szerokim uśmiechem.
-Błagam cię, tylko nie maluj tych drzwi na ten ohydny, zielony kolor -przywitał gospodarza, wchodząc do środka. Strzepnął krople deszczu ze swoich ramion, po czym odwiesił płaszcz. - Doprawdy? Pozazdrościć. Żółtodziób był dzisiaj bardzo nieznośny, więc większość dnia musiałem się z nim męczyć! A potem zająłem się naprawą cudownego zegarka - wystarczyło jedynie wspomnieć o zegarkach, a w niebieskich oczach Harolda, które zawsze wypełnione były szaleństwem zaczęła tańczyć iskierka podniecenia. Abbott udał się do salonu, skąd dochodził zapach słodkości! Ach kto nie lubił słodyczy? Zapewne tylko głupiec. - A gdzie spotkałeś tego hipokampa?- zagadnął, korzystając z tego, że ich towarzyszka jeszcze się nie pojawiła.
Gość
Gość
Jadalnia/salon
Szybka odpowiedź