Przed wejściem
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Przed wejściem
W promieniu kilkunastu metrów od wejścia rozchodzi się słodkawy, kwiatowo-korzenny zapach, ściągając uwagę przechodniów w stronę wejścia jak i ogromnej, i bez tego trudnej do przeoczenia, witryny lokalu. Wysoka na dwa piętra, niemal całkowicie przeszklona i oświetlona ciepłym, niezbyt jaskrawym światłem za dnia i w nocy sama z siebie dość łatwo ściąga uwagę. Zawsze pełno tu roślin, starannie dobieranych, sprowadzanych głównie ze strefy śródziemnomorskiej.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:39, w całości zmieniany 1 raz
Nadzieja, że Will się wycofa okazała się płonna. To niepokoiło, ale i w pewnym stopniu dodawało Sproutowi otuchy. Przywiązanie? Egoizm? Trudno było myśleć racjonalnie, kiedy każda mijająca sekunda wiązała się z przeszywającym bólem. Od początku miał świadomość, że styka się z silnym zaklęciem, ale doświadczenie jego skutków na sobie wywołało nie tylko zaskoczenie. Jego serce zabiło szybciej. Naprawdę bał się, jak skończy się dla niego ta sytuacja. Wrócić się jednak nie przyszło mu do głowy. Zresztą, gdzie? Zamiast tego szarpnął się jeszcze o krok do przodu - dość, by zobaczyć drzwi. Kim byli, co robili? Nawet gdyby widział ich wyraźniej, niż przy trwającej zawierusze, nie byłby w stanie skupić się na tyle, by właściwie wnioskować. Dość, że kombinowali coś przy drzwiach. Dojść, a tym bardziej dobiec do nich nie miał szans. Ledwo czuł stopy. Wtedy usłyszał Willa. Zaklęcie najbliższe normalnej teleportacji, oczywisty wybór. Nad punktem docelowym mógł lepiej się zastanowić, ale teraz zafiksowany był już na cukierni. Nie miał czasu ani siły na wahanie. Palce zaciśnięte na różdżce skostniały niemal zupełnie.
- Abesio! - wypowiedział, starając się uchylić choćby na krótką chwilę tak, by niesiony silnym wiatrem śnieg nie uderzał prosto w jego oczy, nos, usta. Raz się żyje.
|przesyłam pw z lokalizacją
- Abesio! - wypowiedział, starając się uchylić choćby na krótką chwilę tak, by niesiony silnym wiatrem śnieg nie uderzał prosto w jego oczy, nos, usta. Raz się żyje.
|przesyłam pw z lokalizacją
przyjdź śmierci, ale tak skrycie, tak skrycie bym nie czuł twego zbliżenia, bo sama rozkosz konania, rozkosz konania mogłaby
wrócić mi życie
wrócić mi życie
Coriander Sprout
Zawód : magiwet
Wiek : 31 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
raise a glass to freedom,
something they can
never take away,
no matter what
they tell you
something they can
never take away,
no matter what
they tell you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Coriander Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 47
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie spodziewał się, że pomimo szaleństwa, które ogarniało zewnętrzną część Ulicy Pokątnej, uda mu się skoncentrować na tyle, by właściwie rzucić zaklęcie. I to w sumie jak! Udało mu się to śpiewająco i po chwili był daleko od źródła zagrożenia. Jeszcze przez dłuższy moment czuł paskudny chłód, który zdołał mimo wszystko uderzyć w profesora. Nogi zatrzęsły się jeszcze w chwilę po udanej teleportacji, a Jay z zadowoleniem mógł stwierdzić, że się nie rozszczepił. Całe szczęście! Istniało spore ryzyko, że mu się nie powiedzie, ale najwyraźniej... Gdzie jest Craig? Nieznany mu głos rozbiegł się po pomieszczeniu. Dopiero wtedy zauważył, że nie był sam. W środku znajdowały się jeszcze trzy osoby krzątające się przy drzwiach wejściowych. Które najwidoczniej również zaatakowała nagła anomalia, dlatego postanowiły szukać schronienia w cukierni. Vane chciał coś do nich powiedzieć, ale ugryzł się w język. Przecież niedawno o tym rozmawiali z Pomoną — źle się działo w państwie duńskim i musieli uważać. Do tego trwała późna nocna pora, a czarodzieje nie wyglądali na cukierników pracujących po godzinach. Wolał więc się nie wychylać, dopóki nie uzna tego za stosowne. Ufność nie powinna być rozdawana na prawo lewo; gdyby trafili na astronoma sprzed przemiany, być może by tego nie zrozumiał. Po dawnym Jaydenie jednak zostało niewiele i każdy kolejny dzień eliminował tamtą osobę. Co czekało go w następnych chwilach tego niecodziennego spotkania?
Protego Kletva. Zamarł. Czy nie było to zaklęcie z dziedziny czarnej magii? Nie posiadał szerokiej wiedzy na temat tej części czarów, lecz znał się dość dobrze na obronie przed nią i nie zaprzestał rozwijania się w tym kierunku. Jay zacisnął dłoń na różdżce, której kraniec wycelował w mężczyznę, który dopiero co wypowiedział czar (Craig). - Petrificus Totalus - wyszeptał tak, by nikt w pomieszczeniu go nie usłyszał. Jeśli jego ocena miała okazać się błędna, mógł szybko zdjąć zaklęcie. Gorzej, jeśli miał się pomylić. Wpierw jednak musiał właściwie rzucić czar i liczył na to, że i tym razem mu się to uda.
Protego Kletva. Zamarł. Czy nie było to zaklęcie z dziedziny czarnej magii? Nie posiadał szerokiej wiedzy na temat tej części czarów, lecz znał się dość dobrze na obronie przed nią i nie zaprzestał rozwijania się w tym kierunku. Jay zacisnął dłoń na różdżce, której kraniec wycelował w mężczyznę, który dopiero co wypowiedział czar (Craig). - Petrificus Totalus - wyszeptał tak, by nikt w pomieszczeniu go nie usłyszał. Jeśli jego ocena miała okazać się błędna, mógł szybko zdjąć zaklęcie. Gorzej, jeśli miał się pomylić. Wpierw jednak musiał właściwie rzucić czar i liczył na to, że i tym razem mu się to uda.
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 40
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 40
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Rycerze weszli wgłąb lokalu, Craig poczuł przyjemne ciepło, gdy tylko również zdołał wejść do środka - wciąż czuł, że jego ciało było odmrożone, nie tylko utrudniało mu poruszanie się, ale boleśnie piekło. Wtem jednak wydarzyło się coś niespodziewanego - i w środku pojawił się jeszcze jeden zmarznięty czarodziej, tuż za plecami Antonii. Śnieżyca przybierała na sile, uderzając w okna cukierni, wciąż jednak światła było wystarczająco dużo, by Will mógł doliczyć się trójki czarodziejów.
Coriander zamierzał się przenieść za towarzyszem - jednakże trzaskający mróz nie pozwolił mu na dokładne wypowiedzenie inkantacji. Poczuł przeszywający ból w prawej stronie - lecz ten ból pomimo rozlewającej się po bucie krwi po oderwanym kawałku stopy szybko stracił na znaczeniu. U Coriandera z wolna zanikało czucie, skóra jego dłoni stała się silna, ogarniały go drgawki, nóg nie czuł już wcale - drętwiały. Zaczynało kręcić mu się w głowie - musiał natychmiast znaleźć się w cieple. Za parę chwil nie będzie już czego ratować. Śnieg opadał na jego pelerynę, powoli dając obraz kształtu czarodzieja i zdradzając jego pozycję. Przynajmniej wobec czarodziejów znajdujących się na zewnątrz.
W posadzkę cukierni, pomiędzy Antonię a Willa, nagle z plaskiem uderzyła dziwna maź: była zlepkiem krwi, kości i mięsa. Zarówno Antonia, jak i Will, ale nikt poza nimi, dzięki posiadanej wiedzy byli w stanie rozpoznać, że to dziwne zjawisko mogło się zdarzyć wyłącznie na skutek wyjątkowo nieudanej teleportacji i było efektem czyjegoś rozszczepienia.
Znajdujący się już w cukierni Jayden, usłyszawszy oczywiście czarnoksięską inkantację, zdecydował się podjąć atak, tym samym zdradzając swoją pozycję. Wypowiedziana przez niego inkantacja była słyszalna w pomieszczeniu przez wszystkich obecnych - profesor nie skorzystał z magii niewerbalnej, a w cichym pomieszczeniu trudno było ukryć dźwięki. Głos dobiegł z północno-zachodniego kierunku, zaklęcie błysnęło, ale nie uderzyło.
TRWA:
zaklęcie hiemisito zadające 65 obrażeń co turę każdemu, kto znajduje się na zewnątrz; zaklęcie obejmuje całą mapę; osoby znajdujące się w pomieszczeniach nie otrzymują obrażeń;
protego kletva obejmująca drzwi do cukierni.
Jayden: peleryna niewidka
Coriander: zaśnieżona peleryna niewidka
Na mapie została zaznaczona szklana witryna sklepowa błękitnym kolorem oraz (białym) stoliki, które wraz z krzesełkami wokół znajdują się w głębi lokalu. Opuszczenie mapy poza wnętrzem cukierni oznacza opuszczenie terenu.
[kliknij, aby powiększyć]
Craig: 183/248 (65 - odmrożenia); kara -10
Will: 137/202 (65 - odmrożenia); kara -15
Coriander: 82/230 (130 - odmrożenia, hipotermia; 18 - rozszczepienie [prawy bok lewej stopy]); kara -40
KOLEJKA: obrońcy cukierni (grupa ma na odpis 24h), rycerze (grupa ma na odpis 24h od ostatniego odpisu obrońców).
.... mistrz gry przez pomyłkę usunął poprzedniego wklejonego przez siebie posta, za co bardzo przeprasza
edycja: i nie potrafi liczyć, zaklęcie Jaydena oczywiście nie wyszło i ten błąd został naprostowany.
Coriander zamierzał się przenieść za towarzyszem - jednakże trzaskający mróz nie pozwolił mu na dokładne wypowiedzenie inkantacji. Poczuł przeszywający ból w prawej stronie - lecz ten ból pomimo rozlewającej się po bucie krwi po oderwanym kawałku stopy szybko stracił na znaczeniu. U Coriandera z wolna zanikało czucie, skóra jego dłoni stała się silna, ogarniały go drgawki, nóg nie czuł już wcale - drętwiały. Zaczynało kręcić mu się w głowie - musiał natychmiast znaleźć się w cieple. Za parę chwil nie będzie już czego ratować. Śnieg opadał na jego pelerynę, powoli dając obraz kształtu czarodzieja i zdradzając jego pozycję. Przynajmniej wobec czarodziejów znajdujących się na zewnątrz.
W posadzkę cukierni, pomiędzy Antonię a Willa, nagle z plaskiem uderzyła dziwna maź: była zlepkiem krwi, kości i mięsa. Zarówno Antonia, jak i Will, ale nikt poza nimi, dzięki posiadanej wiedzy byli w stanie rozpoznać, że to dziwne zjawisko mogło się zdarzyć wyłącznie na skutek wyjątkowo nieudanej teleportacji i było efektem czyjegoś rozszczepienia.
Znajdujący się już w cukierni Jayden, usłyszawszy oczywiście czarnoksięską inkantację, zdecydował się podjąć atak, tym samym zdradzając swoją pozycję. Wypowiedziana przez niego inkantacja była słyszalna w pomieszczeniu przez wszystkich obecnych - profesor nie skorzystał z magii niewerbalnej, a w cichym pomieszczeniu trudno było ukryć dźwięki. Głos dobiegł z północno-zachodniego kierunku, zaklęcie błysnęło, ale nie uderzyło.
TRWA:
zaklęcie hiemisito zadające 65 obrażeń co turę każdemu, kto znajduje się na zewnątrz; zaklęcie obejmuje całą mapę; osoby znajdujące się w pomieszczeniach nie otrzymują obrażeń;
protego kletva obejmująca drzwi do cukierni.
Jayden: peleryna niewidka
Coriander: zaśnieżona peleryna niewidka
Na mapie została zaznaczona szklana witryna sklepowa błękitnym kolorem oraz (białym) stoliki, które wraz z krzesełkami wokół znajdują się w głębi lokalu. Opuszczenie mapy poza wnętrzem cukierni oznacza opuszczenie terenu.
Craig: 183/248 (65 - odmrożenia); kara -10
Will: 137/202 (65 - odmrożenia); kara -15
Coriander: 82/230 (130 - odmrożenia, hipotermia; 18 - rozszczepienie [prawy bok lewej stopy]); kara -40
KOLEJKA: obrońcy cukierni (grupa ma na odpis 24h), rycerze (grupa ma na odpis 24h od ostatniego odpisu obrońców).
.... mistrz gry przez pomyłkę usunął poprzedniego wklejonego przez siebie posta, za co bardzo przeprasza
edycja: i nie potrafi liczyć, zaklęcie Jaydena oczywiście nie wyszło i ten błąd został naprostowany.
Przeniósł się z sukcesem. Aż dłonie go zapiekły, gdy poczuł przyjemne ciepło zamkniętej cukierni, w której prawdopodobnie nigdy nie był o porze tak późnej. Właściwie to nawet nie przepadał za słodyczami, więc po co miałby tutaj przychodzić? Zaklęcia użył, by się schronić, a widok, który go uraczył szybko przekonał, że podjął bardzo dobrą decyzję. Nie miał ogromnej wiedzy na temat czarnej magii, jednak nawet ta jego wystarczyła, by zauważył, że od środka drzwi broni czarnomagiczne zaklęcie. Syknął pod nosem. Zapewne przez to Coriander będzie miał naprawdę duży problem, by się tutaj dostać i schronić przed nawałnicą.
Widział w pomieszczeniu trzy osoby... I to potencjalnie wrogo nastawione do faceta, który zupełnie nagle wylądował w środku pomieszczenia. Nie wyglądali też jakby przyszli tutaj po świeżutkie pączki, założył więc, że chcą zwyczajnie okraść lokal. W ciemności nie mógł dostrzec twarzy dwójki mężczyzn, co wydedukował po wzroście i posturze. Za to bardzo blisko niego stała kobieta - jasnoskóra i ciemnowłosa, posiadająca w twarzy niepokojące drgnienie, które było w pewnym sensie zastanawiające... I niezbyt bezpieczne. Na pewno nie wyglądała na osobę, która była zmuszona żyć z włamań.
- Hej, piękna. Co za przypadek, że wpadliśmy na siebie. - powiedział, choć jeszcze bardziej groteskowo brzmiało, jako że jeszcze z przemarznięcia nieco szczękał zębami - wargi drżały, przedziwnie modyfikując dźwięk jego słów. Chociaż na jego usta wstąpił uśmiech, uniósł różdżkę prosto w czarownicę. - Amicus. - Nie miał pojęcia, jakie kobieta ma wobec niego zamiary, więc wolał nie ryzykować. Zwłaszcza, kiedy dostrzegł to, co wylądowało tuż przy jego butach. Od razu przyszedł mu na myśl Coriander... Musiał chcieć spróbować tego samego, ale w świecie anomalii cholerna teleportacja była czasami niesamowicie problematyczna.
Widział w pomieszczeniu trzy osoby... I to potencjalnie wrogo nastawione do faceta, który zupełnie nagle wylądował w środku pomieszczenia. Nie wyglądali też jakby przyszli tutaj po świeżutkie pączki, założył więc, że chcą zwyczajnie okraść lokal. W ciemności nie mógł dostrzec twarzy dwójki mężczyzn, co wydedukował po wzroście i posturze. Za to bardzo blisko niego stała kobieta - jasnoskóra i ciemnowłosa, posiadająca w twarzy niepokojące drgnienie, które było w pewnym sensie zastanawiające... I niezbyt bezpieczne. Na pewno nie wyglądała na osobę, która była zmuszona żyć z włamań.
- Hej, piękna. Co za przypadek, że wpadliśmy na siebie. - powiedział, choć jeszcze bardziej groteskowo brzmiało, jako że jeszcze z przemarznięcia nieco szczękał zębami - wargi drżały, przedziwnie modyfikując dźwięk jego słów. Chociaż na jego usta wstąpił uśmiech, uniósł różdżkę prosto w czarownicę. - Amicus. - Nie miał pojęcia, jakie kobieta ma wobec niego zamiary, więc wolał nie ryzykować. Zwłaszcza, kiedy dostrzegł to, co wylądowało tuż przy jego butach. Od razu przyszedł mu na myśl Coriander... Musiał chcieć spróbować tego samego, ale w świecie anomalii cholerna teleportacja była czasami niesamowicie problematyczna.
The member 'Will Cattermole' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 27
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 27
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zrobiło się spore zamieszanie, którego się nie spodziewał. Nagle w pomieszczeniu pojawił się ktoś jeszcze, a anomalia uderzyła, żeby wypaczyć zaklęcie, którego podjął się astronom. Wypaczyć czy w ogóle pochłonąć całą magię? Jayden nie miał pojęcia, co się wydarzyło, ale nowa osoba zdecydowała się wycelować w kobietę towarzyszącą pozostałej dwójce. Mógł to być ktoś, kto również został złapany przez zamieć na zewnątrz, czy miał w tym ukryty cel? Co tu się w sumie działo? Nie podobała mu się ta chaotyczna sytuacja, ale nie mógł tak po prostu jej zostawić i uciec. Dlaczego ktoś zresztą miałby interesować się cukiernią i rzucać w środku zaklęcia z zakresu czarnej magii? Zatargi z właścicielem czy przypadkowe spotkanie w niewłaściwym czasie i niewłaściwym miejscu? Cokolwiek to było na pewno powinno przyciągnąć uwagę odpowiednich służb, jednak raczej te nie miały się pojawić z nieba. Chociaż bardzo by się przydały... Jednak już trudno. Vane wciąż znajdował się we wnętrzu lokalu i wewnętrzne poczucie prawilności, kazało mu w nim pozostać. Przesunął się, nie spuszczając różdżki. - Petrificus Totalus - powtórzył zaklęcie, wciąż celując w tego samego mężczyznę (Craig).
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 12
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 12
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Był przyzwyczajony do wizji śmierci. Od szkolenia aurorskiego do zapoznawania się ze smokami latami przyjmował bez mrugnięcia okiem ryzyko, że nie dożyje wieku starczego. Kiedyś jeszcze blokowała go myśl o rodzeństwie, teraz jednak nawet najmłodszy z nich był prawie dorosłym czarodziejem. Poradzą sobie. Będą musieli. Jego użyteczność tak czy inaczej była coraz mniejsza. Być może były to już ostatnie przytomne myśli Sprouta. Przebiegły mu przez głowę jakby wszystkie naraz, w krótkim momencie między falą bólu rozchodzącą się po jego ciele od strony stopy, a niemal zupełnym zanikiem wszelkiego czucia. Jego kolana zadrżały i ugięły się. Upadł na ziemię. Skulił w sobie. Dziwna śmierć.
Ale był jeszcze Will. Coriander nie mógł zobaczyć, co go czeka, nie próbował sobie wyobrazić. Pozostał mu jednak ogólny, bardziej niż mniej intuicyjny ogląd sytuacji. Co czekało na niego w cukierni? Pewnie nie ciepłe przywitanie. Pewnie potrzebował wsparcia. Ledwo żywej tarczy? No choćby. Miał w życiu trochę szczęścia, może szybszy koniec można liczyć jako jego kolejny przejaw. Mimo rozedrgania, starał się nabrać jak najwięcej powietrza w płuca. Zastygł na sekundę, próbując zebrać się w sobie. Relatywnie ciepły strumień powietrza wypuszczany z ust nakierował na dłoń, w której trzymał różdżkę.
- Abesio. - wypowiedział spokojnie raz jeszcze i pozwolił opaść zmęczonym powiekom.
Ale był jeszcze Will. Coriander nie mógł zobaczyć, co go czeka, nie próbował sobie wyobrazić. Pozostał mu jednak ogólny, bardziej niż mniej intuicyjny ogląd sytuacji. Co czekało na niego w cukierni? Pewnie nie ciepłe przywitanie. Pewnie potrzebował wsparcia. Ledwo żywej tarczy? No choćby. Miał w życiu trochę szczęścia, może szybszy koniec można liczyć jako jego kolejny przejaw. Mimo rozedrgania, starał się nabrać jak najwięcej powietrza w płuca. Zastygł na sekundę, próbując zebrać się w sobie. Relatywnie ciepły strumień powietrza wypuszczany z ust nakierował na dłoń, w której trzymał różdżkę.
- Abesio. - wypowiedział spokojnie raz jeszcze i pozwolił opaść zmęczonym powiekom.
przyjdź śmierci, ale tak skrycie, tak skrycie bym nie czuł twego zbliżenia, bo sama rozkosz konania, rozkosz konania mogłaby
wrócić mi życie
wrócić mi życie
Coriander Sprout
Zawód : magiwet
Wiek : 31 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
raise a glass to freedom,
something they can
never take away,
no matter what
they tell you
something they can
never take away,
no matter what
they tell you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Coriander Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Antonia myślała, że wpuszczając do środka lorda Burke zdążą zachować własną anonimowość i nikt prócz Rycerzy progu cukierni nie przekroczy. Myliła się i to bardzo. Antonia odwróciła się natychmiast gdy jej uszu dotarł dźwięk teleportacji. Zaklęcie było dość ryzykowne kiedy na zewnątrz władała tak silna anomalia. Widocznie mężczyzna miał więcej szczęścia niż rozumu chroniąc się w środku cukierni, która nadal pozostawała ich celem. W pierwszej chwili utkwiła w mężczyźnie wzrok i zacisnęła mocniej różdżkę w dłonie. Wiedziała, że o wiele lepiej będzie kiedy to on wymierzy w nią różdżkę, a nie odwrotnie i postanowiła zaryzykować wstrzymując się przed atakiem. Właściwie czy nie mógł po prostu przejść obok obojętnie? Borgin liczyła się z tym, że w takim miejscu jak Pokątna mogą spotkać towarzystwo, ale nie spodziewała się tej piekielnej burzy na zewnątrz. Nie spodziewała się, że przyjdzie im walczyć jednocześnie z anomalią, czarodziejem oraz wypełnieniem misji. W tym samym momencie coś obok nich gruchnęło na podłogę. Antonia potrzebowała sekundy by dojrzeć, że to strzępki ludzkiego ciała potraktowane nieudaną teleportacją. Czyli jednak nie tylko jednego czarodzieja mieli dzisiaj za przeciwnika. To mogło być ciekawe.
Na słowa mężczyzny uśmiechnęła się kpiąco i w momencie, w którym ten wyciągnął w jej stronę różdżkę przygotowała się do obrony. Ta jednak nie była jej wcale potrzebna. - Zawsze tak traktujesz nieznajome? - zapytała kręcąc głową jakby z niedowierzaniem. - Chyba ci zimno. Pozwól, że pomogę – dodała by po chwili wycelować w mężczyznę różdżkę i rzucić. - Ignitio – w końcu finalnie to ona została zaatakowana i próbowała się bronić.
Na słowa mężczyzny uśmiechnęła się kpiąco i w momencie, w którym ten wyciągnął w jej stronę różdżkę przygotowała się do obrony. Ta jednak nie była jej wcale potrzebna. - Zawsze tak traktujesz nieznajome? - zapytała kręcąc głową jakby z niedowierzaniem. - Chyba ci zimno. Pozwól, że pomogę – dodała by po chwili wycelować w mężczyznę różdżkę i rzucić. - Ignitio – w końcu finalnie to ona została zaatakowana i próbowała się bronić.
Udziel mi więc tych cierpień
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 69
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wszystko wydawało się być w porządku, choć podejrzliwa natura Rosiera nie dawała mu spokoju. Należało zawsze zakładać, że coś pójdzie nie tak, jak powinno i on to właśnie robił. Był ostrożny, rozważny, nie dawał się ponieść emocjom. Craig znalazł się wewnątrz cukierni, bardzo dobrze, że mu się udało, wszak jeszcze chwila spędzona na tym mrozie, mogłaby skutkować w bardzo poważne sposób. Niespodziewanie pojawił się ktoś jeszcze, kto pojawił się i wdał w dyskusję z Antonią. Nie wątpił w jej zdolności i wiedział, że Czarownica poradzi sobie z przeciwnikiem, a jeśli nie, to jej pomoże. Czujny zmysły pozwoliły mu wyłapać coś jeszcze – ktoś wypowiedział zaklęcie, kogo nie było widać na pierwszy rzut oka. Istniała niezliczona ilość możliwości ukrycia swej obecności i Rosier przypuszczał, że ktoś z niej korzysta, tym bardziej, że inkantacja zaklęcia była słyszalna z tej północno-zachodniej części. Zasadzka? Pułapka? Mieli w szeregach zdrajcę, który poinformował kogoś o ich planach? Skoro były tu osoby niepowołane, istniała taka możliwość. Rosier jednak nie zamierzał czekać, a chciał działać. Wybrał zaklęcie obszarowe, ściskając różdżkę w dłoni, chciał odkryć miejsce, w którym znajduje się „jeszcze jeden” z atakujących. Siłą rzeczy to oni, Rycerze, zostali właśnie zaatakowani w kawiarni, bo to nie oni rozpoczęli atak. Dlatego teraz musieli się bronić. Któżby się spodziewał, że to nie od Rycerzy wyjdzie pierwsza zapalna wiązka.
- Carpienie – wypowiedział głośno i wyraźnie, licząc na to, że rzucane zaklęcie się powiedzie. Chciał odkryć dokładne miejsce, w którym stał zamaskowany atakujący. Jednocześnie Rosier przemieścił się bardziej wgląd Słodkiej Próżności, aby mieć większe pole widzenia. Przemieszczał się tyłem, stojąc przodem do całej reszty zgromadzenia. Wybrał kierunek, gdzie były stoliki, w końcu w razie czego, można je wykorzystać do osłonienia się.
Przemieszczenie: Po skosie w dół, w lewym kierunku o jeden. Tam, gdzie stoliki.
- Carpienie – wypowiedział głośno i wyraźnie, licząc na to, że rzucane zaklęcie się powiedzie. Chciał odkryć dokładne miejsce, w którym stał zamaskowany atakujący. Jednocześnie Rosier przemieścił się bardziej wgląd Słodkiej Próżności, aby mieć większe pole widzenia. Przemieszczał się tyłem, stojąc przodem do całej reszty zgromadzenia. Wybrał kierunek, gdzie były stoliki, w końcu w razie czego, można je wykorzystać do osłonienia się.
Przemieszczenie: Po skosie w dół, w lewym kierunku o jeden. Tam, gdzie stoliki.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Ostatnio zmieniony przez Mathieu Rosier dnia 07.06.20 12:26, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Przed wejściem
Szybka odpowiedź