Wydarzenia


Ekipa forum
Sala główna
AutorWiadomość
Sala główna [odnośnik]02.04.15 22:35
First topic message reminder :

Sala główna

★★
Wnętrze "Białej Wiwerny" nie odbiega od wyglądu przeciętnej, niezbyt szanowanej knajpy. Sala główna, która znajduje się na parterze kamienicy, na pierwszy rzut oka wydaje się niezbyt pokaźna, lecz to tylko złudzenie - po przekroczeniu progu widać jedynie jej niewielką część, tę, w której znajdują się dobrze zaopatrzony bar oraz schody prowadzące na piętro. Odnogi izby prowadzą do kilku odrębnych skupisk stolików, gdzie można w spokoju przeprowadzać niezbyt legalne interesy czy rozmawiać w kameralnej, prywatnej atmosferze. Cały lokal oświetlany jest światłem licznych magicznych świec, zaś podniszczone blaty są regularnie czyszczone przez kilka zatrudnionych tam dziewczyn, toteż "Biała Wywerna" nie odstrasza potencjalnych klientów swym stanem, a przynajmniej nie wszystkich.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala główna [odnośnik]03.08.16 22:28
/27 luty

Wyczekiwał tej białej sowy. To zawsze było nie do przewidzenia, ale w obliczu ostatnich wydarzeń nawet Tom Marvolo Riddle musiał się do tego w końcu jakoś odnieść. Tylko jego stanowisko będzie w stanie nadać równowagi jego własnemu. Niezbyt suwerennie patrzył na ruchy przywódcy, nie myśląc o niczym innych jak naśladowaniu go. Podążaniu. Ślepo. Jak ćma do światła. Dla niego jednak tym wabikiem była potęga. Nie było tajemnicą, że były uczeń Slytherinu należy do jednych z najbardziej utalentowanych czarodziei tego stulecia. O ile nie okaże się najlepszy, prawda?
Z Pokątnej skręcił na ulicę Śmiertelnego Nokturnu, nie przestając dotykać drewna, które dzierżył w kieszeni. Nie chodziło tylko i wyłącznie o czujność oraz bezpieczeństwo. Był w końcu nietykalny, czyż nie? Panicz Slughorn. Był niemalże na swoich włościach. A jednak mając w pamięci ten przeklęty Sylwester, rodził się w nim dziwny niepokój. A może to wcale nie było do końca tak?
Różdżka nie absorbowała go tylko i wyłącznie z powodów przezorności. To nie ostrożność z lubością zachęcała jego palce do ponownego zbadania struktury przedmiotu i poczucia tych delikatnych drgnięć, jakby magia pulsowała pod jego opuszkami. Niezwykle esencjonalne uczucie. Ten moment, gdy czarodziej łączył się z nowym magicznym narzędziem.
Wszedł na salę z mieszanymi emocjami. Podekscytowanie? Zdecydowanie. Niepokój? Miał miejsce. A jednocześnie wszystko było przykryte warstwą poczucia, że to jest odpowiednie miejsce, czuł się zrelaksowany, że się spotykają, mimo że nie czuł żadnych głębszych powiązań z żadnym z członków Rycerzy. Nie. Tu chodziło o powinność. O misję. I był zmotywowany.
Nie szukał miejsca. Nie robił też gąbki z własnego mózgu, rozmiękczając go alkoholem. Stanął przy jednej ze ścian, nie robiąc też wcale ze swojego wyboru punktu obserwacyjnego. Skinął jedynie głową przybyłym osobom, by wymienić wyrazy szacunku. Niezależnie od tego, kim byli, ich obecność tutaj była dla niego wystarczającym poświadczeniem. Zmarszczył jednak lekko czoło, zauważając obecność kobiety. Jedna z kelnerek się zagubiła?
Rozpiął poły płaszcza, opierając się o zimny mur. Cierpliwie czekał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala główna [odnośnik]03.08.16 22:35
Tym razem nie zamierzała popełnić tego samego błędu. Nie miała żadnych planów na dzień, na który Sam wiesz kto wyznaczył termin kolejnego spotkania Rycerzy Walpurgii. Była też świadoma, że to spotkanie nie będzie należało do milszych - cóż tu dużo mówić... Czarnoksiężnicy zachowali się w czasie ostatnich misji bardzo nieodpowiedzialnie. Niecałe dwa miesiące temu odbył się przecież sabat, na którym jej samej nie było. Pomiędzy członkami krążyły plotki. Coś o nieudanej transmutacji, pewnie sprawy z bagien też nikt nie puścił mimo uszu. Samael i Caesar muszą nienawidzić się od tego czasu jeszcze bardziej, co wydawało się przecież prawie niemożliwym. Zresztą, Weasley i tak nigdy nie obchodziło to, co się z nimi dzieje. Wyczekiwała może jedynie na informację o ich pogrzebie. Słodko.
Bijąc się z myślami czy bardzo oberwie się jej za nie wtrącanie się w prywatne sprawy pomiędzy tymi nadętymi szlachciurami podczas misji, wkroczyła do sali głównej Białej Wywerny. Rozejrzała się po prawie pustym pomieszczeniu. Mulciber, Nott i kobieta, którą nie była nawet pewna czy kojarzy. Bez jakiegokolwiek dźwięku czy dygu sunęła powoli po posadzce, by dojść w końcu do losowego miejsca z daleka od każdej z tych osób. Nie witała się. Jej przywitanie nie było nikomu potrzebne i prawdopodobnie nikt by też na nie nie odpowiedział. Gdy już usiadła, zauważyła jeszcze jedną osobę, Slughorna. Stał, oparty o ścianę. Niech i tak będzie.
Weasley krążyła wzrokiem po sali, od czasu do czasu zatrzymując go na jakiejś ozdobie czy meblu. Czas leciał, a jedyna osoba, której wolno było się spóźnić, na szczęście dla reszty jeszcze nie przybyła. Gdzie jednak była ta reszta? To będzie długie i na pewno nieprzyjemne spotkanie...
Samantha Weasley
Samantha Weasley
Zawód : pomocnica Borgina i Burke'a
Wiek : 24
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : n/d
prawdziwy lis
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Sala główna - Page 10 Pbucket
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1176-samantha-weasley#8370 https://www.morsmordre.net/t1933-poczta-samanthy#27277 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-smiertelny-nokturn-16a https://www.morsmordre.net/t1568-samantha-weasley#15344
Re: Sala główna [odnośnik]04.08.16 0:10
Choć jedynie minuty dzieliły mnie od spotkania z Rycerzami Walpurgii, nie odczuwałem stresu. Magicznie spokojny, zrelaksowany, pojawiłem się przed budynkiem niezbyt poważanego budynku Białej Wiwerny, po czym wszedłem do środka, zdejmując czarny jak noc kaptur z głowy wraz z peleryną. Poprawiłem swój ubiór, po czym dołączyłem niespiesznie do reszty, przywitawszy się i zająwszy swe miejsce w zdecydowanie losowym miejscu, biorąc poprawkę na towarzystwo którejkolwiek z kobiet. Po wspólnej pracy z tą… Jak jej tam było? Tą od eliksirów i żądzy otruwania, niespieszno mi było jakoś do ich towarzystwa, szczególnie, iż uważałem, że działania polityczne nie powinny interesować głów jakichkolwiek panien. Szczególnie rudowłosych z rodu Weasley, choć dobrze, że przynajmniej jedno z ich dzieciąt podzielało nasze zdanie.
Rozsiadłem się wygodnie na swym krześle i czekałem na innych, nie czując jakoś potrzeby, by zagadać do kogokolwiek, choć nie siedziałem wyłącznie w towarzystwie kobiet. Pozwoliłem sobie za to na rozważania w temacie dzisiejszego spotkania oraz opery, na której dziś miałem okazję być. Może właśnie stąd brał się mój dobry humor i spokojna postawa, nieco mniej czujna niż zwykle? Choć mój wzrok – jak zwykle zresztą – krążył z uwagą po zebranych, witając się z nowoprzybyłymi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala główna [odnośnik]04.08.16 16:41
Miał obawy - naturalnie, że miał. Poprzednio przyprowadzone osoby nie spisały się najlepiej, o Fawleyu przyprowadzonym przez Samaela nie słyszał nic, a Isolda nie podołała zadaniu na jego oczach. Wiedział, że przetrwała: widział ją przecież na Sabacie, choć zastanawiało go, jak ich przywódca zareaguje na wieść o tym, że obydwoje zawiedli. Obcy ludzie nie powinni poznawać ich sekretów. Miu czy może raczej Deidre, chińska orchidea, dama do towarzystwa, pracownica lubieżnego Wenus, nie sądził, by jej obecność mogła go urazić - jako prostytutka miała dostęp do informacji, które żadne z nich nie było w stanie wyciągnąć, sam musiał być świadom tego, jak wiele ta dziewczyna wiedziała o nim samym. Była kopalnią informacji, szpiegiem doskonałym - i niepozornym. Niepozornym, bo niewielu upatrywałoby w niej siły i ambicji, które jednakowo widział w niej on, miała talent. Pomógł posiąść jej wiedzę o czarnej magii - dziedzinie, która mogła otworzyć wiele ścieżek, a podczas ćwiczeń której Tristan mógł się upewnić, że podjął właściwą decyzję. Wierzył w nią. Dziś była prostytutką - za pięć lat mogła być kimś zupełnie innym. Przeprowadziwszy ją przez mroczny Nokturn pchnął drzwi Białej Wywerny i przepuścił ją przodem jak damę pomimo trzymanej w rękach potężnej szkatuły odnalezionej w trakcie ostatniej wyprawy, na temat której milczał.
- Idź do nich - mruknął szeptem, spoglądając na Ramseya i Cassiusa, od wejścia skinął też głową Arthurowi, pozostałych racząc jedynie krótkim spojrzeniem; Black, co do którego zawsze pochodził z rezerwą w nadziei, że nigdy nie przyjdzie mu do głowy przyprowadzić tutaj Druelli, wydziedziczona Weasley - którą najchętniej widziałby przekrojoną na pół za to, kim była - oraz Morgan, z którą dotąd nie miał większych interakcji. Większości jeszcze nie było - to dobrze, spotkania Rycerzy Walpurgii nie były wydarzeniami, na które ważył się spóźniać. Przechodząc obok baru pozostawił na nim dwie monety, biorąc do wolnej ręki szklankę whisky, a następnie wskazując damę, z którą przyszedł. Wolnym krokiem skierował się następnie do pozostałych Rycerzy, z łoskotem zrzucając szkatułę na stolik najbliższy Ramseyowi. Odłożył również swoją szklankę, nim uścisnął dłoń - Cassiusowi oraz Mulciberowi, obok którego się rozsiadł. - Deirdre - przedstawił dziewczynę z dziwnym błyskiem w oku, nie był pewien, czy jej nazwiska nie zna czy nie pamięta. Nawet jeśli, jej nazwisko nie powiedziałoby zbyt wiele nikomu, nie brzmiało równie dumnie jak pozostałe. - Cassius Nott i Ramsey Mulciber. Niedługo  poznasz również jego.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 10 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Sala główna [odnośnik]04.08.16 17:11
A więc stało się.
Tristan nie omamił ją słodkimi słówkami, nie obiecywał niemożliwego, nie zwodził jej wspaniałymi obietnicami bez pokrycia. Zaufanie, jakim go obdarzyła, zaprocentowało a podjęte przed kilkoma miesiącami decyzje okazały się więcej niż słuszne. Z przesyconych zapachem piżma luksusowych pokojów Wenus do nieco zatęchłego wnętrza niezbyt eleganckiego pubu przy jednej z wąskich odnóg Śmiertelnego Nokturnu. Ktoś mógłby nazwać to straszną degradacją, ale Deirdre ostatni raz czuła się tak podekscytowana przekraczając próg Hogwartu. Wtedy szkoła stała się jej główną miłością, celem w samym sobie, skarbnicą wiedzy, mającej posłużyć ekstatycznie przeżywanej codzienności. Podobnie odbierała ten wyjątkowy wieczór, przekraczając próg Białej Wywerny z dziwną mieszanką strachu i podniecenia w sercu. Cieszyła się, że ma obok Rosiera. Nie, nie marzyła o tym, by ścisnąć jego dłoń albo spojrzeć głęboko w oczy z przekazem dziękczynienia za to, co miało się zaraz stać. Nie była pretensjonalną panienką o wielkich, naiwnych marzeniach. Wiedziała co to cierpienie, wiedziała co to zaklęcia niewybaczalne - tamto crucio, które rzucił na nią Black, powracało w każdym z koszmarów - wiedziała na co się pisze. Nieodwracalnie, na zawsze, z pokorą. Zawsze miała problem z chyleniem czoła przed kimkolwiek, ale Tom Riddle wydawał się jej kimś, kogo mogła się bać bez wstydu, paraliżującego układ nerwowy. Bać i szanować; piękna mieszanka, jakiej masochistycznie pragnęła zasmakować, biorąc głęboki oddech, gdy wraz z Tristanem znaleźli się na głównej sali podupadłej restauracji. Deirdre przez chwilę wahała się, czy ściągnąć z głowy kaptur, ale gdy Rosier zniknął za łukiem prowadzącym zapewne w kierunku baru, uniosła blade dłonie, by odsłonić głowę. Długie, czarne włosy miała rozpuszczone a twarzy nie zdobiła nawet odrobina makijażu. W szerokiej, ciemnej pelerynie, bez butów na wysokim obcasie i nałożonej maski w niczym nie przypominała królowej Wenus. Egzotyczne pochodzenie mogło być jednocześnie przekleństwem i szansą: czyż nie wszystkie Azjatki wyglądały identycznie? Przeczuwała, że napotka tutaj kilku klientów, ale naiwnie sądziła, że nie zajmuje w ich umyśle na tyle ważnego miejsca, by zwrócili na nią uwagę. Och, jakże była głupiutka: zaledwie znalazła się przy stole a już wyczuła na sobie intensywne spojrzenie kilku mężczyzn. Na szczęście ci, do których podeszła, wydawali się jej obojętni. Kiwnęła im głową, siadając na jednym z krzeseł obok bruneta nazwanego Ramseyem. Z profilu wydawał się jej dziwnie znajomy, ale nie przyglądała mu się dłużej, nie chcąc kusić losu. Jej wzrok powędrował w prawo i...zatrzymał się na Arthurze. Wydoroślał. Zaledwie kilka lat a z chłopca zamienił się w prawdziwego mężczyznę, co zauważała z pewnym zażenowaniem. Przedmiotowe traktowanie, natychmiastowa ocena ciała, myśli wędrujące w zdecydowanie złą stronę. Złapała jego spojrzenie i uśmiechnęła się lekko, tak jak wtedy, gdy w milczeniu porozumiewali się ponad stołem w Klubie Ślimaka, gdy jakiś nadęty Krukon mamlał głupie farmazony. Odwróciła jednak szybko wzrok, przywołana do rzeczywistości stukotem szklanek. Ujęła jedną w białe dłonie i napiła się hojnie, chcąc ostrym alkoholem wypalić nieco poddenerwowanie. Ukryte pod nieskazitelną prezencją pełnej spokoju towarzyszki Rosiera. Zerknęła na niego, mając wrażenie, że rozumieją się bez słów. Że wie, że chce mu raz jeszcze podziękować. Że go nie zawiedzie. I że gdy w sali pojawi się Lestrange, ma jego pozwolenie, by roztłuc szklankę na cesarskiej twarzy a potem upchnąć szkło w tych wykrzywionych ustach.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sala główna [odnośnik]04.08.16 17:31
To nie tak, że był znudzony czekaniem. Żołądek ściskał mu się lekko, a palce sztywniały od bezruchu, przypominając o piekielnej przypadłości. Mając wrażenie, że jeszcze chwila, a kompletnie zdrętwieje, zamieniając się w posąg, który przypominał, gdy tak bezczynnie stał, wyciągnął z kieszeni różdżkę, obracając ją wolno w obu dłoniach. Nęciła go swoją fakturą. Korciła uczuciem, które dawała. Sprawiała, że czuł, iż...
Och.
Drewno zastukało głucho o posadzkę, gdy wypuścił przedmiot z rąk. Zamarł, jakby ten dźwięk, ta rozłąka, zniszczyła go od środka i nie dała zareagować - jakby już nie widział celu w tym, by połączyć się z przeznaczonym narzędziem na nowo. Czas liczony w sekundach, który wystarczył mu na przełknięcie śliny, by nawilżyć nagle wysuszone gardło, oddzielał go od ponownego dotknięcia różdżki i zakończenia tej chwilowej rozłąki. Pozwolił sobie na odchrząknięcie, które miało zasłonić jego niezręczność i zażenowanie. Nie przepraszał za przerwanie tej poważnej atmosfery, bo w końcu był mocną sylwetką. Lordem. Lordem, który właśnie upuścił swoją różdżkę na widok starej... znajomej? Cóż, bo nie przyjaciółki, prawda? Nie pamiętał, by kiedykolwiek zamienił z nią słowo. Ale obserwował ją. Zawsze. Czujnie. Znał każdy jej ruch, linie twarzy i sposób, w jaki manipulowała mięśniami twarzy, ukrywając swoje emocje. Mimo początkowej niechęci, jej upór go magnetyzował. Przyciągał wzrok i nie pozwolił go odwrócić. I to właśnie te dziecięce spojrzenia wypracowały między nimi nić porozumienia, prawda? Zrozumienie. Mimo że byli kompletnie obcy, prawda? Zupełnie tak, jak teraz.
Jej obecność go zmroziła. Była przecież kolejną kobietą, która nie powinna tutaj mieć swojego miejsca. A jednak... był ostrożny, bo w końcu mogła mu za chwilę udowodnić, że było inaczej. Zadziwiała go. Fascynowała. I nie mógł uwierzyć, jak to możliwe, że zapadła się pod ziemię na tyle czasu.
Tyle pytań zrodziło się w jego głowie. I ponownie zastygł, jakby jej uśmiech zadziałał na niego jak spojrzenie Meduzy. Bo jemu ciągle wydawała się taka sama, mimo że rysy twarzy zmieniły się nieco, a ciało zapewne zaokrągliło się bardziej kobieco. Nigdy jednak nie patrzył na nią w tak przedmiotowy sposób, mimo że w kufrze ciągle miał zagrzebanych kilka wierszy, które próbowały objąć słowami jej osobę.
Nie sądził, że znajoma nieznajoma wprowadzi w jego głowie tyle chaosu. Były ważniejsze sprawy. Dlatego z trudem odlepił od niej oczy, kierując je na drzwi, jakby mając wrażenie, że długo wyczekiwania persona pojawi się w nich w każdej chwili.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala główna [odnośnik]04.08.16 20:17
Charakterystyczny trzask aportacji rozbrzmiał po raz kolejny nieopodal Wywerny, lecz nim Avery wszedł do wątpliwej renomy lokalu, zatrzymał się jeszcze na chwilę, by wciągnąć w płuca powietrze przesiąknięte charakterystyczną wonią Nokturnu i w przygaszonych światłach okolicznych przybytków odpalić papierosa dobytego z inkrustowanej, eleganckiej papierośnicy, pasującej do okolicy jak pięść do nosa. Jak on sam - tego wieczoru nie szykował się przecież na prowadzenie wywiadu w najbardziej szemranej dzielnicy miasta, strojem więc nie próbował się upodabniać do jej stałych bywalców. Przekraczając próg Wywerny, rozpiął czarny płaszcz, a gdy zerknął kontrolnie na trzymaną pod pachą skrzynkę, na którą polowali w podwodnej jaskini gdzieś w Dover cztery bite dni i noce, pochmurne myśli powróciły, osiadając na jego umyśle niczym ciężka mgła. Nie miał pojęcia co kryje w sobie szkatuła, przez głowę nawet nie przeszedł mu pomysł, by próbować się do niej dobierać w domowym zaciszu, lecz miał szczerą nadzieję, że jej zawartość okaże się być warta ludzkiego życia. Życia Alfreda Parkinsona, który nigdy nie powrócił z krucjaty Riddle’a. Ciskając niedopałek za siebie, na brudny bruk, myślał właśnie o poległym przyjacielu. Nie czuł żalu. Już nie, na pewno nie teraz, kiedy przed oczami miał szerszą wizję, po prostu liczył na to, że poświęcenie, które niewątpliwie musiało nadejść wcześniej czy później, nie pójdzie na marne.
Wygiął usta w lekkim uśmiechu, rozpoznając znajome sylwetki i zmierzając w ich kierunku po uprzednim zamówieniu szklanki whisky, by przywitać ich uprzejmym skinieniem głowy i paroma zdawkowymi słowami. Prześlizgnął się spojrzeniem po egzotycznej twarzy Tsagairt, która okazała się być nieoczekiwanym gościem, lecz nie okazał zdziwienia (czy powinien? znał przecież jej wieloletnie inklinacje do czarnej magii, ambicje i głód wiedzy), zamiast tego zajmując miejsce tuż obok niej. - Deirdre, cóż za miła niespodzianka - odezwał się miękkim tonem, tylko na chwilę zerkając na zasiadającego obok niego lorda Notta, z którym ostatnimi czasy wypracował odrobinę lepsze relacje. Ulokował szkatułę na okrągłym stole, na którym znajdował się już podobny przedmiot, po czym podniósł spojrzenie, by uśmiechnąć się krótko wprost do Tristana, znajdującego się na miejscu naprzeciwko. Czekał. Czy tylko na Toma?


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Sala główna [odnośnik]04.08.16 21:55
W takich chwilach jak ta z przyjemnością poświęcał czas na obserwowanie ludzi, zastanawianie się, co tutaj robią, analizowanie ich silnych i słabych stron. To było szczególnie dobrym likwidatorem nudy na spotkaniach takich jak to, kiedy w jednym miejscu zbierali się ludzie różnej krwi i maści. Kiedy Cassius znalazł się tuż obok skinął mu głową w odpowiedzi, niemo zapraszając do stolika i spojrzał na Cecile, paląc leniwie papierosa. Próbował ją skojarzyć z jakąś konkretną sytuacją z przeszłości, ale wszystko wskazywało na to, że umknęła mu gdzieś pomiędzy tym, co istotne, a tym, co warte zapomnienia. A później pojawiła się Weasley, której nie widział od listopada i młody lord. Slughorn. Zmrużył oczy, bo pierwsze co nasuwało mu się na myśl, że niedługo ten chłopiec zostanie mężem Constance.  Patrzył przez chwilę jak samotnie podpiera ścianę, a później zawiesił się, nie skupiając na niczym konkretnym. Z zadumy wytrącił go dopiero trzask spadającej na stół skrzyni przyniesionej przez Tristana. Podał mu rękę, przytrzymując w ustach tlącego się papierosa i zmarszczył brwi. Łudzące podobieństwo do tej, którą Samael wlókł z mokradeł, po tym jak pozbawił Bzika ostatniego życiodajnego oddechu.
— Zamknięta?— to było pytanie retoryczne. Będzie musiał zaspokoić ciekawość dopiero, kiedy Tom pojawi się między nimi, a do tego czasu pozostało mu leniwe sączenie ognistej, kończenie papierosa i może napawanie się towarzystwem jedynej atrakcyjnej istoty w całym gronie. Własnie sobie uzmysłowił, że umknęła mu chwila jej przybycia, więc zwrócił ku niej twarz, by jej się przyjrzeć — niezbyt ostentacyjnie i grubiańsko. Ukrył swoje zamiary pod krótkim uśmiechem, którym ją uraczył w ramach przywitania, nim sam Perseusz do nich dołączył. Kwestię nieznajomości kobiety, którą wszyscy znają odsunął na bok, kiedy druga szkatuła wylądowała na blacie.
— Stawiam dwadzieścia galeonów, że Samael zapomni wziąć trzeciej— mruknął markotnie i westchnął.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Sala główna - Page 10 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Sala główna [odnośnik]04.08.16 23:33
Spodziewałem się, że informacje prędzej czy później nadejdą. Od wykonania przydzielonych nam zadań minęło już wystarczająco dużo czasu, aby upomnieć się o nasze rezultaty. Nie orientowałem się zbytnio w poczynaniach innych grup, ale miałem wrażenie, że nie poszło nam najgorzej. Mieliśmy, a raczej Samael miał, skrzynię, a ja jajo.
Teleportowałem się na Nokturn, tuż obok Wywerny, adekwatnie wcześnie, w końcu było to jedno ze spotkań, na które spóźnić się po prostu nie można było. Nim ruszam w kierunku lokalu przyglądam się chwilę otoczeniu. To zabawne jak w jednej chwili zmienia mi się perspektywa. Kiedyś, gdy byłem tylko anonimową twarzą rozpoczynającą przygodę w Ministerstwie wysyłano mnie tutaj na patrole. Miałem wypatrywać podejrzanych typów spod ciemnej gwiazdy, którzy mogli znaczyć dla świata czarodziejów same kłopoty, a teraz chyba sam wyglądałem jak jeden z nich. Odziany w czarny płaszcz, stojąc w ciemnym zaułku z wypchaną dziwnie torbą w ręku nie zachęcałem raczej do konwersacji. To nawet lepiej. Wciąż gryzło mnie, czy Riddle będzie zły o fakt zniknięcia Juliusa. Chyba nie powinien, co prawda to strata szlachetnej krwi, ale przecież nic nie mogliśmy zrobić. Sami nie staraliśmy się rozdzielać na więcej niż dwie grupy, a on po prostu zniknął.
Z burzą myśli wkroczyłem do Wywerny. Nie rozglądałem się zbytnio kierując swoje kroki do baru, aby zamówić jedną ognistą na uspokojenie. Coś jednak nie dawało mi spokoju, obróciłem lekko głową w bok, zamarłem i natychmiast wróciłem wzrokiem do barmana. To musiała być ona. Nie było drugiej takiej osoby jak ona w całym Londynie, może nawet w całej Anglii. Deirdre. Moja Dei, tutaj. To nie było miejsce dla niej. Nie chodziło o to, że nie zgadzałem się z poglądami Toma. Inaczej nie byłoby mnie tutaj już dawno. Podobało mi się to jak potrafił sprawić, że szlachcice tańczyli jak im zagrał. Rozumiałem, co próbował osiągnąć. No i bez niego nie udałaby mi się moja zemsta. Ale to był mroczny świat, zdołałem się już o tym przekonać. A Dei powinna należeć do światła, po tym wszystkim, z jej intelektem i wiedzą powinna być kimś wielkim, kimś szczęśliwym. Przechyliłem szklankę i wypił wszystko jednym haustem. Paliło przyjemnie w gardło. Oddałem pustą szklankę i ruszyłem przez salę. Nie powinna tu być, ale wiem, że przyszła tu z własnej woli, a to bolało mnie bardziej. Widzieć ją tutaj z czyjegoś ramienia po raz pierwszy od sierpnia. Kiwnąłem głową Rosierowi oraz Mulciberowi, ignorując moją przyjaciółkę niczym obcą osobę, po czym odchodzę w odosobnioną część pomieszczenia. Nie wszyscy jeszcze przyszli, więc mam jeszcze szansę na chwilę spokoju.


Thank you, I'll say goodbye now though its the end of the world, don't blame yourself and if its true, I will surround you and give life to a world thats our own
Crispin Russell
Crispin Russell
Zawód : Auror, opiekun testrali
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sometimes we deliberately step into those traps
I was born in mine; I don't mind it anymore
oh, but you should, you should mind it
I do, but I say I don't
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
lets go have fun, you and me in the old jeep
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1067-crispin-phillip-arthur-russell-iii https://www.morsmordre.net/t1442-kamelia https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemore-breeder-street-3 https://www.morsmordre.net/t1328-crispin-phillip-arthur-russell-iii#10195
Re: Sala główna [odnośnik]05.08.16 11:54
Gdy tylko Nick otrzymał sowę wiedział, że nie wróży to niczego dobrego. Jednak pojawienie się w Białej Wywernie było jego obowiązkiem. Podążał za Tomem jeszcze w czasach szkolnych. Wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, że to będzie aż tak wiążące i będzie rzutowało w przyszłości na jego życie. Jednak teraz nie było odwrotu, ale to nie znaczy, że żałował swojej decyzji. To był jego obowiązek, żeby wspierać organizację, która ma na celu wyczyszczenie krwi czarodziejów z wszelkiego szlamu, który niszczył ich od środka. Nick zdawał sobie sprawę, że „kto nie jest z nami jest przeciwko nam’ dlatego zdecydowanie wolał już teraz opowiedzieć się po odpowiedniej stronie. Wszedł do głównej sali i skinął głową każdemu, kogo spotkał wzrokiem. Skierował się od razu w stronę Cassiusa. Nie było już zbyt wiele czasu, ale lepiej znaleźć się w odpowiednim towarzystwie. Skinął głową najpierw witając się z kobietą, później wyciągnął rękę do siedzących obok niej mężczyzn. Nie oszczędził sobie jednak pytającego spojrzenia w kierunku Rosiera. Nie rozumiał co Deirdre tutaj robi i nie ukrywał tego, że nie jest zachwycony tym faktem. Miał szowinistyczne poglądy i uważał, że kobiety nie powinny mieć tutaj wstępu. Chociaż na prostytutkę mógłby przymknąć oko. W końcu takie jak ona bywały bardzo dobrym źródłem informacji, ale tylko tyle. Jakoś nie uważał za mądre dzielenie się z nią szerszymi planami. To było niebezpieczne. Zdecydowanie uważał przynależność do Rycerzy za męskie zajęcie i nie rozumiał po co przyprowadzać tutaj kobiety, których było w tej organizacji coraz więcej. Cieszył się, że chociaż Astorii nie wpadają tak głupie pomysły do głowy. Chyba jednak dobrze trafił. Usiadł obok Cassiusa i przez chwilę zastanawiał się czy nie ma ochoty czegoś się napić. Jednak pomysł szybko sam wybił sobie z głowy. To przecież byłby głupie poddawać się działaniu alkoholu przed ważnym spotkaniem. Już lepszy jest stres towarzyszący oczekiwaniu na pojawienie się mistrza.
Nicholas Nott
Nicholas Nott
Zawód : Urzędnik w Międzynarodowym Urzędzie Prawa Czarodziejów
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Dwa są sposoby prowadzenia walki: jeden - prawem, drugi - siłą; pierwszy sposób jest ludzki, drugi zwierzęcy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Może impreza?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11527-nicholas-nott https://www.morsmordre.net/t11529-black-jack#357518 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11530-n-nott#357520
Re: Sala główna [odnośnik]05.08.16 13:02
Gdy wchodził do Białej Wywerny, nieświadomie zaciskał szczękę - nie był do końca pewien, czego powinien się spodziewać i kogo zastanie w środku; nie zadawał zbędnych pytań, wierzył Vitalijowi jak nikomu innemu, wiedział, że mężczyzna życzył mu wyłącznie dobrze. Że pomoże mu odnaleźć w życiu cel. Walczyć o to, w co wierzył, wreszcie stać się kimś pożytecznym, nie tylko konserwatywnym graczem Quidditcha spoglądającym z okładek żałosnych gazet, a człowiekiem, który pomoże zaprowadzić w świecie porządek. Przeprowadzić selekcję.
Milczał, bo i tak nie wiedział, co mógłby powiedzieć. Gdy Vitalij zaprowadził go już do zaciemnionej sali głównej przybytku, obrzucił zgromadzonych przy stole badawczym spojrzeniem - większość twarzy pozostawała mu obca, nie był zaznajomiony z arystokracją i nigdy tego nie pragnął; stanowili osobne światy, które żyły obok, nie narzucając się sobie nawzajem. A teraz przyjdzie im walczyć o wspólną sprawę. Czy nie było to nieco ironiczne?
Ale dostrzegł też jeszcze jedną osobę - Crispin? Zatrzymał na nim spojrzenie, które nie wyrażało jednak ani zaskoczenia, ani złości. Porozmawiają potem.
Wciąż nie mówiąc nawet słowa, spoczął na krześle tuż obok Vitalija, na pewien sposób czując się w jego obecności pewniej. Czekał. Ciekawość przeżerała go od środka, chciał działać, chciał poznać już samego pioniera zmian, Toma Riddle'a, dowiedzieć się, kim był człowiek wystarczająco potężny, by zająć się naprawą zgniłego świata.


and I don't give a damn
about my bad reputation

Douglas Jones
Douglas Jones
Zawód : szukający Os z Wimbourne
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
sił mi brak i już nie chcę
nic wiedzieć, mam mętlik
w mojej małej głowie
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2023-douglas-jones https://www.morsmordre.net/t2037-poczta-douga https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f206-horizont-alley-18-5 https://www.morsmordre.net/t4275-skrytka-bankowa-nr-579#88646 https://www.morsmordre.net/t2187-douglas-jones#33292
Re: Sala główna [odnośnik]05.08.16 21:02
Nie mógł powiedzieć, żeby zaskoczyła go wiadomość o spotkaniu. Ojciec dostał takie samo zawiadomienie, chociaż nie mógł się pojawić. Dalsza treść listu jednak sprawiła, że nadchodzące zebranie w Białej Wywernie miało być dla niego specjalnie ważne. W końcu nie sądził by każdy Rycerz miał się tam pojawić z mugolem u boku. Szczerze w to wątpił, jednak zgodnie z rozkazem wysłał sowy do Giovanny Borgii i Barthélemyego Lestrange'a. Ich spotkanie odbyło się w pałacu Yaxley’ów, gdzie omówili całą sytuację, a także wyznaczyli odpowiedniego człowieka. Mała sakiewka znajdująca się teraz w kieszeni jednego z urzędników Ministerstwa otworzyła im dostęp do zarejestrowanych mugoli w świecie czarodziejów. Szukali kogoś odpowiedniego. I znaleźli po dniu przeczesywania spisów. Cała trójka zgodziła się na wybrańca. Był nim dwudziestosiedmioletni Arnold Foss, który przez kilka lat pozostawał wiernym stażystą Mugoloznastwa w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Należał do kadry, jednak razem z objęciem przez Grindelwalda stanowiska dyrektora uciekł lub jak kto wolał – zwolnił się. Szybko jednak znalazł pracę zastępczą i jako guwernant radził sobie całkiem nieźle w Dolinie Godryka. Nie był mimo to aż tak sławny. Podobno miał gdzieś rodzinę w Walii, o której wspominał i chęci odwiedzenia dawno nie widzianych krewnych - a to na pewno wpłynęło na wybranie właśnie jego. Nikt nie szukałby obcokrajowca, który dodatkowo przybrał inne imię, by uchować się przed Grindelwaldem. Idealny kandydat. Z Lestrangem i Borgią przyczaili się po dniu obserwacji i porwali go w ciemną, deszczową noc. Nie było prosto wedrzeć się do zbombardowanego zaklęciami ochronnymi domu, ale udało im się. Potem zostawało jedynie czekanie na właściciela przybytku. Wrócił przed północą z butelką w ręku. Los im sprzyjał. Trzech na jednego – co mogło pójść nie tak? Po spętaniu ofiary i rzucenia zaklęcia uciszającego, odeskortowali go do lochów w pałacu w Fenland, gdzie otumaniony czekał na spotkanie w Białej Wywernie. Morgoth nie zamierzał zjawiać się tam z wyprzedzeniem. Zamierzał zsynchronizować się ze swoimi kompanami i wspólnie wkroczyć do miejsca zebrania Rycerzy. Dlatego też zjawił się przed lokalem o wyznaczonej porze, czekając na Giovannę i Barthélemyego. Ten drugi pojawił się dość szybko, pomagając w podtrzymywaniu więźnia. Lord Lestrange wydawał się być bardzo z siebie dumny. Zostawała jedynie panna Borgia. Giovanna dołączyła do nich po kilku minutach i wspólnie wkroczyli do Białej Wywerny, w której zgromadziło się już całkiem spore grono Rycerzy.



They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.

Morgoth Yaxley
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3063-morgoth-yaxley https://www.morsmordre.net/t3117-kylo#51270 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-palac-yaxleyow https://www.morsmordre.net/t3525-skrytka-bankowa-nr-803#61584 https://www.morsmordre.net/t3124-morgoth-yaxley#51390
Re: Sala główna [odnośnik]06.08.16 6:28
Przyszedłem na czas, choć może nie jako pierwszy. Różdżkę, która spoczywała w kieszeni, gładziłem palcami cały czas nie mogąc nacieszyć się przyjemną fakturą jej drewna. Przypominała mi, że byłem wolny, odzyskiwałem samego siebie. Świadomość, że w każdej chwili mogę ją wyjąć dawała mi pewność siebie jeszcze większą niż zazwyczaj. A tej cechy nie brakowało mi nigdy. Szedłem do Białej Wywerny w milczeniu pomimo Douga u mojego boku. Pozwoliłem oddać mu się własnym myślom, kiedy sam zastanawiałem się czy Perseus Avery nie zapomni o kufrze i co stanie się na dzisiejszym spotkaniu. Ostatnio nowo przyprowadzeni raczej zawiedli na całej linii. Tom z pewnością nie będzie tym zachwyconym. Nie wiedziałem, jak zachowała się panna Bulstrode, ale w końcu była kobietą, nie mogło pójść jej dobrze. Moje zdanie o szlachciankach nie zmieniło się ani o jotę, nawet pomimo znajomości z Cassandrą. Ona jednak nie była panienką wychowaną w jedwabiach, która o prawdziwym życiu ma pojęcie równie wielkie jak skrzat domowy o wolności. Głupiutkie dziewczątka nie powinny angażować się w działalność Rycerzy, to nie jest kolejna salonowa zabawa. Nie zdziwiło mnie, że Colina Fawleya to również przerosło. To też nie była rozrywka dla niego i jemu podobnych. Obrzuciłem badawczym spojrzeniem Douglasa.
- Nie daj się nastraszyć innym - nie sądziłem, by zamierzał, nie był tego typu człowiekiem, ale zapewne niektórzy chętnie skorzystają z okazanej słabości.
Okazało się, że w środku było już sporo ludzi. Wyłowiłem spojrzeniem Ramseya, siedział w najliczniejszej grupie ludzi. Ruszyłem w ich kierunku.
- Lepiej dla niego żebyś nie wygrał tego zakładu - ukłoniłem się mężczyznom siedzącym przy stole. Nottowie, Avery i Rosier z kobietą, kolejną. Czyby narzeczona? Zdjąłem z głowy tiarę zajmując miejsce na krześle, które dostawiłem do stolika. Przyjrzałem się skrzyniom, obie były zamknięte, nietknięte. Jeżeli ktoś ma sobie z nimi poradzić, to tylko Riddle. Zastanawiałem się jednak czy i jego nie przerosną zaklęcia i klątwy, którymi z pewnością obłożono zamki.



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.



Ostatnio zmieniony przez Vitalij Karkarow dnia 28.12.16 20:04, w całości zmieniany 2 razy
Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sala główna - Page 10 B3e8d48ddeaf7e46b947b02738129a68
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala główna [odnośnik]06.08.16 14:22
Już od dawna nie czuła się tak niekomfortowo. Poddenerwowanie, podniecenie, zniecierpliwienie i niepokój. Wszystkie intensywne emocje na raz, kotłujące się pod doskonałą maską pięknej obojętności. Ostatni rok spędziła w drętwym marazmie, więc obecny stan ducha - w końcu iskrzący i pełen życia - wprawiał Deirdre w rozkołysane drżenie. Na szczęście ukryte głęboko, niezauważalne, dzięki czemu mogła wyglądać na wręcz nienaturalnie spokojną. Gra aktorska, jaką opanowała do perfekcji dzięki karierze na scenie Wenus, pozwalała jej odseparować się od uczuć i skupić na szczegółach.
Drewniany przedmiot, uderzający o podłogę z głuchym pogłosem. Rozszerzone źrenice Arthura, w niczym nie przypominającego już tamtego młodego chłopca o wielkim umyśle, obserwującego ją, gdy podnosiła się z kolan i zbierała książki z chłodnej posadzki korytarza przed salą zaklęć. Ostry smak alkoholu, palący kubki smakowe i gardło. Skrzynie, spoczywające nieopodal, przyciągające wzrok, ciężkie, niemalże prowokujące do przesunięcia dłońmi po rzeźbionych bokach. I w końcu intensywna woń wody kolońskiej Perseusa, pojawiającego się znikąd, z tym idealnym, zawadiackim uśmiechem króla świata.
- Dlaczego spędzasz miesiąc miodowy tutaj a nie w ramionach młodej żony? - spytała słodko i szeptem, gdy usiadł obok niej. Przelotnie przesunęła dłonią po jego ręce, powracając nią jednak szybko do chłodnego szkła szklanki. Obserwowała uważnie resztę pojawiających się osób, głównie mężczyzn. Przystojna gwiazda Qudditcha. Wspaniały Nott, jeszcze wspanialszy Yaxley, znani z salonów i - oby - nie zwracający na nią większej uwagi. Kilka innych postaci i...Giovanna. Deirdre uśmiechnęła się do niej szczerze, lekko, a pojawienie się brunetki nieco ukoiło niepokój. Wciąż jednak wzrok Tsagairt powracał do Tristana. Przez krótką chwilę poczuła się jakby do niego przynależała - prawie jak narzeczona lub wręcz żona, mająca po raz pierwszy sprawdzić się w nowej roli na salonie pełnym oceniających przyjaciół rodziny. Nie ciążyło jej to; wręcz przeciwnie, mając Rosiera w zasięgu wzroku - i gdyby wykorzystała swą gibkość, także i dotyku - czuła się pewniej. Na swoim miejscu. Jakby znała tu każdego i doskonale wiedziała co ją czeka. Piękne, złudne wrażenie, przerwane tylko na chwilę pojawieniem się ostatniej osoby, jaką spodziewałaby się tutaj zobaczyć. Crispin. Z dziwnie zaciętą twarzą, omijający ją wzrokiem, choć przecież musiał ją zauważyć. Obserwowała go znad szklanki, czekając aż się odezwie, ale mężczyzna zniknął, pozostawiając w Dei dziwne poczucie odrzucenia. Obiecała sobie jednak, że porozmawia z nim potem, na razie próbując zwalczyć nieprzyjemny chłód, promieniujący ze splotu słonecznego.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Sala główna [odnośnik]06.08.16 15:24
List od Yaxleya był zaskoczeniem - miłym jednak. Borgia była zadowolona z faktu, że Tom Riddle zlecał jej zadanie od razu po jej powrocie do Anglii. Była więc przydatna, w dalszym ciągu mogła coś dla niego zrobić. Rezydencja Morgotha, który okazał się być szlachcicem co najmniej dla niej interesującym, była miejscem idealnym na zaplanowanie całego przedsięwzięcia, a później jej podziemia były równie idealne jako nowy dom dla ich gościa. Nie, nie skatowali go zbytnio. Mieli go przecież dostarczyć żywego - to, do jakiego celu potrzebny jest on Riddle'owi pozostawało tylko domysłem. Uniemożliwianie snu, brak jedzenia i sporadyczne pojenie przez parę dni wystarczyło jednak, by szlama słaniała się na nogach.
Jacy oni byli słabi. Tak łatwo było ich złamać. Tak łatwo było ich rozdzielać. Giovanna zawsze patrzyła na wyspiarzy z północy z pewną rezerwą, nie rozumiejąc tego, jak bardzo mogli oddalać się od ich bliskich, od tych z którymi łączyła ich jedność ideai, dać się osaczyć i zmanipulować. Nawet wśród Rycerzy były przecież niemałe zgrzyty, choćby między Averym a Caesem. Jednak szybko odepchnęła od siebie te myśli, po czym skupiła się na teleportacji w odpowiednie miejsce. Dopiero niedawno zdała ministerialny test, a choć czarownicą była zdolną, wolała nie ryzykować rozszczepieniem poprzez zbytnią pewność siebie. Zaraz też znalazła się w okolicy Białej Wywerny. Przeszła kilkadziesiąt metrów by z uśmiechem powitać lorda Yaxleya i Lestrange, czekających już z ich zdobyczą. Weszli do środka, z Borgią na przedzie. Szlama wylądowała w kącie, a Gio z krótkim "zaraz wracam" postanowiła przejść się po sali i zorientować, kto już przybył. Po drodze odwiesiła gdzieś z boku płaszcz, by zaraz przejść się z gracją kawałek dalej i musnąć palcami ramię Nicka, by następnie nachylić się przez plecy mężczyzny do jego ucha.
- Mam nadzieję, że zająłeś mi miejsce? - zapytała, uśmiechając się zadziornie. Jednak po krótkiej chwili jej wzrok wyłowił w tłumie osobę, której spotkać tutaj się nie spodziewała. I nie chciała, dlatego też piękny uśmiech Borgii zbladł. Powiedziała Nickowi, by na nią zaczekał, a sama szybkim krokiem udała się do towarzystwa stojącego nieopodal, tylko po to, by rzucić Tristanowi mordercze spojrzenie, zaraz jednak zastąpione niebezpiecznym błyskiem w oku połączonym z równie niebezpiecznym uśmiechem.
- Dawno nie mieliśmy ze sobą okazji porozmawiać, lordzie Rosier. Myślę, że niedługo powinniśmy dać sobie tę szansę - powiedziała. Z chęcią bowiem wyjaśniłaby sobie z lordem to i owo.
- Dei, nie spodziewałam się ciebie tutaj - powiedziała, łagodniejąc na chwilę, by musnąć ustami policzek przyjaciółki. Uśmiechnęła się także do Ramseya, a głową skinęła do pozostałych w towarzystwie - nie miała bowiem wcześniej okazji poznać ich osobiście.
Giovanna M. Borgia
Giovanna M. Borgia
Zawód : Pianistka, kobieta biznesu
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Come due uccelli da ammazzare,
piuttosto che tornare giù.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2539-giovanna-maddalena-borgia https://www.morsmordre.net/t2576-poczta-giovanny https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-37-2

Strona 10 z 32 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 21 ... 32  Next

Sala główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach