Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Głębia lasu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Głębia lasu
W południowej części Szkocji znajduje się osnuty dziwną aurą las - wydaje się, że aż pulsuje on magią. Mieszkający w pobliżu czarodzieje doskonale wiedzą, że na zarośnięty niebosiężnymi drzewami teren nałożona jest niezliczona ilość zaklęć ochronnych, nikt nie ma jednak pojęcia, z jakiego powodu. Pewne jest jedno: zaklęcia są zbyt silne, by je złamać i tak stare, że wyłącznie legendy opowiadają o ich źródle.
Powietrze w lesie zawsze jest świeże, jakby na podobieństwo tego towarzyszącego burzy. Wśród gęsto rosnących drzew nie mieszkają jednak żadne zwierzęta - w koronach drzew nie świergolą ptaki, przy grubych korzeniach nie wylegują się jeże, a na horyzoncie nie skaczą nawet wiewiórki. Niekiedy tylko pomiędzy nogami przybyszów przemykają żądne magii chropianki.
Powietrze w lesie zawsze jest świeże, jakby na podobieństwo tego towarzyszącego burzy. Wśród gęsto rosnących drzew nie mieszkają jednak żadne zwierzęta - w koronach drzew nie świergolą ptaki, przy grubych korzeniach nie wylegują się jeże, a na horyzoncie nie skaczą nawet wiewiórki. Niekiedy tylko pomiędzy nogami przybyszów przemykają żądne magii chropianki.
Odzywającą się półsłówkami Margaux martwiła Benjamina znacznie bardziej od niepokojąco łatwego spaceru drugim korytarzem. Coś zgasło w jasnych oczach złotowłosej i potrafił zaobserwować to nawet w półmroku, ba, nawet nie patrząc prosto na nią. Czuł, że ją zawiódł, że powinni tam wrócić, że nawet przysypanie żywcem kamieniami i pogrzebanie pod stertą gruzu, stanowiącego do niedawna sufit poprzedniej jaskini, byłoby lepsze od tej marnej, mglistej egzystencji, jaką obecnie wiedli. Szok i adrenalina nie pozwalały jednak Wrightowi na poddanie się zrozpaczonym myślom: brnął dalej, trzymając się blisko Vance i próbując zmagać się z coraz bardziej natarczywymi myślami, uderzającymi w bok czaszki niczym wściekłe, spuchnięte od złości osy. Wyrzuty sumienia pęczniały i Ben musiał zagryźć wargę, by bólem odwrócić uwagę od powracających rykoszetem wspomnień, od wszystkich błędów, które popełnił, od ludzi, których skrzywdził...Jednak każdy kolejny krok zdawał się wyciszać niepokój i w momencie, w którym stanęli tuż przy wejściu do następnej jaskini, Wright mógł stać już pewnie, wyprostowany, z uniesioną wysoko różdżką i trzeźwym spojrzeniem, jakby koszmarne obrazy, zabarwione winą, należały do dalekiej przeszłości.
- Nie wyglądają groźnie, ale...nigdy nic nie wiadomo - przerwał ciszę krótkim stwierdzeniem, przyglądając się zdezorientowanej zasłonce z lewitujących pająków. Z powodzeniem mogliby przecisnąć się pod nimi, lecz najpierw należało się upewnić, czy przejście należało do bezpiecznych. - Hexa Revelio - mruknął, kierując różdżkę przed siebie, z nadzieją, że chociaż to jedno zaklęcie okaże się udane.
- Nie wyglądają groźnie, ale...nigdy nic nie wiadomo - przerwał ciszę krótkim stwierdzeniem, przyglądając się zdezorientowanej zasłonce z lewitujących pająków. Z powodzeniem mogliby przecisnąć się pod nimi, lecz najpierw należało się upewnić, czy przejście należało do bezpiecznych. - Hexa Revelio - mruknął, kierując różdżkę przed siebie, z nadzieją, że chociaż to jedno zaklęcie okaże się udane.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 50
'k100' : 50
Przez chwilę wydawało mu się, że może świętować. Uciekł wszak graborogowi. Nawet niespecjalnie czuł ból. Siniaki się nie liczyły, zagoją się. Poza tym żył. Wbrew logice ciągle oddychał i był przytomny. A potem jego wzrok padł na ramię i Hereward zdał sobie sprawę, że miał rację, wydawało mu się. Jęknął cicho, kiedy zobaczył olbrzymie zwierzę nieopodal. Nie miał czasu specjalnie deliberować nad tym, co się działo. Na szczęście był Cassian, który chwycił go pod ramię i pociągnął za sobą. Barty zaczął biec. I to nawet nie na angielską herbatkę, którą chętnie by teraz pił zamiast uciekać przed rozszalałym stworzeniem. Wszystko waliło się im na głowy, graboróg pewnie zaraz dojdzie do siebie i zacznie ich gonić, a oni wtedy zginą. Próbując oddalić się od różowego potwora jak najbardziej, Barty wycelował różdżką w wyważone drzwi i wypowiedział pierwsze zaklęcie, jakie przyszło mu na myśl. I oby udało mu się pochować graboroga. Najlepiej jednak, jeśli przy tym nie pogrzebie siebie i Morrissona.
- Bombarda Maxima!
- Bombarda Maxima!
Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Myślała, że podjęcie ostatecznej decyzji o kontynuacji wędrówki zatrzyma (chociaż na chwilę) wirujący w jej głowie myślowy kołowrotek wyrzutów sumienia, ale – niestety – stało się coś zupełnie odwrotnego; z każdym krokiem, stawianym w kamiennym korytarzu, widziała coraz jaśniej i klarowniej, jak bardzo złe było pozostawienie Roberta w tyle. Nie pomagały wszelkie logiczne i zdroworozsądkowe wyjaśnienia, na nic zdawało się milczące usprawiedliwianie samej siebie – ciężar wydarzeń sprzed kilku minut przygniatał ją wręcz nieznośnie, wciągając głęboko w nieznajome i raczej rzadko odwiedzane bagno samoumartwienia, w którym wirowały mętnie nie tylko ostatnie żale, ale również i te dawniejsze, skrupulatnie ukryte i trochę już zakurzone.
Szła w milczeniu, nie patrząc na Bena i starając się wykorzystać chwilę względnego spokoju na uporządkowanie własnego umysłu, ale coś stanowczo było nie tak; przekrzykujące się nawzajem głosy – rozbrzmiewające, tego była pewna, tylko i wyłącznie wewnątrz jej czaszki – odbijały się echem, zamieniając w bolesną kakofonię i sprawiając, że miała ochotę usiąść bezradnie pod ścianą, zatykając uszy. Nie rozpraszał ich dźwięk podwójnych kroków, nie rozganiało światło z różdżki, nie odpędzały usilne próby myślenia o czymś innym – a kiedy w końcu zniknęły, zrobiły to nagle, jakby rozpierzchając się czy może unosząc do góry, niepodatne na działanie… grawitacji?
– Nie podoba mi się to – mruknęła Margaux, zatrzymując się w miejscu i wpatrując w osobliwą układankę zawieszonych w powietrzu pająków. Żywych, na co wskazywało rozpaczliwe wymachiwanie kudłatymi odnóżami. – Stawiam pięć sykli na to, że rzucą się na nas, gdy tylko spróbujemy przecisnąć się pod spodem. – Wzdrygnęła się, wyobrażając sobie olbrzymie, spadające jej na głowę pająki. – Aeris – mruknęła, wyciągając różdżkę przed siebie i kierując ją na pajęczą zasłonę w nadziei, że podmuch wiatru zepchnie paskudne stworzenia z ich drogi.
Szła w milczeniu, nie patrząc na Bena i starając się wykorzystać chwilę względnego spokoju na uporządkowanie własnego umysłu, ale coś stanowczo było nie tak; przekrzykujące się nawzajem głosy – rozbrzmiewające, tego była pewna, tylko i wyłącznie wewnątrz jej czaszki – odbijały się echem, zamieniając w bolesną kakofonię i sprawiając, że miała ochotę usiąść bezradnie pod ścianą, zatykając uszy. Nie rozpraszał ich dźwięk podwójnych kroków, nie rozganiało światło z różdżki, nie odpędzały usilne próby myślenia o czymś innym – a kiedy w końcu zniknęły, zrobiły to nagle, jakby rozpierzchając się czy może unosząc do góry, niepodatne na działanie… grawitacji?
– Nie podoba mi się to – mruknęła Margaux, zatrzymując się w miejscu i wpatrując w osobliwą układankę zawieszonych w powietrzu pająków. Żywych, na co wskazywało rozpaczliwe wymachiwanie kudłatymi odnóżami. – Stawiam pięć sykli na to, że rzucą się na nas, gdy tylko spróbujemy przecisnąć się pod spodem. – Wzdrygnęła się, wyobrażając sobie olbrzymie, spadające jej na głowę pająki. – Aeris – mruknęła, wyciągając różdżkę przed siebie i kierując ją na pajęczą zasłonę w nadziei, że podmuch wiatru zepchnie paskudne stworzenia z ich drogi.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 37
'k100' : 37
Benjamin, rzucone przez ciebie zaklęcie sprawiło, że powietrze na chwilę zadrżało, nie nabrało jednak mlecznej barwy. Stało się coś innego - zdobiące ścianę, zielonkawe ogniki służące za lampki na chwilę zgasły, potem zaczęły migotać, najpewniej coś sygnalizując; nie wiedziałeś jednak, co. Było pewne, że to zaklęcie nie powinno działać w taki sposób. Pozostaje tylko pytanie, co jest tego przyczyną.
Margaux, twoje Aeris nie zdołało rozgonić zawieszonych w powietrzu pająków, sprawiło jedynie, że znów poczęły one niekontrolowanie wymachiwać swoimi odnóżami.
---
Cassian, bez problemu zdołałeś wbiec do skąpanego w cieniu pomieszczenia i umknąć przed garborogiem, jednak w momencie, w którym przekroczyłeś próg, wokół ciebie zapanowała ciemność tak wielka, że nie zdołałeś dostrzec nawet własnych dłoni, nie mówiąc o Herewardzie czy czymkolwiek innym, co znajdowało się w pomieszczeniu. Czarny jak smoła mrok, który wypełniał całe pomieszczenie, był nienaturalny, przypominał gęstą jak mleko mgłę barwy ciemniejszej od węgla - podobne powietrze towarzyszyło wam na początku przygody, gdy po chybotliwej drabinie wchodziliście w głąb jaskini.
Hereward, nie pobiegłeś tak szybko jak Cassian - opóźniło cię rzucane zaklęcie, notabene nieudane. Nie dość, że zbyt słabe, okazało się jeszcze niecelne: zamiast w wyważone drzwi, trafiło ono w przeciwległą ścianę i wywołało małą eksplozję. Korytarz znów się zatrząsł, sprawiając, że grunt pod twoimi stopami stał się wyjątkowo niestabilny. Wybuch poskutkował również tym, że garboróg zaczął wybudzać się z chwilowej apatii - potrząsnął łbem i począł powoli wycofywać się, by odwrócić się znowu w twoją stronę.
Hereward, ST ucieczki do kolejnego pomieszczenia i nieprzewrócenia się wskutek wstrząsów wynosi 88. Możesz również podjąć próbę walki z garborogiem. Przypominam, że w ramach jednego posta można wykonać tylko jedną akcję.
Cassian, ciemność możesz rozgonić za pomocą zaklęcia Finite Incantatem o ST równym 100 bądź znaleźć inny sposób na poradzenie sobie z sytuacją.
Kara do rzutów Cassiana to -1, a Herewarda to -3. Niweluje ją biegłość silna wola.
---
| Na odpis macie 48h.
Margaux, twoje Aeris nie zdołało rozgonić zawieszonych w powietrzu pająków, sprawiło jedynie, że znów poczęły one niekontrolowanie wymachiwać swoimi odnóżami.
---
Cassian, bez problemu zdołałeś wbiec do skąpanego w cieniu pomieszczenia i umknąć przed garborogiem, jednak w momencie, w którym przekroczyłeś próg, wokół ciebie zapanowała ciemność tak wielka, że nie zdołałeś dostrzec nawet własnych dłoni, nie mówiąc o Herewardzie czy czymkolwiek innym, co znajdowało się w pomieszczeniu. Czarny jak smoła mrok, który wypełniał całe pomieszczenie, był nienaturalny, przypominał gęstą jak mleko mgłę barwy ciemniejszej od węgla - podobne powietrze towarzyszyło wam na początku przygody, gdy po chybotliwej drabinie wchodziliście w głąb jaskini.
Hereward, nie pobiegłeś tak szybko jak Cassian - opóźniło cię rzucane zaklęcie, notabene nieudane. Nie dość, że zbyt słabe, okazało się jeszcze niecelne: zamiast w wyważone drzwi, trafiło ono w przeciwległą ścianę i wywołało małą eksplozję. Korytarz znów się zatrząsł, sprawiając, że grunt pod twoimi stopami stał się wyjątkowo niestabilny. Wybuch poskutkował również tym, że garboróg zaczął wybudzać się z chwilowej apatii - potrząsnął łbem i począł powoli wycofywać się, by odwrócić się znowu w twoją stronę.
Hereward, ST ucieczki do kolejnego pomieszczenia i nieprzewrócenia się wskutek wstrząsów wynosi 88. Możesz również podjąć próbę walki z garborogiem. Przypominam, że w ramach jednego posta można wykonać tylko jedną akcję.
Cassian, ciemność możesz rozgonić za pomocą zaklęcia Finite Incantatem o ST równym 100 bądź znaleźć inny sposób na poradzenie sobie z sytuacją.
Kara do rzutów Cassiana to -1, a Herewarda to -3. Niweluje ją biegłość silna wola.
---
| Na odpis macie 48h.
Coś z pewnością było tutaj nie tak i Benjamin w zamyśleniu pokiwał głową, przybliżając się nieco do lewitujących pająków. Zaklęcie wykrywające mroczne klątwy nie zamieniło powietrza w jasnobiałą mgłę: rzeczywistość końca korytarza zareagowała zupełnie inaczej i Wright był mocno skonfundowany. Zerknął w bok na - ponownie migające setką światełek - ściany, po czym znów odwrócił się w stronę zatarasowanego przejścia.
- Nic tu nie jest takie, jakie być powinno - mruknął z rezygnacją, po czym wzruszył ramionami. Mogli stać tutaj jeszcze dłuższą chwilę, próbując przewidzieć to, co spotka ich za zakrętem, ale dopóki nie postawią tam nogi, wszystko będzie tylko gdybaniem. - Idę pierwszy. Miej w pogotowiu różdżkę...i pięć sykli, oczywiście - dorzucił, siląc się nawet na odrobinę żartu, a następnie schylił się, by spróbować ominąć przeszkodę w bezpieczny sposób, nie wypuszczając różdżki z mocno zaciśniętej dłoni.
- Nic tu nie jest takie, jakie być powinno - mruknął z rezygnacją, po czym wzruszył ramionami. Mogli stać tutaj jeszcze dłuższą chwilę, próbując przewidzieć to, co spotka ich za zakrętem, ale dopóki nie postawią tam nogi, wszystko będzie tylko gdybaniem. - Idę pierwszy. Miej w pogotowiu różdżkę...i pięć sykli, oczywiście - dorzucił, siląc się nawet na odrobinę żartu, a następnie schylił się, by spróbować ominąć przeszkodę w bezpieczny sposób, nie wypuszczając różdżki z mocno zaciśniętej dłoni.
Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
Cassian byl na tyle zmęczony poszukiwaniem w pamięci zaklęć mogących byc przeciwakleciem na gesta mgle wywolujaca zniechecenie i strach, ze nie mial sily rozwiązywać swojej sytuacji w wyszukane sposoby, z ktorch najpewniej zaden nje zadziała. Czas tez nje dzialal mu na reke. Slyszal jeszcze walacy sie sufit w pokoju obok. Staral sie nie myslec o tym, jak oni potem wrócą ta sama droga. Nie czul obok siebie Herewarda. Zalozyl jednak, ze mezczyzna stał obok. Byli przeciez juz prawie przy wejsciu do tego pomieszczenia kiedy go zgubil.
- Jakies sugestie?
Spytal zanim z nagle wzrastajacym przekonaniem rzucil zaklecie, ktore przynajmniej w wiekszosci przypadkow mialo szanse zadzialac. W przeciwienstwie do tych, ktore byly wymyslem jego kreatywności i konsekwencja jego intuicji. Ta okazała sie dzisiaj bezuzyteczna przy kazdym rzuconym zakleciu.
- Finite Incantatem.
- Jakies sugestie?
Spytal zanim z nagle wzrastajacym przekonaniem rzucil zaklecie, ktore przynajmniej w wiekszosci przypadkow mialo szanse zadzialac. W przeciwienstwie do tych, ktore byly wymyslem jego kreatywności i konsekwencja jego intuicji. Ta okazała sie dzisiaj bezuzyteczna przy kazdym rzuconym zakleciu.
- Finite Incantatem.
I don't want to understand this horror
Everybody ends up here in bottles
There's a weight in your eyes
I can't admit
Everybody ends up here in bottles
Cassian Morisson
Zawód : UZDROWICIEL ODDZ. URAZÓW POZAKLĘCIOWYCH
Wiek : 33 LATA
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
I will not budge for no man’s pleasure, I
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cassian Morisson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Gdyby Hereward startował w zawodach na największego nieudacznika miałby olbrzymią szansę wygrać. Jeżeli coś mogło mu dzisiaj nie wyjść, to było pewne, że nie wyjdzie. Czy to uniesienie drzwi, czy ich wybuchnięcie. Barty stanął oko w oko ze śmiercią świadom, że dzisiaj nie wyszło mu chyba jeszcze żadne zaklęcie. Pomijając małą kulkę światła. Czy ta przeklęta jaskinia osłabiała jakoś jego zdolności magiczne. Zagryzł zęby powstrzymując przekleństwo i w rozpaczliwej próbie skierował różdżkę na siebie i wypowiedział trzy słowa, które miały zdecydować o jego życiu lub śmierci.
- Transformatio en vespertilio* - jeżeli mu się uda chwiejąca się podłoga nie będzie problemem, a graboróg go nie dosięgnie. Ostatecznie, dalej lepiej szło mu czarowanie niż robienie uników. Ból w ramieniu boleśnie mu o tym przypomniał.
*nietoperz
- Transformatio en vespertilio* - jeżeli mu się uda chwiejąca się podłoga nie będzie problemem, a graboróg go nie dosięgnie. Ostatecznie, dalej lepiej szło mu czarowanie niż robienie uników. Ból w ramieniu boleśnie mu o tym przypomniał.
*nietoperz
Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Zakończona niepowodzeniem próba rzucenia zaklęcia – jak można było się spodziewać – nie poprawiła jej nastroju, zamiast tego popychając ją jeszcze bliżej krawędzi oddzielającej spokój od kompletnego rozedrgania emocjonalnego. Zacisnęła wargi, ale nie opuściła różdżki, wpatrując się ze złością w szamoczące się bezsensownie pająki; właśnie tak się teraz czuła, zawieszona gdzieś w pustce, przytłoczona własną bezsilnością.
Słysząc słowa Bena, tylko westchnęła z rezygnacją, nawet nie próbując odwieść go od tego pomysłu, choć może powinna była; jeżeli i jemu się coś stanie i zostanie w jaskini zupełnie sama, już na pewno nie uchroni się od czających się za zakrętem macek szaleństwa. – Bądź ostrożny – mruknęła, robiąc dwa kroki w jego stronę, ale nie próbując jeszcze przejść pod pajęczą zasłoną. Z palcami mocno zaciśniętymi na różdżce, obserwowała uważnie poczynania przyjaciela, gotowa do rzucenia zaklęcia. W razie potrzeby.
Słysząc słowa Bena, tylko westchnęła z rezygnacją, nawet nie próbując odwieść go od tego pomysłu, choć może powinna była; jeżeli i jemu się coś stanie i zostanie w jaskini zupełnie sama, już na pewno nie uchroni się od czających się za zakrętem macek szaleństwa. – Bądź ostrożny – mruknęła, robiąc dwa kroki w jego stronę, ale nie próbując jeszcze przejść pod pajęczą zasłoną. Z palcami mocno zaciśniętymi na różdżce, obserwowała uważnie poczynania przyjaciela, gotowa do rzucenia zaklęcia. W razie potrzeby.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Benjamin, gdy spróbowałeś przemknąć pomiędzy zawieszonymi w powietrzu pająkami, stwory zaczęły mocno wymachiwać długimi odnóżami, kurcząc je tylko po to, by zaraz znów rozprostować. Wyłącznie cudem - a może dzięki niezwykłej, wrodzonej gibkości? - udało ci się przemknąć pomiędzy pająkami i dotrzeć do końca korytarza. Jednak w momencie, w którym niebezpiecznie zbliżyłeś się do miejsca, gdzie zaczynała się kolejna grota, poczułeś, jak cały ciężar spada z twoich barków. Opanowała cię niezrozumiała, nie do końca przyjemna lekkość - mogłeś być pewien, że dotyczyła tylko sfery duchowej, kiedy odkryłeś, że... twoje stopy już dawno przestały dotykać stabilnej ziemi. Choć mógłbyś przysiąc, że jeszcze przed chwilą jaskinia była nie wyższa niż na dziesięć stóp, aktualnie zdawała się mierzyć ich co najmniej kilkadziesiąt. Przez moment unosiłeś się powoli do góry, nie mogąc w żaden sposób zareagować, aż w końcu zatrzymałeś się około cztery metry nad ziemią. Żadne ruchy kończynami nie pomagały ci popłynąć dalej - wyglądało na to, że utknąłeś, zawieszony w powietrzu. Oba korytarze wywodzące się z groty (zarówno ten, na którym stała Margaux i ten położony po przeciwnej stronie; dzieliło ich kilkanaście metrów prostej jak drut ścieżki) znajdowały się na poziomie stabilnego gruntu. Wyglądało na to, że w celu wycofania się lub pójścia dalej, musiałeś najpierw... sprowadzić się do parteru. Cała jaskinia była pusta i płaska, więc nawet w wyniku upadku nie nabiłbyś się na żadne stalagmity. Głównymi problemami była wysokość i niemożność poruszenia się.
Margaux, z wyciągniętą różdżką obserwowałaś Benjamina zwinnie przemykającego pomiędzy lewitującymi pająkami. Zanim jednak zdążyliście rozpocząć świętowanie sukcesu, spostrzegłaś, że twój towarzysz z każdą chwilą (niczym wypełniony helem balonik) unosi się coraz wyżej. Widziałaś go jeszcze przez krótki moment, aż zasłonił go głaz stanowiący sufit korytarza, na którym aktualnie się znajdowałaś. Benjamin zniknął z zasięgu twojego wzroku. I co teraz?
---
Cassian, rzucone przez ciebie zaklęcie nie zdołało odgonić ciemności. Magia użyta do przywołania ciemnej jak smoła mgły musiała być potężna, potężna i bardzo stara - potrzebna była wielka siła, żeby zdjąć to zaklęcie. Kto wie, być może istnieje prostszy sposób, aby rozgonić ciężkie, kłębiące się powietrze? Jednak co jeśli w tym strasznym mroku skrywały się rzeczy tak przerażające, że lepiej nie oglądać ich własnymi oczyma?
Ciemność możesz rozgonić za pomocą zaklęcia Finite Incantatem o ST równym 100 bądź znaleźć inny sposób na poradzenie sobie z sytuacją. Możesz również spróbować zbadać pomieszczenie na oślep, bez użycia magii; rzuć wtedy kością k100.
Hereward, stres nie jest najlepszym przyjacielem żadnego czarodzieja, nawet mistrza transmutacji - twoje zaklęcie zakończyło się fiaskiem. Mogłeś poczuć, jak małżowiny twoich uszu zaczęły się rozrastać ku górze; rękawy twojej szaty dziwnie się wygięły, po czym złączyły się z twoim małym palcem oraz bocznymi częściami żeber, tworząc coś na kształt błoniastych skrzydeł. Niestety, były one zbyt słabe, by unieść ciężar reszty twego ludzkiego ciała. Jednocześnie mogłeś dostrzec, że z każdą chwilą pogarsza się twój wzrok - z jakiegoś powodu wcale nie przeszkadzało ci to jednak w rozumieniu przestrzeni i odnajdywaniu bezpiecznych przejść. Wygląda na to, że nietoperzowa echolokacja nieco pomoże ci w poruszaniu się w ciemności.
Problem jednak w tym, że transmutacja nie pozwoliła ci uciec przed zagrożeniem. Trzęsąca się posadzka sprawiła, że straciłeś równowagę, jednak dzięki rozłożonym skrzydłom twój upadek był powolniejszy i mniej bolesny. Garboróg co prawda ocknął się i szykował się do kolejnej szarży, jednak teraz, gdy zostałeś człowiekiem-nietoperzem, atak żadnego stwora nie powinien być ci straszny.
Dzięki pozytywnym skutkom nieudanej transmutacji ST ucieczki do kolejnego pomieszczenia wynosi 20. Możesz również podjąć próbę walki z garborogiem.
Kara do rzutów Cassiana to -1, a Herewarda to -3. Niweluje ją biegłość silna wola.
---
| Na odpis macie 48h.
Margaux, z wyciągniętą różdżką obserwowałaś Benjamina zwinnie przemykającego pomiędzy lewitującymi pająkami. Zanim jednak zdążyliście rozpocząć świętowanie sukcesu, spostrzegłaś, że twój towarzysz z każdą chwilą (niczym wypełniony helem balonik) unosi się coraz wyżej. Widziałaś go jeszcze przez krótki moment, aż zasłonił go głaz stanowiący sufit korytarza, na którym aktualnie się znajdowałaś. Benjamin zniknął z zasięgu twojego wzroku. I co teraz?
---
Cassian, rzucone przez ciebie zaklęcie nie zdołało odgonić ciemności. Magia użyta do przywołania ciemnej jak smoła mgły musiała być potężna, potężna i bardzo stara - potrzebna była wielka siła, żeby zdjąć to zaklęcie. Kto wie, być może istnieje prostszy sposób, aby rozgonić ciężkie, kłębiące się powietrze? Jednak co jeśli w tym strasznym mroku skrywały się rzeczy tak przerażające, że lepiej nie oglądać ich własnymi oczyma?
Ciemność możesz rozgonić za pomocą zaklęcia Finite Incantatem o ST równym 100 bądź znaleźć inny sposób na poradzenie sobie z sytuacją. Możesz również spróbować zbadać pomieszczenie na oślep, bez użycia magii; rzuć wtedy kością k100.
Hereward, stres nie jest najlepszym przyjacielem żadnego czarodzieja, nawet mistrza transmutacji - twoje zaklęcie zakończyło się fiaskiem. Mogłeś poczuć, jak małżowiny twoich uszu zaczęły się rozrastać ku górze; rękawy twojej szaty dziwnie się wygięły, po czym złączyły się z twoim małym palcem oraz bocznymi częściami żeber, tworząc coś na kształt błoniastych skrzydeł. Niestety, były one zbyt słabe, by unieść ciężar reszty twego ludzkiego ciała. Jednocześnie mogłeś dostrzec, że z każdą chwilą pogarsza się twój wzrok - z jakiegoś powodu wcale nie przeszkadzało ci to jednak w rozumieniu przestrzeni i odnajdywaniu bezpiecznych przejść. Wygląda na to, że nietoperzowa echolokacja nieco pomoże ci w poruszaniu się w ciemności.
Problem jednak w tym, że transmutacja nie pozwoliła ci uciec przed zagrożeniem. Trzęsąca się posadzka sprawiła, że straciłeś równowagę, jednak dzięki rozłożonym skrzydłom twój upadek był powolniejszy i mniej bolesny. Garboróg co prawda ocknął się i szykował się do kolejnej szarży, jednak teraz, gdy zostałeś człowiekiem-nietoperzem, atak żadnego stwora nie powinien być ci straszny.
Dzięki pozytywnym skutkom nieudanej transmutacji ST ucieczki do kolejnego pomieszczenia wynosi 20. Możesz również podjąć próbę walki z garborogiem.
Kara do rzutów Cassiana to -1, a Herewarda to -3. Niweluje ją biegłość silna wola.
---
| Na odpis macie 48h.
Głębia lasu
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja