Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight
Krucza wieża
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Krucza wieża
Położona na na wzgórzach wyspy Wight, sprawiająca wrażenie opuszczonej, wieża stanowi niezwykłe centrum zainteresowania kruków. Trudno stwierdzić, dlaczego miejsce jest tak licznie obsiadane przez czarnoskrzydłe, wieszcze stworzenia. Jedno jest pewne: jeśli rzeczywiście wybierasz się w te okolice, nie próbuj samotnie zwiedzać ciemnych zakamarków i strzelistej wieży, otulonej ciężkim zapachem piór i ciszy naruszanej tylko przez pojedyncze skrzeki.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Gdyby Florean nie był skupiony na walce, zapewne podskoczyłby z radości na widok tak dobrze rzuconego zaklęcia. Petryfikujący strumień poleciał w stronę strażnika, natomiast Fortescue zaczął sprawdzać sytuację w jakiej znaleźli się jego przyjaciele. Za szybko się ucieszył, bo strażnikowi udało się odbić jego własny atak i tym sposobem we Floreana poleciała wiązka petryfikusa. To go wyraźnie zaskoczyło i już unosił dłoń, by spróbować się obronić przed swoim własnym atakiem, lecz Frederick był od niego szybszy. Ponownie, gdyby Florean nie był tak skupiony na walce, uścisnąłby Lisowi dłoń jako pogratulowanie posiadania takich umiejętności. Postanowił zrobić to później, a właściwie postanowił potem absolutnie wszystkich wyściskać z powodu tej radości przeżycia (bo wierzył, że nikomu nic się nie stanie), jednak w tym momencie ponownie wycelował w Petyra - Petrificus Totalus! - Powtórzył, bo to było pierwsze co mu wpadło do głowy, skoro już miał udaną próbę rzutu tego zaklęcia. W szybkim odruchu nie zdecydował się zaatakować Wallace'a, bojąc się, że przez przypadek trafi Brendana, a to było ostatnie czego chciał.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
Wszystko działo się tak szybko. Przyzwyczajony do spokojnej, statycznej pracy w Szpitalu Świętego Munga magomedyk momentami miał wrażenie, że rzeczywistość wymyka mu się spod kontroli, a on traci rozeznanie w sytuacji. Na szczęście jednak dotąd zakurzone, stare już doświadczenia z czasów, gdy grał w drużynie quidditcha swojego domu w Hogwarcie, nieco pomogły mu w zrozumieniu rzeczywistości. Wtedy również wszystko działo się szybko, a on musiał równie prędko reagować. Sylwetka przerośniętego, trafionego Confundusem strażnika nagle stała się bardziej wyraźna, choć samo zaklęcie nie podziałało tak, jak powinno. Podobnie jak rzucony przez niego w amoku czar, który mimo wszystko mogło im zaszkodzić. Bardzo zaszkodzić. Świetlista wiązka magii, która miała uderzyć w drugiego strażnika, ale została przez niego odbita również nie umknęła jego uwadze. W konfrontacji z tym wszystkim Alan mógł zrobić tylko jedno - w akompaniamencie siarczystych przekleństw uniósł różdżkę.
Przez jego twarz przemknęło zdziwienie, gdy zobaczył jak Frederik wyczarowuje silną tarczę, od której odbiły się oba zaklęcia. Zaskoczenie minęło jednak szybko, a kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w wyrazie zadowolenia i podziwu. Auror.
- Vomitare Viridis! - Z jego gardła wydobyła się inkantacja. Pierwsza, która przyszła mu do głowy. Przyzwyczajona do rzucania zaklęć z zakresu magii leczniczej dłoń poruszyła się natomiast nieznacznie, gdy różdżka wycelowana była w Wallace'a. Niczemu nie ufał tak bardzo jak magii, która potrafiła uzdrawiać. Choć, rzucona niewłaściwie, umiała też szkodzić.
Przez jego twarz przemknęło zdziwienie, gdy zobaczył jak Frederik wyczarowuje silną tarczę, od której odbiły się oba zaklęcia. Zaskoczenie minęło jednak szybko, a kąciki jego ust uniosły się nieznacznie w wyrazie zadowolenia i podziwu. Auror.
- Vomitare Viridis! - Z jego gardła wydobyła się inkantacja. Pierwsza, która przyszła mu do głowy. Przyzwyczajona do rzucania zaklęć z zakresu magii leczniczej dłoń poruszyła się natomiast nieznacznie, gdy różdżka wycelowana była w Wallace'a. Niczemu nie ufał tak bardzo jak magii, która potrafiła uzdrawiać. Choć, rzucona niewłaściwie, umiała też szkodzić.
There are no escapes There is no more world Gone are the days of mistakes There is no more hope
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alan Bennett' has done the following action : rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Różdżka pod jej palcami zadrżała słabo – zbyt słabo, wydawałoby się – ale formująca się w postaci świetlistej smugi magia podziałała wystarczająco skutecznie; nadkruszone kości złączyły się ze sobą, nadając stopniom nieco dodatkowej stabilności. Odetchnęła z ulgą, prostując się i odwracając w stronę Brendana, ale Brendana już za nią nie było – deportował się z cichym trzaskiem i powtarzanymi jak mantra słowami. – Nie mamy czasu, Margo – wymruczała pod nosem, parodiując głos aurora, ale spiesznie (choć wciąż ostrożnie) ruszając w górę schodów, żeby jak najszybciej dołączyć do reszty Zakonników. Wyginającą się konstrukcję obdarzyła pełnym niepokoju spojrzeniem; chociaż nie znała się na budownictwie, nie potrzebowała skomplikowanych obliczeń żeby wiedzieć, że jęczący żałośnie pod obciążeniem szkielet nie wytrzyma długo.
Może naprawdę nie mieli czasu.
Ledwie wyłoniła się zza zakrętu, oślepił ją błysk zaklęć; starając się wyrównać oddech i jednocześnie wzrokiem ogarnąć całą sytuację, przemknęła spojrzeniem po skrytej za tarczą trójce czarodziejów i dwóch strażnikach (Brena nie zauważyła od razu – dopiero po chwili dostrzegła mignięcie rudej czupryny za plecami wyższego z nieznajomych). Bez namysłu skierowała różdżkę w kierunku rosłego mężczyzny (Wallace’a), nie zwracając uwagi na fakt, że już leciało w niego zaklęcie Alana. – Expelliarmus! – rzuciła, licząc na to, że uda jej się unieszkodliwić strażnika.
Może naprawdę nie mieli czasu.
Ledwie wyłoniła się zza zakrętu, oślepił ją błysk zaklęć; starając się wyrównać oddech i jednocześnie wzrokiem ogarnąć całą sytuację, przemknęła spojrzeniem po skrytej za tarczą trójce czarodziejów i dwóch strażnikach (Brena nie zauważyła od razu – dopiero po chwili dostrzegła mignięcie rudej czupryny za plecami wyższego z nieznajomych). Bez namysłu skierowała różdżkę w kierunku rosłego mężczyzny (Wallace’a), nie zwracając uwagi na fakt, że już leciało w niego zaklęcie Alana. – Expelliarmus! – rzuciła, licząc na to, że uda jej się unieszkodliwić strażnika.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
| Michael i Sally
Sally otworzyła klatkę i tym samym ona i Michael zyskali możliwość swobodnego uzbrojenia się w oczekiwaniu na powrót strażnika z Waldym. Wydobycie cegły z podłogi przez Tonksa nie przysporzyło Zakonnikowi większych problemów. Sally natomiast uniosła krzesło – choć było ciężkie – i dała radę ustawić się z nim za drzwiami. Z każdą chwilą czuła jednak, że nie będzie w stanie stać tak bardzo długo. Po kilku chwilach do uszu dwójki więźniów doszedł dźwięk kroków. Waldy szedł z przodu, parę stóp przed Kirkiem, toteż zasłaniał temu drugiemu widok na komnatę więzienną. W końcu jednakże Kirk dostrzegł, że klatka w której jeszcze przed chwila znajdowała się dwójka więźniów teraz jest pusta.
- Co do…? – wydusił z siebie w szoku, jednocześnie unosząc różdżkę nieznacznie wyżej. W tym momencie dostrzegł ruch po swojej prawej stronie. Sally i Miechael mieli okazję do zaatakowania strażnika – teraz albo nigdy.
| Wykorzystując element zaskoczenia możecie przypuścić atak na strażnika. W tym celu wraz z postem powinniście zamieścić rzut kością k100, który po doliczeniu Waszych statystyk sprawności będzie odzwierciedlał siłę ataku na strażnika. Na tej podstawie Mistrz Gry dokona oceny, jak poważnie go zraniliście.
Sally, będziesz w stanie utrzymać krzesło jeszcze przez dwie kolejki.
Piszecie niezależnie od reszty graczy biorących udział w wydarzeniu. Na odpis macie czas do 2. maja do godziny 18:00. Ewentualne majówkowe nieobecności proszę zgłaszać poprzez PW lub na GG. Na Wasze skrzynki została również wysłana pewna istotna wiadomość.
| Misja ratunkowa
Petyr, widząc jak Brendan wyprowadza atak na Wallace’a podjął decyzję, że spróbuje obronić zarówno siebie, jak i swojego towarzysza. Uniósł różdżkę i wymówił inkantację: - Protego Maxima! – jednakże tarcza, którą udało mu się wyczarować była tak wątła, że pod wpływem lecących w nią zaklęć rozwiała się niczym mgła. Petyr padł tym samym na podłogę, rażony Petrificusem Floreana.
Uderzenie Brendana było zbyt słabe, by otumanić olbrzymiego strażnika. Odwróciło za to skutecznie uwagę Wallace’a od lecących w jego stronę zaklęć. Ugodziły w niego dwa zaklęcia: wpierw Vomitare Alana. Efekt był natychmiastowy, twarz strażnika nabrała dziwnego wyrazu, a z jego ust wydobył się paw. Zaraz też podziałał Expelliarmus Margaux, pod którego wpływem z palców Wallace’a wyrwała się różdżka, lecąc gdzieś w zatopiony w półmroku korytarz.
Wtedy jednak do uszu wszystkich obecnych dobiegł okropny hałas, a całe schody zaczęły drżeć. Z dołu dobiegała seria głuchych łupnięć i plaśnięć o miękką podłogę – to kości z rozpadających się schodów uderzały o podłoże. W momencie, w którym Margaux dołączyła do reszty wyboczenie konstrukcji osiągnęło poziom krytyczny – w końcu podstawa schodów nie wytrzymała napięcia i pękła. Schody kawałek po kawałku zaczęły się rozsypywać, z każdą mijającą sekundą stając się coraz bardziej niestabilne.
| Alan, Florean, Frederick, Margaux: ST ucieczki z walących się schodów wynosi 30. Pierwsze z Was, które doda post ma zagwarantowaną bezpieczną ucieczkę. Druga osoba dostanie bonus do rzutu równy +15, trzecia osoba otrzyma +10, a czwarta +5.
Kontynuujemy kolejkę dwunastą.
Na odpis macie czas do 2. maja do godziny 18:00. Ewentualne majówkowe nieobecności proszę zgłaszać poprzez PW lub na GG. Na Wasze skrzynki została również wysłana pewna istotna wiadomość.
Sally otworzyła klatkę i tym samym ona i Michael zyskali możliwość swobodnego uzbrojenia się w oczekiwaniu na powrót strażnika z Waldym. Wydobycie cegły z podłogi przez Tonksa nie przysporzyło Zakonnikowi większych problemów. Sally natomiast uniosła krzesło – choć było ciężkie – i dała radę ustawić się z nim za drzwiami. Z każdą chwilą czuła jednak, że nie będzie w stanie stać tak bardzo długo. Po kilku chwilach do uszu dwójki więźniów doszedł dźwięk kroków. Waldy szedł z przodu, parę stóp przed Kirkiem, toteż zasłaniał temu drugiemu widok na komnatę więzienną. W końcu jednakże Kirk dostrzegł, że klatka w której jeszcze przed chwila znajdowała się dwójka więźniów teraz jest pusta.
- Co do…? – wydusił z siebie w szoku, jednocześnie unosząc różdżkę nieznacznie wyżej. W tym momencie dostrzegł ruch po swojej prawej stronie. Sally i Miechael mieli okazję do zaatakowania strażnika – teraz albo nigdy.
| Wykorzystując element zaskoczenia możecie przypuścić atak na strażnika. W tym celu wraz z postem powinniście zamieścić rzut kością k100, który po doliczeniu Waszych statystyk sprawności będzie odzwierciedlał siłę ataku na strażnika. Na tej podstawie Mistrz Gry dokona oceny, jak poważnie go zraniliście.
Sally, będziesz w stanie utrzymać krzesło jeszcze przez dwie kolejki.
Piszecie niezależnie od reszty graczy biorących udział w wydarzeniu. Na odpis macie czas do 2. maja do godziny 18:00. Ewentualne majówkowe nieobecności proszę zgłaszać poprzez PW lub na GG. Na Wasze skrzynki została również wysłana pewna istotna wiadomość.
- Plan komnaty:
Kropkami na mapie zaznaczone zostały znaczne nierówności podłogi.
Legenda:
Kirk | Michael | Sally | Waldy
| Misja ratunkowa
Petyr, widząc jak Brendan wyprowadza atak na Wallace’a podjął decyzję, że spróbuje obronić zarówno siebie, jak i swojego towarzysza. Uniósł różdżkę i wymówił inkantację: - Protego Maxima! – jednakże tarcza, którą udało mu się wyczarować była tak wątła, że pod wpływem lecących w nią zaklęć rozwiała się niczym mgła. Petyr padł tym samym na podłogę, rażony Petrificusem Floreana.
Uderzenie Brendana było zbyt słabe, by otumanić olbrzymiego strażnika. Odwróciło za to skutecznie uwagę Wallace’a od lecących w jego stronę zaklęć. Ugodziły w niego dwa zaklęcia: wpierw Vomitare Alana. Efekt był natychmiastowy, twarz strażnika nabrała dziwnego wyrazu, a z jego ust wydobył się paw. Zaraz też podziałał Expelliarmus Margaux, pod którego wpływem z palców Wallace’a wyrwała się różdżka, lecąc gdzieś w zatopiony w półmroku korytarz.
Wtedy jednak do uszu wszystkich obecnych dobiegł okropny hałas, a całe schody zaczęły drżeć. Z dołu dobiegała seria głuchych łupnięć i plaśnięć o miękką podłogę – to kości z rozpadających się schodów uderzały o podłoże. W momencie, w którym Margaux dołączyła do reszty wyboczenie konstrukcji osiągnęło poziom krytyczny – w końcu podstawa schodów nie wytrzymała napięcia i pękła. Schody kawałek po kawałku zaczęły się rozsypywać, z każdą mijającą sekundą stając się coraz bardziej niestabilne.
| Alan, Florean, Frederick, Margaux: ST ucieczki z walących się schodów wynosi 30. Pierwsze z Was, które doda post ma zagwarantowaną bezpieczną ucieczkę. Druga osoba dostanie bonus do rzutu równy +15, trzecia osoba otrzyma +10, a czwarta +5.
Kontynuujemy kolejkę dwunastą.
Na odpis macie czas do 2. maja do godziny 18:00. Ewentualne majówkowe nieobecności proszę zgłaszać poprzez PW lub na GG. Na Wasze skrzynki została również wysłana pewna istotna wiadomość.
- Widok od góry:
Legenda:
Alan | Brendan | Florean | Frederick | Margaux | spetryfikowany Petyr | Wallace
- Żywotność postaci:
Postać Wartość Kara ALAN 215 Brak BRENDAN 312 Brak FLOREAN 210 Brak FREDERICK 245 Brak MARGAUX 205 Brak MICHAEL 228 Brak SALLY 236 Brak
Na szczęście Michaelowi bez większych problemów udało się zarówno wyciągnąć cegłę, jak i cicho przemknąć w kierunku drzwi. Musieli być bardzo ostrożni, żeby przedwcześnie nie zaalarmować strażnika, że w pomieszczeniu dzieje się coś dziwnego. Element zaskoczenia odgrywał dużą rolę w powodzeniu ich planu.
Stał w ciszy obok dzierżącej krzesło Sally, spięty do granic możliwości. Uważnie nasłuchiwał, czy nie zbliżają się kroki, a jego oczy były utkwione w miejscu, gdzie kończyły się częściowo przysłaniające ich od strony korytarza drzwi, gdzie, jak myślał, miał wyłonić się strażnik.
Po pewnym czasie mógł usłyszeć zbliżające się kroki. Poruszył się nieznacznie, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą i bardziej uniósł cegłę, przygotowując się w myślach do uderzenia. Jako pierwszy pojawił się jednak Waldy, dopiero po chwili mógł dostrzec strażnika... który już zauważył, że klatka jest pusta.
Miał tylko chwilę, żeby zareagować. Wiedział, że jak teraz nic nie zrobi, prawdopodobnie stracą szansę, gdyż strażnik trzymał w ręku różdżkę... Zamachnął się więc najmocniej, jak potrafił, opuszczając cegłę na głowę Kirka. Czuł, jak wypełnia go niechęć do tego uczynku, ale musiał to zrobić, żeby mieli szansę uciec. Miał nadzieję, że jeden cios ogłuszy go wystarczająco, żeby upadł i stracił przytomność.
Stał w ciszy obok dzierżącej krzesło Sally, spięty do granic możliwości. Uważnie nasłuchiwał, czy nie zbliżają się kroki, a jego oczy były utkwione w miejscu, gdzie kończyły się częściowo przysłaniające ich od strony korytarza drzwi, gdzie, jak myślał, miał wyłonić się strażnik.
Po pewnym czasie mógł usłyszeć zbliżające się kroki. Poruszył się nieznacznie, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą i bardziej uniósł cegłę, przygotowując się w myślach do uderzenia. Jako pierwszy pojawił się jednak Waldy, dopiero po chwili mógł dostrzec strażnika... który już zauważył, że klatka jest pusta.
Miał tylko chwilę, żeby zareagować. Wiedział, że jak teraz nic nie zrobi, prawdopodobnie stracą szansę, gdyż strażnik trzymał w ręku różdżkę... Zamachnął się więc najmocniej, jak potrafił, opuszczając cegłę na głowę Kirka. Czuł, jak wypełnia go niechęć do tego uczynku, ale musiał to zrobić, żeby mieli szansę uciec. Miał nadzieję, że jeden cios ogłuszy go wystarczająco, żeby upadł i stracił przytomność.
The member 'Michael Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Nie mogłam się uspokoić. Z każdym kolejnym krokiem i sekundą odnosiłam wrażenie, że coraz bliżej mi do zawału. W ogóle czułam się jakbym w tym momencie doświadczała pokofeinowego delirium - tak bardzo abstrakcyjne to wszystko było, że cieżko było mi przyznać przed samą sobą, że to nie koszmar. A jednak chłód bijący od szorstkiej podłogi był prawdziwy, tak jak ciężar krzesła, którym się obarczyłam. Stanęłam wraz z tym meblem za drzwiami unosząc go za oparcie ponad głowę. Zachwiałam się przy tym nieco, lecz szybko odnalazłam środek ciężkości. Przymknęłam na chwilę oczy wypuszczając powietrze i przypominając sobie co właściwie mam zamiar zrobić - napaść na człowieka meblem.
Pierwszy raz miałam skrzywdzić człowieka. To znaczy - świadomie. Bo niechcący to już po twarzach biłam, łamałam ręce i uprowadzałam, a teraz...Ugh. Czemu czułam się źle myśląc o uderzeniu człowieka, który pomagał w więzieniu mnie i przysłuchiwał się moim łazienkowym pęcherzowym spustom?! Na samą myśl tego ogarnęło mnie niedowierzanie i zirytowanie samą sobą. Po co wyłaziłaś z klatki, skoro wszystkiego się boisz, tchórzu!?
W chwili w której pojawił się Waldy, a zaraz za nim strażnik, w momencie w którym Michael zaatakował go cegłą ja sama ze złością zamachnęłam się krzesłem na jego kark, plecy. Przymknęłam przy tym biodrem skrzydło drzwi by zdobyć na przestrzeni wykorzystując osłabienie strażnika atakiem Michaela mając mimo wszystko nadzieję, że go nie zabiję...
Pierwszy raz miałam skrzywdzić człowieka. To znaczy - świadomie. Bo niechcący to już po twarzach biłam, łamałam ręce i uprowadzałam, a teraz...Ugh. Czemu czułam się źle myśląc o uderzeniu człowieka, który pomagał w więzieniu mnie i przysłuchiwał się moim łazienkowym pęcherzowym spustom?! Na samą myśl tego ogarnęło mnie niedowierzanie i zirytowanie samą sobą. Po co wyłaziłaś z klatki, skoro wszystkiego się boisz, tchórzu!?
W chwili w której pojawił się Waldy, a zaraz za nim strażnik, w momencie w którym Michael zaatakował go cegłą ja sama ze złością zamachnęłam się krzesłem na jego kark, plecy. Przymknęłam przy tym biodrem skrzydło drzwi by zdobyć na przestrzeni wykorzystując osłabienie strażnika atakiem Michaela mając mimo wszystko nadzieję, że go nie zabiję...
The member 'Sally Moore' has done the following action : rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Uderzył; zbyt słabo, widocznie nie zdążył dojść do siebie po teleportacji - nie odniósł jednak porażki, udało mu się zająć jego obronę na tyle, że pozostał podatny na zaklęcia jego towarzyszy. Odruchowo sięgnął wzrokiem za uciekającą różdżką; zniknęła w cieniu. Nie sprawiało to jednak, że ich przeciwnik stał się niegroźny - wciąż pozostawał zdolny do walki a, co gorsza, wyglądało na to, że jego towarzyszom potrzebna była szybka ewakuacja, w której mógł przeszkodzić - nie powinien na to pozwolić. Słyszał odgłosy dobiegające od schodów, konstrukcja zaczynała się walić: puste kości odpadały od sadystycznego architektonicznego tworu na miękką posadzkę poniżej. Dacie radę, powtarzał w myślach, nie odzywając się w głos ani słowem. Nie szukał wzrokiem drugiego czarodzieja, słyszał inkantację rzucanego przez niego zaklęcia: a ponieważ nie pojawiła się wokół nich świetlista kopuła, petryfikus musiał w niego trafić.
Nie marnował czasu, pchnął osiłka bokiem, uderzając wprost na jego ciało - miał zamiar zepchnąć go w przepaść z kładki. Zmęczony wymiotem, nie wydawał się być szczególnie bystry; Brendan liczył na to, że jego nierozgarnięte ułatwi mu to zadanie: stracił różdżkę, a kościana konstrukcja zaczynała się walić- czym prawdopodobnie miała ich uwięzić na wyższych partiach ten ponurej wieży. Strach z pewnością towarzyszył im wszystkim: strach przed zniszczeniem i strach przed nieznanym, ale mieli zadanie do wykonania. I musieli dopilnować, żeby ich misja przebiegła zgodnie z planem pomimo narastających przeciwności losu, cokolwiek to miało właściwie oznaczać.
Nie marnował czasu, pchnął osiłka bokiem, uderzając wprost na jego ciało - miał zamiar zepchnąć go w przepaść z kładki. Zmęczony wymiotem, nie wydawał się być szczególnie bystry; Brendan liczył na to, że jego nierozgarnięte ułatwi mu to zadanie: stracił różdżkę, a kościana konstrukcja zaczynała się walić- czym prawdopodobnie miała ich uwięzić na wyższych partiach ten ponurej wieży. Strach z pewnością towarzyszył im wszystkim: strach przed zniszczeniem i strach przed nieznanym, ale mieli zadanie do wykonania. I musieli dopilnować, żeby ich misja przebiegła zgodnie z planem pomimo narastających przeciwności losu, cokolwiek to miało właściwie oznaczać.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 13
'k100' : 13
Chociaż zdawała sobie sprawę z tragicznego stanu lichej, zbyt mocno obciążonej konstrukcji, to głośny odgłos pękających kości i tak ją zaskoczył; w jednej sekundzie obserwowała, jak różdżka potężnego czarodzieja wymyka mu się spomiędzy palców, w kolejnej spod stóp umknęły jej stopnie – schody wygięły się nienaturalnie i zaczęły niekontrolowanie drżeć, omal nie odbierając jej poczucia równowagi. Zachwiała się gwałtownie, do tyłu i do przodu, odruchowo machając rękami w nadziei na odnalezienie jakiegokolwiek oparcia, ale jej dłonie natrafiły na pustkę; stabilny grunt stał się przeszłością, a za kilka chwil w jego ślady mieli podążyć i oni.
Uciekaj, usłyszała naglący głos we własnej głowie i dopiero wtedy wróciło do niej logiczne myślenie; rzuciła się do przodu, walcząc z kiepską koordynacją, pewna, że za moment nieuwagi przyjdzie jej zapłacić upadkiem, ale nie bardzo potrafiąc cokolwiek z tym faktem zrobić. Na chwilę obecną zapomniała o strażnikach; wiedziała, że Alan, Fred i Florean również znajdowali się w beznadziejnym położeniu, ale nie potrafiła i nie była w stanie aktualnie im pomóc; ich sylwetki mignęły jej jedynie na krawędzi pola widzenia, skoncentrowanego na piętrze ponad nimi. Droga nie była daleka, ale przez nieustające trzęsienie wydawała się nie do pokonania – musiała jednak spróbować, mocniej zacisnęła więc palce na różdżce i pobiegła przed siebie, ścigając się z umykającym zbyt szybko czasem i działającą zbyt mocno grawitacją.
Uciekaj, usłyszała naglący głos we własnej głowie i dopiero wtedy wróciło do niej logiczne myślenie; rzuciła się do przodu, walcząc z kiepską koordynacją, pewna, że za moment nieuwagi przyjdzie jej zapłacić upadkiem, ale nie bardzo potrafiąc cokolwiek z tym faktem zrobić. Na chwilę obecną zapomniała o strażnikach; wiedziała, że Alan, Fred i Florean również znajdowali się w beznadziejnym położeniu, ale nie potrafiła i nie była w stanie aktualnie im pomóc; ich sylwetki mignęły jej jedynie na krawędzi pola widzenia, skoncentrowanego na piętrze ponad nimi. Droga nie była daleka, ale przez nieustające trzęsienie wydawała się nie do pokonania – musiała jednak spróbować, mocniej zacisnęła więc palce na różdżce i pobiegła przed siebie, ścigając się z umykającym zbyt szybko czasem i działającą zbyt mocno grawitacją.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Krucza wieża
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight