Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight
Krucza wieża
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Krucza wieża
Położona na na wzgórzach wyspy Wight, sprawiająca wrażenie opuszczonej, wieża stanowi niezwykłe centrum zainteresowania kruków. Trudno stwierdzić, dlaczego miejsce jest tak licznie obsiadane przez czarnoskrzydłe, wieszcze stworzenia. Jedno jest pewne: jeśli rzeczywiście wybierasz się w te okolice, nie próbuj samotnie zwiedzać ciemnych zakamarków i strzelistej wieży, otulonej ciężkim zapachem piór i ciszy naruszanej tylko przez pojedyncze skrzeki.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
Mówi się, że miejsce okryte jest klątwą rzuconą przez zamordowanego czarnoksiężnika, a sama ofiara tuż przed śmiercią oddała dech zemście. Dopóki nie zostanie pomszczony, jego dusza będzie dręczyć napotkanych ostrymi szponami kruczej armii.
Po wieży zostały ruiny.
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : rzut kością
'k100' : 62
'k100' : 62
Licha konstrukcja schodów, nie tylko częściowo pozbawionych makabrycznego budulca, ale i również jakiejkolwiek zabezpieczającej poręczy, budziła w niej uzasadniony niepokój; choć stawiała stopy najostrożniej, jak mogła, całą uwagę poświęcając wyszukiwaniu słabych punktów, i tak każdy trzask i skrzypnięcie sprawiało, że po plecach przebiegały jej dreszcze, a zaciśnięta na różdżce dłoń drgała nerwowo. Kościana spirala była pułapką, która mogła runąć w każdej chwili i gdyby nie fakt, że stanowiła jedyną drogę w górę, Margaux zdecydowanie wolałaby się do niej nie zbliżać.
Słyszała za sobą słowa Brendana, ale stanowczo zabroniła swoim myślom odpłynąć gdzieś dalej; pytania, nawet jeśli naglące, musiały zaczekać. Milczała więc, ze wzrokiem intensywnie utkwionym w wysłużonych stopniach, pozwalając sobie na podniesienie głowy dopiero, gdy do jej uszu dotarły wyraźne odgłosy poruszenia. Nie widziała dokładnie, co działo się wyżej – pole widzenia skutecznie zasłaniała jej konstrukcja – ale nietrudno było rozpoznać charakterystyczny dźwięk towarzyszący teleportacji, kość spadającą z wysoka i… inkantacje rzucanych zaklęć?
Przyspieszyła kroku, dołączając na moment do Floreana, który jednak po chwili ruszył do przodu; widziała, jak schody uginają się pod jego ciężarem, a poszczególne kości pękają. Słowa ostrzeżenia zamarły jej na ustach, gdy zorientowała się, że mężczyźnie mimo wszystko udało się pokonać odległość dzielącą go od Alana i Fredericka. Wciąż nie wiedziała, kto dokładnie ich atakował, zdawała sobie za to sprawę z faktu, że ani ona, ani Bren, nie mogli ryzykować powtórzenia wyczynu Floreana. – Zaczekaj – powiedziała krótko, zatrzymując się i spojrzeniem oceniając szkody. Wyciągnęła różdżkę, kierując ją w stronę miejsc, które wyglądały na najwątlejsze. – Fonsio – mruknęła, mając nadzieję, że uda jej się wzmocnić kości na tyle, by udało im się dostać na górę. I by wszyscy byli później w stanie wrócić tą samą drogą, którą się tu znaleźli.
Słyszała za sobą słowa Brendana, ale stanowczo zabroniła swoim myślom odpłynąć gdzieś dalej; pytania, nawet jeśli naglące, musiały zaczekać. Milczała więc, ze wzrokiem intensywnie utkwionym w wysłużonych stopniach, pozwalając sobie na podniesienie głowy dopiero, gdy do jej uszu dotarły wyraźne odgłosy poruszenia. Nie widziała dokładnie, co działo się wyżej – pole widzenia skutecznie zasłaniała jej konstrukcja – ale nietrudno było rozpoznać charakterystyczny dźwięk towarzyszący teleportacji, kość spadającą z wysoka i… inkantacje rzucanych zaklęć?
Przyspieszyła kroku, dołączając na moment do Floreana, który jednak po chwili ruszył do przodu; widziała, jak schody uginają się pod jego ciężarem, a poszczególne kości pękają. Słowa ostrzeżenia zamarły jej na ustach, gdy zorientowała się, że mężczyźnie mimo wszystko udało się pokonać odległość dzielącą go od Alana i Fredericka. Wciąż nie wiedziała, kto dokładnie ich atakował, zdawała sobie za to sprawę z faktu, że ani ona, ani Bren, nie mogli ryzykować powtórzenia wyczynu Floreana. – Zaczekaj – powiedziała krótko, zatrzymując się i spojrzeniem oceniając szkody. Wyciągnęła różdżkę, kierując ją w stronę miejsc, które wyglądały na najwątlejsze. – Fonsio – mruknęła, mając nadzieję, że uda jej się wzmocnić kości na tyle, by udało im się dostać na górę. I by wszyscy byli później w stanie wrócić tą samą drogą, którą się tu znaleźli.
sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last
and tomorrow will be kinder
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
all those layers
of silence
upon silence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Margaux Vance' has done the following action : rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Alan zdołał połączyć kości, choć przejście wyglądało chwiejnie, zaraz zawali się z powrotem - musieli jakoś podtrzymać to połączenie lub znaleźć inny sposób na przeprawę. Tylko- czy mieli czas zastanawiać się nad tym w nieskończoność? Nie mieli, usłyszał inkantację zaklęcia, które przerwało im tę nieskończoną wędrówkę wzdłuż schodów - powietrze przeciął świst zaklęcia. Zaklęcia mimo wszystko defensywnego; czy na pewno mieli do czynienia ze strażnikami tego miejsca? Ludźmi z Ministerstwa? Tak, być może chcieli ich podejść, przepytać, dowiedzieć się, kim byli: nieistotne, musieli działać szybko i przedrzeć się przez obronę. Dobrze wiedział, że nie mieli na to wszystko czasu. Nie mieli na nic czasu, musieli przedostać się do więźniów. Uniósł wzrok, wypatrując nieznajomych: dostrzegł błyski zaklęć, Fredericka, Floreana. Było ich dużo. Mieli przewagę - nic nie mogło pójść źle. Absolutnie nic. Kątem oka - szybko, chwile uciekały im przez palce i nic nie mogło zatrzymać czas, trzeba było reagować już - dostrzegł starania Margaux, mocniej zaciskając dłoń na własnej różdżce.
- Nie mamy czasu - powtórzył jak mantrę ku uzdrowicielce, wymawiając inkantację zaklęcia: - Abesio - chcąc znaleźć się za plecami skołowanego strażnika.
- Nie mamy czasu - powtórzył jak mantrę ku uzdrowicielce, wymawiając inkantację zaklęcia: - Abesio - chcąc znaleźć się za plecami skołowanego strażnika.
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
| Michael, Sally
Sally nie popełniła najmniejszego błędu w czasie wyciągania kluczy z kieszeni strażnika - nie wydały one nawet najcichszego brzęku, gdy zamknęła w dłoni kółko, na którym znajdowały klucze opatrzone kolejno cyframi od jednego do czterech.
Kirk podźwignął Waldy'ego, mamrocząc na niego niezrozumiale pod nosem. Popchnął starca w plecy, by szedł do przodu. Strażnik otworzył drzwi kolejnym kluczem, po czym pozostawiając je na wpół otwarte zniknął wraz z więźniem w korytarzu.
Michael miał podczas tych zdarzeń chwilę na to, by uważnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Dostrzegł kilka użytecznych przedmiotów, takich jak luźne trzy cegły, które bez problemu można było wyjąć z podłogi oraz stertę śmieci, z których wystawał jakby metalowy pręt. Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowała się bardzo stara, drewniana szafa, której zawartość nie była znana żadnemu z więźniów; wyglądające na dość ciężkie, metalowe krzesło na którym siadywał zwykle strażnik - podniesienie i próba uderzenia kogoś krzesłem na pewno wymagały siły. Ostatnim przedmiotem w komnacie był stolik, na którym leżało wydanie Proroka Codziennego. Gazeta była dziwnie wybrzuszona, jakby coś się pod nią znajdowało.
| Użycie klucza do otworzenia klatki nie jest liczone jako czynność wymagająca rzutu kością. Jeżeli przekroczycie jasną linię biegnącą w poprzek komnaty to w następnej kolejce nie będziecie mogli przekroczyć jej ponownie. Pod swoimi postami zamieśćcie pojedynczy rzut kością k100 - jeżeli wyrzucicie mniej niż 10 oczek strażnik usłyszy, że coś się dzieje i szybko wróci do celi. Do rzutu doliczana jest biegłość ukrywania się, w przypadku jej braku od rzutu odejmowane jest 50 oczek.
Otrzymujecie pierwszeństwo odpisów.
Na odpis macie 36 godzin.
| Alan, Brendan, Florean, Frederick, Margaux
Alan rzucił zaklęcie na tyle dobrze, żeby dosięgnęło swojego celu. Niestety jednak Wallace nigdy nie polegał zbytnio na rozumie, a na odruchach. Czując, że zaczyna dziać się z nim coś dziwnego i nie mogąc pozbierać tych nielicznych myśli jakie gościły w jego głowie instynktownie unosząc różdżkę przeszedł do najlepszej obrony, jaką znał: do ataku.
- Eeee... Caeruleusio? - bardziej zapytał niż powiedział, zwracając się do Petyra, jakby chciał upewnić się co to poprawności inkantacji. Drugi ze strażników był dość zajęty, toteż mu nie odpowiedział. Z różdżki potężnego czarodzieja zaczęła jednakże sączyć się lodowata mgiełka, bardzo skutecznie skuwając warstwą lodu wszystko, na czym osiadła.
Zaklęcie Floreana pomknęło przez salę, lecąc w Petyra - ten jednakże zareagował szybko, unosząc różdżkę i wymawiając "Protego!" mężczyzna wyczarował przed sobą tarczę. Była ona tak silna, że odbiła zaklęcie Floreana, które poszybowało z powrotem w stronę Zakonnika.
Frederickowi udało się w porę rzucić skuteczne Protego, które uratowało go przed lecącym w jego kierunku Amicusem. Niestety jednak znalazł się w bezpośrednim zagrożeniu ze strony zachłannej, lodowatej mgiełki sączącej się z różdżki Wallace'a.
Brendan bez komplikacji wykonał zaklęcie Abesio, znajdując się tam, gdzie chciał: za plecami Wallace'a. Za sobą miał skąpany w półmroku korytarz, z którego wcześniej wyszli strażnicy. Towarzyszący aportacji charakterystyczny trzask spowodował jednakże, że Petyr stał się świadom obecności Brendana za ich plecami.
Margaux udanym zaklęciem udało się naprawić zniszczone stopnie, które uleczone wydawały się w pełni stabilne.
Schody, które były teraz silnie obciążone z jednej strony uległy wyboczeniu. Wybrzuszenie znajdowało się po tej stronie, na której zgromadzeni byli Zakonnicy - coraz silniej testujący wytrzymałość ażurowej konstrukcji.
| Florean - w Twoim kierunku mknie obite przez strażnika zaklęcie Petrificus Totalus. Jednocześnie Tobie i Brendanowi z powodu adrenaliny i czasu, który minął od chwili ugodzenia w Was zaklęcia Deprimo (walka z zamaskowanym człowiekiem) Wasze poziomy żywotności wzrastają do maksimum.
Alan - wymierzone zostało w Ciebie zaklęcie Caeruleusio o sile = 87. Na drodze zaklęcia znajduje się również Frederick.
Użycie zaklęcia Protego Maxima umożliwia ochronienie więcej niż jednej osoby. Z położenia na mapie wynika, że Frederick może ochronić dodatkowo Alana i Floreana. Alan i Florean mogą osłonić siebie nawzajem - jeżeli jednak zdecydują się podejść bliżej do Fredericka również i jego obejmie działanie tarczy. Każdy z Waszej trójki może przemieścić się maksymalnie o jedną cząść schodów do góry (zaznaczone różnymi odcieniami szarości na "Widoku od góry").
Margaux - dołączenie do pozostałych nie stanowi dla Ciebie teraz problemu.
Rzut kością. Kara -5 do rzutu dla Wallace'a była efektem rzuconego przez Alana Confundusa.
Kolejka dwunasta.
Pierwszeństwo odpisów otrzymują Michael oraz Sally. Dalsza kolejność: Frederick, Florean, Alan, Margaux, Brendan.
Na odpis macie 72 godziny.
Sally nie popełniła najmniejszego błędu w czasie wyciągania kluczy z kieszeni strażnika - nie wydały one nawet najcichszego brzęku, gdy zamknęła w dłoni kółko, na którym znajdowały klucze opatrzone kolejno cyframi od jednego do czterech.
Kirk podźwignął Waldy'ego, mamrocząc na niego niezrozumiale pod nosem. Popchnął starca w plecy, by szedł do przodu. Strażnik otworzył drzwi kolejnym kluczem, po czym pozostawiając je na wpół otwarte zniknął wraz z więźniem w korytarzu.
Michael miał podczas tych zdarzeń chwilę na to, by uważnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Dostrzegł kilka użytecznych przedmiotów, takich jak luźne trzy cegły, które bez problemu można było wyjąć z podłogi oraz stertę śmieci, z których wystawał jakby metalowy pręt. Oprócz tego w pomieszczeniu znajdowała się bardzo stara, drewniana szafa, której zawartość nie była znana żadnemu z więźniów; wyglądające na dość ciężkie, metalowe krzesło na którym siadywał zwykle strażnik - podniesienie i próba uderzenia kogoś krzesłem na pewno wymagały siły. Ostatnim przedmiotem w komnacie był stolik, na którym leżało wydanie Proroka Codziennego. Gazeta była dziwnie wybrzuszona, jakby coś się pod nią znajdowało.
| Użycie klucza do otworzenia klatki nie jest liczone jako czynność wymagająca rzutu kością. Jeżeli przekroczycie jasną linię biegnącą w poprzek komnaty to w następnej kolejce nie będziecie mogli przekroczyć jej ponownie. Pod swoimi postami zamieśćcie pojedynczy rzut kością k100 - jeżeli wyrzucicie mniej niż 10 oczek strażnik usłyszy, że coś się dzieje i szybko wróci do celi. Do rzutu doliczana jest biegłość ukrywania się, w przypadku jej braku od rzutu odejmowane jest 50 oczek.
Otrzymujecie pierwszeństwo odpisów.
Na odpis macie 36 godzin.
- Plan komnaty:
Kropkami na mapie zaznaczone zostały znaczne nierówności podłogi.
Legenda:
Kirk | Michael | Sally | Waldy
| Alan, Brendan, Florean, Frederick, Margaux
Alan rzucił zaklęcie na tyle dobrze, żeby dosięgnęło swojego celu. Niestety jednak Wallace nigdy nie polegał zbytnio na rozumie, a na odruchach. Czując, że zaczyna dziać się z nim coś dziwnego i nie mogąc pozbierać tych nielicznych myśli jakie gościły w jego głowie instynktownie unosząc różdżkę przeszedł do najlepszej obrony, jaką znał: do ataku.
- Eeee... Caeruleusio? - bardziej zapytał niż powiedział, zwracając się do Petyra, jakby chciał upewnić się co to poprawności inkantacji. Drugi ze strażników był dość zajęty, toteż mu nie odpowiedział. Z różdżki potężnego czarodzieja zaczęła jednakże sączyć się lodowata mgiełka, bardzo skutecznie skuwając warstwą lodu wszystko, na czym osiadła.
Zaklęcie Floreana pomknęło przez salę, lecąc w Petyra - ten jednakże zareagował szybko, unosząc różdżkę i wymawiając "Protego!" mężczyzna wyczarował przed sobą tarczę. Była ona tak silna, że odbiła zaklęcie Floreana, które poszybowało z powrotem w stronę Zakonnika.
Frederickowi udało się w porę rzucić skuteczne Protego, które uratowało go przed lecącym w jego kierunku Amicusem. Niestety jednak znalazł się w bezpośrednim zagrożeniu ze strony zachłannej, lodowatej mgiełki sączącej się z różdżki Wallace'a.
Brendan bez komplikacji wykonał zaklęcie Abesio, znajdując się tam, gdzie chciał: za plecami Wallace'a. Za sobą miał skąpany w półmroku korytarz, z którego wcześniej wyszli strażnicy. Towarzyszący aportacji charakterystyczny trzask spowodował jednakże, że Petyr stał się świadom obecności Brendana za ich plecami.
Margaux udanym zaklęciem udało się naprawić zniszczone stopnie, które uleczone wydawały się w pełni stabilne.
Schody, które były teraz silnie obciążone z jednej strony uległy wyboczeniu. Wybrzuszenie znajdowało się po tej stronie, na której zgromadzeni byli Zakonnicy - coraz silniej testujący wytrzymałość ażurowej konstrukcji.
| Florean - w Twoim kierunku mknie obite przez strażnika zaklęcie Petrificus Totalus. Jednocześnie Tobie i Brendanowi z powodu adrenaliny i czasu, który minął od chwili ugodzenia w Was zaklęcia Deprimo (walka z zamaskowanym człowiekiem) Wasze poziomy żywotności wzrastają do maksimum.
Alan - wymierzone zostało w Ciebie zaklęcie Caeruleusio o sile = 87. Na drodze zaklęcia znajduje się również Frederick.
Użycie zaklęcia Protego Maxima umożliwia ochronienie więcej niż jednej osoby. Z położenia na mapie wynika, że Frederick może ochronić dodatkowo Alana i Floreana. Alan i Florean mogą osłonić siebie nawzajem - jeżeli jednak zdecydują się podejść bliżej do Fredericka również i jego obejmie działanie tarczy. Każdy z Waszej trójki może przemieścić się maksymalnie o jedną cząść schodów do góry (zaznaczone różnymi odcieniami szarości na "Widoku od góry").
Margaux - dołączenie do pozostałych nie stanowi dla Ciebie teraz problemu.
Rzut kością. Kara -5 do rzutu dla Wallace'a była efektem rzuconego przez Alana Confundusa.
Kolejka dwunasta.
Pierwszeństwo odpisów otrzymują Michael oraz Sally. Dalsza kolejność: Frederick, Florean, Alan, Margaux, Brendan.
Na odpis macie 72 godziny.
- Widok z profilu:
- Legenda:
Alan | Brendan | Florean | Frederick | Margaux | Petyr | Wallace
- Widok od góry:
Legenda:
Alan | Brendan | Florean | Frederick | Petyr | Wallace
Kolorem jasnoniebieskim zaznaczony na mapce został obszar działania zaklęcia Caeruleusio.
- Żywotność postaci:
Postać Wartość Kara ALAN 215 Brak BRENDAN 312 Brak FLOREAN 210 Brak FREDERICK 245 Brak MARGAUX 205 Brak MICHAEL 228 Brak SALLY 236 Brak
Czarny nieprzebyty tunel był pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, po udanej deportacji. Jego głębia pozostawała skryta za kurtyną cienia, nieznana i obca; nie mógł przewidzieć, jak blisko celu się znajdowali, czy byli u końca, czy u początku drogi. Być może - zbyt daleko, by samodzielna przebieżka tym korytarzem miała jakikolwiek sens. Nie chciał osłabiać drużyny, mając w pamięci słowa Bathildy - że powinni działać razem. Baczyć na rozproszenie. Ich siła tkwiła w jedności, więc jednością powinni pozostać. Olbrzym, który przed nim stał, musiał usłyszeć deportację, zdawał sobie z tego sprawę, ale miał dość swoich zajęć - musiał bronić się przed zaklęciami rzucanymi przez współtowarzyszy. Nie był w stanie jednak bronić się zarówno od przodu, jak i od tyłu - i właśnie to miał zamiar wykorzystać.
Wciąż ściskając w ręku różdżkę, mocno, odwinął się, chcąc ze wszystkich sił uderzyć tył jego głowy prawym łokciem, poziomo. Celował w taki sposób, by siła uderzenia kierowała się w przepaść: w odpowiednim zamroczeniu ten człowiek mógł przecież spaść z tej kładki. W innym wypadku - przynajmniej go rozproszy; miał nadzieję, że w najgorszym przypadku zdoła zdekoncentrować go w taki sposób, by przerwać jego obronę. Nie miał czas rozglądać się, co działo się z pozostałymi.
Bren - co nagle to po diable! Na przyszłość radzę dokładnie czytać dopiski w postach, ponieważ znajdują się tam one nie bez przyczyny. Co więcej, zawierają jeszcze - skubane - bardzo istotne informacje.
Brendan wypada z kolejki odpisów, pozostała kolejność bez zmian.
za zgodą mg edytuję posta: RANY JULEK PRZEPRASZAM
Wciąż ściskając w ręku różdżkę, mocno, odwinął się, chcąc ze wszystkich sił uderzyć tył jego głowy prawym łokciem, poziomo. Celował w taki sposób, by siła uderzenia kierowała się w przepaść: w odpowiednim zamroczeniu ten człowiek mógł przecież spaść z tej kładki. W innym wypadku - przynajmniej go rozproszy; miał nadzieję, że w najgorszym przypadku zdoła zdekoncentrować go w taki sposób, by przerwać jego obronę. Nie miał czas rozglądać się, co działo się z pozostałymi.
Bren - co nagle to po diable! Na przyszłość radzę dokładnie czytać dopiski w postach, ponieważ znajdują się tam one nie bez przyczyny. Co więcej, zawierają jeszcze - skubane - bardzo istotne informacje.
Brendan wypada z kolejki odpisów, pozostała kolejność bez zmian.
za zgodą mg edytuję posta: RANY JULEK PRZEPRASZAM
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : rzut kością
'k100' : 15
'k100' : 15
Minął czas na odpis dla Sally i Michaela, swoje posty mogą zacząć dodawać pozostali - za wyjątkiem Brendana, który już w tej kolejce napisał. Niestety w tym momencie kolejność odpisów stała się zbędna, możecie więc dodawać wiadomości w dowolnej kolejności.
Sally i Michael otrzymują możliwość dodania swoich postów do jutra (27.04) do godziny 22:00.
Sally i Michael otrzymują możliwość dodania swoich postów do jutra (27.04) do godziny 22:00.
Zamknęłam w dłoni klucze i cofnęłam rękę zamierając. Nie patrzyłam na oddalającego się strażnika. Przysłuchiwałam się jedynie jego krokom modląc się o to by bicie mojego serca nie poniosło się echem inie zostało usłyszane. Trzymające mnie emocje wcale nie opadły w chwili gdy zostaliśmy w sali bez nadzoru. Chyba ciągle wstrzymywałam powietrze, a ręka którą wyciągnęłam w stronę zamka drżała mi okropnie. Przekręciłam jednak kluczyk, zamek ustąpił, a ja poczułam się jakbym robiła coś skrajnie nieodpowiedniego - pragnęła wolności.
Bosą stopą postąpiłam na chłodnej posadzce. Czułam na sobie to spojrzenie innych więźniów na sobie. Palec dłoni złożyłam na ustach i z błagalnym spojrzeniem wyglądającym zza moich rozszerzonych do granic możliwości oczu zwróciłam się do nich niemo z prośbą o ciszę.
- Stanę...stanę, za drzwiami... - powiedziałam mężczyźnie drżącym głosem, a potem starałam się stawiać kroki lekko. Na palcach stopy przemieściłam się do najbliżej ściany. Idąc w jej wzdłuż minęłam krzesło i przekładnię. Stanęłam. Wróciłam po krzesło. Moje palce owinęły się wokół niego jak macki ośmiornicy wokół pożeranego okrętu. Starałam się je unieść cicho i stanąć za drzwiami. Klucz schowałam w zębach. Muszę pamiętać by doszyć do sukienki kieszenie, a potem pamiętać o tym, by w razie możliwości uprowadzenia i więzienia ją potem ubrać...
Bosą stopą postąpiłam na chłodnej posadzce. Czułam na sobie to spojrzenie innych więźniów na sobie. Palec dłoni złożyłam na ustach i z błagalnym spojrzeniem wyglądającym zza moich rozszerzonych do granic możliwości oczu zwróciłam się do nich niemo z prośbą o ciszę.
- Stanę...stanę, za drzwiami... - powiedziałam mężczyźnie drżącym głosem, a potem starałam się stawiać kroki lekko. Na palcach stopy przemieściłam się do najbliżej ściany. Idąc w jej wzdłuż minęłam krzesło i przekładnię. Stanęłam. Wróciłam po krzesło. Moje palce owinęły się wokół niego jak macki ośmiornicy wokół pożeranego okrętu. Starałam się je unieść cicho i stanąć za drzwiami. Klucz schowałam w zębach. Muszę pamiętać by doszyć do sukienki kieszenie, a potem pamiętać o tym, by w razie możliwości uprowadzenia i więzienia ją potem ubrać...
The member 'Sally Moore' has done the following action : rzut kością
'k100' : 99
'k100' : 99
Michael rozglądał się po pomieszczeniu, wypatrując czegoś, co mogło okazać się przydatne podczas prób odzyskania wolności. W podłodze zauważył trzy obluzowane cegły, pod przeciwległą ścianą kłębiła się sterta śmieci, z których wystawał metalowy pręt. Była też stara szafa o nieznanej zawartości, a także stół i krzesło, gdzie zwykle siedział strażnik. Na stole leżała gazeta; pod nią prawdopodobnie coś się znajdowało, ale Michael nie widział, co to było.
- Spróbujmy poszukać czegoś, czym można go ogłuszyć, gdy wróci do sali – powiedział szeptem do swojej towarzyszki, której najwyraźniej udało się zabrać mężczyźnie klucze.
Gdy tylko wydostali się z klatki, wahał się przez chwilę, po czym postanowił chwycić jedną z obluzowanych cegieł. Były bliżej niż pręt, zresztą nie chciał niechcący zabić strażnika, a jedynie go ogłuszyć tak, by mogli zabrać mu różdżkę, uwolnić pozostałych osadzonych i uciec. Sam był zdumiony planem, który zrodził się w jego głowie; nigdy nie lubił przemocy, ale obecne okoliczności wymagały działań, do których zapewne nie posunąłby się w zwykłych okolicznościach.
Przez cały czas starał się stąpać jak najciszej i omijać nierówności podłogi. Ostrożnie podważył dłonią najsolidniej wyglądającą cegłę z zamiarem wydostania jej z posadzki, zauważając, że Sally sięgnęła po ciężkie krzesło. Miał nadzieję, że da radę utrzymać je w rękach, dopóki nie wróci mężczyzna, bo nie wyglądała na szczególnie silną, ale może pozory myliły.
Trzymając cegłę, przemieścił się w okolice drzwi, ustawiając się tak, by jak najdłużej pozostać niezauważonym. Zawsze istniała szansa, że chociaż jednemu z nich powiedzie się ogłuszenie, więc lepiej, żeby oboje mieli w zanadrzu jakąś broń. Cegła zapewne była bezużyteczna w starciu z różdżką, ale zawsze lepsze to niż nic. Naprawdę bardzo chciał się stąd wydostać, ale zdawał sobie sprawę, że to nie będzie proste.
Póki co czekał z cegłą w dłoni, rozglądając się i nasłuchując, czy nie wraca strażnik.
- Spróbujmy poszukać czegoś, czym można go ogłuszyć, gdy wróci do sali – powiedział szeptem do swojej towarzyszki, której najwyraźniej udało się zabrać mężczyźnie klucze.
Gdy tylko wydostali się z klatki, wahał się przez chwilę, po czym postanowił chwycić jedną z obluzowanych cegieł. Były bliżej niż pręt, zresztą nie chciał niechcący zabić strażnika, a jedynie go ogłuszyć tak, by mogli zabrać mu różdżkę, uwolnić pozostałych osadzonych i uciec. Sam był zdumiony planem, który zrodził się w jego głowie; nigdy nie lubił przemocy, ale obecne okoliczności wymagały działań, do których zapewne nie posunąłby się w zwykłych okolicznościach.
Przez cały czas starał się stąpać jak najciszej i omijać nierówności podłogi. Ostrożnie podważył dłonią najsolidniej wyglądającą cegłę z zamiarem wydostania jej z posadzki, zauważając, że Sally sięgnęła po ciężkie krzesło. Miał nadzieję, że da radę utrzymać je w rękach, dopóki nie wróci mężczyzna, bo nie wyglądała na szczególnie silną, ale może pozory myliły.
Trzymając cegłę, przemieścił się w okolice drzwi, ustawiając się tak, by jak najdłużej pozostać niezauważonym. Zawsze istniała szansa, że chociaż jednemu z nich powiedzie się ogłuszenie, więc lepiej, żeby oboje mieli w zanadrzu jakąś broń. Cegła zapewne była bezużyteczna w starciu z różdżką, ale zawsze lepsze to niż nic. Naprawdę bardzo chciał się stąd wydostać, ale zdawał sobie sprawę, że to nie będzie proste.
Póki co czekał z cegłą w dłoni, rozglądając się i nasłuchując, czy nie wraca strażnik.
The member 'Michael Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 59
'k100' : 59
Srebrzysta tarcza błysnęła, pochłaniając wiązkę rzuconego zaklęcia. Dopiero teraz, zza rozpływającej się mgły, mogłem dostrzec dwóch mężczyzn. Wartownicy - najpewniej opłacani przez Ministerstwo – strzegący grupy rozbrojonych czarodziejów. Czy oni również wierzyli w to, że urodzeni w rodzinach mugolskich czarodzieje stanowili zagrożenie dla naszego świata? A może wykonywali swoją pracę zupełnie nieświadomie, zmanipulowani, nie wiedząc, za jak podłe zajęcie mieli czelność przyjmować gaże?
Jeśli stąd wyjdę i jeszcze kiedyś usłyszę, że żadna praca nie hańbi, popluję się ze śmiechu.
Musieliśmy jak najszybciej przedostać się na piętro: konstrukcja zdawała się tracić na swej stabilności, przyprawiając mnie o nieprzyjemne mrowienie w żołądku. Byłem gotów unieszkodliwić strażników i ruszyć przed siebie – ale nim zdołałem wypowiedzieć inkantację, kolejny snop światła pomknął w moją stronę, a wszystko wskazywało na to, że zaklęcie mogło dosięgnąć nie tylko mnie, ale również Alana oraz Floreana, który zmaterializował się tuż za moimi plecami. Doskonale pamiętałem wieczór, kiedy na zapleczu lodziarni wręczyłem mu pióro feniksa, zdradzając istnienie Zakonu. Być może właśnie ten incydent sprawił, że czułem się za niego odpowiedzialny, a być może z jakiś powodów byłem przekonany, że jestem w stanie uratować cały świat. W końcu to ja byłem aurorem. To mnie szkolono do dokonywania niemożliwego. To ja powinienem czuć się najpewniej z różdżką w ręku. To na moich barkach spoczywało powstrzymanie zaklęcia. W ułamku sekundy uniosłem nadgarstek, wykonując zamaszysty ruch, z którym w parze szła inkantacja.
- Protego Maxima!
Jeśli stąd wyjdę i jeszcze kiedyś usłyszę, że żadna praca nie hańbi, popluję się ze śmiechu.
Musieliśmy jak najszybciej przedostać się na piętro: konstrukcja zdawała się tracić na swej stabilności, przyprawiając mnie o nieprzyjemne mrowienie w żołądku. Byłem gotów unieszkodliwić strażników i ruszyć przed siebie – ale nim zdołałem wypowiedzieć inkantację, kolejny snop światła pomknął w moją stronę, a wszystko wskazywało na to, że zaklęcie mogło dosięgnąć nie tylko mnie, ale również Alana oraz Floreana, który zmaterializował się tuż za moimi plecami. Doskonale pamiętałem wieczór, kiedy na zapleczu lodziarni wręczyłem mu pióro feniksa, zdradzając istnienie Zakonu. Być może właśnie ten incydent sprawił, że czułem się za niego odpowiedzialny, a być może z jakiś powodów byłem przekonany, że jestem w stanie uratować cały świat. W końcu to ja byłem aurorem. To mnie szkolono do dokonywania niemożliwego. To ja powinienem czuć się najpewniej z różdżką w ręku. To na moich barkach spoczywało powstrzymanie zaklęcia. W ułamku sekundy uniosłem nadgarstek, wykonując zamaszysty ruch, z którym w parze szła inkantacja.
- Protego Maxima!
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Krucza wieża
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Mniejsze wyspy :: Wyspa Wight