Sala przesłuchań
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój przesłuchań
Pomieszczenie to jeszcze niedawno służyło jako zwykły gabinet, jednak przez swoje dość spore rozmiary zostało zaadaptowane jako pokój przesłuchań. Nie jest to pomieszczenie przypominające celę, a dość przytulne miejsce, w którym przesłuchiwani mają poczuć się komfortowo.
Głównym elementem pomieszczenia jest drewniane biurko, na którym zazwyczaj znajdują się różnego rodzaju dokumenty. Nie należy ono do nikogo, a pełni jedynie funkcje głównego "miejsca dowodzenia". Oprócz niego, po bokach, rozmieszczone są mniejsze stanowiska, jednoosobowe biurka, gdyby zaszła potrzeba przesłuchiwania kilku osób jednocześnie. Dzięki zastosowaniu zaklęć wygłuszających, czarodzieje nie są w stanie się usłyszeć, więc rozmowa będzie wiarygodna.
Głównym elementem pomieszczenia jest drewniane biurko, na którym zazwyczaj znajdują się różnego rodzaju dokumenty. Nie należy ono do nikogo, a pełni jedynie funkcje głównego "miejsca dowodzenia". Oprócz niego, po bokach, rozmieszczone są mniejsze stanowiska, jednoosobowe biurka, gdyby zaszła potrzeba przesłuchiwania kilku osób jednocześnie. Dzięki zastosowaniu zaklęć wygłuszających, czarodzieje nie są w stanie się usłyszeć, więc rozmowa będzie wiarygodna.
Nie ma chyba sensu wspominać, że Lily wyglądała jak dygoczący strzępek nerwów, który ledwo trzymał się na nogach. W chwili, kiedy ktoś rzucił się do ucieczki, rzucone zostały pierwsze zaklęcia, a Dippet zaczął grozić jednej z przesłuchiwanych, zadziałała po prostu instynktownie.
Z prawej strony stał strażnik i niedaleko sam Dippet, rzuciła się więc w lewo w nadziei, że uda jej się zbiec zanim ktokolwiek zwróci na nią uwagę. W przeciwieństwie do Michaela myślała w tej chwili jedynie o sobie. Oczywiście - lubiła Just, lubiła Mangolię, choć Margaux nie znała za dobrze, i ją darzyła sympatią. Pozostałym choć im nie znała zdecydowanie też nie życzyła źle i gdyby pomoc im nie była dla niej ryzykowna, pewnie wszystko wyglądałoby inaczej, jednak Lily MacDonald nie jest bohaterką. Nie jest też osobą, która zakrzyknęłaby "hej, zjednoczmy się i działajmy razem!", bo ona nie chciała działać, chciała po prostu być jak najdalej stąd.
Nie czarowała dobrze i była zbyt słaba, zbyt przerażona, by walczyć, co najwyżej inni musieliby ją zostawić lub chronić, a to szczególnie zważywszy na fakt, że nikt z nich nie ma różdżki też nie brzmiało jak dobry plan.
Niewiele myślała, rozglądała się w nadziei, że na nikogo nie trafi i znajdzie działającą windę lub kominek. Choć panicznie bała się stanąć w jego ogniu, w tej chwili o wiele bardziej przerażający byli strażnicy.
Z prawej strony stał strażnik i niedaleko sam Dippet, rzuciła się więc w lewo w nadziei, że uda jej się zbiec zanim ktokolwiek zwróci na nią uwagę. W przeciwieństwie do Michaela myślała w tej chwili jedynie o sobie. Oczywiście - lubiła Just, lubiła Mangolię, choć Margaux nie znała za dobrze, i ją darzyła sympatią. Pozostałym choć im nie znała zdecydowanie też nie życzyła źle i gdyby pomoc im nie była dla niej ryzykowna, pewnie wszystko wyglądałoby inaczej, jednak Lily MacDonald nie jest bohaterką. Nie jest też osobą, która zakrzyknęłaby "hej, zjednoczmy się i działajmy razem!", bo ona nie chciała działać, chciała po prostu być jak najdalej stąd.
Nie czarowała dobrze i była zbyt słaba, zbyt przerażona, by walczyć, co najwyżej inni musieliby ją zostawić lub chronić, a to szczególnie zważywszy na fakt, że nikt z nich nie ma różdżki też nie brzmiało jak dobry plan.
Niewiele myślała, rozglądała się w nadziei, że na nikogo nie trafi i znajdzie działającą windę lub kominek. Choć panicznie bała się stanąć w jego ogniu, w tej chwili o wiele bardziej przerażający byli strażnicy.
Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.
any other person.
The member 'Lily MacDonald' has done the following action : rzut kością
'k100' : 20
'k100' : 20
Przeraziła się tym, co w jednej chwili stanęło przed jej oczami - scena jak z prawdziwego koszmaru albo z historii, które czasami opowiadał jej dziadek. Opowieści o wojnie.
Gdy tylko zobaczyła, jak z różdżki Dippeta, wydobywa się światło, od razu chciała wyciągnąć swoją i pomóc białowłosej i... przypomniała sobie, że niestety nie jest w posiadaniu różdżki. Z jednej strony właśnie to trzymało ją w miejscu, ale z drugiej miała ochotę wydostać się stąd jak najszybciej. Decyzję podjęła za nią Lily.
Jak tylko dziewczyna puściła jej ramię i pobiegła w lewo, Maggie nie mogła stać w miejscu. Rozejrzała się po raz ostatni po pozostałych i popędziła za MacDonald.
- Lily, na Merlina, stój! - syknęła do niej, biegnąc co tchu.
Nie obracała się za siebie, za swój cel podróży obierając ostatecznie drzwi w holu głównym Ministerstwa Magii.
- Zabrali nam różdżki, gdzie ty pędzisz?!
Nie krzyczała, bo liczyła na to, że strażnicy będą za bardzo zajęci zamieszaniem przed wejściem do gabinetu 104 i nie zauważą ich zniknięcia. Nie bywała tutaj prawie wcale, więc tym trudniej było odnaleźć jej jakąkolwiek drogę prowadzącą do wyjścia. Będzie musiała to zmienić... o ile jeszcze kiedykolwiek będzie miała ku temu okazję.
Gdy tylko zobaczyła, jak z różdżki Dippeta, wydobywa się światło, od razu chciała wyciągnąć swoją i pomóc białowłosej i... przypomniała sobie, że niestety nie jest w posiadaniu różdżki. Z jednej strony właśnie to trzymało ją w miejscu, ale z drugiej miała ochotę wydostać się stąd jak najszybciej. Decyzję podjęła za nią Lily.
Jak tylko dziewczyna puściła jej ramię i pobiegła w lewo, Maggie nie mogła stać w miejscu. Rozejrzała się po raz ostatni po pozostałych i popędziła za MacDonald.
- Lily, na Merlina, stój! - syknęła do niej, biegnąc co tchu.
Nie obracała się za siebie, za swój cel podróży obierając ostatecznie drzwi w holu głównym Ministerstwa Magii.
- Zabrali nam różdżki, gdzie ty pędzisz?!
Nie krzyczała, bo liczyła na to, że strażnicy będą za bardzo zajęci zamieszaniem przed wejściem do gabinetu 104 i nie zauważą ich zniknięcia. Nie bywała tutaj prawie wcale, więc tym trudniej było odnaleźć jej jakąkolwiek drogę prowadzącą do wyjścia. Będzie musiała to zmienić... o ile jeszcze kiedykolwiek będzie miała ku temu okazję.
Gość
Gość
The member 'Magnolia Cresswell' has done the following action : rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Michael rzucił się w głąb korytarza, dokładnie w kierunku windy i zanim zaczęłam się zmienić tylko na chwilę pozwoliłam biec myślom po zadanym samej sobie pytaniu: dlaczego? Szybko odrzuciłam opcję obawy o własne życie. To nie tak, że go nie cenił. Ale od zawsze się martwił o wszystkich, dopiero na końcu o siebie. Ta myśl zaś skierowała mnie prosto do wniosku, że robił to dla nas skupiając uwagę większości strażników na sobie.
Donośniejsze słowa mojej jasnowłosej przyjaciółki rozzłościły Dippeta, a ten bez większych oporów cisnął w nią zaklęciem. I gdy przyśpieszałam, by szybciej znaleźć się przy niej z głupią nadzieją, że może uda mi się dopaść do niej na tyle wcześnie by popchnąć ją na posadzkę moją uwagę od jej losów odciągnął silny uchwyt na ramieniu. Powstałe nagle zamieszanie nie uśpiło czujności strażnika stojącego niedaleko mnie. A ja zaś dostrzegłam jak unosi różdżkę, by przytknąć ja do mojej szyi. Mogłam pozwolić na to. Mogłam, ale wiedziałam że zarówno Margaux nie mierzyłaby się teraz z zaklęciem nie posiadając wielu opcji do manewru jak i Michael nie próbowałby zwrócić na siebie uwagi by dać nam czas, gdyby coś nie spowodowało ich zachowania.
Maggie stała obok Lily po mojej lewej stronie, wiedziałam jak rudowłosa kobieta musi być przerażona, ale miałam nadzieję że znajoma barmanka zajmie się nią. Harry stał obok Sally prawie na przeciw i znów nie pozostawało mi nic, poza nadzieją że i oni sobie poradzą. Cassian – ledwie kojarzony ze spotkań Zakonu był obok. Michael mierzył się w kompletnie niesprawiedliwym starciu z czterema strażnikami, a Margaux stała ciągle za daleko. Może opór był zbędny. Może mieli już dla nas z góry ustalony plan bez względu na wynik przesłuchań. Może i tak wszystko prowadziło nas do jednego miejsca. Ale musiałam spróbować. Nawet nie tylko dla siebie, brata czy przyjaciółki. Dla całej reszty. Dla wszystkich.
Nie miałam czasu by powiedzieć im gdzie iść. Lub by chociaż wskazać odpowiedni kierunek. Na pierwszy plan wysunęła się nikła możliwość. Opcja. Spróbowałam wyrwać różdżkę strażnikowi.
Donośniejsze słowa mojej jasnowłosej przyjaciółki rozzłościły Dippeta, a ten bez większych oporów cisnął w nią zaklęciem. I gdy przyśpieszałam, by szybciej znaleźć się przy niej z głupią nadzieją, że może uda mi się dopaść do niej na tyle wcześnie by popchnąć ją na posadzkę moją uwagę od jej losów odciągnął silny uchwyt na ramieniu. Powstałe nagle zamieszanie nie uśpiło czujności strażnika stojącego niedaleko mnie. A ja zaś dostrzegłam jak unosi różdżkę, by przytknąć ja do mojej szyi. Mogłam pozwolić na to. Mogłam, ale wiedziałam że zarówno Margaux nie mierzyłaby się teraz z zaklęciem nie posiadając wielu opcji do manewru jak i Michael nie próbowałby zwrócić na siebie uwagi by dać nam czas, gdyby coś nie spowodowało ich zachowania.
Maggie stała obok Lily po mojej lewej stronie, wiedziałam jak rudowłosa kobieta musi być przerażona, ale miałam nadzieję że znajoma barmanka zajmie się nią. Harry stał obok Sally prawie na przeciw i znów nie pozostawało mi nic, poza nadzieją że i oni sobie poradzą. Cassian – ledwie kojarzony ze spotkań Zakonu był obok. Michael mierzył się w kompletnie niesprawiedliwym starciu z czterema strażnikami, a Margaux stała ciągle za daleko. Może opór był zbędny. Może mieli już dla nas z góry ustalony plan bez względu na wynik przesłuchań. Może i tak wszystko prowadziło nas do jednego miejsca. Ale musiałam spróbować. Nawet nie tylko dla siebie, brata czy przyjaciółki. Dla całej reszty. Dla wszystkich.
Nie miałam czasu by powiedzieć im gdzie iść. Lub by chociaż wskazać odpowiedni kierunek. Na pierwszy plan wysunęła się nikła możliwość. Opcja. Spróbowałam wyrwać różdżkę strażnikowi.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 70
'k100' : 70
Cassian chciałby wiedzieć co tu się właśnie wydarzyło. Strażnicy rzucili się za Michaelem. Dwie młódki, których nie znał, jego śladem pognały przed siebie w ucieczce. Gdyby był młody i miał jeszcze coś do stracenia, może też by się przestraszył i właśnie to zrobił. Tymczasem patrzył na opanowaną Margaux, której nagle zrobiło się z jednej dwie, chociaż druga wydawała się mniej spokojna. Morisson też by nie był, gdyby ktoś bezpodstawnie podkładał mu różdżkę pod szyję.
— Uspokójmy się. Nie ma powodów do podnoszenia na siebie różdżek — odezwał się, z uniesionymi do góry rękoma w obronnym geście, kierując się w stronę, jak się domyślał, Justine Tonks – metamorfomag z Zakonu Feniksa. Prawdziwa Margo miała na tyle oleju w głowie, żeby nie podnosić ręki na strażnika. Dlatego ona na pewno ze swoim spokojem i uroczym uśmiechem poradzi sobie sama. Tymczasem Cassian zbliżając się do strażnika, przestawał rozumieć, dlaczego mężczyzna grozi niewinnej kobiecie przystawieniem różdżki do jej skóry.
— Może zostawi pan ładną panią i się jakoś dogadamy?
Twarz zaraz potem zwrócił w kierunku Dippeta:
— Czy może pan wyjaśnić co tu się odministrawia?
Nie zdążył jeszcze nawet rozwinąć kwestii, kiedy Justine podjęła próbę wyrwania różdżki strażnikowi. Odnotował jej ruch i bunt, a jego ciało zareagowało instynktownie w pomocy jej, a nie mężczyźnie, dlatego sam skoczył do niego (strażnika) w próbie zablokowania jego rąk. Miał wrażenie, że ten może nie być zachwycony, kiedy odnotuje, że dużo słabsza od niego fizycznie kobieta próbowała szarpnąć się na jego magiczny patyk, a kto wie co wściekły osiłek, który grozi jej różdżką bez powodu, może jej zrobić kiedy ten powód sobie znajdzie. Mimo swoich działań, posłał Tonks wściekłe spojrzenie:
— Co Ci strzela do łba?!
— Uspokójmy się. Nie ma powodów do podnoszenia na siebie różdżek — odezwał się, z uniesionymi do góry rękoma w obronnym geście, kierując się w stronę, jak się domyślał, Justine Tonks – metamorfomag z Zakonu Feniksa. Prawdziwa Margo miała na tyle oleju w głowie, żeby nie podnosić ręki na strażnika. Dlatego ona na pewno ze swoim spokojem i uroczym uśmiechem poradzi sobie sama. Tymczasem Cassian zbliżając się do strażnika, przestawał rozumieć, dlaczego mężczyzna grozi niewinnej kobiecie przystawieniem różdżki do jej skóry.
— Może zostawi pan ładną panią i się jakoś dogadamy?
Twarz zaraz potem zwrócił w kierunku Dippeta:
— Czy może pan wyjaśnić co tu się odministrawia?
Nie zdążył jeszcze nawet rozwinąć kwestii, kiedy Justine podjęła próbę wyrwania różdżki strażnikowi. Odnotował jej ruch i bunt, a jego ciało zareagowało instynktownie w pomocy jej, a nie mężczyźnie, dlatego sam skoczył do niego (strażnika) w próbie zablokowania jego rąk. Miał wrażenie, że ten może nie być zachwycony, kiedy odnotuje, że dużo słabsza od niego fizycznie kobieta próbowała szarpnąć się na jego magiczny patyk, a kto wie co wściekły osiłek, który grozi jej różdżką bez powodu, może jej zrobić kiedy ten powód sobie znajdzie. Mimo swoich działań, posłał Tonks wściekłe spojrzenie:
— Co Ci strzela do łba?!
I don't want to understand this horror
Everybody ends up here in bottles
There's a weight in your eyes
I can't admit
Everybody ends up here in bottles
Cassian Morisson
Zawód : UZDROWICIEL ODDZ. URAZÓW POZAKLĘCIOWYCH
Wiek : 33 LATA
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
I will not budge for no man’s pleasure, I
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Cassian Morisson' has done the following action : rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Im bardziej Michael się oddalał, tym bardziej uświadamiał sobie, jak lekkomyślnie postąpił, uciekając po usłyszeniu planów wywiezienia ich. Kiedy jednak zdał sobie sprawę, że aż trzech strażników pobiegło za nim, to stwierdził, że może to jednak nie było aż tak złe? W każdym razie, z punktu widzenia pozostałych, bo dla niego mogło skończyć się różnie. Mógł stracić pracę, wylądować za kratkami lub skończyć jeszcze gorzej, zależy, co planowało ministerstwo wobec krnąbrnych mugolaków. Chociaż, gdyby nie uciekł, to czy gwarantowałoby to, że nic się nie stanie? Nie. Cokolwiek dla nich szykowano, zapewne nie było to nic dobrego. W przeciwnym wypadku nie ukrywano by tego przed nimi ani nie zwlekano by z oddaniem im różdżek. Uświadomił sobie poniewczasie, że na jego występku mogła ucierpieć także jego córka, ale łudził się, że ministerstwo nie dosięgnie jej, póki znajdowała się we francuskiej szkole, zwłaszcza po tych ostatnich zawirowaniach. Meagan musiała być bezpieczna. Musiała. Nie mogło być inaczej.
Biegł, mając nadzieję, że nawet, jeśli on wpadnie w tarapaty, to może chociaż jego siostra zdoła teraz uciec. Wierzył, że sobie poradzi, musiała sobie poradzić. Na pewno znała ministerstwo, była metamorfomagiem, może przy odrobinie szczęścia wtopi się w tłum i wydostanie się. Liczył, że zadba też o bezpieczeństwo rodziców, gdyby tak on nie wrócił do domu.
Starał się unikać mknących w jego stronę zaklęć, ale szczęście w końcu musiało się od niego w końcu odwrócić. Na wprost niego jak spod ziemi wyrósł kolejny strażnik, na którego Michael wpadł, siłą rozpędu lądując na ziemi. Był otoczony i pozbawiony różdżki, więc jego szanse przedstawiały się bardzo marnie. Musiał się poddać, mając nadzieję, że jego wybieg się udał, nawet jeśli dla niego ucieczka miała dobiec końca. Przynajmniej na ten moment... Nie wiedział, co dzieje się teraz z resztą, widział jednak, że większość strażników była teraz tutaj, wokół niego. Nie miał szans się przedrzeć, na pewno nie bez różdżki, kiedy miał wokół siebie czterech uzbrojonych przeciwników. Pozostawało mu jedno – udawanie zahukanego i przerażonego, nie do końca świadomego tego, co się wokół niego dzieje. Uniósł nieznacznie ręce w poddańczym geście, mając nadzieję, że wypadał przekonująco sprawiając wrażenie kogoś, kto działał pod wpływem strachu i wiedział, że zrobił coś bardzo nieprzemyślanego. Może jeszcze później nadarzy się okazja do działania?
Biegł, mając nadzieję, że nawet, jeśli on wpadnie w tarapaty, to może chociaż jego siostra zdoła teraz uciec. Wierzył, że sobie poradzi, musiała sobie poradzić. Na pewno znała ministerstwo, była metamorfomagiem, może przy odrobinie szczęścia wtopi się w tłum i wydostanie się. Liczył, że zadba też o bezpieczeństwo rodziców, gdyby tak on nie wrócił do domu.
Starał się unikać mknących w jego stronę zaklęć, ale szczęście w końcu musiało się od niego w końcu odwrócić. Na wprost niego jak spod ziemi wyrósł kolejny strażnik, na którego Michael wpadł, siłą rozpędu lądując na ziemi. Był otoczony i pozbawiony różdżki, więc jego szanse przedstawiały się bardzo marnie. Musiał się poddać, mając nadzieję, że jego wybieg się udał, nawet jeśli dla niego ucieczka miała dobiec końca. Przynajmniej na ten moment... Nie wiedział, co dzieje się teraz z resztą, widział jednak, że większość strażników była teraz tutaj, wokół niego. Nie miał szans się przedrzeć, na pewno nie bez różdżki, kiedy miał wokół siebie czterech uzbrojonych przeciwników. Pozostawało mu jedno – udawanie zahukanego i przerażonego, nie do końca świadomego tego, co się wokół niego dzieje. Uniósł nieznacznie ręce w poddańczym geście, mając nadzieję, że wypadał przekonująco sprawiając wrażenie kogoś, kto działał pod wpływem strachu i wiedział, że zrobił coś bardzo nieprzemyślanego. Może jeszcze później nadarzy się okazja do działania?
The member 'Michael Tonks' has done the following action : rzut kością
'k100' : 67
'k100' : 67
Instynktownie, w bezwarunkowym odruchu me czoło pokryła bruzda skonsternowania, gdy jedna z kobiet w sposób niemalże ostentacyjny, nieco przekorny(?) zadała pytanie. Gdy przeniosłam porozumiewawcze spojrzenie na człowieka do którego było kierowane...zamarłam widząc objaw jego agresji. Coś było nie tak...Skuliłam się nieco w sobie i zrobiłam krok w tył, a potem kolejny gdy jakiś mężczyzna pobiegł w długą, a za nim rząd strażników, którzy mieli nas chronić. Czemu ścigali. Czemu kłamali, że czekamy na różdżki. Strach zaczął kąsać moje kości. Jeszcze mocniej skuliłam się w sobie. Z szeroko otwartymi oczami i przerażeniem patrzyłam na wybuch oporu, uciekającą w tle rudą dziewczynę...Mój umysł był pusty jak kartka. W jednej chwili stałam niezdolna do ruchu, a w drugiej biegłam wiedziona egoistycznym instynktem podsycanym przez dezorientację. Wstyd zapewne potem mi będzie, że zostawiłam w tyle resztę, lecz teraz nie myślałam o tym wcale. Myśli błądziły wokół ojca, braci...Gdzie chcieli nas wywieźć? Czy mogłabym z tego powodu ich już nie zobaczyć? Zdominował mnie mnie strach. Byłam stajenną, pospolitą kobietą, jedną z wielu...nie potrafiłam postąpić w tym momencie inaczej. Przepraszam.
Biegłam więc na prawo poganiana przez ponure wizje, strach i zwierzęcy instynkt. Nie miałam odwagi przebić się przez tych wszystkich ludzi i dołączyć do rudej dziewczyny czego w głębi duszy żałowałam - być może ona wiedziała dokąd...?
Biegłam więc na prawo poganiana przez ponure wizje, strach i zwierzęcy instynkt. Nie miałam odwagi przebić się przez tych wszystkich ludzi i dołączyć do rudej dziewczyny czego w głębi duszy żałowałam - być może ona wiedziała dokąd...?
The member 'Sally Moore' has done the following action : rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Oczywiście, że nie potrzebował wizji, kiedy wystarczało przeczucie, które już poprzez głupie mdłości z rana dawały mu znak, że nie powinien iść na to cholerne przesłuchanie. Dobrze wiedział, że jedyną rozsądną opcją było szukanie azylu gdziekolwiek indziej niż w nieprzyjaznym Londynie, próbując przeczekać złe czasy. Ale to nie był okres, w którym powinien chować głowę w piasek, prawda? Więc jak prawdziwy, zidiociały chojrak, stawił się tutaj, oddając (prawie) dobrowolnie różdżkę, która stanowiła jego jedyne źródło obrony.
A potem wszystko toczyło się jak w jakimś czeskim filmie, obrazy wolno przetaczały się przed oczami - Margaux unikająca zaklęcia, Justine próbująca wyrwać różdżkę strażnikowi, mężczyzna rzucający się do pomocy, uciekające kobiety. I Dippet. Perfidny, żałosny Dippet, który mierzył różdżką w nieuzbrojoną osobę. Może to nagły przypływ wściekłości, a może głupoty, ale bez większego wahania rzucił się w jego kierunku, chcąc mu wyrwać różdżkę. Był w tym jakiś sens - rozbrojony nie stanowił zagrożenia, a różdżka miała szansę posłużyć Harremu, o ile nie okaże się równie parszywa co jego właściciel.
A potem wszystko toczyło się jak w jakimś czeskim filmie, obrazy wolno przetaczały się przed oczami - Margaux unikająca zaklęcia, Justine próbująca wyrwać różdżkę strażnikowi, mężczyzna rzucający się do pomocy, uciekające kobiety. I Dippet. Perfidny, żałosny Dippet, który mierzył różdżką w nieuzbrojoną osobę. Może to nagły przypływ wściekłości, a może głupoty, ale bez większego wahania rzucił się w jego kierunku, chcąc mu wyrwać różdżkę. Był w tym jakiś sens - rozbrojony nie stanowił zagrożenia, a różdżka miała szansę posłużyć Harremu, o ile nie okaże się równie parszywa co jego właściciel.
Gość
Gość
The member 'Harry Dawlish' has done the following action : rzut kością
'k100' : 87
'k100' : 87
Margaux ledwo udało się zrobić unik, niemal czuła, jak zaklęcie przelatuje nad jej głową w momencie, gdy akurat ratowała się ucieczką w bok. W tym samym momencie Harry podskoczył do Dippeta. Zaczął się z nim siłować, a z różdżki leciały iskry, cudem omijając głowę mężczyzny. Gdy przebywali z nim w pokoju przesłuchań zdawało się, że urzędnik ministerstwa jest dość słabym człowiekiem i nie byłby w stanie stawić komuś czoła. A jednak swoją siłą i wytrzymałością mógł dorównać młodemu czarodziejowi. W końcu, obaj mężczyźni zderzyli się nawzajem, odrzuciło ich do tyłu, a różdżka wypadła im z rąk i upadła na podłogę. Dippet zauważył, że różdżka leży niedaleko, wyciągnął więc rękę w jej kierunku, chcąc po nią sięgnąć. Jeśli Margaux i Harry zdążą, będą w stanie mu ją odebrać, w końcu była ich dwójka i mieli przewagę, pytanie tylko, czy uda im się z niej skorzystać.
Justine nie udało się odebrać różdżki strażnikowi, który w porę, wolną ręką złapał ją i mocniej do siebie przycisnął, jednocześnie chcąc rzucić na nią zaklęcie. Gdyby nie reakcja Cassiana, któremu prawie udało się złapać strażnika za rękę, jego koleżanka byłaby bez szans. Mimo że Cassian przeszkodził strażnikowi, to ten ponownie spróbował unieszkodliwić pannę Tonks. Morisson miał prawdopodobnie ostatnią szansę na to, aby jakoś uchronić kobietę przed oberwaniem zaklęciem. Jednocześnie, mężczyzna był w beznadziejnej sytuacji, mógł się nadal uratować, na przykład przez ucieczkę. Jednak jeśli zdecyduje się pomóc kobiecie, straci jedyną szansę na to, aby się stąd wydostać, dzięki czemu straci również możliwość na poinformowanie kogoś, w jak wielkim reszta jest niebezpieczeństwie.
Lily i Magnolia pobiegły w lewo. Mijały drzwi, obrazy na ścianach przyglądały im się z ciekawością, dlatego dziwne odczucie, że są obserwowane nie było bezpodstawne. Nagle, jakby z ziemi, wyrosło przed nimi dwóch strażników, z wyciągniętymi różdżkami. Obie dziewczyny miały mało czasu na decyzję. W tej krótkiej chwili ujrzały tylko korytarz po prawej stronie, otwarte drzwi po lewej oraz dalszą część korytarza za plecami strażników.
Sally natomiast pobiegła na prawo. Wydawało się, że było tu zdecydowanie spokojniej, dlatego nie musiała pędzić ile sił w nogach. Mogła dokładnie przyjrzeć się otoczeniu, zauważyła więc uchylone drzwi, zza których widać było schody. Była szansa na to, że dziewczyna znajdzie tam schronienie, a może nawet i wyjście? Chociaż też nie miała pewności, gdzie one ją zaprowadzą. Równie dobrze mogła iść dalej, licząc na to, że uda jej się dotrzeć do jakiejś windy, a może kominka?
Michael został złapany za przysłowiowe fraki i postawiony do pionu. Jeden ze strażników przystawił mu różdżkę do pleców, więc każdy gwałtowny ruch mógł skończyć się dla niego fatalnie. Nagle, na obrazie obok nich, pojawił się czarodziej, który poinformował strażników, że dwie panny uciekają w stronę wind. Michael pozostał więc w obstawie dwóch czarodziejów, a dwóch pozostałych pobiegło w odpowiednią stronę, aby pomóc ze złapaniem uciekających kobiet. Tonks zakuty w kajdanki specjalnym zaklęciem, następnie pchnięty i prowadzony korytarzem, właściwie sam nie wiedział dokładnie gdzie. Szedł po środku, strażnik był przed nim i za nim. Może mimo nałożonych kajdanek uda mu się jakość wyjść z tej sytuacji?
| Objaśnienie mapki: Na mapce zostało zaktualizowane wasze położenie. Zostało dodane również położenie strażników, oraz Dippeta. Pionowe kreseczki na ścianach, to drzwi.
St wyprzedzenia Dippeta dla Margaux i Harry’ego: 40 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności
St przeszkodzenia strażnikowi przez Cassiana: 70 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności
St wyrwania się strażnikowi przez Justine: 90 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności
Michael przez kajdanki, które ma na rękach ma -40pkt do rzutu kością k100. Na każdą akcję musi rzucić kością k100, chyba, że zdecyduje się nie wykonywać żadnej akcji - wtedy nie musi.
St dla Lily i Magnolii jeśli zdecydują się przebić przez strażników: 90 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności. Jeśli zdecydują się wybrać inną drogę - nie muszą rzucać kością.
Sally nie musi rzucać kością w tym poście.
Na odpis macie 48h.
Justine nie udało się odebrać różdżki strażnikowi, który w porę, wolną ręką złapał ją i mocniej do siebie przycisnął, jednocześnie chcąc rzucić na nią zaklęcie. Gdyby nie reakcja Cassiana, któremu prawie udało się złapać strażnika za rękę, jego koleżanka byłaby bez szans. Mimo że Cassian przeszkodził strażnikowi, to ten ponownie spróbował unieszkodliwić pannę Tonks. Morisson miał prawdopodobnie ostatnią szansę na to, aby jakoś uchronić kobietę przed oberwaniem zaklęciem. Jednocześnie, mężczyzna był w beznadziejnej sytuacji, mógł się nadal uratować, na przykład przez ucieczkę. Jednak jeśli zdecyduje się pomóc kobiecie, straci jedyną szansę na to, aby się stąd wydostać, dzięki czemu straci również możliwość na poinformowanie kogoś, w jak wielkim reszta jest niebezpieczeństwie.
Lily i Magnolia pobiegły w lewo. Mijały drzwi, obrazy na ścianach przyglądały im się z ciekawością, dlatego dziwne odczucie, że są obserwowane nie było bezpodstawne. Nagle, jakby z ziemi, wyrosło przed nimi dwóch strażników, z wyciągniętymi różdżkami. Obie dziewczyny miały mało czasu na decyzję. W tej krótkiej chwili ujrzały tylko korytarz po prawej stronie, otwarte drzwi po lewej oraz dalszą część korytarza za plecami strażników.
Sally natomiast pobiegła na prawo. Wydawało się, że było tu zdecydowanie spokojniej, dlatego nie musiała pędzić ile sił w nogach. Mogła dokładnie przyjrzeć się otoczeniu, zauważyła więc uchylone drzwi, zza których widać było schody. Była szansa na to, że dziewczyna znajdzie tam schronienie, a może nawet i wyjście? Chociaż też nie miała pewności, gdzie one ją zaprowadzą. Równie dobrze mogła iść dalej, licząc na to, że uda jej się dotrzeć do jakiejś windy, a może kominka?
Michael został złapany za przysłowiowe fraki i postawiony do pionu. Jeden ze strażników przystawił mu różdżkę do pleców, więc każdy gwałtowny ruch mógł skończyć się dla niego fatalnie. Nagle, na obrazie obok nich, pojawił się czarodziej, który poinformował strażników, że dwie panny uciekają w stronę wind. Michael pozostał więc w obstawie dwóch czarodziejów, a dwóch pozostałych pobiegło w odpowiednią stronę, aby pomóc ze złapaniem uciekających kobiet. Tonks zakuty w kajdanki specjalnym zaklęciem, następnie pchnięty i prowadzony korytarzem, właściwie sam nie wiedział dokładnie gdzie. Szedł po środku, strażnik był przed nim i za nim. Może mimo nałożonych kajdanek uda mu się jakość wyjść z tej sytuacji?
| Objaśnienie mapki: Na mapce zostało zaktualizowane wasze położenie. Zostało dodane również położenie strażników, oraz Dippeta. Pionowe kreseczki na ścianach, to drzwi.
St wyprzedzenia Dippeta dla Margaux i Harry’ego: 40 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności
St przeszkodzenia strażnikowi przez Cassiana: 70 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności
St wyrwania się strażnikowi przez Justine: 90 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności
Michael przez kajdanki, które ma na rękach ma -40pkt do rzutu kością k100. Na każdą akcję musi rzucić kością k100, chyba, że zdecyduje się nie wykonywać żadnej akcji - wtedy nie musi.
St dla Lily i Magnolii jeśli zdecydują się przebić przez strażników: 90 do rzutu doliczana jest statystyka sprawności. Jeśli zdecydują się wybrać inną drogę - nie muszą rzucać kością.
Sally nie musi rzucać kością w tym poście.
Na odpis macie 48h.
Sala przesłuchań
Szybka odpowiedź