Dawny most
Rzut kością k6:
1 - Nie znajdujesz niczego.
2 - Znajdujesz stary, zmięty list; tekst jest niemożliwy do odczytania.
3 - W skrytce znajduje się lekko zaśniedziały knut.
4 - Na samym końcu małej wnęki leży stary wisiorek na łańcuszku.
5 - Znajdujesz mugolski zegarek; niestety nie działa.
6 - Znajdujesz zakurzoną fiolkę; być może kiedyś znajdował się tam jakiś eliksir, niestety dawno wyparował.
Drogę do znajdującego się na obrzeżach mostu oczyszczono i wyłożono kamieniami, nie pozwalając gościom festiwalu na zbłądzenie. Pnącza i bluszcze usunięto także z kamiennej drogi na moście, nadając mu tym samym świeżości. Świetliki, które wypuszczono na czas trwania festiwalu, razem z bujną roślinnością wokół nadały temu miejscu wyjątkowo romantycznego charakteru. Z tej okazji skorzystali artyści, którzy przybyli na obchody Brón Trogain.
Malarze rozstawili się na moście, by za odpowiednią opłatą wykonać szkicowe portrety, karykatury, oraz staranne, pastelowe rysunki gości festiwalu. Z dumą oferują swoje usługi każdemu przechodniowi, choć grzeczniej namawiają do pozowania tych lepiej ubranych. Klienci mogą usiąść wygodnie na ustawionych naprzeciw sztalug krzesłach. Wykonanie portretu zajmuje od dwudziestu minut (karykatura) do godziny (kolorowy portret), a choć artyści demonstrują zamawiającym swoje inne prace to ostateczny efekt zależy od weny i humoru samego twórcy...
Aby uzyskać portret należy rzucić kością k10 i otrzymać odpowiedni portret. Każdy poziom wiedzy o sztuce pomaga porównać styl artysty z własnym gustem i wybrać odpowiedniego portrecistę - mając poziom I, można manipulować wynikiem k10 o jedno oczko w górę lub w dół; poziom II - dwa oczka; poziom III pozwala na wybór dowolnego artysty.
1: portrecista wyznaje styl nowoczesnej ekspresji i (choć na początku sprawiał dobre wrażenie) nie wydaje się być do końca trzeźwy... otrzymujesz niepokojący, dynamiczny portret namalowany jaskrawymi kredkami. Powieszony w pokoju, wywołuje konsternację gości i wzbudza w nich dziwny niepokój oraz ponurość. Portret nie wpływa na twój nastrój, ale masz wrażenie, że jego kolory są jeszcze żywsze ilekroć w pobliżu znajduje się ktoś nieżyczliwy.
2: karykaturzysta uchwycił wszystkie wady Twojej aparycji w zabawnej karykaturze, wykonanej ołówkiem. Choć portret Ci nie schlebia, budzi dziwną wesołość zarówno w Tobie jak i w każdym, kto go zobaczy. Powieszony w pokoju, sprawi, że Twoje żarty staną się zabawniejsze.
3: portret wykonany piórkiem nadaje Twojej twarzy surowych rysów. Pomimo dynamicznej kreski i prędkiego czasu rysowania, masz wrażenie, że artysta przyglądał Ci się wyjątkowo przenikliwie. Powieszony w pokoju, portret zdaje się podkreślać mocne strony Twojego charakteru - gdy znajdujesz się w jego pobliżu, goście odczuwają wobec Ciebie mimowolny autorytet i chętniej słuchają Twoich przemyśleń.
4: w pierwszej chwili dostrzegasz na portrecie tylko szereg linii i kształtów geometrycznych, ale po chwili skupienia abstrakcja układa się w zarys Twojej twarzy. Jeśli zdecydujesz się powiesić to nowoczesne dzieło w pokoju, odkryjesz, że łatwiej Ci się przy nim skupić: dzieło pozytywnie wpływa na Twoją koncentrację, ułatwia kojarzenie i zapamiętywanie faktów, szczególnie podczas nauki lub rzemiosła.
5: pastelowy portret cieszy oko jasnymi kolorami, a ciepłe barwy i miękka kreska tuszują wszelkie mankamenty Twojej urody. Powieszony w pokoju, wprawi Cię w radosny nastrój i polepszy samoocenę. Wszyscy, którzy znajdą się w jego pobliżu będą myśleć, że jesteś równie piękny/a jak na obrazie.
6: z niewyjaśnionych powodów artysta postanowił sportretować cię jako warzywa i owoce i defensywnie twierdzi, że to wykonana w tradycyjnym stylu martwa natura. Choć obraz wydaje się ekscentryczny, to powieszony w pokoju pobudzi apetyt gości i sprawi, że każda zjedzona w pomieszczeniu potrawa (niezależnie od tego, kto ją ugotował) wyda się smaczniejsza.
7: choć portret przedstawia Cię tylko od szyi w górę, to promieniuje dziwnym erotyzmem. Linie wyginają się w sensualny sposób, kolory subtelnie nęcą zmysły, Twoja podobizna ma lekko rozchylone usta i rozmarzone spojrzenie. Powieszony w sypialni, portret pobudzi nastrój erotyczny i wzmocni miłość małżeńską, powieszony w pokoju dziennym przyciągnie spojrzenia gości. Jeśli jesteś półwilą, Twoja aura zdaje się być jeszcze intensywniejsza gdy jesteś w pobliżu swojej podobizny.
8: otrzymujesz dowcipny, pastelowy portret, na którym malujesz własny portret. Jeśli zainspiruje Cię do sięgnięcia po szkicownik lub pastele - sprawi, że wszystkie dzieła, jakie wyjdą spod Twojej ręki i zostaną powieszone w jego pobliżu wydadzą się piękniejsze niż w rzeczywistości.
9: artysta przedstawił Cię przy pianinie, nawet jeśli nigdy w życiu nie grałeś na tym instrumencie. Podczas malowania portrecista dużo mówił o własnej pasji do muzyki i oglądając portret nabierasz wątpliwości, czy aby nie jest lepszym muzykiem niż malarzem. Kolory są nieco zbyt ciemne, a anatomia dłoni wydaje się niepoprawna, ale za to w obecności portretu dźwięki muzyki zdają się brzmieć przyjemniej. Jeśli grasz na instrumencie lub śpiewasz, obecność obrazu wzmocni Twój naturalny talent. Powieszony w domu, nastroi gości do tańców i zabaw, pozwalając im przeżyć emocjonalnie każdą melodię.
10: artysta przedstawił Cię na secesyjnym tle, przylepiając do portretu prawdziwe (jeśli mu wierzyć...) płatki złota. Obraz olśniewa przepychem - powieszony w domu podbuduje Twój status w oczach gości, odciągając ich uwagę od jakiegokolwiek nieporządku lub niedoskonałości wnętrz. Goście bez znajomości savoir-vivre będą czuć się w pobliżu portretu bardzo nieswojo, zupełnie jakby ich osądzał - Ty zaś nabierzesz pewności siebie w roli gospodarza i poczucia, że każde potknięcie zostanie Ci wybaczone.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:14, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 14, 47
- Lubię samotne spacery, lecz nie zostałam stworzona do unicestwiania wrogów - uniosła wolną dłoń, z rozbawieniem wciąż igrającym w kąciku ust, uniesionym nienachalnie w górę. Obserwowała chwilę jasne liście drzew, widziane przez palce. - W białych rękawiczkach czuję się dobrze, szkoda jednak byłoby kalać je brudem od środka - stwierdziła lekko. Czyżby wewnątrz mieniły się szkarłatną satyną? Na zaś, by plamy krwi - jeszcze nieistniejące - mogły powiększać się bez udziału obaw o niewinność? Komu mogła zaszkodzić baletnica? Gdyby nie znała siebie oraz swojego sumienia, sama uśmiechnęłaby się z politowaniem na tę myśl - teraz wiedziała jedynie, że na wszystko przyjdzie pora. Cierpliwości na zemstę miała aż zanadto.
Zarówno unik, jak i zaklęcie, okazały się wyjątkowo udane, zaś kolejne poczynania Cassiusa nie odniosły podobnych efektów i właśnie dlatego stwierdziła, że będzie to dobrym zakończeniem krótkiego spotkania i pojedynku, jakby ważyła siły przez całość, kumulując powodzenie na sam koniec, finał. Nie próbowała go już rozbrajać, nie potrzebowali zresztą ani zwycięzców, ani przegranych.
- Gracji, wdzięku i nieprzewidywalności - uzupełniła, całkiem zadowolona z podobnej wizji zazdrości. - Sądzę, że i dzisiaj pozwoliłeś mi wyciągnąć nauki ze spotkania - stwierdziła, oparta o drzewo, z różdżką za plecami. Wszystko dobiegało końca, ale nie musieli egzekwować go dzisiaj od siebie.
| zt
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love
strangeness and charm
Rzęsisty deszcz lał się z nieba, nieprzychylny wiatr poruszał szczytami jeszcze nagich koron, a błotniste podłoże mlaskało przy każdym kroku. Mogli iść ścieżką odległą o niecałe trzysta jardów od nich. Bardziej ubitą. Byłoby zdecydowanie wygodniej, nie usmyraliby się tak bardzo, jednak tu nie chodziło o to by było łatwiej, a o to by w razie konieczności to oni byli tymi, którzy mogliby zaskoczyć. Pogoda temu sprzyjała. Szum deszczu głuszył chlupot, a nadciągający zmierzch rozmazywał ich sylwetki na tle ponurych konarów drzew. Oczywiście istniała kwestia tego, że odpowiedni urok mógłby zdemaskować ich obecność, jednak te posiadały ograniczenia w obszarze. Należało więc pilnować odległości, mieć oczy szeroko otwarte i wypatrywać. A kogo? Tak właściwie mogłoby się okazać, że nikogo. Thony sprawdzał poszlakę. Cel, którego lokalizację starał się ustalić od kilku dni był ostrożny, przezorny. Nie był jednak duchem. Przynajmniej jeszcze. Skamanderowi udało się ustalić, że starał się z kimś usilnie skontaktować. Mentorem? Rodziną? Przyjacielem? Kochanką? Nie był pewny. Istotnym było, że w tym celu wykorzystywał most w Waltham Forest. Albo się tam spotykał, albo zostawiał tam wiadomości. Stara, trochę mugolska metoda, lecz jednak wciąż niezawodna jeśli chciało się zniknąć z oczu Departamentowi Łączności, a tym samym i aurorom. Thony chciał zobaczyć to miejsce. Najpierw jednak należało do niego dojść. Nie był sam. Towarzyszyła mu przy tym aurorka, kuzynka. Nie czuł się z tym dobrze, czy też komfortowo. Nie od dziś nie podobał mu się ten pomysł, a teraz gdy po powrocie do Anglii okazało się, że mimo wszystko dopięła swego nie bardzo mu się uśmiechało tak po prostu zaakceptować ten fakt.
- Za dwie mile powinniśmy widzieć już zarys budowli - Jeśli utrzymają tempo to najpóźniej w przeciągu kwadransa powinni wiedzieć na czym stoją - Wątpię by udało nam się trafić na cel. Takie zbiegi okoliczności to się trafiają jedynie w słabych książkach. Nie wykluczone, że możemy napotkać jednak kogoś postronnego w takim przypadku najlepiej będzie nie ingerować - mówił wiedząc, że ona słucha. Może doskonale zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę, może brzmiał zbyt protekcjonalnie, jak nauczyciel na zastępstwie w klasie której nie zna i jest zmuszony ustalić po omacku reprezentowany przez uczniów poziom. Zdecydowanie za długo nie było go w Anglii. Czuł się, jakby wszystkich musiał uczyć się na nowo. Ludzie mieli w końcu to do siebie, że się zmieniali z czasem.
Kawałek dalej dostrzegła sylwetkę swojego kuzyna, który niedawno wrócił do kraju z kilkuletniego pobytu w Ameryce. Sama spędziła tam dwa lata i do tej pory wspominała z sentymentem ten kraj jako kolebkę rodziny Carterów oraz miejsce, z którym wiązało się wiele ważnych dla niej wspomnień. Zdawała sobie też sprawę, że dla Anthony’ego to było w pewnym sensie zesłanie, nie chęć zwiedzenia kawałka świata i poznania swoich korzeni, jak to miało miejsce w przypadku Sophii, gdy jako osiemnastolatka skończyła Hogwart i wyjechała do mieszkającego w Stanach od dawna brata.
Pamiętała też doskonale, że Thony wcale nie chciał jej widzieć w roli aurora; gdy wrócił, został postawiony przed faktem dokonanym, zastając młodszą kuzynkę już jako pełnoprawną aurorkę po kursie. Sophia starała się puszczać mimo uszu słowa krewnych odnośnie tego, że aurorstwo nie jest zajęciem dla kobiet i po prostu robiła swoje, wierząc, że postępuje właściwie, że nie dla niej nudne życie kury domowej czy praca za biurkiem. Już raz zwątpiła w swoje marzenia i zeszła z obranej drogi, drugi raz nie miała zamiaru tego powtarzać. Przez swoją amerykańską przygodę poszła na kurs z opóźnieniem, ale skończyła go i ani Raiden, ani Sam, ani Thony nie mogli już nic na to poradzić... tak samo jak na to, że dołączyła do Zakonu Feniksa. I ani trochę jej nie zaskoczyło, że jej kuzynowie też tam byli.
Pewnie nie był zbyt zadowolony, że to Sophię przydzielono mu do sprawdzenia tej poszlaki, ale odkąd wrócił do kraju, postanowiła mu udowodnić, że bycie kobietą nie czyni jej gorszym aurorem.
- To nie wygląda najlepiej, prawda? – zapytała go cicho, wskazując na las; tu i ówdzie leżały przewrócone drzewa i połamane gałęzie, zapewne pozostałość po wczorajszej silnej nawałnicy. Wczorajszy dzień spędziła jednak na przymusowym zwolnieniu po tym, jak przedwczoraj Samuel w widowiskowy sposób pokonał ją podczas klubowego pojedynku. Nie miała mu tego za złe, doceniając udzieloną jej lekcję od bardziej doświadczonego kuzyna i to, że nie dał jej forów. Ale dzisiaj już wróciła do pracy; dzięki staraniom uzdrowicieli po pojedynkowych ranach nie został ani ślad.
- Tak czy inaczej warto to sprawdzić. Nawet jeśli nie znajdziemy jego, może znajdziemy jakiś użyteczny ślad, który pozwoli nam na niego trafić – powiedziała, nie zrażając się tym, że być może nikogo nie znajdą. Praca aurorów nie polegała tylko na spektakularnych walkach, ale przede wszystkim na sprawdzaniu licznych śladów i poszukiwaniach sprawców, zanim będą mogli ich złapać i dostarczyć ich przed oblicze sprawiedliwości.
- Wiesz coś więcej na temat naszego poszukiwanego? – zapytała; jako że została dołączona do sprawy później, wciąż mogła mieć luki w wiedzy, które wolała załatać. – Czy to któryś z informatorów zdradził, że można się go tutaj spodziewać?
Szła kawałek obok niego, mówiąc cicho i uważnie stawiając kroki na zdradliwej, mokrej ściółce. Poruszanie się ścieżką byłoby łatwiejsze, ale tam byliby dużo bardziej widoczni; poruszanie się lasem, mniej oczywistymi drogami wśród drzew, mogło pozwolić zachować pewien element zaskoczenia, gdyby tak podejrzany znajdował się przy moście, do którego zmierzali. Z tego samego powodu pojawili się w innym miejscu, nie przy samym moście. Ale rzeczywiście byłby to zaskakujący zbieg okoliczności, gdyby udało im się na niego trafić gdy akurat by tam był, niemniej jednak musiała zachowywać stałą czujność i rozglądać się w poszukiwaniu ewentualnych śladów.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
- W przyrodzie nic nie ginie - rzucił w pustkę. Przypominając (sobie? Sophie?) o tej wiecznie żywej zasadzie niosącej jakieś źdźbło pocieszenia tym, którzy tego potrzebowali. Jakaś taka wiara w to, że coś obumiera po to by coś innego mogło kwitnąć. Że po coś to się dzieje.
- Na to liczę - skoro według źródeł się tu pojawiał to być może zostawił po sobie jakiś ślad tym bardziej, że z dnia na dzień Thony zaczynał nadrabiać dzielący go od czarnoksiężnika dystans. Tworzył presję, wzmagał poczucie zagrożenia. W takich sytuacjach ludzie zaczynali popełniać błędy, a czarnoksiężnicy pomimo swojego spaczenia również nimi byli. Niefortunnie.
- Niewiele. Nie utrzymuje kontaktu z rodziną, a właściwie to rodzina z nim. Od przeszło pięciu lat. Nawet nie wiedzieli, że mieszka w Londynie. Byli przekonani że wyjechał do Indii i tam też siedzi. Żadnych bliższych znajomych, kobiety. Człowiek od którego najmował pokój jest martwy. Od miesiąca nie skorzystał z sieci fiu ani żadnego zarejestrowanego świstoklika. Jego sowa zapadła się pod ziemię, tak jak i on - mówił uważając na ton swojego głosu. Był pewien, że rodzina poszukiwanego była z nim szczera. Dopilnował tego - Moje źródło doniosło mi, że ktoś pasujący do jego rysopisu w przeciągu tygodnia odwiedził ten las - to nie musiał być on, jednak za wielu tropów nie było - Potem doszedłem do informacji, że akurat w tej części lasu znajduje się miejsce w które służy za punkt korespondencyjny - tam własnie zmierzali, to mógł być przełom w śledztwie.
Gdy byli już blisko Anthony przymilkł. Rys osławionego mostu zaczął niewyraźnie majaczyć na ponurym, deszczowym tle. Gdy podeszli na tyle blisko na ile mogło to w ciąż uchodzić za rozsądne podjęli obserwację z której mało co wynikało. Pogoda,która pomagała im pozostać niewykrytym sama również wykrywanie utrudniała. Jednak przez kwadrans pod budowlą, w jej prześwicie nie dostrzegli żadnego cienia. Nie oznaczało to, że nikogo tam nie było. Po prostu stawało się to bardziej prawdopodobne. To zachęciło Thonego do działania.
- Spróbuję podejść bliżej i rzucić homenum. Zorientuj się w tym czasie czy rozłożone są na most jakieś iluzje, zasadzki. Jeśli wszystko będzie w porządku to podejdziemy bliżej. Nie trać czujności i staraj się pozostać w zasięgu wzroku - wypowiadając ostatnie miał na myśli oczywiście to by mogli się ze sobą swobodnie komunikować na znaki i informować na bieżąco o sytuacji. Następnie czekał na potaknięcie ze strony Sophie i zaczął ostrożnie podchodzić bliżej przekraczając granicę zasięgu uroków wykrywających. Poruszył różdżką:
- Homenum Revelio
'Anomalie - CZ' :
- Miejmy nadzieję. Ale o ile przyroda z pewnością jakoś sobie poradzi, tak niektórym sprawom... należy dopomóc – rzekła, mając na myśli oczywiście Zakon Feniksa, to właśnie on dbał o dobre wartości i miał chronić tych, którzy tego potrzebowali. I miała nadzieję, że w jego szeregach znajdą się bystre jednostki, które będą rozumiały z tego zamętu coś więcej.
Westchnęła tylko, słuchając tego, co miał do powiedzenia na temat podejrzanego i zapamiętując podane jej informacje.
- Najwyraźniej dobrze ukrywał się przez ten czas, skoro nawet rodzina nie miała pojęcia, gdzie się podziewał – zauważyła. Kiedy się działało w półświatku, należało być bardzo ostrożnym, bo nie każdemu w tym środowisku można było ufać, a aurorzy bywali naprawdę dociekliwi. Choć oczywiście też musieli mieć baczenie na informatorów i dostarczane przez nich wiadomości. Niektóre sprawy bywały podchwytliwe, gdy natrafiali na mur milczenia lub brak wyraźnych poszlak. Nawet magia nie zawsze mogła zdziałać cuda. Wiedziała to, bo było wiele spraw, które nie znajdowały swojego finału. Pamiętała wciąż dziwną marcową serię zgonów mugoli i czarodziejów, i większość tych spraw utknęła w martwym punkcie. Trudno było nawet o konkretnych podejrzanych, nie mówiąc o takich, którym można było udowodnić winę.
- Słyszałam kiedyś o tym miejscu, a nawet byłam tu przy okazji innej sprawy. Znajduje się na uboczu, rzadko kto tędy przechodzi... więc to dobre miejsce do dyskretnych spotkań. Tamtego dnia udało nam się nawet zabezpieczyć fragment korespondencji, która posłużyła za dowód w sprawie pewnego handlarza czarnomagicznymi artefaktami.
Tym sposobem i aurorzy czasem nawiedzali to miejsce, ale opryszkowie byli na tyle sprytni, by nie dać się tak łatwo przyskrzynić. Czasem jednak aurorom udawało się ich zaskoczyć. Czy tak będzie i dziś? Liczyła, że nawet jeśli nie znajdą podejrzanego to może znajdą chociaż coś, co mógł tu zostawić.
- Jeśli coś ciekawego mamy tu znaleźć, to tam chyba są największe na to szanse. Nie przypominam sobie w pobliżu tej konkretnej okolicy innych kryjówek.
Były takie jednak zapewne w innych częściach lasu, który zajmował dość spory obszar. Nieco dalej były pewne stare ruiny, a i w głębi lasu pewnie nie brakowało skrytek. Tyle, że zapuszczanie się tam było już bardziej ryzykowne.
Szli jeszcze trochę, a niedługo później mogła zobaczyć zza drzew zarysy starego, od dawna nieużywanego mostu. Jeśli nie liczyć takich właśnie podejrzanych mętów, którzy używali go jako punktu korespondencyjnego. Nie naprawiana konstrukcja dawno zaczęła niszczeć i zapewne było kwestią czasu, aż strop mostu się zawali. Przez dłuższą chwilę obserwowała konstrukcję oraz jej okolicę, starając się stąpać jeszcze ciszej. Ostrożnie stawiała kroki na rozmokłych liściach i kępach mchu. Wydawało się, że nie wychwyciła żadnego poruszenia, niczego co odbiegałoby od normy. Podążyła za Anthonym, trzymając się w pewnej odległości, ale też nie oddalając się od niego zbyt mocno.
- Carpiene – wyszeptała zaraz po nim, gdy znalazła się na tyle blisko, by rzucić zaklęcie wykrywające. Ten czar wiele razy okazywał się pomocny, jeśli chodzi o odkrywanie zasadzek. Pytanie tylko, czy anomalie nie pokrzyżują im szyków? Słyszała już o kilku dość niebezpiecznych sytuacjach, gdy różdżki aurorów robiły zupełnie coś innego niż powinny lub kiedy narażały na obrażenia rzucających zaklęcie.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
'Anomalie - CZ' :
- Mam nadzieję, że jego dobra passa przeminie - nie można ukrywać się wiecznie. Kiedyś w końcu popełni błąd. Kto wie, może miało być to dzisiaj...?
Zbliżył się doskonale zdając sprawę, że w tym momencie się odsłaniał. Nie bardzo dostrzegał inną możliwość. Pora dnia, jak i pogoda pomagała, lecz również utrudniała w upewnieniu się, że nie było nikogo w okolicy. Pozostawało mu liczyć na łut szczęścia, na to, że on jako pierwszy postanowił w tym momencie rzucić zaklęcie wykrywające obecność.
Magia zadrgała w powietrzu nie krzywdząc go i nie zaburzając naturalnej jej cyrkulacji. Na oczy Athona zaczęła nachodzić poświata - nie obca, lecz bliska i znajoma, należąca do Sophii będącej tuż obok. Nikogo poza tym. Rozejrzał się jeszcze dokładniej dookoła, lecz niczego niepokojącego nie dostrzegł. Przynajmniej nie w obrębie obszaru działania uroku. Mogli sobie zatem pozwolić na swobodę.
- Czysto, nikogo nie widzę - podzielił się swoim spostrzeżeniem w którym mimo wszystko pobrzmiewała krzta zawodu. Czekał jeszcze na wyniki rozeznania przeprowadzonego przez kuzynkę. Skinął głową słysząc, że w okolicy nie ma żadnych utrudnień. Wyglądało na to,że nie była to zasadzka.
Auror wyprostował się powoli dając sygnał swojej towarzyszce na to, żeby zgodnie ze wcześniejszym ustaleniem zbliżyć się do mostu. Stanął przednim oceniającego jako porządny kawał mało przyjemnej dla oka ruiny. Zawsze go trochę zastanawiało dlaczego czarnoksiężników przeważnie ciągnie do takich miejsc, a nie bardziej schludnych i przytulnych. Gdy znalazł się pod mostem zaczesał wolną dłonią pasma mokrych włosów do tyłu. Te bez buntu obkleiły czaszkę pozwalając na ocenienie wewnętrznej strony łuku. Cóż...to mogło trochę potrwać, gdyby nie miał przy sobie Sophii. Spojrzał na nią.
- Skoro już miałaś okazję tu gościć to lepiej ci pójdzie próba wyszperania czegoś sensowego. Dasz radę bez lumos...? - pewnie wiedziała już gdzie szukać, jak patrzeć - Zresztą chwila, i tak dopilnuję by nam nie przeszkadzano... - Mówiąc to wychylił się spod mostu poruszając różdżką
- Salvio Hexia
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Anthony Skamander dnia 15.12.17 2:01, w całości zmieniany 1 raz
'Anomalie - CZ' :
Ale teraz sprowadziła ich tu sprawa czysto aurorska, nie mająca żadnego związku z ich podwójnym życiem.
- Dobrze byłoby wreszcie doprowadzić tę sprawę do końca. Po świecie i tak pałęta się zbyt wiele szumowin, które myślą, że są bezkarni – rzuciła półszeptem, by po chwili skoncentrować się znów na obiekcie, który znajdował się w niedalekiej odległości.
I choć z pozoru mogło się tu wydawać spokojnie, bezpieczniej było sprawdzić odpowiednimi zaklęciami, czy ktoś nie zastawił tu pułapki. Nie można było zbyt ufnie i bezkrytycznie podchodzić do miejsc, które były lubianymi skrytkami opryszków spod ciemnej gwiazdy. Jej Carpiene na szczęście nie wywołało kolejnych anomalii; zaklęcie wydawało się udane, chociaż nie wykryła niczego podejrzanego, co odbiegałoby od normy i zwiastowało obecność czegoś niebezpiecznego. Jedyne co zobaczyła to to, że gdzieś pod mostem jest jakaś ukryta przestrzeń, której może warto byłoby się przyjrzeć.
- Ja też nic podejrzanego nie wykryłam. Choć możliwe, że rzeczywiście znajduje się tam jakaś skrytka – powiedziała.
Wyglądało na to, że ich podejrzanego tu nie było, więc dzisiejszego dnia raczej nie uda im się go schwytać, chyba że jakimś zbiegiem okoliczności pojawiłby się w pobliżu mostu kiedy jeszcze tu będą.
Wraz z Anthonym zbliżyła się do starej, omszałej konstrukcji. Pod mostem było wilgotno; z góry skapywała woda, a pod nim płynął bardzo wąski, anemiczny strumyk, który kiedyś mógł być rzeką, ale przez lata stopniowo wysechł do swojego obecnego stanu. Pod nim panował cień, ale nie było aż tak ciemno, żeby nie było nic widać, most nie był w końcu bardzo szeroki.
- Dam sobie radę. Spróbuję przeszukać ściany – powiedziała, podchodząc do muru po tej stronie strumyka, po której się znajdowali. Na nim wspierała się górna część mostu; miała nadzieję, że stara budowla nie postanowi na nich teraz runąć. Starannie opukała dłońmi częściowo nadkruszone cegły, próbując wyczuć jakieś puste przestrzenie lub szpary; wtedy znaleźli list właśnie w jednej ze szpar między cegłami, wpasowany tak, że prawie nie było go widać. Kiedy tu nic nie znalazła, przeskoczyła przez mizerny strumyk i podeszła do muru po drugiej stronie, w międzyczasie jeszcze obrzucając spojrzeniem podłoże i leżące tam kamienie i fragmenty cegieł, oraz coś co wyglądało jak fragment potrzaskanej butelki lub fiolki. Może po jakimś trunku, a może po eliksirze?
- Może znajdziemy coś, co warto będzie zabezpieczyć i włączyć do materiału dowodowego? – powiedziała, pochylając się nad szczątkami szkła; może tylko jej się wydawało, ale dostrzegła na nim zaschniętą kolorową plamę. Po chwili kopnęła jakiś kamień, ale pod nim znalazła tylko zaśniedziałego knuta. Prawdopodobnie nie było to nic, co miałoby dla aurorów realną wartość w sprawie.
Podeszła do muru i znowu zaczęła go sprawdzać. Tam już po chwili wyczuła głuchy odgłos zwiastujący, że za cegłą znajdowała się pustka.
- Możliwe, że coś mam – odezwała się nagle, zerkając szybko na kuzyna. – Spróbuję to wyciągnąć i zobaczyć, czy coś jest w środku. Miejmy nadzieję, że ten most wytrzyma jeszcze trochę...
Ostrożnie zabrała się za wyłuskiwanie cegły, ciągle bacząc na fakt, że most był w kiepskim stanie. Oby to faktycznie była skrytka a nie coś, co sprawi, że konstrukcja zacznie się chwiać. Udało jej się jednak wyciągnąć cegłę i natychmiast zerknęła w widoczną tam przestrzeń...
| rzucam k6 na znalezienie czegoś w skrytce
[bylobrzydkobedzieladnie]
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Ostatnio zmieniony przez Sophia Carter dnia 02.12.17 18:45, w całości zmieniany 1 raz
'k6' : 1
- Musi. Wątpię by fatygował się tu akurat dla świeżego powietrza westchną pozwalając sobie na drobną ironię. Było to sygnałem, że sprawa faktycznie go drażni. W końcu nie był typem człowieka, który na co dzień w rozmowie ironizował czy bawił się w sarkastyczne docinki. Nawet w stosunku do najbliższych był oszczędny w tego typu zabiegach retorycznych. Był jednak tylko człowiekiem.
Oczyścił swój umysł z nieprzyjemnych myśli. Schował je, tak samo jak ruchem nadgarstka wywołał urok, który skrył ich sylwetki pod mostem.
- Wytrzymał wczorajszy kataklizm więc wytrzyma i nas - powiedział nie chcąc by kuzynka odniosła wrażenie, że mówi sama do siebie, a on jej nie słucha. Robił to ciągle tylko po prostu nie zwykł komentować wszystkiego. Zwłaszcza tego co w jego mniemaniu wydawało się oczywistością. Sophie mogła się nieco od tego odzwyczaić, a on nie chciał by miała mu coś za złe. Starał się więc do niej dopasować.
Podszedł bliżej, gdy kuzynka mu zakomunikowała o odnalezieniu skrytki. Zaciekawiony poruszył różdżką wywołując lumos. Światło zaklęcia jednak rozświetliło jedną wielką nicość. Skrytka była pusta.
- Ubiegł nas - stwierdził surowo - Musiał być przed nami. Albo on, albo człowiek z którym próbuje nawiązać kontakt. Znów jest krok w przód... - a on był dokładnie ten sam krok za nim. Znów w raporcie będzie pisał o niepowodzeniu, prawda..? - Spróbujmy odwiedzić mój kontakt. Muszę wiedzieć czy informację która mi sprzedał opchnął komuś innemu - ustalenie czy cel mógł zostać spłoszony był w tym momencie priorytetem. Jeśli tak się nie stało to nie było źle.
'Anomalie - CZ' :
Sama też miała na koncie takie sprawy, które jak dotąd nie znalazły szczęśliwego finału w postaci odesłania opryszka za kratki. Gdy nie było jasnych poszlak i dowodów, nawet aurorzy błąkali się we mgle, czekając na kolejny ślad, który doprowadzi na właściwy trop. Czasem naprawdę ją to frustrowało – ale należało zagryźć zęby i być cierpliwym. Jak nie teraz to następnym razem, dzięki uporowi w końcu dojdzie się do celu. Nadmierny pośpiech i niestaranność niekiedy rodziły błędy. Ale tamci też popełniali błędy. A aurorzy tylko na to czekali.
- W końcu się uda. Nie może wymykać się w nieskończoność. Pewnego dnia go złapiemy, może już niedługo... – zapewniła go, łatwo wyczuwając, że mógł być zniecierpliwiony tym wszystkim. Sama też nie lubiła dreptać w kółko, zawsze sprawiało jej satysfakcję dojście do czegoś konkretnego, co ostatecznie prowadziło do upragnionego finału sprawy i możliwości zamknięcia jej z czystym sumieniem, że osobnik odpowiedzialny za jakiś odrażający czyn poniósł właściwe konsekwencje.
Chociaż to mogła zrobić, mimo że dwie tak ważne sprawy dla niej, sprawa zabójstwa Jamesa oraz jej rodziców, tego finału jak dotąd nie znalazły. I wciąż nie miała pojęcia, kto i dlaczego zabił jej narzeczonego oraz rodziców. W żadnej ze spraw nie mogła nic zrobić poza przyglądaniem się z boku ze świadomością własnej niemocy. James zginął w Ameryce, w czasach gdy sama jeszcze nawet nie była na kursie, a rodzice... tu sprawa była jeszcze bardziej skomplikowana i pełna niejasności.
Starając się o tym nie myśleć, skupiła się na przeszukiwaniu mostu i potencjalnych skrytek, za pomocą spostrzegawczości szybko wychwytując obiecującą przestrzeń w ścianie. To było wprost idealne miejsce do dyskretnych spotkań i przekazywania wiadomości, z którego, jak wiedziała, korzystano. Ale niestety okazało się, że obiecująca wnęka była pusta. Nawet bez blasku Lumosa Anthony’ego widziała pustą przestrzeń, w której nie było nic. Żadnego listu, skrawka pergaminu ani fiolki czy innego przedmiotu.
- Może w jakiś sposób wiedział, że jest obserwowany i ktoś jest już na jego tropie, więc pojawił się tu wcześniej i od razu się zwinął? – zastanowiła się. Ostatecznie informator mógł grać na dwa fronty. Sprzedał informację aurorom, ale kto wie, może ostrzegł też poszukiwanego lub kogoś z jego otoczenia, kto przekazał wieści dalej? Chyba że ten po prostu miał takie wyczucie i intuicję, że wiedział, by pojawić się wcześniej i ubiec ich. – A może tak naprawdę wcale go tu nie było w ostatnim czasie? Jesteś pewien, że informator zdradził ci pewną informację, że nie była to zmyłka mająca na celu wywieść nas w pole... i kupić naszemu uciekinierowi więcej czasu na jego brudne sprawki? Twój kontakt może grać na dwa fronty.
To też było prawdopodobne. Informatorzy nie zawsze byli pewnymi źródłami, niektórzy sami mieli na sumieniu własne sprawki i lubili wodzić aurorów za nos. Ale często też to za sprawą takich ludzi dokonywało się znaczących przełomów, więc każdą informację należało sprawdzić.
- Powinniśmy go odwiedzić i zadać kolejnych kilka pytań. Przycisnąć go. Może jeszcze dziś? Może wie coś więcej niż mówił? – zastanowiła się, myśląc jednocześnie, czy to dobry pomysł. Ale musieli od czegoś zacząć, skoro znowu się spóźnili i pozwolili, by podejrzany ich wyprzedził i nie pozwolił im zwinąć sobie sprzed nosa tego, po co mógł tu przybyć. I tym sposobem nie dowiedzieli się nawet, co stąd zabrał lub co zostawił osobie, z którą prowadził interesy. Nie wiedzieli też, kiedy tak naprawdę tu był i jak znacząco ich ubiegł.
Rozejrzała się znowu, wodząc spojrzeniem po cienkim strumyku i otaczających go kamieniach. Podważyła kilka z nich butem, by sprawdzić, czy jakaś skrytka nie znajdowała się pod większymi kamieniami. Niestety znalazła tylko coś co wyglądało jak wydarta strona z gazety, ale wilgoć zamazała tekst tak, że trudno było nawet określić czy było to magiczne pismo czy mugolskie. Ostatecznie niemagiczni też mogli się tu pałętać, na co wskazywała zgubiona mugolska moneta znaleziona pod kolejnym kamieniem i porzucona w kącie butelka po jakimś trunku.
- Tak czy inaczej chyba nic tu po nas, skoro nic tutaj nie ma – powiedziała, zwracając się w jego stronę i licząc na dalsze instrukcje. W końcu to on był tym starszym i bardziej doświadczonym, i to ją przydzielono do pomocy jemu, nie odwrotnie, więc musiała liczyć się z tym, co postanowi. Jej na ten moment wydawało się, że powinni zacząć od informatora i lepiej go przycisnąć. W końcu to przez jego wskazówkę tu byli, i powinni dać mu do zrozumienia, że nie dadzą się zadowolić byle czym. Potrzebowali konkretów.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.