Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
Pracownia alchemiczna
Pracownia alchemiczna nie znajduje się w lochach, bądź piwnicach, jak to zwykle bywa, lecz na pierwszym piętrze, w starszym i mniej uczęszczanym skrzydle dworu. Jest to przestronne pomieszczenie, gdzie dominują jasne, kremowe barwy, podobnie jak w inszych komnatach Chateau Rose.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
Była rozedrgana. Nie zdołała wciąż dojść do siebie; nie mogła uspokoić myśli, ani opanować drżenia rąk. We snach nawiedzała ją wizja potwornej nawałnicy, która znów zaciska swoje szpony na Chateau Rose i dręczy jej rodzinę. W ciągu tych trzech dni wciąż śniła o śmierci matki, śmierci Tristana i Melisande, śmierci Evandry. Budziła się zlana zimnym potem i rozedrgana, zlękniona, że los odbiera jej kolejnych członków rodziny. Pytała wówczas swego przodka, który drzemał w złotych ramach swego portretu, zawieszonego na korytarzu, tuż obok drzwi prowadzących do jej sypialni. Dopiero, gdy upewniła się, że na pewno są cali - wracała do łoża; długo nie mogła zasnąć, leżała jedynie i wsłuchiwała się w rytm kropli deszczu spadających na okiennice.
Potrzebowała zajęcia, by oderwać myśli, inaczej - zadręczyłaby się, pogłębiała jedynie własną rozpacz i smutek, a była pewna, że ojciec by tego nie chciał - pragnąłby, by niezależnie od okoliczności kroczyła przez życie z dumnie uniesioną głową. By jednak odzyskać spokój, potrzebowała uwolnić umysł od dręczących myśli - dlatego więc postanowiła zająć się czymś pożytecznym.
Nie miała natchnienia, ani ochoty, by chwycić za pędzel, znalazła się więc w pracowni alchemicznej - mikstury nie wymagały wiele wyobraźni, lecz precyzji i dokładnego podążania za instrukcją. Zaklęciem przywołała księgę; nie miała konkretnych potrzeb, chciała zająć się czymś dla samego zajęcia, dlatego wybrała recepturę na chybił trafił. Pierwszą, do której składniki miała skompletowane. Ogień zapłonął pod kominkiem, a Fantine zakasała rękawy. Starannie pokrajała korzonki, w idealnie równe części. Z nieco obrzydzoną miną na ślicznej buzi patroszyła ropuchę, próbując dobyć z jej wnętrzności nerki i wątrobę; przypomniała sobie jednako, by zganić skrzatkę za niekupienie w aptece osobnych, żabich narządów. Wkrótce dłonie miała już brudne, lecz pracownia ta była jedynym miejscem, gdzie nie zwracała uwagi na podobną drobnostkę. Liczyła się mikstura, która nieśpiesznie bulgotała w kociołku. Gęstniała z każdym dodawanym przez Fanny składnikiem; po dodaniu mięty zzieleniała, lecz Fantine liczyła, iż przybierze bardziej trawiastej barwy, dlatego też dodała delikatnie nacięte jagody, tak by puściły szybciej sok.
Cierpliwie mieszała w kociołku; kilka razy zgodnie ze wskazówkami zegara, a reszta obrotów chochlą na odwrót, licząc, że mikstura stanie się bardzo gęsta i przyjemnie zielona.
| wykorzystuję jagody z jemioły
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Wczorajszego popołudnia wróciła do Chateau Rose wściekła i rozjuszona. Słowem nie odezwała się do nikogo, jedyną zresztą osobą, która śmiałaby przeszkadzać Fantine w takiej chwili, była matka; lady Cedrina jednak przebywała we własnych komnatach, próbując pogodzić się ze stratą małżonka, a ponadto sądziła, iż jej dwie córki spędzają właśnie czas w spokoju w Białej Willi. Najmłodsza z jej pociech zamknęła się jednak we własnych komnatach, jasno dając do zrozumienia, że nie życzy sobie by jej przeszkadzano. Nie wiedziała co mocniej wytrąciło ją z równowagi. Zdrada Melisande, czy obecność tej... wywłoki pod dachem jej rodziny. Prychała w myślach jak kot, niezadowolona i obrażona na cały świat. Chciała odpocząć, a orientalna zabawka jego brata zepsuła jej całe popołudnie. W takiej chwili jak ta! Kiedy potrzebowała spokoju i zrozumienia. Oburzenie było zbyt łagodnym słowem.
Wyściubiła nosa z własnych komnat dopiero nazajutrz. Pogoda znów nie była dla Dover łaskawa, lał deszcz jak z cebra, choć nie szalała już tak potężna nawałnica jak choćby przeszło tydzień temu. Spacer wybrzeżem nie wchodził w rachubę, malować nie miała ochoty - była pewna, że spod jej ręki wyszedłby wyłącznie bohomaz, a to rozwścieczyłoby ją jeszcze bardziej. Postanowiła więc zająć się czymś, co oderwie jej myśli od złości, a jednocześnie pozwoli napawać się fantazjami o zemście. W rzeczywistości nie miała powodu, by się mścić, lecz gniew Różyczki często wcale nie był racjonalny.
Przemknęła wcale nie tak cicho, bo stukając głośno obcasami pantofelków, korytarzami dworu ku komnacie, która służyła jej za pracownię. Zaklęciem przywołała księgę, po czym ułożyła ją na stole i pogładziła opuszkiem palca wypukłe litery na okładce. Z rzadka zabierała się do warzenia trucizn. Nie miała wielu okazji, by je wykorzystać, a nie lubiła marnować cennych ingrediencji - niektóre z nich były trudno dostępne nawet dla takiego klienta jak ona, lady Rosier. Otworzyła księgę na odpowiedniej stronie, gdzie zapisana była receptura na eliksir Garota. Czytała o nim wielokrotnie, lecz jeszcze nigdy nie odważyła się go stworzyć. Przez chwilę wyobrażała sobie tę żołtą dziewuchę nie mogącą złapać oddechu w trującej chmurze... Fantine uśmiechnęła się lekko i sięgnęła po jedwabną chustę, którą zawiązała z tyłu głowy tak, by chroniła jej usta i nos. Sama wszak nie miała zamiaru tego wdychać.
Pod kociołkiem zapłonął ogień, a jego zawartość niedługo po tym jęła nieśpiesznie bulgotać. Tak trudne eliksiry wymagały czasu i precyzji. Odpowiedniego, subtelnego podejścia. Fantine ujęła ostrze ostrożnie, niemal z namaszczeniem krając pnącze diabelskiego sidła w idealne równe kawałki. Wrzuciła do kociołka pierwszą część, po czym przemieszała eliksir kilkukrotnie zgodnie ze wskazówkami zegara. Wrzuciła drugą i przemieszała chochlą w kociołku dokładnie dwa razy, wciąż w tym samym kierunku. Trzecia część rośliny, pięć obrotów chochlą w przeciwną stronę. Lady Rosier wciąż kontrolowała, czy postępuje zgodnie z instrukcją i czy mikstura zachowuje się zgodnie z opisem. Póki co była zgniłozielona, lecz powinna stracić swą barwę.
Wsunęła na dłoń czarną rękawiczkę, nim sięgnęła do słoja z owocami z czarnego cisu. Wzięła całą garść i wrzuciła do kociołka, a eliksir stał się się szmaragodowozielony. Fantine zmarszczyła nos, zastanawiając się chwilę, czy nie dała aby na pewno za dużo owoców. Było już jednak za późno, by zaczynać od nowa. Zmniejszyła ogień pod kociołkiem, by w spokoju zmiażdżyć w moździerzu kolec smoka. Była bliska poproszenia służby o pomoc, kolec nie chciał ustąpić, był zbyt twardy, lecz nie chciała, by wiedziano czym się właśnie zajmuje; dlatego dysząc z wysiłku próbowała dalej, dopóki nie zmiażdżyła tego cholernego kolca. Nie wiedziała kiedy zaczęła weń uderzać tak mocno, jakby uczynił jej śmiertelną krzywdę. Sfrustrowana wysiłkiem ostrożnie wsypała proszek do kociołka, a eliksir przybrał zadowalającą, szarą barwę - doskonale. Zaklęciem sprawiła, że buchnął mocniejszy ogień, po czym przywołała do siebie słój z ususzonymi karaluchami.
Skrzywiła się znacznie, lecz było to konieczne. Obrzydliwe, lecz nie miała innego wyjścia. Rzecz jasna nie miała zamiaru ujmować robaka w palce, nie po to na stole leżały małe szczypce. Martwy karaluch wylądował w kotle, a Fantine zamierzała szybko zapomnieć o tej traumie, poświęcając się poszukiwaniom pudełka z włosami kelpii. Wystarczył zaledwie jeden. Ujęła ostrożnie go w palce, niosąc go ku palenisku, jakby był artefaktem, po czym wrzuciła go do kociołka i...
Czekała.
| wykorzystuję: pnącze diabelskiego sidła, kolec smoka
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Wrzuciła włos kelpii do kociołka i buchnęło nieprzyjemnie. Fantine powachlowała się dłonią, by odegnać dym od swojej twarzy. Wszystko wydawało się być w porządku. Mikstura straciła jakąkolwiek barwę, choć i tak trudno było to dostrzec zza chmury dymu, który z trucizny buchał. Musiała być bardzo ostrożna. Naciągnęła chustę mocniej na twarz, by przypadkiem nie wciągnąć w płuca trującego dymu, po czym zabrała się do napełniania fiolek.
Sama nie miała zamiaru tego używać - Tristan jednak miewał różne potrzeby.
| zt
Sama nie miała zamiaru tego używać - Tristan jednak miewał różne potrzeby.
| zt
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Na zewnątrz szalała burza. Nawałnica niezwykle potężna, choć jak Fantine dopiero nazajutrz miała się dowiedzieć, wciąż nie najsilniejsza. Dziwne anomalie pogodowe szły w barze z zaburzeniami magii. Nikt nie wiedział w czym rzecz, ani jak temu zaradzić; lady Rosier nie była wyjątkiem. Nigdy o czymś podobnym nie słyszała, a tym bardziej nie zajmowało jej badanie magii. Wiedziała jednak, że te burze... Nie są zwykłymi burzami. Nie niosły śmierci i krzywdy jak noc pierwszomajowa, lecz były niebezpieczne. Wicher wydzierał drzewa niemal z korzeniami, łamał gałęzie, zniszczył kilka posągów w ich ogrodów. Przez okiennice swoich komnat obserwowała popołudniami wzburzone, gniewne morze i wysokie fale o spienionych brzegach. Czuła się w dworze uwięziona. Nie mogła ani go opuścić, ze względu na żałobę, ani nawet odetchnąć świeżym powietrzem podczas spaceru wybrzeżem. Czas spędzała we własnych sypialniach, przy płótnie, bądź muzyce - albo w pracowni.
Eliksiry także były swego rodzaju sztuką, a ich tworzenia traktowała jako proces twórczy. Nie przeszkadzało jej brudzenie rąk i obrzydliwe składniki; farby również brudziły jej palce. Sztuka wymagała poświęceń. Świadoma nadchodzącej wyprawy Tristana znów znalazła się w swojej pracowni, mając nadzieję, że będzie mogła podarować mu coś praktycznego.
Eliksir Wiggenowy warzyła do tej pory tylko raz, pod czujnym okiem mistrza eliksirów, którego dla niej najęto, by uczył ją sekretów alchemii w zaciszu dworu Rosierów i pamiętała ile stresu wówczas przeżyła. Eliksir był skomplikowany, czasochłonny i trudny; zamierzała poświęcić mu więc cały wieczór. Przez chwilę rozważała wybranie innego specyfiku, którymi Tristan również wcale by nie wzgardził, lecz sprawdzenie map nieba i przekonanie się o odpowiednim ułożeniu Jowisza w stosunku do Ziemi - ostatecznie ją przekonało.
Jedynym źródłem światła były świece i ogień pod kociołkiem, kiedy Fantine pieczołowicie przygotowywała składniki. Gęsta ciecz przybrała brunatną barwę kiedy dolała doń fiolkę krwi memortka, po czym zamieszała kilkukrotnie zgodnie ze wskazówkami zegara. Musiała odczekać godzinę, nim wrzuciła do kociołka pokruszoną korę wiggen. Poczuła delikatny zapach lasu, lecz wiedziała, że przed nią daleka droga. Zmniejszyła pod kociołkiem ogień i czekała na odpowiedni moment. Dokładnie czterdzieści pięć minut później w kotle wylądowało pięć ślimaków rogatych. Ble, pomyślała, patrząc na swoje lepkie palce. Krojąc jednak tykwobulwę stwierdziła, że wolałaby zanurzyć dłoń w słoju ze ślimakami. Bulwa przypominająca zieloną cebulą tak cuchnęła, że Fantine bała się, iż jej droga suknia przesiąknie tym smrodem. Smakowała pewnie jeszcze gorzej. Pamiętała, iż jej piastunka, gdy była małą dziewczynką, chciała ją napoić wywarem z tykwobulwy, by uchronić ją przed wypadkami. Fantine przewróciła kufel na kolana kobiety i rozpłakała się z powodu smrodu.
Minęła kolejna godzina. Eliksir z wolna przybierał koloru leśnej zieleni. Fantine włożyła na dłonie rękawiczki, po czym z lnianego woreczka wyciągnęła garść świeżych pokrzyw, które jęła drzeć na małe kawałeczki nad kociołkiem. Syknęła z bólu, kiedy liść otarł się o jej nadgarstek i zostawił piekący ślad. Zaczęła mieszać eliksir zgodnie z instrukcjami, mając nadzieję, że przybierze odpowiednią barwę i zapach.
Wykorzystuję: kora z drzewa Wiggen
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
Pozwoliła myślom odpłynąć w nieodpowiednim kierunku, ku lordowi Nottowi i ostatniemu przyjęciu, podczas którego porwał ją do tańca. Nie prędko znów pojawi się na salonach i znów z nim zatańczy. Było jej żal i poczuła ukłucie zazdrości, kiedy wyobraziła go sobie z inną panną, lecz poczuła jednako smutek - wcale nie miała ochoty ani na zabawę, ani na tańce. Jeszce nie teraz. Tak ją pochłonęły podobne rozmyślania, że zamiast zamieszać w kotle dziesięć razy - uczyniła to piętnastokrotnie. Zapomniała także o zmniejszeniu ognia. Może i po drodze uczyniła coś nie tak? Eliksir buchnął jej w twarz czarnym dymem, usmolił policki i zamiast pachnąć lasem - cuchnął spalenizną.
-Evanesco! - wyrzekła, celując różdżką w kociołek.
Zawartość, która była dlań teraz bezużyteczna, zniknęła, a Fantine podeszła do lustra na ścianie (musiało się tu znaleźć, tam gdzie ona, tam i lustro), po czym jedwabną chusteczką jęła ścierać plamy z twarzy. Była na siebie wściekła. Drogocenna kora drzewa Wiggen zmarnowała się przez jej bujanie w obłokach.
Nie zamierzała jednak odpuścić ze względu na odpowiedni dzień i ułożenie ciał niebieskich. Ponownie zabrała się do pracy, zamierzając siedzieć w tej pracowni choćby i godzinę. Nie dlatego, że tak bardzo Tristan potrzebował akurat od niej tychże eliksirów, lecz pragnęła udowodnić i sobie, i jemu, że umie coś więcej, niźli ładne wyglądanie.
Gęsta ciecz znów stała się brunatna kiedy dolała doń fiolkę krwi memortka, po czym zamieszała kilkukrotnie zgodnie ze wskazówkami zegara. Znowu odczekała godzinę, tym razem już wyjątkowo zniecierpliwiona, lecz skupiona. Nie mogła sobie pozwolić na dekoncentrację, bo znów zepsuje wywar. Wrzuciła do kociołka pokruszoną korę wiggen. Zmniejszyła pod kociołkiem ogień i zaczekała na odpowiedni moment. Czterdzieści pięć minut później znów zanurzyła rękę w słoju ze ślimakami, wyjęła zeń pięć i dodawało kolejno do kociołka, zgodnie z instrukcją. Pokrajała drugą tykwobulwę z taką miną, jakby wolała komuś wydłubać oko trzymanym przez siebie nożem. Fantine Rosier źle znosiła porażki. Zawsze przekonywano ją, że we wszystkim jest po prostu najlepsza - dlatego bardzo źle znosiła porażki w alchemicznej pracowni.
Minęła kolejna godzina. Fantine znów włożyła na dłonie rękawiczki, po czym z lnianego woreczka wyciągnęła garść świeżych pokrzyw, które jęła drzeć na małe kawałeczki nad kociołkiem. Wzięła głęboki oddech, nim zaczęła mieszać eliksir.
Wykorzystuję: kora z drzewa Wiggen
-Evanesco! - wyrzekła, celując różdżką w kociołek.
Zawartość, która była dlań teraz bezużyteczna, zniknęła, a Fantine podeszła do lustra na ścianie (musiało się tu znaleźć, tam gdzie ona, tam i lustro), po czym jedwabną chusteczką jęła ścierać plamy z twarzy. Była na siebie wściekła. Drogocenna kora drzewa Wiggen zmarnowała się przez jej bujanie w obłokach.
Nie zamierzała jednak odpuścić ze względu na odpowiedni dzień i ułożenie ciał niebieskich. Ponownie zabrała się do pracy, zamierzając siedzieć w tej pracowni choćby i godzinę. Nie dlatego, że tak bardzo Tristan potrzebował akurat od niej tychże eliksirów, lecz pragnęła udowodnić i sobie, i jemu, że umie coś więcej, niźli ładne wyglądanie.
Gęsta ciecz znów stała się brunatna kiedy dolała doń fiolkę krwi memortka, po czym zamieszała kilkukrotnie zgodnie ze wskazówkami zegara. Znowu odczekała godzinę, tym razem już wyjątkowo zniecierpliwiona, lecz skupiona. Nie mogła sobie pozwolić na dekoncentrację, bo znów zepsuje wywar. Wrzuciła do kociołka pokruszoną korę wiggen. Zmniejszyła pod kociołkiem ogień i zaczekała na odpowiedni moment. Czterdzieści pięć minut później znów zanurzyła rękę w słoju ze ślimakami, wyjęła zeń pięć i dodawało kolejno do kociołka, zgodnie z instrukcją. Pokrajała drugą tykwobulwę z taką miną, jakby wolała komuś wydłubać oko trzymanym przez siebie nożem. Fantine Rosier źle znosiła porażki. Zawsze przekonywano ją, że we wszystkim jest po prostu najlepsza - dlatego bardzo źle znosiła porażki w alchemicznej pracowni.
Minęła kolejna godzina. Fantine znów włożyła na dłonie rękawiczki, po czym z lnianego woreczka wyciągnęła garść świeżych pokrzyw, które jęła drzeć na małe kawałeczki nad kociołkiem. Wzięła głęboki oddech, nim zaczęła mieszać eliksir.
Wykorzystuję: kora z drzewa Wiggen
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
Nie spała tej nocy dobrze. Właściwie od nocy, podczas której była uczestnikiem prawdziwego horroru na bezimiennej wyspie, nie zaznała spokojnego snu. Za każdym razem, gdy kładła się do swego ogromnego łoża z baldachimem, nie mijała godzina, albo dwie, a budziła się z krzykiem, cała zlana potem; bądź zupełnie odwrotnie - nie potrafiła zmrużyć oka, bo gdy tylko przymykała powieki widziała te potworne, czerwone oczy zjawy. Fantine czasami czuła się też obserwowana; podskakiwała na krześle, nerwowo oglądała się przez ramię. Nie potrafiła się otrząsnąć po koszmarze, który ją spotkał.
Tej nocy także nie mogła spać; przeleżała wiele godzin bezsennie, wpatrując się w baldachim własnego łoża. Nie mogła sobie na to pozwolić; zbliżały się jej urodziny, zaledwie za dwa dni miała ukończyć dwadzieścia jeden lat, nie chciała prezentować się na zmęczoną; nie mogła pokazać się z podkrążonymi oczami i szarą cerą. Zasnąć nie mogła, zerwała się więc o brzasku i ubrawszy skromną suknię przemierzyła korytarze Chateau Rose, docierając do swej pracowni. Słońce ledwie wstało, a lady Fantine pochylała się już nad kociołkiem, w którym wrzała woda, do której wrzuciła poszatkowaną szałwię i garść kwiatów dyptamu. Powietrze było przesycone zapachem ziół, a wkrótce dołączyła doń najwspanialsza z woni - zapach róż, gdy odkorkowała fiolkę z olejkiem różanym, którego szczodrze dolała do kociołka. Był jej sekretem na udany eliksir upiększający, którego nie zamierzała sobie żałować. Pozostawiła eliksir na dokładnie dwadzieścia minut, zgodnie z recepturą, zamieszała trzykrotnie, po czym wrzuciła do kociołka język kameleona. Następnie podeszła do kredensu, z którego wyciągnęła rękawice ochronne; z następną ingrediencją musiała postępować ostrożnie. Ropa czyrakobulwy była składnikiem o niezwykłych właściwościach, lecz potrafiła poranić. Przy odpowiednio ostrożnych ruchach znalazła się w kociołku bezboleśnie. Zsunęła z dłoni rękawiczki i zaczęła intensywnie wywar mieszać, aby zgęstniał, jednocześnie dolewając stopniowo fiolkę krwi memortka. Wywar osiągnął pożądaną konsystencję wrzuciła doń garść sierści dzikiego kuguchara. Ostatnim krokiem było utarcie w moździerzu pancerzyka chropianki, co bez zwłoki uczyniła, po czym proszek wrzuciła do kociołka; znów chochla poszła w ruch, mieszała go zgodnie ze wskazówkami zegara. Miała nadzieję, że za chwilę zacznie mienić się wszystkimi kolorami tęczy.
| eliksir upiększający (ST: 50), wykorzystuję ropę czyrakobulwy
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
W kociołku mieszała zawzięcie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, dokładnie tak jak mówiła receptura, którą znała już na pamięć, nie musiała zaglądać do książek; miała ich jednak wiele. Jedną ze ścian całkowicie zastawiały regały pełne ksiąg traktujących o alchemii, gromadzone przez ród Rosier przez całe wieki; niektóre były stare i z pewnością cenne, lecz największe ze skarbów nie mogły być permanentnie narażone na działanie oparów, niejednokrotnie trujących, mikstur i trzymano je w bibliotece, a tutaj Fantine miała jedynie ich kopie.
Nad wywarem zaczęły unosić wielokolorowe bańki, mienił się wszystkimi barwami tęczy; Fantine klasnęła w dłonie ucieszona i gdy ostygł przelała zawartość do dwóch sporych fiolek, które opatrzyła etykietą i odłożyła do specjalnego pudełka, w którym trzymała zapieczętowane mikstury. Sukces eliksiru upiększającego nie oznaczał jednak końca pracy, ależ skąd! Dopiero zaczynała. Oczyściła kociołek zaklęciem, po czym ponownie napełniła go wodą, którą doprowadziła do wrzenia; kiedy zaczęła bulgotać wrzuciła do kociołka serce eliksiru - jaja widłowęża. Powietrze wciąż było przesycone zapachem szałwii i olejku różanego, lecz ten uroczy bukiet zaburzyła woń cieczy, która wypełniała słoik pełen oczu ryby rozdymki. Skrzywiła się znacznie, gdy musiała go odkręcić i wydobyć kilka gałek. Przywykła do brudzenia sobie rąk, lecz wciąż było to dla Fantine nieprzyjemne. Wrzuciła je do kociołka i zamieszała w nim chochlą dokładnie pięć razy w każdą stronę. Zanim dolała krwi salamandry odczekała dokładnie pół godziny; wywar zdążył nieco zgęstnieć, a wówczas znalazł się w nim także ususzony język kameleona. Wpatrywała się w zawartość kociołka, uważnie obserwując zmiany tam zachodzące; póki co była zadowolona, kontynuowała wiec swą pracę. Utarła na proch kły węża i wsypała go szczodrze do wywaru; tym razem zamieszała osiem razy w stronę przeciwną do wskazówek zegara. Fantine lubiła warzenie Wężowych Ust nie tylko ze względu na jego działanie, lecz także kolejny różany akcent; przywołała do siebie zaklęciem pudełeczko z kolcami róży i wybrała ich kilka ostrożnie, uważając, aby się nie skaleczyć; w wywarze nie powinna znaleźć się kropla jej krwi.
Czekała cierpliwie; eliksir powinien przybrać beżową barwę, która przywiedzie na myśl łuski kobry królewskiej.
| eliksir Wężowe Usta (ST 30), zużywam jaja widłowęża
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Ujęła chochelkę w dłoń i zamieszała nią kilka razy; nie mogła pozwolić, aby wywar za bardzo zgęstniał, akurat Wężowe Usta winny mieć dość rzadką konsystencję. Minął kwadrans, podczas którego Fantine zajęła się lekturą receptury innego eliksiru, a gdy powróciła do kociołka spojrzeniem - dostrzegła pożądaną barwę, beżową, przywodzącą na myśl łuski kobry królewskiej. Zbliżyła się do paleniska i poczuła lekko kwaśny zapach; wywar był więc dobrze uwarzony. Uśmiechnęła się lekko, po czym zaklęciem ściągnęła kociołek znad paleniska i pozostawiła do wystygnięcia; dopiero wówczas zapełniła trzy duże fiolki eliksirem Wężowych Ust. Miała powody do samozadowolenia; choć potrafiła łgać pięknie i gładko, niemal jak z nut, to wsparcie magicznych mikstur zawsze mogło jedynie pomóc, a nie zaszkodzić.
Zaszkodzić miała natomiast następna mikstura, którą planowała dziś uwarzyć; w pudełku spoczywał już eliksir upiększający, lecz skoro ona miała lśnić jak gwiazda, inne miały przygasnąć - a Fantine zamierzała im w tym pomóc. Pomoc tę nieść zamierzała eliksirem Grzybia Japa. W księgach opisywany był jako trucizna, choć ciężko było to trucizną nazwać; Fanny widziała ten wywar jako złośliwy żart, lecz mimo wszystko zasłoniła chustą usta i nos, a na dłonie włożyła ochronne rękawice.
Nad paleniskiem wrzał już wywar z sercem eliksiru, korzeniem ciemiernika, gdy Fantine oczyszczała najróżniejsze grzyby; dzięki czarom wciąż były świeże i wilgotne, zupełnie tak, jakby właśnie zerwano je z leśnego runa. Każdy obmyła i poszatkowała, nim wylądował w kociołku. Dalsze kroki przyprawiły Fantine o krzywą minę; alchemią parała się nie od dziś, lecz dotykanie niektórych ze składników przyprawiało ją o dreszcze. Było tak w przypadku martwych karaluchów i suszonych pająków; trzymała je w nieprzeźroczystych słoikach, lecz gdy je odkręciła oczy musiały patrzeć na tę obrzydliwość. Dotknęła martwego robactwa z taką ostrożnością, jakby wciąż żyły i miały uczynić krzywdę; na całe szczęście prędko zniknęły w otchłani wywaru, a jego czar skutecznie je rozpuścił. W czasie gdy mikstura gęstniała i bulgotała cicho na małym ogniu, lady Fantine zajęła się przygotowaniem kilku rogatych ropuch; były już martwe, lecz musiała ostrym sztyletem odciąć każdą kończynę i wypruć wnętrzności. Nie robiła tego po raz pierwszy, lecz wciąż krzywiła się leciutko. Wkrótce potem i żaby w częściach znalazły się w miksturze, tak i garść lubczyku.
Zgodnie z recepturą mieszała w niej co kwadrans. Raz pięć razy zgodnie ze wskazówkami zegara, później na odwrót dziesięć razy.
| Grzybia Japa (ST 30), wykorzystuję korzeń ciemiernika
Zaszkodzić miała natomiast następna mikstura, którą planowała dziś uwarzyć; w pudełku spoczywał już eliksir upiększający, lecz skoro ona miała lśnić jak gwiazda, inne miały przygasnąć - a Fantine zamierzała im w tym pomóc. Pomoc tę nieść zamierzała eliksirem Grzybia Japa. W księgach opisywany był jako trucizna, choć ciężko było to trucizną nazwać; Fanny widziała ten wywar jako złośliwy żart, lecz mimo wszystko zasłoniła chustą usta i nos, a na dłonie włożyła ochronne rękawice.
Nad paleniskiem wrzał już wywar z sercem eliksiru, korzeniem ciemiernika, gdy Fantine oczyszczała najróżniejsze grzyby; dzięki czarom wciąż były świeże i wilgotne, zupełnie tak, jakby właśnie zerwano je z leśnego runa. Każdy obmyła i poszatkowała, nim wylądował w kociołku. Dalsze kroki przyprawiły Fantine o krzywą minę; alchemią parała się nie od dziś, lecz dotykanie niektórych ze składników przyprawiało ją o dreszcze. Było tak w przypadku martwych karaluchów i suszonych pająków; trzymała je w nieprzeźroczystych słoikach, lecz gdy je odkręciła oczy musiały patrzeć na tę obrzydliwość. Dotknęła martwego robactwa z taką ostrożnością, jakby wciąż żyły i miały uczynić krzywdę; na całe szczęście prędko zniknęły w otchłani wywaru, a jego czar skutecznie je rozpuścił. W czasie gdy mikstura gęstniała i bulgotała cicho na małym ogniu, lady Fantine zajęła się przygotowaniem kilku rogatych ropuch; były już martwe, lecz musiała ostrym sztyletem odciąć każdą kończynę i wypruć wnętrzności. Nie robiła tego po raz pierwszy, lecz wciąż krzywiła się leciutko. Wkrótce potem i żaby w częściach znalazły się w miksturze, tak i garść lubczyku.
Zgodnie z recepturą mieszała w niej co kwadrans. Raz pięć razy zgodnie ze wskazówkami zegara, później na odwrót dziesięć razy.
| Grzybia Japa (ST 30), wykorzystuję korzeń ciemiernika
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź