Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna
Pracownia alchemiczna nie znajduje się w lochach, bądź piwnicach, jak to zwykle bywa, lecz na pierwszym piętrze, w starszym i mniej uczęszczanym skrzydle dworu. Jest to przestronne pomieszczenie, gdzie dominują jasne, kremowe barwy, podobnie jak w inszych komnatach Chateau Rose.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
Klasnęła w dłonie, gdy niedługo potem mikstura błazna przybrała odpowiednią konsystencję, barwę i zapach, który drażnił zmysł węchu. Nasunęła mocniej chustę na usta, aby nie wdychać szkodliwych oparów, po czym zajęła się przelewaniem eliksiru do fiolek po jego wystudzeniu. Ukryła je w schowku. Przywołała Prymulkę, aby zajęła się czyszczeniem kociołka i przyniosła jej herbaty. Sama nie lubiła brudzić sobie rąk częściej, niż to było koniecznie. Z filiżanką w dłoni przeglądała księgę w poszukiwaniu interesującej receptury, którą mogłaby przećwiczyć. Nie żal jej było zużywanych ingrediencji, rodzina wszak dbała, aby nie zabrakło ich w zapasach pracowni. Eliksir senności brzmiał jak wyzwanie. Nie posiadała akurat jaj popiełka, jednakże na stole lśnił ostatni odłamek, który mogła wykorzystać.
Bez zbędnej zwłoki zabrała się do pracy. W kociołki kwadrans później bulgotała już woda, na której powierzchni unosiły się owoce jałowca. Fantine w tym czasie starannie szatkowała korzeń dyptamu. Wraz z nim w kociołku znalazł się ostatni odłamek spadającej gwiazdy jako serce eliksiru senności. Aby nadać miksturze odpowiedniej barwy wlała doń fiolkę krwi nietoperza. Pozostawiła wówczas kociołek w spokoju, aby mikstura bulgotała nieśpiesznie na niewielkim ogniu, a ona studiowała z uwagą dalszą część receptury. Gdy zgęstniała Fantine nasunęła na dłonie rękawiczki i sięgnęła do słoja wypełnionego suszonymi pająkami. Brzydziła się nimi zawsze, lecz nie miała wyboru. Wyciągnęła dokładnie sześć i wrzuciła do kociołka, cofając dłoń tak szybko, jakby ich dotyk parzył. Nasunęła mocniej chustę na usta, nie chciała zatruć się szkodliwymi oparami, lecz kontynuowała pracę. Chciała wiedzieć, czy sprosta zadaniu. Podeszła do kredensu, gdzie trzymała inny słój. Wyciąganie zeń gałek ocznych ryby rozdymki było nie mniej obrzydliwe, lecz poświęciła się. Upewniła się ile razy zamieszać, czytając jeszcze raz recepturę i zaczęła robić to energicznie, zgodnie ze wskazówkami zegara. Oczekiwała na to, aby konsystencja eliksiru zgęstniała i przybrała różowo-fioletową barwę.
| warzę eliksir senności, st 65, wykorzystuję odłamek spadającej gwiazdy
Bez zbędnej zwłoki zabrała się do pracy. W kociołki kwadrans później bulgotała już woda, na której powierzchni unosiły się owoce jałowca. Fantine w tym czasie starannie szatkowała korzeń dyptamu. Wraz z nim w kociołku znalazł się ostatni odłamek spadającej gwiazdy jako serce eliksiru senności. Aby nadać miksturze odpowiedniej barwy wlała doń fiolkę krwi nietoperza. Pozostawiła wówczas kociołek w spokoju, aby mikstura bulgotała nieśpiesznie na niewielkim ogniu, a ona studiowała z uwagą dalszą część receptury. Gdy zgęstniała Fantine nasunęła na dłonie rękawiczki i sięgnęła do słoja wypełnionego suszonymi pająkami. Brzydziła się nimi zawsze, lecz nie miała wyboru. Wyciągnęła dokładnie sześć i wrzuciła do kociołka, cofając dłoń tak szybko, jakby ich dotyk parzył. Nasunęła mocniej chustę na usta, nie chciała zatruć się szkodliwymi oparami, lecz kontynuowała pracę. Chciała wiedzieć, czy sprosta zadaniu. Podeszła do kredensu, gdzie trzymała inny słój. Wyciąganie zeń gałek ocznych ryby rozdymki było nie mniej obrzydliwe, lecz poświęciła się. Upewniła się ile razy zamieszać, czytając jeszcze raz recepturę i zaczęła robić to energicznie, zgodnie ze wskazówkami zegara. Oczekiwała na to, aby konsystencja eliksiru zgęstniała i przybrała różowo-fioletową barwę.
| warzę eliksir senności, st 65, wykorzystuję odłamek spadającej gwiazdy
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 69
'k100' : 69
| 5 listopada
W ostatnim czasie rzadziej odwiedzała pracownię, częściej pochylając się nad strunami harfy w przyciemnionym przyjemnie pokoju muzycznym niż nad buchającym gorącymi oparami kociołkiem, ale tym razem to tutaj skryła się przed odgłosami szalejącej na zewnątrz burzy. Potrzebowała spokoju - a spokojna, precyzyjna praca nad warzeniem mikstur nieodzownie jej go zapewniała, odciągając myśli od trosk, których - niestety - wcale jej nie brakowało. Nie znosiła, gdy życie zdawało się wymykać jej spod kontroli, jak delikatna i śliska tkanina, wysuwająca się stopniowo spomiędzy jej palców, jednak tutaj się to nie zdarzało; tutaj to ona podejmowała decyzje, a o sukcesie lub porażce decydowały jedynie jej własne umiejętności.
Zdawała sobie sprawę, że smocza łza stanowiła wyzwanie, ale te nigdy nie powstrzymywały jej przed próbami; podwinęła więc ostrożnie rękawy długiej sukni, machnięciem różdżki wypełniając kociołek wodą i zapalając pod nim ogień. Odruchowo sprawdziła temperaturę, upewniając się, że nie musiała się spieszyć, po czym delikatnie wyłuskała ze szklanego słoika jedną ze smoczych łusek. Mieniąca się srebrzyście, na taki sam kolor zabarwiła zaczynającą bulgotać ciecz, nadając jej pięknego, lekko opalizującego połysku. Evandra zamieszała ostrożnie w kociołku, czekając, aż baza uzyska jednolitą formę, po czym przygasiła nieznacznie płomienie, przystępując do przygotowania pozostałych składników. Przechowywaną w wysokich fiolkach krew salamandry wystarczyło dokładnie odmierzyć, i to też zrobiła, powolnym ruchem wylewając ją następnie na powierzchnię eliksiru; w następnej kolejności znalazły się w nim sowie pióra - obserwowała przez chwilę, jak dryfują wzdłuż brzegu kociołka, żeby wreszcie całkowicie się rozpuścić. Mikstura pojaśniała, przybierając przejrzysty, wrzosowy odcień, dając Evandrze sygnał, że miała tylko chwilę na dodanie dwóch ostatnich składników, w jej ruchach próżno było jednak szukać pośpiechu, gdy wsypywała garść lśniących, chitynowych pancerzyków żuków oraz kilka kwiatów stokrotki. Zamieszała eliksir raz jeszcze, pilnując, by nie robić tego zbyt nerwowo, starannie odliczając ilość obrotów; była pewna, że się nie pomyliła - ale pozostawało jej jedynie cierpliwie zaczekać na efekty.
| warzę smoczą łzę (st 80), wykorzystuję łuskę smoka
W ostatnim czasie rzadziej odwiedzała pracownię, częściej pochylając się nad strunami harfy w przyciemnionym przyjemnie pokoju muzycznym niż nad buchającym gorącymi oparami kociołkiem, ale tym razem to tutaj skryła się przed odgłosami szalejącej na zewnątrz burzy. Potrzebowała spokoju - a spokojna, precyzyjna praca nad warzeniem mikstur nieodzownie jej go zapewniała, odciągając myśli od trosk, których - niestety - wcale jej nie brakowało. Nie znosiła, gdy życie zdawało się wymykać jej spod kontroli, jak delikatna i śliska tkanina, wysuwająca się stopniowo spomiędzy jej palców, jednak tutaj się to nie zdarzało; tutaj to ona podejmowała decyzje, a o sukcesie lub porażce decydowały jedynie jej własne umiejętności.
Zdawała sobie sprawę, że smocza łza stanowiła wyzwanie, ale te nigdy nie powstrzymywały jej przed próbami; podwinęła więc ostrożnie rękawy długiej sukni, machnięciem różdżki wypełniając kociołek wodą i zapalając pod nim ogień. Odruchowo sprawdziła temperaturę, upewniając się, że nie musiała się spieszyć, po czym delikatnie wyłuskała ze szklanego słoika jedną ze smoczych łusek. Mieniąca się srebrzyście, na taki sam kolor zabarwiła zaczynającą bulgotać ciecz, nadając jej pięknego, lekko opalizującego połysku. Evandra zamieszała ostrożnie w kociołku, czekając, aż baza uzyska jednolitą formę, po czym przygasiła nieznacznie płomienie, przystępując do przygotowania pozostałych składników. Przechowywaną w wysokich fiolkach krew salamandry wystarczyło dokładnie odmierzyć, i to też zrobiła, powolnym ruchem wylewając ją następnie na powierzchnię eliksiru; w następnej kolejności znalazły się w nim sowie pióra - obserwowała przez chwilę, jak dryfują wzdłuż brzegu kociołka, żeby wreszcie całkowicie się rozpuścić. Mikstura pojaśniała, przybierając przejrzysty, wrzosowy odcień, dając Evandrze sygnał, że miała tylko chwilę na dodanie dwóch ostatnich składników, w jej ruchach próżno było jednak szukać pośpiechu, gdy wsypywała garść lśniących, chitynowych pancerzyków żuków oraz kilka kwiatów stokrotki. Zamieszała eliksir raz jeszcze, pilnując, by nie robić tego zbyt nerwowo, starannie odliczając ilość obrotów; była pewna, że się nie pomyliła - ale pozostawało jej jedynie cierpliwie zaczekać na efekty.
| warzę smoczą łzę (st 80), wykorzystuję łuskę smoka
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 67
'k100' : 67
Przyglądała się powierzchni eliksiru z uwagą, ale bez niepokoju, czekając cierpliwie, aż nabierze charakterystycznej, ciemniejszej barwy - a kiedy dokładnie to się stało, zgasiła tlący się pod kociołkiem ogień, pozostawiając miksturę na kilka minut, by ostygła. Zanim przystąpiła do przygotowania następnych składników, usiadła na moment w fotelu, poprawiając kilka luźnych kosmyków srebrzystych włosów, które wysunęły się ze starannego upięcia, skręcając pod wpływem wilgoci w niesforne fale.
Wciąż czuła się dobrze, zdecydowała się pozostać więc jeszcze w pracowni - z jednej z szafek wyciągnęła ostrożnie trzy jaja popiełka, umieszczając je delikatnie w ceramicznym moździerzu. Rozdrobniła je dokładnie, nie spiesząc się; nie chciała popełnić błędu. Gdy skończyła, odstawiła na moment naczynie, podchodząc do kociołka, żeby przelać uwarzoną wcześniej miksturę do fiolki. Gotową smoczą łzę ostawiła na mosiężny stojak, a niepotrzebną resztę opróżniła machnięciem różdżki; znów rozpaliła ogień, czekając chwilę, aż czysta woda zacznie lekko bulgotać, po czym wsypała do niej rozdrobnione jaja. Zamieszała z uwagą, czekając, aż znikną w przejrzystym płynie, po czym powtórzyła raz jeszcze poprzednie czynności: wlała na powierzchnię eliksiru odmierzoną precyzyjnie krew salamandry oraz wrzuciła kilka sowich piór. Kiedy ciecz przybrała czerwonawy kolor, wyciągnęła z szafki dwa zasuszone świerszcze, odkładając je na drewnianą podstawkę, a do ręki biorąc srebrny sztylet. Niewygodnie było jej pochylać się nad stolikiem na stojąco, usiadła więc na skraju fotela, po czym pokroiła składniki na drobne cząstki, pilnując, by ich przy tym nie uszkodzić; dopiero, gdy upewniła się, że nieuważnie przygotowane ingrediencje nie zniweczą mikstury, zsunęła świerszcze z deseczki, prosto na wirującą powierzchnię. Eliksir pociemniał, przyjmując niemal czarną, opalizującą barwę - to stanowiło sygnał, że mogła dodać już ostatni składnik. Za pomocą pipety odmierzyła dokładnie trzy krople oleju z nasion malin; mikstura była gotowa do zamieszania, zanim jednak to zrobiła, ze starannie schowanej fiolki wylała na powierzchnię jeszcze kroplę należącej do Tristana krwi, o którą poprosiła kilka dni wcześniej, argumentując tę nietypową prośbę właśnie chęcią uwarzenia eliksiru. Dopiero wtedy zamieszała miksturę, odruchowo wstrzymując oddech.
| warzę wieczny płomień (st 75), wykorzystuję jaja popiełka
Wciąż czuła się dobrze, zdecydowała się pozostać więc jeszcze w pracowni - z jednej z szafek wyciągnęła ostrożnie trzy jaja popiełka, umieszczając je delikatnie w ceramicznym moździerzu. Rozdrobniła je dokładnie, nie spiesząc się; nie chciała popełnić błędu. Gdy skończyła, odstawiła na moment naczynie, podchodząc do kociołka, żeby przelać uwarzoną wcześniej miksturę do fiolki. Gotową smoczą łzę ostawiła na mosiężny stojak, a niepotrzebną resztę opróżniła machnięciem różdżki; znów rozpaliła ogień, czekając chwilę, aż czysta woda zacznie lekko bulgotać, po czym wsypała do niej rozdrobnione jaja. Zamieszała z uwagą, czekając, aż znikną w przejrzystym płynie, po czym powtórzyła raz jeszcze poprzednie czynności: wlała na powierzchnię eliksiru odmierzoną precyzyjnie krew salamandry oraz wrzuciła kilka sowich piór. Kiedy ciecz przybrała czerwonawy kolor, wyciągnęła z szafki dwa zasuszone świerszcze, odkładając je na drewnianą podstawkę, a do ręki biorąc srebrny sztylet. Niewygodnie było jej pochylać się nad stolikiem na stojąco, usiadła więc na skraju fotela, po czym pokroiła składniki na drobne cząstki, pilnując, by ich przy tym nie uszkodzić; dopiero, gdy upewniła się, że nieuważnie przygotowane ingrediencje nie zniweczą mikstury, zsunęła świerszcze z deseczki, prosto na wirującą powierzchnię. Eliksir pociemniał, przyjmując niemal czarną, opalizującą barwę - to stanowiło sygnał, że mogła dodać już ostatni składnik. Za pomocą pipety odmierzyła dokładnie trzy krople oleju z nasion malin; mikstura była gotowa do zamieszania, zanim jednak to zrobiła, ze starannie schowanej fiolki wylała na powierzchnię jeszcze kroplę należącej do Tristana krwi, o którą poprosiła kilka dni wcześniej, argumentując tę nietypową prośbę właśnie chęcią uwarzenia eliksiru. Dopiero wtedy zamieszała miksturę, odruchowo wstrzymując oddech.
| warzę wieczny płomień (st 75), wykorzystuję jaja popiełka
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Wypuściła powoli powietrze z płuc, z zadowoleniem przyglądając się, jak barwa eliksiru - z niemal czarnej - zmienia się w głęboki burgund; uśmiechnęła się, wygaszając płomienie pod kociołkiem, i znów pozostawiając gotowy eliksir na kilkanaście minut, aby mikstura nieco się ochłodziła, nim przeje ją do fiolki. Sama podeszła do niewielkiego regału, ściągając z niego księgę z recepturami i rozkładając ją na stoliku. Przewertowała szybko kilka stron, nim odnalazła tę, o którą jej chodziło: eliksir siły należał do takich, których nie próbowała jeszcze warzyć, nie czuła się więc do końca pewnie, gdy opuszkami palców przemykała po tekście, odczytując listę ingrediencji.
Róg garboroga odnalazła w szafce w formie już sproszkowanej, nie sięgała więc po moździerz, zamiast tego po prostu odważając uważnie odpowiednią ilość. Odłożyła przygotowany proszek na bok, a następnie wróciła do kociołka, żeby przelać ostudzoną porcję wiecznego płomienia do przejrzystego naczynia; pod najpierw opróżnionym, a następnie napełnionym świeżą wodą kociołkiem roznieciła ogień. Zamiast czekać bezczynnie, aż wywar osiągnie właściwą temperaturę, postanowiła przygotować resztę ingrediencji: najpierw odmierzyła wskazaną w recepturze ilość much siatkoskrzydłych i rozdrobniła je dokładnie w oczyszczonym z resztek jaj popiełka moździerzu; w następnej kolejności odlała z fiolki wyszczególnioną w recepturze ilość krwi byka, a na koniec ze szklanego słoika wyciągnęła odrobinę wełny lunaballi. Wróciła do kociołka, sprawdzając temperaturę - a gdy stwierdziła, że jest odpowiednia, dodała kolejno wszystkie składniki - jeszcze za wyjątkiem serca. Zamieszała miksturą, czekając, aż nabierze jednolitej konsystencji, po czym sięgnęła po nasiona słonecznika. Odliczyła dokładnie siedem, wrzucając w regularnych odstępach jedno po drugim; ciecz zabulgotała, przez moment wydawało się, że ucieknie z kociołka - ale po paru sekundach powierzchnia ponownie się wyrównała.
Evandra odetchnęła lekko, przygaszając nieco ogień, tak, by ledwie się tlił, po czym ostrożnie wsypała do eliksiru przygotowane wcześniej serce. Teraz pozostawało czekać, mieszając miksturę to w jedną, to w drugą stronę, aż nabierze intensywnej, żółtej barwy.
| warzę eliksir siły (st 75), wykorzystuję róg garboroga
Róg garboroga odnalazła w szafce w formie już sproszkowanej, nie sięgała więc po moździerz, zamiast tego po prostu odważając uważnie odpowiednią ilość. Odłożyła przygotowany proszek na bok, a następnie wróciła do kociołka, żeby przelać ostudzoną porcję wiecznego płomienia do przejrzystego naczynia; pod najpierw opróżnionym, a następnie napełnionym świeżą wodą kociołkiem roznieciła ogień. Zamiast czekać bezczynnie, aż wywar osiągnie właściwą temperaturę, postanowiła przygotować resztę ingrediencji: najpierw odmierzyła wskazaną w recepturze ilość much siatkoskrzydłych i rozdrobniła je dokładnie w oczyszczonym z resztek jaj popiełka moździerzu; w następnej kolejności odlała z fiolki wyszczególnioną w recepturze ilość krwi byka, a na koniec ze szklanego słoika wyciągnęła odrobinę wełny lunaballi. Wróciła do kociołka, sprawdzając temperaturę - a gdy stwierdziła, że jest odpowiednia, dodała kolejno wszystkie składniki - jeszcze za wyjątkiem serca. Zamieszała miksturą, czekając, aż nabierze jednolitej konsystencji, po czym sięgnęła po nasiona słonecznika. Odliczyła dokładnie siedem, wrzucając w regularnych odstępach jedno po drugim; ciecz zabulgotała, przez moment wydawało się, że ucieknie z kociołka - ale po paru sekundach powierzchnia ponownie się wyrównała.
Evandra odetchnęła lekko, przygaszając nieco ogień, tak, by ledwie się tlił, po czym ostrożnie wsypała do eliksiru przygotowane wcześniej serce. Teraz pozostawało czekać, mieszając miksturę to w jedną, to w drugą stronę, aż nabierze intensywnej, żółtej barwy.
| warzę eliksir siły (st 75), wykorzystuję róg garboroga
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
To musiał być jej dobry dzień. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, gdy eliksir - zgodnie z oczekiwaniami - zmienił barwę na intensywnie żółtą, potwierdzając tym samym swoją wartość. Po raz trzeci wygasiła płomienie pod kociołkiem, po czym przywołała do siebie Prymulkę, polecając jej przewietrzenie pracowni i uprzątnięcie resztek ingrediencji, pozostałych w moździerzu, naczyniach i stoliku; nie kończyła jeszcze pracy, ale długie przebywanie w zaparowanej komnacie zaczynało jej doskwierać, opuściła ją więc na kilka minut, żeby się odświeżyć. Kiedy wróciła, skrzatka skończyła już porządki, a pomieszczenie wypełniał zapach świeżego powietrza i wszechobecnej w ostatnich dniach wilgoci.
Podwinęła ponownie rękawy sukni, tym razem zaczynając od przelania gotowego eliksiru do fiolki. Postawiła ją na stojaku, tuż obok dwóch poprzednich, po czym napełniła kociołek wodą i zapaliła pod nim ogień. Podeszła do stolika z księgą, w której odnalazła właściwą recepturę, upewniając się co do potrzebnej ilości sproszkowanego żądła mantykory; odważyła z dostępnych zbiorów dokładnie tyle, po czym wsypała czarny proszek do kociołka. Ciecz roziskrzyła się lekko, wysyłając w górę wodną mgiełkę.
Przygasiła nieznacznie płomienie, żeby przygotować resztę składników. Zasuszony język kameleona pokroiła starannie na drewnianej deseczce, to samo robiąc po chwili z dwoma szczurzymi ogonami; rozdrobnione ingrediencje zsunęła do bulgoczącego lekko wywaru, po czym zamieszała go ostrożnie, zgodnie ze wskazówkami z receptury obracając chochlą najpierw zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, później - przeciwnie. Kiedy eliksir powrócił do jednolitej formy, odmierzyła dokładnie trzy krople krwi wilka, obserwując przez chwilę, jak rozpuszczają się na powierzchni eliksiru.
Niemalże gotowego; brakowało jedynie ostatniego składnika, Evandra odsunęła więc jedną z szuflad, i ze starannie posegregowanych przegródek wyciągnęła kilka kwiatów lawendy. Roztarła je między palcami, następnie pozwalając, by opadły do kociołka. Odczekała chwilę, obserwując dryfujące wzdłuż brzegu płatki, po czym przystąpiła do mieszania, powtarzając ten sam schemat: zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara i przeciwnie, przez cały czas przyglądając się barwie eliksiru i czekając aż zmieni barwę na szmaragdowozieloną.
| warzę eliksir kameleona (st 60), wykorzystuję żądło mantykory
Podwinęła ponownie rękawy sukni, tym razem zaczynając od przelania gotowego eliksiru do fiolki. Postawiła ją na stojaku, tuż obok dwóch poprzednich, po czym napełniła kociołek wodą i zapaliła pod nim ogień. Podeszła do stolika z księgą, w której odnalazła właściwą recepturę, upewniając się co do potrzebnej ilości sproszkowanego żądła mantykory; odważyła z dostępnych zbiorów dokładnie tyle, po czym wsypała czarny proszek do kociołka. Ciecz roziskrzyła się lekko, wysyłając w górę wodną mgiełkę.
Przygasiła nieznacznie płomienie, żeby przygotować resztę składników. Zasuszony język kameleona pokroiła starannie na drewnianej deseczce, to samo robiąc po chwili z dwoma szczurzymi ogonami; rozdrobnione ingrediencje zsunęła do bulgoczącego lekko wywaru, po czym zamieszała go ostrożnie, zgodnie ze wskazówkami z receptury obracając chochlą najpierw zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, później - przeciwnie. Kiedy eliksir powrócił do jednolitej formy, odmierzyła dokładnie trzy krople krwi wilka, obserwując przez chwilę, jak rozpuszczają się na powierzchni eliksiru.
Niemalże gotowego; brakowało jedynie ostatniego składnika, Evandra odsunęła więc jedną z szuflad, i ze starannie posegregowanych przegródek wyciągnęła kilka kwiatów lawendy. Roztarła je między palcami, następnie pozwalając, by opadły do kociołka. Odczekała chwilę, obserwując dryfujące wzdłuż brzegu płatki, po czym przystąpiła do mieszania, powtarzając ten sam schemat: zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara i przeciwnie, przez cały czas przyglądając się barwie eliksiru i czekając aż zmieni barwę na szmaragdowozieloną.
| warzę eliksir kameleona (st 60), wykorzystuję żądło mantykory
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Musiała popełnić jakiś błąd - czy źle sprawdziła temperaturę? Niedokładnie odmierzyła ingrediencje? Pomyliła się przy mieszaniu? Nie była pewna, jednak gdy na jej oczach eliksir przybrał brzydką, brunatnoszarą barwę, za późno było już na przemyślenia. Westchnęła z cichą frustracją, ale nic nie mogła na to poradzić - raz jeszcze zawołała więc Prymulkę, by pomogła jej opróżnić bezużyteczny wywar, a sama przystąpiła do próby uwarzenia ostatniego już dzisiaj eliksiru. Na koniec zostawiła sobie wyzwanie najtrudniejsze, które prawdopodobnie nie miało zakończyć się sukcesem, ale chciała chociaż spróbować - nie stawiając sobie poprzeczki coraz wyżej, nie mogła się rozwijać.
Zaczęła od starannego rozdrobnienia dwóch pokaźnych, pawich piór, które wsypała do gotującej się lekko wody, czekając następnie, aż zupełnie się rozpuszczą. Dopiero wtedy dodała ostrożnie wyłuskany, mieniący się srebrzyście włos demimoza. Na szalkowej wadze odmierzyła wskazaną w recepturze ilość sproszkowanych rogów jelenia, dla pewności sprawdzając dwukrotnie, czy nie dopuściła się pomyłki - nie chciała ponieść porażki po raz drugi.
Po dodaniu rogów i starannym zamieszaniu eliksiru, przygasiła nieco ogrzewające kociołek płomienie, żeby obniżyć temperaturę mikstury. Z szafki wyciągnęła kwiat akacji, z którego ostrożnie oberwała płatki; dodała je do wywaru razem z zasuszonymi liśćmi brzozy, które roztarła dokładnie w palcach, upewniając się, że połączą się z resztą mikstury, tworząc jednorodną konsystencję. Gdy upewniła się, że eliksir jest gotowy do dalszego warzenia, wsypała do moździerza garść liści moly, które rozdrobniła dokładnie przed dodaniem. Wywar zabulgotał - zamieszała go lekko, obserwując uważnie powierzchnię i w momencie, w którym stała się zupełnie przejrzysta, odłożyła chochlę i obniżyła poziom płomienia, pozostawiając jedynie ledwie tlący się ogień.
Ostatni składnik należał do tych niezwykle cennych, odmierzyła więc popiół feniksa ze szczególną precyzją, sprawdzając, czy nie wchodzi z roztworem w żadną niespodziewaną reakcję. Wydawało się, że nie - ale miało minąć wiele dni, nim przekona się, czy odniosła sukces. Dokładnie dwadzieścia osiem, tyle też odliczyła w znajdującym się w pomieszczeniu kalendarzu, żeby nie zapomnieć o regularnym doglądaniu eliksiru.
Spojrzała na niego jeszcze raz, kontrolnie, po czym zamknęła księgę z recepturami, a sama opuściła pracownię, wiedząc, że Prymulka doprowadzi ją do ponownego porządku.
| warzę veritaserum (st 90), wykorzystuję popiół feniksa; zt
Zaczęła od starannego rozdrobnienia dwóch pokaźnych, pawich piór, które wsypała do gotującej się lekko wody, czekając następnie, aż zupełnie się rozpuszczą. Dopiero wtedy dodała ostrożnie wyłuskany, mieniący się srebrzyście włos demimoza. Na szalkowej wadze odmierzyła wskazaną w recepturze ilość sproszkowanych rogów jelenia, dla pewności sprawdzając dwukrotnie, czy nie dopuściła się pomyłki - nie chciała ponieść porażki po raz drugi.
Po dodaniu rogów i starannym zamieszaniu eliksiru, przygasiła nieco ogrzewające kociołek płomienie, żeby obniżyć temperaturę mikstury. Z szafki wyciągnęła kwiat akacji, z którego ostrożnie oberwała płatki; dodała je do wywaru razem z zasuszonymi liśćmi brzozy, które roztarła dokładnie w palcach, upewniając się, że połączą się z resztą mikstury, tworząc jednorodną konsystencję. Gdy upewniła się, że eliksir jest gotowy do dalszego warzenia, wsypała do moździerza garść liści moly, które rozdrobniła dokładnie przed dodaniem. Wywar zabulgotał - zamieszała go lekko, obserwując uważnie powierzchnię i w momencie, w którym stała się zupełnie przejrzysta, odłożyła chochlę i obniżyła poziom płomienia, pozostawiając jedynie ledwie tlący się ogień.
Ostatni składnik należał do tych niezwykle cennych, odmierzyła więc popiół feniksa ze szczególną precyzją, sprawdzając, czy nie wchodzi z roztworem w żadną niespodziewaną reakcję. Wydawało się, że nie - ale miało minąć wiele dni, nim przekona się, czy odniosła sukces. Dokładnie dwadzieścia osiem, tyle też odliczyła w znajdującym się w pomieszczeniu kalendarzu, żeby nie zapomnieć o regularnym doglądaniu eliksiru.
Spojrzała na niego jeszcze raz, kontrolnie, po czym zamknęła księgę z recepturami, a sama opuściła pracownię, wiedząc, że Prymulka doprowadzi ją do ponownego porządku.
| warzę veritaserum (st 90), wykorzystuję popiół feniksa; zt
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Ostatnie przedpołudnie listopada było burzliwe i ponure, nie różniły się niczym od wszystkich innych podczas minionego księżyca; wywołana anomalią czarnomagiczna burza trwała dzień w dzień, przywołując z pamięci Fantine nieprzyjemne wspomnienia sprzed kilku miesięcy, gdy wybuch magii odebrał jej ojca, zagroził życiu Evandry i bratanka, który rozwijał się już wówczas pod sercem pięknej półwili. Chateau Rose było już bezpiecznie, dwór drżał jednak w posadach od huku grzmotów, a Fantine wzdrygała się niespokojnie. Służące zaciągnęły grube zasłony w pracowni alchemicznej, by nie rozpraszał Róży blask licznych błyskawic, nieustannie przecinających niebo. Pozostawiły jedynie lekko uchyloną, równolegle do framug, okiennicę, aby opary z kociołka uleciały przez nie i nie zagęszczały powietrza.
Otrzymawszy od brata zgodę na udział w wyprawie na północ Wielkiej Brytanii, w roli alchemiczki smoczego rezerwatu, bezzwłocznie wzięła się do pracy, pragnąć pojawić się tam jak najlepiej przygotowana, by Tristan wiedział, że to nie jest jedynie jej kaprys i zachcianka, że traktuje to poważnie. Obleczona w jedną ze swych skromniejszych, najprostszych sukien o barwie ciemnego granatu, z włosami upiętymi w ciasny, skromny koczek nad karkiem, pojawiła się w pracowni alchemicznej jeszcze przed południem. Bez zbędnej zwłoki przystąpiła do działania: napełniła kociołek wodą i rozpaliła pod nim ogień, doprowadzając wodę do wrzenia. Ostrożnie wyjęła ze szkatułki jedną ze smoczych łusek, cudownie mieniła się w blasku świec, uniosła ją do oczu i podziwiała kilka chwil, po czym wrzuciła do kociołka. Łuska miała być sercem Smoczej Łzy. W ślad za nią w naczyniu wylądowała garść owoców ognika. Zgodnie z recepturą, miała odczekać wówczas kwadrans, zajęła się więc kruszeniem rogu byka w moździerzu. Smocza Łza była wywarem niełatwym, dlatego nieustannie spoglądała w księgę, starając się jak najwierniej podążać za recepturą. Po upływie wskazanego kwadransa wsypała pył do kociołka, po czym przywołała do siebie słój z oczyma ryby rozdymki. Wydobyła zeń dokładnie pięć gałek i z lekko skrzywioną miną (były obrzydliwe w dotyku) wrzuciła je do naczynia. Zamieszała wówczas chochlą piętnaście razy zgodnie ze wskazówką zegara, po czym dodała ostatni składnik - ikrę ramory. Odczekała znów chwilę, aby wywar zgęstniał, po czym wolno zamieszała dwadzieścia razy - w odwrotną stronę. Pozostawało już Fantine jedynie czekać.
| warzę smoczą łzę (st 80), wykorzystuję łuskę smoka
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Fantine Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 38
'k100' : 38
Fantine zawsze mierzyła wysoko. Miała o sobie i swoich talentach wyższe mniemanie, niż czasami powinna była; nie można odmówić było Róży naturalnego daru, wynikającego z wywodzenia się z rodu samej słynnej Mahaut, do warzenia mikstur, lecz wciąż miała na karku lat wyjątkowo niewiele, co wiązało się z brakiem doświadczenia. Uczyła się nieustannie, doskonaliła swoje umiejętności, przykładała do nauki astronomii - lecz coś poszło nie tak. Fantine nie potrafiła zorientować się co dokładnie. Być może Smocza Łza leżała poza jej zasięgiem na tę chwilę - był to wywar trudny, skomplikowany, niełatwy do uwarzenia. Nie jeden alchemik, który mógł pochwalić się licencją i ukończonym ministerialnym, bądź szpitalnym kursem, nie decydował się na warzenie go. Być może źle oceniła wpływ ciał niebieskich, być może ich układ nie działał korzystnie na proces warzenia. Gdziekolwiek błąd nie leżał - mikstury nie dało się już odratować. Pachniała nie tak jak trzeba, przybrała zupełnie inną barwę, niż opisywała to receptura, Fantine nie mogłaby ryzykować. Z żalem nakazała służce go opróżnić i wyczyścić, a sama zajęła się przeglądaniem księgi w poszukiwaniu prostszej receptury. Marynowana narośl ze szczruoszczeta wydawała się prostsza, łatwiejsza, a jego działanie mogło okazać się nieocenione - wywar wzmacniał białą magię czarodzieja, czyniąc go bieglejszym w obronie, dodawał wigoru przy próbach uniku. Zdecydowała się więc na próbę uwarzenia go; służka opróżniła i wyczyściła kociołek, Rosierówna znów mogła przystąpić do pracy. W naczyniu zawrzała woda, w której znalazło się serce wywaru - czułki szczuroszczeta. Podeszła do kredensu, aby wyjąć zeń szkatułę z liśćmi krwiściągu, na powierzchni wywaru wylądowało dokładnie ich sześć, zniknęły pod nią chwilę później. Minęło dokładnie dwadzieścia pięć minut, a Fantine, zgodnie z instrukcją, wrzuciła do kociołka osiem zębów druzgotka. Teraz miała zaczekać, aż rozpuszczą się całkowicie. Zajęła się w tym czasie studiowaniem innych receptur, chcąc zrozumieć chemiczne procesy, jakie zachodziły w środku kociołka. Chochelką sprawdziła, czy w naczyniu nie zostały twarde elementy. Wlała wówczas fiolkę śliny niuchacza, zamieszała piętnaście razy zgodnie ze wskazówkami zegara, po czym zajęła się krojeniem na drobne kawałki nerki kołkogonka. Wywar zgęstniał, unosiła się nad nim lekko fioletowawa para, był to znak, by dodać ostatni składnik - zsunęła narząd tego dziwnego stworzenia do środka, po czym zaczęła energicznie mieszać, aby nie przywarły do dna. Wierzyła, że tym razem eliksir będzie udany.
| warzę marynowaną narośl ze szczuroszczeta (st 70), wykorzystuję czułki szczuroszczeta
| warzę marynowaną narośl ze szczuroszczeta (st 70), wykorzystuję czułki szczuroszczeta
Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź