Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna
Pracownia alchemiczna nie znajduje się w lochach, bądź piwnicach, jak to zwykle bywa, lecz na pierwszym piętrze, w starszym i mniej uczęszczanym skrzydle dworu. Jest to przestronne pomieszczenie, gdzie dominują jasne, kremowe barwy, podobnie jak w inszych komnatach Chateau Rose.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Obserwowała powierzchnię eliksiru z niepokojem, nieco dłużej nawet, niż było to konieczne – ale tym razem nie spotkało jej rozczarowanie; uśmiechnęła się z lekką satysfakcją, ciesząc się, że mimo wszystko spróbowała ponownie. Mikstura wyglądała dokładnie tak, jak powinna, mieniąc się srebrzyście w słonecznych, wpadających przez okno płomieniach; pozostawiła ją więc w spokoju, dając jej czas do wystygnięcia, a sama zabierając się za przygotowanie składników do eliksiru lodowego płaszcza, dosyć bliskiego codziennym potrzebom rezerwatu.
Zaczęła od dokładnego rozdrobnienia pojedynczego, starannie wybranego pióra świergotnika, nad którym spędziła kilka minut, własnoręcznie oddzielając promienie od stosiny i dutki, te ostatnie odrzucając jako niepotrzebne. Przy pomocy szalkowej wagi odmierzyła wskazaną w recepturze ilość sproszkowanego rogu dwurożca i lśniących łusek pikującego licha; niezwykle rzadkich, ale posiadających właściwości, które mogły dodatkowo wzmocnić eliksir.
Kiedy wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu osiągnął temperaturę pozwalającą na przelanie go do fiolki, przywołała do pomocy Prymulkę; skrzatka pojawiła się natychmiast, jak zwykle przykładnie asystując jej przy pracy. Dzięki niej zakorkowane naczynie szybko znalazło się na stojaku, a w kociołku znów bulgotała czysta woda, idealna na bazę wywaru. To właśnie do niej w pierwszej kolejności wsypała przygotowaną już porcję sproszkowanego rogu dwurożca, zaraz potem wsypując również rozdrobnione łuski pikującego licha. Powierzchnia cieczy zasyczała i zawrzała, dając Evandrze znak do nieznacznego przygaszenia tlących się pod kociołkiem płomieni. Następnie zamieszała miksturę ostrożnie, wykonując owalne, nieco spłaszczone obroty, dopóki eliksir ponownie się nie ustabilizował. Dopiero wtedy wkropiła do niego dziewięć kropli ciemnoczerwonej krwi salamandry, w niedługim odstępie czasu dodając również puch z rozdrobnionego pióra świergotnika. Delikatne igiełki osiadły na ciemnej powierzchni eliksiru, przez moment mieniąc się złociście – dopóki nie rozpuściły się zupełnie, niknąc i stapiając się bezpowrotnie z miksturą. Osiągnięcie jednolitej barwy było jednocześnie sygnałem do dodania ostatniego składnika, Evandra sięgnęła więc ostrożnie po buteleczkę z pipetą, by wkropić do kociołka trzy krople soku z cytrusów. Pracownia wypełniła się świeżym, owocowym zapachem – ale tylko na chwilę; zaraz po tym barwa eliksiru znów zaczęła się zmieniać, a lady Rosier odłożyła na bok chochlę. Ocierając dłonie miękką ściereczką, śledziła uważnie powierzchnię cieczy spojrzeniem, wiedząc, że powinna przybrać kolor głębokiego fioletu.
| próbuję uwarzyć eliksir lodowego płaszcza (ST 70), wykorzystuję sproszkowany róg dwurożca
Zaczęła od dokładnego rozdrobnienia pojedynczego, starannie wybranego pióra świergotnika, nad którym spędziła kilka minut, własnoręcznie oddzielając promienie od stosiny i dutki, te ostatnie odrzucając jako niepotrzebne. Przy pomocy szalkowej wagi odmierzyła wskazaną w recepturze ilość sproszkowanego rogu dwurożca i lśniących łusek pikującego licha; niezwykle rzadkich, ale posiadających właściwości, które mogły dodatkowo wzmocnić eliksir.
Kiedy wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu osiągnął temperaturę pozwalającą na przelanie go do fiolki, przywołała do pomocy Prymulkę; skrzatka pojawiła się natychmiast, jak zwykle przykładnie asystując jej przy pracy. Dzięki niej zakorkowane naczynie szybko znalazło się na stojaku, a w kociołku znów bulgotała czysta woda, idealna na bazę wywaru. To właśnie do niej w pierwszej kolejności wsypała przygotowaną już porcję sproszkowanego rogu dwurożca, zaraz potem wsypując również rozdrobnione łuski pikującego licha. Powierzchnia cieczy zasyczała i zawrzała, dając Evandrze znak do nieznacznego przygaszenia tlących się pod kociołkiem płomieni. Następnie zamieszała miksturę ostrożnie, wykonując owalne, nieco spłaszczone obroty, dopóki eliksir ponownie się nie ustabilizował. Dopiero wtedy wkropiła do niego dziewięć kropli ciemnoczerwonej krwi salamandry, w niedługim odstępie czasu dodając również puch z rozdrobnionego pióra świergotnika. Delikatne igiełki osiadły na ciemnej powierzchni eliksiru, przez moment mieniąc się złociście – dopóki nie rozpuściły się zupełnie, niknąc i stapiając się bezpowrotnie z miksturą. Osiągnięcie jednolitej barwy było jednocześnie sygnałem do dodania ostatniego składnika, Evandra sięgnęła więc ostrożnie po buteleczkę z pipetą, by wkropić do kociołka trzy krople soku z cytrusów. Pracownia wypełniła się świeżym, owocowym zapachem – ale tylko na chwilę; zaraz po tym barwa eliksiru znów zaczęła się zmieniać, a lady Rosier odłożyła na bok chochlę. Ocierając dłonie miękką ściereczką, śledziła uważnie powierzchnię cieczy spojrzeniem, wiedząc, że powinna przybrać kolor głębokiego fioletu.
| próbuję uwarzyć eliksir lodowego płaszcza (ST 70), wykorzystuję sproszkowany róg dwurożca
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Nie miała dzisiaj szczęścia. Być może wciąż była rozkojarzona, zmęczona brakującymi godzinami snu – nieważne; westchnęła cicho, gdy eliksir, wbrew zamierzeniom, przybrał wypłowiałą barwę wrzosów, stając się niemal przejrzystym. Był słaby, zbyt słaby, by w ogóle rozważać przelanie go do fiolek, Evandra bez żalu machnęła więc różdżką, opróżniając kociołek i przygotowując go tym samym do warzenia innych eliksirów. Zdecydowanie prostszych; nie była dzisiaj w formie – nie było więc sensu marnować kolejnych cennych ingrediencji, skoro mogła tymczasowo skierować się w stronę tego, co znała i na pewno potrafiła.
Tym razem to Prymulce poleciła przygotowanie wywaru – napełnienie kociołka wodą i wzniecenie ognia na palenisku nie wymagało żadnych specjalnych umiejętności – podczas gdy sama skierowała się w stronę elegancko rzeźbionej szafki, żeby odnaleźć w niej potrzebne składniki. Najpierw zajęła się odważeniem odpowiedniej ilości sproszkowanego rogu garboroga, który dla tworzonej mikstury miał stać się sercem; wyłuskała też ostrożnie palcami tuzin skrzydełek leśnych elfów, jak zwykle oczarowana tym, jak tęczowo mieniły się w słonecznych promieniach. Włos demimoza, przejrzysty i trudny do wypatrzenia, odłożyła osobno, żeby nie zagubił się wśród reszty ingrediencji; drobne piórka rudzika przełożyła z kolei do porcelanowej miseczki, nie poświęcając dodatkowego czasu na ich rozdrobienie. W przeciwieństwie do pawich czy sowich, te były na tyle delikatne, że nie wymagały oddzielenia promieni od dłutka – można było używać ich w całości.
Na koniec sięgnęła również po kwiat dzikiej róży, przysiadając w przystawionym do stolika fotelu, żeby oderwać od niej szkarłatne płatki; powoli, uważnie – nie chciała, by ukłuły ją ostre kolce, przez ostatnie miesiące nauczyła się już jednak obchodzenia z tymi pięknymi roślinami. To również właśnie różane płatki znalazły się w przygotowywanym wywarze jako pierwsze; rzucone na gładką powierzchnię wody, dryfowały po niej przez chwilę, nim uległy rozpuszczeniu, wypełniając pracownię przyjemną, różaną wonią. Zaraz po nich w kociołku znalazły się przygotowane wcześniej pióra rudzika i skrzydełka elfów; jedne jak i drugie zniknęły pod gotującą się powierzchnią, poddając się starannemu mieszaniu: dwóm obrotom zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, siedmiu przeciwnie. Gdy mikstura znów stała się jednolita, Evandra wrzuciła do niej włos demimoza – zniknął niemal natychmiast, a ciecz, z barwnej, stała się zupełnie przezroczysta. To właśnie wtedy dodała serce, wsypując proszek z rogu garboroga i wieńcząc tym proces warzenia. Zamieszała jeszcze całość, ponownie precyzyjnie odliczając obroty, po czym przygasiła płomienie, pozostawiając wywar na pełne dziesięć minut.
| warzę eliksir niezłomności (ST 30), wykorzystuję róg garboroga
Tym razem to Prymulce poleciła przygotowanie wywaru – napełnienie kociołka wodą i wzniecenie ognia na palenisku nie wymagało żadnych specjalnych umiejętności – podczas gdy sama skierowała się w stronę elegancko rzeźbionej szafki, żeby odnaleźć w niej potrzebne składniki. Najpierw zajęła się odważeniem odpowiedniej ilości sproszkowanego rogu garboroga, który dla tworzonej mikstury miał stać się sercem; wyłuskała też ostrożnie palcami tuzin skrzydełek leśnych elfów, jak zwykle oczarowana tym, jak tęczowo mieniły się w słonecznych promieniach. Włos demimoza, przejrzysty i trudny do wypatrzenia, odłożyła osobno, żeby nie zagubił się wśród reszty ingrediencji; drobne piórka rudzika przełożyła z kolei do porcelanowej miseczki, nie poświęcając dodatkowego czasu na ich rozdrobienie. W przeciwieństwie do pawich czy sowich, te były na tyle delikatne, że nie wymagały oddzielenia promieni od dłutka – można było używać ich w całości.
Na koniec sięgnęła również po kwiat dzikiej róży, przysiadając w przystawionym do stolika fotelu, żeby oderwać od niej szkarłatne płatki; powoli, uważnie – nie chciała, by ukłuły ją ostre kolce, przez ostatnie miesiące nauczyła się już jednak obchodzenia z tymi pięknymi roślinami. To również właśnie różane płatki znalazły się w przygotowywanym wywarze jako pierwsze; rzucone na gładką powierzchnię wody, dryfowały po niej przez chwilę, nim uległy rozpuszczeniu, wypełniając pracownię przyjemną, różaną wonią. Zaraz po nich w kociołku znalazły się przygotowane wcześniej pióra rudzika i skrzydełka elfów; jedne jak i drugie zniknęły pod gotującą się powierzchnią, poddając się starannemu mieszaniu: dwóm obrotom zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, siedmiu przeciwnie. Gdy mikstura znów stała się jednolita, Evandra wrzuciła do niej włos demimoza – zniknął niemal natychmiast, a ciecz, z barwnej, stała się zupełnie przezroczysta. To właśnie wtedy dodała serce, wsypując proszek z rogu garboroga i wieńcząc tym proces warzenia. Zamieszała jeszcze całość, ponownie precyzyjnie odliczając obroty, po czym przygasiła płomienie, pozostawiając wywar na pełne dziesięć minut.
| warzę eliksir niezłomności (ST 30), wykorzystuję róg garboroga
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 30
'k100' : 30
Obyło się bez niespodzianek, eliksir nie należał do wybitnie skomplikowanych – gdy upłynął więc wymagany czas, wygasiła całkowicie ogień pod kociołkiem, pozwalając, by mikstura wystygła. Mogłaby właściwie skończyć już pracę – ale na stoliku wciąż pozostała reszta niewykorzystanych ingrediencji, w ilości niemal idealnej, by stworzyć z nich jeszcze jeden wywar. Eliksiru grozy nie warzyła często, musiała sięgnąć więc do rozłożonej na blacie księgi, której karty – pofalowane i sztywne od ciągle obecnej w powietrzu wilgoci – zaszeleściły przyjemnie pod jej palcami. Odpowiednią recepturę odnalazła szybko, zapoznając się z nią uważnie; prawie wszystko miała pod ręką, potrzebowała jedynie włosia akromantuli, które zgrabnie wydobyła z rzeźbionej w kwiatowe wzory szafki. W przeciwieństwie do pozostałych składników, pajęcze włosy – gęste i szorstkie – były wyjątkowo nieprzyjemne w dotyku, stłumiła jednak wewnętrzne wzdrygnięcie, precyzyjnie odmierzając odpowiednią ilość alchemicznego serca.
W międzyczasie eliksir niezłomności ostygł wystarczająco, by można było przelać go do fiolek – zrobiła to z pomocą Prymulki, a dwie porcje specyfiku znalazły się na stojaku tuż obok wywaru ze sproszkowanego srebra i dyptamu. Dopiero wtedy po raz ostatni przystąpiła do warzenia: rozpaliła płomienie pod kociołkiem, wypełniwszy go uprzednio wodą. Gdy ta osiągnęła odpowiednią temperaturę, przygotowała raz jeszcze bazę pod eliksir: wsypała do kociołka różane płatki, mieszając je następnie, aż całkowicie się rozpuściły. Od różanego zapachu zaczynało jej się powoli kręcić w głowie, otwarte okno na szczęście zapewniało jej jednak stały dostęp świeżego powietrza. Do aromatycznego wywaru dodała tuzin tęczowych skrzydełek elfów i wsypała garść delikatnych piórek rudzika; zamieszała, pilnując ilości i kierunku obrotów, świadoma, jak wielkie dla powodzenia miało to znaczenie. Niemal pod koniec wrzuciła jeszcze do mikstury pojedynczy włos demimoza, po raz drugi obserwując, jak ciecz – z błękitnej – staje się przejrzysta i bezbarwna; tutaj zatrzymała się na moment, dostosowując siłę ognia tak, by uzyskać konieczną do dokończenia mikstury temperaturę. Dopiero, gdy była stuprocentowo pewna, że wywar jest gotowy, dodała serce: czarne jak noc włosie akromantuli rozpłynęło się w eliksirze niemal natychmiast, sprawiając, że przybrał tę samą, ciemną i nieprzeniknioną barwę. Było w niej coś fascynującego i niosącego obawę jednocześnie, Evandra nie przyglądała się jednak powierzchni mikstury zbyt długo; czekając, aż proces warzenia dobiegnie końca, zaczęła starannie odkładać pozostałe ingrediencje do szafek, wspierana przez asystującą jej wiernie Prymulkę.
| warzę eliksir grozy (ST 30), wykorzystuję włosie akromantuli
| zt
W międzyczasie eliksir niezłomności ostygł wystarczająco, by można było przelać go do fiolek – zrobiła to z pomocą Prymulki, a dwie porcje specyfiku znalazły się na stojaku tuż obok wywaru ze sproszkowanego srebra i dyptamu. Dopiero wtedy po raz ostatni przystąpiła do warzenia: rozpaliła płomienie pod kociołkiem, wypełniwszy go uprzednio wodą. Gdy ta osiągnęła odpowiednią temperaturę, przygotowała raz jeszcze bazę pod eliksir: wsypała do kociołka różane płatki, mieszając je następnie, aż całkowicie się rozpuściły. Od różanego zapachu zaczynało jej się powoli kręcić w głowie, otwarte okno na szczęście zapewniało jej jednak stały dostęp świeżego powietrza. Do aromatycznego wywaru dodała tuzin tęczowych skrzydełek elfów i wsypała garść delikatnych piórek rudzika; zamieszała, pilnując ilości i kierunku obrotów, świadoma, jak wielkie dla powodzenia miało to znaczenie. Niemal pod koniec wrzuciła jeszcze do mikstury pojedynczy włos demimoza, po raz drugi obserwując, jak ciecz – z błękitnej – staje się przejrzysta i bezbarwna; tutaj zatrzymała się na moment, dostosowując siłę ognia tak, by uzyskać konieczną do dokończenia mikstury temperaturę. Dopiero, gdy była stuprocentowo pewna, że wywar jest gotowy, dodała serce: czarne jak noc włosie akromantuli rozpłynęło się w eliksirze niemal natychmiast, sprawiając, że przybrał tę samą, ciemną i nieprzeniknioną barwę. Było w niej coś fascynującego i niosącego obawę jednocześnie, Evandra nie przyglądała się jednak powierzchni mikstury zbyt długo; czekając, aż proces warzenia dobiegnie końca, zaczęła starannie odkładać pozostałe ingrediencje do szafek, wspierana przez asystującą jej wiernie Prymulkę.
| warzę eliksir grozy (ST 30), wykorzystuję włosie akromantuli
| zt
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
| 1 lutego
Chłodne, zimowe powietrze wpadało przez okno alchemicznej pracowni, kiedy ostrożnie zamykała za sobą drzwi, zatrzymując się na moment i oddychając głęboko zapachem świeżości i suszonych ziół. Pozbawionym niepokoju, charakterystycznej woni burzy, wnikającej we wszystko wilgoci; minął już ponad miesiąc, odkąd niebo nad Chateau Rose przestały przecinać budzące grozę błyskawice, ale Evandra wciąż czasami ich nasłuchiwała, jakby spodziewając się powrotu fali grzmotów, wprawiających dłonie w drżenie, a serce – w szybsze, nierówne bicie. Nic takiego się jednak nie działo, przez przesłonięte jasnymi firankami szyby wpadało jedynie słońce, skrząc się na pokrytych szronem powierzchniach i grzejąc w skórę dłoni, tym razem bez obaw dzierżących różdżkę, by zapalić ogień pod napełnionym czystą wodą kociołkiem.
Nie planowała pozostać dzisiaj w pracowni długo, w jej gestach próżno było szukać jednak pośpiechu, gdy odgarniała z twarzy kosmyki włosów, które wymknęły się z upięcia i, nucąc cicho, wyciągała z szafki kolejne ingrediencje. Evan spał, znajdując się pod troskliwą opieką piastunek, którym powoli uczyła się ufać, powstrzymując się przed ciągłym sprawdzaniem, czy wszystko było w porządku. Ledwie, jej myśli wciąż niestrudzenie biegły w kierunku syna, lecz potrafiła już też skupiać się na innych rzeczach. Na przykład – alchemii; warzenie mikstur nadal pomagało jej w ukojeniu nerwów i sprawiało przyjemność, nie odczuwała więc znużenia, przygotowując starannie motyle skrzydła ani obrywając delikatne płatki dzikiej róży. Te dodała jako pierwsze, wysypując je na powierzchnię przygotowywanego wywaru i obserwując przez moment, jak wirują zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, zmieniając zabarwienie przejrzystej cieczy na lekko różowe. Cieniutkie skrzydła motyli dodała razem z pawimi piórami, uważnie oddzielonymi od twardych stosin; dopiero wtedy sięgnęła po chochlę, ukradkiem zerkając do receptury: trzy obroty w prawo i jeden w lewo, a później na odwrót, aż do uzyskania jednolitej barwy.
Pozostawiła eliksir na ogniu na kilka minut, w międzyczasie odmierzając trzy krople piżma – zapach był wszakże niezwykle ważnym elementem amortencji. W porcelanowym moździerzu rozdrobniła jasne jagody z jemioły, mieszając je z cennym włosem jednorożca i tę mieszankę dodając do bulgoczącego na ogniu wywaru. Sięgnęła po chochlę zaraz potem, czas grał tutaj istotną rolę; eliksir nie należał do prostych, łatwo było o pomyłkę – a do tej dopuścić nie chciała. Przed zakończeniem warzenia sięgnęła jeszcze po cynamon, wysypując szczyptę na powierzchnię wirującej mikstury; po pracowni rozniósł się charakterystyczny, korzenny aromat, który za kilka minut – jeśli wszystko pójdzie właściwie – powinien zmienić się w woń morskiej soli, zmieszaną z różami, lakierowanym drewnem i zapachem, jaki wiosenny deszcz pozostawiał w porannym powietrzu.
| próbuję uwarzyć amortencję (ST 70), wykorzystuję jagody jemioły i włos jednorożca
Chłodne, zimowe powietrze wpadało przez okno alchemicznej pracowni, kiedy ostrożnie zamykała za sobą drzwi, zatrzymując się na moment i oddychając głęboko zapachem świeżości i suszonych ziół. Pozbawionym niepokoju, charakterystycznej woni burzy, wnikającej we wszystko wilgoci; minął już ponad miesiąc, odkąd niebo nad Chateau Rose przestały przecinać budzące grozę błyskawice, ale Evandra wciąż czasami ich nasłuchiwała, jakby spodziewając się powrotu fali grzmotów, wprawiających dłonie w drżenie, a serce – w szybsze, nierówne bicie. Nic takiego się jednak nie działo, przez przesłonięte jasnymi firankami szyby wpadało jedynie słońce, skrząc się na pokrytych szronem powierzchniach i grzejąc w skórę dłoni, tym razem bez obaw dzierżących różdżkę, by zapalić ogień pod napełnionym czystą wodą kociołkiem.
Nie planowała pozostać dzisiaj w pracowni długo, w jej gestach próżno było szukać jednak pośpiechu, gdy odgarniała z twarzy kosmyki włosów, które wymknęły się z upięcia i, nucąc cicho, wyciągała z szafki kolejne ingrediencje. Evan spał, znajdując się pod troskliwą opieką piastunek, którym powoli uczyła się ufać, powstrzymując się przed ciągłym sprawdzaniem, czy wszystko było w porządku. Ledwie, jej myśli wciąż niestrudzenie biegły w kierunku syna, lecz potrafiła już też skupiać się na innych rzeczach. Na przykład – alchemii; warzenie mikstur nadal pomagało jej w ukojeniu nerwów i sprawiało przyjemność, nie odczuwała więc znużenia, przygotowując starannie motyle skrzydła ani obrywając delikatne płatki dzikiej róży. Te dodała jako pierwsze, wysypując je na powierzchnię przygotowywanego wywaru i obserwując przez moment, jak wirują zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, zmieniając zabarwienie przejrzystej cieczy na lekko różowe. Cieniutkie skrzydła motyli dodała razem z pawimi piórami, uważnie oddzielonymi od twardych stosin; dopiero wtedy sięgnęła po chochlę, ukradkiem zerkając do receptury: trzy obroty w prawo i jeden w lewo, a później na odwrót, aż do uzyskania jednolitej barwy.
Pozostawiła eliksir na ogniu na kilka minut, w międzyczasie odmierzając trzy krople piżma – zapach był wszakże niezwykle ważnym elementem amortencji. W porcelanowym moździerzu rozdrobniła jasne jagody z jemioły, mieszając je z cennym włosem jednorożca i tę mieszankę dodając do bulgoczącego na ogniu wywaru. Sięgnęła po chochlę zaraz potem, czas grał tutaj istotną rolę; eliksir nie należał do prostych, łatwo było o pomyłkę – a do tej dopuścić nie chciała. Przed zakończeniem warzenia sięgnęła jeszcze po cynamon, wysypując szczyptę na powierzchnię wirującej mikstury; po pracowni rozniósł się charakterystyczny, korzenny aromat, który za kilka minut – jeśli wszystko pójdzie właściwie – powinien zmienić się w woń morskiej soli, zmieszaną z różami, lakierowanym drewnem i zapachem, jaki wiosenny deszcz pozostawiał w porannym powietrzu.
| próbuję uwarzyć amortencję (ST 70), wykorzystuję jagody jemioły i włos jednorożca
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 47
'k100' : 47
Wiedziała, że odniosła sukces, nim jeszcze zerknęła na powierzchnię wirującego w kociołku eliksiru - powiedział jej o tym zapach morza, wpadający nie przez uchylone okna, a wyczuwalny w delikatnych, unoszących się spiralnie oparach. Przemieszany z solą i różanymi płatkami, zapachami najbliższymi jej sercu; przymknęła na moment oczy, przystając w nieznacznym oddaleniu i wdychając przyjemną woń, odnosząc dziwne i nieodparte wrażenie, że znalazła się nagle gdzieś indziej, wiele mil stąd. Zawsze ją to fascynowało: możliwość zamknięcia tylu doznań w niepozornym eliksirze, ukrycie siły w przejrzystej fiolce, teoretycznie - zupełnie niegroźnej, w praktyce zdolnej do odebrania zmysłów, jeśli oczywiście użyje się jej właściwie.
Wyrwała się z chwilowego bezruchu, by podejść wreszcie do kociołka i jednym machnięciem różdżki przygasić tlący się pod nim ogień. Do przelania mikstury do fiolki podeszła ostrożnie, pilnując, by nie rozlać ani kropli - nie tylko ze względu na cenne właściwości eliksiru, ale głównie po to, by nie paść przypadkowo jego ofiarą. Kiedy już kryształowe naczynie znalazło się na stojaku, opróżniła kociołek zaklęciem, decydując się na próbę uwarzenia kolejnej mikstury. Znacznie prostszej, ale nie mniej wymagającej; napełniła kociołek wodą, ponownie mocniej rozniecając płomienie, żeby baza zdążyła uzyskać odpowiednią temperaturę, nim gotowe będą składniki. Później sięgnęła do szafki z ingrediencjami: z woreczka ze skrzydełkami bahanek odmierzyła na szalkowej wadze wskazaną w recepturze ilość, po czym przesypała je do porcelanowego moździerza. Rozdrobniła je dokładnie, żeby następnie wsypać powstały w ten sposób proszek na powierzchnię eliksiru: zamigotały na gładkiej tafli, sekundę później niknąc pod nią. Ten sam los spotkał drobne, błyszczące łuski plumpek - nieco trudniejsze w obróbce, ale w miksturze rozpuszczające się niemal natychmiast, i nadające mu delikatnego, połyskliwego blasku. Do tak przygotowanej bazy Evandra wkropiła dokładnie trzy krople krwi salamandry i oleju z czarnej porzeczki; zawirowały na powierzchni hipnotyzująco, czerń i czerwień - by po przemieszaniu nadać cieczy głębokiego, ciemnego koloru. Na krótko, ten miał zmienić się tuż po dodaniu serca: rozkruszonych wcześniej i startych na gładko jaj widłowęża, które umieściła w eliksirze ostrożnie, zaraz po tym mieszając: zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara i przeciwnie, przyglądając się zmieniającej się barwie cieczy - jeśli wszystko pójdzie właściwie, powinna zacząć przypominać kolorem łuski kobry królewskiej.
| próbuję uwarzyć wężowe usta (ST 30), wykorzystuję jaja widłowęża
Wyrwała się z chwilowego bezruchu, by podejść wreszcie do kociołka i jednym machnięciem różdżki przygasić tlący się pod nim ogień. Do przelania mikstury do fiolki podeszła ostrożnie, pilnując, by nie rozlać ani kropli - nie tylko ze względu na cenne właściwości eliksiru, ale głównie po to, by nie paść przypadkowo jego ofiarą. Kiedy już kryształowe naczynie znalazło się na stojaku, opróżniła kociołek zaklęciem, decydując się na próbę uwarzenia kolejnej mikstury. Znacznie prostszej, ale nie mniej wymagającej; napełniła kociołek wodą, ponownie mocniej rozniecając płomienie, żeby baza zdążyła uzyskać odpowiednią temperaturę, nim gotowe będą składniki. Później sięgnęła do szafki z ingrediencjami: z woreczka ze skrzydełkami bahanek odmierzyła na szalkowej wadze wskazaną w recepturze ilość, po czym przesypała je do porcelanowego moździerza. Rozdrobniła je dokładnie, żeby następnie wsypać powstały w ten sposób proszek na powierzchnię eliksiru: zamigotały na gładkiej tafli, sekundę później niknąc pod nią. Ten sam los spotkał drobne, błyszczące łuski plumpek - nieco trudniejsze w obróbce, ale w miksturze rozpuszczające się niemal natychmiast, i nadające mu delikatnego, połyskliwego blasku. Do tak przygotowanej bazy Evandra wkropiła dokładnie trzy krople krwi salamandry i oleju z czarnej porzeczki; zawirowały na powierzchni hipnotyzująco, czerń i czerwień - by po przemieszaniu nadać cieczy głębokiego, ciemnego koloru. Na krótko, ten miał zmienić się tuż po dodaniu serca: rozkruszonych wcześniej i startych na gładko jaj widłowęża, które umieściła w eliksirze ostrożnie, zaraz po tym mieszając: zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara i przeciwnie, przyglądając się zmieniającej się barwie cieczy - jeśli wszystko pójdzie właściwie, powinna zacząć przypominać kolorem łuski kobry królewskiej.
| próbuję uwarzyć wężowe usta (ST 30), wykorzystuję jaja widłowęża
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Stało się dokładnie to, czego oczekiwała: wraz z każdym ruchem chochli eliksir się wybarwiał, ciemny kolor znikał, a zamiast tego - jakby spod spodu - zaczynała wydobywać się barwa jaśniejsza, beżowa, połyskliwa; uśmiechnęła się do siebie, obserwując proces, było w tej subtelnej przemianie coś pięknego; przyglądała się powierzchni mikstury jeszcze przez moment, nim wygasiła machnięciem różdżki płomienie pod kociołkiem. Pozostawiła eliksir na kilka minut, czekając, aż ostygnie, a w międzyczasie zajmując się przygotowaniem następnych ingrediencji.
Planowała uwarzyć jeszcze kilka mikstur leczniczych, w pierwszej kolejności sięgnęła więc po płócienny woreczek, zawierający garść twardych, jasnych grudek. Wyciągnęła jedną z nich, by delikatnie przełożyć ją do głębokiej, porcelanowej miseczki. W takiej formie nie nadawała się jeszcze do użycia, bezoar był twardy - zalała go więc gorącą wodą, pozostawiając, by zdążył się rozpuścić. Sama sięgnęła do wysokiego słoika, bardzo ostrożnie wyciągając z niego trzy kolce jeżozwierza. Użyła ostrego nożyka, by pokroić je na kawałki, a następnie tak przygotowane fragmenty rozdrobniła w moździerzu, aż pozostał z nich jedynie sypki proszek.
Wróciła do kociołka, by uważnie przelać do fiolek przestygnięty już eliksir. Dwa kryształowe naczynia znalazły się na drewnianym stojaku tuż obok amortencji, a Evandra opróżniła kociołek z pozostałości wężowych ust, by wypełnić go świeżą wodą. Zaczekała, aż baza zacznie lekko bulgotać, nim wróciła do przygotowanych wcześniej ingrediencji. Rozpuszczony bezoar i sproszkowane kolce jeżozwierza znalazły się tam jako pierwsze, nadając miksturze charakterystycznego, niezbyt przyjemnego zapachu. Przygasiła płomienie, pozostawiając ciecz lekko bulgoczącą, po czym skropiła jej powierzchnię siedmioma kroplami oleju migdałowego. Jedną laskę wanilii roztarła w palcach i zmieszała ze szczyptą cynamonu - a tak przygotowaną mieszankę wysypała do eliksiru. Tafla zaiskrzyła lekko, a pracownia wypełniła się słodką wonią, kojarzącą jej się ze świeżo upieczonym ciastem; sięgnęła po chochlę, by włożyć ją ostrożnie do eliksiru i zamieszać - siedem razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, sześć przeciwnie, pięć zgodnie - i tak dalej, aż do jednego. Przez cały czas pilnowała ewentualnych skoków temperatury i przyglądała się unoszącym się znad kociołka oparom, czekając, aż nabiorą srebrzystego odcienia.
| warzę antidotum na niepowszechne trucizny (ST 70), wykorzystuję bezoar
Planowała uwarzyć jeszcze kilka mikstur leczniczych, w pierwszej kolejności sięgnęła więc po płócienny woreczek, zawierający garść twardych, jasnych grudek. Wyciągnęła jedną z nich, by delikatnie przełożyć ją do głębokiej, porcelanowej miseczki. W takiej formie nie nadawała się jeszcze do użycia, bezoar był twardy - zalała go więc gorącą wodą, pozostawiając, by zdążył się rozpuścić. Sama sięgnęła do wysokiego słoika, bardzo ostrożnie wyciągając z niego trzy kolce jeżozwierza. Użyła ostrego nożyka, by pokroić je na kawałki, a następnie tak przygotowane fragmenty rozdrobniła w moździerzu, aż pozostał z nich jedynie sypki proszek.
Wróciła do kociołka, by uważnie przelać do fiolek przestygnięty już eliksir. Dwa kryształowe naczynia znalazły się na drewnianym stojaku tuż obok amortencji, a Evandra opróżniła kociołek z pozostałości wężowych ust, by wypełnić go świeżą wodą. Zaczekała, aż baza zacznie lekko bulgotać, nim wróciła do przygotowanych wcześniej ingrediencji. Rozpuszczony bezoar i sproszkowane kolce jeżozwierza znalazły się tam jako pierwsze, nadając miksturze charakterystycznego, niezbyt przyjemnego zapachu. Przygasiła płomienie, pozostawiając ciecz lekko bulgoczącą, po czym skropiła jej powierzchnię siedmioma kroplami oleju migdałowego. Jedną laskę wanilii roztarła w palcach i zmieszała ze szczyptą cynamonu - a tak przygotowaną mieszankę wysypała do eliksiru. Tafla zaiskrzyła lekko, a pracownia wypełniła się słodką wonią, kojarzącą jej się ze świeżo upieczonym ciastem; sięgnęła po chochlę, by włożyć ją ostrożnie do eliksiru i zamieszać - siedem razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, sześć przeciwnie, pięć zgodnie - i tak dalej, aż do jednego. Przez cały czas pilnowała ewentualnych skoków temperatury i przyglądała się unoszącym się znad kociołka oparom, czekając, aż nabiorą srebrzystego odcienia.
| warzę antidotum na niepowszechne trucizny (ST 70), wykorzystuję bezoar
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 85
'k100' : 85
Srebrzysta, unosząca się nad wywarem mgiełka była wszystkim, czego potrzebowała, by stwierdzić, że eliksir nabrał odpowiednich właściwości; zamieszała w kociołku raz jeszcze, dla pewności oceniając barwę: mleczną, mętną, idealnie korespondującą z mdłym, unoszącym się w powietrzu zapachem. Wygasiła płomienie, pozostawiając wywar do ostygnięcia i otwierając okno, by pozbyć się chociaż częściowo duszących oparów. W międzyczasie zaczęła przygotowywać składniki na kolejny eliksir: z niskiego słoiczka wysypała na wagę zamarynowane czułki szczuroszczeta, ostrożnie odmierzając ilość, następnie porównując ją jeszcze z rozpisaną starannie recepturą. Przesypała je do porcelanowej miseczki, odkładając na później. Uchyliła drzwiczki drewnianej szafki, żeby wyciągnąć z nich resztę składników: trzy złote włosy elfa znalazły na się stoliku, tuż obok siedmiu drobnych piórek kolibra.
Zamknęła szafkę, powracając do kociołka. Antidotum już przestygło, osiągając temperaturę otoczenia, przelała je więc ostrożnie do fiolki, którą umieściła na drewnianym stojaku. Resztę wywaru usunęła machnięciem różdżki, drugim napełniając kociołek czystą wodą. Ponownie roznieciła palenisko, kontrolnie zerkając na termometr - miała jeszcze trochę czasu - i przechodząc na drugą stronę pomieszczenia. Rozdrobniła odmierzone wcześniej czułki szczuroszczeta, dodając je do wywaru jako pierwsze, a później dokładnie mieszając, dopóki nie osiągnął na powrót gładkiej konsystencji. Dopiero później dodała do niego włosy elfa i pióra kolibra - delikatna materia rozpłynęła się na wirującej powierzchni wody, gdy tylko jej dotknęła; raz jeszcze sprawdziła temperaturę, mieszając: trzy razy w kierunku zgodnym do wskazówek zegara i dziewięć razy w przeciwnym.
Kiedy mikstura nabrała odpowiedniej, liliowej barwy, wkropiła do niej pozostałe ingrediencje: najpierw powoli dodała trzy krople krwi salamandry, pilnując, by ułożyły się na powierzchni w kształt trójkąta; później odmierzyła za pomocą szklanej pipety osiem kropli olejku arganowego, odliczając sekundę pomiędzy każdą z kropli. Do ręki ponownie wzięła chochlę, zanurzyła ją powoli w eliksirze i zaczęła mieszać, płynnymi ruchami zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, zerkając na ten, który wisiał na ścianie.
| zużywam czułki szczuroszczeta, próbuję uwarzyć marynowaną narośl ze szczuroszczeta (ST 70)
Zamknęła szafkę, powracając do kociołka. Antidotum już przestygło, osiągając temperaturę otoczenia, przelała je więc ostrożnie do fiolki, którą umieściła na drewnianym stojaku. Resztę wywaru usunęła machnięciem różdżki, drugim napełniając kociołek czystą wodą. Ponownie roznieciła palenisko, kontrolnie zerkając na termometr - miała jeszcze trochę czasu - i przechodząc na drugą stronę pomieszczenia. Rozdrobniła odmierzone wcześniej czułki szczuroszczeta, dodając je do wywaru jako pierwsze, a później dokładnie mieszając, dopóki nie osiągnął na powrót gładkiej konsystencji. Dopiero później dodała do niego włosy elfa i pióra kolibra - delikatna materia rozpłynęła się na wirującej powierzchni wody, gdy tylko jej dotknęła; raz jeszcze sprawdziła temperaturę, mieszając: trzy razy w kierunku zgodnym do wskazówek zegara i dziewięć razy w przeciwnym.
Kiedy mikstura nabrała odpowiedniej, liliowej barwy, wkropiła do niej pozostałe ingrediencje: najpierw powoli dodała trzy krople krwi salamandry, pilnując, by ułożyły się na powierzchni w kształt trójkąta; później odmierzyła za pomocą szklanej pipety osiem kropli olejku arganowego, odliczając sekundę pomiędzy każdą z kropli. Do ręki ponownie wzięła chochlę, zanurzyła ją powoli w eliksirze i zaczęła mieszać, płynnymi ruchami zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, zerkając na ten, który wisiał na ścianie.
| zużywam czułki szczuroszczeta, próbuję uwarzyć marynowaną narośl ze szczuroszczeta (ST 70)
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź