Pracownia alchemiczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia alchemiczna
Pracownia alchemiczna nie znajduje się w lochach, bądź piwnicach, jak to zwykle bywa, lecz na pierwszym piętrze, w starszym i mniej uczęszczanym skrzydle dworu. Jest to przestronne pomieszczenie, gdzie dominują jasne, kremowe barwy, podobnie jak w inszych komnatach Chateau Rose.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
Ściany zastawione są regałami z księgami, słojami i pudełkami, które pełne są potrzebnych do mikstur ingrediencji. W centralnej części komnaty stoi duży, kamienny stół, a obok niego znajduje się palenisko z niedużym kociołkiem. Zasłony są zazwyczaj zasłonięte, lecz okna uchylone, by można było odetchnąć świeżym powietrzem.
Nie była pewna, co poszło nie tak - dlaczego eliksir, zamiast nabrać jednolitej, łagodnej barwy, zaczął gwałtownie bulgotać, grożąc ucieczką z kociołka - ale nie miała czasu na rozważanie swoich błędów; przestała natychmiast mieszać, odłożyła chochlę na bok, a zamiast niej wzięła różdżkę; wygasiła płomienie w palenisku - bulgotanie nieco zelżało - po czym jednym machnięciem osuszyła naczynie, pozbywając się bezużytecznej mikstury. Cofnęła się, oddychając swobodniej; odgarnęła z twarzy kilka luźnych kosmyków włosów, które przykleiły się do skóry. Być może pozwoliła już zmęczeniu wkraść się w myśli i popełniła pomyłkę.
Decydując się na uwarzenie ostatniej, znacznie prostszej mikstury, napełniła ponownie kociołek. Ingrediencje dodatkowe pozostawiła bez zmian, dopasowując jedynie ich ilość do serca, którym miał być róg buchorożca. Rozdrobnione fragmenty wyciągnęła z szafki i przesypała je do moździerza, który ustawiła stabilnie na blacie stolika. Dokładne rozdrobnienie rogu zajęło jej kilka minut, poświęciła też parę dodatkowych na upewnienie się, że przybrał on konsystencję drobnego proszku. W takiej formie przesypała go na szalkę wagi, dokładnie odmierzając wpisaną w recepturze ilość. Tak przygotowane serce rozproszyła na powierzchni wywaru, sprawdzając najpierw, czy baza osiągnęła już odpowiednią temperaturę. Górna warstwa roziskrzyła się, wzbijając w górę lekką mgiełkę; odczekała kwadrans, by sproszkowany róg buchorożca całkowicie się rozpuścił, w międzyczasie przygotowując resztę ingrediencji. Podobnie jak poprzednio, najpierw dodała włosy elfów i pióra kolibra - po dwanaście sztuk jednego i drugiego. Ostrożnie włożyła chochlę do kociołka, zaczynając mieszanie mikstury - tak długo, aż ingrediencje całkowicie rozpuściły się w eliksirze, a jego konsystencja stała się jednolita. Wywar miał ostatecznie nabrać barwy i zapachu wina, ostatnie ze składników Evandra wybrała więc starannie: po odłożeniu chochli, skropiła powierzchnię cieczy dwudziestoma kroplami krwi salamandry, przyglądając się, jak mikstura zmienia kolor na ciemną, głęboką czerwień; na koniec dodała również kilka świeżych owoców czerwonych winogron. Wróciła do mieszania, mając nadzieję, że tym razem udało jej się uniknąć błędów - a gdy eliksir uzyskał jednolitą barwę, wygasiła płomienie pod kociołkiem, by pozostawić miksturę do odstania.
| próbuję uwarzyć płynne srebro (ST 30), zużywam róg buchorożca; zt
Decydując się na uwarzenie ostatniej, znacznie prostszej mikstury, napełniła ponownie kociołek. Ingrediencje dodatkowe pozostawiła bez zmian, dopasowując jedynie ich ilość do serca, którym miał być róg buchorożca. Rozdrobnione fragmenty wyciągnęła z szafki i przesypała je do moździerza, który ustawiła stabilnie na blacie stolika. Dokładne rozdrobnienie rogu zajęło jej kilka minut, poświęciła też parę dodatkowych na upewnienie się, że przybrał on konsystencję drobnego proszku. W takiej formie przesypała go na szalkę wagi, dokładnie odmierzając wpisaną w recepturze ilość. Tak przygotowane serce rozproszyła na powierzchni wywaru, sprawdzając najpierw, czy baza osiągnęła już odpowiednią temperaturę. Górna warstwa roziskrzyła się, wzbijając w górę lekką mgiełkę; odczekała kwadrans, by sproszkowany róg buchorożca całkowicie się rozpuścił, w międzyczasie przygotowując resztę ingrediencji. Podobnie jak poprzednio, najpierw dodała włosy elfów i pióra kolibra - po dwanaście sztuk jednego i drugiego. Ostrożnie włożyła chochlę do kociołka, zaczynając mieszanie mikstury - tak długo, aż ingrediencje całkowicie rozpuściły się w eliksirze, a jego konsystencja stała się jednolita. Wywar miał ostatecznie nabrać barwy i zapachu wina, ostatnie ze składników Evandra wybrała więc starannie: po odłożeniu chochli, skropiła powierzchnię cieczy dwudziestoma kroplami krwi salamandry, przyglądając się, jak mikstura zmienia kolor na ciemną, głęboką czerwień; na koniec dodała również kilka świeżych owoców czerwonych winogron. Wróciła do mieszania, mając nadzieję, że tym razem udało jej się uniknąć błędów - a gdy eliksir uzyskał jednolitą barwę, wygasiła płomienie pod kociołkiem, by pozostawić miksturę do odstania.
| próbuję uwarzyć płynne srebro (ST 30), zużywam róg buchorożca; zt
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
| 1 marca
Pracownia alchemiczna była tego dnia zalana słońcem - jeszcze słabym, nieśmiało wpadającym przez otwarte na oścież okno, ale w jakiś sposób zwiastującym już nadejście wiosny. Wyczekiwanej z niecierpliwością; czy to ze względu na długą, przyciągniętą przez anomalię zimę, czy następujące po niej wyładowania, gruba warstwa chmur zdawała się snuć nad Anglią od zawsze - rozwiewając się dopiero niedawno.
Pojawiła się w pomieszczeniu nucąc cicho; przygotowane dzień wcześniej eliksiry wzmacniające dla przebywających pod opieką rezerwatu smoków dojrzewały jeszcze w starannie ułożonych na stojaku fiolkach, ale tym razem Evandra planowała wypróbować kilka innych receptur. Sięgnęła do leżącej na stoliku księgi, wertując ją przez chwilę i zatrzymując na stronie opisującej sposób uwarzenia eliksiru ochrony. Nim zabrała się za przygotowywanie potrzebnych ingrediencji, napełniła kociołek wodą i rozpaliła pod nim ogień, dając wywarowi chwilę na osiągnięcie odpowiedniej temperatury. Podwinęła rękawy długiej sukni, z szafki ze składnikami wyciągając słoiczek ze sproszkowanym już, wysuszonym rogiem dwurożca. Przechyliła naczynie ostrożnie, wysypując porcję proszku na szalkę wagi, żeby odmierzyć wskazaną w księdze ilość. Serce było w eliksirze najważniejsze, nawet najdrobniejsze potknięcie w procesie jego dodawania mogło przekreślić całe starania - rozproszyła więc rozdrobniony róg na powierzchni wywaru powoli, następnie mieszając przez kilka minut, żeby ciecz odzyskała jednolitą barwę. Dopiero wtedy sięgnęła po resztę ingrediencji; jako następne dodała trzy małe łyżeczki żabiego skrzeku (skrzywiła się lekko, gdy nieprzyjemny, gorzko-kwaśny zapach rozniósł się po pomieszczeniu) oraz jedno zasuszone, rozdrobnione na włókna serce kołkogonka. Sięgnęła po chochlę, kiedy eliksir zaczął bulgotać, i zaczęła mieszać - serce potrzebowało dłuższej chwili, by rozpuścić się całkowicie. Gdy upewniła się, że eliksir ma odpowiednią, gładką konsystencję, wkropiła do niego siedem kropli syropu z trzminorka. Na koniec wrzuciła jeszcze kilka wiosennych przebiśniegów - ich płatki, białe i delikatne, wirowały przez moment na powierzchni wywaru, po czym zaczęły powoli opadać na dno, wyznaczając moment na wygaszenie płomieni i rozpoczęcie mieszania.
| próbuję uwarzyć eliksir ochrony (ST 70), zużywam róg dwurożca
Pracownia alchemiczna była tego dnia zalana słońcem - jeszcze słabym, nieśmiało wpadającym przez otwarte na oścież okno, ale w jakiś sposób zwiastującym już nadejście wiosny. Wyczekiwanej z niecierpliwością; czy to ze względu na długą, przyciągniętą przez anomalię zimę, czy następujące po niej wyładowania, gruba warstwa chmur zdawała się snuć nad Anglią od zawsze - rozwiewając się dopiero niedawno.
Pojawiła się w pomieszczeniu nucąc cicho; przygotowane dzień wcześniej eliksiry wzmacniające dla przebywających pod opieką rezerwatu smoków dojrzewały jeszcze w starannie ułożonych na stojaku fiolkach, ale tym razem Evandra planowała wypróbować kilka innych receptur. Sięgnęła do leżącej na stoliku księgi, wertując ją przez chwilę i zatrzymując na stronie opisującej sposób uwarzenia eliksiru ochrony. Nim zabrała się za przygotowywanie potrzebnych ingrediencji, napełniła kociołek wodą i rozpaliła pod nim ogień, dając wywarowi chwilę na osiągnięcie odpowiedniej temperatury. Podwinęła rękawy długiej sukni, z szafki ze składnikami wyciągając słoiczek ze sproszkowanym już, wysuszonym rogiem dwurożca. Przechyliła naczynie ostrożnie, wysypując porcję proszku na szalkę wagi, żeby odmierzyć wskazaną w księdze ilość. Serce było w eliksirze najważniejsze, nawet najdrobniejsze potknięcie w procesie jego dodawania mogło przekreślić całe starania - rozproszyła więc rozdrobniony róg na powierzchni wywaru powoli, następnie mieszając przez kilka minut, żeby ciecz odzyskała jednolitą barwę. Dopiero wtedy sięgnęła po resztę ingrediencji; jako następne dodała trzy małe łyżeczki żabiego skrzeku (skrzywiła się lekko, gdy nieprzyjemny, gorzko-kwaśny zapach rozniósł się po pomieszczeniu) oraz jedno zasuszone, rozdrobnione na włókna serce kołkogonka. Sięgnęła po chochlę, kiedy eliksir zaczął bulgotać, i zaczęła mieszać - serce potrzebowało dłuższej chwili, by rozpuścić się całkowicie. Gdy upewniła się, że eliksir ma odpowiednią, gładką konsystencję, wkropiła do niego siedem kropli syropu z trzminorka. Na koniec wrzuciła jeszcze kilka wiosennych przebiśniegów - ich płatki, białe i delikatne, wirowały przez moment na powierzchni wywaru, po czym zaczęły powoli opadać na dno, wyznaczając moment na wygaszenie płomieni i rozpoczęcie mieszania.
| próbuję uwarzyć eliksir ochrony (ST 70), zużywam róg dwurożca
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 61
'k100' : 61
Tak, jak się spodziewała, eliksir stopniowo jaśniał, tracił kolory, aż w końcu przejrzystością zaczął przypominać wodę - jeśli nie liczyć metalicznego, widocznego wyłącznie w pełnym świetle połysku. Odłożyła chochlę, pozostawiając kociołek na wygaszonym palenisku, by ostygł, a sama zabrała się za przygotowanie ingrediencji do następnej mikstury. Trudnej, Wywar Żywej Śmierci stanowił potężny środek leczniczy, ale uwarzony źle, mógł stać się groźną trucizną - wiedziała jednak, że była w stanie poprawnie ocenić efekt końcowy. Zaczęła od serca, czyli piołunu - zielone, świeżo zerwane listki rozerwała najpierw w palcach, wsypując je do moździerza. Rozdrabniała je przez kilka minut, dodając kilka kropli wody, aż roślina zamieniła się na coś, co przypominało miękką pastę. Później sięgnęła po zasuszone liście dębu, również dokładnie je rozdrabniając i wsypując do drugiej miseczki. Odsypała wskazaną w recepturze porcję, odstawiła ją do późniejszego użycia, a resztę wyrzuciła - w takiej formie nie mogły już być przechowywane.
Kiedy temperatura poprzednio przygotowanego eliksiru zrównała się z temperaturą otoczenia, wróciła do kociołka i ostrożnie przelała go do fiolki; naczynie umieściła na stojaku i opisała dokładnie, a kociołek napełniła czystą wodą; różdżką rozpaliła ogień.
Kiedy wywar zaczął lekko bulgotać, dodała do niego serce - woda, początkowo przezroczysta, natychmiast przybrała zielonkawą barwę, która po dodaniu zasuszonych liści dębu zaczęła mienić się na złoto. Przygasiła nieco płomienie, by obniżyć temperaturę. Z szafki ze składnikami wyciągnęła płócienny woreczek, z którego delikatnie wyciągnęła garść sosnowych igieł; wysypane na powierzchnię eliksiru, wypełniły pracownię przyjemnym, leśnym zapachem. Pochyliła się nad kociołkiem, mieszając w nim tak długo, aż ciemnozielone igiełki całkowicie się rozpuściły.
Kiedy konsystencja mikstury na powrót stała się jednolita, dodała do niego dwa ostatnie składniki: najpierw odmierzyła odrobinę leciutkich, motylich skrzydeł, które rozpadły się niemal w tej samej sekundzie, w której uderzyła w nie unosząca się znad kociołka para; na koniec wsypała szczyptę sproszkowanych łusek pikującego licha, odsuwając się na bezpieczną odległość. W samą porę, powierzchnia eliksiru roziskrzyła się i wyrzuciła w górę mgiełkę gorących kropelek, które uspokoiły się po minucie - wtedy też zaczęła mieszać, kątem oka kontrolując temperaturę wywaru.
| próbuję uwarzyć Wywar Żywej Śmierci (ST 80), zużywam piołun
Kiedy temperatura poprzednio przygotowanego eliksiru zrównała się z temperaturą otoczenia, wróciła do kociołka i ostrożnie przelała go do fiolki; naczynie umieściła na stojaku i opisała dokładnie, a kociołek napełniła czystą wodą; różdżką rozpaliła ogień.
Kiedy wywar zaczął lekko bulgotać, dodała do niego serce - woda, początkowo przezroczysta, natychmiast przybrała zielonkawą barwę, która po dodaniu zasuszonych liści dębu zaczęła mienić się na złoto. Przygasiła nieco płomienie, by obniżyć temperaturę. Z szafki ze składnikami wyciągnęła płócienny woreczek, z którego delikatnie wyciągnęła garść sosnowych igieł; wysypane na powierzchnię eliksiru, wypełniły pracownię przyjemnym, leśnym zapachem. Pochyliła się nad kociołkiem, mieszając w nim tak długo, aż ciemnozielone igiełki całkowicie się rozpuściły.
Kiedy konsystencja mikstury na powrót stała się jednolita, dodała do niego dwa ostatnie składniki: najpierw odmierzyła odrobinę leciutkich, motylich skrzydeł, które rozpadły się niemal w tej samej sekundzie, w której uderzyła w nie unosząca się znad kociołka para; na koniec wsypała szczyptę sproszkowanych łusek pikującego licha, odsuwając się na bezpieczną odległość. W samą porę, powierzchnia eliksiru roziskrzyła się i wyrzuciła w górę mgiełkę gorących kropelek, które uspokoiły się po minucie - wtedy też zaczęła mieszać, kątem oka kontrolując temperaturę wywaru.
| próbuję uwarzyć Wywar Żywej Śmierci (ST 80), zużywam piołun
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
Musiała gdzieś popełnić błąd, nie dopilnować któregoś z elementów przygotowywania eliksiru - bo ten, zamiast uzyskać ciemną, prawie czarną barwę, w miarę mieszania zaczął robić się zielonkawy, a nad jego powierzchnią zaczęły unosić się gęste, mdlące opary o nieprzyjemnym zapachu. Odsunęła się od kociołka natychmiast, gdy poczuła nagłą senność, w pierwszej kolejności szerzej otwierając okno - by wywietrzyć szkodliwy dym. Dopiero później wygasiła płomienie pod kociołkiem, a machnięciem różdżki pozbyła się jego zawartości. Nie powinna być zaskoczona, wiedziała, że próbowała uwarzyć miksturę trudną i skomplikowaną, wymagającą szczególnej precyzji - ale i tak poczuła ukłucie zawodu.
Z pierwszej próby wciąż pozostała jej część przygotowanych ingrediencji, które szkoda byłoby zmarnować, postanowiła więc zacząć od początku. Ponownie napełniła kociołek wodą i rozpaliła ogień; w czasie, który baza potrzebowała do uzyskania właściwej temperatury, pochyliła się raz jeszcze nad księgą z recepturą, studiując ją uważnie - sprawdzając, w którym z punktów mogła się pomylić. Wzięła do ręki moździerz z pozostałą, rozdrobnioną już wcześniej porcją piołunu i zamieszała nim lekko, upewniając się, że nie pozostały w nim żadne większe cząstki - dopiero wtedy dodała pastę do mikstury, mieszając dokładnie, aż woda zabarwiła się na zielono. Miseczkę z pokruszonymi liśćmi dębu umieściła na wadze, dla pewności sprawdzając, czy zgadzała się potrzebna do uwarzenia wywaru ilość; lekki proszek wsypała do kociołka, znów w nim ostrożnie mieszając, obserwując zmieniające się kolory. Dopatrując się błędu w kolejności dodania ingrediencji, tym razem ją zmieniła: najpierw sięgnęła po woreczek z motylimi skrzydłami, odliczyła każde z osobna i dodała do gotującego się eliksiru; później wysypała na jego powierzchnię sproszkowane łuski pikującego licha. Ciecz pociemniała, co było dobrym znakiem - ale jeszcze nieprzesądzającym o sukcesie.
Przed ukończeniem warzenia sięgnęła po ostatni ze składników: garść sosnowych igieł wrzuciła do kociołka jedną ręka, drugą trzymając chochlę i cały czas mieszając, by ani jedna z cienkich igiełek nie zdążyła opaść na dno. Uniosła spojrzenie, sprawdzając temperaturę - była prawidłowa - i wróciła do zataczania łagodnych kręgów dłonią, mając nadzieję, że tym razem obejdzie się bez przykrych niespodzianek.
| jeszcze raz próbuję uwarzyć Wywar Żywej Śmierci (ST 80), wykorzystuję piołun
Z pierwszej próby wciąż pozostała jej część przygotowanych ingrediencji, które szkoda byłoby zmarnować, postanowiła więc zacząć od początku. Ponownie napełniła kociołek wodą i rozpaliła ogień; w czasie, który baza potrzebowała do uzyskania właściwej temperatury, pochyliła się raz jeszcze nad księgą z recepturą, studiując ją uważnie - sprawdzając, w którym z punktów mogła się pomylić. Wzięła do ręki moździerz z pozostałą, rozdrobnioną już wcześniej porcją piołunu i zamieszała nim lekko, upewniając się, że nie pozostały w nim żadne większe cząstki - dopiero wtedy dodała pastę do mikstury, mieszając dokładnie, aż woda zabarwiła się na zielono. Miseczkę z pokruszonymi liśćmi dębu umieściła na wadze, dla pewności sprawdzając, czy zgadzała się potrzebna do uwarzenia wywaru ilość; lekki proszek wsypała do kociołka, znów w nim ostrożnie mieszając, obserwując zmieniające się kolory. Dopatrując się błędu w kolejności dodania ingrediencji, tym razem ją zmieniła: najpierw sięgnęła po woreczek z motylimi skrzydłami, odliczyła każde z osobna i dodała do gotującego się eliksiru; później wysypała na jego powierzchnię sproszkowane łuski pikującego licha. Ciecz pociemniała, co było dobrym znakiem - ale jeszcze nieprzesądzającym o sukcesie.
Przed ukończeniem warzenia sięgnęła po ostatni ze składników: garść sosnowych igieł wrzuciła do kociołka jedną ręka, drugą trzymając chochlę i cały czas mieszając, by ani jedna z cienkich igiełek nie zdążyła opaść na dno. Uniosła spojrzenie, sprawdzając temperaturę - była prawidłowa - i wróciła do zataczania łagodnych kręgów dłonią, mając nadzieję, że tym razem obejdzie się bez przykrych niespodzianek.
| jeszcze raz próbuję uwarzyć Wywar Żywej Śmierci (ST 80), wykorzystuję piołun
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
Cicha frustracja rozlała się pod jej skórą, tym szerzej, im silniejsze było bulgotanie nieudanego eliksiru; przez moment wydawało jej się, że być może uda jej się jeszcze uratować tę alchemiczną porażkę, mieszała więc uparcie, ale nic z tego - mikstura nie ciemniała, zamiast tego przyjmując niejednolitą, szaro-burą barwę, poprzecinaną strzępkami zieleni. Evandra prychnęła cicho, odkładając chochlę (nieco zbyt energicznie; krople brzydkiej cieczy rozprysnęły się po gładkiej powierzchni stolika) i machnięciem różdżki pozbywając się bezużytecznego eliksiru. Odsunęła się od kociołka, wierzchem dłoni odsuwając z czoła jasne kosmyki włosów. Nie znosiła się poddawać, ale marnowanie kolejnych składników nie miało sensu - musiała przeanalizować na chłodno, gdzie właściwie popełniła błąd.
Tymczasem postanowiła spróbować uwarzyć jeden z łatwiejszych leczniczych specyfików, być może przerywając w ten sposób przykrą passę porażek. Napełniła ponownie kociołek wodą, pozostawiając ją na ogniu, by zaczęła się gotować. W międzyczasie z szafki z ingrediencjami wyciągnęła bezoar - nieregularne, szare grudki wsypała do porcelanowej miseczki i zalała odrobiną wody, by zmiękły i częściowo się rozpuściły. Na wadze odmierzyła wskazaną w recepturze ilość larw motyli, by następnie wysypać je na drewnianą deseczkę; pokroiła je ostrożnie przy pomocy naostrzonego nożyka, pilnując, by fragmenty były równej wielkości - po czym wsypała je do gotującej się wody. Zaczekała, aż opadną na dno nim zaczęła mieszać, zgodne ze wskazówkami wykonując trzy okręgi zgodnie ze wskazówkami zegara i siedem w stronę przeciwną.
W następnej kolejności zabrała się za przygotowanie mieszanki leczniczych ziół: do czystej miseczki rozdrobniła pęczek świeżego rozmarynu, delikatne listki rozrywając w palcach. Dodała też porcję kwiatów rumianku, pilnując, by w naczyniu znalazły się tylko płatki, bez sztywnych łodyżek. Na koniec sięgnęła też po miętę, rozdrabniając ją i dodając do reszty roślin. Mieszankę wsypała do bulgoczącego delikatnie eliksiru, przez moment obserwując, jak lekkie zioła wirują na jego powierzchni, rozpuszczając się stopniowo - i wypełniając pracownię przyjemnym, orzeźwiającym zapachem. Jako ostatnie do mikstury dodała serce - bezoar zdążył już zmięknąć, ale po wrzuceniu go do kociołka i tak zaczęła ostrożnie mieszać, czekając, aż wywar uzyska jednolitą barwę.
| próbuję uwarzyć eliksir eliksir oczyszczający z toksyn (ST 50), zużywam bezoar
Tymczasem postanowiła spróbować uwarzyć jeden z łatwiejszych leczniczych specyfików, być może przerywając w ten sposób przykrą passę porażek. Napełniła ponownie kociołek wodą, pozostawiając ją na ogniu, by zaczęła się gotować. W międzyczasie z szafki z ingrediencjami wyciągnęła bezoar - nieregularne, szare grudki wsypała do porcelanowej miseczki i zalała odrobiną wody, by zmiękły i częściowo się rozpuściły. Na wadze odmierzyła wskazaną w recepturze ilość larw motyli, by następnie wysypać je na drewnianą deseczkę; pokroiła je ostrożnie przy pomocy naostrzonego nożyka, pilnując, by fragmenty były równej wielkości - po czym wsypała je do gotującej się wody. Zaczekała, aż opadną na dno nim zaczęła mieszać, zgodne ze wskazówkami wykonując trzy okręgi zgodnie ze wskazówkami zegara i siedem w stronę przeciwną.
W następnej kolejności zabrała się za przygotowanie mieszanki leczniczych ziół: do czystej miseczki rozdrobniła pęczek świeżego rozmarynu, delikatne listki rozrywając w palcach. Dodała też porcję kwiatów rumianku, pilnując, by w naczyniu znalazły się tylko płatki, bez sztywnych łodyżek. Na koniec sięgnęła też po miętę, rozdrabniając ją i dodając do reszty roślin. Mieszankę wsypała do bulgoczącego delikatnie eliksiru, przez moment obserwując, jak lekkie zioła wirują na jego powierzchni, rozpuszczając się stopniowo - i wypełniając pracownię przyjemnym, orzeźwiającym zapachem. Jako ostatnie do mikstury dodała serce - bezoar zdążył już zmięknąć, ale po wrzuceniu go do kociołka i tak zaczęła ostrożnie mieszać, czekając, aż wywar uzyska jednolitą barwę.
| próbuję uwarzyć eliksir eliksir oczyszczający z toksyn (ST 50), zużywam bezoar
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 100
'k100' : 100
Zdawało się, że zła passa rzeczywiście się od niej odwróciła, bo eliksir potrzebował zaledwie kilku sekund, by przybrać właściwą, błękitnawą barwę; uśmiechnęła się, przyglądając się wirującej w kociołku cieczy, przejrzystej, o łagodnym, przyjemnym zapachu - wiedziała, że mikstura należała do wyjątkowo udanych. Wygasiła płomienie pod naczyniem, żeby pozostawić wywar do przestygnięcia; w międzyczasie przygotowała fiolkę, opisując ją dokładnie - miała zamiar odłożyć eliksir do użycia w razie nagłej potrzeby. Kiedy jego temperatura zbliżyła się do tej pokojowej, przelała jedną porcję do szklanej fiolki i odłożyła ją do przegródki w stojaku, przeznaczonej na środki lecznicze.
Po raz ostatni napełniła kociołek wodą i roznieciła płomienie, decydując się uwarzenie jeszcze jednej mikstury - tym razem o charakterze zupełnie innym niż eliksir oczyszczający z toksyn. Z szafki z ingrediencjami wyciągnęła płócienny woreczek, z którego wysypała ostrożnie kilka jaj popiełka; musiała obchodzić się z nimi z uwagą, w innym wypadku rozgrzewały się gwałtownie i zajmowały ogniem. Rozłożyła je więc powoli na drewnianej deseczce i pokroiła nożykiem, mniejsze fragmenty rozgniatając jego płaską stroną. Tak przygotowane serce dodała do eliksiru, pozostawiając na chwilę, by rozpuściło się całkowicie. Następnie na powierzchnię mikstury wysypała rozdrobnione skrzydełka bahanek; z szafki wyciągnęła też kilka piór lelka wróżebnika, oddzieliła chorągiewki od stosin, te drugie wyrzucając, a pierwsze dodając do wywaru. Zamieszała w kociołku, w międzyczasie sprawdzając temperaturę - była odrobinę za wysoka, przygasiła więc płomienie i tak je pozostawiła, żeby przygotować resztę składników.
Zasuszony korzeń dyptamu pokroiła równo na deseczce, pilnując, by cząstki były równej wielkości. Dla wzmocnienia działania, dołożyła do niego również korzeń asfodelusa - pokroiła go w ten sam sposób, po czym całość przesypała do miseczki i dokładnie wymieszała. Tak zrobioną mieszankę zważyła, odrzucając nadmiar i pozostawiając dokładnie tyle, ile wskazywała receptura. Dopiero wtedy dodała ingrediencje do eliksiru i zaczęła mieszać, pilnując kolejności: najpierw przeciwnie do wskazówek zegara, później zgodnie, i raz jeszcze przeciwnie. Później wygasiła płomienie pod kociołkiem i pozostawiła eliksir, by dojrzał; nie zamierzała czekać na to w pracowni - nie chciała przebywać zbyt długo w sennych oparach - planując wrócić później, by przelać miksturę do fiolek.
| próbuję uwarzyć eliksir senności (ST 65), zużywam jaja popiełka; zt
Po raz ostatni napełniła kociołek wodą i roznieciła płomienie, decydując się uwarzenie jeszcze jednej mikstury - tym razem o charakterze zupełnie innym niż eliksir oczyszczający z toksyn. Z szafki z ingrediencjami wyciągnęła płócienny woreczek, z którego wysypała ostrożnie kilka jaj popiełka; musiała obchodzić się z nimi z uwagą, w innym wypadku rozgrzewały się gwałtownie i zajmowały ogniem. Rozłożyła je więc powoli na drewnianej deseczce i pokroiła nożykiem, mniejsze fragmenty rozgniatając jego płaską stroną. Tak przygotowane serce dodała do eliksiru, pozostawiając na chwilę, by rozpuściło się całkowicie. Następnie na powierzchnię mikstury wysypała rozdrobnione skrzydełka bahanek; z szafki wyciągnęła też kilka piór lelka wróżebnika, oddzieliła chorągiewki od stosin, te drugie wyrzucając, a pierwsze dodając do wywaru. Zamieszała w kociołku, w międzyczasie sprawdzając temperaturę - była odrobinę za wysoka, przygasiła więc płomienie i tak je pozostawiła, żeby przygotować resztę składników.
Zasuszony korzeń dyptamu pokroiła równo na deseczce, pilnując, by cząstki były równej wielkości. Dla wzmocnienia działania, dołożyła do niego również korzeń asfodelusa - pokroiła go w ten sam sposób, po czym całość przesypała do miseczki i dokładnie wymieszała. Tak zrobioną mieszankę zważyła, odrzucając nadmiar i pozostawiając dokładnie tyle, ile wskazywała receptura. Dopiero wtedy dodała ingrediencje do eliksiru i zaczęła mieszać, pilnując kolejności: najpierw przeciwnie do wskazówek zegara, później zgodnie, i raz jeszcze przeciwnie. Później wygasiła płomienie pod kociołkiem i pozostawiła eliksir, by dojrzał; nie zamierzała czekać na to w pracowni - nie chciała przebywać zbyt długo w sennych oparach - planując wrócić później, by przelać miksturę do fiolek.
| próbuję uwarzyć eliksir senności (ST 65), zużywam jaja popiełka; zt
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 96
'k100' : 96
| 10 kwietnia
Alchemiczna pracownia pachniała tego poranka wiosną; przez otwarte na oścież okno wpadało powietrze łagodne, świeże, jeszcze przyjemnie chłodne po nocy, ale już zwiastujące nadejście ciepłego, słonecznego dnia. Kolejnego z wielu; pogoda w ostatnich tygodniach nie zachęcała do chowania się w murach dworku, dlatego też Evandra niewiele czasu spędzała nad kociołkiem, starając się wykorzystać każdą wolną chwilę na bycie z Evanem – jakby w obawie, że jeśli odwróci się choćby na moment, ominie ją jakiś istotny moment w życiu jej syna. Chłopiec rzeczywiście rósł jak na drożdżach, zaczynając już powoli podnosić się na czworaki i zadzierając głowę w poszukiwaniu źródła ptasiego świergotu magocudowronków; spośród wszystkich miejsc w rezydencji, ptaszarnia póki co wydawała się być jego ulubionym.
Ten poranek Evandra zdecydowała się spędzić jednak w pracowni, przygotowując – lub próbując przygotować – kilka mikstur; nie chciała zaniedbywać alchemii, lubiła swoją rolę w smoczym rezerwacie, i chciała potrafić więcej – nawet jeśli tym razem to nie do jego podopiecznych miały trafić jej eliksiry. Zaczęła od stosunkowo prostego, choć rzadkiego – tak samo, jak rzadkie było serce, którego wymagał. Smoczy jad zdobyć było niezwykle trudno, rezerwat miał jednak takie możliwości, Evandra ostrożnie zdjęła więc z półki fiolkę z jedną porcją, żeby ją odkorkować i pozwolić przez chwilę odstać – powinno to zmniejszyć jej toksyczność, a tym samym sprawić, że mikstura będzie stabilniejsza. W międzyczasie napełniła kociołek wodą i roznieciła pod nim ogień; jeszcze zanim przestrzeń wypełniła się bulgotaniem, przygotowała resztę ingrediencji: skrzydełka bahanek (których z uwagi na ostatnią plagę było wszędzie na pęczki) pocięła starannie za pomocą ostrego nożyka i wrzuciła do czystego wywaru, by się rozpuściły; równie ostrożnie pokroiła korzeń dyptamu, żeby później dodatkowo rozdrobnić go w moździerzu. W ten sposób przygotowany proszek wsypała na powierzchnię eliksiru, następnie uważnie mieszając, aż całkowicie zniknął. Dopiero wtedy zerknęła na termometr, sprawdzając temperaturę; przygasiła nieco płomienie i pozostawiła w ten sposób wywar, a do osobnej miseczki wkropiła trzy pozostałe składniki: olej z pestek śliwek, krew nietoperza i najważniejszy spośród nich – jad smoka. Tak przygotowaną mieszankę wlała do kociołka, żeby znów zacząć mieszać – obserwując uważnie powierzchnię wywaru i czekając, aż nabierze właściwej barwy.
| próbuję uwarzyć smoczy eliksir (ST 50), zużywam jad smoka
Alchemiczna pracownia pachniała tego poranka wiosną; przez otwarte na oścież okno wpadało powietrze łagodne, świeże, jeszcze przyjemnie chłodne po nocy, ale już zwiastujące nadejście ciepłego, słonecznego dnia. Kolejnego z wielu; pogoda w ostatnich tygodniach nie zachęcała do chowania się w murach dworku, dlatego też Evandra niewiele czasu spędzała nad kociołkiem, starając się wykorzystać każdą wolną chwilę na bycie z Evanem – jakby w obawie, że jeśli odwróci się choćby na moment, ominie ją jakiś istotny moment w życiu jej syna. Chłopiec rzeczywiście rósł jak na drożdżach, zaczynając już powoli podnosić się na czworaki i zadzierając głowę w poszukiwaniu źródła ptasiego świergotu magocudowronków; spośród wszystkich miejsc w rezydencji, ptaszarnia póki co wydawała się być jego ulubionym.
Ten poranek Evandra zdecydowała się spędzić jednak w pracowni, przygotowując – lub próbując przygotować – kilka mikstur; nie chciała zaniedbywać alchemii, lubiła swoją rolę w smoczym rezerwacie, i chciała potrafić więcej – nawet jeśli tym razem to nie do jego podopiecznych miały trafić jej eliksiry. Zaczęła od stosunkowo prostego, choć rzadkiego – tak samo, jak rzadkie było serce, którego wymagał. Smoczy jad zdobyć było niezwykle trudno, rezerwat miał jednak takie możliwości, Evandra ostrożnie zdjęła więc z półki fiolkę z jedną porcją, żeby ją odkorkować i pozwolić przez chwilę odstać – powinno to zmniejszyć jej toksyczność, a tym samym sprawić, że mikstura będzie stabilniejsza. W międzyczasie napełniła kociołek wodą i roznieciła pod nim ogień; jeszcze zanim przestrzeń wypełniła się bulgotaniem, przygotowała resztę ingrediencji: skrzydełka bahanek (których z uwagi na ostatnią plagę było wszędzie na pęczki) pocięła starannie za pomocą ostrego nożyka i wrzuciła do czystego wywaru, by się rozpuściły; równie ostrożnie pokroiła korzeń dyptamu, żeby później dodatkowo rozdrobnić go w moździerzu. W ten sposób przygotowany proszek wsypała na powierzchnię eliksiru, następnie uważnie mieszając, aż całkowicie zniknął. Dopiero wtedy zerknęła na termometr, sprawdzając temperaturę; przygasiła nieco płomienie i pozostawiła w ten sposób wywar, a do osobnej miseczki wkropiła trzy pozostałe składniki: olej z pestek śliwek, krew nietoperza i najważniejszy spośród nich – jad smoka. Tak przygotowaną mieszankę wlała do kociołka, żeby znów zacząć mieszać – obserwując uważnie powierzchnię wywaru i czekając, aż nabierze właściwej barwy.
| próbuję uwarzyć smoczy eliksir (ST 50), zużywam jad smoka
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Evandra Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 27
'k100' : 27
Eliksir nie okazał się może druzgoczącym sukcesem, ale spoglądając na jego zmieniającą się barwę, Evandra była pewna, że był poprawny – odłożyła więc chochlę i wygasiła całkowicie płomienie pod kociołkiem, dając mu chwilę, by ostygł. W międzyczasie zaczęła już przygotowywać składniki do następnej mikstury. Eliksir Prawdy był wciąż wyzwaniem, do tej pory jeszcze nigdy nie udało jej się przygotować go poprawnie, ale wierzyła w naukę na własnych błędach.
Zaczęła od starannego przygotowania roślinnej mieszanki: w palcach rozdrobniła zasuszone liście moly, wcześniej przez dłuższą chwilę dokładnie odmierzając ich ilość. Kiedy znalazły się w prostej miseczce, to samo zrobiła z liśćmi mięty, uśmiechając się ponad nimi mimowolnie – lubiła ten zapach, świeży, ziołowy – podobnie jak lekką woń dzikiej róży, której płatki rozdrobniła i dodała jako ostatnie. Całość wymieszała i odstawiła – miały zostać dodane do mikstury na samym końcu.
Kiedy temperatura smoczego eliksiru zbliżyła się do pokojowej, przelała go ostrożnie do fiolki, którą opisała skrupulatnie i umieściła na stojaku; reszta eliksiru zniknęła po machnięciu różdżką, zastąpiona czystą wodą. Ponownie roznieciła płomienie pod kociołkiem, a gdy baza osiągnęła odpowiednią temperaturę, zaczęła dodawać do niej kolejne ingrediencje zwierzęce. Nieprzypadkowe; feniks był ptakiem, i ptakami miał tym razem również zostać otoczony, Evandra wsypała więc na powierzchnię kolejno lekki puch memortka, rozdrobnione pióra pawia oraz mniejsze, należące do kolibra; dopiero gdy wszystkie się rozpuściły, nie barwiąc przejrzystego wywaru nawet odrobiną koloru, nabrała w palce szczyptę popiołu feniksa i równomiernie rozsypała go po powierzchni – zaiskrzył i zniknął niemal natychmiast. Pozwoliła eliksirowi bulgotać spokojnie przez chwilę, nim przygasiła częściowo płomienie, by obniżyć temperaturę mikstury; odczekała, aż osiągnie odpowiednią wartość i dopiero później dodała do niej przygotowaną wcześniej mieszankę ziół i kwiatów. Pracownia niemal natychmiast wypełniła się przyjemną, słodko-świeżą wonią, a Evandra zaczęła mieszać – powoli, delikatnie, odliczając w myślach ilość poszczególnych obrotów: zarówno tych robionych zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, jak i odwrotnych, mających zapewnić eliksirowi idealną równowagę. Później miał dojrzewać jeszcze wiele dni, ale ten jeden moment był dla całości procesu kluczowy.
| próbuję uwarzyć veritaserum (ST 90), zużywam popiół feniksa
Zaczęła od starannego przygotowania roślinnej mieszanki: w palcach rozdrobniła zasuszone liście moly, wcześniej przez dłuższą chwilę dokładnie odmierzając ich ilość. Kiedy znalazły się w prostej miseczce, to samo zrobiła z liśćmi mięty, uśmiechając się ponad nimi mimowolnie – lubiła ten zapach, świeży, ziołowy – podobnie jak lekką woń dzikiej róży, której płatki rozdrobniła i dodała jako ostatnie. Całość wymieszała i odstawiła – miały zostać dodane do mikstury na samym końcu.
Kiedy temperatura smoczego eliksiru zbliżyła się do pokojowej, przelała go ostrożnie do fiolki, którą opisała skrupulatnie i umieściła na stojaku; reszta eliksiru zniknęła po machnięciu różdżką, zastąpiona czystą wodą. Ponownie roznieciła płomienie pod kociołkiem, a gdy baza osiągnęła odpowiednią temperaturę, zaczęła dodawać do niej kolejne ingrediencje zwierzęce. Nieprzypadkowe; feniks był ptakiem, i ptakami miał tym razem również zostać otoczony, Evandra wsypała więc na powierzchnię kolejno lekki puch memortka, rozdrobnione pióra pawia oraz mniejsze, należące do kolibra; dopiero gdy wszystkie się rozpuściły, nie barwiąc przejrzystego wywaru nawet odrobiną koloru, nabrała w palce szczyptę popiołu feniksa i równomiernie rozsypała go po powierzchni – zaiskrzył i zniknął niemal natychmiast. Pozwoliła eliksirowi bulgotać spokojnie przez chwilę, nim przygasiła częściowo płomienie, by obniżyć temperaturę mikstury; odczekała, aż osiągnie odpowiednią wartość i dopiero później dodała do niej przygotowaną wcześniej mieszankę ziół i kwiatów. Pracownia niemal natychmiast wypełniła się przyjemną, słodko-świeżą wonią, a Evandra zaczęła mieszać – powoli, delikatnie, odliczając w myślach ilość poszczególnych obrotów: zarówno tych robionych zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara, jak i odwrotnych, mających zapewnić eliksirowi idealną równowagę. Później miał dojrzewać jeszcze wiele dni, ale ten jeden moment był dla całości procesu kluczowy.
| próbuję uwarzyć veritaserum (ST 90), zużywam popiół feniksa
różo, tyś chora:
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
czerw niewidoczny,
niesiony nocą
przez wicher mroczny,
znalazł łoże w szczęśliwym
szkarłacie twego serca
i ciemną, potajemną
miłością cię uśmierca
Evandra G. Rosier
Zawód : alchemiczka w smoczym rezerwacie w Kent, harfistka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
beauty is terror.
whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Pracownia alchemiczna
Szybka odpowiedź