Przy kontuarze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Przy kontuarze
Klub umiejscowiony przy jednej z głównych ulic otwiera się dopiero po zmroku; przy wejściu sprawdzane są dokumenty - wpuszczane są osoby wyłącznie pełnoletnie - oraz ubiór, wymagane są formalne szaty czarodziejskie. Przy szatni urzęduje pucybut, który dba o obuwie gości.
Wnętrze klubu urządzone jest w eleganckim stylu, stoliki są nieduże, przeznaczone dla najwyżej czterech osób. Na półkach za barem da się dostrzec różnokolorowe trunki, królują wykwintne drinki i likiery.
Kluczowym elementem klubu jest jednak scena, na której co wieczór odbywają się pokazy burleski, a w niektóre dni również występy bardziej cenionych gwiazd muzyki i kabaretu.
Wnętrze klubu urządzone jest w eleganckim stylu, stoliki są nieduże, przeznaczone dla najwyżej czterech osób. Na półkach za barem da się dostrzec różnokolorowe trunki, królują wykwintne drinki i likiery.
Kluczowym elementem klubu jest jednak scena, na której co wieczór odbywają się pokazy burleski, a w niektóre dni również występy bardziej cenionych gwiazd muzyki i kabaretu.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:52, w całości zmieniany 1 raz
Deszcz bębnił o dachówki i okna kamienic, zalewając boczną odnogę jednej z głównych ulic Kensington szarymi strugami deszczu. Niebo przecięła błyskawica, kładąc długie cienie za trzema sylwetkami czarodziejów.
Mężczyźni próbowali ukryć się za barierą, jednak obie próby zniknięcia z pola widzenia zakapturzonej nieznajomej okazały się nieudane. Florean ledwo skończył wypowiadać inkantację kiedy poczuł, że powietrze wokół niego zaczyna pęcznieć od napięcia, które z cichymi trzaskami i buczeniem zaczęło oblepiać jego ciało, elektryzując wszystkie włosy na ciele mężczyzny.
Powietrze przeciął pomruk grzmotu.
| Mistrz Gry wita Was tego pięknego, burzowego wieczora. Wszelkie wątpliwości można konsultować z Alexandrem.
Wejście w światło latarni (białe okręgi na mapie) spowoduje dostrzeżenie twarzy przez przeciwnika. Kaptur Lyanny ochrania ją przed tym efektem.
Lyanna, możesz spróbować dostrzec twarze stojących naprzeciw ciebie mężczyzn. Możesz rozpoznać jedną twarz na turę; jest to czynność angażująca. ST dostrzeżenia rysów twarzy wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus wynikający z biegłości spostrzegawczości.
Żywotność:
Anthony: 215/215
Florean: 240/240 (tury działania anomalii: 1/3)
Lyanna: 204/204
Kolejność odpisów:
Lyanna: 24 godziny
Zakonnicy: 24 godziny
Mężczyźni próbowali ukryć się za barierą, jednak obie próby zniknięcia z pola widzenia zakapturzonej nieznajomej okazały się nieudane. Florean ledwo skończył wypowiadać inkantację kiedy poczuł, że powietrze wokół niego zaczyna pęcznieć od napięcia, które z cichymi trzaskami i buczeniem zaczęło oblepiać jego ciało, elektryzując wszystkie włosy na ciele mężczyzny.
Powietrze przeciął pomruk grzmotu.
| Mistrz Gry wita Was tego pięknego, burzowego wieczora. Wszelkie wątpliwości można konsultować z Alexandrem.
Wejście w światło latarni (białe okręgi na mapie) spowoduje dostrzeżenie twarzy przez przeciwnika. Kaptur Lyanny ochrania ją przed tym efektem.
Lyanna, możesz spróbować dostrzec twarze stojących naprzeciw ciebie mężczyzn. Możesz rozpoznać jedną twarz na turę; jest to czynność angażująca. ST dostrzeżenia rysów twarzy wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus wynikający z biegłości spostrzegawczości.
Żywotność:
Anthony: 215/215
Florean: 240/240 (tury działania anomalii: 1/3)
Lyanna: 204/204
Kolejność odpisów:
Lyanna: 24 godziny
Zakonnicy: 24 godziny
- Mapa:
Póki co wszystkie obecne w zaułku sylwetki tkwiły w zawieszeniu. Lyanna zawahała się; gdyby mężczyzna był jeden, zignorowałaby go i wyminęła, z jednym by sobie poradziła, o ile nie byłby jakimś potężnym czarodziejem. Ale ich było dwóch, nie znała ich zamiarów ani możliwości, dlatego póki co trzymała się na dystans, jednocześnie złoszcząc się na nich w duchu, bo przez to nie mogła śledzić grupki, na której jej zależało. Ale jeśli oni należeli do ludzi, za którymi tu przyszła, nie chciała niepotrzebnie budzić w nich podejrzeń dziwacznym zachowaniem. Mogli być każdym. A ona nie mogła tak po prostu uciec i zarzucić wykonywania zadania. Półmrok utrudniał dostrzeżenie twarzy, ale próbowała i tak coś dostrzec. Utkwiła wzrok w jednym z nich (Anthony), próbując dopatrzeć się w jego twarzy czegokolwiek co mogłoby jej powiedzieć o jego tożsamości. Jeśli by się okazało, że skądś jego twarz zna, łatwiej byłoby jej ocenić czy stanowił zagrożenie czy też nie.
| próbuję rozpoznać twarz Anthony’ego, spostrzegawczość II
| próbuję rozpoznać twarz Anthony’ego, spostrzegawczość II
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 22
'k100' : 22
Zaklęcie się nie powiodło. Anthony przymknął jedynie oczy, jak gdyby wściekły na samego siebie. Próba Floreana także okazała się nieudana, a naelektryzowane włosy mężczyzny trochę go przerażały, bo w swój pokrętny sposób przypominało mu to o burzy z jaką miał do czynienia podczas Stonehenge. Nie potrafił zrozumieć, co poszło nie tak, ale jednak teraz pozostali skazani na konfrontację z kobietą. Zacisnął usta, zerknął na swojego partnera, to na postać czarownicy, która stała naprzeciw nich, choć daleko. Nadal nie mógł dostrzec jej twarzy. Problematyczny był także deszcz, z którym musieli się obecnie zmierzyć. Oby znowu nie musiał spędzić kilku dni na piciu rosołu.
Musieli myśleć szybko. Macmillan chciał mieć pewność z kim ma do czynienia. Czy kobieta należała do tej bandy zdrajców, czy może była tylko zbłąkaną duszą, która zbłądziła, a może była jakimś nie-daj-Merlinie złodziejem. To, co było dla niego najbardziej podejrzane, to fakt, że w ogóle przemierzała ulice o te godzinie. Coś tutaj nie było w porządku. Anthony podniósł różdżkę i wycelował w kobietę.
– Oi, oi, oi! – zawołał ostro i zdecydowanie, kiedy kobieta zachowywała się w jego mniemaniu aż nazbyt spokojnie, nie wykonując przy tym żadnego ruchu. W jego oczach było to za bardzo podejrzane. Spodziewałby się ucieczki lub wyjątkowo przestraszonych ruchów. Niewiele kobiet byłoby na tyle spokojnych, żeby samemu chodzić o tej porze po mieście, tak mu się przynajmniej wydawało. Dowodem na to powinien być obraz, który widzieli w drodze do Wesołej Wdówki. – Kim jesteś i co tutaj robisz o tej porze? – zapytał głośno, choć w jego głosie dało się wyczuć nieprzyjemny ton (a właściwie bardziej zirytowany faktem, że on i Florean napotkali na problem w swoim zadaniu). Naprawdę nie chciał robić krzywdy kobiecie.
Musieli myśleć szybko. Macmillan chciał mieć pewność z kim ma do czynienia. Czy kobieta należała do tej bandy zdrajców, czy może była tylko zbłąkaną duszą, która zbłądziła, a może była jakimś nie-daj-Merlinie złodziejem. To, co było dla niego najbardziej podejrzane, to fakt, że w ogóle przemierzała ulice o te godzinie. Coś tutaj nie było w porządku. Anthony podniósł różdżkę i wycelował w kobietę.
– Oi, oi, oi! – zawołał ostro i zdecydowanie, kiedy kobieta zachowywała się w jego mniemaniu aż nazbyt spokojnie, nie wykonując przy tym żadnego ruchu. W jego oczach było to za bardzo podejrzane. Spodziewałby się ucieczki lub wyjątkowo przestraszonych ruchów. Niewiele kobiet byłoby na tyle spokojnych, żeby samemu chodzić o tej porze po mieście, tak mu się przynajmniej wydawało. Dowodem na to powinien być obraz, który widzieli w drodze do Wesołej Wdówki. – Kim jesteś i co tutaj robisz o tej porze? – zapytał głośno, choć w jego głosie dało się wyczuć nieprzyjemny ton (a właściwie bardziej zirytowany faktem, że on i Florean napotkali na problem w swoim zadaniu). Naprawdę nie chciał robić krzywdy kobiecie.
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ta kobieta była niepokojąca. Nie dość, że pojawiła się sama, to jeszcze o tak późnej porze i w tak niebezpiecznym miejscu. Wystarczyło spojrzeć na kobiety, które wraz z Anthonym ocaliliśmy przed chwilą przed szmalcownikami. Mimo wszystko nie mogłem mieć pewności, że ta kobieta to nasz wróg. Nie mogliśmy popadać w paranoję i atakować każdego kto stanął nam na drodze. Postanowiłem również do niej zagadać, wybadać grunt, chociaż odruchowo ściskałem palce na różdżce, będąc gotowym na niespodziewany atak. - Potrzebujesz pomocy? - Zawtórowałem swojemu towarzyszowi, chociaż w uszach wyraźnie słyszałem tykanie swojego zegarka. Zerknąłem na Anthony'ego - na pewno był świadomy, że czas nas goni. Powinniśmy po prostu zawrócić się na pięcie i stąd pójść. - Uważaj, tutaj nie jest bezpiecznie - dodałem, w zasadzie trochę się o nią martwiąc, z daleka wyglądała na dość wątłą osobę, chociaż przypominałem sobie ciągle, że nie należy oceniać książki po okładce. Zrobiłem krok w kierunku Anthony'ego, lepiej żebyśmy trzymali się blisko siebie.
Podchodzę kratkę bliżej do Anthony'ego
Podchodzę kratkę bliżej do Anthony'ego
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Lyanna starała się wypatrzeć w rozproszonym blasku latarni twarze dwóch nieznajomych, jednak ci byli skryci w cieniu, unikając światła.
Trójka czarodziejów pozostawała w impasie, moknąc na pogrążonej w półmroku uliczce i czując, jak w akompaniamencie szumu deszczu i pomruków przetaczających się ponad ich głowami grzmotów czas dosłownie przecieka im przez palce.
| Wejście w światło latarni (białe okręgi na mapie) spowoduje dostrzeżenie twarzy przez przeciwnika. Kaptur Lyanny ochrania ją przed tym efektem.
Lyanna, jeżeli zdecydujesz się okłamać stojących naprzeciw ciebie mężczyzn, poza odegraniem kłamstwa powinnaś również wykonać rzut k100 na test sporny. Jest to czynność angażująca.
Wciąż możesz spróbować dostrzec ich twarze. Możesz rozpoznać jedną twarz na turę; jest to czynność angażująca. ST dostrzeżenia rysów twarzy wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus wynikający z biegłości: spostrzegawczość.
Anthony i Florean, w przypadku próby okłamania was możecie rzucać kością na test sporny. Jest to czynność angażująca, do wyniku k100 należy dodać bonus wynikający z posiadanego poziomu biegłości: spostrzegawczość.
Żywotność:
Anthony: 215/215
Florean: 240/240 (tury działania anomalii: 2/3)
Lyanna: 204/204
Kolejność odpisów:
Lyanna: 24 godziny
Zakonnicy: 24 godziny
Dopóki nie pojawi się sytuacja wskazująca na rozpoczęcie walki między postaciami kolejka nie będzie odwracana.
Trójka czarodziejów pozostawała w impasie, moknąc na pogrążonej w półmroku uliczce i czując, jak w akompaniamencie szumu deszczu i pomruków przetaczających się ponad ich głowami grzmotów czas dosłownie przecieka im przez palce.
| Wejście w światło latarni (białe okręgi na mapie) spowoduje dostrzeżenie twarzy przez przeciwnika. Kaptur Lyanny ochrania ją przed tym efektem.
Lyanna, jeżeli zdecydujesz się okłamać stojących naprzeciw ciebie mężczyzn, poza odegraniem kłamstwa powinnaś również wykonać rzut k100 na test sporny. Jest to czynność angażująca.
Wciąż możesz spróbować dostrzec ich twarze. Możesz rozpoznać jedną twarz na turę; jest to czynność angażująca. ST dostrzeżenia rysów twarzy wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus wynikający z biegłości: spostrzegawczość.
Anthony i Florean, w przypadku próby okłamania was możecie rzucać kością na test sporny. Jest to czynność angażująca, do wyniku k100 należy dodać bonus wynikający z posiadanego poziomu biegłości: spostrzegawczość.
Żywotność:
Anthony: 215/215
Florean: 240/240 (tury działania anomalii: 2/3)
Lyanna: 204/204
Kolejność odpisów:
Lyanna: 24 godziny
Zakonnicy: 24 godziny
Dopóki nie pojawi się sytuacja wskazująca na rozpoczęcie walki między postaciami kolejka nie będzie odwracana.
- Mapa:
Stała w zaułku, starając się nie wykonywać gwałtownych ani podejrzanych ruchów. Było za późno by się ukryć lub uciec, nawet gdyby mogła to zrobić, bo wówczas ryzykowałaby oberwaniem zaklęciem w plecy. Oni ją widzieli, ona ich, choć mężczyzna stał za daleko od latarni i nie dostrzegła dokładniej jego twarzy. Nadal nie wiedziała, kim byli. Oni prawdopodobnie nie wiedzieli, kim była ona. Nosiła na głowie kaptur, ale przy takiej pogodzie i temperaturze nie powinno wyglądać to podejrzanie. Deszcz wciąż lał, a z góry dobiegały pomruki burzy.
To mężczyźni odezwali się do niej jako pierwsi. Być może zdziwiło ich napotkanie samotnej kobiety, choć akurat Lyanna często chodziła sama, bo miała dość samotniczą, chodzącą swoimi drogami naturę. Wiedziała jednak, że żeby ich przekonać, musiała dobrze odegrać rolę osoby, która się zgubiła, by nie uznali jej obecności tutaj za podejrzaną, kimkolwiek byli.
- Ja... przepraszam, zgubiłam się – odezwała się, starając się tak modulować głos, by brzmiał jak przestraszony i niepewny. Musiała kłamać, i to dostatecznie przekonująco, by jej uwierzyli. Kłamać nie tylko słowami, ale i zachowaniem. – Nie wiem, gdzie jestem, ja... zgubiłam swoich przyjaciół i zostałam w tyle. Te zaułki wyglądają tak podobnie... – Było to może trochę ryzykowne, bo nie mogła wiedzieć czy mężczyźni czasem nie są powiązani z tamtą grupą, ale zaryzykowała. – Co to za miejsce? – dopytywała, próbując odpowiednio wczuć się w rolę. Nie była zainteresowana atakowaniem ich jeśli nie zrobią tego pierwsi, to nie oni byli jej celem i nie chciała tracić tu zbyt wiele czasu. Musiała szukać grupki, którą śledziła od muzeum quidditcha.
| rzucam na kłamstwo, poziom I
To mężczyźni odezwali się do niej jako pierwsi. Być może zdziwiło ich napotkanie samotnej kobiety, choć akurat Lyanna często chodziła sama, bo miała dość samotniczą, chodzącą swoimi drogami naturę. Wiedziała jednak, że żeby ich przekonać, musiała dobrze odegrać rolę osoby, która się zgubiła, by nie uznali jej obecności tutaj za podejrzaną, kimkolwiek byli.
- Ja... przepraszam, zgubiłam się – odezwała się, starając się tak modulować głos, by brzmiał jak przestraszony i niepewny. Musiała kłamać, i to dostatecznie przekonująco, by jej uwierzyli. Kłamać nie tylko słowami, ale i zachowaniem. – Nie wiem, gdzie jestem, ja... zgubiłam swoich przyjaciół i zostałam w tyle. Te zaułki wyglądają tak podobnie... – Było to może trochę ryzykowne, bo nie mogła wiedzieć czy mężczyźni czasem nie są powiązani z tamtą grupą, ale zaryzykowała. – Co to za miejsce? – dopytywała, próbując odpowiednio wczuć się w rolę. Nie była zainteresowana atakowaniem ich jeśli nie zrobią tego pierwsi, to nie oni byli jej celem i nie chciała tracić tu zbyt wiele czasu. Musiała szukać grupki, którą śledziła od muzeum quidditcha.
| rzucam na kłamstwo, poziom I
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 71
'k100' : 71
Przyglądał się sylwetce kobiety, której twarzy wciąż nie mógł dostrzec. Nadal coś mu tutaj nie odpowiadało. Całe jej pojawienie się było mu dziwnie podejrzane. Nie ufał zbytnio jej tłumaczeniu, choć było ono całkiem prawdopodobną opcją.
– Ilu było tych przyjaciół? – zapytał, przypominając sobie o mężczyznach z uliczki wcześniej. Gdyby była z nimi związana… odpowiedź ze strony Anthony’ego mogłaby być tylko jedna. O ile była z nimi związana, rzecz jasna. Jeszcze gorzej byłoby gdyby była związana z kobietami, które były tam poniewierane. Nie powiedział, gdzie się znajdują. Wciąż zachowywał ostrożność. I kobiety potrafiły być w tych czasach niebezpieczne. To one potrafiły stosować przeróżne sztuczki i to całkiem skutecznie, szczególnie kiedy używały ich na mężczyznach. ale nadal trzymał różdżkę, wycelowaną w stronę postaci, choć odrobinę obniżył swoją dłoń, co by to nie wyglądać na zbyt agresywnego. Podszedł o dwa kroki bliżej. – Mój towarzysz dobrze mówi. Najlepiej by było gdybyś jak najszybciej wróciła do domu – dodał, w końcu przed kilkoma minutami sami musieli ratować dwie kobiety od tajemniczej trójki mężczyzn. Nie chciał jej straszyć, tylko podpowiedzieć jej najbezpieczniejszą opcję, którą było zawrócenie do domu. Jego głos nie był już tak surowy jak przed chwilą, kiedy pierwszy raz zobaczył sylwetkę kobiety w uliczce.
| Poruszam się o dwa kroki do przodu
| Rzucam na test sporny, ale mam -40, bo spostrzegawczość mam na poziomie 0 (ale raz się żyje)
– Ilu było tych przyjaciół? – zapytał, przypominając sobie o mężczyznach z uliczki wcześniej. Gdyby była z nimi związana… odpowiedź ze strony Anthony’ego mogłaby być tylko jedna. O ile była z nimi związana, rzecz jasna. Jeszcze gorzej byłoby gdyby była związana z kobietami, które były tam poniewierane. Nie powiedział, gdzie się znajdują. Wciąż zachowywał ostrożność. I kobiety potrafiły być w tych czasach niebezpieczne. To one potrafiły stosować przeróżne sztuczki i to całkiem skutecznie, szczególnie kiedy używały ich na mężczyznach. ale nadal trzymał różdżkę, wycelowaną w stronę postaci, choć odrobinę obniżył swoją dłoń, co by to nie wyglądać na zbyt agresywnego. Podszedł o dwa kroki bliżej. – Mój towarzysz dobrze mówi. Najlepiej by było gdybyś jak najszybciej wróciła do domu – dodał, w końcu przed kilkoma minutami sami musieli ratować dwie kobiety od tajemniczej trójki mężczyzn. Nie chciał jej straszyć, tylko podpowiedzieć jej najbezpieczniejszą opcję, którą było zawrócenie do domu. Jego głos nie był już tak surowy jak przed chwilą, kiedy pierwszy raz zobaczył sylwetkę kobiety w uliczce.
| Poruszam się o dwa kroki do przodu
| Rzucam na test sporny, ale mam -40, bo spostrzegawczość mam na poziomie 0 (ale raz się żyje)
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 67
'k100' : 67
Czułem na karku oddech czekającej na nas misji. Presja czasu coraz bardziej dawała mi się we znaki; zerkałem co i rusz na Anthony'ego, zastanawiając się, czy i on czuje to samo. Z drugiej strony charakter nie pozwalał mi zostawić tamtych kobiet na pastwę losu - nie pozwalał też całkiem zignorować tę kobietę, chociaż wydawała się podejrzana. - A dokąd szliście? - Drążę dalej, bo przecież nawet gdybym chciał pomóc (a chcę), potrzebuję więcej informacji. Nie mogę jej odprowadzić jeżeli nie wiem dokąd, nie pomogę odnaleźć przyjaciół, jeżeli nie wiem jak wyglądają czy ilu ich było. Robię krok w jej stronę, nie za szybko, żeby nie pomyślała, że mam zamiar na nią skoczyć jak tamci szmalcownicy. - Mogę ci pomóc ich odnaleźć - dodałem, zaraz spoglądając na Anthony'ego, ale chyba rozumiał powagę sytuacji. W ostateczności z pewnością poradzi sobie sam, zresztą jej przyjaciele nie mogli odejść daleko. Chociaż czy na pewno mówiła prawdę? Wciąż miałem lekkie wątpliwości.
| Przesuwam się jedną krateczkę do przodu i rzucam na test sporny, spostrzegawczość na szalonym poziomie 0 (-40)
| Przesuwam się jedną krateczkę do przodu i rzucam na test sporny, spostrzegawczość na szalonym poziomie 0 (-40)
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Lyannie udało się bez zająknięcia okłamać dwójkę nieznajomych, świetnie odgrywając rolę przestraszonej i niepewnej. Mężczyźni jednak nie ustępowali, zamiast zostawić kobietę zaczęli podchodzić coraz bliżej, zadając kolejne pytania.
Deszcz padał nieprzerwanie, oblewając trójkę rozmawiających strugami chłodnej wody. Lyanna pomimo nieprzemakalnego materiału marzła coraz mocniej, Florean i Anthony przemokli natomiast już prawie do cna, co w wieczornych temperaturach nie wróżyło dobrze ich zdrowiu.
| Przepraszam Was za zwłokę!
Bardzo proszę o określanie przemieszczania się postaci względem położenia na mapie (tj. w kierunkach: lewo, prawo, góra, dół). Dodatkowo w dopiskach przemieszczanie się należy określać w polach, nie krokach.
Wejście w światło latarni (białe okręgi na mapie) spowoduje dostrzeżenie twarzy przez przeciwnika. Kaptur Lyanny ochrania ją przed tym efektem.
Lyanna, jeżeli zdecydujesz się okłamać stojących naprzeciw ciebie mężczyzn, poza odegraniem kłamstwa powinnaś również wykonać rzut k100 na test sporny. Jest to czynność angażująca.
Wciąż możesz spróbować dostrzec ich twarze. Możesz rozpoznać jedną twarz na turę; jest to czynność angażująca. ST dostrzeżenia rysów twarzy wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus wynikający z biegłości: spostrzegawczość.
Anthony i Florean, w przypadku próby okłamania was możecie rzucać kością na test sporny. Jest to czynność angażująca, do wyniku k100 należy dodać bonus wynikający z posiadanego poziomu biegłości: spostrzegawczość.
Żywotność:
Anthony: 215/215
Florean: 240/240 (tury działania anomalii: 3/3)
Lyanna: 204/204
Kolejność odpisów:
Lyanna: 24 godziny
Zakonnicy: 24 godziny
Dopóki nie pojawi się sytuacja wskazująca na rozpoczęcie walki między postaciami kolejka nie będzie odwracana.
Deszcz padał nieprzerwanie, oblewając trójkę rozmawiających strugami chłodnej wody. Lyanna pomimo nieprzemakalnego materiału marzła coraz mocniej, Florean i Anthony przemokli natomiast już prawie do cna, co w wieczornych temperaturach nie wróżyło dobrze ich zdrowiu.
| Przepraszam Was za zwłokę!
Bardzo proszę o określanie przemieszczania się postaci względem położenia na mapie (tj. w kierunkach: lewo, prawo, góra, dół). Dodatkowo w dopiskach przemieszczanie się należy określać w polach, nie krokach.
Wejście w światło latarni (białe okręgi na mapie) spowoduje dostrzeżenie twarzy przez przeciwnika. Kaptur Lyanny ochrania ją przed tym efektem.
Lyanna, jeżeli zdecydujesz się okłamać stojących naprzeciw ciebie mężczyzn, poza odegraniem kłamstwa powinnaś również wykonać rzut k100 na test sporny. Jest to czynność angażująca.
Wciąż możesz spróbować dostrzec ich twarze. Możesz rozpoznać jedną twarz na turę; jest to czynność angażująca. ST dostrzeżenia rysów twarzy wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus wynikający z biegłości: spostrzegawczość.
Anthony i Florean, w przypadku próby okłamania was możecie rzucać kością na test sporny. Jest to czynność angażująca, do wyniku k100 należy dodać bonus wynikający z posiadanego poziomu biegłości: spostrzegawczość.
Żywotność:
Anthony: 215/215
Florean: 240/240 (tury działania anomalii: 3/3)
Lyanna: 204/204
Kolejność odpisów:
Lyanna: 24 godziny
Zakonnicy: 24 godziny
Dopóki nie pojawi się sytuacja wskazująca na rozpoczęcie walki między postaciami kolejka nie będzie odwracana.
- Mapa:
Mimo materiału płaszcza marzła; pogoda była naprawdę paskudna. Czuła jak przenika ją ziąb, a szanse na dogonienie tamtej grupy malały z każdą chwilą, bo mogli być już daleko stąd, albo weszli do któregoś z budynków i omawiali sprawy, które chciała podsłuchać, a nie mogła, bo dwaj nieznajomi zajmowali jej czas.
Wyglądało na to, że wczuła się w rolę całkiem dobrze. W przeszłości już zdarzało jej się korzystać z atutu, jakim był jej wygląd i niepozorna sylwetka, by przekonywać ludzi, że jest całkowicie niegroźna i niewarta zachodu. Kto podejrzewałby o czarnoksięskie praktyki śliczną, młodą dziewczynę o wyglądzie lalki? Miało to też i wady, bo kiedy chciała wyglądać na groźną, niespecjalnie jej to wychodziło.
Mężczyźni jednak nie odchodzili. Zamiast zostawić ją w spokoju wciąż tu byli i zadawali pytania. Że też zebrało im się na nagłą troskę wobec nieznajomej! Nie mogła jednak wykluczyć opcji, że oni też odgrywali jakieś role. Nie była przyzwyczajona do tego, by ktoś był bezinteresownie miły. Nie mogła też udzielać zbyt lakonicznych odpowiedzi, bo domyśliliby się, że kręci i próbuje coś ukryć.
- Zwiedzaliśmy Muzeum Quidditcha większą grupą, było nas kilkoro – oszacowała na oko liczbę osób, które widziała, ale nie liczyła ich wówczas dokładnie. By udawać jedną z paczki przyjaciół musiała jednak podać jakiś konkret, choć gorzej, jeśli oni byli częścią tej grupy i z łatwością zorientują się, jeśli podała złą liczbę, albo jeśli znali się nawzajem i domyślą się, że ona była obca. Musiała zaryzykować, a jeśli okaże się, że wybrała złą taktykę, będzie musiała się wycofać. – Zostałam w tyle... a potem skręciłam w złą uliczkę i straciłam ich z oczu – odpowiedziała, wciąż kontynuując granie samotnej, niepewnej kobiety, która po prostu się zgubiła. Udawanie drżącego głosu przy tej temperaturze nie było wcale trudne, bo i tak prawie szczękała zębami. Umiejętnie łączyła kłamstwo z prawdą; w istocie była w Muzeum Quidditcha krótko przed zamknięciem, a Craig zapewne już „rozmawiał” z dyrektorem. Jaka szkoda, że jednak nie poszła tam z nim! Niemniej jednak do muzeum przychodziło mnóstwo ludzi, więc jej obecność tam nie była nieprawdopodobna ani nie powinna brzmieć podejrzanie. To było bardzo normalne miejsce, które mogła odwiedzać młoda czarownica. – Zmierzaliśmy w stronę... Portobello Road – przypomniała sobie nazwę jednej z ulic, które leżały w tej dzielnicy stosunkowo niedaleko stąd. Tak naprawdę nie wiedziała, dokąd zmierzała tamta grupka, bo mogli skręcić dosłownie wszędzie, ale musiała się za nimi rozejrzeć po okolicy. – Ale nie wiem, który zaułek wybrać, żeby tam dotrzeć, nigdy wcześniej nie korzystałam z tego skrótu.
Nie wiedziała, jak to mogło ją doprowadzić do wykonania misji. Improwizowała, choć wolałaby, gdyby mężczyźni po prostu sobie poszli i nie przeszkadzali jej w kontynuowaniu zadania. Nawet jeśli miała nie znaleźć tych ludzi, musiała przynajmniej poszukać. Nie mogła wrócić do Burke’a i powiedzieć, że się poddała bo napotkała dwóch troskliwych jegomości. Przez cały czas zastanawiała się, co dalej. Jak ich spławić?
- A co panowie tutaj robią? – spytała jeszcze; oni wypytywali ją, a ona nie wiedziała o nich zupełnie nic. A czegoś by się dowiedzieć wypadało, bo mogło się to okazać istotne.
| kłamię wciąż, poziom I
Wyglądało na to, że wczuła się w rolę całkiem dobrze. W przeszłości już zdarzało jej się korzystać z atutu, jakim był jej wygląd i niepozorna sylwetka, by przekonywać ludzi, że jest całkowicie niegroźna i niewarta zachodu. Kto podejrzewałby o czarnoksięskie praktyki śliczną, młodą dziewczynę o wyglądzie lalki? Miało to też i wady, bo kiedy chciała wyglądać na groźną, niespecjalnie jej to wychodziło.
Mężczyźni jednak nie odchodzili. Zamiast zostawić ją w spokoju wciąż tu byli i zadawali pytania. Że też zebrało im się na nagłą troskę wobec nieznajomej! Nie mogła jednak wykluczyć opcji, że oni też odgrywali jakieś role. Nie była przyzwyczajona do tego, by ktoś był bezinteresownie miły. Nie mogła też udzielać zbyt lakonicznych odpowiedzi, bo domyśliliby się, że kręci i próbuje coś ukryć.
- Zwiedzaliśmy Muzeum Quidditcha większą grupą, było nas kilkoro – oszacowała na oko liczbę osób, które widziała, ale nie liczyła ich wówczas dokładnie. By udawać jedną z paczki przyjaciół musiała jednak podać jakiś konkret, choć gorzej, jeśli oni byli częścią tej grupy i z łatwością zorientują się, jeśli podała złą liczbę, albo jeśli znali się nawzajem i domyślą się, że ona była obca. Musiała zaryzykować, a jeśli okaże się, że wybrała złą taktykę, będzie musiała się wycofać. – Zostałam w tyle... a potem skręciłam w złą uliczkę i straciłam ich z oczu – odpowiedziała, wciąż kontynuując granie samotnej, niepewnej kobiety, która po prostu się zgubiła. Udawanie drżącego głosu przy tej temperaturze nie było wcale trudne, bo i tak prawie szczękała zębami. Umiejętnie łączyła kłamstwo z prawdą; w istocie była w Muzeum Quidditcha krótko przed zamknięciem, a Craig zapewne już „rozmawiał” z dyrektorem. Jaka szkoda, że jednak nie poszła tam z nim! Niemniej jednak do muzeum przychodziło mnóstwo ludzi, więc jej obecność tam nie była nieprawdopodobna ani nie powinna brzmieć podejrzanie. To było bardzo normalne miejsce, które mogła odwiedzać młoda czarownica. – Zmierzaliśmy w stronę... Portobello Road – przypomniała sobie nazwę jednej z ulic, które leżały w tej dzielnicy stosunkowo niedaleko stąd. Tak naprawdę nie wiedziała, dokąd zmierzała tamta grupka, bo mogli skręcić dosłownie wszędzie, ale musiała się za nimi rozejrzeć po okolicy. – Ale nie wiem, który zaułek wybrać, żeby tam dotrzeć, nigdy wcześniej nie korzystałam z tego skrótu.
Nie wiedziała, jak to mogło ją doprowadzić do wykonania misji. Improwizowała, choć wolałaby, gdyby mężczyźni po prostu sobie poszli i nie przeszkadzali jej w kontynuowaniu zadania. Nawet jeśli miała nie znaleźć tych ludzi, musiała przynajmniej poszukać. Nie mogła wrócić do Burke’a i powiedzieć, że się poddała bo napotkała dwóch troskliwych jegomości. Przez cały czas zastanawiała się, co dalej. Jak ich spławić?
- A co panowie tutaj robią? – spytała jeszcze; oni wypytywali ją, a ona nie wiedziała o nich zupełnie nic. A czegoś by się dowiedzieć wypadało, bo mogło się to okazać istotne.
| kłamię wciąż, poziom I
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Przy kontuarze
Szybka odpowiedź