Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy
Bato
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Bato
[bylobrzydkobedzieladnie]
Niezbyt ufna wobec nieznajomych sowa, która została zakupiona w okolicach kwietnia/maja 1956 r. gdzieś w Jugosławii. Jej poprzedniczka została przypadkiem zestrzelona podczas przelatywania w pobliżu miejsca, gdzie odbywało się czarnogórskie wesele.
Imię otrzymała po tym, jak Anthony'emu spodobało się serbsko-chorwackie słowo Bato, chociaż nigdy nikogo nie zapytał co ono oznacza (a oznacza braciszka/brata).
Bato nie lubi, gdy jej właściciel pije. Nie odpowiada jej zapach Starej Ognistej Ogdena, bywa też nieprzyjemna wobec Ognistej Macmillanów. Stąd też każdy kto otrzyma od niej list, a w danym momencie popija sobie whisky lub po prostu ją od niego czuć - może być pewien, że sowa w najlepszym przypadku krzywo na niego spojrzy i nie będzie chciała z początku do niego/niej podejść, a w najgorszym przypadku może skubnąć adresata. Sam właściciel doświadczył w ciągu miesiąca wielu skubnięć.
Po otwarciu się na jakąś osobę, lubi otrzymywać różnego rodzaju przysmaki i głaskanie.
Imię otrzymała po tym, jak Anthony'emu spodobało się serbsko-chorwackie słowo Bato, chociaż nigdy nikogo nie zapytał co ono oznacza (a oznacza braciszka/brata).
Bato nie lubi, gdy jej właściciel pije. Nie odpowiada jej zapach Starej Ognistej Ogdena, bywa też nieprzyjemna wobec Ognistej Macmillanów. Stąd też każdy kto otrzyma od niej list, a w danym momencie popija sobie whisky lub po prostu ją od niego czuć - może być pewien, że sowa w najlepszym przypadku krzywo na niego spojrzy i nie będzie chciała z początku do niego/niej podejść, a w najgorszym przypadku może skubnąć adresata. Sam właściciel doświadczył w ciągu miesiąca wielu skubnięć.
Po otwarciu się na jakąś osobę, lubi otrzymywać różnego rodzaju przysmaki i głaskanie.
- LIST:
- Kod:
<div class="sowa"><div class="ob1" style="background-image:url('https://i.imgur.com/zC2nMqc.jpg');"><!--
--><div class="sowa2"><span class="p">Przeczytaj </span><span class="pdt"><!--
--> Anthony Macmillan <!--
--></span><div class="sowa3"><span class="adresat"><!--
--> ADRESAT <!--
--></span><span class="tresc"><!--
--> TREŚĆ WIADOMOŚCI <!--
--><span class="podpis"><!--
--> PODPIS <!--
--></span></span></div></div></div></div>
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Anthony Macmillan dnia 11.01.21 10:24, w całości zmieniany 2 razy
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
14 sierpnia '57
Drogi Anthony, Mam nadzieję, że Arkady zastaje Cię w dobrym zdrowiu. Piszę z powodu pewnej delikatnej prośby, która może Ci się wydać nietypowa, jak cała sytuacja, w której się znalazłam. Otóż Steffen oświadczył się swojej ukochanej i zostałam poproszona o urządzenie mu wieczoru kawalerskiego ze względu na moje wysokie umiejętności w przyswajaniu alkoholu. Nie mam jednak w tym temacie zbyt dużego doświadczenia (w wieczorach kawalerskich, nie w przyswajaniu alkoholu), dlatego chciałam poprosić Cię o pomoc.
Czy zgodzisz się być moją organizacyjną prawą ręką?
Marcella
Czy zgodzisz się być moją organizacyjną prawą ręką?
Marcella
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Przeczytaj Archibald Prewett
Anthony! Przyjacielu! Dziękuję za życzenia urodzinowe, w tym szaleństwie prawie sam o nich zapomniałem. Zazwyczaj w tym czasie organizowaliśmy Festiwal Lata, dziwnie tak świętować ten dzień bez niego.
Jestem pewny, że obydwie butelki chowają w sobie najwyższej jakości trunek. Z pewnością otworzę je dzisiaj wieczorem, kiedy zasiądziemy z rodziną do urodzinowej kolacji.
Jeszcze raz dziękuję za życzenia.
Trzymaj się, Tonik. Pozdrów Rię, Archie
Jestem pewny, że obydwie butelki chowają w sobie najwyższej jakości trunek. Z pewnością otworzę je dzisiaj wieczorem, kiedy zasiądziemy z rodziną do urodzinowej kolacji.
Jeszcze raz dziękuję za życzenia.
Trzymaj się, Tonik. Pozdrów Rię, Archie
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Przeczytaj Artur Longbottom
Drogi kuzynie, Wybacz moją bezpośredniość, ale żadne piękne słowa nie wyrażą mojej wdzięczności wobec Ciebie. Nasze wczorajsze spotkanie, choć możesz nie zdawać sobie z tego sprawy, było dla mnie bardzo ważne.
Dałeś mi największy dar, bez którego byłem skazany na porażkę. Tak naprawdę mogłeś mi wczoraj uratować życie, nie boję się tego przyznać, bo bez tego daru byłem równie dobrze martwy. Dałeś mi nadzieję. Dlatego będę ci wiernym druhem aż nie zgasną ostatnie gwiazdy.
Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego kuzyna oraz, co może jeszcze ważniejsze, przyjaciela. Artur
Dałeś mi największy dar, bez którego byłem skazany na porażkę. Tak naprawdę mogłeś mi wczoraj uratować życie, nie boję się tego przyznać, bo bez tego daru byłem równie dobrze martwy. Dałeś mi nadzieję. Dlatego będę ci wiernym druhem aż nie zgasną ostatnie gwiazdy.
Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego kuzyna oraz, co może jeszcze ważniejsze, przyjaciela. Artur
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Przeczytaj Sierpień 1957
Szanowny Panie A.,
Nie ma Pan za co dziękować! Jesteśmy tylko ludźmi, to normalne. Miewam się… w porządku, na pewno nic mi nie zagraża, a przynajmniej taką mam nadzieję. A Pan?
Proszę się nie przejmować jak to brzmi, proszę tłumaczyć, uwielbiam takie nowości,choć nie powinnam. Biała broń? Miecze, szpady i rapiery? Och! Zajmuje się tym Pan? Potrafi Pan nimi walczyć? Zwykle przyglądałam się takim widowiskowym pojedynkom z daleka.
Wspaniale! Ulżyło mi, że me przypuszczenia były choć odrobinę podobne do rzeczywistości, aczkolwiek nie potrafię pojąć jakim cudem miałyby z tych pistoletów wylatywać te kule, brzmi to nazbyt tajemniczo, jakby miało związek z magią. Może mugole posiedli jakiś rodzaj magii, o którym nie mamy pojęcia? Czyż to nie jest fascynujące? Wyobraża to Pan sobie? Świat by oszalał! Tylko proszę, niech ten list później Pan spali, nie chciałabym kłopotów za tak… zdrożne myślenie, ale wierzę, że Pan to zrozumie.
Strzelać w geście radości? Czy do tego nie powinno używać się fajerwerków? Przedziwny zwyczaj, choć tłumaczyłby dlaczego i moja sowa padła niegdyś ofiarą takiego… gestu. Teraz dzięki panu, wiem czym były te przedziwne twory. Jednak powątpiewam, aby tamci mugole pochodzili z Bałkanów, wszak działo się to u nas - w Wielkiej Brytanii. Był to dla mnie dosyć… tragiczny wypadek, wszak sówka towarzyszyła mi od pierwszego roku w Hogwarcie, byłam do niej niezwykle przywiązana. Wolałabym jednak o tym nie pisać, mam sobie zbyt wiele do zarzucenia względem mojej reakcji na tamtą stratę, byłam nierozsądna, zbyt młoda – nierozważna. Teraz najpewniej postąpiłabym inaczej. Jednak wracając do tematu pistoletów, gdy uświadomił mi Pan czym one są, absolutnie pojmuję i być może poniekąd podzielam Pańskie uczucia, choć bliżej mi do przerażenia, tak sądzę. Szczególnie teraz, gdy zdałam sobie sprawę czym dokładnie jest to urządzenie. Niemniej jednak ciekawi mnie co Pan robił jeszcze na Bałkanach? Zechce Pan mi o tym opowiedzieć?
Natomiast jeśli już wspomniałam o Hogwarcie, fascynuje mnie gdzie Pan pobierał nauki? Również w brytyjskiej szkole? A może francuskiej lub bułgarskiej? Jak Pan wspomina młodzieńcze lata?
Proszę nie zawracać sobie mną nadto głowy, jeśli Pan znajdzie dodatkowy czas to jedynie wtedy – naprawdę. Przesyłam dobre myśli i życzę jak najwięcej siły!
Nie ma Pan za co dziękować! Jesteśmy tylko ludźmi, to normalne. Miewam się… w porządku, na pewno nic mi nie zagraża, a przynajmniej taką mam nadzieję. A Pan?
Proszę się nie przejmować jak to brzmi, proszę tłumaczyć, uwielbiam takie nowości,
Wspaniale! Ulżyło mi, że me przypuszczenia były choć odrobinę podobne do rzeczywistości, aczkolwiek nie potrafię pojąć jakim cudem miałyby z tych pistoletów wylatywać te kule, brzmi to nazbyt tajemniczo, jakby miało związek z magią. Może mugole posiedli jakiś rodzaj magii, o którym nie mamy pojęcia? Czyż to nie jest fascynujące? Wyobraża to Pan sobie? Świat by oszalał! Tylko proszę, niech ten list później Pan spali, nie chciałabym kłopotów za tak… zdrożne myślenie, ale wierzę, że Pan to zrozumie.
Strzelać w geście radości? Czy do tego nie powinno używać się fajerwerków? Przedziwny zwyczaj, choć tłumaczyłby dlaczego i moja sowa padła niegdyś ofiarą takiego… gestu. Teraz dzięki panu, wiem czym były te przedziwne twory. Jednak powątpiewam, aby tamci mugole pochodzili z Bałkanów, wszak działo się to u nas - w Wielkiej Brytanii. Był to dla mnie dosyć… tragiczny wypadek, wszak sówka towarzyszyła mi od pierwszego roku w Hogwarcie, byłam do niej niezwykle przywiązana. Wolałabym jednak o tym nie pisać, mam sobie zbyt wiele do zarzucenia względem mojej reakcji na tamtą stratę, byłam nierozsądna, zbyt młoda – nierozważna. Teraz najpewniej postąpiłabym inaczej. Jednak wracając do tematu pistoletów, gdy uświadomił mi Pan czym one są, absolutnie pojmuję i być może poniekąd podzielam Pańskie uczucia, choć bliżej mi do przerażenia, tak sądzę. Szczególnie teraz, gdy zdałam sobie sprawę czym dokładnie jest to urządzenie. Niemniej jednak ciekawi mnie co Pan robił jeszcze na Bałkanach? Zechce Pan mi o tym opowiedzieć?
Natomiast jeśli już wspomniałam o Hogwarcie, fascynuje mnie gdzie Pan pobierał nauki? Również w brytyjskiej szkole? A może francuskiej lub bułgarskiej? Jak Pan wspomina młodzieńcze lata?
Proszę nie zawracać sobie mną nadto głowy, jeśli Pan znajdzie dodatkowy czas to jedynie wtedy – naprawdę. Przesyłam dobre myśli i życzę jak najwięcej siły!
Ciepło pozdrawiam,
F.
[kruk zwraca "Wystrzał" Puszkina – egzemplarz w nienaruszonym stanie, lecz w środku można znaleźć zsuszoną czterolistną koniczynę oraz drobną karteczkę z napisem "na szczęście"]
Przeczytaj sierpień 1957
Szanowny Panie A., Cieszy mnie niezmiernie, że me słowa mogą komukolwiek poprawić nastrój, to ważne! Szczególnie w tym zawiłym czasie, jaki spętał Naszą Anglię. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli będzie Pan trzymał koniczynkę przy sobie. Nie jest to jednak zwykła roślinka, znalazłam ją gdy w lipcu odwiedzałam rezerwat znikaczy w Somerset – przepiękne miejsce, absolutnie polecam, szczególnie letnią porą. Wierzę, że magia tamtego miejsca oraz stworzeń przesyciła koniczynkę i utrzyma szczęście przy Panu, nawet jeśli jest Pan w pełni bezpieczny. Natomiast w kwestii ludzi… porusza Pan dosyć dotkliwą dla mnie tematykę. Przeżywam zawód codziennie, gdy mijam się z moim ojcem niektórymi członkami rodziny w pokojach mego domu. W pracy. Na ulicach Londynu. Natomiast on oni, mam wrażenie, czują się w ten sposób względem mnie. Nie jest łatwo żyć w ten sposób, więc absolutnie Pana rozumiem. Pozostaje wierzyć, że kiedyś będzie lepiej, a mrok zniknie wraz z końcem tej okrutnej zawieruchy.
Zapomniałabym jednak o najważniejszym już na wstępie! Szalenie dziękuję za uroczy bukiet! Trafił Pan wprost idealnie, wrzosy to jedne z piękniejszych roślin. Uważam, że są znacznie bardziej wysublimowane – szczególnie gdy zebrane własną ręką. Sam je Pan zbierał? Podobno mają dodawać radości i odwagi – jeśli to było Pańską intencją, to szczerze dziękuję. Pięknie zdobią moją nocną szafkę, a ich zapach kołysać mnie będzie dziś do snu.
Fascynujące te szable, czy nie bał się Pan urazów, jakie mogło wywołać ostrze? W mojej rodzinie panuje przekonanie uwielbienia nauki, a raczej polityki, ciężko mi więc jednak wyrazić jakąkolwiek opinię względem zapasów, wszak nigdy nie miałam okazji oglądania ich w profesjonalnym wykonaniu. Podobnie zresztą z Quidditchem, choć mój kuzyn w latach szkolnych przejawiał do niego ogromną pasję, a latanie na miotle nigdy nie było mi obce, tak zwyczajnie nie miałam z kim, ani kiedy zafascynować się tym sportem. Nie posiadam przez to ulubionej drużyny, jednak pamiętam doskonale rozgrywki w Hogwarcie, te emocje i szał na trybunach. Być może kiedyś uda mi się zawitać na jednym z takich meczów, gdy już wszystko wróci do normy! O ile wróci…
Sprężyny? Rozkładał Pan te dziwne urządzenia? Nie kryją w sobie żadnego małego elfa, który popycha ten cały „pocisk” do wystrzału? Nieprawdopodobne… Być może kiedyś uda się Panu powrócić w tamto miejsce z wiedzą językową, która Pana zadowoli. Serdecznie tego życzę!
Proszę mi wybaczyć niekonwencjonalną opinię, lecz nie sądzę, aby ktokolwiek miał prawo do wyceniania czyjejkolwiek wartości, bez względu na to czy mowa tu o czarodzieju czy mugolu, to wciąż życie – bezcenne. Jeśli mowa o skutkach takiej informacji, to rzekłabym, że być może wtedy zostaliby zaakceptowani przez Nasze społeczeństwo. Oczywiście, mugole mają swoje na sumieniu, lecz czymże byłoby życie bez wybaczenia? Zaledwie smutną tułaczką, palącą za sobą mosty, a przecież nie o to chodzi. I właśnie przez takie słowa, które piszę drżącą ręką w obawie przed moją reputacją, prosiłabym o spalenie listów, a przynajmniej tych, które wyrażają jakiekolwiek poglądyprom… poglądy niewpasowujące się w obecną politykę władzy. Wierzę, że mogę Panu ufać, lecz pewności nigdy za wiele, jeśli ktokolwiek powiązałby mnie z tymi listami… byłabym stracona.
Po latach zrozumiałam mój błąd z impulsywną reakcją, prawda jest taka, że moja sowa mogła zostać trącona również zaklęciem i skończyć tak samo. Nam – wszystkim – należy się pokora względem życia, magii i wynalazków. Myślę, że odpowiednia edukacja – dla czarodziejów, jak i mugoli – pozwoliłaby na wzajemny szacunek i zrozumienie. Może wówczas wszyscy byliby bardziej uważni?
Fajerwerki niestety też mogą zagrozić ptactwu, wie Pan? Jednak z pewnością są bezpieczniejsze od pistoletów. Być może warto byłoby pomyśleć nad zaklęciami ochronnymi dla ptaków pocztowych?
Och, rozumiem, no tak. Przecież wspominał Pan wcześniej o podróżach i poszukiwaniu pomysłów, że też nie połączyłam faktów. Miałam okazję podróżować po Rosji, czy Bałkany są bardzo podobne? Mam nadzieję, że spostrzeżenia i przepisy dały Panu ogrom inspiracji i nieskromnie zapytam, czy jeśli powstanie z tego nowy trunek, to czy będę mogła skosztować?
Czasem odnoszę wrażenie, że wszędzie ludzie są bardziej gościnni, niż w Anglii! Hercegowina? Jak tam dokładnie jest? Mam na myśli krajobrazy, czy są podobne do innych? A może wyjęte, całkowicie z odmiennego świata?
Pieczone i smażone dania? A z czego konkretnie? Jakie dania regionalne tam górują? Och, chętnie bym spróbowała, mam nadzieję, że głównie z warzyw i owoców, gdyż za mięsem nie przepadam.
DWA METRY? Może są spokrewnieni z półolbrzymami?
Najmilszy Panie A., również uczyłam się w Hogwarcie! Ciekawe czy było Nam dane przesiadywać w tej samej klasie. Fascynujące! Choć być może lepiej o tym nie wiedzieć, być może zbyt wiele poufnych informacji może na Nas sprowadzić nieszczęście. Niemniej jednak chętnie poznam, co jeszcze lubił Pan robić w czasach szkolnych oprócz sportu! Hufflepuff – dumny dom ludzi o szczerym, sprawiedliwym, honorowym i dobrym sercu. „Przebaczać i zapominać”, jak mawiał Gruby Minich, jakże mądre i trafne to słowa, teraz – po latach – nabierają więcej sensu. Ja natomiast byłam wychowanką domu Roweny Ravenclaw. Niegdyś sądziłam, że Tiara się pomyliła, lecz dzisiaj wiem, że gdybym trafiła do Slytherinu, jak reszta mej rodziny, z pewnością bym się tam nie odnalazła. Podobno jestem też podobna do założycielki domu wizualnie, przynajmniej często to słyszałam. Ciekawe czy Tiara kierowała się również i tym… W każdym razie bardzo Panu dziękuję, że mam komu o tym wszystkim pisać, naprawdę, nawet Pan nie wie, jak wielki kamień z mej duszy to zabiera.
Przesyłam jak najwięcej optymizmu i pogody ducha! Proszę o siebie dbać i o żonę również!
Zapomniałabym jednak o najważniejszym już na wstępie! Szalenie dziękuję za uroczy bukiet! Trafił Pan wprost idealnie, wrzosy to jedne z piękniejszych roślin. Uważam, że są znacznie bardziej wysublimowane – szczególnie gdy zebrane własną ręką. Sam je Pan zbierał? Podobno mają dodawać radości i odwagi – jeśli to było Pańską intencją, to szczerze dziękuję. Pięknie zdobią moją nocną szafkę, a ich zapach kołysać mnie będzie dziś do snu.
Fascynujące te szable, czy nie bał się Pan urazów, jakie mogło wywołać ostrze? W mojej rodzinie panuje przekonanie uwielbienia nauki, a raczej polityki, ciężko mi więc jednak wyrazić jakąkolwiek opinię względem zapasów, wszak nigdy nie miałam okazji oglądania ich w profesjonalnym wykonaniu. Podobnie zresztą z Quidditchem, choć mój kuzyn w latach szkolnych przejawiał do niego ogromną pasję, a latanie na miotle nigdy nie było mi obce, tak zwyczajnie nie miałam z kim, ani kiedy zafascynować się tym sportem. Nie posiadam przez to ulubionej drużyny, jednak pamiętam doskonale rozgrywki w Hogwarcie, te emocje i szał na trybunach. Być może kiedyś uda mi się zawitać na jednym z takich meczów, gdy już wszystko wróci do normy! O ile wróci…
Sprężyny? Rozkładał Pan te dziwne urządzenia? Nie kryją w sobie żadnego małego elfa, który popycha ten cały „pocisk” do wystrzału? Nieprawdopodobne… Być może kiedyś uda się Panu powrócić w tamto miejsce z wiedzą językową, która Pana zadowoli. Serdecznie tego życzę!
Proszę mi wybaczyć niekonwencjonalną opinię, lecz nie sądzę, aby ktokolwiek miał prawo do wyceniania czyjejkolwiek wartości, bez względu na to czy mowa tu o czarodzieju czy mugolu, to wciąż życie – bezcenne. Jeśli mowa o skutkach takiej informacji, to rzekłabym, że być może wtedy zostaliby zaakceptowani przez Nasze społeczeństwo. Oczywiście, mugole mają swoje na sumieniu, lecz czymże byłoby życie bez wybaczenia? Zaledwie smutną tułaczką, palącą za sobą mosty, a przecież nie o to chodzi. I właśnie przez takie słowa, które piszę drżącą ręką w obawie przed moją reputacją, prosiłabym o spalenie listów, a przynajmniej tych, które wyrażają jakiekolwiek poglądy
Po latach zrozumiałam mój błąd z impulsywną reakcją, prawda jest taka, że moja sowa mogła zostać trącona również zaklęciem i skończyć tak samo. Nam – wszystkim – należy się pokora względem życia, magii i wynalazków. Myślę, że odpowiednia edukacja – dla czarodziejów, jak i mugoli – pozwoliłaby na wzajemny szacunek i zrozumienie. Może wówczas wszyscy byliby bardziej uważni?
Fajerwerki niestety też mogą zagrozić ptactwu, wie Pan? Jednak z pewnością są bezpieczniejsze od pistoletów. Być może warto byłoby pomyśleć nad zaklęciami ochronnymi dla ptaków pocztowych?
Och, rozumiem, no tak. Przecież wspominał Pan wcześniej o podróżach i poszukiwaniu pomysłów, że też nie połączyłam faktów. Miałam okazję podróżować po Rosji, czy Bałkany są bardzo podobne? Mam nadzieję, że spostrzeżenia i przepisy dały Panu ogrom inspiracji i nieskromnie zapytam, czy jeśli powstanie z tego nowy trunek, to czy będę mogła skosztować?
Czasem odnoszę wrażenie, że wszędzie ludzie są bardziej gościnni, niż w Anglii! Hercegowina? Jak tam dokładnie jest? Mam na myśli krajobrazy, czy są podobne do innych? A może wyjęte, całkowicie z odmiennego świata?
Pieczone i smażone dania? A z czego konkretnie? Jakie dania regionalne tam górują? Och, chętnie bym spróbowała, mam nadzieję, że głównie z warzyw i owoców, gdyż za mięsem nie przepadam.
DWA METRY? Może są spokrewnieni z półolbrzymami?
Najmilszy Panie A., również uczyłam się w Hogwarcie! Ciekawe czy było Nam dane przesiadywać w tej samej klasie. Fascynujące! Choć być może lepiej o tym nie wiedzieć, być może zbyt wiele poufnych informacji może na Nas sprowadzić nieszczęście. Niemniej jednak chętnie poznam, co jeszcze lubił Pan robić w czasach szkolnych oprócz sportu! Hufflepuff – dumny dom ludzi o szczerym, sprawiedliwym, honorowym i dobrym sercu. „Przebaczać i zapominać”, jak mawiał Gruby Minich, jakże mądre i trafne to słowa, teraz – po latach – nabierają więcej sensu. Ja natomiast byłam wychowanką domu Roweny Ravenclaw. Niegdyś sądziłam, że Tiara się pomyliła, lecz dzisiaj wiem, że gdybym trafiła do Slytherinu, jak reszta mej rodziny, z pewnością bym się tam nie odnalazła. Podobno jestem też podobna do założycielki domu wizualnie, przynajmniej często to słyszałam. Ciekawe czy Tiara kierowała się również i tym… W każdym razie bardzo Panu dziękuję, że mam komu o tym wszystkim pisać, naprawdę, nawet Pan nie wie, jak wielki kamień z mej duszy to zabiera.
Przesyłam jak najwięcej optymizmu i pogody ducha! Proszę o siebie dbać i o żonę również!
Najserdeczniejsze życzenia,
F.
Przeczytaj Artur Longbottom
Szanowny kuzynie, Zwracam się do ciebie z pewną sprawą... delikatnej natury. Pamiętasz zapewne, jak pomagałeś mi kiedyś z nauką szermierki? Otóż, twoje umiejętności okazałyby się w mojej obecnej sytuacji nieocenione.
Widzisz, niedawno dostałem w prezencie szablę. Jak zapewne wiesz, jestem miłośnikiem historii, a ta szabla pochodziła z XVII wieku z obszaru ówczesnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów i należała ponoć do wyśmienitego szermierza, niejakiego pana Wołodyjowskiego. Powiem ci, ten zabytek wydawał mi się prawdziwym rarytasem.
Niestety, szabla okazała się złośliwie zaklęta, domagając się nieustannie pojedynku z niejakim Kmicicem lub Bohunem. Wyobraź sobie, obu panów nie znam, ale to niezbyt interesuje zaczarowane ostrze. Pomógłbyś mi w tej sprawie? Myślę, że szlachecki pojedynek uspokoiłby niepokorną broń godną sarmaty!
Pozdrawiam i liczę na szybkie spotkanie. Artur
Widzisz, niedawno dostałem w prezencie szablę. Jak zapewne wiesz, jestem miłośnikiem historii, a ta szabla pochodziła z XVII wieku z obszaru ówczesnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów i należała ponoć do wyśmienitego szermierza, niejakiego pana Wołodyjowskiego. Powiem ci, ten zabytek wydawał mi się prawdziwym rarytasem.
Niestety, szabla okazała się złośliwie zaklęta, domagając się nieustannie pojedynku z niejakim Kmicicem lub Bohunem. Wyobraź sobie, obu panów nie znam, ale to niezbyt interesuje zaczarowane ostrze. Pomógłbyś mi w tej sprawie? Myślę, że szlachecki pojedynek uspokoiłby niepokorną broń godną sarmaty!
Pozdrawiam i liczę na szybkie spotkanie. Artur
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Przeczytaj 29 sierpnia 1957
Najmilszy Panie A., Pozwoli Pan, że na Pańskie akapity odpowiem za momencik, lecz jestem niebywale wzburzona. Męczą mnie wydarzenia, jakie miały miejsce w Londynie, nie wiem co o nich myśleć, a każda osoba w mym gronie mogłaby mnie źle zrozumieć. Targają mną emocje, choć minęło już tak wiele dni od wydarzenia na placu Connaught Square. Zapewne i Pan już o tym słyszał… Tumany kurzu, jakie wzbiły się w tamtym miejscu, mam wrażenie, że nie osiadły do tej pory, kalając me płuca z każdym oddechem. Nie dość, że ma rodzina opiewa tamte wydarzenia jak święto to… wczorajszego dnia usłyszałam okropne słowa z ust jednej z mych dawnych znajomych. Me serce gdy wypowiedziała pewną sentencję: „Zakon Feniksa oraz zdesperowane szlamy stanowią zagrożenie dla uczciwych obywateli takich jak ty. Masz czystą krew, więc już za sam ten fakt jesteś wrogiem dla każdego, kto pragnie rewolucji i upadku tradycyjnych wartości”. Te słowa zapadły mi nader w pamięć i wzbudziły we mnie pewne wątpliwości. A jeśli tak jest naprawdę? Czuję się zagubiona Panie A. I gdyby tylko nie fakt, że… osobiście znam rewolucjonistkę, która jest odpowiedzialna za słynną Bombardę na placu, to z pewnością mniejszy ból sprawiłaby mi ta cała sytuacja. Choć nie widziałam jej przez wiele lat, tak me serce pęka na myśl tego co mogą jej zrobić. Z drugiej wszak strony rzucanie niszczycielskich zaklęć w tłum, również nie było mądrym posunięciem, a przecież tam były dzieci! Z trzeciej strony, któż zabiera dzieci na tak okropne wydarzenie?! Gorszy to młode umysły, napawa przemocą i nienawiścią. Drogi Panie A., jestem wzburzona i wstrząśnięta, a jednocześnie nic zrobić nie mogę. Mam związane ręce, mętlik w umyśle. Żyję nad przepaścią, która jest bezdenną otchłanią.
A ten artykuł w „Walczącym Magu”? Czytał go Pan? Jestem nim szczuta na każdym rogu, gdziekolwiek nie pójdę… Przeraża mnie to wszystko, chciałabym cofnąć czas, wrócić do 1955, a może nawet 1954… Gdyby to wszystko mogło się nie wydarzyć. Zaczynam obawiać się o życie z każdej ze stron. Przepraszam jednak, że musi Pan to czytać…
Spróbuję jednak odpisać na Pańskie akapity, wszak Nasze „rozmowy” koją moje nerwy; uspokajają niczym zapach wrzosów, które w obecnej chwili powoli usychają z uwagi na przebieg nieubłagalnego czasu. Własny ogród? Musi być Pan wyjątkowym szczęśliwcem, jeśli mnogość kolorów i okazów zgadza się z Pańskimi opisami. Natura to przedziwna i urokliwa zwodzicielka, potrafiąca zauroczyć nas zapachem, gestem i kolorem, wprawiając w nadzwyczajne nastroje. Nie pomnę, ileż to razy uciekałam do parków, ogrodów, rezerwatów czy zwykłych lasów, aby odetchnąć od codziennej zawieruchy. Spokój szumiących koron drzew i śpiew kwilących ptaków potrafi działać lepiej niżeli niejedna mieszanka antydepresyjna. A jak Pan uważa? Opisze Pan dokładniej swój ogród?
Doprawdy trzyma Pan ją w butonierce? Jest mi niesłychanie miło, a także cieszy mnie, że i Pan kojarzy rezerwat znikaczy. Szkoda jednak, że relacje uniemożliwiają Panu podróż w tamto miejsce. Nie będę dopytywać, co też Państwa poróżniło. Jednak fascynuje mnie, dlaczego jest to miejsce drogie dla Pana, czy zdarzyło się tam coś wyjątkowego?
Pańskie słowa są miodem na mą zbolałą duszę i nie wierzyłam nigdy, że można uznać za przyjaciela kogoś, kogo nawet nie ujrzało się na oczy – a jednak mam wrażenie, że mogę tak Pana nazwać. Tak, mieszkam z mymi krewnymi w rodzinnej kamienicy, którą zamieszkujemy od pokoleń,podobnie zresztą jak moje kuzynostwo z rodu Blac Nie wiem, czy mogę nazwać się młodą osobą, wszak dla niektórych jestem już starą panną, drogi Panie A. Ćwierćwiecze nadchodzi do mnie z każdym zbliżającym się miesiącem. Natomiast w kwestii przeprowadzki… widzi Pan, niestety nie jest to tak proste, jakbyśmy – chyba oboje – tego chcieli. Jak wspomniałam wyżej, mam związane ręce. Jestem… uzależniona od poczynań mego ojca, który pozwala mi jedynie na pracę przez wzgląd na własny interes, gdyby nie to z pewnością zostałabym sprzedana jak szlachci Widzi Pan, moja rodzina ma pewne ambicje oraz tradycje, choć nie należymy do arystokratów tego świata. Gdybym postąpiła, tak jak Pan radzi, mogłoby to zostać uznawane za zdradę i spokoju bym nie zaznała. Ojciec by mnie znalazł. Drogi Panie A., ja kocham moją pracę, a niestety, mój ojciec posiada wpływy, które mogą mi skutecznie odciąć możliwość dalszej współpracy z moimi przełożonymi. Gdziekolwiek nie skręcę, będę w tak samo niekorzystnej sytuacji. To moja osobista tragedia… Gdy mój brat bliźniak jeszcze żył, mieliśmy tak wiele planów. Był wsparciem, pomagał przetrwać w tym chaosie, a teraz – bez niego – pozostałam skazana na tułaczkę po korytarzach mego domu, oczekując prywatnego zbawienia. Nie wiem cóż począć.
Kolejna blizna na miarę złota?! Och, to z pewnością zrozumiałby mnie Pan aż nadto dobrze, w przeciwieństwie do mej kuzynki, która podczas ostatniego spotkania, stwierdziła, że ma blizna jest okropną skazą na ciele, lecz czemuż ja się jej dziwię, wszak ona ma zupełnie odmienne priorytety. Niemniej jednak wracając do sedna sprawy – nie zwątpię w Pańskie zapewnienia i choć nie popieram przemocy, tak będę szukała okazji do sprawdzenia czy rzeczywiście zapasy mogą ekscytować. Choć zapewne adrenalina podniecenia wzburza większe emocje gdy samemu jest się uczestnikiem potyczki, czyż nie? Chętnie wybrałabym się z Panem na mecz Quidditcha, jeśli nadarzyłaby się taka sposobność. Harpie z Holyhead? Czy to ta drużyna, w której skład wchodząc tylko kobiety? Ośmielę się przyznać rację, że taka drużyna mogłaby skraść mą sympatię. Jeżeli wszystko wróci do normy, obiecuję, że pozwolę się zaprosić na mecz!
Mechaniczne wozy mnie przerażają, zawsze ich się obawiałam gdy wychodziłam na ulicę. Choć zdawałoby się, że do ich obecności przywykłam tak… za każdym razem przerażały mnie tym… rykiem? Wyciem? Zupełnie jakby gdzieś w tej metalowej puszce coś eksplodowało. Bałabym się wsiąść do takiego powozu, a Pan nie? Być może rodzina również obawiałaby się o Pańskie zdrowie? Czy może jednak to kwestia… uprzedzeń?
Jazda konna, och jak dawno nie miałam sposobności na ten przywilej, a wprost uwielbiam pędzić przez przestrzeń, niesiona na końskim grzbiecie – lub aetonana! Szybował Pan kiedyś pośród chmur wraz z tymi cudownymi stworzeniami? Jeśli nie… to myślę, że po meczu Quidditcha moglibyśmy spróbować udać się na podniebną przejażdżkę, jak Pan sądzi?
Jesteśmy okropni Panie A., nie wiem jakim cudem nikt inny tego nie dostrzega, a propaganda siana przez oboje wiemy kogo, wyniszcza zdrowy rozsądek młodych umysłów! Każdy nosi w sobie cząstkę winy za to jak obecnie wygląda świat. Bardzo dziękuję za ugodowe podejście, ja również spalę te listy, które ktoś mógłby odebrać za gorszące!Chociaż… odnoszę wrażenie, że oboje mamy więcej racji niż całe zakłamane Ministerstwo razem wzięte. Jestem Panu ogromnie wdzięczna, lecz proszę, wręcz błagam, niech Pan nie zaprzestaje prowadzenia ze mną tejże korespondencji. Jest Pan jedyną osobą, której mogę to wszystko powiedzieć, bez obaw jak to zostanie odebrane. Niech Pan mnie nie rani, nigdy bym sobie nie zażyczyła przerwania toku Naszych myśli. Żałuję jedynie, że nie możemy mówić o nich publicznie, być może wtedy znalazłoby się więcej osób, zgadzających się z Nami.
Wzajemny szacunek to podstawa koegzystencji wielu gatunków. Nie pomnę już, czy wspominałam Panu, czym się zajmuję. Magiczne stworzenia to moja pasja i nie sposób nie dostrzec w ich zachowaniu, jak ważny jest szacunek. Weźmy, chociażby hipogryfy, które są przewspaniałymi stworzeniami, lecz nieumiejętne podejście bez szacunku, może skończyć się nie tylko tragicznie dla podchodzącego, ale i dla samego zwierzęcia. Czy wie Pan, że zdarzają się czarodzieje obwiniający stworzenia za własną głupotę i brak ogłady?Bodaj kilka tygodni temu, pod nos podsunięto mi pismo, w któr Zrozumienie, o którym Pan wspomina, jest niezaprzeczalnie kluczowe. Uważam, że zdjęcie kodeksu tajności nie było złym posunięciem, ale zostało to zrobione w tragiczny i przykry sposób. Strach i nienawiść to po prostu druga strona kija miłości i akceptacji! Dlaczego po tylu latach ciągle na jedną skrajność odpowiadamy drugą? Przecież głęboko w środku wiemy, co jest dobre, a co nie! Gdzie zaczyna się krzywda, gdzie leży ta granica! Prawda? Ale zamiast szukać i rozwiązywać problemy po naszej stronie, wolimy podkreślać tylko wady tej drugiej, udając, że u nas wszystko jest w porządku! Przecież po każdej stronie zawsze znajdzie się jakiś głupek, który wcale nie reprezentuje poglądów większości, tylko po prostu krzyczy najgłośniej…
Niestety, fajerwerki mogą okazać się zabójcze. Owszem, często winny jest hałas – zwierzęta słyszą inaczej. Ich narządy są znacznie bardziej wyczulone, a więc huk spowodowany wybuchem naraża je na gigantyczny stres, przez co wzbijają się na oślep w powietrze, uciekając, a tym samym skazując się na kolizję z budynkami, drzewami, a nawet samymi wybuchami. Szczególnie nasila się to w trakcie świętowania Nowego Roku, dlatego nie pochlebiam strzelania fajerwerkami w tak bogatej ilości.
Ochronne zaklęcia lub może talizmany? Gołębie czasem się obrączkuje, być może obrączki w formie amuletów ochronnych byłby odpowiednie?
Rosja to tak wielki kraj, że pomieściłby i tysiące Naszych spotkań, lecz wątpię, aby jakiekolwiek miało miejsce. Pańskie słowa absolutnie zachęciły mnie do podróży w tamte regiony, gdybym tylko znalazła czas i sposobność, z pewnością już pakowałabym walizki! Moja wyobraźnia zaszczyca mnie obrazami, splecionymi z Pańskich słów, kusząc ucieczką w tamte rejony. Brzmi to jak gdyby ktoś spróbował połączyć Włochy i Rumunię, co chyba… nie obiega dalece od prawdy, a może się mylę? Nie chciałabym wyjść na ignorantkę, więc proszę mnie poprawić, jeśli me myśli zrobiły zbyt wielki skok. W kwestii posiłków, niestety spodziewałam się takich informacji. Szkoda, wielka szkoda. Wieprzowina napawa mnie dziwną odrazą, lecz może to wynikać z dosyć przykrego zapachu. Kajmak? Pierwszy raz słyszę o czymś takim, lecz brzmi jak coś bardzo słodkiego i pysznego zarazem! Myśli Pan, że w Londynie znajdzie się miejsce, w którym mogłabym skosztować kajmaku?
Co olbrzymy mogłyby dodawać do serów? Rozwinie Pan tę myśl? Szalenie mnie to zaintrygowało, a nawet powiem więcej… rozbawiło!
Butnie stwierdzę, że Nasza Szkoła Magii i Czarodziejstwa jest najlepszą ze wszystkich, choć gdy byłam przez krótki czas w Ameryce, usilnie próbowano mi tam udowodnić, że jestem w błędzie. Lecz nie poddałam się bez walki i zaciekle broniłam Hogwartu przed wychowankami Ilvermorny! Zaś za komplement szalenie dziękuję! Lecz jak pisałam wcześniej to nie moja opinia, osobiście uważam, że jedynie kolorystyką szat jesteśmy podobne! Wprost przepadam za odzieniem w odcieniach kobaltu, błękitu i ultramaryny. A Pan? Czy barwy Hufflepuffu zostały z Panem po dziś dzień?
Rywalizacja między Gryfonami i Ślizgonami jest chyba już, po prostu, tradycją! Ale cóż się dziwić, skoro dom Salazara pęka w szwach od uczniów szlacheckiego pochodzenia?Mój kuzyn Alpha Moje kuzynostwo od strony matki Część mojej rodziny Chociaż oczywiście, nie jest to sztywną regułą, wszak co persona to inny charakter i wartości, a Tiara kieruję się tym, co wewnątrz nas – tak naprawdę, a nie tym, co kryjemy pod maskami przed światem. Bardzo mi przykro z powodu Pańskiego przyjaciela, być może kiedyś uda Wam się dojść do porozumienia?
Nie ma Pan czego zazdrościć, wiedza może prowadzić do wielu problemów. Zresztą, nie uważam, aby nie miał Pan „wiedzy”, wszak jest to pojęcie względne! Z pewnością wie Pan o czymś więcej, o czym ja nie mam pojęcia, proszę tak do tego nie podchodzić i nie umniejszać samemu sobie, to bardzo niezdrowe!
Był Pan ścigającym? Bardzo to niebezpieczna pozycja, musiał Pan być ulubieńcem młodych dziewcząt. Ilekroć odbywały się mecze, me przyjaciółki wzdychały na trybunach do niejednego ściągającego, był to przezabawny spektakl rozczulonych spojrzeń. Jak zapewne Pan się domyśla, ja raczej… wpatrywałam się w książki. Choć nie zawsze! Jeśli mowa o występkach to byłam chyba najbardziej niepokorną Krukonką za wszystkich. Bywał Pan w Zakazanym Lesie? Ja bywałam i… co widziałam, to pozostało w mym sercu na długi czas! Innym razem dokarmiałam błotoryja szkolną mandragorą! Jeszcze innym razem… innym razem właśnie z panną Tonks próbowałyśmy zmienić kolor mych włosów! Cóż, było to nieporadne, wszak przez kilka długich minut byłam całkowicie łysa! Zdaje Pan sobie sprawę, jak wielką to było dla mnie wówczas tragedią? Och, ilekroć wolałabym wrócić do takich zmartwień, pozornie nieszkodliwych, które po latach zaledwie bawią.
Zielarstwo i eliksiry? To zupełnie jak mój świętej pamięci brat bliźniak! Był on niebywale zdolnym alchemikiem i uzdrowicielem, zawsze wiedział, do czego chciał dążyć. A jak było z tym u Pana? Czy zainteresowanie wynikało z wewnętrznej potrzeby serca do pasji takimi dziedzinami? I tak to dosyć niespotykane połączenie, aczkolwiek wielce intrygujące! Chciałam rzec, że może to było związane z wytwórstwem alkoholi, ale chyba nie znał Pan wówczas smaku wysokoprocentowych trunków, prawda?
Ja zaś w Hogwarcie stanowiłam chyba zmorę profesora Kettleburna, który nie mógł się opędzić od mojego towarzystwa, ale cóż ja poradzę na to, że kocham magiczne stworzenia? Natomiast zawsze dobrze się czułam w historii magii, dawnych kulturach i opowieściach. Podobnie zresztą z obroną przed czarną magią, numerologią, starożytnymi runami i astronomią, lecz tego raczej można było się spodziewać. Mój ojciec zawsze chciał, abym skierowała się w stronę numerologii, było to – jak sam określał – bardziej odpowiednie dla kogoś takiego jak ja. Czy miał rację? Cóż, tego chyba nigdy się nie dowiem.
Ja również Panu dziękuję za przemiłe treści, pocieszające i wznoszące na duchu. Szczerze dziękuję za poświęcony mi czas i wierzę, że nie będzie to mój ostatni list, jaki do Pana napiszę! Proszę o siebie dbać!
A ten artykuł w „Walczącym Magu”? Czytał go Pan? Jestem nim szczuta na każdym rogu, gdziekolwiek nie pójdę… Przeraża mnie to wszystko, chciałabym cofnąć czas, wrócić do 1955, a może nawet 1954… Gdyby to wszystko mogło się nie wydarzyć. Zaczynam obawiać się o życie z każdej ze stron. Przepraszam jednak, że musi Pan to czytać…
Spróbuję jednak odpisać na Pańskie akapity, wszak Nasze „rozmowy” koją moje nerwy; uspokajają niczym zapach wrzosów, które w obecnej chwili powoli usychają z uwagi na przebieg nieubłagalnego czasu. Własny ogród? Musi być Pan wyjątkowym szczęśliwcem, jeśli mnogość kolorów i okazów zgadza się z Pańskimi opisami. Natura to przedziwna i urokliwa zwodzicielka, potrafiąca zauroczyć nas zapachem, gestem i kolorem, wprawiając w nadzwyczajne nastroje. Nie pomnę, ileż to razy uciekałam do parków, ogrodów, rezerwatów czy zwykłych lasów, aby odetchnąć od codziennej zawieruchy. Spokój szumiących koron drzew i śpiew kwilących ptaków potrafi działać lepiej niżeli niejedna mieszanka antydepresyjna. A jak Pan uważa? Opisze Pan dokładniej swój ogród?
Doprawdy trzyma Pan ją w butonierce? Jest mi niesłychanie miło, a także cieszy mnie, że i Pan kojarzy rezerwat znikaczy. Szkoda jednak, że relacje uniemożliwiają Panu podróż w tamto miejsce. Nie będę dopytywać, co też Państwa poróżniło. Jednak fascynuje mnie, dlaczego jest to miejsce drogie dla Pana, czy zdarzyło się tam coś wyjątkowego?
Pańskie słowa są miodem na mą zbolałą duszę i nie wierzyłam nigdy, że można uznać za przyjaciela kogoś, kogo nawet nie ujrzało się na oczy – a jednak mam wrażenie, że mogę tak Pana nazwać. Tak, mieszkam z mymi krewnymi w rodzinnej kamienicy, którą zamieszkujemy od pokoleń,
Kolejna blizna na miarę złota?! Och, to z pewnością zrozumiałby mnie Pan aż nadto dobrze, w przeciwieństwie do mej kuzynki, która podczas ostatniego spotkania, stwierdziła, że ma blizna jest okropną skazą na ciele, lecz czemuż ja się jej dziwię, wszak ona ma zupełnie odmienne priorytety. Niemniej jednak wracając do sedna sprawy – nie zwątpię w Pańskie zapewnienia i choć nie popieram przemocy, tak będę szukała okazji do sprawdzenia czy rzeczywiście zapasy mogą ekscytować. Choć zapewne adrenalina podniecenia wzburza większe emocje gdy samemu jest się uczestnikiem potyczki, czyż nie? Chętnie wybrałabym się z Panem na mecz Quidditcha, jeśli nadarzyłaby się taka sposobność. Harpie z Holyhead? Czy to ta drużyna, w której skład wchodząc tylko kobiety? Ośmielę się przyznać rację, że taka drużyna mogłaby skraść mą sympatię. Jeżeli wszystko wróci do normy, obiecuję, że pozwolę się zaprosić na mecz!
Mechaniczne wozy mnie przerażają, zawsze ich się obawiałam gdy wychodziłam na ulicę. Choć zdawałoby się, że do ich obecności przywykłam tak… za każdym razem przerażały mnie tym… rykiem? Wyciem? Zupełnie jakby gdzieś w tej metalowej puszce coś eksplodowało. Bałabym się wsiąść do takiego powozu, a Pan nie? Być może rodzina również obawiałaby się o Pańskie zdrowie? Czy może jednak to kwestia… uprzedzeń?
Jazda konna, och jak dawno nie miałam sposobności na ten przywilej, a wprost uwielbiam pędzić przez przestrzeń, niesiona na końskim grzbiecie – lub aetonana! Szybował Pan kiedyś pośród chmur wraz z tymi cudownymi stworzeniami? Jeśli nie… to myślę, że po meczu Quidditcha moglibyśmy spróbować udać się na podniebną przejażdżkę, jak Pan sądzi?
Jesteśmy okropni Panie A., nie wiem jakim cudem nikt inny tego nie dostrzega, a propaganda siana przez oboje wiemy kogo, wyniszcza zdrowy rozsądek młodych umysłów! Każdy nosi w sobie cząstkę winy za to jak obecnie wygląda świat. Bardzo dziękuję za ugodowe podejście, ja również spalę te listy, które ktoś mógłby odebrać za gorszące!
Wzajemny szacunek to podstawa koegzystencji wielu gatunków. Nie pomnę już, czy wspominałam Panu, czym się zajmuję. Magiczne stworzenia to moja pasja i nie sposób nie dostrzec w ich zachowaniu, jak ważny jest szacunek. Weźmy, chociażby hipogryfy, które są przewspaniałymi stworzeniami, lecz nieumiejętne podejście bez szacunku, może skończyć się nie tylko tragicznie dla podchodzącego, ale i dla samego zwierzęcia. Czy wie Pan, że zdarzają się czarodzieje obwiniający stworzenia za własną głupotę i brak ogłady?
Niestety, fajerwerki mogą okazać się zabójcze. Owszem, często winny jest hałas – zwierzęta słyszą inaczej. Ich narządy są znacznie bardziej wyczulone, a więc huk spowodowany wybuchem naraża je na gigantyczny stres, przez co wzbijają się na oślep w powietrze, uciekając, a tym samym skazując się na kolizję z budynkami, drzewami, a nawet samymi wybuchami. Szczególnie nasila się to w trakcie świętowania Nowego Roku, dlatego nie pochlebiam strzelania fajerwerkami w tak bogatej ilości.
Ochronne zaklęcia lub może talizmany? Gołębie czasem się obrączkuje, być może obrączki w formie amuletów ochronnych byłby odpowiednie?
Rosja to tak wielki kraj, że pomieściłby i tysiące Naszych spotkań, lecz wątpię, aby jakiekolwiek miało miejsce. Pańskie słowa absolutnie zachęciły mnie do podróży w tamte regiony, gdybym tylko znalazła czas i sposobność, z pewnością już pakowałabym walizki! Moja wyobraźnia zaszczyca mnie obrazami, splecionymi z Pańskich słów, kusząc ucieczką w tamte rejony. Brzmi to jak gdyby ktoś spróbował połączyć Włochy i Rumunię, co chyba… nie obiega dalece od prawdy, a może się mylę? Nie chciałabym wyjść na ignorantkę, więc proszę mnie poprawić, jeśli me myśli zrobiły zbyt wielki skok. W kwestii posiłków, niestety spodziewałam się takich informacji. Szkoda, wielka szkoda. Wieprzowina napawa mnie dziwną odrazą, lecz może to wynikać z dosyć przykrego zapachu. Kajmak? Pierwszy raz słyszę o czymś takim, lecz brzmi jak coś bardzo słodkiego i pysznego zarazem! Myśli Pan, że w Londynie znajdzie się miejsce, w którym mogłabym skosztować kajmaku?
Co olbrzymy mogłyby dodawać do serów? Rozwinie Pan tę myśl? Szalenie mnie to zaintrygowało, a nawet powiem więcej… rozbawiło!
Butnie stwierdzę, że Nasza Szkoła Magii i Czarodziejstwa jest najlepszą ze wszystkich, choć gdy byłam przez krótki czas w Ameryce, usilnie próbowano mi tam udowodnić, że jestem w błędzie. Lecz nie poddałam się bez walki i zaciekle broniłam Hogwartu przed wychowankami Ilvermorny! Zaś za komplement szalenie dziękuję! Lecz jak pisałam wcześniej to nie moja opinia, osobiście uważam, że jedynie kolorystyką szat jesteśmy podobne! Wprost przepadam za odzieniem w odcieniach kobaltu, błękitu i ultramaryny. A Pan? Czy barwy Hufflepuffu zostały z Panem po dziś dzień?
Rywalizacja między Gryfonami i Ślizgonami jest chyba już, po prostu, tradycją! Ale cóż się dziwić, skoro dom Salazara pęka w szwach od uczniów szlacheckiego pochodzenia?
Nie ma Pan czego zazdrościć, wiedza może prowadzić do wielu problemów. Zresztą, nie uważam, aby nie miał Pan „wiedzy”, wszak jest to pojęcie względne! Z pewnością wie Pan o czymś więcej, o czym ja nie mam pojęcia, proszę tak do tego nie podchodzić i nie umniejszać samemu sobie, to bardzo niezdrowe!
Był Pan ścigającym? Bardzo to niebezpieczna pozycja, musiał Pan być ulubieńcem młodych dziewcząt. Ilekroć odbywały się mecze, me przyjaciółki wzdychały na trybunach do niejednego ściągającego, był to przezabawny spektakl rozczulonych spojrzeń. Jak zapewne Pan się domyśla, ja raczej… wpatrywałam się w książki. Choć nie zawsze! Jeśli mowa o występkach to byłam chyba najbardziej niepokorną Krukonką za wszystkich. Bywał Pan w Zakazanym Lesie? Ja bywałam i… co widziałam, to pozostało w mym sercu na długi czas! Innym razem dokarmiałam błotoryja szkolną mandragorą! Jeszcze innym razem… innym razem właśnie z panną Tonks próbowałyśmy zmienić kolor mych włosów! Cóż, było to nieporadne, wszak przez kilka długich minut byłam całkowicie łysa! Zdaje Pan sobie sprawę, jak wielką to było dla mnie wówczas tragedią? Och, ilekroć wolałabym wrócić do takich zmartwień, pozornie nieszkodliwych, które po latach zaledwie bawią.
Zielarstwo i eliksiry? To zupełnie jak mój świętej pamięci brat bliźniak! Był on niebywale zdolnym alchemikiem i uzdrowicielem, zawsze wiedział, do czego chciał dążyć. A jak było z tym u Pana? Czy zainteresowanie wynikało z wewnętrznej potrzeby serca do pasji takimi dziedzinami? I tak to dosyć niespotykane połączenie, aczkolwiek wielce intrygujące! Chciałam rzec, że może to było związane z wytwórstwem alkoholi, ale chyba nie znał Pan wówczas smaku wysokoprocentowych trunków, prawda?
Ja zaś w Hogwarcie stanowiłam chyba zmorę profesora Kettleburna, który nie mógł się opędzić od mojego towarzystwa, ale cóż ja poradzę na to, że kocham magiczne stworzenia? Natomiast zawsze dobrze się czułam w historii magii, dawnych kulturach i opowieściach. Podobnie zresztą z obroną przed czarną magią, numerologią, starożytnymi runami i astronomią, lecz tego raczej można było się spodziewać. Mój ojciec zawsze chciał, abym skierowała się w stronę numerologii, było to – jak sam określał – bardziej odpowiednie dla kogoś takiego jak ja. Czy miał rację? Cóż, tego chyba nigdy się nie dowiem.
Ja również Panu dziękuję za przemiłe treści, pocieszające i wznoszące na duchu. Szczerze dziękuję za poświęcony mi czas i wierzę, że nie będzie to mój ostatni list, jaki do Pana napiszę! Proszę o siebie dbać!
Najszczersze pozdrowienia,
F.
List zaszyfrowany metodą Zakonu
Przeczytaj S.C. Panie lordzie Anthony, PRZEPRASZAM!!!! Miałem do wszystkich napisać z Irlandii, bo tam się oświadczyłem, ale mój przyjaciel Marcel wysłał mi pełno niedowierzających listów z dziwnymi pytaniami, i zabrakło mi papieru, a zanim zdążyłem kupić więcej narzeczona wyciągnęła mnie na spacer... Tak czy siak, błagam o wybaczenie!
Czekamy ze ślubem aż sytuacja wojenna trochę się uspokoi, ale wszyscy moi przyjaciele - a za takiego lorda uważam - będą zaproszeni na wieczór kawalerski, do roli drużbów, i oczywiście na wesele. S.C.
Czekamy ze ślubem aż sytuacja wojenna trochę się uspokoi, ale wszyscy moi przyjaciele - a za takiego lorda uważam - będą zaproszeni na wieczór kawalerski, do roli drużbów, i oczywiście na wesele. S.C.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj 27 września 1957 roku
Szanowny Panie Macmillan, Przesyłam dokumenty potwierdzające analizę alchemiczną pańskiego alkoholu. Do listu dołączam również fiolkę wspomnianej przeze mnie substancji. Jak mówiłam, proszę dodać ją wraz z drożdżami do przygotowywanego alkoholu, a gdy nasz podejrzany doleje swojej plugawej mieszanki, cała piwnica wypełni się dymem w kolorze mikstury w fiolce. Mam nadzieję, że Pańskie podejrzenia się potwierdzą, a sir Calvin otrzyma odpowiednią karę za swoje czyny.
Proszę dać mi znać, czy nasz fortel się udał. I jeszcze raz dziękuję za viljamovkę oraz przyprawy. Gdyby potrzebował pan kiedyś alchemika, proszę wysłać sowę - z przyjemnością przyjdę z pomocą.
Proszę dać mi znać, czy nasz fortel się udał. I jeszcze raz dziękuję za viljamovkę oraz przyprawy. Gdyby potrzebował pan kiedyś alchemika, proszę wysłać sowę - z przyjemnością przyjdę z pomocą.
Z wyrazami szacunku,
Frances Burroughs
Do listu dołączony jest dokument potwierdzający analizę alchemiczną oraz jedna fiolka błękitnawego eliksiru.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Przeczytaj 8 października 1957 roku
Szanowny Panie Macmillan, Mam nadzieję, że już nikt nie miesza przy pańskich zasobach.
Pozwoliłam sobie napisać, gdyż w jednej z zielarskich ksiąg znalazłam wzmiankę o niezwykle interesującej właściwości jednego z rodzaju grzybów i pomyślałam, że wyda się to panu niezwykle interesujące. Widzi Pan, ponoć z grzybów zwanych boczniakiem ostrygowatym można uzyskać całkiem interesujące w smaku wino. Przyznam, iż tekst mnie zaskoczył, od razu jednak pomyślałam o Panu. Kto wie, może to dobry pomysł w tych czasach?
Pozwolę sobie dodać, że jeśli chciałby pan sprawdzić tę teorię może mi pan towarzyszyć podczas grzybobrania, dla mnie pańskie towarzystwo będzie przyjemnością. Dwunastego października wybieram się do lasu z którego, według legend, potrafią wyjść jedynie osoby wierne swoim małżonkom. Jako inteligentny mieszkaniec Kornwalii pewnością wie Pan, o którym lesie mowa, w to nawet nie wątpię. Wezmę ze sobą na wszelki wypadek tę księgę, by mógł pan zapoznać się z artykułem... A i z przyjemnością usłyszę kilka rad dotyczących tego, co mogłabym zrobić z czystym spirytusem.
Pozwoliłam sobie napisać, gdyż w jednej z zielarskich ksiąg znalazłam wzmiankę o niezwykle interesującej właściwości jednego z rodzaju grzybów i pomyślałam, że wyda się to panu niezwykle interesujące. Widzi Pan, ponoć z grzybów zwanych boczniakiem ostrygowatym można uzyskać całkiem interesujące w smaku wino. Przyznam, iż tekst mnie zaskoczył, od razu jednak pomyślałam o Panu. Kto wie, może to dobry pomysł w tych czasach?
Pozwolę sobie dodać, że jeśli chciałby pan sprawdzić tę teorię może mi pan towarzyszyć podczas grzybobrania, dla mnie pańskie towarzystwo będzie przyjemnością. Dwunastego października wybieram się do lasu z którego, według legend, potrafią wyjść jedynie osoby wierne swoim małżonkom. Jako inteligentny mieszkaniec Kornwalii pewnością wie Pan, o którym lesie mowa, w to nawet nie wątpię. Wezmę ze sobą na wszelki wypadek tę księgę, by mógł pan zapoznać się z artykułem... A i z przyjemnością usłyszę kilka rad dotyczących tego, co mogłabym zrobić z czystym spirytusem.
Z pozdrowieniami,
Frances Burroughs Wroński
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Anthony i Ria Macmillan zaproszenie
_________________________________
mamy wielką przyjemność zaprosić
sir Anthony'ego i lady Rię Macmillan
na ceremonię zaślubin, która odbędzie się
w Kurniku w Dolinie Godryka
9 XI 1957 r.
_________________________________
prosimy o potwierdzenie przybycia
oraz zrezygnowanie z prezentów.
zamiast tego chcielibyśmy poprosić o pomoc
przy organizacji tego wyjątkowego dnia,
którym chcemy podzielić się z naszymi bliskimi.
_________________________________
Ida & Alexander
_________________________________
mamy wielką przyjemność zaprosić
sir Anthony'ego i lady Rię Macmillan
na ceremonię zaślubin, która odbędzie się
w Kurniku w Dolinie Godryka
9 XI 1957 r.
_________________________________
prosimy o potwierdzenie przybycia
oraz zrezygnowanie z prezentów.
zamiast tego chcielibyśmy poprosić o pomoc
przy organizacji tego wyjątkowego dnia,
którym chcemy podzielić się z naszymi bliskimi.
_________________________________
Ida & Alexander
I show not your face but your heart's desire
Przeczytaj Roselyn
Anthony Mam nadzieję, że Furia zastała Ciebie i Twoją rodzinę w jak najlepszym zdrowiu. Nie miałam okazji podziękować Ci za zaproszenie, ale owszem bawiłyśmy się bardzo dobrze, a Melanie do tej pory nosi wisiorek z sówką, który udało się nam zdobyć podczas poszukiwań.
Pozwól, że również oszczędzę nam grzeczności i przejdę do odpowiedzi na Twoje pytanie. Oczywiście, że zajmę się Twoją żoną i zrobię wszystko co w mojej mocy, by ciąża, a potem poród przeszły tak jak powinny.
Przekaż jej, proszę, żeby wysłała do mnie sowę, abyśmy mogły umówić się na pierwszą wizytę w wygodnym dla nas obu terminie. Nie martw się - postaram się, aby do spotkania doszło jak najszybciej. I przede wszystkim gratulację dla was obojga. Mam nadzieję, że mimo tego wszystkiego co się wokół nas dzieję, to ta nowina was uszczęśliwiła.
Dopóki jednak się nie zobaczymy sam musisz zadbać o komfort pani Macmillian. Niech odpoczywa jak najwięcej, a przede wszystkim musisz oszczędzać jej stresu (chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że to niełatwe zadanie). Jeśli zdarzyłoby się coś co by was zmartwiło, piszcie o każdej porze dnia i nocy.
Roselyn
Pozwól, że również oszczędzę nam grzeczności i przejdę do odpowiedzi na Twoje pytanie. Oczywiście, że zajmę się Twoją żoną i zrobię wszystko co w mojej mocy, by ciąża, a potem poród przeszły tak jak powinny.
Przekaż jej, proszę, żeby wysłała do mnie sowę, abyśmy mogły umówić się na pierwszą wizytę w wygodnym dla nas obu terminie. Nie martw się - postaram się, aby do spotkania doszło jak najszybciej. I przede wszystkim gratulację dla was obojga. Mam nadzieję, że mimo tego wszystkiego co się wokół nas dzieję, to ta nowina was uszczęśliwiła.
Dopóki jednak się nie zobaczymy sam musisz zadbać o komfort pani Macmillian. Niech odpoczywa jak najwięcej, a przede wszystkim musisz oszczędzać jej stresu (chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że to niełatwe zadanie). Jeśli zdarzyłoby się coś co by was zmartwiło, piszcie o każdej porze dnia i nocy.
Roselyn
what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts
my dearest friend
Przeczytaj Nela Weasley
kuzynie Tony, wszystko dobrze jest - o ile dobrze w obecnych czasach określeniem aktualnym być jeszcze może. Dziękuję ci za Twoją hojność, pamiętać będę zawsze że i u was dom odnaleźć mogę. Nie marzę o niczym poza chwilą z siostrzyczką, ale moje miejsce bardziej niż zawsze teraz w Devon jest. To ziemie na których się wychowałam i o które dbać zamierzam jak o swoje i jak tylko w stanie jestem. Znam jednak swoje niewielkie możliwości, dlatego nie zawaham się o pomoc poprosić. Jeśli możesz cokolwiek, to będę wdzięczna. Zaczyna brakować powoli wszystkiego, od pościeli, po jedzenie do specyfików leczniczych.
PS. NAPRAWDĘ? Toż to najznakomitsza wiadomość w tym okrutnych czasach. Światło na mą duszę i radość na strwożone serce. Postaram się znaleźć chwilę, ale obiecać nie mogę z wyżej wymienionych powód. Ale nie lękaj się kuzynie, ten sekret bezpieczny u mnie będzie. A ja zaskoczona jak nigdy.
Neala
PS. NAPRAWDĘ? Toż to najznakomitsza wiadomość w tym okrutnych czasach. Światło na mą duszę i radość na strwożone serce. Postaram się znaleźć chwilę, ale obiecać nie mogę z wyżej wymienionych powód. Ale nie lękaj się kuzynie, ten sekret bezpieczny u mnie będzie. A ja zaskoczona jak nigdy.
Neala
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Przeczytaj 1 października 57
Drogi Panie A., Proszę mi wybaczyć brak odpowiedzi, wynika to z kilku względów. Po pierwsze… Och, ciężko mi o tym pisać. Mój kuzyn nie żyje. Niedługo, odbędzie się jego pogrzeb, a ja… jestem bombardowana coraz to okropniejszymi wiadomościami. Nie tylko w kwestii pogrzebu. Me serce drży na myśli o tym wszystkim, a ręka, jak i całe ciało odmawia posłuszeństwa. Nasza korespondencja staje się coraz bardziej ryzykowna, nie tylko dla mnie, ale i dla Pana.
Pamięta Pan list z początku września? Wiem, że zdążyliśmy już wymienić kilka odpowiedzi, lecz chciałabym do niego powrócić jeszcze raz. Pisał Pan wówczas o ludziach, którzy zatruwają umysły innych. Odnoszę niejasne wrażenie, że taki jad ścieka ulicami Londynu, a z każdym dniem wydaje się zaczynać wypływać poza jego granice. Proszę na siebie uważać. Jeśli mogłabym… Och, proszę Pana. Czy mogę być z Panem absolutnie szczera? Również wtedy zapytał mnie Pan o powiązanie mego ojca z Ministerstwem, nie odpisałam na to. Bałam się, że mogłaby być to zbyt poufna informacja, że mógłby się Pan wystraszyć, lecz teraz… On pracuje bardzo bliskoMini Cronusa Malfoya, więc sam Pan rozumie, w jak niewygodnej sytuacji to wszystko stawia mą osobę. Boję się pozostawienia wszystkiego za sobą, mojej pracy. Boję się, że sobie nie poradzę, wyląduję na ulicy, dokładnie tak jak straszy mnie ojciec, że nic nie osiągnę. W przeciągu ostatnich dni proponowano mi ucieczkę Londynu, lecz… proszę Pana, ja nie potrafię. Nie wyobrażam sobie porzucenia mej ukochanej kuzynki, która jest dla mnie niemal jak siostra. Przez to wszystko poróżniłam się z jedną osobą, poprosiłam, aby dał mi szansę się wytłumaczyć, jednak tak naprawdę nie mam pojęcia, co miałabym mu konkretnie rzec. Wydaje mi się, że nie pojmuje do końca pojęcia uczucia, które uzależnia mnie od Aqu kuzynki… Boję się tej drogi bez powrotu... Za kilka dni odbędzie się pogrzeb kuzyna, będą tam przeróżni ludzie, którzy mogą być potencjalnie niebezpieczni. Obawiam się tej uroczystości, drogi Panie A. Czasem chciałabym żyć gdzieś na uboczu, z dala od tych wszystkich wydarzeń – zaszyć się w jakichś leśnych ostępach, pośród magicznych stworzeń i wieść żywot pustelniczki.
Nie odpowiedziałam również na Pańskie pytanie względem rezerwatu. Tego również się wstydziłam… Otóż nie, nie na ziemiach Abbottów. Pracuję w Kent, rezerwacie należącym do Rosierów, jestem tam asystentkąlorda Mat. Nie wiem natomiast, jak długo tam zabawię, zważywszy… na sytuację. Jeśli mój ojciec dowie się o tym, że wyściubiam nos poza Ministerstwo, najpewniej rozkaże mi się stamtąd zwolnić.
Zapomniałam również odpowiedzieć na Pańskie pytanie względem rosyjskiego – niestety nie, nigdy nie miałam szansy pojąć podstaw, chociaż chciałam. Znam za to biegle język flamandzki, jak większość mej rodziny od strony ojca. Natomiast w stopniu podstawowym francuski oraz chiński.
Szukałam również kajmaku, lecz nie było dane mi go znaleźć. Zresztą tak jak Pan podejrzewał. Choć odnoszę wrażenie, że to również może wynikać przez wzgląd na… sytuację w kraju.
Przepraszam, że musiał Pan tyle czekać. Pozdrawiam po stokroć i życzę wszystkiego dobrego!
Pamięta Pan list z początku września? Wiem, że zdążyliśmy już wymienić kilka odpowiedzi, lecz chciałabym do niego powrócić jeszcze raz. Pisał Pan wówczas o ludziach, którzy zatruwają umysły innych. Odnoszę niejasne wrażenie, że taki jad ścieka ulicami Londynu, a z każdym dniem wydaje się zaczynać wypływać poza jego granice. Proszę na siebie uważać. Jeśli mogłabym… Och, proszę Pana. Czy mogę być z Panem absolutnie szczera? Również wtedy zapytał mnie Pan o powiązanie mego ojca z Ministerstwem, nie odpisałam na to. Bałam się, że mogłaby być to zbyt poufna informacja, że mógłby się Pan wystraszyć, lecz teraz… On pracuje bardzo blisko
Nie odpowiedziałam również na Pańskie pytanie względem rezerwatu. Tego również się wstydziłam… Otóż nie, nie na ziemiach Abbottów. Pracuję w Kent, rezerwacie należącym do Rosierów, jestem tam asystentką
Zapomniałam również odpowiedzieć na Pańskie pytanie względem rosyjskiego – niestety nie, nigdy nie miałam szansy pojąć podstaw, chociaż chciałam. Znam za to biegle język flamandzki, jak większość mej rodziny od strony ojca. Natomiast w stopniu podstawowym francuski oraz chiński.
Szukałam również kajmaku, lecz nie było dane mi go znaleźć. Zresztą tak jak Pan podejrzewał. Choć odnoszę wrażenie, że to również może wynikać przez wzgląd na… sytuację w kraju.
Przepraszam, że musiał Pan tyle czekać. Pozdrawiam po stokroć i życzę wszystkiego dobrego!
F.
15 października 1957 r. Sorphon Macmillan
Anthony, doszły mnie słuchy, że jesteś żywo zainteresowany losem Zjednoczonych z Puddlemere, więc pomyślałem, że powinieneś usłyszeć te wieści ode mnie osobiście.
Nasi gracze podjęli słuszną decyzję, by nie wyjść na boisko, na którym jawnie dyskryminuje się niżej urodzonych praworządnych czarodziejów. Od zawsze sądziliśmy o etykiecie i poprawności politycznej to samo, drogi Anthony, więc jestem pewien, że obydwoje odczuwamy z powodu tej decyzji wyłącznie dumę.
Trzeba jednak spojrzeć prawdzie prosto w oczy - drużyna nie generuje dłużej zysków. Nie ma z kim grać. Nie uczestniczy w lidze, została wyłączona spod patronatu Ministerstwa Magii. Sponsorzy się wycofali. Ich treningi są pozbawieni sensu tak długo, jak długo nie mogą brać udziału w rywalizacji. Coraz mniej drużyn zgadza się na mecze towarzyskie - odkąd konflikt się zaostrzył sama myśl o nich wydaje się niebezpieczna. Dla obu stron. Nie pozwolę rozlać krwi w imię rozrywki.
Żałuję, ale musimy rozwiązać naszą drużynę. Jeśli masz pomysł na jej funkcjonowanie, możesz się ze mną skontaktować w tej sprawie. Ja uważam, że jedynym rozwiązaniem jest jej odbudowa po wojnie - musimy dysponować naszym majątkiem gospodarnie, by móc objąć ochroną tych, którzy tego potrzebują.
Nasi ludzie to doskonali lotnicy. Nikt nie posługuje się miotłą równie dobrze co my i zamierzam to wykorzystać, posyłając naszych chłopców na różne tereny. Będą przesyłać listy, przesyłki, pojedynczo pozostaną nieuchwytni i niezauważalni. Tam przydadzą się teraz bardziej niż na boisku. Sorphon Macmillan
Nasi gracze podjęli słuszną decyzję, by nie wyjść na boisko, na którym jawnie dyskryminuje się niżej urodzonych praworządnych czarodziejów. Od zawsze sądziliśmy o etykiecie i poprawności politycznej to samo, drogi Anthony, więc jestem pewien, że obydwoje odczuwamy z powodu tej decyzji wyłącznie dumę.
Trzeba jednak spojrzeć prawdzie prosto w oczy - drużyna nie generuje dłużej zysków. Nie ma z kim grać. Nie uczestniczy w lidze, została wyłączona spod patronatu Ministerstwa Magii. Sponsorzy się wycofali. Ich treningi są pozbawieni sensu tak długo, jak długo nie mogą brać udziału w rywalizacji. Coraz mniej drużyn zgadza się na mecze towarzyskie - odkąd konflikt się zaostrzył sama myśl o nich wydaje się niebezpieczna. Dla obu stron. Nie pozwolę rozlać krwi w imię rozrywki.
Żałuję, ale musimy rozwiązać naszą drużynę. Jeśli masz pomysł na jej funkcjonowanie, możesz się ze mną skontaktować w tej sprawie. Ja uważam, że jedynym rozwiązaniem jest jej odbudowa po wojnie - musimy dysponować naszym majątkiem gospodarnie, by móc objąć ochroną tych, którzy tego potrzebują.
Nasi ludzie to doskonali lotnicy. Nikt nie posługuje się miotłą równie dobrze co my i zamierzam to wykorzystać, posyłając naszych chłopców na różne tereny. Będą przesyłać listy, przesyłki, pojedynczo pozostaną nieuchwytni i niezauważalni. Tam przydadzą się teraz bardziej niż na boisku. Sorphon Macmillan
Bato
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy