Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki :: Zakończone podróże
Nurmengard - misja poboczna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Bułgaria
Nurmengard 15 sierpnia 1956
Opuszczona twierdza Grindelwalda.
opłacone - misja poboczna
Opuszczona twierdza Grindelwalda.
opłacone - misja poboczna
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
Przesunięcie się pod ścianę nie wystarczyło; nie było żadnej drogi ucieczki, a strażnik go dostrzegł, co gorsza wołając kolegę. Krzyknął coś. Vane w pierwszej chwili spodziewał się, że z jego różdżki pomknie ku niemu promień inkantacji, ale nic takiego się nie stało. Mógł jedynie się domyślać, co takiego mężczyzna krzyczał. Być może kazał mu stać, bądź rzucić różdżkę... A choć do pierwszego polecenia, gdyby istotnie tak brzmiało, dostosował się, do drugiego nie zamierzał; zerknął jedynie na Mulcibera, po czym nie widząc innego wyboru, postanowił spróbować choć na chwilę ukryć się przed wzrokiem strażników. Były to jego pobożne życzenia, bo transmutacja nigdy nie była jego mocną stroną, ale lepsze to, niż poddanie się. Intensywnie pomyślał o zaklęciu kameleona, z zamiarem rzucenia go na siebie, w myślach wypowiadając inkantację. Nie ruszał się jednak, spokojnie obserwując strażników, jakby sygnalizując im, że nie ma złych zamiarów.
I'll tell you my sins and you can sharpen your knife and offer me that deathless death
The member 'Thomas Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
Spojrzałem na idącego w moim kierunku więźnia zastanawiając się odrobinę czy na pewno nie zamierza mnie zaatakować.
- Zabiorę cię stąd, jeśli udowodnisz swoją przydatność - zwróciłem się do niego w języku rosyjskim. - Gdzie jest Grindelwald? Czy jest tutaj?
Naprawdę schroniłby się w więzieniu? Potrafiłem pomyśleć o przynajmniej dziesięciu lepszych miejscach, w których można zaszyć się, gdy cały świat chciałby mnie dopaść. I na tej liście z pewnością nie byłoby Nurmengardu. Szczególnie dlatego że każdy mógł się tego spodziewać i każdy mógł tu przybyć, by to sprawdzić. Było to pierwsze miejsce, o jakim można było pomyśleć, by go szukać. A więc jednocześnie ostatnie, jakie stanowić mogło bezpieczną kryjówkę. Szczególnie, że dostanie się tutaj szczególnie trudne nie było.
Strażników zaalarmowało najwyraźniej uwolnienie więźnia. Szlag by to. Musiałem, musieliśmy z Thomasem mieć pewność, że niczego tutaj nie ma zanim zdecydujemy się stąd odejść. Czarny Pan nie wybaczał błędów, nie byłem głupcem, by jakieś popełniać. Z drugiej strony, gdyby jednak tu był, istniały sposoby, żeby go zabić bez stawania z nim twarzą w twarz. Pożoga na przykład pochłonęła w Ministerstwie wiele przypadkowych ofiar. Mogliśmy spróbować powtórzyć nasz wyczyn. Choć byliśmy tylko we dwójkę z Vanem i brakowało nam przynajmniej dwóch potężnych czarnoksiężników, by zbliżyć się do dawnego wyczynu. Spoglądając na Thomasa widziałem, jak patrzy na strażników, którzy coś do niego mówili. Też niestety nic nie rozumiałem.
- Salvio hexia - wymierzyłem swoją różdżką w Rycerza próbując ukryć go przed wzrokiem tych, którzy mogliby w niego próbować miotać zaklęciami. Starałem się mówić cicho, żeby mój głos umknął w hałasie, jaki wywołał alarm. Przy tym nie przestałem się przemieszczać w kierunku schodów.
|2 w lewo
- Zabiorę cię stąd, jeśli udowodnisz swoją przydatność - zwróciłem się do niego w języku rosyjskim. - Gdzie jest Grindelwald? Czy jest tutaj?
Naprawdę schroniłby się w więzieniu? Potrafiłem pomyśleć o przynajmniej dziesięciu lepszych miejscach, w których można zaszyć się, gdy cały świat chciałby mnie dopaść. I na tej liście z pewnością nie byłoby Nurmengardu. Szczególnie dlatego że każdy mógł się tego spodziewać i każdy mógł tu przybyć, by to sprawdzić. Było to pierwsze miejsce, o jakim można było pomyśleć, by go szukać. A więc jednocześnie ostatnie, jakie stanowić mogło bezpieczną kryjówkę. Szczególnie, że dostanie się tutaj szczególnie trudne nie było.
Strażników zaalarmowało najwyraźniej uwolnienie więźnia. Szlag by to. Musiałem, musieliśmy z Thomasem mieć pewność, że niczego tutaj nie ma zanim zdecydujemy się stąd odejść. Czarny Pan nie wybaczał błędów, nie byłem głupcem, by jakieś popełniać. Z drugiej strony, gdyby jednak tu był, istniały sposoby, żeby go zabić bez stawania z nim twarzą w twarz. Pożoga na przykład pochłonęła w Ministerstwie wiele przypadkowych ofiar. Mogliśmy spróbować powtórzyć nasz wyczyn. Choć byliśmy tylko we dwójkę z Vanem i brakowało nam przynajmniej dwóch potężnych czarnoksiężników, by zbliżyć się do dawnego wyczynu. Spoglądając na Thomasa widziałem, jak patrzy na strażników, którzy coś do niego mówili. Też niestety nic nie rozumiałem.
- Salvio hexia - wymierzyłem swoją różdżką w Rycerza próbując ukryć go przed wzrokiem tych, którzy mogliby w niego próbować miotać zaklęciami. Starałem się mówić cicho, żeby mój głos umknął w hałasie, jaki wywołał alarm. Przy tym nie przestałem się przemieszczać w kierunku schodów.
|2 w lewo
Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss. The abyss gazes also into you.
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Ignotus Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 18
'k100' : 18
Jackie bez większych problemów udało się unieść nieruchome, spetryfikowane ciało strażnika i przenieść je za barierę stworzoną przez Alexandra. Alexander, mógł zobaczyć w umyśle czarodzieja budowę korytarza i wnętrza więzienia, po którym chwilkę wcześniej się przechadzał. Taki sam korytarz piętro wyzej widział sam, w środku więzienia mógł dostrzec metalowo-kamienne balkony wokół cel, których strzegły drzwi z małym, zajętym kratami okienkiem. Prócz tego czarodziej, w którego umyśle boleśnie grzebał skupiał się na czymś wyjątkowo ważnym, jakby to dla niego była sprawa życia i śmierci.
Do uszu Zakonników dotarł odgłos rzucanego zaklęcia, jednak niczego nie zauważyli. Ucichły też kroki i inne głosy.
Vane'owi nie udało się ukryć. W tym samym czasie Ignotus szedł w kierunku korytarza, a więzień na klęczkach wciąż czołgał się za nim.
—Nie widzieć go, nie wiedzieć gdzie jest. Dni mijają szybko. Który rok?— spytał go, próbując podnieść się na równe nogi, jednak były chude, chwiejne, nieprzyzwyczajone do podróży, nawet krótkich. Kołysał się na boki i upadał raz po raz. — Strażnicy i czarna magia, straszne turtury. Uważaj— ostrzegł go, przesuwając się bliżej ściany, by móc się podeprzeć. Próba rzucenia zaklęcia maskującego przed Ignotusa zakończyła się niepowodzeniem. Strażnik, który dostrzegł Thomasa tym razem nie próżnował. Uczynił kilka kroków bliżej barierki, wycelował różdżką w Rycerza i wypowiedział jakąś inkantację — a może jedną z tych, które dobrze znał, a jedynie zniekształconą językiem. Nic się jednak nie wydarzyło, z końca jego różdżki wypłynął błysk, który rozmył się od razu w powietrzu.
Alex: Veritas Claro 4/5
Rycerze Walpurgii:
| Kolejka: Rycerze (24h), Zakon (24h).
Do uszu Zakonników dotarł odgłos rzucanego zaklęcia, jednak niczego nie zauważyli. Ucichły też kroki i inne głosy.
Vane'owi nie udało się ukryć. W tym samym czasie Ignotus szedł w kierunku korytarza, a więzień na klęczkach wciąż czołgał się za nim.
—Nie widzieć go, nie wiedzieć gdzie jest. Dni mijają szybko. Który rok?— spytał go, próbując podnieść się na równe nogi, jednak były chude, chwiejne, nieprzyzwyczajone do podróży, nawet krótkich. Kołysał się na boki i upadał raz po raz. — Strażnicy i czarna magia, straszne turtury. Uważaj— ostrzegł go, przesuwając się bliżej ściany, by móc się podeprzeć. Próba rzucenia zaklęcia maskującego przed Ignotusa zakończyła się niepowodzeniem. Strażnik, który dostrzegł Thomasa tym razem nie próżnował. Uczynił kilka kroków bliżej barierki, wycelował różdżką w Rycerza i wypowiedział jakąś inkantację — a może jedną z tych, które dobrze znał, a jedynie zniekształconą językiem. Nic się jednak nie wydarzyło, z końca jego różdżki wypłynął błysk, który rozmył się od razu w powietrzu.
- Mapka:
Powyższa mapka pokazuje wszystkie piętra poza parterem.
W tej kolejce możecie się przesunąć maksymalnie 3 kratki, jeśli nie wykonujecie żadnej innej akcji i 2 kratki, jeśli wykonujecie. Pamiętajcie, by dokładnie określać kierunki, w których się poruszacie.
Na mapce znajduje się bariera Salvio Hexia.
- Żywotność:
- Thomas: 216/216
Ignotus: 232/232
Jackie:214/214
Alex: 220/220
Alex: Veritas Claro 4/5
Rycerze Walpurgii:
| Kolejka: Rycerze (24h), Zakon (24h).
Thomas pozostawał ciągle widoczny, zaklęcie, które próbowałem rzucić ewidentnie nie zadziałało.
- Salvi hexia - powtórzyłem więc ponownie celując w Vane'a. A następnie znów skupiłem się na zbliżającym się mężczyźnie. Resztki mojego skostniałego serca poczuły w stosunku do niego nić sympatii i zrozumienia.
- Piętnasty sierpnia, tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku - odparłem na jego pytanie doskonale wiedząc, jak cenną jest to informacją, gdy siedzi się zamkniętym w całkowitym odcięciu od świata.
- Czy możesz zapytać się też innych czy ktoś wie, gdzie jest Grindelawald? - Spróbowałem namówić go do współpracy. - Jeśli czegoś się o nim dowiemy, będziemy mogli stąd iść - nie kłamałem, naprawdę oferowałem mu szansę na wyrwanie się z więzienia. Póki co jednak trzeba było ukryć się przed strażnikami i dowiedzieć się, czego tylko mogłem, dlatego ruszyłem przed siebie licząc, że za rogiem znajdę jakieś ślady.
2 w lewo
I przepraszam bardzo, nie zauważyłam wczoraj posta
- Salvi hexia - powtórzyłem więc ponownie celując w Vane'a. A następnie znów skupiłem się na zbliżającym się mężczyźnie. Resztki mojego skostniałego serca poczuły w stosunku do niego nić sympatii i zrozumienia.
- Piętnasty sierpnia, tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego szóstego roku - odparłem na jego pytanie doskonale wiedząc, jak cenną jest to informacją, gdy siedzi się zamkniętym w całkowitym odcięciu od świata.
- Czy możesz zapytać się też innych czy ktoś wie, gdzie jest Grindelawald? - Spróbowałem namówić go do współpracy. - Jeśli czegoś się o nim dowiemy, będziemy mogli stąd iść - nie kłamałem, naprawdę oferowałem mu szansę na wyrwanie się z więzienia. Póki co jednak trzeba było ukryć się przed strażnikami i dowiedzieć się, czego tylko mogłem, dlatego ruszyłem przed siebie licząc, że za rogiem znajdę jakieś ślady.
2 w lewo
I przepraszam bardzo, nie zauważyłam wczoraj posta
Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss. The abyss gazes also into you.
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
And my name on the lips of the dead
OPCM : 15 +1
UROKI : 15 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +3
ZWINNOŚĆ : 3
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Ignotus Mulciber' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 67
'k100' : 67
Jak tylko usłyszała inkantację zaklęcia, ścierpła jej skóra, a szczęki niemal same się zacisnęły, tak, że aż mięś ie zadrżały. Nie odejmowała legilmencji użyteczności, ale wspomnienia z sesji z ojcem wciąż budziły do życia odczuwaby wtedy ból - tak psychiczny, że niemal odczuwaby jako fizyczny. Strażnik powinien w tym momencie uginać się pod jego naporem, ale cóż, był spetryfikowany. Żadnego krzyku, żadnego widoku, żadnego alarmu.
Uniosła głowę, wysłuchując dźwięków, które jeszcze przed chwilą były słyszalne. Teraz jakby ucichły. Zły znak. Cisza przed burzą.
- Selwyn, pospiesz się - wysyczała zza zębów. Nie mieli czasu na pełną sesję legilimenty. - Magicus extremos.
Uniosła głowę, wysłuchując dźwięków, które jeszcze przed chwilą były słyszalne. Teraz jakby ucichły. Zły znak. Cisza przed burzą.
- Selwyn, pospiesz się - wysyczała zza zębów. Nie mieli czasu na pełną sesję legilimenty. - Magicus extremos.
pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Jackie Rineheart' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35
'k100' : 35
Moja jaźń wślizgnęła się w umysł czarnoksiężnika tak samo bezproblemowo, jak półtora miesiąca wcześniej, kiedy miało to miejsce z Masonem Lewisem. Musiało być to niezwykle bolesne i nieprzyjemne, czułem jak cała istota mężczyzny została podniesiona do stanu najwyższej gotowości - nie miał jednak szans. Bez trudu ujrzałem korytarz identyczny z tym piętro wyżej i ciągnące się przez całą wysokość twierdzy balkony, które otoczone były rzędami zakratowanych drzwi prowadzących do cel. Jednak było tam, w jego umyśle, coś jeszcze.
- Legilimens - powtórzyłem inkantację, ledwo rejestrując słowa Jackie. Skupiłem się na tym, by wydrzeć z pamięci mężczyzny to ważne wspomnienie, to będące sprawą życia lub śmierci.
- Legilimens - powtórzyłem inkantację, ledwo rejestrując słowa Jackie. Skupiłem się na tym, by wydrzeć z pamięci mężczyzny to ważne wspomnienie, to będące sprawą życia lub śmierci.
The member 'Alexander Selwyn' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 77
'k100' : 77
Vane ani drgnął. Inkantacja się nie powiodła, ani jemu, ani Mulciberowi; gdy był już pewny, że dosięgnie go zaklęcie, nic się nie wydarzyło. Obserwował strażnika z uwagą, licząc chyba, że wyczyta, cóż ten chciał uczynić z samych jego oczu, których z takiej odległości mógł nie widzieć zbyt dokładnie. A potem ruszył; powoli, cały czas gotowy na to, że jeśli mężczyzna zdecyduje się rzucić zaklęcie, to oczywistym jest, że spróbuje się przed nim obronić. Ciężko byłoby pojedynkować się przez barierki, więc spoglądając porozumiewawczo na Ignotusa ruszył dalej, zdecydowanym krokiem.
- | idę trzy kratki w lewo, również przepraszam za spóźnienie, ale wczoraj nie miałam dostępu do komputera.
I'll tell you my sins and you can sharpen your knife and offer me that deathless death
Gdy Ignotus wycelował różdżką w kierunku Thomasa ten zniknął. Strażnik, który w nieco celował różdzką zbliżył się do barierki, patrząc w tamtą stronę, krzyknął coś w swoim języku i ruszył biegiem w lewo — Vane mógł go widzieć bez przeszkód, podobnie jak Ignotusa i jego nowego przyjaciela, który mu towarzyszył.
— Tak— odparł mu po rosyjsku, kiwając głową. Po raz kolejny chwycił się ściany i próbował podeprzeć, a kiedy mu się to udało zbliżył się do celi i zaczął coś mówić w jęzuku, którego Ignotus nie rozumiał. W całym tym potoku cichych słów, szeptów, potrafił jedynie wyróżnić nazwisko Gellerta. Więzień, którego spytał, zbliżył się do drzwi i zaczął głośniej, energiczniej coś mówić. Wyglądało to tak, jakby zaczęli się kłócić. — Chce wyjść, bez tego nic nie powie. Szepty sprawiły jednak, że w drzwiach cel pojawiły się inne twarze — nie we wszystkich, tylko w niektórych. Były zniszczone, zarośnięte. Wyciągali ręce na korytarz, próbując pochwycić Ignotusa.
Próba wzmocnienia Alexandra przez Jackie się nie powiodła. Selwyn po raz kolejny za to postanowił zajrzeć w umysł strażnika — choć był spetryfikowany, tym razem czuł przerażający ból. Z jego oczu pociekły łzy, widać w nich był strach i przerażające cierpienie — był torturowany, nie potrafił w żaden sposób zareagować. Alexander w jego umyśle poczuł wreszcie o co tak naprawdę strażnikowi w rzeczywistości chodziło. Był potwornie głodny, nie jadł i nie pił nic od wielu godzin, a żołądek wykręcał mu się na drugą stronę.
W tej samej chwili magia — zarówno Rycerzy Walpurgii, jak i członków Zakonu Feniksa wniknęła w czarną magię, która wypełniała to więzienie. Numengard był miejscem stworzonym przez Grindelwalda — choć w Bułgarii nie występowały anomalie, w tym miejscu ich moc była wyczuwalna, lecz w dziwny, nietypowy sposób. Kiedy moc czarodziejów przedarła się jednoczesnie przez więzienie, powietrze zadrgało niespokojnie. Wszystko ucichło, lecz była to cisza przed burzą. Czas zwolnił, na moment zatrzymał się zupełnie, lecz wszyscy jednocześnie zdążyli się rozejrzeć dookoła. Lepkość powietrza osadzała się na skórze i szatach, na ścianach, podłodze. Aż w końcu nastąpiła eskalacja mocy przypominająca wybuch, który nie spowodował żadnych zniszczeń. Zarówno Zakonników jak i Rycerzy w siebie wciągnęła jakaś dziwna siła, a ten sposób przypominał im przypadkową teleportację. Podróż była dłuższa niż zwykle, zdążyło się wszystkim zebrać na mdłości — Ignotus, który chorował na sinicę, poczuł chwilowy, przeszywający ból wewnątrz siebie. Wielki podmuch, którego żadne z nich nie było świadkiem rozbił drzwi na kilku piętrach i powalił, pozbawił życia więźniów i strażników. Moc zaś wypluła całą czwórkę na sam dół, gdzie moc była prawie nieodczuwalna.
Jackie wylądowała w kącie, za kolumną. Za sobą miała drewniane drzwi, za którami byli nieprzytomni więźniowie i zwłoki, Alexander trafił do celi, w której drzwi były doszczętnie zniszczone, wisiały na jednym zawiasie, za sobą miał nieruchome truchło strażnika, któremu zaglądał do umysłu minuty wcześniej. Thomas wylądował na korytarzu, z którego widział całe wnętrze więzienia i dalsze korytarze, Ignotus upadł w drugi róg, za kamiennym filarem.
Alex: Veritas Claro 5/5
Rycerze Walpurgii:
| Kolejka: Zakon (24h), Rycerze (24h).
— Tak— odparł mu po rosyjsku, kiwając głową. Po raz kolejny chwycił się ściany i próbował podeprzeć, a kiedy mu się to udało zbliżył się do celi i zaczął coś mówić w jęzuku, którego Ignotus nie rozumiał. W całym tym potoku cichych słów, szeptów, potrafił jedynie wyróżnić nazwisko Gellerta. Więzień, którego spytał, zbliżył się do drzwi i zaczął głośniej, energiczniej coś mówić. Wyglądało to tak, jakby zaczęli się kłócić. — Chce wyjść, bez tego nic nie powie. Szepty sprawiły jednak, że w drzwiach cel pojawiły się inne twarze — nie we wszystkich, tylko w niektórych. Były zniszczone, zarośnięte. Wyciągali ręce na korytarz, próbując pochwycić Ignotusa.
Próba wzmocnienia Alexandra przez Jackie się nie powiodła. Selwyn po raz kolejny za to postanowił zajrzeć w umysł strażnika — choć był spetryfikowany, tym razem czuł przerażający ból. Z jego oczu pociekły łzy, widać w nich był strach i przerażające cierpienie — był torturowany, nie potrafił w żaden sposób zareagować. Alexander w jego umyśle poczuł wreszcie o co tak naprawdę strażnikowi w rzeczywistości chodziło. Był potwornie głodny, nie jadł i nie pił nic od wielu godzin, a żołądek wykręcał mu się na drugą stronę.
W tej samej chwili magia — zarówno Rycerzy Walpurgii, jak i członków Zakonu Feniksa wniknęła w czarną magię, która wypełniała to więzienie. Numengard był miejscem stworzonym przez Grindelwalda — choć w Bułgarii nie występowały anomalie, w tym miejscu ich moc była wyczuwalna, lecz w dziwny, nietypowy sposób. Kiedy moc czarodziejów przedarła się jednoczesnie przez więzienie, powietrze zadrgało niespokojnie. Wszystko ucichło, lecz była to cisza przed burzą. Czas zwolnił, na moment zatrzymał się zupełnie, lecz wszyscy jednocześnie zdążyli się rozejrzeć dookoła. Lepkość powietrza osadzała się na skórze i szatach, na ścianach, podłodze. Aż w końcu nastąpiła eskalacja mocy przypominająca wybuch, który nie spowodował żadnych zniszczeń. Zarówno Zakonników jak i Rycerzy w siebie wciągnęła jakaś dziwna siła, a ten sposób przypominał im przypadkową teleportację. Podróż była dłuższa niż zwykle, zdążyło się wszystkim zebrać na mdłości — Ignotus, który chorował na sinicę, poczuł chwilowy, przeszywający ból wewnątrz siebie. Wielki podmuch, którego żadne z nich nie było świadkiem rozbił drzwi na kilku piętrach i powalił, pozbawił życia więźniów i strażników. Moc zaś wypluła całą czwórkę na sam dół, gdzie moc była prawie nieodczuwalna.
Jackie wylądowała w kącie, za kolumną. Za sobą miała drewniane drzwi, za którami byli nieprzytomni więźniowie i zwłoki, Alexander trafił do celi, w której drzwi były doszczętnie zniszczone, wisiały na jednym zawiasie, za sobą miał nieruchome truchło strażnika, któremu zaglądał do umysłu minuty wcześniej. Thomas wylądował na korytarzu, z którego widział całe wnętrze więzienia i dalsze korytarze, Ignotus upadł w drugi róg, za kamiennym filarem.
- Mapka parteru (aktualne):
Powyższa mapka pokazuje parter.
W tej kolejce możecie się przesunąć maksymalnie 2 kratki, jeśli nie wykonujecie żadnej innej akcji i 1 kratki, jeśli wykonujecie. Pamiętajcie, by dokładnie określać kierunki, w których się poruszacie (prawo, lewo, góra, dół).
- Mapka piętra (nieaktualne):
Powyższa mapka pokazuje wszystkie piętra poza parterem.
W tej kolejce możecie się przesunąć maksymalnie 3 kratki, jeśli nie wykonujecie żadnej innej akcji i 2 kratki, jeśli wykonujecie. Pamiętajcie, by dokładnie określać kierunki, w których się poruszacie.
Na mapce znajduje się bariera Salvio Hexia.
- Żywotność:
- Thomas: 216/216
Ignotus: 231/232
-1 (cm);
Jackie:214/214
Alex: 220/220
Alex: Veritas Claro 5/5
Rycerze Walpurgii:
| Kolejka: Zakon (24h), Rycerze (24h).
Wszystko stało się zbyt szybko. Wychynąłem z umysłu strażnika w szoku, jednak nie było mi dane czegokolwiek powiedzieć. Powietrze jakby przykleiło się do mnie i zaraz poczułem, jak teleportuję się... nie z własnej woli.
Kiedy w końcu dziwne wrażenie ustało, a ja wylądowałem na kamiennej posadzce w celi, myśli uderzyły mnie ze zdwojoną siłą.
Głód. Chodziło tylko o głód.
Poczułem piekące wyrzuty sumienia. Jakbym zrobił coś wbrew sobie, wbrew temu, w co wierzyłem. Zaraz jednak w mojej głowie pojawiło się coś innego, jakiś głos kontry - niczym na spotkaniu Zakonu Feniksa, które miało miejsce na początku lipca: byliśmy na misji w Nurmengardzie, twierdzy Grindelwalda, chodziło o kamień wskrzeszenia. Czy mogłem pozwolić sobie na półśrodki i wahanie?
Czułem, jak toczyła się we mnie wewnętrzna walka. Nie pamiętałem tego, kim byłem jeszcze dwa miesiące temu, pozostawiony jedynie z echem przeszłości w postaci emocji, które powracały do mnie w pewnych momentach. Tak było i teraz. Jakby moje "stare ja" próbowało mieć wpływ na to "nowe". Czułem się źle, z tym co zrobiłem, kiedy patrzyłem na nieruchome ciało mężczyzny obok siebie. Jego ostatnie chwile dzięki mnie pełne były bólu i cierpienia. Patrzyłem na jego wykrzywioną w mordędze twarz, a mój mózg jakby się zaciął. Musiałem już widzieć śmierć tak wiele razy, nie wzruszał mnie widok samego trupa - zastanawiałem się tylko, dlaczego ten człowiek tu się znalazł. Dlaczego los splótł nasze drogi właśnie w taki, a nie inny sposób. Dlaczego po raz kolejny musiałem roztrząsać kwestie moralności, kwestie, które wracały do mnie niczym bumerang w ostatnich tygodniach. Legilimencja była czymś zakazanym, niedopuszczalnym moralnie. A jednak obudziłem się w tym nowym życiu posiadając jej umiejętność, coś musiało pchnąć mnie po temu, aby się jej nauczyć. Będąc tym podobno dobrym, umiałem posługiwać się dziedziną magii, która naruszała integralność ludzkiego jestestwa. Mogło to znaczyć dwie rzeczy: pierwsza, nie byłem jednak dobry, byłem zły. Kłóciłoby się to jednak z tym wszystkim, czego dowiadywałem się o sobie od innych, co oglądałem w myślodsiewni. I dochodząc do tego momentu rozważań, pojawiała się druga kwestia: byłem rzeczywiście dobry, ale by inni nie musieli podejmować trudnych decyzji, zrobiłem to ja. Zadecydowałem o tym, żeby dla innych zrezygnować z części siebie, żeby w moich działaniach pojawiło się zdecydowanie, umiejętność właśnie takiego działania, jakiego wymagała sytuacja. Działając z ramienia Zakonu nie mogłem pozwalać sobie na brak odrobiny radykalizmu.
Zapamiętam tę twarz na długo - będzie stawała mi przed oczami zapewne za każdym razem, kiedy będę stawał przed każdym moralnym wyborem. Czasem pójdę w lewo, czasem w prawo, ale właśnie to odróżniało mnie od tych, z którymi walczyliśmy - ciągle miałem sumienie. Ale...
Gdzie jest Jackie?
Podniosłem się z zimnego kamienia i poprawiając chwyt na różdżce ostrożnie wyjrzałem zza zdewastowanych drzwi, żeby zorientować się, gdzie i ewentualnie w jakim jeszcze towarzystwie jestem.
| rzut na spostrzegawczość
Kiedy w końcu dziwne wrażenie ustało, a ja wylądowałem na kamiennej posadzce w celi, myśli uderzyły mnie ze zdwojoną siłą.
Głód. Chodziło tylko o głód.
Poczułem piekące wyrzuty sumienia. Jakbym zrobił coś wbrew sobie, wbrew temu, w co wierzyłem. Zaraz jednak w mojej głowie pojawiło się coś innego, jakiś głos kontry - niczym na spotkaniu Zakonu Feniksa, które miało miejsce na początku lipca: byliśmy na misji w Nurmengardzie, twierdzy Grindelwalda, chodziło o kamień wskrzeszenia. Czy mogłem pozwolić sobie na półśrodki i wahanie?
Czułem, jak toczyła się we mnie wewnętrzna walka. Nie pamiętałem tego, kim byłem jeszcze dwa miesiące temu, pozostawiony jedynie z echem przeszłości w postaci emocji, które powracały do mnie w pewnych momentach. Tak było i teraz. Jakby moje "stare ja" próbowało mieć wpływ na to "nowe". Czułem się źle, z tym co zrobiłem, kiedy patrzyłem na nieruchome ciało mężczyzny obok siebie. Jego ostatnie chwile dzięki mnie pełne były bólu i cierpienia. Patrzyłem na jego wykrzywioną w mordędze twarz, a mój mózg jakby się zaciął. Musiałem już widzieć śmierć tak wiele razy, nie wzruszał mnie widok samego trupa - zastanawiałem się tylko, dlaczego ten człowiek tu się znalazł. Dlaczego los splótł nasze drogi właśnie w taki, a nie inny sposób. Dlaczego po raz kolejny musiałem roztrząsać kwestie moralności, kwestie, które wracały do mnie niczym bumerang w ostatnich tygodniach. Legilimencja była czymś zakazanym, niedopuszczalnym moralnie. A jednak obudziłem się w tym nowym życiu posiadając jej umiejętność, coś musiało pchnąć mnie po temu, aby się jej nauczyć. Będąc tym podobno dobrym, umiałem posługiwać się dziedziną magii, która naruszała integralność ludzkiego jestestwa. Mogło to znaczyć dwie rzeczy: pierwsza, nie byłem jednak dobry, byłem zły. Kłóciłoby się to jednak z tym wszystkim, czego dowiadywałem się o sobie od innych, co oglądałem w myślodsiewni. I dochodząc do tego momentu rozważań, pojawiała się druga kwestia: byłem rzeczywiście dobry, ale by inni nie musieli podejmować trudnych decyzji, zrobiłem to ja. Zadecydowałem o tym, żeby dla innych zrezygnować z części siebie, żeby w moich działaniach pojawiło się zdecydowanie, umiejętność właśnie takiego działania, jakiego wymagała sytuacja. Działając z ramienia Zakonu nie mogłem pozwalać sobie na brak odrobiny radykalizmu.
Zapamiętam tę twarz na długo - będzie stawała mi przed oczami zapewne za każdym razem, kiedy będę stawał przed każdym moralnym wyborem. Czasem pójdę w lewo, czasem w prawo, ale właśnie to odróżniało mnie od tych, z którymi walczyliśmy - ciągle miałem sumienie. Ale...
Gdzie jest Jackie?
Podniosłem się z zimnego kamienia i poprawiając chwyt na różdżce ostrożnie wyjrzałem zza zdewastowanych drzwi, żeby zorientować się, gdzie i ewentualnie w jakim jeszcze towarzystwie jestem.
| rzut na spostrzegawczość
Nurmengard - misja poboczna
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki :: Zakończone podróże