Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja
Jezioro Loch Morar
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Loch Morar
Na dalekiej północy, w malowniczej Szkocji, leży jedno z licznych jezior - Loch Morar. Ma ponad dziewiętnaście kilometrów długości, a jego głębokość sięga ponad trzystu metrów, co czyni go najgłębszym jeziorem Wysp Brytyjskich.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
Okolica zachwyca; wzgórza wokół Loch Morar są malownicze i zielone, co dziwi - w zdecydowanej większości niezamieszkałe. Nawet typowe dla Szkocji rude krowy trudno tu znaleźć. Być może za sprawą pogłosek, których od kilku dekad jest coraz więcej - mówią o potworze w głębinach zwanym Morag. Jego istnienie nie zostało jednak potwierdzone nawet przez czarodziejów.
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zadowolona z powodzenia własnego zaklęcia opuściła różdżkę i podeszła bliżej ściany, która na moment stała się dla wszystkich oknem do następnego pomieszczenia. Caley nie podejrzewała, że od komnaty dzieli ich tak duża odległość, lecz nie na tym postanowiła się teraz skupić. Pogrążone w półmroku pomieszczenie wypełnione było naczyniami alchemicznymi, tak więc Goyle czym prędzej wytężyła wzrok, pragnąc zorientować się czy jakieś fiolki wypełnione są eliksirami, a jeśli tak, czy ich kolor byłby w stanie podpowiedzieć jej cokolwiek odnośnie zawartości. Spojrzeniem omiotła także ściany odległego pomieszczenia, próbując dojrzeć ewentualnych ingrediencji. Skanowanie pokoju w poszukiwaniu kociołka przerwało jej pojawienie się sylwetki, którą Magnus natychmiast określił jako niemającą dobrych zamiarów. Lecz czy mieli jakiekolwiek wyjście, jeśli chcieli zdobyć to, po co tutaj przyszli? Musieli pokonać kolejną przeszkodę, czymkolwiek by ona nie była.
Dzięki Mattowi ujawniło się kolejne sekretne przejście, a chociaż wymagało pochylenia się i pokonania drogi niemalże na kolanach, Caley nie zamierzała zwlekać. Usłyszawszy wymianę zdań pomiędzy mężczyznami zdecydowała się wejść do tunelu tuż po lordzie Burke; chciała pokonać odległość jak najszybciej, by być gotową do obrony przed stworzeniem, które czaiło się w komnacie.
| nie miałam jeszcze swojego postu w kolejce po Abspectusie, wiec rzucam teraz na spostrzegawczość (I) i próbuję dojrzeć cokolwiek przez okno, a potem wchodzę do tunelu
Dzięki Mattowi ujawniło się kolejne sekretne przejście, a chociaż wymagało pochylenia się i pokonania drogi niemalże na kolanach, Caley nie zamierzała zwlekać. Usłyszawszy wymianę zdań pomiędzy mężczyznami zdecydowała się wejść do tunelu tuż po lordzie Burke; chciała pokonać odległość jak najszybciej, by być gotową do obrony przed stworzeniem, które czaiło się w komnacie.
| nie miałam jeszcze swojego postu w kolejce po Abspectusie, wiec rzucam teraz na spostrzegawczość (I) i próbuję dojrzeć cokolwiek przez okno, a potem wchodzę do tunelu
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Caley Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 94
'k100' : 94
-Przyjaciel ze szkolnej ławy - palnął, nie odwracając się nawet, by spojrzeć na Botta. Durne pytanie, jeszcze głupsza odpowiedź, nie chciał zaprzątać sobie głowy tym półgłówkiem, tkwiąc w ślepym zaułku, za sobą mając diabelskie sidła, a przed sobą litą ścianę, za którą urzędował jakiś potwór. Wyrostek przydał się o tyle, że uruchomił jakiś mechanizm i odsłonił przejście, pojawiające się tuż pod jego dłońmi; odruchowo je cofnął czując przesuwające się kamienie. Złodziejskie nasienie - pewnie miał w tym wprawę, osądził, obłapiając przestrzeń w korytarzu, oświetlonym nieco wątłym światłem padającym z różdżki. Wytężając wzrok ujrzał sowę wydrapaną na jednej ze ścian, prosty, wręcz prymitywny rysunek, składający się ledwie z kilku niepozornych kresek. Trzeci raz ten sam symbol, nie wierzył w podobne przypadki.
-Zobaczcie - zwrócił uwagę pozostałych, wskazując na podobiznę stworzenia - to raczej nie jest runa. Jak myślicie, kto mógł to zrobić? I co ważniejsze: dlaczego? - spytał, marszcząc krzaczaste brwi w wyrazie głębokiego zafrasowania. Avendon otoczony był tajemnicą, nie wiedział o nim wiele, podania dotyczące ptaków, także tych konkretnych, nie zdawały się się pomagać. Za jedyny sensowny trop uznał połączenie animagicznej formy Kirke z sową, lecz nadal była to poszlaka nieco na wyrost.
-A ja ci pomogę - mruknął do Edgara, łypiąc nieprzyjaźnie na Botta, który jak przystało na rasowego łapserdaka, na łeb na szyję wsunął się do tunelu. Najwyraźniej nie cenił swojego życia; może nie było ono szczególnie drogie, lecz oni (w domyśle również, a może i przede wszystkim, Czarny Pan), mieliby z niego niezły pożytek - dzięki - dodał, czując nieznaczną ulgę. Burke znał się na rzeczy.
-Magicus extremos - szepnął, unosząc różdżkę - wzmocnienie drużyny wydawało mu się najrozsądniejszym, co mógł uczynić. Skoro wszyscy i tak już zmierzali ciasnym korytarzem wprost do kryjówki nieznanej bestii, musieli liczyć się z koniecznością pojedynku. Nie podobało mu się to, lecz z kwaśną miną wsunął się do środka wydrążonego tunelu - dzięki Merlinowi, że był taki szczupły - by przecisnąć się nim wprost do tajemnej komnaty. Z różdżką uniesioną w pogotowiu.
-Zobaczcie - zwrócił uwagę pozostałych, wskazując na podobiznę stworzenia - to raczej nie jest runa. Jak myślicie, kto mógł to zrobić? I co ważniejsze: dlaczego? - spytał, marszcząc krzaczaste brwi w wyrazie głębokiego zafrasowania. Avendon otoczony był tajemnicą, nie wiedział o nim wiele, podania dotyczące ptaków, także tych konkretnych, nie zdawały się się pomagać. Za jedyny sensowny trop uznał połączenie animagicznej formy Kirke z sową, lecz nadal była to poszlaka nieco na wyrost.
-A ja ci pomogę - mruknął do Edgara, łypiąc nieprzyjaźnie na Botta, który jak przystało na rasowego łapserdaka, na łeb na szyję wsunął się do tunelu. Najwyraźniej nie cenił swojego życia; może nie było ono szczególnie drogie, lecz oni (w domyśle również, a może i przede wszystkim, Czarny Pan), mieliby z niego niezły pożytek - dzięki - dodał, czując nieznaczną ulgę. Burke znał się na rzeczy.
-Magicus extremos - szepnął, unosząc różdżkę - wzmocnienie drużyny wydawało mu się najrozsądniejszym, co mógł uczynić. Skoro wszyscy i tak już zmierzali ciasnym korytarzem wprost do kryjówki nieznanej bestii, musieli liczyć się z koniecznością pojedynku. Nie podobało mu się to, lecz z kwaśną miną wsunął się do środka wydrążonego tunelu - dzięki Merlinowi, że był taki szczupły - by przecisnąć się nim wprost do tajemnej komnaty. Z różdżką uniesioną w pogotowiu.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 31
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Postępująca gorączka, ponownie zahamowana na dłuższą chwilę, wciąż stanowiła jego główne zmartwienie. Choroba tocząca się przez żyły musiała zostać zatrzymana jak najszybciej, a nadzieje na jej wyleczenie rosły z każdą chwilą. Widział już alchemiczny stół i liczył, że w komnacie za grubym murem znajdowało się coś, cokolwiek, co pozwoliłoby mu lub komukolwiek z tu obecnych uwarzyć prosty eliksir niewymagający specjalnych zdolności w dziedzinie alchemii. Nie mógł wiecznie posiłkować się magią, gdy ta jedynie pozwalała na doraźną ulgę. Świadomość tego zdawała się dołująca i spychająca Zachary'ego na krawędź przepaści, lecz nie zamierzał jej ulegać. Wciąż twardo trzymał się własnych postanowień, pragnąc odzyskać utracony spokój, wciąż przytykając różdżkę do własnej skroni, nie wykonując przez cały ten czas ani jednego ruchu, rozważając tylko spożycie wręczonego mu eliksiru; wolał jednak zachować go na później, gdy przyjdzie im zmagać się z kolejnymi klątwami Avendonu.
— Paxo Maxima — wyszeptał jeszcze raz formułę zaklęcia uspokajającego, pragnąc pozbyć się resztek przykrych głosów oraz konsekwencji wywołanych pokonywaną tak długo ciemnością. Nie potrzebował zbyt wiele; tylko tyle. Dopiero po tym zebrał się, by jako ostatni na klęczkach wejść do niedużego otworu w ścianie, zdając sobie sprawę, że w pewien sposób wszyscy zdani byli na łaskę tego, kto prowadził cały ten korowód. Jeśli jemu coś się stanie, ucieczka prowadziła już tylko do tyłu.
— Paxo Maxima — wyszeptał jeszcze raz formułę zaklęcia uspokajającego, pragnąc pozbyć się resztek przykrych głosów oraz konsekwencji wywołanych pokonywaną tak długo ciemnością. Nie potrzebował zbyt wiele; tylko tyle. Dopiero po tym zebrał się, by jako ostatni na klęczkach wejść do niedużego otworu w ścianie, zdając sobie sprawę, że w pewien sposób wszyscy zdani byli na łaskę tego, kto prowadził cały ten korowód. Jeśli jemu coś się stanie, ucieczka prowadziła już tylko do tyłu.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zajrzawszy przez wyczarowane okno Caley dostrzegła na drugim końcu tajemniczej komnaty wysoki regał, wydawało jej się, że dostrzegła na nim kilka szklanych buteleczek, były jednak przykryte tak grubą warstwą kurzu, że nie była w stanie stwierdzić jakiej barwy ma ich zawartość - o ile miały jakąkolwiek zawartość. Bystre spojrzenie czarownicy w półmroku dostrzegło jednak zarys kociołka w drugim kącie komnaty, pomiędzy nim, a regałem znajdowało się przejście - to w nim Magnus dostrzegł złote światełko.
Caelan po raz wtóry podjął próbę wzmocnienia swoich towarzyszy, tym razem niezwykle skutecznie. Wszyscy poczuli bardzo wyraźnie przypływ magicznych mocy, w tym i sam Goyle, co prawie nigdy się nie zdarzało. Zaklęcie zostało jednak rzucone bardzo sprawnie, dlatego i on był zdolny do większych czynów. Magnusowi nie udało się powtórzyć podobnego sukcesu, jego zaklęcie było nieudane.
Edgar z powodzeniem wyleczył część oparzeń lorda Rowle, który poczuł ulgę. Nestor rodu Burke na początku nie był tego świadom, ale dał tym samym początek zmian w jego organizmie. To anomalia sprowokowała atak choroby genetycznej - transmutacyjnego zaniku organów. W kilka chwil wątroba Edgara uległa przemianie, zmieniła się w trzustkę, która natychmiast wyrzuciła z siebie bardzo dużą ilość insuliny do krwiobiegu.
Matthew jako pierwszy wczołgał się do tunelu, za nim Caelan, Edgar, Caley, Magnus i na samym końcu Zachary, który jeszcze przed tym zdecydował się rzucić na siebie znów zaklęcie. Chciał ukoić swoje nerwy, lecz przez fatalny błąd w ruchu nadgarstka (był bardzo osłabiony i miał dreszcze, drżał na całym ciele), zaklęcie błysnęło w innym kolorze niż zwykle. W chwili, kiedy Zachary uklęknął i wszedł do tunelu znalazł się w czarnej, nieprzejrzanej mgle. Parł powoli do przodu, ale zrobiło mu się bardzo duszno. Działające na odwrót zaklęcie i anomalia doprowadziły go do strasznego stanu. Zaczął nie tylko bać się, że umrze, ale był przekonany, że nastąpi do za chwilę. Czuł silne zawroty głowy, dostał ataku duszności, nie mógł złapać głębszego oddechu. Drżały mu dłonie, a kiedy wyczołgał się z tunelu miał ochotę krzyczeć ze strachu. Nie był w stanie ruszyć dalej, bał się tego, co go tak spotka.
W chwili, gdy wszyscy podążali na czworaka przez tunel raz, czy dwa kamienie nad nimi zadrżały niebezpiecznie, jakby miały za chwilę się zawalić; nic takiego jednak się nie stało. Matthew jako pierwszy wyczołgał się z dziury, nie dostrzegł nic szczególnego, zaraz za nim Caelan, Edgar, Caley, Magnus i Zachary. Nagle w kącie na końcu komnaty zapłonął ogień pod sporym kociołkiem, rzucając na wnętrze komnaty więcej światła. Niewątpliwie była to pracownia alchemiczna. Na prawo od tunelu stało kilka kredensów zastawionych słojami i pudełkami. Wszystko było pokryte grubą warstwą kurzu i brudu. Na środku stał okrągły stół, a na nim szklane naczynia; na lewo również znajdowało się stanowisko alchemiczne. Nigdzie nie dostrzegli wysokiej, długowłosej istoty, którą widzieli, gdy zaglądali przez wyczarowane okno. Było dziwnie, nienaturalnie cicho.
Edgar poczuł zawroty głowy, jego twarz pokrył zimny pot, zrobiło mu się niedobrze. Nadmiar insuliny w jego krwiobiegu doprowadził do gwałtownego spadku cukru. Poczuł się bardzo słabo, a do tego przez transmutacyjną przemianę wątroby doszło do lekkiego krwotoku wewnętrznego - potrzebował natychmiastowej pomocy uzdrowiciela. A także czegoś słodkiego do zjedzenia, wiedział o tym, bo spotykało go to już nie raz.
Uwagę Caley zwróciła ściana na lewo, koło stanowiska alchemicznego, kamienie z których była zbudowana, były jakby wysunięte bardziej do przodu i ciemniejsze.
Ciszę przerwało dziwne, niepokojące klekotanie, tuż nad głowami czarodziejów i czarownicy. Jeśli unieśli głowy, ujrzeli istotę, która na nich czekała. Niczym owad chodziła po ścianie, trzymając się jej dłońmi i stopami, teraz utrzymywała się na niej nogami do góry. Jej głowa wykręciła się nienaturalnie, wszyscy usłyszeli chrupnięcie kości. Opadły włosy i ujrzeli twarz - najbardziej przerażającą twarz jaką mogli sobie wyobrazić. Skóra była gdzieniegdzie gnijąca, zielonkawa, z ran wyłaziło białe robactwo. Zamiast oczu i ust miała chłonące przerażającą czernią dziury, a gdy rozwarła paszczę, w uszy wwiercił wam się zniekształcony, przerażający wrzask.
W tej samej chwili uniosło się kilka naczyń z okrągłego stołu, istota zaczęła nienaturalnie szybko wspinać się po ścianie, na sufit, a naczynia o ostrych krawędziach pomknęły w waszym kierunku. Ogień pod paleniskiem huknął wysoko, coraz dalej, zasłaniając przejście na drugim końcu.
Naczynia leciały w kierunku Caley, Caelana i Zacharego. Lordowi Shafiq serce kołatało tak mocno, że miał wrażenie, ze zaraz wyskoczy mu z piersi.
Usłyszeliście huk za waszymi plecami. Tunel, przez który się tu dostaliście, zaczął się zawalać.
| Czas na odpis to 48h.
Zachary, w tej turze wykonujesz dodatkowy rzut na odporność psychiczną. ST zapanowania nad atakiem paniki wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus za odpornosć psychiczną. ST spadnie do 30, jeśli ktoś zdecyduje Ci pomóc - uspokajając cię. Niezbędny jego do tego rzut na retorykę (to akcja), ST wynosi 40.
Pugno Febris zatrzymało działanie czarnomagicznego zaklęcia na najbliższe 2 tury.
Przez krytyczną porażkę to Zachary znalazł się we mgle anomalii, a nie Magnus, będący najbliżej.
Przez wzgląd na krytyczny sukces Magicus Extremos wzmacnia także rzucającego.
Magicus Extremos Edgara - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Caelan +11 3/3
Magicus Extremos Caelana - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Edgar, Caelan 7 1/3
ST uniku dla Caley wynosi: 18
ST uniku dla Caelana wynosi: 53
ST uniku dla Zacharego wynosi: 53
Do rzutu doliczana jest podwojona statystyka zwinności.
Link do rzutu: tutaj
Caelan po raz wtóry podjął próbę wzmocnienia swoich towarzyszy, tym razem niezwykle skutecznie. Wszyscy poczuli bardzo wyraźnie przypływ magicznych mocy, w tym i sam Goyle, co prawie nigdy się nie zdarzało. Zaklęcie zostało jednak rzucone bardzo sprawnie, dlatego i on był zdolny do większych czynów. Magnusowi nie udało się powtórzyć podobnego sukcesu, jego zaklęcie było nieudane.
Edgar z powodzeniem wyleczył część oparzeń lorda Rowle, który poczuł ulgę. Nestor rodu Burke na początku nie był tego świadom, ale dał tym samym początek zmian w jego organizmie. To anomalia sprowokowała atak choroby genetycznej - transmutacyjnego zaniku organów. W kilka chwil wątroba Edgara uległa przemianie, zmieniła się w trzustkę, która natychmiast wyrzuciła z siebie bardzo dużą ilość insuliny do krwiobiegu.
Matthew jako pierwszy wczołgał się do tunelu, za nim Caelan, Edgar, Caley, Magnus i na samym końcu Zachary, który jeszcze przed tym zdecydował się rzucić na siebie znów zaklęcie. Chciał ukoić swoje nerwy, lecz przez fatalny błąd w ruchu nadgarstka (był bardzo osłabiony i miał dreszcze, drżał na całym ciele), zaklęcie błysnęło w innym kolorze niż zwykle. W chwili, kiedy Zachary uklęknął i wszedł do tunelu znalazł się w czarnej, nieprzejrzanej mgle. Parł powoli do przodu, ale zrobiło mu się bardzo duszno. Działające na odwrót zaklęcie i anomalia doprowadziły go do strasznego stanu. Zaczął nie tylko bać się, że umrze, ale był przekonany, że nastąpi do za chwilę. Czuł silne zawroty głowy, dostał ataku duszności, nie mógł złapać głębszego oddechu. Drżały mu dłonie, a kiedy wyczołgał się z tunelu miał ochotę krzyczeć ze strachu. Nie był w stanie ruszyć dalej, bał się tego, co go tak spotka.
W chwili, gdy wszyscy podążali na czworaka przez tunel raz, czy dwa kamienie nad nimi zadrżały niebezpiecznie, jakby miały za chwilę się zawalić; nic takiego jednak się nie stało. Matthew jako pierwszy wyczołgał się z dziury, nie dostrzegł nic szczególnego, zaraz za nim Caelan, Edgar, Caley, Magnus i Zachary. Nagle w kącie na końcu komnaty zapłonął ogień pod sporym kociołkiem, rzucając na wnętrze komnaty więcej światła. Niewątpliwie była to pracownia alchemiczna. Na prawo od tunelu stało kilka kredensów zastawionych słojami i pudełkami. Wszystko było pokryte grubą warstwą kurzu i brudu. Na środku stał okrągły stół, a na nim szklane naczynia; na lewo również znajdowało się stanowisko alchemiczne. Nigdzie nie dostrzegli wysokiej, długowłosej istoty, którą widzieli, gdy zaglądali przez wyczarowane okno. Było dziwnie, nienaturalnie cicho.
Edgar poczuł zawroty głowy, jego twarz pokrył zimny pot, zrobiło mu się niedobrze. Nadmiar insuliny w jego krwiobiegu doprowadził do gwałtownego spadku cukru. Poczuł się bardzo słabo, a do tego przez transmutacyjną przemianę wątroby doszło do lekkiego krwotoku wewnętrznego - potrzebował natychmiastowej pomocy uzdrowiciela. A także czegoś słodkiego do zjedzenia, wiedział o tym, bo spotykało go to już nie raz.
Uwagę Caley zwróciła ściana na lewo, koło stanowiska alchemicznego, kamienie z których była zbudowana, były jakby wysunięte bardziej do przodu i ciemniejsze.
Ciszę przerwało dziwne, niepokojące klekotanie, tuż nad głowami czarodziejów i czarownicy. Jeśli unieśli głowy, ujrzeli istotę, która na nich czekała. Niczym owad chodziła po ścianie, trzymając się jej dłońmi i stopami, teraz utrzymywała się na niej nogami do góry. Jej głowa wykręciła się nienaturalnie, wszyscy usłyszeli chrupnięcie kości. Opadły włosy i ujrzeli twarz - najbardziej przerażającą twarz jaką mogli sobie wyobrazić. Skóra była gdzieniegdzie gnijąca, zielonkawa, z ran wyłaziło białe robactwo. Zamiast oczu i ust miała chłonące przerażającą czernią dziury, a gdy rozwarła paszczę, w uszy wwiercił wam się zniekształcony, przerażający wrzask.
W tej samej chwili uniosło się kilka naczyń z okrągłego stołu, istota zaczęła nienaturalnie szybko wspinać się po ścianie, na sufit, a naczynia o ostrych krawędziach pomknęły w waszym kierunku. Ogień pod paleniskiem huknął wysoko, coraz dalej, zasłaniając przejście na drugim końcu.
Naczynia leciały w kierunku Caley, Caelana i Zacharego. Lordowi Shafiq serce kołatało tak mocno, że miał wrażenie, ze zaraz wyskoczy mu z piersi.
Usłyszeliście huk za waszymi plecami. Tunel, przez który się tu dostaliście, zaczął się zawalać.
| Czas na odpis to 48h.
Zachary, w tej turze wykonujesz dodatkowy rzut na odporność psychiczną. ST zapanowania nad atakiem paniki wynosi 60, do rzutu doliczany jest bonus za odpornosć psychiczną. ST spadnie do 30, jeśli ktoś zdecyduje Ci pomóc - uspokajając cię. Niezbędny jego do tego rzut na retorykę (to akcja), ST wynosi 40.
Pugno Febris zatrzymało działanie czarnomagicznego zaklęcia na najbliższe 2 tury.
Przez krytyczną porażkę to Zachary znalazł się we mgle anomalii, a nie Magnus, będący najbliżej.
Przez wzgląd na krytyczny sukces Magicus Extremos wzmacnia także rzucającego.
Magicus Extremos Edgara - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Caelan +11 3/3
Magicus Extremos Caelana - Zachary, Caley, Magnus, Matthew, Edgar, Caelan 7 1/3
ST uniku dla Caley wynosi: 18
ST uniku dla Caelana wynosi: 53
ST uniku dla Zacharego wynosi: 53
Do rzutu doliczana jest podwojona statystyka zwinności.
Link do rzutu: tutaj
- Informacje:
1. Matthew: 131/216 (-30 kąsane. -40 psychiczne, -15 tłuczone), -15
2. Edgar: 182/223 (-9 kąsane, -27 psychiczne, -5 tłuczone), -5
3. Caley: 160/209 (-9 kąsane, -40 psychiczne), -10
4. Caelan: 168/230 (-7 kąsane, -40 psychiczne, -15 tłuczone), -10
5. Magnus: 233/280 (-7 oparzenia, -40 psychiczne), -5, wykorzystanie mgły: 1/3
6. Zachary: 120/210 ( -50 gorączka, -20 psychiczne, -20 tłuczone) - Febris, -20
- Mapa:
Mapa ma charakter poglądowy. Nie obowiązują na niej zasady poruszania się po kratkach stosowane przy pojedynkach.
Zmełł w ustach przekleństwo i mocno zacisnął wargi, z dezaprobatą i z huczącą złością, przyglądając się swej różdżce, jakby to ona była winna jego niepowodzenia. Gest słabości pozostał jednak niewidoczny dla innych; ciemność tunelu skutecznie zamaskowała ten pokaz fochów. Rowle wiedział, że prędzej czy później i tak będzie musiał się z różdżką przeprosić, a biorąc pod uwagę ich obecną sytuację, mógłby nawet odliczać do tego czas. Wypełznął z tunelu, od razu w gotowości, rozglądając się dookoła. Było podejrzanie cicho, jakby atmosfera automatycznie uległa przez to zgęstnieniu - aż wibrowała od negatywnej aury. Nie dostrzegł nigdzie tajemniczej istoty, więc tym bardziej miał się na baczności. Przypuszczał, że zaatakuje znienacka, znała teren i mogła urządzić na nich wyborną zasadzkę. Korzystając z okazji, dokonał pobieżnego rekonesansu. Na jego oko, oko laika, znajdowali się w pracowni alchemika, może nawet samego pana zamku Avendon. Niegdyś. Obecnie w parszywej norze, zapuszczonej, zakurzonej i najwyraźniej, posiadającej mocno terytorialnego lokatora. Cofnął się odruchowo, kiedy tylko ujrzał tę twarz, a racze to, co z twarzy pozostało. Stworzenie nie przypominało niczego, z czym dotąd się zetknął, ani niczego o czym czytał, nawet w najbardziej opasłych historycznych woluminach. Puste oczodoły, gnilna zieleń cery, tłuste larwy wijące się w otworach oblicza, Magnus zdecydowanie wymierzył różdżkę wprost w poczwarę, zaklęcie już wcześniej zdradziło, że nie miała dobrych zamiarów wobec nich.
-Sectumsempra - ryknął, nic sobie nie robiąc z używania czarnej magii przy cywilu. Tak mógł pozbyć się robactwa najszybciej, zwłaszcza, że z Shafiqiem robiło się coraz gorzej. Także Edagr nie wyglądał za dobrze, następny w kolejce do zejścia. Spadek cukru, dobre sobie, ale na oślep wymacał za pazuchą napoczętą tabliczkę czekolady i rzucił ją w stronę Burke'a. Oby ją złapał i nie dał się przy okazji pociąć któremuś z zabójczych talerzy. A sądził, że wraz z żoną przerobili już całą morderczą zastawę stołową.
-Sectumsempra - ryknął, nic sobie nie robiąc z używania czarnej magii przy cywilu. Tak mógł pozbyć się robactwa najszybciej, zwłaszcza, że z Shafiqiem robiło się coraz gorzej. Także Edagr nie wyglądał za dobrze, następny w kolejce do zejścia. Spadek cukru, dobre sobie, ale na oślep wymacał za pazuchą napoczętą tabliczkę czekolady i rzucił ją w stronę Burke'a. Oby ją złapał i nie dał się przy okazji pociąć któremuś z zabójczych talerzy. A sądził, że wraz z żoną przerobili już całą morderczą zastawę stołową.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 22
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Nie od razu poczuł, że coś jest z nim nie tak. Zaklęcie się udało - tylko na to zwrócił uwagę zanim wszedł w ciasny korytarz, wędrując na kolanach do tajemniczego pomieszczenia, w którym z pewnością czaiło się na nich jakieś niebezpieczeństwo. Kiedy znalazł się po drugiej stronie, przede wszystkim skupił się na histerycznym zachowaniu Zachary'ego. Dopiero potem dopadły go zawroty głowy, które zmusiły go do złapania się pobliskiej ściany. Chłodnej, a może wilgotnej, to nieistotne. - Uspokój się - warknął, chociaż jego złość była spowodowana własnym paskudnym samopoczuciem. Szybko do zawrotów głowy dołączyły mdłości, a na czole skroplił się zimny pot. Przymknął na moment oczy, mając nadzieję, że to tylko nieśmieszny żart. Uzdrowiciele znaleźliby na te dolegliwości setki wytłumaczeń, ale on z wieloletniej autopsji doskonale wiedział, że to może być tylko jedno - atak choroby genetycznej. Dbał o siebie: chodził do uzdrowicieli i regularnie pił te cholerne gorzkie wywary właśnie po to, żeby nie dopuszczać do takich sytuacji. Nawet nie wziął ze sobą żadnej czekolady. - Potrzebuję czegoś słodkiego - powiedział do reszty, łudząc się, że ktoś z nich okazał się większym pomyślunkiem. O dziwo właśnie tak się stało. Wziął od Magnusa tabliczkę czekolady, od razu zjadając parę kostek. Resztę zostawił na później, chowając ją do kieszeni. Przy okazji sprawdził fiolkę z krwią - wciąż była na swoim miejscu. - Mam transmutacyjne zaniki organowe - niechętnie podzielił się tą informacją z Shafiqiem, przyglądając mu się uważnie. - Dotarło to do ciebie? - Nie miał pewności; wciąż odnosił wrażenie, że z uzdrowicielem jest coś nie tak. Mógł mieć tylko nadzieję, że zaraz się ogarnie i mu pomoże. Znał się na swojej chorobie wystarczająco dobrze, żeby być świadomym beznadziejnej sytuacji w jakiej właśnie się znalazł. Bez pomocy Zachary'ego zapewne zaraz padnie - nie cierpiał być zależnym od drugiej osoby.
Istota, która im towarzyszyła, była po prostu przerażająca. Edgar niewiele myśląc wyciągnął różdżkę i wymierzył w jej kierunku - Petrificus totalus! - Musiało mu się udać, nie chciał mieć nic do czynienia z tym strasznym czymś. Szczególnie, że usłyszał jak za jego plecami zawala się przejście. Nie mieli drogi ucieczki.
|Jem czekoladę i petryfikuję to coś
Istota, która im towarzyszyła, była po prostu przerażająca. Edgar niewiele myśląc wyciągnął różdżkę i wymierzył w jej kierunku - Petrificus totalus! - Musiało mu się udać, nie chciał mieć nic do czynienia z tym strasznym czymś. Szczególnie, że usłyszał jak za jego plecami zawala się przejście. Nie mieli drogi ucieczki.
|Jem czekoladę i petryfikuję to coś
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Edgar Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 50
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Choć komnata, do której zmierzali, jawiła mu się jako paszcza lwa, to z ulgą przyjął fakt, że w końcu może przestać przemierzać korytarzyk na czworaka. Momentalnie spojrzał w stronę kominka, w którym zapłonął ogień, później zaś powiódł dookoła wzrokiem, trzymając różdżkę w pogotowiu - nie dostrzegł jednak owłosionego intruza. Dostrzegł za to znajome słoje i fiolki, jego uwadze nie umknął też kociołek; może mogliby zrobić z użytek z tych znalezisk? Wtedy jednak złowróżbna cisza została przerwana przez klekotanie, co sprowadziło Caelana na ziemię. Wzniósł oczy ku górze, a gdy dojrzał istotę, z którą przyszło im się zmierzyć, wygiął usta w paskudnym grymasie. Co tu się, do diabła, działo? I czym dokładniej było to coś? Ofiarą jakiejś klątwy? Nie poświęcał wielkiej uwagi wymianie zdań między pozostałymi członkami wyprawy - może to był błąd, lecz paskuda, która trzymała się ścian, zaprzątała jego myśli w pełni. Gdy zaś ze stołu poderwały się naczynia, podjął decyzję o wyczarowaniu tarczy. Kątem oka zauważył, że jakieś szkło leci w kierunku stojącej obok siostry.
- Protego Maxima! - powiedział twardo, skupiając się na wyczarowaniu bariery, na której zatrzymałyby się naczynia.
- Protego Maxima! - powiedział twardo, skupiając się na wyczarowaniu bariery, na której zatrzymałyby się naczynia.
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Podróż przez tunel nie trwała długo, nie była więc specjalnie uwłaczająca, a już zwłaszcza wtedy, gdy po przedostaniu się do pomieszczenia Caley miała okazję przyjrzeć się wszystkiemu nieco lepiej. Już wcześniej zauważyła zarys kociołka, tym razem jednak mogła upewnić się, że komnata rzeczywiście była kiedyś alchemiczną pracownią; warstwy kurzu i brudu nie przeszkadzały jej wcale – doskonale wiedziała, jakie mogą być warunki na wyprawie i nie zamierzała krzywić nosa z powodu tak błahych niedogodności. Zwłaszcza, że te bardziej niebezpieczne czaiły się tuż nad jej głową.
Zanim jednak dostrzegła lokatorkę, jej uwagę zwróciła ściana znajdująca się tuż przy stanowisku alchemicznym.
- Zobaczcie, ta ściana jest ciemniejsza i jakby bardziej wysunięta do przodu – oznajmiła, wskazując ręką odpowiedni fragment cegieł.
Spojrzała po towarzyszach wyprawy i ogarnęło ją niemiłe przeczucie, że los kpi z nich w żywe oczy. Uzdrowicielowi drżały dłonie, a Edgar doznał ataku choroby genetycznej; choćby chciała coś na to zaradzić, nie potrafiła, a bezsilność doprowadzała do frustracji.
Klekocząca szkarada była czymś obrzydliwym. Chodziła po ścianie, przyczepiła się do sufitu, a jej głowa wykręcona była pod nienaturalnym kątem. Goyle zebrało się na wymioty, gdy zauważyła twarz stwora oraz wyłażące z ran robale. Krzyk, jaki wydała z siebie istota, zmroził krew w żyłach, lecz czarownica zachowała na tyle przytomności, by zauważyć jak części rozbitych naczyń unoszą się i mkną w jej kierunku. Caelan zareagował pierwszy, lecz jego tarcza była zbyt słaba. Caley w ostatniej chwili spróbowała odskoczyć w stronę ściany i stanowiska alchemicznego, usiłując uniknąć szklanych zadrapań.
| robię unik
Poprosimy także o żywotnośćszkarady Miss Avendonu 1956
Zanim jednak dostrzegła lokatorkę, jej uwagę zwróciła ściana znajdująca się tuż przy stanowisku alchemicznym.
- Zobaczcie, ta ściana jest ciemniejsza i jakby bardziej wysunięta do przodu – oznajmiła, wskazując ręką odpowiedni fragment cegieł.
Spojrzała po towarzyszach wyprawy i ogarnęło ją niemiłe przeczucie, że los kpi z nich w żywe oczy. Uzdrowicielowi drżały dłonie, a Edgar doznał ataku choroby genetycznej; choćby chciała coś na to zaradzić, nie potrafiła, a bezsilność doprowadzała do frustracji.
Klekocząca szkarada była czymś obrzydliwym. Chodziła po ścianie, przyczepiła się do sufitu, a jej głowa wykręcona była pod nienaturalnym kątem. Goyle zebrało się na wymioty, gdy zauważyła twarz stwora oraz wyłażące z ran robale. Krzyk, jaki wydała z siebie istota, zmroził krew w żyłach, lecz czarownica zachowała na tyle przytomności, by zauważyć jak części rozbitych naczyń unoszą się i mkną w jej kierunku. Caelan zareagował pierwszy, lecz jego tarcza była zbyt słaba. Caley w ostatniej chwili spróbowała odskoczyć w stronę ściany i stanowiska alchemicznego, usiłując uniknąć szklanych zadrapań.
| robię unik
Poprosimy także o żywotność
Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my
sinful will
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Jezioro Loch Morar
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja