Wnętrze
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wnętrze
Jest to ogromne, rozległe pomieszczenie mogące pomieścić w sobie pół kamienicy, posiadające mnóstwo gotyckich okien, niezliczoną ilość stoliczków z krzesełkami oraz morze długich rzędów regałów, po brzegi wypełnionych opasłymi woluminami. Londyńską bibliotekę codziennie odwiedzają głodni wiedzy czarodzieje; obecnie są oni jedynymi gośćmi w progach pokaźnego księgozbioru.
Do wnętrza biblioteki prowadzi przestronny hol wyłożony szachownicą czarnych i białych kafli, ze spiralnymi schodami prowadzącymi na wyższe kondygnacje budynku. Kondygnacje te posiadają balkony z widokiem na niższe piętra, dzięki czemu biblioteka wydaje się być jednym, wielkim, nieskończonym, monumentalnym wręcz pomieszczeniem. Na samej górze budowli umiejscowiona jest sporej wielkości szklana kopuła wpuszczająca do środka morze światła. Podłogi wyłożone są ciemnym kamieniem, w których odbija się blask dziesiątek lamp. Bibliotecznych regałów nie sposób zliczyć, a wszystkie podzielone są na odpowiednie działy tematyczne. Wraz z nastaniem nowego porządku księgozbiory przebrano, usuwając z nich literaturę spod pióra mugoli. Poszczególne działy zostały odizolowane od pozostałych za sprawą dębowych barierek. Czytelnią zaś jest kilkadziesiąt mahoniowych stołów i stoliczków gęsto zastawionych krzesłami.
Cisza niekiedy przerywana jest szelestem przewracanych kartek, a także cichymi szeptami konsultujących się ze sobą czytelników. Dookoła panuje spokojna, typowo naukowa atmosfera.
Do wnętrza biblioteki prowadzi przestronny hol wyłożony szachownicą czarnych i białych kafli, ze spiralnymi schodami prowadzącymi na wyższe kondygnacje budynku. Kondygnacje te posiadają balkony z widokiem na niższe piętra, dzięki czemu biblioteka wydaje się być jednym, wielkim, nieskończonym, monumentalnym wręcz pomieszczeniem. Na samej górze budowli umiejscowiona jest sporej wielkości szklana kopuła wpuszczająca do środka morze światła. Podłogi wyłożone są ciemnym kamieniem, w których odbija się blask dziesiątek lamp. Bibliotecznych regałów nie sposób zliczyć, a wszystkie podzielone są na odpowiednie działy tematyczne. Wraz z nastaniem nowego porządku księgozbiory przebrano, usuwając z nich literaturę spod pióra mugoli. Poszczególne działy zostały odizolowane od pozostałych za sprawą dębowych barierek. Czytelnią zaś jest kilkadziesiąt mahoniowych stołów i stoliczków gęsto zastawionych krzesłami.
Cisza niekiedy przerywana jest szelestem przewracanych kartek, a także cichymi szeptami konsultujących się ze sobą czytelników. Dookoła panuje spokojna, typowo naukowa atmosfera.
Jak mało kto wiedziała, że nauka to proces — a w jego naturze leżało zawahanie się, problemy i nieścisłości. Tak zwane kamienie milowe były ważne, mimo przynoszenia człowiekowi białej gorączki, objawiającej się zmartwieniem na twarzy. Nie mogła powiedzieć, że bywało to często — wszakże, w przeciwieństwie do wielu innych ludzi, miała dar łatwości przyswajania nowej mowy, który uczynił z niej poliglotkę nie z samego faktu wielu języków, co także pojmowania złożonych, matematycznych struktur tworzenia języka. Trytoński doskonale znała jej matka, jednak niesnaski, które coraz częściej między nimi wynikały, sprawiały, że Imogen wolała mieć inne towarzystwo do nauki, chociaż mniej doświadczone. Tym samym przyszło jej rozmawiać z Marią, która niezmiennie pozostawała w sercu damy i sprawiała wrażenie nie tylko istotnej, co wręcz wyjątkowej dla niej osoby.
— Wiele nieścisłości może być dla nas irracjonalnymi, bo przecież nie znamy rzeczywistości funkcjonowania pod wodą. Trytony znają inny świat, inne wartości... inaczej postrzegają to, co dla nas wydaje się być niezrozumiałe i nad wyraz. — Skwitowała wypowiedzi Marii, chwilę zastanawiając się nad tym w kontekście znanych jej już języków. W istocie rosyjski obfitował w określenia nawiązujące do chłodu i biedy, często wybrzmiewał zgorzkniale w innej tematyce niż natura, w której zaś zgłoski legły miękko na języku. Niemiecki natomiast, z swojej zawiłej naturze tworzenia zdań poprzez tłumaczenie ich prostszymi zdaniami, wydawał się wręcz matematyczny.
— Irudy hen rāenion... dar nabrzeża. To brzmi jak określenie zatopionej łodzi, mój wuj kiedyś opowiadał, że trytony je przygarniają i adaptują pod siebie... dlatego wiele wielkich statków nigdy nie zostało odnalezionych. Ale jest w tym jakaś metoda... najczęściej określają to, co przychodzi z lądu odpowiednikami naszych określeń. Jak gdyby... oba gatunki doszły do podobnych podsumowań, to niesamowite — czy to piękne, czy może właśnie smutne, że były między nimi takie podobieństwa? Jak daleko posunięty był rozwój intelektualny trytonów czy trolli? Nigdy nie była dobra w opiece nad magicznymi stworzeniami, teraz wydawała się wręcz tego żałować, gdy zgłębiając zgłoski języka istot, zdawała sobie sprawę, że w pewnym stopniu także do nich należała. Jako czarownica, ale też jako potomini wili. Wzrok chwilę przesunął się po twarzy Marii, jakby szukając w niej odpowiedzi na to, co ją samą zastanawiało. Wszakże blondynka miała większą wiedzę o istotach żywych niż Imogen, mogła znać ich zwyczaje, które — mimo panieńskiego pochodzenia matki — Imogen pominęła.
— Wiele nieścisłości może być dla nas irracjonalnymi, bo przecież nie znamy rzeczywistości funkcjonowania pod wodą. Trytony znają inny świat, inne wartości... inaczej postrzegają to, co dla nas wydaje się być niezrozumiałe i nad wyraz. — Skwitowała wypowiedzi Marii, chwilę zastanawiając się nad tym w kontekście znanych jej już języków. W istocie rosyjski obfitował w określenia nawiązujące do chłodu i biedy, często wybrzmiewał zgorzkniale w innej tematyce niż natura, w której zaś zgłoski legły miękko na języku. Niemiecki natomiast, z swojej zawiłej naturze tworzenia zdań poprzez tłumaczenie ich prostszymi zdaniami, wydawał się wręcz matematyczny.
— Irudy hen rāenion... dar nabrzeża. To brzmi jak określenie zatopionej łodzi, mój wuj kiedyś opowiadał, że trytony je przygarniają i adaptują pod siebie... dlatego wiele wielkich statków nigdy nie zostało odnalezionych. Ale jest w tym jakaś metoda... najczęściej określają to, co przychodzi z lądu odpowiednikami naszych określeń. Jak gdyby... oba gatunki doszły do podobnych podsumowań, to niesamowite — czy to piękne, czy może właśnie smutne, że były między nimi takie podobieństwa? Jak daleko posunięty był rozwój intelektualny trytonów czy trolli? Nigdy nie była dobra w opiece nad magicznymi stworzeniami, teraz wydawała się wręcz tego żałować, gdy zgłębiając zgłoski języka istot, zdawała sobie sprawę, że w pewnym stopniu także do nich należała. Jako czarownica, ale też jako potomini wili. Wzrok chwilę przesunął się po twarzy Marii, jakby szukając w niej odpowiedzi na to, co ją samą zastanawiało. Wszakże blondynka miała większą wiedzę o istotach żywych niż Imogen, mogła znać ich zwyczaje, które — mimo panieńskiego pochodzenia matki — Imogen pominęła.
ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Neutralni
Wnętrze
Szybka odpowiedź