Wydarzenia


Ekipa forum
Plac główny
AutorWiadomość
Plac główny [odnośnik]16.07.19 21:04
First topic message reminder :

Plac główny

Główny plac Doliny Godryka to sporych rozmiarów, prostokątny, brukowany dziedziniec, na którym zbiega się większość ulic przebiegających przez wioskę. Położony w samym centrum zabudowań, przylega bezpośrednio do jedynego odwiedzanego kościoła, odgrodzonego szpalerem drzew cmentarza, poczty (również sowiej, ukrytej sprytnie za zaczarowaną witryną z widokówkami), ratusza i magicznego pubu Pod Rozbrykanym Hipogryfem.
Na samym środku placu znajduje się – wzniesiony stosunkowo niedawno – kamienny pomnik ofiar wojny, stojący w samym środku imponującej, okrągłej fontanny. Mimo upływu czasu, tuż pod pomnikiem wciąż można znaleźć składane regularnie kwiaty i zamknięte w kolorowych lampionach świece, po zmroku oświetlające cały plac ciepłym blaskiem. Naprzeciwko fontanny znajdują się wygodne, drewniane ławeczki z żeliwnymi okuciami; jeżeli na którejś z nich usiądzie czarodziej, pomnik zmienia się w statuę mężczyzny w gwieździstej pelerynie, z długą brodą i charakterystycznymi okularami-połówkami. Albus Dumbledore stoi dumnie wyprostowany, z różdżką wyciągniętą ku górze, z której do fontanny spływa mgiełka rozproszonej wody.
Na dnie fontanny błyszczą monety, które wrzucają tam zarówno mieszkańcy, jak i nieliczni turyści, wiedzeni starym przesądem, że niewielka ofiara zapewnia szczęście i ochronę bliskich przed chorobami; co ciekawe, pod powierzchnią wody można znaleźć zarówno mugolskie pięćdziesięciopensówki, jak i czarodziejskie knuty.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plac główny [odnośnik]20.01.20 22:10
The member 'Poppy Pomfrey' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 46
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]21.01.20 19:05
nieodpowiadamzatreśćtegoposta:<

Przywitał się ze Steffem i Philie, znacząco spoglądając w stronę tego pierwszego, żeby czasem się wygadał co do atrakcji minionej nocy.
- Ten ząb to cena karmy - wymamrotał enigmatycznie, nie wdając się w szczegóły. - Zrezygnowałem z wyścigu - wzruszył tylko ramionami, bez wyjaśniania, że już w trakcie tegoż wyścigu, po malowniczej wywrotce. Zerknął na niuchacza, którego wskazała Moss, uśmiechając się koślawo. Tak, żeby nie było widać zębów. I uszczerbku. - Jest tylko jeden, ale wyrabia trzysta procent normy, wszystko zwinie, absolutnie wszystko - pochwalił malucha, jakby sam był jego ojcem.
- Mam nadzieję, że nagroda to coś więcej niż uścisk dłoni naszej słynnej piosenkarki, chociaż jakby wygrał Bojczuk, to pewnie nawet byłby całkiem usatysfakcjonowany - i nie myłby ręki przez następny tydzień?
Skinął głową Jamie, która dołączyła do nich chwilę później, a Bojczuka szturchnął w bok łokciem, tak solidnie. Ten to był dopiero narąbany.
- Merlinie, Bojczuk, wyglądasz tak, jakbyś dotarł do dna bezdennej piersiówki - roześmiał się tylko, ale niespecjalnie zdziwił się, w jakim stanie znajdował się Johny. - Ale dobra, nikomu nie powiem - niech pozostanie ich tajemnicą, że Bojczuk ledwie stoi. I zionie od niego tanim alkoholem na milę albo dwie.
- No wreszcie, Wilde, całą noc cię szukałem - łypnął na Olliego, po czym uśmiechnął się, choć trochę się zmieszał, kiedy padło pytanie, czy ząb należy do niego. Udał, że go nie usłyszał, bezczelnie je ignorując. - Grunt, że nie spóźniłeś się na odliczanie noworoczne - choć znając Wilde’a, to całkiem możliwe byłoby to, że zaszyłby się w swojej lecznicy i zorientował pierwszego stycznia, iż chyba coś przegapił. Dobrze, że w ogóle dotarł.
Gdzieś niedaleko nich zamajaczyła mu sylwetka Cordie; podchwycił jej wzrok, unosząc rękę w geście powitania i dając jej jakoś nieporadnie znać, że zaraz do niej podejdzie. W tym tłumie przypominała mu siebie sprzed lat, gdy nie dzieliły ich społeczne różnice, zacierające się w trakcie wspólnego przeżywania szkolnej monotonii.
Kiedy tylko Steff zwrócił jego uwagę na dwóch funkcjonariuszy, których znali lepiej, niż Keat by sobie tego życzył, wymamrotał tylko zaraz wracamy, ruszając w ślad za Cattermole’em. Akurat w momencie, kiedy Johny zaczął paplać o łyżwach, zdążył więc jeszcze zmiażdżyć go wzrokiem na odchodne.
Skinął im głową, a spojrzenie utkwił w rudowłosym, z którym rozmawiał najdłużej. Tak jak Steffen liczył na to, iż policjanci zdradzą im, jak zakończyła się sprawa świstoklików.
Mniej więcej w tym czasie Bojczuk dotarł na scenę, co trochę rozproszyło Keata, który parsknął śmiechem, widząc przyjaciela w akcji.
Zagwizdał przeciągle, niespecjalnie przejmując się tym, że stoi tuż obok policjantów. A gdy tylko Johny pozdrowił ekipę z portu, ryknął głośno, machając mu ręką szalony. Ale ten szajbus ma gadane. Bojczuk na ministra!!!



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Plac główny [odnośnik]22.01.20 23:05
Wzrok i czujne oko prędko wyłapały kochaną pannę Leighton, lecz nie pozwoliły sprawdzić, skąd właściwie nadeszła - Sue była zbyt zajęta rozglądaniem się w przeciwnym kierunku, by cokolwiek zauważyć. Obdarzyła koleżankę serdecznym uśmiechem i wzięła ją w objęcia, witając tym gestem i ciesząc się z jej towarzystwa.
- Skoczyłam na chwilę do domu. Znalazłam maleńkiego memortka, właściwie to dłuższa historia - mruknęła z zastanowieniem; zbliżała się północ, chyba nie miała czasu streszczać wszystkiego. - W każdym razie, zaniosłam go do domu, tutaj nie był zbyt bezpieczny, a później byłam... hmm, wszędzie - stwierdziła, kiwając głową na potwierdzenie. - Pomagałam przy łyżwach, w bufecie, bawiłam się tu i tam - zaskakujące, że wpadłyśmy na siebie dopiero teraz! - choć po ilości osób zjawiających się na placu, wcale nie wydawało się to takie nieprawdopodobne. Leighton mignęła jej tylko przy okazji poszukiwania skarbów, za to Poppy dostrzegła tej nocy pierwszy raz, choć rozglądała się po otoczeniu dosyć intensywnie, próbując . - Poppy! - przywitała się, przypatrując przez chwilę pielęgniarce, gdy wspomniała o losach na loterię. - Jasne, marzę o zaśpiewaniu z Celestyną - przyznała szczerze, zerkając na scenę pełnym nadziei wzrokiem - naprawdę pragnęła mieć to szczęście. Wkrótce wiele innych bodźców odciągnęło jej uwagę, na chwilę wyłączając z rozmowy - przerzucała wzrok z miejsca na miejsce, chłonąc otoczenie; zapomniała się zupełnie, tracąc wątek i wybijając z rozmowy, lecz każdy, kto znał ją choć trochę, wiedział, że zdarzało jej się to stosunkowo często, a przynajmniej częściej niż innym. Tym samym, bardzo niezgrabnie, lecz wciąż nieświadomie, ominęła słowa o Eileen. Dopiero zamieszanie na scenie pozwoliło jej wrócić do rozmowy - nie mogła powstrzymać chichotu, zwłaszcza słysząc reakcje koleżanek.
- Zdecydowanie nie miał tego na myśli - odpowiedziała Poppy pogodnie, nie wiedząc, że może tym bardziej zaszkodzić niż pomóc. - Typowy Bojczuk, wesoła postać - powiedziała z szerokim uśmiechem, wzruszając ramionami i nie wnikając wcale w jego pobudki. Jako jedna z nielicznych osób, potrafił być sobą, a to zawsze bardzo ceniła - nie była zgorszona jego słowami, w przeciwieństwie do Poppy i Charlie. Była zadowolona, że na scenę wszedł ktoś znajomy, choć jeszcze zastanawiała się, czy jest jakaś szansa na dołączenie do Celestyny - tworzyła w głowie naprędce plany, zerkając na swoją plakietkę, ale numer - niestety, nie zmienił się.

| przepraszam za opóźnienie, zarażam się chyba od PKP .-. rzucam na spostrzegawczość (I)



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Plac główny - Page 9 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Plac główny [odnośnik]22.01.20 23:05
The member 'Susanne Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 48
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]22.01.20 23:22
Stojąca na scenie Celestyna rozglądała się przez moment, jakby starając się wypatrzeć w tłumie właściciela wyczytanego przez nią numeru, ale nie musiała czekać długo – ani szukać daleko; stojący tuż przy scenie Johnatan przeszedł przez magiczną taśmę, która przepuściła go bez problemu, po czym wszedł na scenę, wkładając pustą butelkę w dłonie mocno zaskoczonego i zdezorientowanego dyrektora Czarodziejskiej Rozgłośni Radiowej, który najpierw otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz potem je zamknął odwracając się jedynie do tyłu; jeden z młodszych pracowników natychmiast do niego podbiegł, odbierając dyskretnie butelkę i znikając z nią za kulisami. Za zdarzeniem podążyło kilka niosących się ponad tłumem wybuchów śmiechu, które jednak błyskawicznie utonęły w entuzjastycznej przemowie szczęśliwego zwycięzcy; Celestyna nie zdążyła nawet zaprotestować – nie wyglądała zresztą, jakby miała zamiar to zrobić – a jeżeli słowa Johnatana wywołały u niej zakłopotanie, to w żaden sposób tego nie okazała, przy ostatnich zdaniach uśmiechając się szeroko i zwyczajnie przekazując mu mikrofon; w międzyczasie przyniesiono jej drugi. – To naprawdę poruszające życzenia, pozostające w duchu naszej zabawy – powiedziała, na chwilę odwracając się do czarodziejów i czarownic zgromadzonych na placu; to wszak pod hasłem jednoczenia się w obliczu wojennych trudności zorganizowano tegoroczną zabawę sylwestrową. – Dziękuję ci za nie, mój drogi – odwróciła się ku Johnatanowizdradzisz nam, jak masz na imię? – zapytała, czekając przez chwilę na odpowiedź; jeżeli jakąkolwiek uzyskała, dalej zwracała się już do Bojczuka po imieniu. – Powiedziałeś przed chwilą bardzo ważną rzecz: musimy kochać się wzajemnie. A że nie od dzisiaj wiadomo, że najprostsza droga do serca prowadzi przez żołądek… – mówiła dalej, sięgając za siebie – a w jej dłoni, jakby znikąd, pojawił się złoty klucz, obwiązany purpurowo-złotą kokardą – ten klucz otwiera drzwi do Miodowego Królestwa. Dzięki hojności mojego dobrego przyjaciela, Ambrozjusza Flume’a – pozdrawiam cię, kochany – jako zwycięzca naszej loterii, ty, oraz każdy, kogo ze sobą przyprowadzisz, będzie mógł robić zakupy w najsłynniejszej czarodziejskiej cukierni zupełnie za darmo – i to przez cały przyszły rok – powiedziała. Zanim wręczyła Johnatanowi klucz, pochyliła się jeszcze, kładąc dłonie na jego ramionach i całując w oba policzki. – A ponieważ muzyka łagodzi obyczaje, Czarodziejska Rozgłośnia Radiowa ufundowała dla zwycięzcy również najnowszy model naszego odbiornika radiowego, pozwalającego na słuchanie naszych audycji w każdym miejscu w kraju. Zostanie dostarczony pod adres, który wskażesz – dodała, prostując się. – Do udziału w jednej z naszych audycji chciałabym cię również zaprosić, będziemy mieć okazję porozmawiać dłużej – bo teraz goni nas czas! – Klasnęła w dłonie. – Mam nadzieję, że zaśpiewasz razem ze mną? – zapytała, puszczając do Johnatana oko – ale zanim Bojczuk zdążyłby potwierdzić lub zaprzeczyć, stojący z tyłu członkowie Fatalnych Jędz chwycili za instrumenty, a po placu rozniosły się pierwsze nuty tradycyjnej Auld Lang Syne; Celestyna podniosła mikrofon, zaczynając śpiewać pierwsze wersy i zerkając na stojącego obok niej czarodzieja, widocznie oczekując, że do niej dołączy.

Maeve bez problemu mogła rozpoznać stojącą nieopodal Poppy, a jej czujne spojrzenie wychwyciło również funkcjonariuszy magicznej policji, stojących na ścieżce prowadzącej do plumpkowej studni. Obaj mężczyźni praktycznie nie spuszczali oka z kobiety w błękitnym berecie, od czasu do czasu przesuwając spojrzenie również w kierunku stojących tuż przy magicznej taśmie czarownic. Wydawali się nerwowi, a jeden z nich zdecydowanie zbyt często zerkał na znajdujący się na jego nadgarstku zegarek. Kobieta stojąca obok Maeve pokiwała głową w odpowiedzi na jej słowa; jej spojrzenie wydawało się szczere, choć ostrożne. – Czy ja wiem… Mój wnuczek gra w Zjednoczonych, moment, mam tutaj gdzieś jego zdjęcie… – powiedziała, po czym sięgnęła do wewnętrznej kieszeni długiego płaszcza, przez chwilę w nim czegoś szukała, a wreszcie wyciągnęła kwadratowy kawałek papieru, który podsunęła pod nos wiedźmiej strażniczce. Na pergaminie nie było jednak zdjęcia, a kilka linijek napisanego odręcznie tekstu. – Jakiś kawaler się panience przygląda – odezwała się jeszcze kobieta, wciąż z życzliwym uśmiechem – choć w jej głosie zabrzmiało ostrzeżenie.
Mniej więcej w tym samym czasie Justine wyminęła Maeve i towarzyszącą jej czarownicę, żeby podejść do dwóch stojących na ścieżce policjantów. Chociaż na placu było głośno, Maeve – jeżeli spróbowała – była w stanie wyłapać sens toczącej się rozmowy. Mężczyźni spojrzeli po sobie, przez moment milcząc, po czym jeden z nich odchrząknął. – Tak, złapali smoczą ospę i wezwali nas do pilnowania porządku na zabawie. Mieliśmy mieć wolne w sylwestra, ale wyszło jak zwykle – odpowiedział, nie patrząc jednak przy tym Justine w oczy, a spoglądając gdzieś obok. Kłamstwo w jego głosie nie było oczywiste, lecz ton był sztywny, jakby pozbawiony emocji. Drugi z mężczyzn spojrzał na twarz Gwardzistki i przez moment wydawało się, że chciał o coś zapytać, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. – Możemy w czymś pomóc? – zapytał pierwszy z policjantów; w jego tonie pobrzmiewało zniecierpliwienie.
Poppy oraz Susanne, które postanowiły rozejrzeć się dookoła, były w stanie dostrzec całą scenę, a lekki wiatr niósł w ich kierunku pojedyncze słowa, zarówno wypowiadane przez Justine i policjantów, jak i Maeve i nieznajomą im staruszkę. Jeżeli znały którekolwiek z nich, bez problemu były w stanie je rozpoznać.

Dwóch funkcjonariuszy spojrzało na Steffena z mieszaniną zaskoczenia i zakłopotania, kiedy podszedł bliżej, zniżając głos do konspiracyjnego tonu i ich zagadując; spojrzeli po sobie, a później na młodzieńca, a Steffen mógł odnieść wrażenie, że mężczyźni naprawdę go nie rozpoznają: w ich twarzach nie pojawiła się nawet odrobina zrozumienia, wyglądali na nieco skonfundowanych i zdenerwowanych. Oprócz tego, gdy Steffen znalazł się bliżej, był w stanie zauważyć, że ich mundury prezentowały się w sposób niezbyt porządny, jak gdyby zakładano je w pośpiechu; obaj nosili też buty, które nie pasowały do całej reszty, a spod grubych podeszw wystawały kawałki świeżego błota. – Dobry wieczór, wszystko jest w jak najlepszym porządku – odpowiedział jeden z czarodziejów, kiwając ku Steffenowi i jego towarzyszom. – Powinniście panowie – dostrzegł Philippę i Jamie i panie przejść dalej, na plac, ścieżki mają służyć ewentualnej ewakuacji – powiedział, tym razem zwracając się już do całej grupy. Keat i Jamie, którzy również postanowili przyjrzeć się policjantom, dostrzegli te same osobliwości, które zauważył Steffen; ponadto żaden z funkcjonariuszy zdawał się nie rozpoznawać również ich, mimo że jeden z nich – wysoki i rudowłosy, który zgubił gdzieś jednak swoją charakterystyczną czapkę – rozmawiał z Keatem na placu przez dłuższą chwilę.
Nietypowa wymiana spojrzeń mogła umknąć Philippie, bo nim zdążyłaby się jej przyjrzeć, poczuła gwałtowne szamotanie na wysokości klatki piersiowej, a sekundę później pokryte ciemnym futerkiem stworzonko wyskoczyło spomiędzy połów jej różowego okrycia i – przemykając pomiędzy nogami innych – pomknęło w stronę sceny, zwabione, najpewniej, błyskiem złotego klucza w ręku Celestyny.

Kieran rozejrzawszy się wokół placu, bez problemu był w stanie zlokalizować rozmieszczenie wszystkich znajdujących się na nim funkcjonariuszy magicznej policji, mógł rozpoznać też twarze wszystkich czarodziejów, których wcześniej spotkał – a którzy znajdowali się w zasięgu jego wzroku. Na dokładniejszy rekonesans zabrakło mu jednak czasu, jego uwaga została skutecznie rozproszona przez zwracającego się do niego kursanta. Młodzieniec, słysząc zezwolenie na kontynuowanie, kiwnął krótko głową. – Ekhm, no więc tak – zaczął, nieco zdenerwowany; najwidoczniej dopiero docierało do niego, kogo właściwie zaczepił – bo wie pan – ja się zgłosiłem do pomocy w organizacji zabawy, pilnuję porządku. W ramach wolontariatu – wyjaśnił. – Rzecz w tym, że coś jest nie tak, i nie bardzo wiem, do kogo się zwrócić. Połowa z tych policjantów – w tym ci za panem, proszę się nie odwracać, patrzą się tutaj, jak gdyby chcieli poprosić pana o autograf – pojawiła się w trakcie zupełnie znikąd, mówiąc, że przysłali ich na zastępstwo, bo panuje jakaś epidemia smoczej ospy. Tyle, że ja widziałem dzisiaj Robertsa i nie wyglądał, jakby miał wyzionąć ducha. – Rozejrzał się dookoła. – Oprócz tego było jakieś zamieszanie ze świstoklikami, ostatecznie wszystkie są na miejscu, ale ktoś próbował je podmienić. No i zatrzymaliśmy dwójkę ludzi, którzy kręcili się tam, gdzie nie powinni, a potem paplali coś o szampanie. W każdym razie – nie wiem, co to wszystko znaczy, ale słyszał pan o akcji Proroka, prawda? – zapytał, zniżając głos. – Obawiam się trochę, że dotarła nie tylko tam, gdzie miała dotrzeć – dodał niepewnie.

Słowa Kierana i rozmawiającego z nim kursanta częściowo dotarły do stojącego nieopodal Michaela, który był też w stanie rozpoznać twarze obu mężczyzn – byli to jednak jedyni znajomi czarodzieje, których wokół siebie dostrzegał. Ten, który go zaczepił, wydawał się zupełnie obcy, ale uścisnął wyciągniętą dłoń Tonksa bez zawahania. – Ethan Podmore, bardzo mi miło – odpowiedział. – Podoba mi się pana płaszcz – wtrącił jeszcze po chwili, zbliżając się nieco. – Mój przyjaciel miał podobny – zanim, eee, spotkał go wypadek. W lesie, w górach – mówił dalej, a chociaż uśmiechał się przy tym względnie neutralnie, to ton jego głosu zupełnie nie pasował do mimiki; między sylabami, wypowiadanymi szybko, pobrzmiewały nuty zdenerwowania i powagi. – Pogryzło go dzikie zwierzę, wie pan? Ma teraz problem, ciągle powraca mu to paskudne zakażenie… W każdym razie, chciał zgłosić się do specjalisty, ale trochę się boi. Że straci pracę i nie będzie mógł pomagać rodzinie, bo jego szef jest mało tolerancyjny. Jego rodzice to uroczy ludzie, pracują na poczcie. Wie pan, takiej mugolskiej. – Zerknął na aurora z ukosa, jakby szukając w jego twarzy zrozumienia, po czym wziął głęboki oddech. – Słyszałem, że kiedyś przydarzyło się panu coś podobnego i pomyślałem – że może mógłby pan mu pomóc. Odnaleźć się. W tym wszystkim – dokończył, po czym – zupełnie niespodziewanie – roześmiał się wesoło. – Też uwielbiam kociołkowe pieguski. Kwachy raz wypaliły mi taką dziurę w języku, że musiałem wziąć tydzień wolnego – powiedział znacznie głośniej, jakby dotarł właśnie do puenty opowiadanego wcześniej dowcipu.

Zarówno Gwendolyn, jak i Heath, postanowili rozejrzeć się dookoła siebie, a chociaż nic podejrzanego nie zwróciło ich uwagi, to oboje byli w stanie przyjrzeć się uważniej otaczającym ich twarzom; jeżeli znali kogokolwiek ze stojącej na ścieżce grupy (Philippa, Oliver, Keat, Steffen, Jamie), bez problemu mogli ich rozpoznać. Zanim jednak mogliby ruszyć (bądź nie) w ich kierunku, wokół Heatha obudziła się magia; drzemiąca w chłopcu ciekawość sprawiła, że znikąd zaczęły frunąć w jego kierunku książki i książeczki, tomiki poezji i podręczniki, niektóre będące być może noworocznymi prezentami, inne – zapodzianymi w okolicy tomami (na tworzącej się stercie znalazło się też kilka modlitewników z przylegającego do placu, mugolskiego kościoła), a wszystkie te książki ułożyły się w wysoką wieżę, rosnącą tuż pod stopami chłopca, który już wkrótce mógł podziwiać wydarzenia mające miejsce na scenie z imponującego podwyższenia – nie przejmując się tym, że ktoś wyższy mu zasłoni.

Tangwystl i Anthony ruszyli w stronę sceny, a chociaż miejscami tłum czarodziejów i czarownic był wyjątkowo gęsty, udało im się dotrzeć mniej więcej do połowy placu, odnajdując trochę wolnej przestrzeni przy szemrzącej fontannie i otaczających ją ławkach.

Matthew, walcząc jednocześnie z zasłaniającą mu oczy spódnicą i gramolącym się z kieszeni kociakiem, chwiejnie opuścił Lily z powrotem na ziemię; udało mu się w porę wepchnąć nadpobudliwe zwierzątko z powrotem do kieszeni, jednak manewr z siedzeniem na barkach i spódnicą zapewnił jemu i Lily kilka ciekawskich spojrzeń najbliższej stojących czarodziejów; jedna dziewczyna, na oko jeszcze ucząca się w Hogwarcie, zachichotała wesoło, a towarzysząca jej staruszka – prawdopodobnie jej babcia – spojrzała ze zgorszeniem najpierw na Matta, a później na własną wnuczkę.
Zarówno Matthew, jak i Lily, spojrzeli w kierunku sceny, a jeżeli tylko znali osobiście Bojczuka, mogli go rozpoznać – widząc również, jak zatacza się wesoło, wchodząc na scenę. Słyszeli też każde słowo z jego entuzjastycznej przemowy i pozdrowień.

treść notki przeczytanej przez Maeve:

Mapa wraz z rozmieszczeniem waszych postaci i postaci NPC znajduje się poniżej. Postacie biorące udział w zabawie zostały oznaczone inicjałami. Na fioletowo oznaczeni są magiczni policjanci, na biało - zwyczajni uczestnicy zabawy, na różowo postacie NPC, które w jakiś sposób weszły w interakcję z waszymi postaciami. W razie wątpliwości/błędów w rozmieszczeniu proszę o informację drogą prywatnej wiadomości.

Możecie przemieszać się po mapie o dowolną ilość pól, również pomiędzy innymi postaciami, uwzględniając wtedy w treści posta, że wasza postać się przepycha.

Johnatan, odbiornik magicznej rozgłośni został dopisany do twojego wyposażenia.

Jeżeli kogokolwiek pominęłam lub przesunęłam lub odpowiedziałam źle – upominajcie się śmiało, przy tylu osobach jest to możliwe.


Plac główny - Page 9 ZiL7FwN
(większa wersja)

Czas na odpis wynosi 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 9 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 1:59
- Oh… - mruknęła gdy zaczął mówić. - Ooohh… - drugi dźwięk niżej, bardziej przeciągle, jakby całkowity sens wypowiedzianych przez niego słów dotarł do niej. - Nie myślałam o tym w ten sposób. - przyznała wprost wypowiadając pierwsze zdanie, które znalazło się w jej myślach. Uniosła dłoń, by potrzeć nią czubek nosa. Przez kilka chwil marszczyła nos by na ostatnie słowa spojrzeć na niego z niezrozumieniem. - A kim mieliby być? - jakieś jej się to wydawało całkowicie dziwaczne stwierdzenie, bo nie spotkała aurora, który człowiekiem by nie był. Ale też nie poznała jeszcze wszystkich, więc może nie wiedziała wszystkiego. W Biurze też nie była jakoś znacząco długo, a bardziej tam jednak zjawiała się na wezwanie, czas pomiędzy zdawaniem raportów czy interwencją przy klątwie spędzając w Katedrze Zaklęć Ochronnych. Przekrzywiła odrobinę głowę, spoglądając na niego z własnego pułapu. Zaraz jednak przesunęła spojrzeń po tłumie, który znajdował się wokół. Co prawda widziała wcześniej tłum, choćby podczas Festiwalu Lata, jednak rzadko kiedy wybierała się w takie miejsca. Ciekawość więc widniała w jej oczach, gdy spoglądała na scenę i to, co działo się wokół.
- Hm? - zawróciła swoją uwagę znów na Anthonyego kiedy zadał kolejne pytanie. Czy interesowała się czymś jeszcze? Jej nos zmarszczył się na nowo, a dłoń uniosła się do niego, tym razem jednak dotknęła kilka razy palcem wskazującym czubek nosa. - Testowanie nowych zaklęć bywa zabawne. - stwierdziła, nie przestając podjętych wcześniej czynności. - Dużo czasu spędzam na poprawianiu raportów, jak siedzę u taty. - dłoń przeniosła się na kark by go potrzeć w zakłopotaniu. - Pisanie to nie moja mocna strona. - przyznała szczerze. Spojrzała na niebo marszcząc pokaźne brwi.  - Oh, wiem! - nagle zaskoczyło, opuściła głowę tęczówki znów lokując na nim. - Lubię jeździć. - stwierdziła, skinając lekko głową. Ni to do siebie, ni do niego. - Czy to się liczy? - zapytała nie do końca pewna, czy można to liczyć jako zainteresowanie. Zaraz jednak skupiła się na scenie stwierdzając brak swojej własnej wygranej. Jej towarzysz również nie wygrał ale słowa które wypowiedział sprawiły że spojrzała na niego. Jej brwi znów się zmarszczyły jakby próbując zrozumieć sens wypowiedzianych przez niego słów. Odpuściła jednak, skinając jedynie głową. Gdy wyciągnął ramię spojrzała na nie i kilka chwil zajęło jej, nim złapała go za nie pozwalając by ich poprowadził.
To chyba było dla niej coś nowego, ale w sumie nie bardzo wiedziała co. Może tak zachowywali się ludzie normalnie, tylko nie ci, których wcześniej znała.
- Słyszałam, że ludzie robią postanowienia noworoczne? Co o tym sądzisz? - jedno pytanie pojawiło się po drugim, a ona znów zawiesiła szczere spojrzenie na jego profilu.
Tangwystl Hagrid
Tangwystl Hagrid
Zawód : Łamacz Klątw, tester nowych zaklęć
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
And it's to cold outside
for angels to fly
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6463-tangwystl-hagrid https://www.morsmordre.net/t6471-ansuz#165284 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f211-harley-street-1-2 https://www.morsmordre.net/t6472-skrytka-bankowa-nr-1634#165285 https://www.morsmordre.net/t6837-tangie-hagrid
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 6:09
Steffen wydał się nieco zaskoczony, spodziewając się cieplejszego powitania. Rozumiał, że policjanci są na służbie, ale nie złapaliby przecież tamtego gagatka, gdyby nie on i Keat... chyba należało im się trochę uznania? Zresztą, ten rudy był o wiele sympatyczniejszy, gdy rozmawiał z nimi przed północą, przecież nie było potrzeby, by udawał skonfundowanego... Cattermole zmarszczył lekko brwi, przypatrując się mundurom i butom policjantów. Co jeśli... co jeśli zdenerwowanie mundurowych wcale nie było udawane?
Serce zabiło mu szybciej, a drżące nagle dłonie splótł za plecami. Zawsze ponosiła go romantyczna, ułańska fantazja (zupełnie niegodna jego germańskich przodków) i zwykle koledzy mieli powód, by śmiać się z jego bujd, a on sam przekonywał się boleśnie, że świat jest o wiele nudniejszy niż w jego wyobrażeniach. Odkąd zaczął działać w Zakonie, nie narzekał jednak na nadmiar wrażeń, a przygoda w katakumbach nadal napawała go niepokojem. Przeczucie mówiło mu, że szalona teoria spiskowa, która właśnie zamajaczyła w jego głowie, wcale nie musi być taka zwariowana.
-Ma pan rację... w końcu droga do świstoklików musi stać dla wszystkich otworem. - odpowiedział bezbarwnym tonem, przywołując na twarz uprzejmy uśmiech. Nie śmiał spojrzeć na Keata ani Jamie, ale z całego zdania zaakcentował tylko słowo "świstokliki", licząc, że zrozumieją aluzję.
-Powodzenia w pracy, panowie. Trzymajcie się, można tu zmarznąć tak bez czapki. - dodał, w duchu licząc na to, że Keat również zapamiętał modne nakrycie głowy rudego. Skinął policjantom głową i posłusznie odszedł kilka kroków w bok, nie idąc jednak w głąb placu, a przechodząc za plecy Olivera. Gdy tylko Wilde nieświadomie osłonił go swoim ciałem, Steffen włożył drżącą dłoń do kieszeni i mocno zacisnął palce na różdżce. Liczył, że Keat i Jamie zrozumieją jego koślawe aluzje i pójdą za nim aby mogli się w trójkę naradzić, ale najpierw musiał skoncentrować się w samotności. Zaklęcie było trudne, ale leżało w zasięgu jego możliwości i mogło pomóc mu zweryfikować, czy jego paranoiczne myśli były tylko wytworem jego wyobraźni.
-Veritas Claro. - szepnął, na tyle cicho aby usłyszeć mógł go co najwyżej Oliver. Ostrożnie obejrzał się przez ramię na policjantów, ciekaw, czy magia zadziałała.

rzut na zaklęcie, stoję kratkę obok Olivera (na prawo, przeszedłem dołem)


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 6:09
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 57
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 15:50
- Właśnie, kim innym mieliby być... - powtórzył po niej jednak z wyraźnie stwierdzającym tonem. Tak też było - byli ludźmi i bez względu na to do czego się posuwali w pościgach za czarnoksiężnikami nimi wciąż pozostawali. Tak uważał, a przynajmniej w to chciał wierzyć. Uniósł kącik ust odcinając się od tych rozważań i poszukując początku nowych. Słuchał o jej zainteresowaniach
- Te zaklęcia - testujesz z jakiejś konkretnej dziedziny? Czy jak się napatoczy? Szczerze to potrafię sobie wyobrazić ekscytację związaną z rzuceniem nowego, czy też jakiegokolwiek uroku. To jest mój ulubiony typ zaklęć. Jednak jakby poproszono mnie o testowanie jakiegoś zaklęcia obronnego... prawdopodobnie udałbym, że jestem zajęty czymś innym - przyznał z żartobliwym zakłopotaniem. Może udawanym, lecz jednak przywdzianym w dobrej wierze. Nie chciał by kobieta krępowała się swoim zakłopotaniem, a poczuła się swobodniej wiedząc, że może się z nim tym uczuciem solidaryzować - O, to akurat nas łączy - jeździectwo. Mój ojciec prowadzi hodowlę eatonanów na obrzeżach Sommerset. Jakbyś miała kiedyś ochotę, czas i chęć może moglibyśmy się umówić na wspólną jazdę - rzucił lekko, niezobowiązująco tak właściwie nie myśląc o tym, że to mogłoby się kiedykolwiek w przyszłości ziścić - Liczy - mrukną zaraz potem jednak podejmując się prowadzenia jej i siebie bliżej sceny. Skoro zgodziła się mu towarzyszyć to czuł poniekąd obowiązek zapewnienia jej tego wieczora przyjemnych wrażeń.
- Jeśli na co dzień brakuje im odwagi bądź chęci by wcielić w życie mniej lub bardziej rewolucyjne zmiany, a Nowy Rok jest dla nich pretekstem by sobie te braki uzupełnić, to nie jest to coś złego - robienie sobie postanowień - skoro to nikomu nie szkodziło, a mogło jedynie pomóc to nie widział powodu dla którego miałby negatywnie do tego pomysłu podchodzić. On sam jednak nigdy sobie nie przyrzekał takich rzeczy bo przeważnie od chęci zmiany do podjęcia akcji ku jej osiągnięciu dzieliły go przeważnie sekundy. Nie potrzebował impulsu w postaci chwili - Jest coś co chciałabyś sobie postanowić, coś zmienić z okazji Nowego Roku? - zagaił z ciekawości zerkając na nią tym samym przenikliwym spojrzeniem, które ona mu fundowała - Chciałabyś usiąść, czy potrzebujesz znaleźć się jeszcze bliżej sceny?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 18:47
Choć jej uwagę skutecznie przykuwała stojąca obok czarownica, to nie mogła powstrzymać się przed przelotnym zerknięciem na scenę, gdy tylko do jej uszu dotarł zwielokrotniony przez nagłośnienie wywód podchmielonego Bojczuka. Stała na tyle blisko i znała go na tyle długo, że nie miała najmniejszych wątpliwości, to musiał być on, jego charakterystyczna fryzura i jeszcze bardziej charakterystyczny sposób wysławiania się - lecz ile już tego wieczoru wypił i o jakich pocałunkach mówił, wolała nie wiedzieć. Nie przypatrywała mu się długo, wszak dużo istotniejsze, a przy tym niepokojące, zdawało jej się to, co zaobserwowała wodząc dookoła uważnym wzrokiem. Za ich, jej i rozmówczyni, plecami stała dwójka funkcjonariuszy magicznej policji i choć Maeve również na co dzień nie przepadała za przedstawicielami ich biura, to musiała przyznać, że ci tutaj zachowywali się szczególnie dziwnie. Ewidentnie obserwowali nie tylko czarownicę w dzierganym berecie, ale też spoglądali ku Poppy i jej koleżankom, wyraźnie na coś czekając. A może raczej - na odpowiednią godzinę, wszak uwadze strażniczki nie umknęło zbyt częste zerkanie na zegarek.
Z tym większą ostrożnością chciała dobierać gesty i słowa, by nie wzbudzić niczyich podejrzeń, nie przyciągać zbędnych spojrzeń. Wystarczy, że i tak już im się przyglądano. Wciąż ściskając w kieszeni różdżkę zerknęła ku naznaczonej zmarszczkami twarzy czarownicy, czując narastające z każdym kolejnym uderzeniem serca napięcie. Czy naprawdę było to coś więcej niż jedynie przypadkowa rozmowa o Quidditchu...? - Tak? - Uprzejmy uśmiech nie schodził jej z ust, gdy czekała, aż kobieta pokaże to, czego tak szukała. A kiedy tylko w zasięgu wzroku pojawił się niewielki, pokryty odręcznym pismem skrawek papieru, spróbowała choćby pobieżnie zapoznać się z jego treścią jednocześnie nie chcąc przypatrywać mu się zbyt długo. To nie było miejsce i czas na spokojną lekturę przekazywanej w konspiracji wiadomości. - Z takim zawodnikiem z pewnością mają znaczne szanse na wygraną - odpowiedziała lekko, niby to doceniając muskulaturę i wdzięk jej wnuczka; wtedy też wyciągnęła wolną dłoń ku trzymanej przed nosem karteczki, próbując przy tym podchwycić spojrzenie rozmówczyni. - Czy mogłabym je zachować? Koleżanki mi nie uwierzą, że rozmawiałam z jego babcią... - Choć jej słowa dźwięczały ekscytacją, to wejrzenie pozostawało czujne, opanowane. Miała nadzieję, że czarownica się zgodzi; nie chciała bazować jedynie na wspomnieniu przeczytanej naprędce notatki, by nie popełnić przez to błędu. Jeśli te rewelacje były prawdziwe, jeśli Dawlish, którego przecież kojarzyła, wykorzystywał swą pozycję do oczyszczania popleczników ministra i gnębienia czarodziejów mugolskiego pochodzenia... musiała coś z tym zrobić.
Kawaler...? Ledwo powstrzymała się przed zmarszczeniem brwi. Nie była pewna, czy mówi ona o zauważonych przed chwilą policjantach, czy o kimś innym, dlatego też, gdy tylko poruszenie na scenie dało dobry powód do choćby przelotnego zerknięcia w innym kierunku, ponownie rozejrzała się dookoła, niby to leniwie wodząc wzrokiem po kolejnych sylwetkach. Atmosfera gęstniała z każdą chwilą, nabyte latami pracy doświadczenie podpowiadało strażniczce, że finał zabawy sylwestrowej nie przebiegnie na tyle spokojnie, na ile chciałaby tego większość bawiących się w Dolinie Godryka czarodziejów. - I pani przyciąga spojrzenia, lecz z pewnością nie jest to pański wnuczek - dodała ciszej, siląc się na beztroski ton głos, choć w ustach coraz wyraźniej czuła gorycz.
Kątem oka zauważyła mijającą je Justine; czy to naprawdę była ona? i tam, przy studni, i tutaj, teraz? Minęło tyle długich lat, lecz przecież nadal potrafiła ją rozpoznać. Nie chciała spoglądać ku niej przez ramię, by nie wyglądać na zbyt zainteresowaną, wciąż jednak skupiała się na ich krótkiej wymianie zdań. Nie widziała twarzy funkcjonariuszy, bazowała więc na pobrzmiewających w głosie emocjach, doborze słów, lecz to, co udało jej się dosłyszeć, wcale jej nie uspokoiło. Wprost przeciwnie. Mocniej zacisnęła palce na zimnym drewienku różdżki; wciąż nie ruszała się z miejsca, stojąc obok dotychczasowej rozmówczyni, chciała być jednak gotowa, gdyby policjanci wykonali kolejny podejrzany krok.

| znowu rzucam na spostrzegawczość (III) - rozglądam się dookoła, bo nie jestem pewna, czy wspomniany kawaler to ogólne ostrzeżenie, czy ktoś konkretny; próbuję też dalej podsłuchiwać wymianę zdań między Justine i policjantami, żeby trzymać rękę na pulsie


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 18:47
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 38
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 19:24
Była pewna, że funkcjonariusze, nawet jeśli zajęci i zapracowani, powinni odpowiedzieć cokolwiek uczynnemu obywatelowi, który bardzo im wcześniej pomógł. Tego się spodziewała, gdy z ciekawością spoglądała w tamtą stronę, że zaraz usłyszy jakieś wyjaśnienia odnośnie tego, co dalej działo się ze świstoklikami i czy sytuacja została już opanowana. Ale mężczyźni zdawali się nie rozpoznawać ani Steffena, ani jej i Keata, wyglądali na dość skonfundowanych, jakby zobaczyli całą ich trójkę po raz pierwszy i nie wiedzieli o co chodzi. Dziwne, prawda? Przecież minęło niewiele czasu i powinni ich rozpoznać.
Przyglądając się im, Jamie mogła też zauważyć, że ich mundury były zadziwiająco niechlujnie założone, a ubłocone buty zdawały się zupełnie do nich nie pasować. Być może wysuwała daleko idące wnioski i węszyła jakiś spisek, ale... co, jeśli rzeczywiście ci mężczyźni widzieli ich po raz pierwszy, bo wcale nie byli prawdziwymi policjantami? Lub zostali skonfundowani? W świecie magii istniały sposoby na to, by się pod kogoś podszyć, istniały też zaklęcia takie jak Confundus czy Obliviate, za pomocą których można było zmodyfikować komuś ostatnie wspomnienia, choć wersja z zaklęciami nie tłumaczyła tak niestarannego ubioru, dziwnego u policjantów na służbie. Ten rudy zgubił też gdzieś swoją czapkę.
Trudno było się nabrać na zapewnienia, że wszystko jest w porządku. Może i mogłaby w te słowa uwierzyć, gdyby nie to, że ta nagła amnezja u stróżów prawa wyglądała bardzo podejrzanie. Nie, nic nie było w porządku, chociaż pozorując słuchanie poleceń rzeczywiście w ślad za Steffenem zeszła ze ścieżki, by mężczyźni nie mieli powodów czegoś podejrzewać. Musiała zachowywać się tak, jakby niczego dziwnego nie widziała. Poza tym była ciekawa, czy i Steffen zauważył te same podejrzane oznaki co ona. Czyżby ich zabawa w detektywów wcale się nie skończyła z chwilą złożenia zeznań o przebiegu niedawnych wydarzeń? Co, jeśli mimo tego, co zrobili, nadal istniało jakieś zagrożenie dla bawiących się na sylwestrze nieświadomych czarodziejów?
Obeszła grupkę i stanęła bliżej placu, za Steffenem. Udała, że niby strząsa odrobinę śniegu z jego ramienia, nachylając się nieznacznie, by tylko on ją słyszał.
- Zachowują się i wyglądają dość... podejrzanie. Jakby ktoś zmodyfikował im pamięć... albo, choć tu już snuję daleko idącą i miejmy nadzieję, że błędną teorię, podszył się pod nich z użyciem wielosokowego i pospiesznie włożył ich ubrania? – rzuciła do niego cichym szeptem, tak, by nie usłyszeli tego ani policjanci, ani nikt postronny. Liczyła zresztą, że skoro stała teraz za Oliverem i Steffenem, to tamci już nie widzą jej poczynań ani się jej nie przyglądają, ukontentowani tym, że grzecznie się oddaliła. Naprawdę miała nadzieję, że się myliła i pod wpływem dzisiejszych przeżyć widziała spisek tam, gdzie mogło go nie być.
- Może ja też spróbuję? – zastanowiła się, słysząc jak Steffen mamrocze jakieś zaklęcie. Nie wiedziała, czy mu się udało czy nie, ewentualne skutki i tak miały być widoczne jedynie dla niego, nie dla niej. Jeśli chciała coś zobaczyć, musiała rzucić je sama. Dyskretnie wysunęła z kieszeni różdżkę, starając się trzymać ją tak, by nie rzucała się w oczy. – Veritas claro – wymamrotała pod nosem, licząc, że sylwetki chłopaków osłaniały ją przed wzrokiem policjantów, a panujący na placu gwar sprawi, że nikt niepowołany nie dosłyszy szeptanej inkantacji.

| odchodzę na bok w ślad za Steffenem, i staję za nim i Oliverem, tak, że znajdują się oni między mną a policjantami






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Plac główny [odnośnik]23.01.20 19:24
The member 'Jamie McKinnon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 87
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac główny - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plac główny [odnośnik]24.01.20 0:03
Charlie uśmiechnęła się, naprawdę zadowolona z tego, że w tym tłumie odnalazła aż dwie lubiane koleżanki i nie spędzi pierwszych chwil nowego roku samotnie, rozpamiętując smutki ostatnich tygodni.
- Niestety nie zgarnęłam głównej nagrody, trochę mi i mojemu partnerowi w zabawie zabrakło, ale to nic, przynajmniej dobrze się bawiłam i trochę poznałam Dolinę Godryka – powiedziała do Poppy, lekko machając ręką. Jedyne co do czego było jej głupio, to to, że mimo bycia Krukonką nie zgadła tej nieszczęsnej pierwszej zagadki. Tylko to budziło w niej zawstydzenie, tym bardziej, że gdyby ją zgadła, to z Cedrikiem na pewno na czas zdobyliby wszystkie klucze i mogliby powalczyć o wygraną. – Ale na łyżwy nie dotarłam. Niespecjalnie miałam ochotę wywracać się na lodzie przy tylu świadkach – dodała; szukanie skarbów bardziej do niej przemawiało, ściganie się wolała pozostawić tym, którzy lepiej czuli się z łyżwami na nogach. Ona wolała trzymać się bardziej stabilnego gruntu.
Domyśliła się, dlaczego Poppy nagle urwała, mówiąc o ślubie Eileen i nie potrafiąc wypowiedzieć imienia Herewarda. Jego wspomnienie kojarzyło się teraz bardzo smutno, i również Charlie ogarnęła fala nagłego żalu, gdy uświadomiła sobie, że przecież też tam była, świętując zjednoczenie dwóch kochających się dusz, a tymczasem teraz Hereward zginął. Przypomniała sobie też drugi ślub na którym była w ubiegłym roku, po krótkim czasie zakończony rozwodem. Westchnęła smętnie.
- Ja też raczej rzadko gdziekolwiek zwyciężam – powiedziała, zręcznie unikając smutnego, wciąż zbyt świeżego tematu Herewarda. Na Festiwalu Lata udało jej się co prawda zwyciężyć jedną z konkurencji, ale nie wygrała tej, na której zależało jej najbardziej, w konkursie alchemicznym zajmując mało chwalebne przedostatnie miejsce. Wolała myśleć, że po prostu miała wtedy pecha i nie sprzyjał jej układ ciał niebieskich.
Zwróciła spojrzenie na stojącą po jej drugiej stronie Susanne.
- Memortka? O tej porze roku? – zdziwiła się. – Przygarnęłaś go? – spytała po chwili, podejrzewając że Sue z pewnością potrafiła dobrze zająć się ptaszkiem. Miała rękę do zwierząt. – I ja też się dziwię, że nie licząc tamtego przelotnego spotkania przy szukaniu skarbów, widzimy się znowu dopiero teraz. Ale w tym tłumie naprawdę łatwo się zgubić, jest tu... bardzo dużo ludzi. Dawno nie widziałam tylu czarodziejów w jednym miejscu, chyba od czasu Festiwalu Lata – zastanowiła się. Ale to dobrze, że czarodzieje tu byli i świętowali. Było co świętować, nawet jeśli większość społeczeństwa nie wiedziała, komu naprawdę zawdzięcza wolność od anomalii. Oby tylko takie zgromadzenie nie przyciągnęło żadnego nieszczęścia. Charlie aż zadrżała na myśl o tym, co mogłoby się stać, gdyby okazało się, że mimo pozornej sielanki zło wcale nie śpi.
Potem ogłoszono zwycięzcę losowania i wszyscy mogli być słuchaczami jego bardzo postępowej przemowy, która jednak nie dziwiła Charlie, bo wiedziała, że Johnatan był bardzo wyzwolony i nie przejmował się utartymi schematami ani tym, co wypadało a co nie. Ale cóż, mężczyznom pozwalano na więcej, a dziewczęta, a przynajmniej większość, wychowywano inaczej. Zwłaszcza na wsiach. Rodzina Charlie nie była jakaś konserwatywna, ale dbała o dobre obyczaje, poza tym wrodzony charakter alchemiczki był nieśmiały, pełen skromności i powściągliwości. Słuchanie, jak ktoś bez ogródek mówi o całowaniu i okazywaniu miłości wywoływało na jej buzi leciutkie rumieńce.
- Ja nie miałabym odwagi głosić podobnych słów publicznie – powiedziała, wciąż lekko się rumieniąc. Nie chodziło nawet tylko o zawstydzające słowa o całowaniu, a obnoszenie się ze światopoglądem, który w dzisiejszych czasach był ryzykowny, choć w tym względzie na pewno podziwiała Bojczuka za odwagę. – Ale cieszę się, że przynajmniej wygrał ktoś znajomy. Na pewno ma teraz dużo radochy... – skwitowała, słuchając, jak Celestyna Warbeck odnosi się do wypowiedzi Johnatana i proponuje mu zaśpiewanie ze sobą, czego pewnie Sue mogła mu teraz pozazdrościć, skoro o tym marzyła. – Ja bym chyba spłonęła ze wstydu, gdyby tak wyciągnięto mnie na scenę przy tylu ludziach i kazano śpiewać – zaśmiała się cicho, ale taka była prawda, Charlie nie nadawała się do publicznych wystąpień, tym bardziej że niespecjalnie umiała śpiewać. Głos miała całkiem ładny, ale że nigdy nie uczyła się śpiewu, to fałszowała i miała problem z trafianiem w rytm. W swoim życiu co najwyżej nuciła pod nosem lub śpiewała dla Helen, kiedy ta była mała. Po śmierci Helen unikała śpiewu, bo kojarzył się z siostrą. – Pewnie już niedługo będą, może po piosence Celestyny i Johnatana? – zastanowiła się odnośnie fajerwerków, dłonią poprawiając długi warkocz. Rozejrzała się po otoczeniu, ale najwięcej uwagi skupiała na swoich towarzyszkach oraz na scenie, naprawdę mając nadzieję na spokojnego i wesołego sylwestra. I na to, że nadchodzący nowy rok przyniesie jakieś pomyślne wieści, na przykład powrót Very. Chyba nic innego nie uszczęśliwiłoby jej równie mocno jak odzyskanie zaginionej siostry.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Plac główny [odnośnik]24.01.20 0:13
Zatrzymany przez nieznajomego Michael, przez chwilę spoglądał jeszcze w stronę Kierana i kursanta, usiłując wyłapać strzępki ich konwersacji. W normalnej sytuacji nie podsłuchiwałby prywatnej konwersacji, ale widział przed sobą własnego szefa i członka Biura Aurorów. Usłyszał też kilka słów, z których nie mógł jeszcze wyłowić sensu, ale które go zaalarmowały - coś jest nie tak, policjanci, szampan?. Natychmiast przypomniało mu się zajście z pubu, więc spojrzał prosto na kursanta, usiłując zwrócić na siebie uwagę i licząc, że ten go rozpozna. Był w końcu gotów do pomocy. Zdążył jeszcze zerknąć w stronę policjantów, usiłując dostrzec cokolwiek niepokojącego… a potem rozproszył go nieznajomy, który zastąpił mu drogę i podał hasło z Proroka. Nie mógł już dłużej dzielić swojej uwagi i musiał skupić się na własnym rozmówcy, którego słowa wzbudziły w Michaelu zimny dreszcz. Wybałuszył lekko oczy, usiłując zachować pokerową minę - ale jego serce przyśpieszyło, gdy zastanawiał się gorączkowo, czy dobrze intepretuje słowa mężczyzny. Czy Ethan Podmore zna jego straszny sekret i skąd mógł się dowiedzieć? Ethan mógł wyczytać na twarzy Tonksa zrozumienie i powagę, ale i strach. Wiedział, jak to jest być mugolakiem i że mógłby skierować potrzebujących do Zakonu. W obliczu likantropii czuł się jednak rozpaczliwie samotny.
-Niebieski to piękny kolor. - zapewnił, zastanawiając się, czy pomocy potrzebuje „przyjaciel” czy sam Ethan. I czemu nie ubrał się na czerwono?
-Ja… cóż, „zakażenie” można nieco podleczyć. I pracować. To nie wyrok, jeśli ma się wyrozumiałego szefa. Pański… przyjaciel nie pracuje chyba w mugolskim miejscu? - upewnił się, przyglądając się wnikliwie swojemu rozmówcy. Zakażony mugolak (lub jego przyjaciel), co za… zbieg okoliczności. -Gdzie…skąd pan o mnie słyszał? -dodał nieco nerwowo.
-Spotkajmy się w ogrodzie magizoologicznym, pojutrze, w sali z motylami. - zaproponował spontanicznie, szeptem, a potem zamrugał i również upozorował atak śmiechu.
-Kto by pomyślał, sprośne dowcipy o pieguskach! - dodał, usprawiedliwiając przed pobocznymi obserwatorami swój wcześniejszy szept.



Spostrzegawczość III - patrzę na policjantów, podsłuchuję Kierana, oceniam wzrokiem własnego rozmówcę i próbuję się domyślić czy jest wilkołakiem!



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Plac główny - Page 9 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 9 z 25 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 17 ... 25  Next

Plac główny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach