Dom Horacego Slughorna
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dom Horacego Slughorna
Na terenach przylegających do centrum London Borough of Bexley znajduje się niewielkie osiedle złożone z kilkudziesięciu piętrowych kamienic, zamieszkanych zarówno przez mugoli, jak i czarodziejów. Jeden z tych domów wynajmowany był przez Horacego Slughorna, starszego już, aczkolwiek znakomitego członka szlacheckiego rodu, zajmującego się kształceniem młodych w dziedzinie eliksirów. Okolica najczęściej wybierana jest przez osoby starsze, głównie dlatego, że władze miasta dbają o jej wygląd - żywopłoty są równo przycinane, ulice utrzymywane w czystości, a po zmroku nie uświadczy się zepsutych latarni... Nic nie wskazywałoby na to, że właśnie tutaj, w tej spokojnej dzielnicy, czarodziejskie władze odnalazły zwłoki znamienitego czarodzieja.
Zaklęcie Lyanny sprawiło, że drewniane drzwi zaskrzypiały, stalowy zamek w nich szczęknął i ustąpiły, uchylając się na kilka cali. Wszystko wskazywało na to, że rzucone z powodzeniem zaklęcie umożliwiło Rycerzom wejście do środka. Cienie wciąż były widoczne dla Zabini. Żywa, niemalże namacalna magia otaczała ich, a przede wszystkim gromadziła się nad ich głowami. Nikt nie wyjrzał przez okno zainteresowany rzuconym zaklęciem. Diggory wychyliła się przez uchylone drzwi. Mogła przez nie zobaczyć kuchnię, jadalniany, okrągły stół, salon, a także... uchylające się samoistnie drzwi. Nikt jednak nie wszedł do środka. Bott wyczarował niewidoczne dla innych okno w ścianie, która pozwalała mu zajrzeć w głąb domu. Dzięki niemu mógł dostrzec fragment salonu profesora, schody i drzwi wejściowe, które były uchylone. Nim jednak zdążył się czemukolwiek przyjrzeć, w połowie drogi promienia zaklęcia pojawiło się rozdarcie powstałe na wskutek zderzenia magii z mocą anomalii. Niespodziewanie, wokół powietrze zaczęło wirować, pudła zaczęły się przesuwać, w końcu przewracać wywalając wszystko na ziemię. Szyby w domu Horacego wyleciały i rozbiły się na drobny mak, wiatr zerwał się, targając pobliskie krzewy, trawy, przewracając kubły na śmieci. Wewnątrz domu świszczał wiatr, a powstały pomiędzy otwartymi drzwiami przeciąg trzasnął i jednymi i drugimi. W ziemię tuż za drzwiami uderzył grom z jasnego nieba. Tuż przed tym, jak rozpętała się nawałnica, Cadan nie zdecydował się wejść. Rzucone przez niego zaklęcie zadziałało bezbłędnie - był tego pewien, a jednak niczego przed drzwiami nie dostrzegł. W tym samym czasie peleryny niewidki Bertiego i Jessy przestały ich ukrywać. Oboje stali się dla siebie, a także dla wszystkich innych widoczni. Razem z Lyanną byli jednak świadkami powstałej niespodziewanie nawałnicy, która wybiła szyby, targała ich płaszczami. Chmury pokryły ciemne niebo, wiatr wwiał wkoło, świszczał złowróżebnie. Wszystko jednak szybko ucichło i zniknęło.
Inni też to zauważyli. W oknach pojawili się ludzie, którzy spoglądali w niebo i zamykali uchylone okna. Nikt na razie nie zwrócił uwagi na gości pod domem Slughorne'a.
Abspectus 1/3
| MG zamulił (miał przygotowaną mapkę wcześniej)i przeprasza za nieobecność - w związku z tym w następnej kolejce wszyscy otrzymują +5 do wszystkich rzutów kością. W tej kolejce posty piszecie w dowolnej kolejności. Na odpis macie czas do wtorku godz. 9:00.
Inni też to zauważyli. W oknach pojawili się ludzie, którzy spoglądali w niebo i zamykali uchylone okna. Nikt na razie nie zwrócił uwagi na gości pod domem Slughorne'a.
- Mapka:
Mapka obrazuje parter domu Horacego Slughorne'a.
Od tej pory możecie poruszać się w każdym kierunku o jedną kratkę, jeśli wykonujecie jakąś akcję i dwie kratki jeśli nie wykonujecie. Pamiętajcie by konkretnie opisywać strony w jakich się poruszacie.
- Żywotność:
- Cadan 215/215
Lyanna: 204/204
Jessa:214/214
Berie: 224/224
Abspectus 1/3
| MG zamulił (miał przygotowaną mapkę wcześniej)i przeprasza za nieobecność - w związku z tym w następnej kolejce wszyscy otrzymują +5 do wszystkich rzutów kością. W tej kolejce posty piszecie w dowolnej kolejności. Na odpis macie czas do wtorku godz. 9:00.
Nie miała konkretnych oczekiwań odnośnie tego, co mogła zastać za uchylonymi drzwiami, liczyła tylko na to, by nie byli to wrogowie z wycelowanymi w nią różdżkami. Na całe szczęście pomieszczenie, do którego zajrzała, okazało się być na pierwszy rzut oka puste. Ujrzała więc szafki kuchenne, przebiegła wzrokiem po kanapie i jadalnianym stole – jak na szlachcica, Slughorn żył w dość skromnych warunkach, choć w szkole uważała go za lubującego się w przepychu. Nie chciała jednak myśleć źle o zmarłym, na razie w ogóle nie chciała o nim myśleć, dlatego wytężyła wzrok i raz jeszcze przeskanowała pomieszczenie – chciała być pewna swego, zanim tu wejdzie i pozwoli wejść Bertiemu. I wtedy nagle zauważyła, że drzwi wejściowe się uchylają. Już miała zaalarmować swojego towarzysza, gdy rzucone przez niego zaklęcie wywołało reakcję, jakiej się nie spodziewała.
To musiała być anomalia. Powietrze zaczęło wirować, a gdy pękły pierwsze szyby Jessa natychmiast osłoniła twarz rękawami; pudła przesuwały się z miejsca na miejsce, przewracając wszystko na swojej drodze, drzwi trzaskały niemiłosiernie, powodowane przeciągiem. Tuż przed domem trzasnął piorun i chociaż Diggory nie miała wglądu w to, co dzieje się na zewnątrz, mogła się założyć, że sytuacja nie wyglądała za ciekawie.
Na szczęście wszystko powoli zaczynało cichnąć, a rudowłosa zerknęła za siebie, do miejsca, w którym spodziewała się zobaczyć Botta i… zobaczyła go. Chwyciła za materiał peleryny niewidki, którą przecież wciąż miała na sobie.
- Cholera – warknęła, gdy wyraz twarzy chłopaka powiedział, że ona sama także jest doskonale widoczna – Ktoś stojący przed domem chyba źle nam życzy – otwierane przed wybuchem anomalii drzwi nie mogły być przypadkiem.
Miała tylko ułamek sekundy, by zdecydować, co powinna zrobić najpierw. Zadecydowała, że kradzież kilku minut dla siebie i Bertiego będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Colloportus – wypowiedziała więc inkantację pewnym głosem, przesuwając się w stronę kuchennego krzesła i celując w drzwi wejściowe.
| kratka w prawo
To musiała być anomalia. Powietrze zaczęło wirować, a gdy pękły pierwsze szyby Jessa natychmiast osłoniła twarz rękawami; pudła przesuwały się z miejsca na miejsce, przewracając wszystko na swojej drodze, drzwi trzaskały niemiłosiernie, powodowane przeciągiem. Tuż przed domem trzasnął piorun i chociaż Diggory nie miała wglądu w to, co dzieje się na zewnątrz, mogła się założyć, że sytuacja nie wyglądała za ciekawie.
Na szczęście wszystko powoli zaczynało cichnąć, a rudowłosa zerknęła za siebie, do miejsca, w którym spodziewała się zobaczyć Botta i… zobaczyła go. Chwyciła za materiał peleryny niewidki, którą przecież wciąż miała na sobie.
- Cholera – warknęła, gdy wyraz twarzy chłopaka powiedział, że ona sama także jest doskonale widoczna – Ktoś stojący przed domem chyba źle nam życzy – otwierane przed wybuchem anomalii drzwi nie mogły być przypadkiem.
Miała tylko ułamek sekundy, by zdecydować, co powinna zrobić najpierw. Zadecydowała, że kradzież kilku minut dla siebie i Bertiego będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Colloportus – wypowiedziała więc inkantację pewnym głosem, przesuwając się w stronę kuchennego krzesła i celując w drzwi wejściowe.
| kratka w prawo
when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water
The member 'Jessa Diggory' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Udało się - w końcu udało się rzucić zaklęcie. Chciał już odetchnąć z ulgą, jednak w tej samej sekundzie zaczęła się magiczna zawierucha trzaskająca drzwiami, wybijająca szyby z okien i wywołująca niemały chaos. Mogli tylko czekać, aż minie - i tak też się stało, jednak od tej pory musieli się spieszyć. Zwrócili już uwagę każdego kogo uwagi mogli nie chcieć, tego był niemal pewien, a co gorsze - po chwili Jessa stanęła mu przed oczami zupełnie jakby miała na sobie zaledwie foliową narzutkę, jakby materiał jej peleryny był kompletnie przezroczysty. Przeklął pod nosem, choć nie miał tego w zwyczaju i skinął głową na jej słowa.
- Albo dom jest w jakiś sposób chroniony albo ktoś rzucił zaklęcie. - tylko jakie? I kto? I przede wszystkim skąd ta osoba miałaby wiedzieć, że oni tu są? Nie podobało mu się to, cholernie tylko musieli coś zrobić. Słysząc jaką inkantację rzuca jego towarzyszka, zrozumiał co zapewne zobaczyła - a przynajmniej mniej więcej się domyślił.
I miał pomysł, choć wizja kolejnej anomalii wcale go nie kusiła, warto było chociaż spróbować. To co dają im peleryny jest warte tego żeby chociaż spróbować nawet jeśli wcale nie był pewien swojego ruchu. Musieli uważać, niewidzialność była w tej chwili cholernie cenna.
- Finite clario. - poruszył różdżką, wymawiając jedyne zaklęcie jakie wpadło mu do głowy, którego siła mogłaby pozbawić niewidki mocy. Przez chwilę przez myśl przeszło mu też rzucenie na peleryny reparo, jednak to byłoby do reszty głupie i desperackie.
Oby się udało. Ruszył w kierunku Jessy i co za tym idzie także drzwi drzwi cicho, jak tylko mógł, nasłuchując czy nie docierają do niego odgłosy czy kroki i z głośno bijącym sercem wpatrywał się w zakonniczkę w nadziei, iż ta zaraz zniknie z jego oczu, że okaże się iż dobrze trafił, wybrał właściwe zaklęcie, a co więcej - że rzucił je skutecznie. I bez cholernych anomalii.
Dużo wymogów jak na jednego człowieka, co?
- Albo dom jest w jakiś sposób chroniony albo ktoś rzucił zaklęcie. - tylko jakie? I kto? I przede wszystkim skąd ta osoba miałaby wiedzieć, że oni tu są? Nie podobało mu się to, cholernie tylko musieli coś zrobić. Słysząc jaką inkantację rzuca jego towarzyszka, zrozumiał co zapewne zobaczyła - a przynajmniej mniej więcej się domyślił.
I miał pomysł, choć wizja kolejnej anomalii wcale go nie kusiła, warto było chociaż spróbować. To co dają im peleryny jest warte tego żeby chociaż spróbować nawet jeśli wcale nie był pewien swojego ruchu. Musieli uważać, niewidzialność była w tej chwili cholernie cenna.
- Finite clario. - poruszył różdżką, wymawiając jedyne zaklęcie jakie wpadło mu do głowy, którego siła mogłaby pozbawić niewidki mocy. Przez chwilę przez myśl przeszło mu też rzucenie na peleryny reparo, jednak to byłoby do reszty głupie i desperackie.
Oby się udało. Ruszył w kierunku Jessy i co za tym idzie także drzwi drzwi cicho, jak tylko mógł, nasłuchując czy nie docierają do niego odgłosy czy kroki i z głośno bijącym sercem wpatrywał się w zakonniczkę w nadziei, iż ta zaraz zniknie z jego oczu, że okaże się iż dobrze trafił, wybrał właściwe zaklęcie, a co więcej - że rzucił je skutecznie. I bez cholernych anomalii.
Dużo wymogów jak na jednego człowieka, co?
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 61
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 61
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wszystko przez anomalie. Cadan nie wiedział, które z nich wywołało potężną nawałnicę, jaka zebrała się nad domem Slughorna. Nie zdążył wejść do środka nim drzwi trzasnęły donośnie, wprawiając mężczyznę w zdenerwowanie. Zatrzęsło się dosłownie wszystko, niebo rozdarł piorun, szyby poszły w drobny mak i Goyle wierzył, że cały świat mu mówił, żeby uciekł stąd czym prędzej. Powinni tak zrobić skoro mieli gości. I tak w obecności innych nie przeszukają domu. Jednakże autorytet Czarnego Pana sprawiał, że blondyn nie zamierzał tak łatwo odpuszczać. Szczególnie, że coraz więcej osób stawało przy oknach chcąc rozeznać się w sytuacji. Nawet jeśli część z nich zamykała okiennice, to Rycerz nie wierzył, że absolutnie nikt nie spojrzy na kamienicę, przed którą się znajdowali.
- Musimy wejść do środka - zadecydował szeptem. Nie mogli tu stać w nieskończoność. Najgorsze było to, że jego zaklęcie na pewno okazało się być udane, lecz Cadan nie zauważył żadnych efektów. To na pewno przez te cholerne, zamknięte drzwi. Mruknął pod nosem kilka niezrozumiałych, norweskich słów, po czym nacisnął na klamkę. Dość gwałtownie otworzył drzwi, chcąc działać szybko. Stracili już wiele czasu na tkwienie przed domem, nie mogli stracić go jeszcze więcej. Miał tylko nadzieję, że Lyanna zrobi to samo i wejdzie z nim do środka.
- Nebula omnia - rzucił cicho zaraz od progu, kiedy tylko wkroczył do środka ciemnego pomieszczenia. Nie mogli się nijak skryć, za niczym, nie mieli również peleryn niewidek ani niczego, co mogłoby dać im przewagę. Może nieproszeni goście wezmą to za część składową anomalii, a może nie, nie miało to tak naprawdę żadnego znaczenia. I tak nie wiedział z kim mieli do czynienia. Nie podobało mu się to coraz bardziej, jednakże nie odnalazł innego wyjścia z tej trudnej sytuacji. Poza tym, nijak nie mógł mieć pewności czy na pewno mu się powiedzie. Skierował się do przodu, nie za daleko, chcąc pozostać blisko prawdopodobnie mebla, który mógłby posłużyć za ewentualne schronienie.
Nie wiem czy tak mogę, lecz przesuwam się w kratkę na ukos, na lewą stronę, do rogu prostokąta. Jeśli nie to kratka w górę.
- Musimy wejść do środka - zadecydował szeptem. Nie mogli tu stać w nieskończoność. Najgorsze było to, że jego zaklęcie na pewno okazało się być udane, lecz Cadan nie zauważył żadnych efektów. To na pewno przez te cholerne, zamknięte drzwi. Mruknął pod nosem kilka niezrozumiałych, norweskich słów, po czym nacisnął na klamkę. Dość gwałtownie otworzył drzwi, chcąc działać szybko. Stracili już wiele czasu na tkwienie przed domem, nie mogli stracić go jeszcze więcej. Miał tylko nadzieję, że Lyanna zrobi to samo i wejdzie z nim do środka.
- Nebula omnia - rzucił cicho zaraz od progu, kiedy tylko wkroczył do środka ciemnego pomieszczenia. Nie mogli się nijak skryć, za niczym, nie mieli również peleryn niewidek ani niczego, co mogłoby dać im przewagę. Może nieproszeni goście wezmą to za część składową anomalii, a może nie, nie miało to tak naprawdę żadnego znaczenia. I tak nie wiedział z kim mieli do czynienia. Nie podobało mu się to coraz bardziej, jednakże nie odnalazł innego wyjścia z tej trudnej sytuacji. Poza tym, nijak nie mógł mieć pewności czy na pewno mu się powiedzie. Skierował się do przodu, nie za daleko, chcąc pozostać blisko prawdopodobnie mebla, który mógłby posłużyć za ewentualne schronienie.
Nie wiem czy tak mogę, lecz przesuwam się w kratkę na ukos, na lewą stronę, do rogu prostokąta. Jeśli nie to kratka w górę.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Różdżka Jessy nie posłuchała jej, mimo inkantacji, nie wydarzyło się to, czego się spodziewała, po swoim działaniu. Weszła do salonu, w tej samej chwili, w której Cadan wkraczał do domu, i przystanął za kredensem. Oboje mogli się zobaczyć: mogli dostrzec wzajemnie swoją posturę, określić wysokość, fryzurę, mniej więcej ubiór, lecz panujący w domu mrok nie pozwolił na wychwycenie szczegółów twarzy. Po chwili Diggory zniknęła Cadanowi z oczu - zaklęcie Bertiego poskutkowało, dzięki czemu peleryny niewidki, które Zakonnicy mieli na sobie, znów spełniały swoje role. Za sprawką rzuconego przez Goyle'a zaklęcia, pomieszczenie wypełniło się gęstą mgłą, która silnie ograniczała widoczność. Celowanie w niej było znacznie utrudnione.
Abspectus 2/3
Nebula Omnia 1/3 (ST+15 dla wszystkich do zaklęć nieobszarowych)
| Kolejka: Zakon (24h), Rycerze (24h).
Bertie - na przyszłość pamiętaj: Finite Incantatem jest zaklęciem niewerbalnym.
Lyanna - nieobecność.
- Mapka:
Mapka obrazuje parter domu Horacego Slughorne'a.
Od tej pory możecie poruszać się w każdym kierunku o jedną kratkę, jeśli wykonujecie jakąś akcję i dwie kratki jeśli nie wykonujecie. Pamiętajcie by konkretnie opisywać strony w jakich się poruszacie.
Zakonnicy: Bertie zniknął z mapy, stając się niewidoczny dla wszystkich, również swojej towarzyszki. I lokalizacja Jessy jest aktualnie dla Bertiego nieznana. Kropka Jessy jest miejscem, w którym była widziana przez Cadana. Tak długo jak jesteście niewidoczni dla otoczenia możecie pisać Mistrzowi Gry drogą pw swoje ruchy, bez opisywania ich w poście.
- Żywotność:
- Cadan 215/215
Lyanna: 204/204
Jessa:214/214
Berie: 224/224
Abspectus 2/3
Nebula Omnia 1/3 (ST+15 dla wszystkich do zaklęć nieobszarowych)
| Kolejka: Zakon (24h), Rycerze (24h).
Bertie - na przyszłość pamiętaj: Finite Incantatem jest zaklęciem niewerbalnym.
Lyanna - nieobecność.
Magia zawiodła ją w krytycznym momencie; różdżka odmówiła posłuszeństwa, a drzwi, zamiast zamknąć się na cztery spusty, otworzyły się szerzej, a do środka weszła nieznajoma osoba. Jessa zamarła w miejscu, gdy w pomieszczeniu pojawił się wysoki mężczyzna i spojrzał prosto na nią. Zaklęcie rzucone kilka chwil wcześniej poinformowało ją, że przecież nie są w domu Slughorna sami, lecz nie przypuszczała, że tak szybko stanie oko w oko z przeciwnikiem – miała przeczucie, że nieznajomy wcale nie okaże się być sprzymierzeńcem jej i Bertiego. Wpatrywała się w niego o sekundę za długo, a mogła przecież zanurkować za krzesłem lub zrobić tak naprawdę cokolwiek, lecz zamiast tego szybko spojrzała w stronę Bertiego, szukając odpowiedzi. Lecz Botta już tam nie było! Nie widziała go, a więc mogło to oznaczać tylko jedno – zaklęcie, które ich odkryło, przestało działać. Z dużą dozą prawdopodobieństwa ona także była teraz doskonale ukryta pod peleryną niewidką. Nie udało jej się ukraść czasu własnym zaklęciem, lecz jej nowy znajomy z Zakonu zrobił to znakomicie.
Odetchnęła szybko, pragnąc uporządkować najważniejsze fakty. Po pierwsze, mężczyzna nie był sam, ponieważ tak podpowiedziało jej Carpiene. Po drugie, to najprawdopodobniej on stał za tym, że na moment zarówno Jessa, jak i Bertie, byli widzialni, a więc nie był czarodziejem-podlotkiem tylko doświadczonym zawodnikiem. Po trzecie, widział ją, a tego Diggory nie mogła znieść. Musiała się ruszyć, skryć choćby o cal. Nie zamierzała rozpoczynać walki na śmierć i życie, bo nie po to tutaj przyszła, lecz nie mogła tez narażać się na niebezpieczeństwo; bezczynność była w tym momencie najgłupszym z możliwych wyjść. Skoro był w stanie zobaczyć ją mimo peleryny raz, zapewne będzie w stanie to zrobić i drugi – rudowłosa znała doskonałe zaklęcie, które sprawi, że wróg nie zobaczy nic.
Niestety, razem z mężczyzną w salonie pojawiła się gęsta, najprawdopodobniej wyczarowana przez niego mgła, a wszelkie celowanie było bardzo utrudnione. Jessa miała nadzieję, że zmysł spostrzegawczości jej nie zawiedzie – widziała nieznajomą sylwetkę majaczącą w oddali i pamiętała, że skryła się ona za kredensem. Rudowłosa poruszyła się i na ułamek sekundy wysunęła różdżkę. Po cichu, lecz pewnie, wypowiedziała inkantację, celując w Cadana:
- Obscuro!
Odetchnęła szybko, pragnąc uporządkować najważniejsze fakty. Po pierwsze, mężczyzna nie był sam, ponieważ tak podpowiedziało jej Carpiene. Po drugie, to najprawdopodobniej on stał za tym, że na moment zarówno Jessa, jak i Bertie, byli widzialni, a więc nie był czarodziejem-podlotkiem tylko doświadczonym zawodnikiem. Po trzecie, widział ją, a tego Diggory nie mogła znieść. Musiała się ruszyć, skryć choćby o cal. Nie zamierzała rozpoczynać walki na śmierć i życie, bo nie po to tutaj przyszła, lecz nie mogła tez narażać się na niebezpieczeństwo; bezczynność była w tym momencie najgłupszym z możliwych wyjść. Skoro był w stanie zobaczyć ją mimo peleryny raz, zapewne będzie w stanie to zrobić i drugi – rudowłosa znała doskonałe zaklęcie, które sprawi, że wróg nie zobaczy nic.
Niestety, razem z mężczyzną w salonie pojawiła się gęsta, najprawdopodobniej wyczarowana przez niego mgła, a wszelkie celowanie było bardzo utrudnione. Jessa miała nadzieję, że zmysł spostrzegawczości jej nie zawiedzie – widziała nieznajomą sylwetkę majaczącą w oddali i pamiętała, że skryła się ona za kredensem. Rudowłosa poruszyła się i na ułamek sekundy wysunęła różdżkę. Po cichu, lecz pewnie, wypowiedziała inkantację, celując w Cadana:
- Obscuro!
when the river's running red and we begin to falter, we'll hang on to the edge...come hell or high water
The member 'Jessa Diggory' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 58
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 58
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Chciał zorientować się w sytuacji. Mgła mogła być zarówno dobrym jak i złym znakiem - utrudniała walkę, jednak utrudniała ją wszystkim. A więc ktokolwiek tu z nimi jest... być może też chce się bez niej obejść? Z drugiej strony jego zaklęcie - to już pewne - pozbawiło ich przed chwilą ochrony. To jednak mogło wynikać z niepewności i lęku - tamta osoba także nie wiedziała kim oni są i co tutaj robią. Taką przynajmniej Bertie miał nadzieję.
Choć sam był ciekaw, co obcy tu robią. Nie było jednak wiele czasu na myślenie. Spojrzał w stworzone przez siebie okno by zorientować się w sytuacji, a gdy Jessa dotarł do niego głos Jessy która rzuciła zaklęcie, on postanowił dorzucić swoje. Skoro jeszcze kilka chwil temu stali się widzialni, zaklęcie które rzuciła Jessa dodała mu trochę pewności siebie. Przez chwilę jakby całkowicie zapomniał, że nawet magiczny artefakt może być zawodny - choć wiara w jego szczególną siłę wydawała się Bottowi oczywista.
- Pavor veneno. - wyszeptał sam także nie podejmując się otwartej walki, poruszając przy tym różdżką i wskazując w stronę drzwi po drugiej stronie pomieszczenia, gdzie chwilę temu pomknął promień zaklęcia Jesst. Liczył, że mgła obejmie wejście do domu, Diggory wspominała o kilku osobach, musieli się więc z tym liczyć. Nie był pewien, jak mocno może się ona roznieść, czy nie zmiesza się z tą wyczarowaną przez nieznajomych - oni jednak nie chcieli walki, a zniechęcenie do niej nieznajomych było najbardziej logicznym, co przyszło do głowy młodego Botta. Liczył że sprawi iż osoba - lub co bardziej prawdopodobne osoby - z którymi mają do czynienia zniechęcą się i odejdą.
Niech tylko się uda. Bertie miał już dość anomalii, nie mogli się jednak im poddawać, a już na pewno nie w takiej sytuacji.
Nie był pewien gdzie dokładnie jest Jessa, pamiętał skąd dosłyszał jej głos. Sam mówił cicho, nie chcąc dawać przeciwnikom dodatkowych wskazówek, liczył że kobieta zdecyduje się poruszyć, on sam miał dokładnie taki zamiar. Nie mogli stać w miejscu.
Choć sam był ciekaw, co obcy tu robią. Nie było jednak wiele czasu na myślenie. Spojrzał w stworzone przez siebie okno by zorientować się w sytuacji, a gdy Jessa dotarł do niego głos Jessy która rzuciła zaklęcie, on postanowił dorzucić swoje. Skoro jeszcze kilka chwil temu stali się widzialni, zaklęcie które rzuciła Jessa dodała mu trochę pewności siebie. Przez chwilę jakby całkowicie zapomniał, że nawet magiczny artefakt może być zawodny - choć wiara w jego szczególną siłę wydawała się Bottowi oczywista.
- Pavor veneno. - wyszeptał sam także nie podejmując się otwartej walki, poruszając przy tym różdżką i wskazując w stronę drzwi po drugiej stronie pomieszczenia, gdzie chwilę temu pomknął promień zaklęcia Jesst. Liczył, że mgła obejmie wejście do domu, Diggory wspominała o kilku osobach, musieli się więc z tym liczyć. Nie był pewien, jak mocno może się ona roznieść, czy nie zmiesza się z tą wyczarowaną przez nieznajomych - oni jednak nie chcieli walki, a zniechęcenie do niej nieznajomych było najbardziej logicznym, co przyszło do głowy młodego Botta. Liczył że sprawi iż osoba - lub co bardziej prawdopodobne osoby - z którymi mają do czynienia zniechęcą się i odejdą.
Niech tylko się uda. Bertie miał już dość anomalii, nie mogli się jednak im poddawać, a już na pewno nie w takiej sytuacji.
Nie był pewien gdzie dokładnie jest Jessa, pamiętał skąd dosłyszał jej głos. Sam mówił cicho, nie chcąc dawać przeciwnikom dodatkowych wskazówek, liczył że kobieta zdecyduje się poruszyć, on sam miał dokładnie taki zamiar. Nie mogli stać w miejscu.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie spodziewał się, że jego zaklęcie zadziała, a anomalia nie wyrzuci go na drugi koniec miasta, opcjonalnie przysmaży żywcem w opuszczonej kamienicy Slughorna. Płynny ruch nadgarstkiem tym razem wystarczył, żeby wyczarować wokół nich mgłę. Podejrzewał, że to okaże się niewystarczające, lecz nie zastanawiał się nad tym. Szkoda. Powinien myśleć przyszłościowo, być krok przed innymi przewidując ewentualne scenariusze. Podobnie jak nieznajoma kobieta Cadan okazał na twarzy zdziwienie. Przed chwilą nie widział nikogo, teraz na krótką chwilę ujawniła mu się rudowłosa, nieznajoma kobieta. Rzucony wcześniej urok musiał zadziałać, tylko drzwi uniemożliwiły mu wgląd w szczegóły sytuacji. Niestety nieproszony gość zdołał zdjąć działanie ujawniające niewidzialnych ludzi, ponieważ tajemnicza osoba zniknęła z pola widzenia ponownie. Goyle zakląłby szpetnie pod nosem gdyby nie musiał wymyślić jakiegoś planu. Szybkiego. Ścisnął w dłoni mocniej różdżkę oraz uniósł ją wiedząc, że jeśli nie nastąpi atak to on będzie musiał go wykonać. Żałował, że mgła nie okazała się wystarczająco odstraszająca. Powinna lepiej maskować ich obecność tak, żeby utrudnić celowanie, lecz nic podobnego się nie wydarzyło. Czarownica musiała mieć niezwykłe umiejętności, nie była byle kim, skoro zdołała go wypatrzyć i cisnąć weń zaklęciem z dużą precyzją.
- Kuchnio jadalnia - rzucił do Lyanny, mając nadzieję, że zrozumie co chciał jej przekazać. Ostatnie położenie intruza, lecz niemiał czasu na rozgadywanie się. Musieli zaatakować, jakkolwiek, byleby tylko nie stać bezczynnie.
- Protego - wypowiedział krótko po tym, mając na uwadze pędzący ku niemu urok. Miał świadomość, że jego zaklęcie tarczy pomimo szczerych chęci oraz usilnych starań nie powiedzie się. Szkolił się z zakresu obrony przed czarną magią, jednakże to wciąż było za mało, żeby być w niej przynajmniej dobrym. Szczęście nieszczególnie go lubiło, zwłaszcza, że teraz mu dopisało. Pomimo tego nie tracił zimnej krwi ani nie zamierzał się załamywać. Bez względu na to, czy jakimś cudem zaklęcie zostało wchłonięte przez obronę czy jednak oślepł, zdecydował się kucnąć za kredensem, żeby przynajmniej na chwilę się skryć i zyskać więcej czasu na rozmyślania lub po prostu przerwania ciążącej na nim ciemności.
- Kuchnio jadalnia - rzucił do Lyanny, mając nadzieję, że zrozumie co chciał jej przekazać. Ostatnie położenie intruza, lecz niemiał czasu na rozgadywanie się. Musieli zaatakować, jakkolwiek, byleby tylko nie stać bezczynnie.
- Protego - wypowiedział krótko po tym, mając na uwadze pędzący ku niemu urok. Miał świadomość, że jego zaklęcie tarczy pomimo szczerych chęci oraz usilnych starań nie powiedzie się. Szkolił się z zakresu obrony przed czarną magią, jednakże to wciąż było za mało, żeby być w niej przynajmniej dobrym. Szczęście nieszczególnie go lubiło, zwłaszcza, że teraz mu dopisało. Pomimo tego nie tracił zimnej krwi ani nie zamierzał się załamywać. Bez względu na to, czy jakimś cudem zaklęcie zostało wchłonięte przez obronę czy jednak oślepł, zdecydował się kucnąć za kredensem, żeby przynajmniej na chwilę się skryć i zyskać więcej czasu na rozmyślania lub po prostu przerwania ciążącej na nim ciemności.
make you believe you're bigger than life
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
no one cares if you'll live or die
larynx depopulo
and I know you're not my friend
Cadan Goyle
Zawód : zaklinacz przedmiotów, poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
waiting for the moment to strike
to take possession
to take your h e a r t
to take possession
to take your h e a r t
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cadan Goyle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Udało jej się otworzyć drzwi, które skrzypnęły cicho, uchylając się nieznacznie. Musieli działać ostrożnie, bo nie ulegało wątpliwości, że nie byli tu sami. Że dziwnym trafem ktoś akurat teraz znalazł się w tym pustym domu, w którym nie powinno być nikogo. A nie było jej nic wiadomo o tym, by mieli się tu zjawić jacyś inni rycerze prócz nich, zapewne były to osoby postronne niezwiązane z ich sprawą. Jacyś złodzieje? Fanatyczni byli uczniowie szukający pamiątek po dawnym profesorze? A może inni, którzy z nieznanego im powodu także czegoś tu szukali?
Potwierdzenie o tym, że ktoś naprawdę tu był, uzyskali chwilę później, kiedy powietrze zaczęło drżeć i nagle wszystkie okna roztrzaskały się w drobny mak, a wiatr zaczął targać połami ich płaszczy, zupełnie jakby w domu rozpętała się wichura, która rozpaczliwie próbowała wydostać się na zewnątrz. Była to prawdopodobnie anomalia lub skutek czyjegoś zaklęcia. Wiatr dął mocno, w pewnym momencie odruchowo osłoniła wolną ręką twarz, próbując uniknąć zranienia przez odłamki szyb. Co gorsza, obawiała się że to na pewno przyciągnie zainteresowanie sąsiadów, choć tak starali się być dyskretni i dostać się do domu bez zwracania na siebie uwagi.
Musieli wejść do środka. Niezależnie od tego, co się tam działo – wiedzieli, że nie mogą się wycofać bez konkretnych rezultatów. Po spotkaniu Lyanna zdawała sobie sprawę, jak źle widziane są porażki i słabości. Byle anomalie i tajemniczy intruzi tak łatwo ich nie przepędzą.
Weszła do środka krótko po Cadanie, trzymając w dłoni różdżkę. Skoro tam ktoś był, musiała być gotowa do obrony lub ataku. Póki ten ktoś im zagrażał, nie mogli przeszukać domu, więc najpierw należało uporać się z niespodziewanym problemem tajemniczych gości.
Cadanowi udało się najwyraźniej wyczarować mgłę, bo kiedy weszła do środka, nie widziała zbyt wiele. Słyszała tylko odgłosy wypowiadanych inkantacji; wiedziała, że gdzieś obok musiał czaić się Goyle, zaraz po wejściu usłyszała obok siebie jego szept mówiący o tym, gdzie prawdopodobnie znajdował się intruz, a potem inkantację, którą bronił się przed atakiem nieznajomej osoby.
Jako że pomieszczenia były zamglone, postanowiła zaatakować ją zaklęciem obszarowym, które nie wymagało celowania w konkretny obiekt. Skierowała różdżkę w stronę, gdzie była kuchnia, mając nadzieję, że tajemniczy nieznajomy ktoś znajdzie się w obszarze oddziaływania jej zaklęcia.
- Aeris! – wypowiedziała starannie.
Potwierdzenie o tym, że ktoś naprawdę tu był, uzyskali chwilę później, kiedy powietrze zaczęło drżeć i nagle wszystkie okna roztrzaskały się w drobny mak, a wiatr zaczął targać połami ich płaszczy, zupełnie jakby w domu rozpętała się wichura, która rozpaczliwie próbowała wydostać się na zewnątrz. Była to prawdopodobnie anomalia lub skutek czyjegoś zaklęcia. Wiatr dął mocno, w pewnym momencie odruchowo osłoniła wolną ręką twarz, próbując uniknąć zranienia przez odłamki szyb. Co gorsza, obawiała się że to na pewno przyciągnie zainteresowanie sąsiadów, choć tak starali się być dyskretni i dostać się do domu bez zwracania na siebie uwagi.
Musieli wejść do środka. Niezależnie od tego, co się tam działo – wiedzieli, że nie mogą się wycofać bez konkretnych rezultatów. Po spotkaniu Lyanna zdawała sobie sprawę, jak źle widziane są porażki i słabości. Byle anomalie i tajemniczy intruzi tak łatwo ich nie przepędzą.
Weszła do środka krótko po Cadanie, trzymając w dłoni różdżkę. Skoro tam ktoś był, musiała być gotowa do obrony lub ataku. Póki ten ktoś im zagrażał, nie mogli przeszukać domu, więc najpierw należało uporać się z niespodziewanym problemem tajemniczych gości.
Cadanowi udało się najwyraźniej wyczarować mgłę, bo kiedy weszła do środka, nie widziała zbyt wiele. Słyszała tylko odgłosy wypowiadanych inkantacji; wiedziała, że gdzieś obok musiał czaić się Goyle, zaraz po wejściu usłyszała obok siebie jego szept mówiący o tym, gdzie prawdopodobnie znajdował się intruz, a potem inkantację, którą bronił się przed atakiem nieznajomej osoby.
Jako że pomieszczenia były zamglone, postanowiła zaatakować ją zaklęciem obszarowym, które nie wymagało celowania w konkretny obiekt. Skierowała różdżkę w stronę, gdzie była kuchnia, mając nadzieję, że tajemniczy nieznajomy ktoś znajdzie się w obszarze oddziaływania jej zaklęcia.
- Aeris! – wypowiedziała starannie.
Dom Horacego Slughorna
Szybka odpowiedź