Wejście
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Wejście
Wszystkie budynki na ulicy Śmiertelnego Nokturnu wyglądały podobnie - tak samo podniszczone, tak samo zaniedbane i brudne, odpychające, czy nawet mogące przerazić zbłąkanego przechodnia. Jednakże dla większości bywalców o wątpliwej moralności, te tereny są codzienne, znajome, swojskie. Nic więc dziwnego, iż sklep ulokowany pod 13B, opatrzony wypłowiałym już nieco szyldem z łuszczącym się, złotawym napisem Borgin & Burkes nie był wyjątkiem od tej niepisanej reguły.
Stojąc na zakurzonej, kamiennej ulicy trudno było ujrzeć cóż owy przybytek mógł kryć w swym wnętrzu; zmatowiałe, w niektórych miejscach osnute pajęczynami szyby łukowatych okien pilnie strzegły tajemnic właścicieli, odstraszając niechcianych gości, przypadkowych i niewtajemniczonych laików... Odróżnić dało się jedynie chłodny poblask lamp muszących znajdować się gdzieś po drugiej stronie, gdzieś kilka kroków dalej, w bliskim, lecz odległym świecie czarnomagicznych artefaktów, śmiertelnie niebezpiecznych przedmiotów niejednokrotnie sprowadzanych z odległych krajów, z przemytniczej Bułgarii, mroźnej północy. Po przekroczeniu skrzypiącego progu, do uszu dociera cichy, nieprzyjemny brzęk zaśniedziałego dzwoneczka mającego informować stojącego przy wyszczerbionym kontuarze sprzedawcę o każdym, dosłownie każdym gościu. Wnętrze sklepu jest nieuporządkowane, ciemne, brudne; w powietrzu unosi się zapach stęchlizny i kurzu. W oczy rzuca się masywny kominek, w którym to wiecznie pali się blady, chłodny ogień. Ustawione pod ścianami szafy, komody, komódki zastawione są przedmiotami drobnymi, jak i całkiem sporymi, niepozornymi, jak i już na pierwszy rzut oka powodującymi mdłości; przede wszystkim jednak wszystkie te przedmioty mrowią skórę doskonale wyczuwalną magią, magią potężną, niepojętą i śmiercionośną. Tak wielce pożądaną w tych czasach.
Stojąc na zakurzonej, kamiennej ulicy trudno było ujrzeć cóż owy przybytek mógł kryć w swym wnętrzu; zmatowiałe, w niektórych miejscach osnute pajęczynami szyby łukowatych okien pilnie strzegły tajemnic właścicieli, odstraszając niechcianych gości, przypadkowych i niewtajemniczonych laików... Odróżnić dało się jedynie chłodny poblask lamp muszących znajdować się gdzieś po drugiej stronie, gdzieś kilka kroków dalej, w bliskim, lecz odległym świecie czarnomagicznych artefaktów, śmiertelnie niebezpiecznych przedmiotów niejednokrotnie sprowadzanych z odległych krajów, z przemytniczej Bułgarii, mroźnej północy. Po przekroczeniu skrzypiącego progu, do uszu dociera cichy, nieprzyjemny brzęk zaśniedziałego dzwoneczka mającego informować stojącego przy wyszczerbionym kontuarze sprzedawcę o każdym, dosłownie każdym gościu. Wnętrze sklepu jest nieuporządkowane, ciemne, brudne; w powietrzu unosi się zapach stęchlizny i kurzu. W oczy rzuca się masywny kominek, w którym to wiecznie pali się blady, chłodny ogień. Ustawione pod ścianami szafy, komody, komódki zastawione są przedmiotami drobnymi, jak i całkiem sporymi, niepozornymi, jak i już na pierwszy rzut oka powodującymi mdłości; przede wszystkim jednak wszystkie te przedmioty mrowią skórę doskonale wyczuwalną magią, magią potężną, niepojętą i śmiercionośną. Tak wielce pożądaną w tych czasach.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
|21.09.1958
Świat żył dalej. Niezależnie jak bardzo ten własny rozpadał się w dłoniach, rzeczywistość nie zwracała uwagi koleje losów mieszkańców. Mogła poddać się marazmowi, mogła rozpaczać i rozkładać dłonie, albo skupić się na pracy, która dawała jej ogrom satysfakcji. Swój czas dzieliła między Londyn, Durham i obowiązki rodzinne oraz zawodowe. Ten dzień spędzała w Londynie jak zawsze wspierając rodzinny interes, a po powrocie do domu, czekały na nią sprawy związane z piknikiem jaki postanowili zorganizować. Burke i piknik - rzeczywiście nastąpił koniec świata. Zaśmiała się do własnych myśli przekraczając próg sklepu. Ściany Borgina i Burke'a były zagracone antykami, z których każdy nosił historię pełną magii, klątw i tajemnic. Klientów przyciągał półmrok i zapach starości, obiecując skarby i niebezpieczeństwa, ale przede wszystkim - dyskrecję. Popołudniem do sklepu wszedł tajemniczy klient, przynosząc ze sobą ciężką, drewnianą skrzynkę. Była ona opasana rzemieniami i ozdobiona metalowymi okuciami, na których widniały nieznane runy. Mężczyzna, o płaszczu przesiąkniętym wilgocią, położył skrzynkę na ladzie i rzucił niespokojne spojrzenie w stronę Primrose.
-Czy mogłaby Pani ocenić te figurki? - zapytał, ściszając głos, jakby obawiał się, że ktoś podsłuchuje. Primrose skinęła głową, spoglądając na skrzynkę z zaciekawieniem. Ostrożnie otworzyła wieko, ukazując wnętrze wypełnione sianem, które miało chronić zawartość. W środku znajdowało się dwanaście misternie wykonanych figurek, każda z innego materiału - od kości słoniowej po rzadkie drewno, a nawet kamień. Piewszy rzut oka i wiedziała, że nie była to praca na dziesięć minut.
-Proszę przyjść wieczorem. - Odparła, ale mężczyzna pokręcił głową informując, że poczeka tych parę godzin, po czym usiadł w kąciku dla gości, w wysokim fotelu. Lady Burke posłała do wnętrza sklepu pracownika, który miał mieć oko na mężczyznę, a sama udała się do zacisza pracowni na tyłach sklepu.
Pierwszym krokiem było dokładne zbadanie stanu figurek. Primrose założyła jedwabne rękawiczki, które miały zapobiec przeniesieniu jakichkolwiek śladów na delikatne powierzchnie. Wyjęła pierwszą figurkę - przedstawiającą smoka wykonanego z jadeitu. Przeciągnęła palcem po jego łuskach, czując subtelne nierówności i szorstkość.
-Jadeit, bardzo rzadki i cenny materiał - mruknęła do siebie. - Potrzebuję datowania... pewnie gdzieś są jakieś dokumenty. - Sięgnęła po kartkę oraz pióro, gdzie zaczęła notować swoje spostrzeżenia. Nie znając się dokładnie na określaniu okresu kiedy dany przedmiot powstał, musiała zostawić to zadanie komuś bardziej biegłemu w tej kwestii. Każda figurka otrzymała numer oraz własną nazwę. Stworzyła też krótki opis. Następnie sięgnęła po lupę pozwalając sobie na dostrzeżenie najdrobniejszych detali. Skupiła się na podstawie smoka, gdzie dostrzegła drobne runy. Były to znaki ochronne, mające na celu zabezpieczenie właściciela przed potencjalnym atakiem. Musiała być to dla kogoś ważna figurka, którą trzymał blisko siebie. -Interesujące - powiedziała, notując swoje spostrzeżenia w skórzanym notesie.
Kolejna figurka była wykonana z kości słoniowej i przedstawiała jednorożca. Jej powierzchnia była gładka i lśniąca, a detale wykonane z niezwykłą precyzją. Primrose ponownie użyła lupy, dostrzegając na boku jednorożca mikroskopijne rysy, które mogły sugerować starzenie się materiału.
-Ta figurka może być starsza niż wygląda - stwierdziła ponownie notując taką uwagę w zapiskach, które potem zostawi pracownikowi, który znał się na datowaniu przedmiotów.
Jej uwagę przyciągnęły również drobne pęknięcia na podstawie, które były wypełnione srebrnym pyłem. Primrose zmrużyła oczy, próbując odczytać niewielkie runy, które były ledwie widoczne. Ponownie sięgnęła po lupę, by lepiej się przyjrzeć temu co znalazła, zmarszczyła nieznacznie brwi. -Klątwa ochronna, ale bardzo stara - stwierdziła. - Należy być ostrożnym. - Nie potrafiła jednak określić jaki to był typ klątwy. Nie na etapie wstępnego badania. Na razie musiała jedynie zanotować najważniejsze informacje nim podejmie się głębszej analizy. Nie zwracała uwagi na zegarek i upływający czas. Pomimo tego, że klient ponoć nadal siedział w głównej sali nie miała zamiaru się spieszyć. Przechodząc do kolejnej figurki, Primrose zauważyła, że była ona wykonana z rzadkiego drewna różanego i przedstawiała feniksa. Jej powierzchnia była gładka, ale miała dziwne, ciemne plamy, które przyciągały uwagę. Użyła lupy, aby przyjrzeć się bliżej, i dostrzegła, że plamy te były w rzeczywistości drobnymi znakami runicznymi. Jednak tych nie znała, musiały być bardzo wiekowe lub ktoś zwyczajnie testował najróżniejsze znaki. Z takimi sytuacjami też miała okazję się spotkać.
Każda kolejna figurka przynosiła nowe odkrycia. Były tam stworzenia z mitologii różnych kultur, od greckich centaurów po japońskie tengu, każde z nich wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły i z użyciem rzadkich materiałów. Primrose skrupulatnie badała każdą z nich, używając różnych narzędzi - lupy, reakcja kamieni i innych magicznych przedmiotów. Każdą reakcję skrupulatnie notowała. Jej analiza nie ograniczała się jednak tylko do wyglądu figurek. Primrose próbowała również odgadnąć ich historię i pochodzenie. Każda z nich wydawała się opowiadać inną historię, mając swoje własne tajemnice. Niektóre miały znaki, które sugerowały, że były częścią większych kolekcji, inne zaś nosiły ślady, które wskazywały na ich burzliwą przeszłość.
Po kilku godzinach intensywnej pracy, Primrose miała już pełny obraz dotyczący figurek. Z każdej z nich emanowała magia, niektóre były zaklęte, inne miały runy ochronne, a jeszcze inne wskazuje na nałożenie klątw. Wszystkie jednak były niezwykle cenne i unikalne. Należało poinformować czekającego czarodzieja co udało się jej odkryć przez tych parę godzin, przerywanych na filiżankę herbaty czy nieduży posiłek jaki został jej przyniesiony przez pracownika.
-To wyjątkowa kolekcja - powiedziała w końcu do klienta. - Każda z tych figurek ma swoją własną historię i magię. Są warte całkiem sporo. Część z nich jest dość unikatowa. -Klient skinął głową, wyraźnie zadowolony z oceny.
-Wiedziałem, że mogę na Panią liczyć - powiedział, kładąc na ladzie ciężki worek pełen złotych galeonów. - To za Pani trud i pomoc oraz … proszę je zatrzymać.
Takiego zachowania się nie spodziewała. Myślała, że człowiek ten będzie chciał wiedzieć jaka jest wartość, a następnie zabierze swoje znaleziska i sprzeda je gdzieś indziej. Zamiast tego zapłacił za ekspertyzę i jeszcze nie chciał się targować. Tylko natychmiast opuścił sklep. Wyjrzała przez okno za nim. A potem zerknęła na skrzynię. Z jednej strony powinna się zaniepokoić z drugiej zaś została mocno zaintrygowana. Wszelkim zagadkom i tajemnicom lady Burke nie potrafiła odmówić. To było silniejsze od niej samej.
Wiedziała, że każda z tych figurek była nie tylko cennym artefaktem, ale także kluczem do wielu tajemnic, które jeszcze czekały na odkrycie. Dla niej każda analiza była nie tylko pracą, ale także przygodą, w której odkrywała fragmenty magicznej historii.
Gdy klient opuścił sklep, Primrose z powrotem umieściła figurki w skrzyni, starannie je zabezpieczając. Wiedziała, że ich wartość była nieoceniona, czekająca na dokładne zbadanie i poznanie prawdy. Skoro miała taką możliwość postanowiła z niej skorzystać. Należało jeszcze odpisać na parę listów, gdzie klienci zadawali pytania lub starali się wytłumaczyć czym dysponują i czy sklep byłby zainteresowany ich odkupieniem. Za każdym razem odpowiadała tak samo - musi zobaczyć przedmiot nim poda wycenę. Każdy w liście mógł opisać co mu się żywnie podobało, a tu o oględziny były najważniejsze. Bywały też listy z prośbą o poradę. Jeden z nich był od starszego czarodzieja z Wiltshire, który szukał amuletu ochronnego dla swojej wnuczki. Primrose przeczytała uważnie jego słowa, zanotowała wymagania i zaczęła przeszukiwać katalog sklepu. Znalezienie idealnego amuletu zajęło jej kilka minut, ale była pewna, że ten konkretny przedmiot będzie idealnym wyborem. Wskazała czas wykonania oraz koszt, po czym zapakowała list do eleganckiej koperty z logo sklepu i odłożyła na stertę listów do wysłania. Następny list pochodził od młodej czarownicy z Londynu, która prosiła o poradę w sprawie przeklętej książki. Primrose w pełnym skupieniu przeczytała opis objawów klątwy, po czym wskazała potencjalne klątwy, ale nadal skierowała kobietę do klątwołamacza i zachęciła również do pojawienia się w sklepie. Istniało większe prawdopodobieństwo, że uda im sie złamać klątwę na miejscu. Nie rościła sobie praw do tego, aby tłumaczyć i wypisywać instrukcję jak należy postąpić. Nie chciała mieć na sumieniu rozpadającej się kamienicy albo czyjegoś życia.
Dźwięk zegara wybił ją z pracy. Musiała wracać do Durham.
|zt, 1254
Świat żył dalej. Niezależnie jak bardzo ten własny rozpadał się w dłoniach, rzeczywistość nie zwracała uwagi koleje losów mieszkańców. Mogła poddać się marazmowi, mogła rozpaczać i rozkładać dłonie, albo skupić się na pracy, która dawała jej ogrom satysfakcji. Swój czas dzieliła między Londyn, Durham i obowiązki rodzinne oraz zawodowe. Ten dzień spędzała w Londynie jak zawsze wspierając rodzinny interes, a po powrocie do domu, czekały na nią sprawy związane z piknikiem jaki postanowili zorganizować. Burke i piknik - rzeczywiście nastąpił koniec świata. Zaśmiała się do własnych myśli przekraczając próg sklepu. Ściany Borgina i Burke'a były zagracone antykami, z których każdy nosił historię pełną magii, klątw i tajemnic. Klientów przyciągał półmrok i zapach starości, obiecując skarby i niebezpieczeństwa, ale przede wszystkim - dyskrecję. Popołudniem do sklepu wszedł tajemniczy klient, przynosząc ze sobą ciężką, drewnianą skrzynkę. Była ona opasana rzemieniami i ozdobiona metalowymi okuciami, na których widniały nieznane runy. Mężczyzna, o płaszczu przesiąkniętym wilgocią, położył skrzynkę na ladzie i rzucił niespokojne spojrzenie w stronę Primrose.
-Czy mogłaby Pani ocenić te figurki? - zapytał, ściszając głos, jakby obawiał się, że ktoś podsłuchuje. Primrose skinęła głową, spoglądając na skrzynkę z zaciekawieniem. Ostrożnie otworzyła wieko, ukazując wnętrze wypełnione sianem, które miało chronić zawartość. W środku znajdowało się dwanaście misternie wykonanych figurek, każda z innego materiału - od kości słoniowej po rzadkie drewno, a nawet kamień. Piewszy rzut oka i wiedziała, że nie była to praca na dziesięć minut.
-Proszę przyjść wieczorem. - Odparła, ale mężczyzna pokręcił głową informując, że poczeka tych parę godzin, po czym usiadł w kąciku dla gości, w wysokim fotelu. Lady Burke posłała do wnętrza sklepu pracownika, który miał mieć oko na mężczyznę, a sama udała się do zacisza pracowni na tyłach sklepu.
Pierwszym krokiem było dokładne zbadanie stanu figurek. Primrose założyła jedwabne rękawiczki, które miały zapobiec przeniesieniu jakichkolwiek śladów na delikatne powierzchnie. Wyjęła pierwszą figurkę - przedstawiającą smoka wykonanego z jadeitu. Przeciągnęła palcem po jego łuskach, czując subtelne nierówności i szorstkość.
-Jadeit, bardzo rzadki i cenny materiał - mruknęła do siebie. - Potrzebuję datowania... pewnie gdzieś są jakieś dokumenty. - Sięgnęła po kartkę oraz pióro, gdzie zaczęła notować swoje spostrzeżenia. Nie znając się dokładnie na określaniu okresu kiedy dany przedmiot powstał, musiała zostawić to zadanie komuś bardziej biegłemu w tej kwestii. Każda figurka otrzymała numer oraz własną nazwę. Stworzyła też krótki opis. Następnie sięgnęła po lupę pozwalając sobie na dostrzeżenie najdrobniejszych detali. Skupiła się na podstawie smoka, gdzie dostrzegła drobne runy. Były to znaki ochronne, mające na celu zabezpieczenie właściciela przed potencjalnym atakiem. Musiała być to dla kogoś ważna figurka, którą trzymał blisko siebie. -Interesujące - powiedziała, notując swoje spostrzeżenia w skórzanym notesie.
Kolejna figurka była wykonana z kości słoniowej i przedstawiała jednorożca. Jej powierzchnia była gładka i lśniąca, a detale wykonane z niezwykłą precyzją. Primrose ponownie użyła lupy, dostrzegając na boku jednorożca mikroskopijne rysy, które mogły sugerować starzenie się materiału.
-Ta figurka może być starsza niż wygląda - stwierdziła ponownie notując taką uwagę w zapiskach, które potem zostawi pracownikowi, który znał się na datowaniu przedmiotów.
Jej uwagę przyciągnęły również drobne pęknięcia na podstawie, które były wypełnione srebrnym pyłem. Primrose zmrużyła oczy, próbując odczytać niewielkie runy, które były ledwie widoczne. Ponownie sięgnęła po lupę, by lepiej się przyjrzeć temu co znalazła, zmarszczyła nieznacznie brwi. -Klątwa ochronna, ale bardzo stara - stwierdziła. - Należy być ostrożnym. - Nie potrafiła jednak określić jaki to był typ klątwy. Nie na etapie wstępnego badania. Na razie musiała jedynie zanotować najważniejsze informacje nim podejmie się głębszej analizy. Nie zwracała uwagi na zegarek i upływający czas. Pomimo tego, że klient ponoć nadal siedział w głównej sali nie miała zamiaru się spieszyć. Przechodząc do kolejnej figurki, Primrose zauważyła, że była ona wykonana z rzadkiego drewna różanego i przedstawiała feniksa. Jej powierzchnia była gładka, ale miała dziwne, ciemne plamy, które przyciągały uwagę. Użyła lupy, aby przyjrzeć się bliżej, i dostrzegła, że plamy te były w rzeczywistości drobnymi znakami runicznymi. Jednak tych nie znała, musiały być bardzo wiekowe lub ktoś zwyczajnie testował najróżniejsze znaki. Z takimi sytuacjami też miała okazję się spotkać.
Każda kolejna figurka przynosiła nowe odkrycia. Były tam stworzenia z mitologii różnych kultur, od greckich centaurów po japońskie tengu, każde z nich wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły i z użyciem rzadkich materiałów. Primrose skrupulatnie badała każdą z nich, używając różnych narzędzi - lupy, reakcja kamieni i innych magicznych przedmiotów. Każdą reakcję skrupulatnie notowała. Jej analiza nie ograniczała się jednak tylko do wyglądu figurek. Primrose próbowała również odgadnąć ich historię i pochodzenie. Każda z nich wydawała się opowiadać inną historię, mając swoje własne tajemnice. Niektóre miały znaki, które sugerowały, że były częścią większych kolekcji, inne zaś nosiły ślady, które wskazywały na ich burzliwą przeszłość.
Po kilku godzinach intensywnej pracy, Primrose miała już pełny obraz dotyczący figurek. Z każdej z nich emanowała magia, niektóre były zaklęte, inne miały runy ochronne, a jeszcze inne wskazuje na nałożenie klątw. Wszystkie jednak były niezwykle cenne i unikalne. Należało poinformować czekającego czarodzieja co udało się jej odkryć przez tych parę godzin, przerywanych na filiżankę herbaty czy nieduży posiłek jaki został jej przyniesiony przez pracownika.
-To wyjątkowa kolekcja - powiedziała w końcu do klienta. - Każda z tych figurek ma swoją własną historię i magię. Są warte całkiem sporo. Część z nich jest dość unikatowa. -Klient skinął głową, wyraźnie zadowolony z oceny.
-Wiedziałem, że mogę na Panią liczyć - powiedział, kładąc na ladzie ciężki worek pełen złotych galeonów. - To za Pani trud i pomoc oraz … proszę je zatrzymać.
Takiego zachowania się nie spodziewała. Myślała, że człowiek ten będzie chciał wiedzieć jaka jest wartość, a następnie zabierze swoje znaleziska i sprzeda je gdzieś indziej. Zamiast tego zapłacił za ekspertyzę i jeszcze nie chciał się targować. Tylko natychmiast opuścił sklep. Wyjrzała przez okno za nim. A potem zerknęła na skrzynię. Z jednej strony powinna się zaniepokoić z drugiej zaś została mocno zaintrygowana. Wszelkim zagadkom i tajemnicom lady Burke nie potrafiła odmówić. To było silniejsze od niej samej.
Wiedziała, że każda z tych figurek była nie tylko cennym artefaktem, ale także kluczem do wielu tajemnic, które jeszcze czekały na odkrycie. Dla niej każda analiza była nie tylko pracą, ale także przygodą, w której odkrywała fragmenty magicznej historii.
Gdy klient opuścił sklep, Primrose z powrotem umieściła figurki w skrzyni, starannie je zabezpieczając. Wiedziała, że ich wartość była nieoceniona, czekająca na dokładne zbadanie i poznanie prawdy. Skoro miała taką możliwość postanowiła z niej skorzystać. Należało jeszcze odpisać na parę listów, gdzie klienci zadawali pytania lub starali się wytłumaczyć czym dysponują i czy sklep byłby zainteresowany ich odkupieniem. Za każdym razem odpowiadała tak samo - musi zobaczyć przedmiot nim poda wycenę. Każdy w liście mógł opisać co mu się żywnie podobało, a tu o oględziny były najważniejsze. Bywały też listy z prośbą o poradę. Jeden z nich był od starszego czarodzieja z Wiltshire, który szukał amuletu ochronnego dla swojej wnuczki. Primrose przeczytała uważnie jego słowa, zanotowała wymagania i zaczęła przeszukiwać katalog sklepu. Znalezienie idealnego amuletu zajęło jej kilka minut, ale była pewna, że ten konkretny przedmiot będzie idealnym wyborem. Wskazała czas wykonania oraz koszt, po czym zapakowała list do eleganckiej koperty z logo sklepu i odłożyła na stertę listów do wysłania. Następny list pochodził od młodej czarownicy z Londynu, która prosiła o poradę w sprawie przeklętej książki. Primrose w pełnym skupieniu przeczytała opis objawów klątwy, po czym wskazała potencjalne klątwy, ale nadal skierowała kobietę do klątwołamacza i zachęciła również do pojawienia się w sklepie. Istniało większe prawdopodobieństwo, że uda im sie złamać klątwę na miejscu. Nie rościła sobie praw do tego, aby tłumaczyć i wypisywać instrukcję jak należy postąpić. Nie chciała mieć na sumieniu rozpadającej się kamienicy albo czyjegoś życia.
Dźwięk zegara wybił ją z pracy. Musiała wracać do Durham.
|zt, 1254
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Wejście
Szybka odpowiedź