Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland
Senna Dolina
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Senna Dolina
Pośród szczytów wybijających się znad Krainy Jezior kryje się górska, polodowcowa dolina, otulona specyficzną mgłą, której nie rozwieje nawet najbardziej porywisty fen. Mugole nazywali ten obszar Senną Śmiercią, bo niejeden zbłądził już w tym rejonie - włóczył się bez celu, stracił orientację i majaczył zupełnie tak, jakby zapadł na chorobę wysokościową.
W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
W lokacji znajdują się kości.W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Niestety jakiekolwiek czary były właściwie niemożliwe. Nie mogli wiedzieć jak długo to wszystko potrwa i czy kiedykolwiek znów dostrzegą słońce. Szepty nasilały się, a Lucinda głowiła się nad tym co powinna zrobić. Sięgnęła więc po inne silne zaklęcie, kumulację pozytywnej energii. Niejednokrotnie przecież widziała jak patronus sobie radzi. To magia tak czysta i tak silna, że musiała wierzyć iż uda jej się dzięki niej rozedrzeć mrok. Blondynka sięgnęła po jedno z silnych, dobrych wspomnień. Przypominała sobie determinację i własną siłę, przypominała sobie uczucie wolności, które ją przepełniało na tym wzgórze. Uniosła różdżkę i rzuciła - Expecto Patronum - nie skusiła się na nic innego, nie chciała nikogo przecież zranić.
Spostrzegawczość na II
Obniżenie Patronusa do 35 st
Spostrzegawczość na II
Obniżenie Patronusa do 35 st
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Och jakże żałowała teraz swojej decyzji. Zobaczyła atak na Volansa i struchlała psiocząc pod nosem, że nie obok niego się teraz znajdowała.
I nagle poczuła szeptany strach wypełniający jej serce i duszę. Nie miała pojęcia, co to za słowa, ale wiedziała, że lęk ten nie mógł jej teraz pokonać. Wyciągnięta przed siebie dłoń pozostawała niewidoczna, ale przecież widziała Volansa chwilę temu. Doskonale dostrzegła też atak, dlatego wiedziała, że musi działać szybko.
Ruszyła ostrożnie, próbując to jednak połączyć ze względną szybkością. Poznała go po jęku, który być może mimowolnie wydał z siebie.
- Jestem już. - Powiedziała łagodnie, kolejny raz wyciągając przed siebie dłoń i szukając ciała.
Krew jest osobliwą substancją — jednocześnie płynna, ale i gęsta i lepka. Nieprzyjemnie ciepła. Aurora poznała miejsce, które pompowało jej najwięcej. Wstrzymała oddech, zanim zdecydowała się sięgnąć po różdżkę. Miała nadzieję, że umiejętności nie zawiodą jej w tak krytycznym momencie. - Curatio Vulnera Maxima - Wypowiedziała wprost w ciemność.
I rzut - Curatio Vulnera Maxima (st50)
I nagle poczuła szeptany strach wypełniający jej serce i duszę. Nie miała pojęcia, co to za słowa, ale wiedziała, że lęk ten nie mógł jej teraz pokonać. Wyciągnięta przed siebie dłoń pozostawała niewidoczna, ale przecież widziała Volansa chwilę temu. Doskonale dostrzegła też atak, dlatego wiedziała, że musi działać szybko.
Ruszyła ostrożnie, próbując to jednak połączyć ze względną szybkością. Poznała go po jęku, który być może mimowolnie wydał z siebie.
- Jestem już. - Powiedziała łagodnie, kolejny raz wyciągając przed siebie dłoń i szukając ciała.
Krew jest osobliwą substancją — jednocześnie płynna, ale i gęsta i lepka. Nieprzyjemnie ciepła. Aurora poznała miejsce, które pompowało jej najwięcej. Wstrzymała oddech, zanim zdecydowała się sięgnąć po różdżkę. Miała nadzieję, że umiejętności nie zawiodą jej w tak krytycznym momencie. - Curatio Vulnera Maxima - Wypowiedziała wprost w ciemność.
I rzut - Curatio Vulnera Maxima (st50)
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Aurora Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 6, 3
#1 'k100' : 1
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 6, 3
Ciemność i warczenie dziwnego, pełnego mroku stworzenia. Do tego świadomość, ze właśnie Volnas otrzymał rany, a on nie mógł mu pomóc. W żaden sposób nie mógł do niego podejść, ponieważ otoczyła go absolutna ciemność. Tak gęsta, że nie widział własnych dłoni choć machał nimi przed twarzą. Ustały zaklęcia ofensywne, nawet przeciwnik nie wiedział co się dzieje więc to nie mogła być ich sprawka.
Gdzieś niedaleko usłyszał głos Aurory, a więc już dotarła na pole bitwy, czy miała chustkę nasączoną odwarem. Dawał jej specyfik, ale czy pamiętała? On sam czuł, że powoli kończy mu się czas. Będzie konieczne nasączenie materiału środkiem, ale czy w tej ciemności może sobie na pozwolić? I gdzie jest ta maszkara.
-Vigilia - skierował różdżkę na siebie, bo skoro nic nie widzi, to musi zaufać innym zmysłom. -Silva - Pomyślał, że najlepiej stać się bronią, na którą można się nadziać.
|Vigilia, st.40, + 15 do OPCM, I
Silva, st.70, + 15 do transmutacji, II
em: 25/50
Spostrzegawczość I
Gdzieś niedaleko usłyszał głos Aurory, a więc już dotarła na pole bitwy, czy miała chustkę nasączoną odwarem. Dawał jej specyfik, ale czy pamiętała? On sam czuł, że powoli kończy mu się czas. Będzie konieczne nasączenie materiału środkiem, ale czy w tej ciemności może sobie na pozwolić? I gdzie jest ta maszkara.
-Vigilia - skierował różdżkę na siebie, bo skoro nic nie widzi, to musi zaufać innym zmysłom. -Silva - Pomyślał, że najlepiej stać się bronią, na którą można się nadziać.
|Vigilia, st.40, + 15 do OPCM, I
Silva, st.70, + 15 do transmutacji, II
em: 25/50
Spostrzegawczość I
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'k100' : 43
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'k100' : 43
Nagle zapadła ciemność, a głosy, krzyki mieszały się w chaosie. Zlepki słów pradawnej mowy mieszały się z formułowanymi zaklęciami, a sam Roratio przez chwilę miał problem z odnalezieniem się w sytuacji. Nagłe pozbawienie zmysłu wzroku zbiło go z pantałyku i sprawiło, że na chwilę zapomniał o szmalcowniku. Wyciągnął rękę, szukając dłonią, po omacku, towarzysza, który przed chwilą przyszedł mu z pomocą. - Nie ruszaj się - polecił mu gorączkowo i w sumie nie do końca zwrócił uwagę na to, że Vincent i tak jakby zastygł. Pochłonięty był poszukiwaniem odpowiedniej fiolki, którą odkorkował jednym ruchem kciuka, gdy tylko gładka powierzchnia natknęła się na opuszki palców. Użył Vincenta jako środka okręgu, który próbował nakreślić na oślep obchodząc mężczyznę, aby zamknąć ich za magiczną tarczą. A gdy uznał, że krąg jest zamknięty, zacisnął mocniej palce na różdżce. Wolał widzieć skąd dobiegać mogło niebezpieczeństwo. - Lumos maxima! - ale czy na pewno chciał widzieć co za bestia kryła się w ciemnościach?
/zużywam eliksir ochrony kreśląc krąg wokół siebie i Vincenta
/zużywam eliksir ochrony kreśląc krąg wokół siebie i Vincenta
Roratio J. Prewett
Zawód : dumny przedstawiciel swego rodu, utrapienie lorda nestora
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
owijam wokół palca wolny czas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Roratio J. Prewett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Aurelia, przywołana wiązką czerwonych iskier, ruszyła w stronę pola walki, ale nim zdążyłaby uważniej się rozejrzeć, jej pole widzenia również pochłonęły ciemności; zmierzając w stronę Volansa, potknęła się o fragment nierównego terenu i upadła na kolana, w ostatniej chwili zdążając oprzeć ciężar ciała na wyciągniętych ramionach. Tępy ból przeszył jej nogi i dłonie, była jednak w stanie wstać – choć straciła orientację w terenie, zdolna do podążania wyłącznie za otaczającymi ją dźwiękami.
Nawarstwiające się szepty coraz bardziej was dezorientowały, wdzierając się wam do uszu, chwilami brzmiąc tak, jakby rozlegały się w waszych czaszkach – a momentami dźwięcząc dziwnie znajomo, odzywając się gdzieś obok, dając mylne wrażenie, jakby wypowiedział je któryś z waszych sojuszników. Otaczająca was ciemność również nie rzedła, oblepiając was szczelnie; próbująca rzucić zaklęcia Thalia dostrzegła zaledwie słabe, gasnące szybko mignięcia na końcu swojej różdżki, a chociaż kula światła, którą przywołała Lucinda, na parę sekund zawisła nad waszymi głowami, to nagle również zgasła – pochłonięta otaczającym wszystko mrokiem. Mrokiem, którego – jak się wydawało – nic nie było w stanie rozgonić – a przynajmniej dopóki Lucinda nie sięgnęła po drugie zaklęcie. Wypowiedziana inkantacja i szczęśliwe wspomnienie sprawiły, że drewno rozgrzało się przyjemnie pod palcami czarownicy, a chwilę później z końca różdżki wydobyło się błękitnawe światło; szepty wokół niej odrobinę przycichły, zrobiło jej się cieplej, spokojniej – a chociaż ciemności nie rozrzedziły się całkowicie, to świetlisty puszczyk, który rozłożywszy skrzydła, zaczął krążyć wokół Zakonniczki, promieniował blaskiem, który odrobinę je rozjaśniał – jak dryfujący w powietrzu lampion podążał wszędzie tam, gdzie kroki skierowała Lucinda.
Aurora, która znalazła się na polu walki znacznie wcześniej niż Aurelia, nawet w ciemnościach była w stanie ruszyć w kierunku, w którym po raz ostatni widziała Volansa; potykając się, dotarła do leżącego na plecach Zakonnika, a chociaż nie mogła dokładnie ocenić rozległości jego ran – to na podstawie ilości przesiąkającej przez ubranie krwi była w stanie odgadnąć, że cięcia musiały być głębokie i poważne. Polegając wyłącznie na dotyku, skierowała różdżkę w miejsce, które wydawało jej się właściwe, ale ledwie wypowiedziała ostatnie sylaby znajomego zaklęcia, zorientowała się bez trudu, że coś poszło nie tak. Z rany trysnęła krew – ciepłe krople zatrzymały się na kobiecym nadgarstku i ramieniu, a ledwie zetknęły się ze skórą, zaczęły parzyć; ciecz stała się lepka, prawie smolista, Aurora miała wrażenie, że oplata jej nadgarstek i przedramię niczym siatka stworzona z cienkich rzemieni, wżerając się we wrażliwe tkanki z niemożliwym do zignorowania pieczeniem. Substancji nie dało się zetrzeć, po paru sekundach wyparowała sama – pozostawiając jednak po sobie siatkę czarnych, wijących się wzdłuż przedramienia blizn.
Volans nadal słabł; słyszał nad sobą głos Aurory, ale ten zdawał się dobiegać z daleka. Jego kończyny wydawały mu się niemożliwie wręcz ciężkie, robił się też coraz bardziej senny – jego ciało się poddawało, a wizja zamknięcia oczu i odpłynięcia w sen stała się wyjątkowo kusząca.
Roratio zareagował szybko, odkręcając butelkę z eliksirem i rozlewając ją wokół siebie i Vincenta; srebrzysta ciecz niemal natychmiast stała się niewidoczna, ale utworzyła wokół Zakonników ochronną barierę – i wyglądało na to, że w samą porę. Ledwie krąg się zamknął, obaj – Roratio i Vincent – usłyszeli tuż obok siebie głośne warczenie, a później poczuli, jak potężny kształt przemyka tuż obok nich. Szmalcownik stojący naprzeciwko wrzasnął w przerażeniu i uniósł różdżkę. – Protego maxima! – krzyknął; po tym wszyscy mogliście zobaczyć, jak tuż przed mężczyzną wyrasta świetlista tarcza, na moment rozjaśniając jego przerażoną twarz – dopóki nie uderzył w nią cień; biała magia zatrzymała czarną, istota cofnęła się, ale szmalcownik upadł. Zaklęcie tarczy zdradziło jego pozycję, wiedzieliście, w którym miejscu się znajdował.
Obecność istoty wyczuł również Herbert; pierwsze z rzuconych przez niego zaklęć zadziałało od razu, sprawiając, że ogarnął go niepokój; poczucie zagrożenia było wszechobecne, jednak skupiając się na nim, Herbert był w stanie określić, skąd mniej-więcej mógł nadejść atak – co dawało mu pojęcie na temat przybliżonego położenia istoty.
Aurora, na skutek wyrzucenia krytycznej porażki otrzymujesz 10 punktów obrażeń od poparzeń. Kontakt z nieznaną magią, która zadała Volansowi ranę, pozostawił po sobie czarną bliznę, ciągnącą się od wierzchu dłoni, przez nadgarstek, po łokieć – przypominającą nieregularny wzór z cienkich, wijących się linii. Blizna zblednie i zniknie po upływie fabularnego miesiąca, ale każdy kolejny kontakt z czarną magią będzie powodował jej ponowne ujawnienie się.
Lucinda, towarzyszący ci patronus sprawia, że wszystkie zaklęcia rzucone w twoim kierunku nie są obłożone karą do celowania. Kara jest zniwelowana również dla zaklęć rzucanych przez ciebie, o ile twój cel znajduje się w odległości nie dalszej niż 3 metry.
Herbert, dzięki działaniu zaklęcia otrzymujesz bonus +10 do wszystkich zaklęć rzucanych w stronę cienia (również protego i jego odmian).
Volans, stracisz przytomność po upływie dwóch tur.
Cień w tej turze atakował szmalcownika 6 (rzuty), szmalcownik obronił się przed atakiem (rzut). Szmalcownik zdradził swoją pozycję - atakowanie go nie jest obłożone karą do celowania.
Ciemności trwają jeszcze przez kolejną turę.
Nawarstwiające się szepty coraz bardziej was dezorientowały, wdzierając się wam do uszu, chwilami brzmiąc tak, jakby rozlegały się w waszych czaszkach – a momentami dźwięcząc dziwnie znajomo, odzywając się gdzieś obok, dając mylne wrażenie, jakby wypowiedział je któryś z waszych sojuszników. Otaczająca was ciemność również nie rzedła, oblepiając was szczelnie; próbująca rzucić zaklęcia Thalia dostrzegła zaledwie słabe, gasnące szybko mignięcia na końcu swojej różdżki, a chociaż kula światła, którą przywołała Lucinda, na parę sekund zawisła nad waszymi głowami, to nagle również zgasła – pochłonięta otaczającym wszystko mrokiem. Mrokiem, którego – jak się wydawało – nic nie było w stanie rozgonić – a przynajmniej dopóki Lucinda nie sięgnęła po drugie zaklęcie. Wypowiedziana inkantacja i szczęśliwe wspomnienie sprawiły, że drewno rozgrzało się przyjemnie pod palcami czarownicy, a chwilę później z końca różdżki wydobyło się błękitnawe światło; szepty wokół niej odrobinę przycichły, zrobiło jej się cieplej, spokojniej – a chociaż ciemności nie rozrzedziły się całkowicie, to świetlisty puszczyk, który rozłożywszy skrzydła, zaczął krążyć wokół Zakonniczki, promieniował blaskiem, który odrobinę je rozjaśniał – jak dryfujący w powietrzu lampion podążał wszędzie tam, gdzie kroki skierowała Lucinda.
Aurora, która znalazła się na polu walki znacznie wcześniej niż Aurelia, nawet w ciemnościach była w stanie ruszyć w kierunku, w którym po raz ostatni widziała Volansa; potykając się, dotarła do leżącego na plecach Zakonnika, a chociaż nie mogła dokładnie ocenić rozległości jego ran – to na podstawie ilości przesiąkającej przez ubranie krwi była w stanie odgadnąć, że cięcia musiały być głębokie i poważne. Polegając wyłącznie na dotyku, skierowała różdżkę w miejsce, które wydawało jej się właściwe, ale ledwie wypowiedziała ostatnie sylaby znajomego zaklęcia, zorientowała się bez trudu, że coś poszło nie tak. Z rany trysnęła krew – ciepłe krople zatrzymały się na kobiecym nadgarstku i ramieniu, a ledwie zetknęły się ze skórą, zaczęły parzyć; ciecz stała się lepka, prawie smolista, Aurora miała wrażenie, że oplata jej nadgarstek i przedramię niczym siatka stworzona z cienkich rzemieni, wżerając się we wrażliwe tkanki z niemożliwym do zignorowania pieczeniem. Substancji nie dało się zetrzeć, po paru sekundach wyparowała sama – pozostawiając jednak po sobie siatkę czarnych, wijących się wzdłuż przedramienia blizn.
Volans nadal słabł; słyszał nad sobą głos Aurory, ale ten zdawał się dobiegać z daleka. Jego kończyny wydawały mu się niemożliwie wręcz ciężkie, robił się też coraz bardziej senny – jego ciało się poddawało, a wizja zamknięcia oczu i odpłynięcia w sen stała się wyjątkowo kusząca.
Roratio zareagował szybko, odkręcając butelkę z eliksirem i rozlewając ją wokół siebie i Vincenta; srebrzysta ciecz niemal natychmiast stała się niewidoczna, ale utworzyła wokół Zakonników ochronną barierę – i wyglądało na to, że w samą porę. Ledwie krąg się zamknął, obaj – Roratio i Vincent – usłyszeli tuż obok siebie głośne warczenie, a później poczuli, jak potężny kształt przemyka tuż obok nich. Szmalcownik stojący naprzeciwko wrzasnął w przerażeniu i uniósł różdżkę. – Protego maxima! – krzyknął; po tym wszyscy mogliście zobaczyć, jak tuż przed mężczyzną wyrasta świetlista tarcza, na moment rozjaśniając jego przerażoną twarz – dopóki nie uderzył w nią cień; biała magia zatrzymała czarną, istota cofnęła się, ale szmalcownik upadł. Zaklęcie tarczy zdradziło jego pozycję, wiedzieliście, w którym miejscu się znajdował.
Obecność istoty wyczuł również Herbert; pierwsze z rzuconych przez niego zaklęć zadziałało od razu, sprawiając, że ogarnął go niepokój; poczucie zagrożenia było wszechobecne, jednak skupiając się na nim, Herbert był w stanie określić, skąd mniej-więcej mógł nadejść atak – co dawało mu pojęcie na temat przybliżonego położenia istoty.
Lucinda, towarzyszący ci patronus sprawia, że wszystkie zaklęcia rzucone w twoim kierunku nie są obłożone karą do celowania. Kara jest zniwelowana również dla zaklęć rzucanych przez ciebie, o ile twój cel znajduje się w odległości nie dalszej niż 3 metry.
Herbert, dzięki działaniu zaklęcia otrzymujesz bonus +10 do wszystkich zaklęć rzucanych w stronę cienia (również protego i jego odmian).
Volans, stracisz przytomność po upływie dwóch tur.
Cień w tej turze atakował szmalcownika 6 (rzuty), szmalcownik obronił się przed atakiem (rzut). Szmalcownik zdradził swoją pozycję - atakowanie go nie jest obłożone karą do celowania.
Ciemności trwają jeszcze przez kolejną turę.
Ciemność obezwładniła Szmalcowników, którzy nawoływali siebie co sprawiło, że zdradzali swoją pozycje, ale nadal ciężko było dokładnie ich namierzyć.
Jeden z nich jednak dał o sobie znać bardzo wyraźnie gdy postanowił obronić się przed cieniem. Jasna tarcza rozbłysła w ciemności praktycznie wszystkich oślepiając, ale tym samym wróg zdradził swoją pozycję.
-Kurwa… – Warknął, gdy się zorientował, że jest otoczony nie tylko przez ciemność, ale również przez Zakonników, którzy mogli wykorzystać jego sytuację, a ta nie przedstawiała się najlepiej.
|Lusterko wita po swoim urlopie i przeprasza za zwłokę.
Zgodnie z wytycznymi od MG ciemność nadal trwa i was otacza. Szmalcownicy nie atakują, ponieważ was nie widzą, ale słyszycie ich głosy. Szmalcownik 6 ujawnił swoją pozycję.
Macie po 2 akcje, ale możecie też nic nie robić, dajcie tym samym znać w poście.
Czas na odpis 72 h, tj do 7.07 do godzin wieczornych.
Jeden z nich jednak dał o sobie znać bardzo wyraźnie gdy postanowił obronić się przed cieniem. Jasna tarcza rozbłysła w ciemności praktycznie wszystkich oślepiając, ale tym samym wróg zdradził swoją pozycję.
-Kurwa… – Warknął, gdy się zorientował, że jest otoczony nie tylko przez ciemność, ale również przez Zakonników, którzy mogli wykorzystać jego sytuację, a ta nie przedstawiała się najlepiej.
|Lusterko wita po swoim urlopie i przeprasza za zwłokę.
Zgodnie z wytycznymi od MG ciemność nadal trwa i was otacza. Szmalcownicy nie atakują, ponieważ was nie widzą, ale słyszycie ich głosy. Szmalcownik 6 ujawnił swoją pozycję.
Macie po 2 akcje, ale możecie też nic nie robić, dajcie tym samym znać w poście.
Czas na odpis 72 h, tj do 7.07 do godzin wieczornych.
I show not your face but your heart's desire
Ciemność go dezorientowała, sprawiała, że czuł narastający lęk i niepokój, z którym ciężko było walczyć. Na szczęście znał zaklęcie, które mogło mu pomóc. Choć nadal ogarniał go strach to postanowił się wyłącznie skupić na poczuciu zagrożenia, a to było blisko. Cień, który zaatakował szmalcownika przemieszczał się, okrążał ich wiedząc, że ma przewagę nad swoimi ofiarami.
Światło rozbłysło gwałtownie i ujrzał wroga, który właśnie się obronił. Zdradzając swoją pozycję mógł ułatwić innym zaatakowanie go. Sam podróżnik uznał, że skieruje swoją energię na cień, ściągnie jego uwagę na siebie i da tym samym czas innym. Wiedział co cień potrafił zrobił, dostrzegł przez ułamek sekundy Volansa. Jego towarzysze mieli lepsze umiejętności, byli zdolni do walki i musiał im zapewnić czyste pole oraz szansę Rory na uratowanie Volansa. Kuzynka nie będzie w stanie tego zrobić kiedy cień ją zaatakuje.
-Petrificus Totalus – skierował różdżkę w stronę stworzenia. Nie wiedział czy to go powstrzyma, ponieważ nie miał pojęcia z czym właśnie ma do czynienia. –Silvia – Następnie spróbował ponownie rzucić na siebie zaklęcie, które może pomóc mu przetrwać dodatkowe starcie z potworem, skoro już sprawi, że ten skupi się na nim.
|Rzut na Petrificus Totalus, st.75, + 15 OPCM, + 10 od MG, II
Rzut na Silvia, st.70, +15 do transmutacji, II
Światło rozbłysło gwałtownie i ujrzał wroga, który właśnie się obronił. Zdradzając swoją pozycję mógł ułatwić innym zaatakowanie go. Sam podróżnik uznał, że skieruje swoją energię na cień, ściągnie jego uwagę na siebie i da tym samym czas innym. Wiedział co cień potrafił zrobił, dostrzegł przez ułamek sekundy Volansa. Jego towarzysze mieli lepsze umiejętności, byli zdolni do walki i musiał im zapewnić czyste pole oraz szansę Rory na uratowanie Volansa. Kuzynka nie będzie w stanie tego zrobić kiedy cień ją zaatakuje.
-Petrificus Totalus – skierował różdżkę w stronę stworzenia. Nie wiedział czy to go powstrzyma, ponieważ nie miał pojęcia z czym właśnie ma do czynienia. –Silvia – Następnie spróbował ponownie rzucić na siebie zaklęcie, które może pomóc mu przetrwać dodatkowe starcie z potworem, skoro już sprawi, że ten skupi się na nim.
|Rzut na Petrificus Totalus, st.75, + 15 OPCM, + 10 od MG, II
Rzut na Silvia, st.70, +15 do transmutacji, II
Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Herbert Grey' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 78
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 78
- Silvia. - Czemu już nawet dziwiła się, że nie wychodziły jej zaklęcia? Podejrzewała że nawet nie był to mróz, czy uderzenie, ale że po prostu traciła siły. Biorąc głęboki oddech, skupiła się na jakimś szczęśliwym wspomnieniu. Na tym, jak tańczyli razem w sylwestra, gdzie dobrze bawiła się z osobami, na których jej zależało. Czy to wystarczy? Miała się przekonać. - Expecto Patronum.
EM 26/50,
I rzut - Silvia ST 70 (T 6)
II rzut - Expecto Patronum ST 75 (OPCM 12)
-15 do rzutu
EM 26/50,
I rzut - Silvia ST 70 (T 6)
II rzut - Expecto Patronum ST 75 (OPCM 12)
-15 do rzutu
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'k100' : 44
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'k100' : 44
Senna Dolina
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland