Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland
Senna Dolina
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Senna Dolina
Pośród szczytów wybijających się znad Krainy Jezior kryje się górska, polodowcowa dolina, otulona specyficzną mgłą, której nie rozwieje nawet najbardziej porywisty fen. Mugole nazywali ten obszar Senną Śmiercią, bo niejeden zbłądził już w tym rejonie - włóczył się bez celu, stracił orientację i majaczył zupełnie tak, jakby zapadł na chorobę wysokościową.
W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
W lokacji znajdują się kości.W istocie efekt ten silnie oddziałujący na niemagicznych związany jest z licznie porastającym owe okolice gorejącym krzewem - dyptamem wydzielającym z siebie drobny pył, barwiący powietrze różem i fioletem, charakterystycznymi dla oparów eliksiru senności, który warzy się z korzenia tejże ingrediencji.
Nad stawem znajduje się kilka szałasów, pozostałość po czasach, gdy nie rósł tu dyptam, a mugole wypasali w dolinie owce. Ponoć ostatnio przez nocne opary przebija się czasem gorejąca poświata - mówią, że to ogień przeskakujący z krzewu na krzew, choć bliższe prawdy jest coś innego. Szałasy stanowić zaczęły kryjówkę niemagicznych, punkt przerzutowy umieszczony w miejscu, gdzie uciekających nikt by nie szukał.
Rzut kością k3:
1 - nic się nie dzieje; dziś dyptam nie oddziałuje na ciebie tak, jak powinien.
2 - jeśli posiadasz biegłość zielarstwa przynajmniej na pierwszym poziomie, możesz uniknąć wchodzenia w najbardziej gęstą mgłę. W przeciwnym razie nie udaje ci się to, a opary oddziałują na ciebie silnie i maksymalnie po dwóch kolejkach zatracasz się na kilka chwil we wspomnieniu ostatniego koszmaru.
3 - dopada cię nagłe zmęczenie, które możesz przezwyciężyć rzucając kością k100 na odporność magiczną (uwzględnia się biegłość postaci). Wynik poniżej 30 kończy się omdleniem trwającym jedną turę.
Lucinda niewiele mogła zrobić. Puszczyk rozbłysnął nad jej głową dając lekką poświatę. Wiedziała, że przez to jest widoczna dla innych, ale i ona mogła choć trochę rozejrzeć się w panujących ciemnościach. Nie wiedziała jak walczyć z cieniem, nie wiedziała jak ich przed tym ochronić. Sięgnęła po magię, która mogła pomóc nie tylko jej, ale przede wszystkim wszystkim innym. - Magicus Extremos - rzuciła z pewnością w głosie.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 6, 4, 4, 2, 5, 2, 4
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 6, 4, 4, 2, 5, 2, 4
Blondynka usłyszała wypowiadane przez Herberta zaklęcie. Próbował walczyć z czymś ulotnym, czymś co przypominało... no właśnie co? Nie spodziewała się, że będą musieli zmagać się z kolejnym niebezpieczeństwem. Co tak naprawdę o tym wiedzieli? Skąd się wzięły ten cienie i czego tak naprawdę chciały? Lucinda spróbowała się skupić i skierowała różdżkę w stronę, w którą swoje zaklęcie posłał również Grey. - Drętwota - nie miała pojęcia czy to zadziała.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 3, 4, 4, 8
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 3, 4, 4, 8
Aurora nie przewidziała, że rzucone zaklęcie pójdzie aż tak źle. Ból, jaki przeszył jej nadgarstek, wyrwał krzyk z jej gardła. Zabolało, ale to i tak nic, w porównaniu, co musiał czuć Volans. Właśnie dla niego Aurora spróbowała się pozbierać. Nie widziała jeszcze blizny — ciemność w dalszym ciągu pozostawała nieprzenikniona, a krzyki i zaklęcia pozwalały jedynie domyślać się, że walka nie ustąpiła pomimo czarciej czerni.
- S-spróbuje jeszcze raz… Wytrzymaj. - Powiedziała do Volansa, nawet jeśli nie była pewna, czy ten ją słyszy. - Curatio Vulnera Maxima - Miała szczerą nadzieję, że tym razem się uda.
I rzut - Curatio Vulnera Maxima (st50)
- S-spróbuje jeszcze raz… Wytrzymaj. - Powiedziała do Volansa, nawet jeśli nie była pewna, czy ten ją słyszy. - Curatio Vulnera Maxima - Miała szczerą nadzieję, że tym razem się uda.
I rzut - Curatio Vulnera Maxima (st50)
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Aurora Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 6, 8
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'k8' : 1, 6, 8
Zaklęcie zadziałało, ale to jeszcze nie był zupełny sukces. Aurora wiedziała, że ma jeszcze chwilę, żeby pomóc Volansowi, nim będzie mogła pomóc reszcie. No i nie było mowy, żeby Moore wrócił do walki. Musiała upewnić się, że ukryje go w bezpiecznym miejscu.- Będzie dobrze… - Zapewniała Volansa, siląc się na spokój w głosie. - Zaraz wszystko będzie dobrze. - Ponownie wycelowała różdżką. - Episkey Maxima - Mruknęła.
Rzut nr II - Episkey Maxima (st50)
Rzut nr II - Episkey Maxima (st50)
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Aurora Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 2, 4
#1 'k100' : 34
--------------------------------
#2 'k8' : 4, 2, 4
Nie miał pojęcia z czym mieli do czynienia, ale nie trzeba było być ekspertem w dziedzinie walki z czarną magią, aby wiedzieć, że cienie, które pojawili się w dolinie były właśnie połączone z zakazaną magią. - Expecto patronum - odparł, jednocześnie przywołując jedno ze szczęśliwych wspomnień. Była to jedna z chwil, którą spędzał z rodziną przy cieple kominka. Niemalże czuł jak płomień domowego ogniska muska jego skórę. Niezależnie od efektu rzucił następne zaklęcie, tym razem kierując różdżkę w swoją pierś. - Fortuno - wypowiedział formułę zaklęcia. Pierwszy raz miał styczność z czymś takim i nie chciał aby strach sparaliżował jego mięśnie. Nie mógł dać się rozproszyć.
Roratio J. Prewett
Zawód : dumny przedstawiciel swego rodu, utrapienie lorda nestora
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
owijam wokół palca wolny czas
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Roratio J. Prewett' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'k100' : 41
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'k100' : 41
Dotarł do niego głos uzdrowicielki, która pogrążona w całkowitej ciemności pośpieszyła mu na pomoc. Dobiegał jednak z daleka, co sprawiało że to mogło być zaledwie wytworem jego umysłu. Z każdym wymuszonym uniesieniem powiek, pomimo uparcie ogarniającej go senności miał mętne wrażenie czyjeś obecności w pobliżu. Co do tego jednak nie mógł być stuprocentowo pewien, zważywszy na okoliczności – został ciężko ranny, wykrwawiał się i zewsząd otaczała go nieprzenikniona ciemność. Wciąż bardzo dotkliwie odczuwał brak kontroli nad własnym ciałem, ciężkim niczym z ołowiu. Senność nie dawała się odpędzić, spychając go w objęcia snu, z którego mógłby się nie obudzić. Obudzenie się w lepszym miejscu wydawało się nierealne. Nie opuszczał go ten przeszywający, ostry ból, rozchodzący się od lewego obojczyka, na wysokości mostka i ciągnący się do prawego boku włącznie i ta charakterystyczna lepkość posoki wypływającej z zadanych mu przez to stworzenie ran.
Prawdopodobnie znów dotarł do jego uszu odległy pełen bólu krzyk uzdrowicielki. Co się jej stało? Zaatakował ją ten potwór? W innej sytuacji niewątpliwie plułby sobie w brodę, że pozwolił jej na wzięcie udziału w tak niebezpiecznej misji. Taki już był. Zawsze walczył o innych i dla innych. Mimo to zdawałby sobie sprawę, że ta kobieta nie jest tak bezbronna jak może się wydawać. Była wprost nieoceniona pod względem umiejętności. Ostatnie to, co zarejestrował to był ten moment, gdy Aurora odpowiedziała na jego wezwanie i pośpieszyła na pomoc poważnie rannemu szmalcownikowi. Choć to nie on zaciągnie go przed sąd, zrzucając to na barki sojuszników. To było coś, co powinien samemu zrobić jako jeden z członków bojówki. Chciałby mieć siłę do podjęcia jakiegokolwiek działania w tym kierunku i wsparcia swoich towarzyszy podczas dalszej walki ze szmalcownikami i tym potworem. Albo chociażby do udzielenia odpowiedniej pomocy wszystkim oswobodzonym ofiarom wojny.
|| Nie podejmuję żadnej akcji wymagającej rzutu, skoro postać w ciągu trzech tur straci przytomność z powodu utraty krwi. W zależności jak się akcja ułoży to być może rzucę ostatniego posta. Nie mam o czym już pisać.
Prawdopodobnie znów dotarł do jego uszu odległy pełen bólu krzyk uzdrowicielki. Co się jej stało? Zaatakował ją ten potwór? W innej sytuacji niewątpliwie plułby sobie w brodę, że pozwolił jej na wzięcie udziału w tak niebezpiecznej misji. Taki już był. Zawsze walczył o innych i dla innych. Mimo to zdawałby sobie sprawę, że ta kobieta nie jest tak bezbronna jak może się wydawać. Była wprost nieoceniona pod względem umiejętności. Ostatnie to, co zarejestrował to był ten moment, gdy Aurora odpowiedziała na jego wezwanie i pośpieszyła na pomoc poważnie rannemu szmalcownikowi. Choć to nie on zaciągnie go przed sąd, zrzucając to na barki sojuszników. To było coś, co powinien samemu zrobić jako jeden z członków bojówki. Chciałby mieć siłę do podjęcia jakiegokolwiek działania w tym kierunku i wsparcia swoich towarzyszy podczas dalszej walki ze szmalcownikami i tym potworem. Albo chociażby do udzielenia odpowiedniej pomocy wszystkim oswobodzonym ofiarom wojny.
|| Nie podejmuję żadnej akcji wymagającej rzutu, skoro postać w ciągu trzech tur straci przytomność z powodu utraty krwi. W zależności jak się akcja ułoży to być może rzucę ostatniego posta. Nie mam o czym już pisać.
I want to feel the sun shine
On my face like a new day's just begun
And I'll steal a moment's fun
And reflect on all those days long dead and gone
On my face like a new day's just begun
And I'll steal a moment's fun
And reflect on all those days long dead and gone
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna, nieopanowana. Był zdezorientowany, zaniepokojony wzmożoną ciemnością, odgłosami, przemykającymi tuż w okolicy głowy. Wszechobecna czerń, była nie do zniesienia, zawężała pole widzenia, wzmagała negatywne emocje, przywoływała bolesne wspomnienia związane z piekielnym podziemiem - w tym samym kolorze. Czuł jak oddech staje się nierównomierny, a stres rozlewa się po wszystkich mięśniach. Miał szczęście, iż chwilowa niedyspozycja, została dostrzeżona przez młodego szlachcica. Głośne, przeraźliwe warczenie zwiastujące śmiertelny omen, sparaliżowało wszystkie członki. W ostatniej chwili dostrzegł jak ciecz eliksiru, rozlewa się wokół dwóch postaci, tworząc ochronną barierę. Idąc za ciosem, on również spróbował przerwać ów obezwładniający mrok, przedrzeć szlak ku rannemu, potrzebującemu natychmiastowej pomocy. Serce kołatało między żebrami, nie był pewny, czy widzi wszystkich swych towarzyszy. Przymknął powieki, aby na chwilę zatrzymać się na wspomnieniu Wigilii w domu Państwa Beckettów. Gromkim śmiechu Justine, która trzymała go za rękę, świątecznej krzątaninie przypominającej dalekie, rodzinne celebracje, zapachu potraw, atmosferze przyjaźni, miłości i ciepła: - Expecto Patronum! - - chciał, aby lis wzniósł się bliżej uzdrowicielki oraz jej pacjenta. Pozostali celowali w stworzenie, dlatego też nie zamierzał stać w niemej bezczynności. To samo zaklęcie, które wypowiedziała blond przyjaciółka, poszybowało w kierunku stwora. Czy miało rację bytu? - Drętwota!
[bylobrzydkobedzieladnie]
[bylobrzydkobedzieladnie]
My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 08.07.22 22:58, w całości zmieniany 1 raz
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Vincent Rineheart' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'k100' : 97
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'k100' : 97
Otaczające was ciemności, gęste i lepkie, wciąż dezorientowały, utrudniając rozeznanie się w przestrzeni; oprócz wypełniających głowy szelestów słyszeliście też inne dźwięki, szuranie, tupot stóp, trzask – jakby coś ciężkiego przewróciło się i upadło na ziemię. Mieliście wrażenie, że przynajmniej dwie pary kroków zaczęły w szybkim tempie oddalać się od pola walki, ale nie wiedzieliście, do kogo należały. Cień pozostawał tajemnicą; nie wiedząc, jak z nim walczyć, musieliście działać po omacku, kierując się bardziej intuicją niż doświadczeniem.
Jako pierwszy cienistą istotę zaatakował Herbert, dzięki pobudzonemu zaklęciem szóstemu zmysłowi bezbłędnie wyczuwając jej położenie; jasnobłękitny promień paraliżującego czaru przeciął mrok, na moment go rozjaśniając, dzięki czemu przez sekundę wszyscy znów byli w stanie dostrzec nienaturalną sylwetkę cienia: potężne łapy, psi pysk, lśniące niepokojąco ślepia, nietoperze skrzydła; istota, dostrzegając wiązkę zaklęcia, wybiła się w górę, próbując odskoczyć, okazała się jednak zbyt powolna – magia ugodziła w jedno ze skrzydeł, które pokryło się siatką jasnobłękitnych nitek, w ułamku sekundy przebiegających wzdłuż grzbietu i uniesionego łba, ale choć stwór zatrzymał się na chwilę, to wbrew oczekiwaniom nie upadł na ziemię. Czy był odporny na ten rodzaj magii, czy zwyczajnie nie posiadał ciała, które mogłoby zostać unieruchomione – nie mieliście pewności, widzieliście jednak, jak srebrzyste nitki powoli znikają, usłyszeliście też wydobywający się z gardła psa warkot; dziwnie donośny, sprawiał, że włosy stawały dęba.
W tym samym czasie próby ataku podjęli również Lucinda i Vincent, zaklęcie Lucindy minęło jednak stwora o włos, a to rzucone przez Vincenta przeleciało zaledwie pół metra, po czym zostało pochłonięte przez otaczającą go barierę. Eliksir rozlany przez Roratio wciąż działał, uniemożliwiając zarówno dostanie, jak i wydostanie się z niewidzialnej klatki. Przywołany przez Vincenta, świetlisty lis, również w niej pozostał; nie będąc w stanie przeniknąć przez barierę, wylądował u stóp czarodziejów, przechadzając się wokół nich niewielkim okręgiem. Ryś wyczarowany sekundę później przez Roratio zachował się dokładnie w ten sam sposób; utkane z pozytywnej energii patronusy rozświetlały mroki i dodawały wam otuchy, nie mogły jednak zrobić nic więcej.
Lęk wywoływany otaczającym was mrokiem osłabł nieco, gdy dotarła do was biała magia przywołana przez Lucindę – wspomagające zaklęcie dodało wam sił, sprawiając, że jednocześnie przycichły nieco zagłuszające myśli głosy – choć mogło to również wynikać z faktu, że ciemności wreszcie zaczęły rzednąć. Najpierw zaczęliście dostrzegać niewyraźne kształty, fragmenty budynków, drzew, siebie nawzajem – a później mrok odsunął się całkowicie, zabierając ze sobą również niepokojące szepty. Transmutacyjne zaklęcie rzucone przez Herberta sprawiło, że jego skóra pokryła się drewnianym kolcami; to samo spróbowała osiągnąć Thalia, ale magia ją zawiodła – osłabienie udaremniło też próbę przywołania patronusa, z różdżki czarownicy wydobyła się zaledwie słaba mgiełka. Roratio, skierowawszy różdżkę na siebie, poczuł dodatkowy przypływ sił i napełniającą go od środka odwagę.
Aurora dopiero teraz była w stanie dostrzec, jak bardzo rozległe i głębokie były rany Volansa. Użyte przez nią zaklęcia pomogły zasklepić pomniejsze rozcięcia i osłabić krwotok, uzdrowicielka zdawała sobie jednak sprawę, że czarodziej potrzebował znacznie więcej: oczyszczenia ran, opanowania utraty krwi, wzmocnienia eliksirami. Rekonwalescencja miała być długa, póki co jednak – musiała wystarczyć doraźna pomoc. Pomoc, której sam Volans był coraz mniej świadomy, kołysząc się już gdzieś na krawędzi utraty świadomości; nie był pewien, czy pochylająca się nad nim twarz Aurory, którą dostrzegł jak przez mgłę, gdy rozmyły się ciemności, była prawdziwa – czy może należała już do jego wyobrażeń, sennych mar.
Cień, którego zaatakował Herbert, wciąż wpatrywał się w niego groźnie; rozproszenie się mroku go nie osłabiło ani nie powstrzymało, obniżył łeb, pochylając się jak do skoku, po czym znów zaatakował – mniej więcej w połowie drogi tracąc formę psa i zamieniając się w coś, co przypominało poskręcany, utkany z czerni bicz.
Jeśli rozejrzeliście się dookoła, od razu dostrzegliście, że szmalcownicy – ci, którzy jeszcze byli w stanie poruszać się o własnych siłach i nie byli unieruchomieni – zniknęli; strach zmusił ich do ucieczki, mogliście też być niemal pewni, że po tym, czego byli świadkami, nie mieli wrócić tu zbyt prędko. Jednego z nich (6) mogliście nadal zobaczyć, uciekał na północ; gdyby został zaatakowany, zaklęcie mogłoby go jeszcze dosięgnąć.
Nigdzie nie było też Aurelii, wystraszona – schowała się za ścianą jednego z budynków, czekając, aż walka dobiegnie końca.
Herbert, w tej turze cień kontratakuje ciebie z mocą 105 oczek (rzut).
Zaklęcia Aurory (jedno udane i jedno udane połowicznie) uleczyły w sumie 30 punktów obrażeń Volansa. Volans straci przytomność po upływie tej tury.
Aktywne zaklęcia i eliksiry:
Silvia - Herbert
Eliksir ochrony (2/5 tur) - Vincent, Roratio
Fortuno (1/3 tury) - Roratio (w tej chwili brak efektu, ponieważ Roratio nie posiada żadnego minusa za obrażenia)
Magicus Extremos (1/3 tury) - Vincent, Roratio, Volans, Thalia, Herbert, Aurora +15 do rzutów na zaklęcia
Cień:
czarna magia: 25
zwinność: 30
sprawność: 5
żywotność: 150
Herbert:
210/220
EM: 24/50
Thalia:
150/241 (-15)
EM: 29/50
Lucinda:
171/181
EM: 23/50
Roratio:
225/235
EM: 27/50
Vincent:
171/207 (-5)
EM: 28/50
Volans:
128/223 (-20)
EM: 30/50
Aurora:
185/205
EM: 45/50
Jako pierwszy cienistą istotę zaatakował Herbert, dzięki pobudzonemu zaklęciem szóstemu zmysłowi bezbłędnie wyczuwając jej położenie; jasnobłękitny promień paraliżującego czaru przeciął mrok, na moment go rozjaśniając, dzięki czemu przez sekundę wszyscy znów byli w stanie dostrzec nienaturalną sylwetkę cienia: potężne łapy, psi pysk, lśniące niepokojąco ślepia, nietoperze skrzydła; istota, dostrzegając wiązkę zaklęcia, wybiła się w górę, próbując odskoczyć, okazała się jednak zbyt powolna – magia ugodziła w jedno ze skrzydeł, które pokryło się siatką jasnobłękitnych nitek, w ułamku sekundy przebiegających wzdłuż grzbietu i uniesionego łba, ale choć stwór zatrzymał się na chwilę, to wbrew oczekiwaniom nie upadł na ziemię. Czy był odporny na ten rodzaj magii, czy zwyczajnie nie posiadał ciała, które mogłoby zostać unieruchomione – nie mieliście pewności, widzieliście jednak, jak srebrzyste nitki powoli znikają, usłyszeliście też wydobywający się z gardła psa warkot; dziwnie donośny, sprawiał, że włosy stawały dęba.
W tym samym czasie próby ataku podjęli również Lucinda i Vincent, zaklęcie Lucindy minęło jednak stwora o włos, a to rzucone przez Vincenta przeleciało zaledwie pół metra, po czym zostało pochłonięte przez otaczającą go barierę. Eliksir rozlany przez Roratio wciąż działał, uniemożliwiając zarówno dostanie, jak i wydostanie się z niewidzialnej klatki. Przywołany przez Vincenta, świetlisty lis, również w niej pozostał; nie będąc w stanie przeniknąć przez barierę, wylądował u stóp czarodziejów, przechadzając się wokół nich niewielkim okręgiem. Ryś wyczarowany sekundę później przez Roratio zachował się dokładnie w ten sam sposób; utkane z pozytywnej energii patronusy rozświetlały mroki i dodawały wam otuchy, nie mogły jednak zrobić nic więcej.
Lęk wywoływany otaczającym was mrokiem osłabł nieco, gdy dotarła do was biała magia przywołana przez Lucindę – wspomagające zaklęcie dodało wam sił, sprawiając, że jednocześnie przycichły nieco zagłuszające myśli głosy – choć mogło to również wynikać z faktu, że ciemności wreszcie zaczęły rzednąć. Najpierw zaczęliście dostrzegać niewyraźne kształty, fragmenty budynków, drzew, siebie nawzajem – a później mrok odsunął się całkowicie, zabierając ze sobą również niepokojące szepty. Transmutacyjne zaklęcie rzucone przez Herberta sprawiło, że jego skóra pokryła się drewnianym kolcami; to samo spróbowała osiągnąć Thalia, ale magia ją zawiodła – osłabienie udaremniło też próbę przywołania patronusa, z różdżki czarownicy wydobyła się zaledwie słaba mgiełka. Roratio, skierowawszy różdżkę na siebie, poczuł dodatkowy przypływ sił i napełniającą go od środka odwagę.
Aurora dopiero teraz była w stanie dostrzec, jak bardzo rozległe i głębokie były rany Volansa. Użyte przez nią zaklęcia pomogły zasklepić pomniejsze rozcięcia i osłabić krwotok, uzdrowicielka zdawała sobie jednak sprawę, że czarodziej potrzebował znacznie więcej: oczyszczenia ran, opanowania utraty krwi, wzmocnienia eliksirami. Rekonwalescencja miała być długa, póki co jednak – musiała wystarczyć doraźna pomoc. Pomoc, której sam Volans był coraz mniej świadomy, kołysząc się już gdzieś na krawędzi utraty świadomości; nie był pewien, czy pochylająca się nad nim twarz Aurory, którą dostrzegł jak przez mgłę, gdy rozmyły się ciemności, była prawdziwa – czy może należała już do jego wyobrażeń, sennych mar.
Cień, którego zaatakował Herbert, wciąż wpatrywał się w niego groźnie; rozproszenie się mroku go nie osłabiło ani nie powstrzymało, obniżył łeb, pochylając się jak do skoku, po czym znów zaatakował – mniej więcej w połowie drogi tracąc formę psa i zamieniając się w coś, co przypominało poskręcany, utkany z czerni bicz.
Jeśli rozejrzeliście się dookoła, od razu dostrzegliście, że szmalcownicy – ci, którzy jeszcze byli w stanie poruszać się o własnych siłach i nie byli unieruchomieni – zniknęli; strach zmusił ich do ucieczki, mogliście też być niemal pewni, że po tym, czego byli świadkami, nie mieli wrócić tu zbyt prędko. Jednego z nich (6) mogliście nadal zobaczyć, uciekał na północ; gdyby został zaatakowany, zaklęcie mogłoby go jeszcze dosięgnąć.
Nigdzie nie było też Aurelii, wystraszona – schowała się za ścianą jednego z budynków, czekając, aż walka dobiegnie końca.
Zaklęcia Aurory (jedno udane i jedno udane połowicznie) uleczyły w sumie 30 punktów obrażeń Volansa. Volans straci przytomność po upływie tej tury.
Aktywne zaklęcia i eliksiry:
Silvia - Herbert
Eliksir ochrony (2/5 tur) - Vincent, Roratio
Fortuno (1/3 tury) - Roratio (w tej chwili brak efektu, ponieważ Roratio nie posiada żadnego minusa za obrażenia)
Magicus Extremos (1/3 tury) - Vincent, Roratio, Volans, Thalia, Herbert, Aurora +15 do rzutów na zaklęcia
Cień:
czarna magia: 25
zwinność: 30
sprawność: 5
żywotność: 150
Herbert:
210/220
EM: 24/50
Thalia:
150/241 (-15)
EM: 29/50
Lucinda:
171/181
EM: 23/50
Roratio:
225/235
EM: 27/50
Vincent:
171/207 (-5)
EM: 28/50
Volans:
128/223 (-20)
EM: 30/50
Aurora:
185/205
EM: 45/50
Szepty, ciemność...miała wrażenie, że dusiła się w tym wszystkim, a zaklęcia dalej nie wychodziły. Przez chwilę opanowała ją koszmarna niemoc - co miała zrobić, jeżeli nie położyć się teraz, gotowa poddać się żeby mieć spokój i żeby nic jej nie zakłócało. Ot, nikomu nie wadzić i zaakceptować to co się działo, starając się, aby ból się wyciszył. Musiała z tym jednak walczyć, ostrożnie podnosząc się na nogi, a przynajmniej próbując. Dalej ją bolało i wciąż trzęsła się z zimna, dlatego też podniesienie różdżki wydawało się wielkim wysiłkiem. Czy tym razem miało się udać? Nie miała pojęcia.
- Caeruleusio. - Może zamrożenie coś da. A może nie? Nie wiedziała nawet, czy jej zaklęcie się uda. - Perturbo.
I rzut - Caeruleusio ST 60, U 6
II rzut - Perturbo ST 45, U 6
Minus do rzutu i bonus z Magicusa są takie same, więc obecnie Thalia nie ma kary ani bonusu
EM 25/50
- Caeruleusio. - Może zamrożenie coś da. A może nie? Nie wiedziała nawet, czy jej zaklęcie się uda. - Perturbo.
I rzut - Caeruleusio ST 60, U 6
II rzut - Perturbo ST 45, U 6
Minus do rzutu i bonus z Magicusa są takie same, więc obecnie Thalia nie ma kary ani bonusu
EM 25/50
So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
Senna Dolina
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Westmorland