Nowy rok 57/58
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dolina Godryka
Dom Bathildy Bagshot Nowy Rok 1957/58 Sylwestrowa zabawa - goście z domu Bathildy Bagshot.
Szafka zniknięć
Sufit pełen gwiazd
Efekty mocarza
Szafka zniknięć
- Efekty kadzidła:
Aby umilić odpoczynek i wzmocnić nastrój w pomieszczeniu Steffen i James postanowili dodać pokojowi nieco magii. Dawny gabinet profesor Bagshot został przyciemniony — nie paliły się w nim żadne świece, nie docierało także światło z zewnątrz. Jedynym źródłem blasku były drobniutkie, iskrzące na suficie gwiazdy. Migoczące, bezchmurne niebo było prostą sztuczką, ale każdy kto zdecydował się położyć na śpiworach i odpocząć, wdychając dym z kadzideł mógł zobaczyć, że gwiazdy na niebie poruszały się, przybierając rozmaite kształty, budując opowiadane Steffenowi przez Jamesa cygańskie historie.
Aby sprawdzić, co pokazuje niebo nad głowami należy rzucić kością k6.
- Historie na nieboskłonie:
Efekty mocarza
- Efekty:
1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz gin do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę zimnego powietrza i dużo wody, inaczej zaliczysz solidnego zgona.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego barwę na jakąś przyjemniejszą i mniej kojarzącą się ze szczynami. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w wannie z lodowatą woda, wytarzanie się w śniegu, czy zmoczenie głowy w wiadrze może okazać się dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych przez Norę eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego, post skrzywieniem. jest mocny i choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, Nora szykowała w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątało się w nim źle przecedzone źdźbło rozmarynu, które wbiło ci się w dziąsło i będzie ci przeszkadzać przez resztę wieczoru, jeśli się z nim jakoś nie uporasz.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotabcyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 27.12.21 21:02, w całości zmieniany 1 raz
Kiedy wyskoczyła dach, wystawił głowę i podążył za nim spojrzeniem, a następnie wyciągnął się, idąc jego śladem. Było ślisko, ale znów nie czuł zimna. Wiatr rozwiał mu włosy, adrenalina przyjemni rozpalała go od wewnątrz. Patrzył jak Marcel wykonuje piruet, salto, a później leci w dół. W pierwszych sekundach chciał zrobić to samo. Chciał nauczyć się tego, umieć tak, jak on, ale w końcu zdał sobie sprawę, że on po prostu spadł.
— Szukaj pozytywów — dodał do siebie uspokajająco w pierwszej chwili. Przynajmniej wiedział, że jest naprawdę ślisko. Dopiero, kiedy pierwsze spięcie ustąpiło, alkohol puścił i dotarło do niego, że poleciał, serce zabiło mu szybko.
— Ochujmyarcel— szepnął, patrząc w dół; twarz mu zbladła; w gardle zaschło. Przeszedł kilka kroków po śliskim dachu, bez brawury przyjaciela. Wychylił się ile mógł, zerkając w dół. — Żyjesz?!— spytał go, próbując utrzymać równowagę, ale z butelką w jednej dłoni było mu ciężej. Wydawało mu się, że się rusza. — Uwaga! Spuszczam ładunek! — krzyknął śmiertelnie poważnie, napił się łyka, po czym wystawił butelkę, dnem do dna, tak aby spadała swobodnie i be obrotów i lekko spuścił butelkę w dół, próbując nie trafić w Marcela.
1. Zastanawiał się, którędy dołączyć do przyjaciela. A jeśli coś mu się stało? Po dachu tąpał ostrożnie - alkohol działał odwrotnie, James miał nieprawdopodobne szczęście. Prawie zignorował Aidana. Obejrzał się na niego, ściągając z dachu nieco śniegu, szybko w dłoniach lepiąc kulkę śniegu i rzucił nią w chłopaka (rzut do celu), a zaraz potem zwinnie, bez przeszkód ześlizgnął się z kawałku dachu, zaczepiając nogą o rynnę. Ta, pod wpływem uderzenia wyrwała się z podbitki, a Doe instynktownie wraz z nią zeskoczył w zaspę śniegu, aż po brodę.
2. Było ślisko, niebezpiecznie. Usłyszał za sobą głos Aidana, odwrócił się. — Sięgam gwiazd, Moore. A ty? Co dzisiaj zrobiłeś? Przypieprzałeś się do Sheili? — Głos zrobił mu się cierpki i nieprzyjemny. Powoli, ruszył z powrotem, w kierunku okna. Chyba powinni się rozmówić. Idąc powoli planował wracać się z powrotem do pokoju, ale ostrożność sprawiała, że Moore miał czas na szybką ewakuację.
3. Słysząc głos Aidana, obejrzał się za siebie z uniesioną brwią. — A na co to wygląda?— spytał głupio, patrząc na niego. Wzrok miał nieobecny, był pijany. Bardzo pijany. W tęczówkach tańczyły niebezpieczne iskry kogoś, kto był pozbawiony zahamowań. Odwrócił się od niego, zmierzając w kierunku brzegu dachu, wybierając inną ścieżkę niż tą, którą zleciał Marcelius. Jego upojenie alkoholowe jednak nie dało mu szans na to, by dotrzeć do samego końca. Straciwszy równowagę poślizgnął się i poleciał wraz z kupą śniegu. Próbując się ratować chciał się odwrócił, ale ilośc śniegu mu nie pozwoliła. Poleciał głową w dół, nurkując w zaspie śniegu, nadwyrężając sobie mocno kark i rozbijając nos. Śnieg po raz drugi dziś splamiła krew.
— Szukaj pozytywów — dodał do siebie uspokajająco w pierwszej chwili. Przynajmniej wiedział, że jest naprawdę ślisko. Dopiero, kiedy pierwsze spięcie ustąpiło, alkohol puścił i dotarło do niego, że poleciał, serce zabiło mu szybko.
— Ochujmyarcel— szepnął, patrząc w dół; twarz mu zbladła; w gardle zaschło. Przeszedł kilka kroków po śliskim dachu, bez brawury przyjaciela. Wychylił się ile mógł, zerkając w dół. — Żyjesz?!— spytał go, próbując utrzymać równowagę, ale z butelką w jednej dłoni było mu ciężej. Wydawało mu się, że się rusza. — Uwaga! Spuszczam ładunek! — krzyknął śmiertelnie poważnie, napił się łyka, po czym wystawił butelkę, dnem do dna, tak aby spadała swobodnie i be obrotów i lekko spuścił butelkę w dół, próbując nie trafić w Marcela.
1. Zastanawiał się, którędy dołączyć do przyjaciela. A jeśli coś mu się stało? Po dachu tąpał ostrożnie - alkohol działał odwrotnie, James miał nieprawdopodobne szczęście. Prawie zignorował Aidana. Obejrzał się na niego, ściągając z dachu nieco śniegu, szybko w dłoniach lepiąc kulkę śniegu i rzucił nią w chłopaka (rzut do celu), a zaraz potem zwinnie, bez przeszkód ześlizgnął się z kawałku dachu, zaczepiając nogą o rynnę. Ta, pod wpływem uderzenia wyrwała się z podbitki, a Doe instynktownie wraz z nią zeskoczył w zaspę śniegu, aż po brodę.
2. Było ślisko, niebezpiecznie. Usłyszał za sobą głos Aidana, odwrócił się. — Sięgam gwiazd, Moore. A ty? Co dzisiaj zrobiłeś? Przypieprzałeś się do Sheili? — Głos zrobił mu się cierpki i nieprzyjemny. Powoli, ruszył z powrotem, w kierunku okna. Chyba powinni się rozmówić. Idąc powoli planował wracać się z powrotem do pokoju, ale ostrożność sprawiała, że Moore miał czas na szybką ewakuację.
3. Słysząc głos Aidana, obejrzał się za siebie z uniesioną brwią. — A na co to wygląda?— spytał głupio, patrząc na niego. Wzrok miał nieobecny, był pijany. Bardzo pijany. W tęczówkach tańczyły niebezpieczne iskry kogoś, kto był pozbawiony zahamowań. Odwrócił się od niego, zmierzając w kierunku brzegu dachu, wybierając inną ścieżkę niż tą, którą zleciał Marcelius. Jego upojenie alkoholowe jednak nie dało mu szans na to, by dotrzeć do samego końca. Straciwszy równowagę poślizgnął się i poleciał wraz z kupą śniegu. Próbując się ratować chciał się odwrócił, ale ilośc śniegu mu nie pozwoliła. Poleciał głową w dół, nurkując w zaspie śniegu, nadwyrężając sobie mocno kark i rozbijając nos. Śnieg po raz drugi dziś splamiła krew.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 1
'k3' : 1
Dorzucam Aidan, broń się.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
A no i mocarz...
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością
'k20' : 20
'k20' : 20
-Chłoszczyść, Facere. - szeptał, sprzątając. Za pomocą magii, rzecz jasna, bo w odróżnieniu od swojej mamy nie był mugolem i nie bawił się w tradycyjne porządki. Uniósł głowę, spoglądając na Thomasa. Miał różdżkę w dłoni, cały czas. Dzięki kameleonowi, nigdy jej nie oddał.
-Eee, co? No dobra, chodźmy! -wybąkał. Upił łyk mocarza zeszklanki, do której wcześniej trochę wlał. A gdzie się podziała butelka?
Wyszedł na zewnątrz i spojrzał bez zrozumienia na Marcela, wyraźnie wstawiony.
-Marcel? Robisz aniołki w śniegu? - miał pocieszać Sheilę, chyba...
1,2 - zaklęcia bo może będzie k1 hehe
k20 mocarz
-Eee, co? No dobra, chodźmy! -wybąkał. Upił łyk mocarza ze
Wyszedł na zewnątrz i spojrzał bez zrozumienia na Marcela, wyraźnie wstawiony.
-Marcel? Robisz aniołki w śniegu? - miał pocieszać Sheilę, chyba...
1,2 - zaklęcia bo może będzie k1 hehe
k20 mocarz
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 23, 19
--------------------------------
#2 'k20' : 11
#1 'k100' : 23, 19
--------------------------------
#2 'k20' : 11
Spojrzała na Nealę, słysząc propozycję i przytaknęła, naprawdę potrzebowała trochę damskiego towarzystwa. Zaraz powróciła z uwagą do tego, który właśnie się obrażał. Z trudem powstrzymała się przed przewróceniem oczami.- Szybko przeszła mu skrucha.- rzuciła pod nosem z lekkim grymasem, odprowadzając chłopaka wzrokiem, kiedy wspiął się po schodach razem z Marcelem. Była cierpliwa, ale dziś chyba docierała do granic tolerancji. Nie zawiniła niczym ani wcześniej, ani teraz, a on nadal burczał zanosząc się męską dumą. Nie traciła na niego czasu, odwracając się na pięcie i zabierając z podłogi kurtkę, która parę minut temu wylądowała tam. Nałożyła ją szybko, dołączając zaraz do dziewczyn.
Kącik jej ust zadrżał, ale zdusiła w sobie uśmiech, kiedy podeszła bliżej słysząc akurat słowa Sheili.- Brzydkie będą z nich roślinki. Jestem prawie pewna, że nawet w takiej postaci byliby upierdliwi – stwierdziła na pozór pogodnie i żartobliwie, ale daleko było jej do tego humoru sprzed paru godzin. Odwróciła wzrok w kierunku, skąd dobiegł hałas i krzyk, dwa aż za dobrze znajome głosy.- I znów...- westchnęła cicho, mimo to czując lekki niepokój. Szybkim krokiem podążyła za Sheilą i Nealą, by z niedowierzaniem obserwować, co właśnie miało miejsce. Jakim cudem oni dożyli do dnia dzisiejszego, mając takie pomysły. Zrobiła krok w kierunku Marcela, który gruchnął o ziemię, ale zaraz podniosła wzrok na dach z którego spadł. Próbowała zdławić w sobie cień strachu, który nieprzyjemnym chłodem przebijał ten panujący na dworze. Bez słowa obserwowała, jak James zeskakuje na dół, zaskakująco zwinnie nawet, jak na niego. Obejrzała się przez ramię na kolejne osoby, które przybiegły na dwór.
Kącik jej ust zadrżał, ale zdusiła w sobie uśmiech, kiedy podeszła bliżej słysząc akurat słowa Sheili.- Brzydkie będą z nich roślinki. Jestem prawie pewna, że nawet w takiej postaci byliby upierdliwi – stwierdziła na pozór pogodnie i żartobliwie, ale daleko było jej do tego humoru sprzed paru godzin. Odwróciła wzrok w kierunku, skąd dobiegł hałas i krzyk, dwa aż za dobrze znajome głosy.- I znów...- westchnęła cicho, mimo to czując lekki niepokój. Szybkim krokiem podążyła za Sheilą i Nealą, by z niedowierzaniem obserwować, co właśnie miało miejsce. Jakim cudem oni dożyli do dnia dzisiejszego, mając takie pomysły. Zrobiła krok w kierunku Marcela, który gruchnął o ziemię, ale zaraz podniosła wzrok na dach z którego spadł. Próbowała zdławić w sobie cień strachu, który nieprzyjemnym chłodem przebijał ten panujący na dworze. Bez słowa obserwowała, jak James zeskakuje na dół, zaskakująco zwinnie nawet, jak na niego. Obejrzała się przez ramię na kolejne osoby, które przybiegły na dwór.
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
- Łapię! - zawołał, kiedy James zrzucił butelkę
1: butelka spada mi prosto na głowę, a ja zobaczyłem gwiazdy
2: butelka spada mi prosto na twarz, rozwaliła nos i zalałem się krwią
3: butelka spadła mi prosto pod rękę, w śnieg, tak, że ani się nie przewróciła ani nie rozlała, a ja, pomimo skonundowania, od razu się napilem
4: butelka spadła obok i się rozbiła
5: butelka spadła obok i szyjka się rozbiła, ale podniosłem ją zanim wylało sie wszystko i wypiłem łyk z tłuczonego szkła
6: butelka spadła obok i obryzgała mnie rozlanym Mocarzem i fragmentami szkła
1: butelka spada mi prosto na głowę, a ja zobaczyłem gwiazdy
2: butelka spada mi prosto na twarz, rozwaliła nos i zalałem się krwią
3: butelka spadła mi prosto pod rękę, w śnieg, tak, że ani się nie przewróciła ani nie rozlała, a ja, pomimo skonundowania, od razu się napilem
4: butelka spadła obok i się rozbiła
5: butelka spadła obok i szyjka się rozbiła, ale podniosłem ją zanim wylało sie wszystko i wypiłem łyk z tłuczonego szkła
6: butelka spadła obok i obryzgała mnie rozlanym Mocarzem i fragmentami szkła
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 6
'k6' : 6
Złapałam spojrzenie Jamesa, nic nie mówiąc, kiedy spoglądał. Odprowadziłam go też krótkim spojrzeniem, kiedy zmierzał na górę a ja zapinałam guzik płaszcza zaraz jednak skupiając się na Sheilii. A może raczej za tym, co do mnie właśnie docierało. BYŁAM PRZEKLĘTA.
- MUSZĘ BYĆ. - odpowiedziałam podniesionym głosem Sheili, łapiąc ją za rękę w nagłej obawie, roszerzonymi oczami przesuwając od niej do Eve. W oczach zalśniły mi się łzy. - Wszystko by się zgadzało. - to wszystko co mnie spotykało. Ten los wredy co się z całym wszechświatem zakładać musiał o pecha mojego, które nieświadomie na ramjonach nieść musiałam. - Kwiatki? - powtórzyłam po niej, żeby zaśmiać się odrzucając głowę zapominając na chwilę o klątwie.
- Nie tam, She… To w drugą stronę. - powiedziałam chwilę się opierając. Po co było tam iść jak tam nie było nieśmiałka na pewno. Chociaż krzyk który się rozległ sugerował coś innego. Przyspieszyłam kroku razem z She i Eve. A kiedy znalazłyśmy się blisko rozejrzałam się bez zrozumienia. - GDZIE TEN NIEŚMIAŁEK? - chciałam wiedzieć unosząc głowę do góry marszcząc brwi i oczekując rzetelnej odpowiedzi od tego, kto twierdził, że właśnie tutaj był. A poza Marcelem na ziemi, nie widziałam żadnego. Podskoczyłam, kiedy obok w zaspę wpadł ktoś. Z ust wydobył mi się okrzyk. Ocochodzi? Ale okrzyk - dosyć długi - Marcela ściągnął mój wzrok na niego. - No właśnie, co? - zapytałam stając przy nim i przekrzywiając trochę głowę. Podskoczyłam, kiedy obok upadło coś, rozbijając się w drobny mak. Z ust wydobył mi się okrzyk. Ocochodzi? Zaraz znów coś spadło ale to już był ktoś. Kucnęłam obok a mój płaszcz zagarnął trochę śniegu. - Spadłeś? - zapytałam zerkając w górę na dach i znów w dół. Kto wpadł na to, żeby na niego włazić? Chociaż, pewnie sama bym weszła, gdyby to od honoru zależeć miało. - Pokaż. - powiedziałam przekrzywiając głowę.
sprawdzam czy dostałam szkłem
1 - kawałek wbija mi się w łydkę
2 - kawałek drasnął mi wierzch dłoni
3 - jestem szkłoodporna
- MUSZĘ BYĆ. - odpowiedziałam podniesionym głosem Sheili, łapiąc ją za rękę w nagłej obawie, roszerzonymi oczami przesuwając od niej do Eve. W oczach zalśniły mi się łzy. - Wszystko by się zgadzało. - to wszystko co mnie spotykało. Ten los wredy co się z całym wszechświatem zakładać musiał o pecha mojego, które nieświadomie na ramjonach nieść musiałam. - Kwiatki? - powtórzyłam po niej, żeby zaśmiać się odrzucając głowę zapominając na chwilę o klątwie.
- Nie tam, She… To w drugą stronę. - powiedziałam chwilę się opierając. Po co było tam iść jak tam nie było nieśmiałka na pewno. Chociaż krzyk który się rozległ sugerował coś innego. Przyspieszyłam kroku razem z She i Eve. A kiedy znalazłyśmy się blisko rozejrzałam się bez zrozumienia. - GDZIE TEN NIEŚMIAŁEK? - chciałam wiedzieć unosząc głowę do góry marszcząc brwi i oczekując rzetelnej odpowiedzi od tego, kto twierdził, że właśnie tutaj był. A poza Marcelem na ziemi, nie widziałam żadnego. Podskoczyłam, kiedy obok w zaspę wpadł ktoś. Z ust wydobył mi się okrzyk. Ocochodzi? Ale okrzyk - dosyć długi - Marcela ściągnął mój wzrok na niego. - No właśnie, co? - zapytałam stając przy nim i przekrzywiając trochę głowę. Podskoczyłam, kiedy obok upadło coś, rozbijając się w drobny mak. Z ust wydobył mi się okrzyk. Ocochodzi? Zaraz znów coś spadło ale to już był ktoś. Kucnęłam obok a mój płaszcz zagarnął trochę śniegu. - Spadłeś? - zapytałam zerkając w górę na dach i znów w dół. Kto wpadł na to, żeby na niego włazić? Chociaż, pewnie sama bym weszła, gdyby to od honoru zależeć miało. - Pokaż. - powiedziałam przekrzywiając głowę.
sprawdzam czy dostałam szkłem
1 - kawałek wbija mi się w łydkę
2 - kawałek drasnął mi wierzch dłoni
3 - jestem szkłoodporna
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 3
'k3' : 3
Wpadł w zaspę, która uratowała go przed kontuzją niedługo po tym, jak butelka spadła i rozbiła się o ziemię. Śnieg miał dosłownie wszędzie, za rozerwaną koszulą, we włosach, za spodniami, w butach. Wygrzebał się jednak i otrzepał jak pies z wody, rozpalony alkoholem i najprawdopodobniej gorączką, nie czując niczego niezwykłego w mrozie panującym na zewnątrz. Doskoczył do Marcela i klęknął przy nim.
— Czemuś go, kurwa, nie łapał?— jęknął rozpaczliwie.
— Czemuś go, kurwa, nie łapał?— jęknął rozpaczliwie.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Kurwa! - krzyknął, kiedy ochlapał go cuchnący alkohol, a skórę obsypały drobiny szkła - nie miał zimowych ubrań, nie planował wychodzenia z domu. - Iglo buduję - odpowiedział Steffenowi, kiedy obok znalazła się Neala. - Ja? Wcale nie - zaprzeczył od razu. On, spadł? Z dachu? Nigdy by nie spadł z dachu, to jego żywioł. - Nie zdążyłem - odpowiedział Jamesowi śmiertelnie poważnie, z lekką rozpaczą, bo zmarnowało się pełno alkoholu. Jak to się mogło stać? Miał butelkę tuż przed sobą, dzielily go sekundy... - To koniec, wszystko się rozlało - poskarżył się niezadowolony Neali, sądząc, że prosi o pokazanie butelki. Niechętnie podparł się o łokcie , zamierzając podnieść się do pozycji półsiedzącej, ale wtedy syknął z bólu. Cholera jasna, jak to bolało! To nic, zaraz przejdzie. - Pomóż mi, Jimmy - zawołał, wyciągając do niego zdrową prawą rękę, niezgrabnym gestem, posługiwał się lewą. Nie bardzo odnotował to, że James powinien być w tym momencie na górze dachu, nie obok niego. - Ałłłł, chyba się odrapałem - syknął, wykrzywiając twarz w bolesnym grymasie.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Nowy rok 57/58
Szybka odpowiedź