04.08.1958 - Wianki
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brzeg w Dorset
Brzeg plaży w Weymouth 04 sierpnia 1958
Steffen Cattermole, Neala Weasley, James Doe, Liddy Moore, Celine Lovegood, Marcelius Sallow, Aisha Doe, Anne Beddow i Finnegan Fenwick bawią się - jedni lepiej, inni gorzej - po wyłowieniu wianków.
Szafka zniknięć
Steffen Cattermole, Neala Weasley, James Doe, Liddy Moore, Celine Lovegood, Marcelius Sallow, Aisha Doe, Anne Beddow i Finnegan Fenwick bawią się - jedni lepiej, inni gorzej - po wyłowieniu wianków.
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
The member 'Freddy Krueger' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
- Nie, nie - wyjaśnił spokojnie. - To nasze kiełbaski, moje i moich przyjaciół - zapewnił ją, ale przecież mógł się jedną podzielić; uśmiechnął się, kiedy potrząsnęła wstążkami we włosach. - Tak, pewnie już jest gotowa - stwierdził, wyciągając gałązkę znad ognia, dmuchnął na kiełbaskę parę razy, zanim - trochę zbyt ciepłą - ściągnął palcami i odrzucił na bok prowizoryczny ruszt. Westchnął, szkoda, że nie miel ziemniaczka. Kiwnął głową na pieniek, chcąc usiąść na nim razem z nią, tuż obok. Przełamał kiełbaskę w palcach na pół, żeby szybciej przestygła - po chwili dopiero wyciągnął do niej dłoń z przestygniętą połówką. - Pyszna! - zawołał po tym, jak skosztował własnej. - Jesteś tu sama, Jane? Z rodziną? Jesteś pewna, że nie chcesz do nas dołączyć? Powinienem ich też... poczęstować.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
-W takim razie - zawinęła jasny lok na palec, przechyliła główkę, znów przygryzła lekko wargę. -jestem twoją przyjaciółką, Marcel? - przeciągnęła lekko sylaby jego imienia. -Masz takie ładne imię. - westchnęła, rozmarzona. Poetyckie i oryginalne, nie to co Jane.
Usiadła obok, a że biodra miała szerokie, to stykała się nimi z Marcelem. Ostrożnie ujęła gorącą kiełbaskę w dłoń, muskając rozgrzanymi z emocji palcami rękę Marcela.
-Mmm... - przytaknęła, uśmiechnięta. Pyszna, jak kiełbaski mamusi.
-Z rodziną. - odpowiedziała w roztargnieniu. Tak dużym, że nie zrozumiała jego ciągu pytań - chciał poczęstować kiełbaskami swoich przyjaciół i jej rodzinę? -Och, moja mama ma własne kiełbaski. Ale zaraz, chcesz ją poznać? - ożywiła się, trochę podekscytowana, a trochę zaniepokojona. Nigdy żaden chłopiec nie chciał poznać jej mamy, to poważne.
Usiadła obok, a że biodra miała szerokie, to stykała się nimi z Marcelem. Ostrożnie ujęła gorącą kiełbaskę w dłoń, muskając rozgrzanymi z emocji palcami rękę Marcela.
-Mmm... - przytaknęła, uśmiechnięta. Pyszna, jak kiełbaski mamusi.
-Z rodziną. - odpowiedziała w roztargnieniu. Tak dużym, że nie zrozumiała jego ciągu pytań - chciał poczęstować kiełbaskami swoich przyjaciół i jej rodzinę? -Och, moja mama ma własne kiełbaski. Ale zaraz, chcesz ją poznać? - ożywiła się, trochę podekscytowana, a trochę zaniepokojona. Nigdy żaden chłopiec nie chciał poznać jej mamy, to poważne.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- O, tak - przytaknął, chyba nie myśląc za dużo, kiedy wpatrzona nawijała na niego loczka na palec. - Jesteś wspaniałą przyjaciółką, Jane - przytakiwał jej, nie będąc pewnym, do czego zmierzała; sylabizowała jego imię, skupiona na nim, brakowało mu tego, bliskości, uwagi, czułości. Odrzucenie nie przestawało boleć, blizna ropiała. Otoczył ją ramieniem, kiedy usiadła tak blisko, razem z nią pałaszując kielbaskę. - Twoje też jest piękne - zapewnił ją, nie do końca szczerze, było zwykłe i pospolite, ale powiedziałby jej teraz wszystko, co chciała usłyszeć.
No, prawie wszystko.
Mocno zakrztusił się kiełbaską - miał wrażenie, że jej fragmenty wypadły mu nosem - kiedy zaczęła mówić o poznawaniu jej matki, z tym radosnym podekscytowaniem - Przepraszam - wychrypiał, wciąż się krztusząc, niezgrabnie wstał z pieńka. - P-p-pewnie, że chcę. A-a-ale... Zar-zaraz wrócę. Mu-musze Od... Odkrz... Okrztusić. Po-po-poczekaj, do-dobrz-e? - chrypiał dalej, krztusząc resztki kiełbaski w pięść, odchodząc dalej od ogniska. Żadnych matek, od tego prosta droga do ślubu. Czas do domu, gdzie jest Jim?
parzyste - znajduję trop Lidki i Freda
nieparzyste - trop reszty
No, prawie wszystko.
Mocno zakrztusił się kiełbaską - miał wrażenie, że jej fragmenty wypadły mu nosem - kiedy zaczęła mówić o poznawaniu jej matki, z tym radosnym podekscytowaniem - Przepraszam - wychrypiał, wciąż się krztusząc, niezgrabnie wstał z pieńka. - P-p-pewnie, że chcę. A-a-ale... Zar-zaraz wrócę. Mu-musze Od... Odkrz... Okrztusić. Po-po-poczekaj, do-dobrz-e? - chrypiał dalej, krztusząc resztki kiełbaski w pięść, odchodząc dalej od ogniska. Żadnych matek, od tego prosta droga do ślubu. Czas do domu, gdzie jest Jim?
parzyste - znajduję trop Lidki i Freda
nieparzyste - trop reszty
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k10' : 4
'k10' : 4
Tyle co wrzasnęła na łajdaka, usłyszała jeszcze świst gałęzi, a potem przed oczami jej pociemniało, by nagle na tym czarnym tle rozlały się miliony gwiazd i promieniujący na całą głowę ból. Nie zarejestrowała nawet jak traci równowagę i krzyknąwszy z bólu leci na tyłek. W zupełnie bezwiednym odruchu udało jej się tylko podeprzeć rękami i nie paść jak worek ziemniaków (których jeszcze nie tak dawno szukali).
Nie wiedziała co się działo dalej. Oczy, nos, usta paliły ją żywym, pulsującym ogniem. Odruchowo złapała się za twarz drżącymi dłońmi, czego zaraz pożałowała, czując mokrość pod palcami. Bała się otworzyć oczu, bała się, jak wcześniej Jim, że wypłyną. Ale przecież, kurwa, nie mogła tam tak siedzieć i jęczeć, bo gdzieś nad nią stał ten świr z gałęzią!
I wtedy stało się kilka rzeczy na raz. Po pierwsze szczek psa nagle stał się bliższy, aż Liddy poczuła, że psiak znalazł się obok i zaczął po niej wspinać czy to ze strachu, czy żeby sprawdzić co jej jest. Po drugie usłyszała charakterystyczny dźwięk uderzenia i ryk obcego typa. I jakby zapominając o tych swoich nieszczęsnym oczach, odruchowo je otworzyła. Widziała, choć niewyraźnie i piekły ją niemiłosiernie niezależnie od mrugania. Najważniejsze jednak ogarnęła - to nie Freddy oberwał, tylko pojeb.
Złapała mocno Blue i zaczęła się zbierać z ziemi. Gdyby twarz i generalnie cały łeb jej tak nie napieprzał, to zdecydowanie zrobiłaby to sprawniej.
- Freddy, chodu - sapnęła jeszcze wciąż otumaniona i nawet nie bardzo wiedząc w którą stronę ruszyć, ale najważniejsze, że być może zdobyli cenną chwilę i, co istotniejsze, psiaka i trzeba było się wycofać, bo facet był równo popierdolony. Nie dało się tego inaczej nazwać.
1 - poharatana do krwi twarz z kilkoma szramami
2 - rozwalona warga i łuk brwiowy
3 - puchnący i krwawiący nos
Nie wiedziała co się działo dalej. Oczy, nos, usta paliły ją żywym, pulsującym ogniem. Odruchowo złapała się za twarz drżącymi dłońmi, czego zaraz pożałowała, czując mokrość pod palcami. Bała się otworzyć oczu, bała się, jak wcześniej Jim, że wypłyną. Ale przecież, kurwa, nie mogła tam tak siedzieć i jęczeć, bo gdzieś nad nią stał ten świr z gałęzią!
I wtedy stało się kilka rzeczy na raz. Po pierwsze szczek psa nagle stał się bliższy, aż Liddy poczuła, że psiak znalazł się obok i zaczął po niej wspinać czy to ze strachu, czy żeby sprawdzić co jej jest. Po drugie usłyszała charakterystyczny dźwięk uderzenia i ryk obcego typa. I jakby zapominając o tych swoich nieszczęsnym oczach, odruchowo je otworzyła. Widziała, choć niewyraźnie i piekły ją niemiłosiernie niezależnie od mrugania. Najważniejsze jednak ogarnęła - to nie Freddy oberwał, tylko pojeb.
Złapała mocno Blue i zaczęła się zbierać z ziemi. Gdyby twarz i generalnie cały łeb jej tak nie napieprzał, to zdecydowanie zrobiłaby to sprawniej.
- Freddy, chodu - sapnęła jeszcze wciąż otumaniona i nawet nie bardzo wiedząc w którą stronę ruszyć, ale najważniejsze, że być może zdobyli cenną chwilę i, co istotniejsze, psiaka i trzeba było się wycofać, bo facet był równo popierdolony. Nie dało się tego inaczej nazwać.
1 - poharatana do krwi twarz z kilkoma szramami
2 - rozwalona warga i łuk brwiowy
3 - puchnący i krwawiący nos
OK, so now what?
we'll fight
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Liddy Moore' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 1
'k3' : 1
Czekała, wiernie jak ufny piesek, bo zdołał dziś rozgrzać jej dziewczęce namiętności i chciałaby móc oddać mu serce. Nieśpiesznie jadła kiełbaskę, przekonana, że zaraz wróci.
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie spodziewałem się, że trafie go z taką siłą. Łapa zabolała mnie przy samym łokciu, ale chociaż otumaniony atakiem dał nam przestrzeń do podjęcia szybkiej decyzji. Snuł się na nogach, coś tam klął pod nosem, ale nie skupiałem się na nim tylko przeniosłem spojrzenie na Liddy. Oberwała i to całkiem solidnie. Krew zdążyła już wypłynąć z zadrapań, jednak nie mieliśmy czasu teraz się tym zajmować. Cholera wie do czego gość był zdolny, a już wystarczająco go zirytowaliśmy.
Szczeniak na całe szczęście wyczuł sytuację i zamiast szlajać się po krzakach w końcu posłusznie trzymał się nogi.
-Biegnij- rzuciłem i ruszyłem tuż za nią. Po drodze schyliłem się tylko po butelkę, którą upuściłem przed atakiem. No i jak na złość trochę musiało się wylać. Trudno kurwa, biednemu zawsze wiatr w oczy.
1 - Facet biegnie za nami krzycząc za nas pozabija
2 - Krzyczy za nami, ale już nie biegnie
3 - Boli go tak głowa, że dalej nie ogarnia rzeczywistości
Szczeniak na całe szczęście wyczuł sytuację i zamiast szlajać się po krzakach w końcu posłusznie trzymał się nogi.
-Biegnij- rzuciłem i ruszyłem tuż za nią. Po drodze schyliłem się tylko po butelkę, którą upuściłem przed atakiem. No i jak na złość trochę musiało się wylać. Trudno kurwa, biednemu zawsze wiatr w oczy.
1 - Facet biegnie za nami krzycząc za nas pozabija
2 - Krzyczy za nami, ale już nie biegnie
3 - Boli go tak głowa, że dalej nie ogarnia rzeczywistości
Jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie
kim tak naprawdę jest
kim tak naprawdę jest
The member 'Freddy Krueger' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 2
'k3' : 2
Poszedł w kierunku, w którym wydawało mu się, że poszli wszyscy. Nie mógł wiedzieć, że znowu sie pomylił. Wyglądał plaży, kiedy...
1. Wlazł prosto przed biegnącą Liddy
2. Wlazł prosto przed biegnącego Freda
3. Potknął się, jak szedł, i podłożył pod nich obu
1. Wlazł prosto przed biegnącą Liddy
2. Wlazł prosto przed biegnącego Freda
3. Potknął się, jak szedł, i podłożył pod nich obu
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 2
'k3' : 2
Biegłem przed siebie i akurat obejrzałem się przez ramię chcąc upewnić się, że typ został w tym samym miejscu. Darł się jak opętany, ale na szczęście nie wydawał się chętny do przebieżek. Już chciałem to powiedzieć Liddy, kiedy nagle odbiłem się od czegoś i wylądowałem na ziemi. No do cholery jasnej, co jeszcze. -Kurwa mać- mruknąłem pod nosem przecierając obolały bark i kark. To nie drzewo, to Marcel. -Ty nie z resztą?- spytałem próbując dźwignąć się z ziemi.
Jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie
kim tak naprawdę jest
kim tak naprawdę jest
Biegnij.
Nie dyskutowała, po prostu ruszyła w przeciwnym kierunku niż agresor. Mocno trzymała Blue na rękach i ani myślała go teraz puszczać w obawie, że psiak znów ruszy na krzyczącego za nimi typa. Biegła częściowo na oślep, choć powoli zaczynała się przyzwyczajać do szczypania oczu, wzrok w nocnym półmroku na nowo zaczął jej się wyostrzać.
Oglądnęła się jeszcze przez ramię chcąc zlokalizować Freddiego i czy on też dał nogę i dosłownie w tym samym momencie dostrzegła wybiegający mu pod nogi cień.
- Uwa...! - zawołała, ale było już za późno. Runęli na ziemię obaj, a Liddy wyhamowała ostro i ruszyła w ich stronę. Blue chyba wyczuwając Marcela nagle zaczął popiskiwać niespokojnie i się wyrywać, więc go puściła, a psidwak pognał do leżących chłopaków. Dopadł ich chwilę później i zaczął lizać po twarzach.
- Żyjecie? - zapytała Liddy stając już nad kumplami. Rozejrzała się jeszcze nerwowo wokół jakby się upewniając, że furiat ich nie zaskoczy znienacka, ale na szczęście niemal nie było go już słychać. Wyciągnęła do nich ręce, żeby pomóc im wstać.
Z tego wszystkiego zapomniała już o tej swojej poharatanej twarzy. Wciąż bolała, ale było to do zniesienia.
w którą stronę biegliśmy?
1- jesteśmy na skraju polany, na której steff zgubił ziemniaki
2 - biegliśmy w stronę plaży i reszty
3 - w kompletnie nieznanym kierunku w głąb lasu
Nie dyskutowała, po prostu ruszyła w przeciwnym kierunku niż agresor. Mocno trzymała Blue na rękach i ani myślała go teraz puszczać w obawie, że psiak znów ruszy na krzyczącego za nimi typa. Biegła częściowo na oślep, choć powoli zaczynała się przyzwyczajać do szczypania oczu, wzrok w nocnym półmroku na nowo zaczął jej się wyostrzać.
Oglądnęła się jeszcze przez ramię chcąc zlokalizować Freddiego i czy on też dał nogę i dosłownie w tym samym momencie dostrzegła wybiegający mu pod nogi cień.
- Uwa...! - zawołała, ale było już za późno. Runęli na ziemię obaj, a Liddy wyhamowała ostro i ruszyła w ich stronę. Blue chyba wyczuwając Marcela nagle zaczął popiskiwać niespokojnie i się wyrywać, więc go puściła, a psidwak pognał do leżących chłopaków. Dopadł ich chwilę później i zaczął lizać po twarzach.
- Żyjecie? - zapytała Liddy stając już nad kumplami. Rozejrzała się jeszcze nerwowo wokół jakby się upewniając, że furiat ich nie zaskoczy znienacka, ale na szczęście niemal nie było go już słychać. Wyciągnęła do nich ręce, żeby pomóc im wstać.
Z tego wszystkiego zapomniała już o tej swojej poharatanej twarzy. Wciąż bolała, ale było to do zniesienia.
w którą stronę biegliśmy?
1- jesteśmy na skraju polany, na której steff zgubił ziemniaki
2 - biegliśmy w stronę plaży i reszty
3 - w kompletnie nieznanym kierunku w głąb lasu
OK, so now what?
we'll fight
Liddy Moore
Zawód : Fotografka i lotniczka w Oddziale Łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
You can count on me like:
1, 2, 3
I'll be there
1, 2, 3
I'll be there
OPCM : 7 +3
UROKI : 3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Liddy Moore' has done the following action : Rzut kością
'k3' : 3
'k3' : 3
04.08.1958 - Wianki
Szybka odpowiedź