Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki [część restauracyjna]
AutorWiadomość
Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]06.04.15 16:28
First topic message reminder :

Część restauracyjna

★★★★
Podłużna sala, w której zależnie od wymagań dyktowanych przez zmieniającą się liczbę gości przybywa bądź ubywa stolików. Wenus swoją ofertą zadowoli najbardziej wymagających gości, niezależnie czy poszukują miejsca na romantyczną kolację, spotkanie w większym gronie czy też oficjalny obiad biznesowy. To właśnie tu odbywają się znane na cały Londyn wieczory z muzyką na żywo, a przestronny parkiet stanowi idealne miejsce do zaprezentowania swoich umiejętności tanecznych. Jedynym mankamentem jest selekcja gości powodowana wysokimi cenami i wcześniejsza rezerwacją miejsc, przez co Wenus stanowi idealne miejsce dla spotkań członków czystokrwistych rodów - wszak krążą niepotwierdzone opinie, że właściciele znani są z nieprzychylnych spojrzeń w kierunku mugolaków.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:49, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]21.02.20 23:44
Nie zamierzała przed nim uciekać. Jeżeli liczył na to, że złoży broń i przeniesie się o dziesięć stolików dalej, grubo się mylił. Miała swoją dumę, poza tym – mówiąc dość infantylnie – była tutaj pierwsza. To on bez jej zgody się dosiadł i to on powinien zmienić miejsce.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć, gdy nieznajomy konsumował bezecnie swój sernik. Chyba mu smakowało, ale nie była kucharką, żeby ją to cieszyło. Poza tym, czemu musiał robić to akurat tutaj, przy jej stoliku? Nie była szczególnie roszczeniowa, ale trochę bolało ją w introwertyczną duszę to, że dzieli ich dystans równy rodzeństwu. Przecież się nawet nie znali.
Spojrzała na niego ze zmrużonymi oczami – jak zwykle robił sobie z niej żarty. Czego innego mogła się po nim spodziewać?
Niesamowicie mi przykro – odparła mało przekonująco. Ta rozmowa nie mogła oczywiście pójść gładko. – Choć prawdę mówiąc, nie wygląda pan, jakby coś panu dolegało ze zdrowiem fizycznym.
Westchnęła po raz kolejny, patrząc gdzieś za mężczyzną, byle nie dawać mu atencji, o którą – jak jej się wydawało – zabiegał. Jeżeli będzie go ignorować to może w końcu zrezygnuje i sobie pójdzie? Brzmiało jak marzenie, pytanie na ile udane.
Naprawdę nie rozumiała, czemu dalej mówił do niej z francuskim akcentem. Byli w Wielkiej Brytanii, osoby z francuskim akcentem w jej kręgach brano zwykle za noworyszów nieumiejących poprawnie wymówić angielskich słów. Ilekroć któryś amant próbował ją sobą zachwycić, używał w Wielkiej Brytanii francuskiego akcentu… Sam język był na Wyspach Brytyjskich dość modny, ale czy to było naprawdę konieczne? Miała go pod dostatkiem, będąc pół Francuzką. Nie można się bardziej wysilić i użyć norweskiego,  arabskiego albo niemieckiego?
Chyba że faktycznie był Francuzem i był to zwykły przypadek? W pierwszej chwili jej to przez myśl nie przeszło, ale może? W niektórych regionach Francji tubylcy zachowywali się inaczej, mieli inne zwyczaje i potrawy. Może był akurat tym bardziej bezpośrednim i milszym? Chociaż w to akurat wątpiła – nie uszanował przecież jej przestrzeni osobistej w postaci głupiego stolika.
Zaczęła rozmasowywać skronie, bo od tego nieustannego – albo jej się tak wydawało? – trajkotania nieznajomego, zakręciło jej się w głowie. Nie wróżyła im raczej długiej znajomości. Wolała mówić jak najmniej, bo ilekroć coś mówiła, wpadała w kłopoty. Ten, który przed nią siedział, zdawał się jednak podobnym widmem nie przejmować. Och, jakby chciała na jeden dzień zachowywać się tak beztrosko!
Niech pan się nie obrazi, ale… – zawiesiła głos, próbując się ośmielić i być bezczelna na tyle, by o to zapytać. – Nie ma pan żony? Albo, nie wiem, narzeczonej. Na pewno na pana czeka z trójką dzieci i psem albo kotem.
Błagam, powiedz, że masz już kogoś, mam rację i musisz wracać, błagam, błagam, błagam… – poprosiła w myślach, czując, że jest to jej ostatnia nadzieja. Brała pod uwagę, że nieznajomy jest po prostu wścibskim dziennikarzyną bytującym to tu, to tam… Albo jakimś dziwnym amantem. Albo, co gorsza, jednym i drugim. Tak czy owak, nie chciała wcale z nim rozmawiać.
Zresztą, wywiadów udzielała zwykle tylko za pieniądze, na kolacje poza operą z hojnymi mecenasami sztuki również chodziła za pieniądze… Nie było dla niej w tym nic dziwnego, dla wizji o pięknej samotni na wyłączność w postaci dworku potrafiła znieść obecność innych czarodziejów. Ale ten tutaj był wyjątkowo oporny i nie oferował wynagrodzenia. A może była pierwszą osobą, która wyraziła krytykę w tym miejscu? Gdyby wiedziała, że jej skarga wzbudzi taką sensację, nawet by tu nie przychodziła, słowo honoru.
Jej umysł roił się obecnie od wszelkich imaginacji, jednych mniej, drugich bardziej zgodnych z prawdą. Ostatecznie uniosła ręce w geście poddania.
Dobrze, jeżeli udzielę wywiadu to opuści pan ten stolik? – zaproponowała, licząc, że to pomoże. Powiedział, że zacytuje ją w pełni anonimowo, więc oczekiwała, że nie będzie musiała podawać żadnych personalnych informacji.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]22.02.20 12:28
Zajadając się sernikiem, skrupulatnie czynię obserwacje. To, co udaje mi się wyłuskać na pierwszy rzut oka, jeszcze ze znacznej odległości - potwierdzam. Niezamężna, ani nawet niezaręczona młoda pannica. Usiłuję zachować dyskrecję, gdy zerkam na jej dłonie, to są dosłownie milisekundy, gdy odrywam wzrok od jej porcelanowej twarzyczki, bo jeszcze zrobi mi tu burdę o niecne plany wobec swej osoby. Półwila bez dwóch zdań. Obracam się wśród takich właściwie od urodzenia i tego wdzięku nie można przegapić. Mogłaby trzymać w ręku łopatę i kopać rowy, a i tak przewyższyłaby czarem pierwszą lepszą ślicznotkę wystrojoną jak na bal.
Mruży oczy zupełnie jak wrażliwe na światło kocię, ale wiem, że to nie blask świec ją drażni, tylko ja. Jeszcze trzyma fason, choć gotów byłem się założyć, że w ciągu dziesięciu sekund oberwę fireballem. Brak brwi, here we go again.
A tu całkiem miła niespodzianka, wciąż rozmawiamy, mimo że wyduszenie z niej czegoś ciekawego graniczy z cudem. Czemu te wszystkie młódki muszę być takie zachowawcze? Czyżby w domu je uczą, że zajdą w ciążę od rozmowy z nieznajomym mężczyzną? Najwyraźniej.
-Właśnie! - podchwytuję zadowolony, że mam się o co oprzeć - właśnie! - powtarzam ze złością, żeby zabrzmieć dobitniej - w tym rzecz. Nie wyglądam na chorego i później jak jadę sobie takim Błędnym Rycerzem, to nikt mi miejsca nie ustąpi, a jeśli już siedzę, to stare dziady albo zwracają mi uwagę, że powinienem ich przepuścić, albo co gorsze, stoją nade mną i rzężą mi nad karkiem - opowiadam jej historie z życia wzięte i pełne oburzenia - moi prapradziadkowie od strony ojca byli szlachcicami i dostałem od nich w spadku Dotyk Meduzy. A mogli po prostu, jak wszyscy inni, zostawić mi jakiś miły stosik galeonów. Ale nie, oczywiście w udziale przypada mi choroba i to jeszcze taka, której nie widać i nie mam z tego tytułu absolutnie żadnych ułatwień. Tylko kłody pod nogi! - żalę się blondyneczce, pełen werwy, jak to Francuz.
-To jak się nazywa ten uzdrowiciel? - pytam, kończąc sernik z tak błogim wyrazem twarzy, że mogę konkurować z bobasem opitym matczynym mlekiem. Muszę poprosić Amaro, żeby zawsze piekł to ciasto podwójnie, jedno dla gości, drugie, cóż, dla mnie. I bez szans, że się podzielę, no, może ewentualnie z Gio albo z Wandzią, bo nikt inny nie zasługuje na taie dobrocie z mych rąk. I dobrze, że już przełknąłem ostatni kęs tej ambrozji i akurat wycieram usta serwetką, bo inaczej pewnie wyplułbym wszystko, co miałem w buzi. Zamiast tego gwałtownie się krztuszę, poruszony niesamowicie pytaniem blondyneczki.
-Jestem singlem z wyboru - informuję ją, skłaniając głowę i wyciągając przed siebie swoje wypielęgnowane dłonie. Błyszczą się moje paznokcie i parę sygnetów, z czego żaden rodowy a jeden z tombaku. Umiem tuszować swój wizerunek. Zero obrączki. Nawet bladego śladu po niej.
-A tak w ogóle, gdzie moje maniery - reflektuję się, niezbyt szybko, cóż, bystrzakiem najwyraźniej nie jestem - Francis Delacroix - przedstawiam się, czepiając się nazwiska, którego już niegdyś zdarzyło mi się użyć. Jolene akurat podchodzi do nas z, mam nadzieję, poprawnym zamówieniem dziewczątka, ale nie komentuje ni słowem mych popisów. Jak już się popracuje w Wenus z miesiąc, przywyka się do mych dziwactw.
-Jasne. Pięć pytań i zmykam - przypadkowo rymuję po częstochowsku, ale puszczam na to zasłonę milczenia, zadowolony z tego, co udaje mi się ugrać.
-Czy wystrój restauracji skłania panienkę do konsumpcji? Czy może coś ma szansę odstręczyć gości, na przykład zbyt głośna muzyka albo niedokładnie wypolerowane srebra? - pytam w pełni poważnie, ciekaw, czy wyjedzie z litanią niedociągnięć, których nie ma. Jakby były, to bym się wkurwił i poleciałyby głowy, bo to by oznaczało, że moi pracownicy lecą sobie w kulki i wykorzystują swobodę, jaką i pozostawiam. Ja nie z tych, co patrzą przez ramię, czy kelner leje dokładnie te 150 mililitrów wina do kieliszka. Moje małe hobby się nie liczy, tam działają inne intencje.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]23.02.20 20:57
Naprawdę zastanawiała się, co sprawiało, że to akurat wybrał na swoją ofiarę. Była za ładna? Za bardzo zwracała na siebie uwagę? A może kojarzył ją z jakiegoś miejsca, gdzie była dla niego niemiła? Wszystko niestety opowiadało się przeciwko niej – miała wrażenie, że każdy, kto szuka pretekstu do konfliktu z nią, byłby w stanie takowy wynaleźć.
Zamrugała na jego wypowiedź, nadal nie rozumiejąc, czemu nie narzeka na to wszystko w obecności przyjaciela, brata… albo sowy. Gdyby już wcześniej dobrze się znali, zapewne nie miałaby nic przeciwko, by ponarzekać na to i owo, sama w końcu miała wiele powodów, by to zrobić… Ale kiedy nawet nie znała jego imienia?!
Ale zaraz, czy on wspomniał o dotyku meduzy? Znała się trochę na chorobach – musiał być wadliwy genetycznie, pewnie jego rodzice byli kuzynami i dlatego zachowywał się tak dziwnie. A może był taki na skutek czegoś innego? Wszystko to było spekulacjami półwili, nie wiedziała, czy ma rację, ale poczuła ukłucie żalu na samą możliwość. Jedna z jej kuzynek wyszła za krewnego i niestety też ich dziecko urodziło się chore… A zazwyczaj to właśnie potomkom rodziców z tej samej krwi zdarzały się owe specyficzne przypadłości.
Zmarszczyła brwi przez chwilę zamyślona. Rodzice nie powinni marnować życia swoim pociechom. Ale co mogła w tej sytuacji zrobić? Nie dysponowała mocą cofania czasu, więc nawet jeżeli poczuła na ułamek sekundy współczucie do nieznajomego, nieszczególnie mogła mu pomóc.
Ostatecznie przemilczała jego słowa, otwierając usta, dopiero gdy padło pytanie. Nie była pewna, czy powinna podać nazwisko swojego ojczyma…
Mung ma świetnych uzdrowicieli, nie znam akurat tego konkretnego nazwiska, ale myślę, że może się pan tam zgłosić – odparła wymijająco, chcąc chronić tożsamość byłego opiekuna. Zresztą, sam często powiadał, że w tym szpitalu są medycy, którym warto zaufać.
Słowa, które jednak potem padły, zupełnie zbiły ją z tropu. Uniosła brwi tak wysoko, że miała wrażenie, że odlecą.
Bez dzieci?! Bez żony?! I to jego bezpośrednie zachowanie… To wszystko wyjaśniało. Wyczuł najpewniej okazję, by poflirtować z niezamężną panną, dlatego się przysiadł. A może… był jej dawnym adoratorem? Tak czy siak nie wróżyło to nic dobrego, więc poprawiła suknię nieznacznie.
Była odrobinę zdenerwowana, ale z drugiej strony miała ochotę odpowiedzieć: „Ja też”. Chciała utrzymać wolność, jak najdłużej się dało. Nie chciała zawieść rodziny, więc gdyby powiedzieli jej, że to ostatnia szansa na dobre małżeństwo, oczywiście by ich posłuchała… Ale póki miała szansę, zamierzała być wolna. Nie chciała być ograniczana przez męża, najprawdopodobniej arystokratę, który widziałby w niej tylko ozdobę salonów. Ciężko pracowała na swój sukces – a przynajmniej chciała w to wierzyć – i nie zamierzała porzucać kariery śpiewaczki tylko dlatego, że jakiś amant się do niej, zginając pięknie kościste kolano, zgłasza. Poza tym, chciała też z tego uszczknąć coś dla siebie: Gdyby zarobiła wystarczająco na prywatny dworek, pomyślałaby o rezygnacji z pracy. I… tak jak mężczyzna pragnęła coś po sobie zostawić dzieciom.
Nie kojarzyła nazwiska, które jej podał, ale nie oznaczało to, że nie istniało. Na pewno nie było to jednak jedno z tych należących do arystokratycznych – od razu by je poznała. Założyła więc, że jest kimś krwi czystej tak jak ona. Kogoś niższego statusu raczej by tu nie wpuścili.
Miło poznać – odpowiedziała wymuszenie. Sama nie zamierzała podawać nawet swojego imienia – wszak i tak mówił, że będzie anonimowa. Jego nazwisko za to najpewniej się przyda, gdyby przyszło sprawdzić, czy nie wypisał o niej głupot w książce lub w gazecie.
Utkwiła w nim wzrok, czekając na pytania. Nie było innego wyjścia jak odpowiedzieć, skoro już się zadeklarowała. Miała tylko nadzieję, że nie padną żadne niewygodne. To byłoby już wyraźnym przeciągnięciem struny.
Powiedzmy, że jest w porządku – rzuciła krótko na wzmiankę o wystroju. Każdy miał swój gust, dla niej było znośnie. – Nie, srebro jest wypolerowane dobrze, muzyka również jest grana odpowiednio głośno.
Jedynym problemem było nieuważne wykonywanie poleceń, co przed chwilą zresztą zgłosiła. Innych niedopatrzeń jak dotąd nie zauważyła. Może poza niedoborem kwiatów… Rozumiała, że zbyt duża ich liczba może skutkować nadmiernym kichaniem gości, ale przydałoby się tutaj trochę kolorów. Wiosna powoli otulała Londyn, przydałoby się trochę zieleni.
Ale szkoda że nie ma tu więcej roślin, w maju choćby posadzone konwalie albo tulipany dodałyby tej restauracji nieco blasku – oznajmiła refleksyjnie. Może była szczególnie wrażliwa na piękno roślin, ale skoro już pytał o opinię, czemu miałaby się wstrzymywać? – A na stołach werbena, cudownie pachnie.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]26.02.20 21:19
Natura generalnie pozbawia mnie instynktu zachowawczego, czyniąc mnie dziecięco beztroskim. Czasami mam tak zwane przeczucie, choć przeważnie dotyka mnie ono za późno, bym mógł bez szwanku wycofać się z sytuacji dla mnie niekorzystnej. Często to przeczucie to tego czy innego rodzaju cios w łepetynę, albo pięścią, albo zaklęciem, albo jeszcze gorzej, słowami, przez które najadam się wstydu. Sygnał ostrzegawczy nadchodzący jednak zbyt prędko i pozbawiający mnie czasu na właściwą reakcję. Generalnie nie narzekam, bo takie olewactwo skutkuje spokojną głową. Mogę jeść śniadanie na tarasie, maczać bagietkę w ciepłej czekoladzie, chrupać precelki i szukać w chmurach kształtów zwierząt. Dobrze się wysypiam. Moja cera jest gładka.
Gdy już jednak dochodzi do tego, że czymś się martwię - muszę mieć zajęcie. Inaczej robię się wprost nieznośny i postępuje to w dwóch kierunkach. Albo robię się osowiały i od samego patrzenia na mnie ma się ochotę zawiązać pętelkę na swoim krawacie, albo zaczynam krzątać się i przeszkadzać wszystkim dookoła, wymuszając niezdrową atencję. Kolejna seria mych wad właśnie startuje. Idą ciężkie czasy, na które mnie nie przygotowano. Na które ja nie czuję się przygotowany. Na które przygotowany absolutnie nie jestem. List od Tristana czytałem już tyle razy, że znam go na pamięć, a jego ton nadal mnie mrozi. Doskonale wiem, do czego szwagier pije i bardzo, ale to bardzo chcę tego kieliszka odmówić.
Problem w tym, że chyba nie mogę.
I tu na ratunek spada, jak gwiazda z nieba, kapryśna blondyneczka, co to zajmie mnie chociaż na pół godziny. Podroczę się trochę i może poczuję się znowu jak młody bóg, a nie wypluty śmiertelnik przetyrany dla rozrywki jakiegoś Olimpijczyka.
-Ale przepraszam, ale jak to? - teraz wchodzi mi irytacja i podniesione ciśnienie. Francuzi już tak mają, a mi leży ta moja druga skóra. Zupełnie jak ulubione, wytarte domowe spodnie - przecież mówiłaś wyraźnie panienko, że możesz mi polecić uzdrowiciela. Konkrety poproszę, a nie, żarty sobie stroisz z chorego - oburzam się święcie. DZIĘKI ZA NIC, tak mam jej ochotę powiedzieć, ale powstrzymuję się przed rozpętaniem tu małego piekiełka. Muszę pamiętać, że obchodzę się z wilą, a one lubią podgrzewać atmosferę. W obecnych warunkach wolę utrzymywać ją neutralną. Jak mnie uszkodzi to pół biedy, bardziej troszczę się o lokal, gości i pracowników. Niekoniecznie w tej kolejności, już zejść ze mnie proszę.
Tak, tak, wymiana uprzejmości to nie jest jej mocna strona. Moja też nie, ale Delacroix się w niej sprawdza i nic sobie nie robi z fochów lasencji. Gdzieś ma jej godność (w sensie: imię i nazwisko), potrzebuje jedynie więcej informacji technicznych. Pisze artykuł, więc musi znosić kapryszenie, ale sam tego chciał, zajmując wolne miejsce na przeciwko panieneczki.
-Och, tak, masz absolutną rację, madame - zachwycam się, łapiąc w lot jej sugestię. Nie mogę jej nie przyklasnąć, znaczy się, Delacroix nie może - to oznaka braku dbałości o detale - mówię mściwie, marszcząc brwi i gorliwie bazgrząc w swoim notatniku.
-Czy ceny są adekwatne do jakości oferowanych produktów? - dopytuję dalej, kontynuując wywiad środowiskowy. Jasne, że nie, bo choć pomidory sprowadzamy prosto z Włoch, by pachniały latem i ziemią, a nie sztucznym nawozem, to liczymy sobie za to naprawdę sporo. Borgia wie, ile dokładnie.
-Jak pani ocenia, czy motto Wenus? Czy mocno mija się z rzeczywistością? Proszę odpowiedzieć na podstawie własnych doświadczeń, tymczasem, cytuję: - tu odchrząkam i nabieram powietrza w płuca, by na jednym wdechu wyrecytować - Lestrange i Borgia - kreatorzy smaku i stylu. Gotują u nich najlepsi kucharze w kraju. Lestrange i Borgia mają jedną zasadę: ma być smacznie, jak u mamy. Dbają nie tylko o smak potraw, ale o każdy szczegół, który zachwyca najbardziej wymagających gości - uhu, już czuję, jaką burę zbiorę. Ale poza aspektem rozrywkowym, mam to w naprawdę głębokim poważaniu. Ona, to ten odsetek gości, przez których na trip advisor nasza ocena to 4,9.


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]01.03.20 23:25
Zmarszczyła brwi i nadęła usta jak niesforne dziecko. Że niby ONA robi sobie z niego żarty? A kto zakłócił jej spokój, naruszył jej przestrzeń osobistą i w dodatku nadal był natrętem? Miała ochotę mu wygarnąć, co o nim myśli, ale byli w publicznym lokalu. Nie godziło się zachowywać w ten sposób, nawet ćwierćwili.
I poleciłam. Niech pan nie prosi o więcej – odparowała, siląc się na spokój, co jednak nie było takie łatwe, bo już czerwieniła się ze złości. Czy on mógł być jeszcze bardziej bezczelny i irytujący? Toż to zakrawało o prawdziwą chorobę. – I wypraszam sobie. Jest pan tak niekulturalny, że przydałby się panu podręcznik savoir vivre’u, a nie uzdrowiciel.
Skrzyżowała ręce pod biustem, już nawet nie siląc się na prawidłową pozycję. W tym momencie naprawdę cieszyła się, że nie była mężczyzną, a tym bardziej profesjonalnym uzdrowicielem – kto w ogóle by chciał leczyć taką osobę, jeżeli nawet była poważnie chora? Nie dość że brak jej manier to jeszcze taka niewdzięczna. Prędzej biedny medyk sięgnąłby po śmiercionośną miksturę, chcąc zakończyć swoje altruistyczne cierpienie.
Otworzyła oczy ze zdziwienia, słysząc jego wypowiedź. Nie o to jej chodziło, w każdym razie nie…
To raczej nie oznacza braku dbałości – odparła, mając wrażenie, że serce znów wzięło górę nad jej umysłem. Mówiła bez zastanowienia, choć czuła, jak powoli pętla zaciska jej się na gardle. – Myślę, że to raczej… kwestia niepomyślenia o tym akurat w ten sposób.
Oblizała spierzchnięte usta, próbując nie dać po sobie poznać, że coś niekomfortowego przewinęło się przez jej myśli. Nie powiedziała tego, dlatego że chciała podnieść obsługę na duchu ani po to, by nie czuć się winna za krytyczne podejście do sprawy. Przyszło jej do głowy, że kiedy wymawiała życzenie i słowa głupiej przysięgi, nie zastanawiała się nad możliwymi skutkami. I to samo pomyślała o restauracji – ci, którzy zajmowali się wystrojem, pewnie również nie pomyśleli. Tyle że o sezonowych kwiatach.
Odgarnęła kosmyk za ucho, zrywając kontakt wzrokowy. Już i tak było niezręcznie. Powinna ocenić lokal możliwie najobiektywniej i czym prędzej się ulotnić.
Moim zdaniem ceny są w porządku, są adekwatne do jakości oferowanych produktów. Same produkty nie dały mi powodu do zmartwień – odpowiedziała, ponownie zwracając wzrok na mężczyznę.
Na tym zamierzała skończyć. Co wiedziała o finansach? Dopóki coś całkiem dobrze smakowało, nie miała żadnych zastrzeżeń. Po chwili namysłu jednak dodała:
Nie czułam, żeby były nieświeże – zawiesiła głos, wtapiając w rozmówcę coraz bardziej sceptyczny wzrok. – A… Powinno być inaczej?
Może wiedział coś, czego nie wiedziała ona? Nieświeże owoce albo warzywa… Nie umiała sobie wprost tego wyobrazić! Nigdy nie wychowywała się wśród licznej służby, ale posiłki zawsze jadała smaczne. Jeżeli ten dziennikarz zbierał zeznania do gazety, która miała oczernić Wenus w oczach wszystkich właśnie z tego powodu, wolała wiedzieć o tym wcześniej. Nie zamierzała na własnej skórze sprawdzać tych podejrzeń.
Zamrugała już odrobinę zmęczona. Naprawdę pytał o takie rzeczy? Przecież motto dla klienta, zwłaszcza dla takiej ćwerćwili było drugorzędną kwestią. Pierwszą zawsze był nastrój i – otaczające ją, a także posiłki – ogólne piękno.
Jest… dobre… chyba. Może mnie pan już zostawić?Chociaż żałuję, że nie ma tutaj trendu szefa kuchni przygotowującego na żywo o wyznaczonej godzinie specjalnego posiłku dla gości.
Widziała to co prawda tylko raz, w jakiejś restauracji we Francji, ale sam pomysł jej się spodobał. Najczęściej w południe szef kuchni przygotowywał danie, czym wzbudzał nie tylko zainteresowanie, ale i zaufanie klienteli. Znaczna część klientów nie wiedziała, jak przygotowuje się wiele popisowych potraw, więc takie wydarzenie jeżeli nie było edukujące, było niezaprzeczalnie inspirujące. Rzadko zdarzało się, że mogła oglądać sztukę gotowania z bliska.
Sama jednak nie umiała szczerze mówiąc gotować. Gdy próbowała przygotować czekoladowe muffinki na Walentynki, wyszedł jej istny zakalec. W dodatku prawie, podgrzewając zawartość kociołka, spaliła kuchnię. Za nic w świecie by tego nie powtórzyła, ale kto wie – może dlatego tak podziwiała ludzi, którzy parali się szczęśliwie tym zajęciem? Choć dla niej ta praca była trudna, wiedziała, że bez nich dawno umarłaby z głodu.
Ma pan jeszcze jakieś pytania? – zapytała z ponagleniem w głosie. Wynikła konwersacja nużyła ją coraz bardziej. Jeśli chciał dowiedzieć się jeszcze czegoś, lepiej żeby się streszczał.
Miała ochotę westchnąć. Zastanawiało ją, co robią teraz jej bracia. Musieli się bez niej świetnie bawić. Brak powodów do kłótni, jej wokalnych ćwiczeń… Utopia.
Przypomniało jej się jednak coś, co wymagałoby uściślenia. Nie chciała mieć do siebie pretensji o to, że nie zapytała.
Swoją drogą, do jakiej gazety pisze pan artykuł, jeśli wolno spytać? – Nawet jeżeli znała jego imię i nazwisko, musiała wiedzieć, gdzie powinna go szukać. Nie czytała za wiele gazet, a przynajmniej tych debiutujących i nieoficjalnych. Z popularnych za to kładła na swoim stole Horyzonty Zaklęć, Maga i Czarownicę.




Wiesz, czemu śnieg jest biały? Bo zapomniał już, kim był dawniej.
Angelique Blythe
Angelique Blythe
Zawód : Śpiewaczka operowa
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Kiedy na Ciebie patrzę, czuję to.
Patrzę na Ciebie i jestem w domu.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 Fc0329004d837b1e8b9c4ed128660124
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7798-angelique-blythe-budowa https://www.morsmordre.net/t8098-christine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t8095-skrytka-bankowa-1875 https://www.morsmordre.net/t8096-angelique-blythe
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]02.03.20 13:36
Podobno znam się na kobietach - a g* prawda, jak widać na załączonym obrazku. Z niektórymi to trzeba jak z jajkiem i tyka mnie nagle, że zamiast strzelać na oślep i wybierać rozrywkę z sezonowego menu, mogłem po prostu odezwać się do Seliny i przeżyć niezapomniany wieczór robiąc niewiadomoco. I bawiąc się przy tym wyśmienicie, choć z ryzykiem, że ta żmija wykopie mnie z chaty między czwartą a piątą rano na przykład w samych skarpetkach. Albo z ogolonymi nogami. Gasz.
-Kazała mi panienka iść do Munga. Co to za polecenie, skoro to jedyny szpital w Londynie? - pytam poirytowany i tego poirytowania nie kryjąc. Są oczywiście jakieś pokątne przychodnie, ale ryzyko złapania infekcji trochę mnie przed nimi odstrasza. Aczkolwiek syfa też bym w Mungu nie leczył, plotki to zło, a tajemnica lekarska to pic na wodę. U nas dyskrecja jest najbardziej wychwalanym przymiotem, na pierwszym miejscu, nawet przed piersiami dziewcząt, a ja wiem najlepiej, jak funkcjonuje.
A tu proszę, mała nabiera nagle jadu i pluje nim we mnie z jakąś gadzią zapalczywością. Podręcznik do dobrych manier, no proszę! Gdyby tylko wiedziała, jak traktowałem podobne książki...
-A może mi panienka jakiś polecić, to nadrobię - mówi chytrze i jakże bezczelnie. Zastanawiam się, czy to już czas zwinąć manatki i umknąć przed ciosem małą torebeczką w głowę, bo szykuje się tu jakieś rozwiązanie siłowe. Ja tam bym się nie hamował i pacnął takiego ananasa z całej swojej siły. Przesadzam mocno i robię tu istny kabarecik, bo wiem, że kelnerzy mimochodem słuchają i dla nich też chcę postarać się o widowisko. W zeszłym miesiącu była premia, więc w tym musi im wystarczyć teatrzyk w wykonaniu szefa.
Ale co, ale czemu, ale jak to?
Blondyneczka wycofuje mi się z hardych słów, jakoś tak pokornieje i już nie zionie jadem. Wolę ją w tej smoczej wersji, ale kiwam tylko głową i udaję, że notuję jej słowa, tak, by nie utracić z nich ani kropli esencji.
-Właściciele powinni myśleć o wszystkim i wychodzić naprzód oczekiwaniom swych gości - tu nie mogę się powstrzymać od komentarza, bo faktycznie, tak robimy. Ale wszystkim oczywiście nie dogodzisz, zdarzają się takie marudy, co tylko narzekać potrafią. Większe nawet od czarownej półwili, która właściwie mnie zadziwia, bo w trymiga mogłaby mnie przecież uczynić absolutnie bezmózgim ludzkim workiem, któremu penis dyktuje działanie i wysłać gdzieś na drugi koniec Londynu. Czemu nie skorzysta z okazji, żeby pozbyć się natręta?
-Ja tylko zbieram opinie - odpowiadam enigmatycznie, prawie wzruszając ramionami - mój sernik był obłędny, poza tymi rodzynkami, bo to jest jakiś żart - dodaję, coby nie wyjść na takiego buca i chama. Pewnie i tak już pozamiatane, ale jednak.
-O, a to ciekawe spostrzeżenie. Nie widziałem jeszcze tego rozwiązania w żadnej restauracji w Londynie - uhu, więc mamy szansę być pierwsi. Zapytam Amaro, co o tym sądzi, pokazówki dobrze się sprzedają. Może sięgniemy po jakąś rybę, która ma trującą głowę, a potem wśród gości będzie krążyć adrenalina, czy aby kucharzowi nie omsknęła się ręka. Pogawędka wcale nie taka bezowocna - może anonimowo wyślę tej dziewczynie kosz owoców czy innych bakalii? To chyba miłe, tak się robi?
-Nie, to już wszystko. Dziękuję za poświęcony czas - mówię i wstaję od stolika, gotów czmychnąć czym prędzej. Wypadałoby ucałować rączkę czy coś w tym stylu, ale blondyneczka nie przejawia żadnych sygnałów, co do przyszłości podobnego pożegnania, więc nieporadnie macham jej na do widzenia. Prawie już przy drzwiach jestem - wejdę z powrotem wejściem od strony zamtuzu - gdy ta za mną woła. Odwracam się i na poczekaniu wymyślam jakąś bzdurę.
-Magiczne Kulinaria: posmakuj sam - odkrzykuję, niech szuka, a kiedy nie znajdzie, niech myśli, że jej się przyśniłem. A to ci ubaw, chichoczę pod nosem i w nieco lepszym humorze ulatniam się z lokalu.

ztx2?


Tak, możesz zapalić znicz
Chociaż wiem, że już nic
Mnie nie czyni człowiekiem
Morgan Szalbierz
Morgan Szalbierz
Zawód : staram się
Wiek : 32
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
I Tend The Light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 0a8b1-img_1302
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7974-francis-m-lestrange https://www.morsmordre.net/t8044-don-juan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7980-skrytka-bankowa-nr-1928 https://www.morsmordre.net/t8093-fransua-lestrange
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]25.11.20 17:14
2 września 1957, poniedziałek

Poniedziałkowe popołudnie w Wenus nie grzeszyło ilością gości, co akurat cieszyło oczy i uszy Aquili Black. Wśród tłumów w tej restauracji zawsze można było liczyć na spotkanie przyjaznych i liczących się twarzy, ciekawe rozmowy rozbrzmiewały wśród bogatych ścian, a ambitne rozmowy zmieniały świat. Tym razem jednak ani pora dnia ani dzień tygodnia nie służyły tłumom, więc też w restauracji zajęte były jedynie pojedyncze stoliki. Lady Black jak zwykle na umówione spotkanie przybyła o równej godzinie. Kobieta zdawała się nie zauważać służki, która zjawiła się tu w formie przyzwoitki i teraz kręciła się kilka metrów za nogami szlachcianki. Oczywiście nie miała ona brać udziału w zaplanowanym spotkaniu, a jedynie być gdzieś w okolicy na wypadek bycia potrzebną.
Lady wchodząc do Wenus nie podała nawet swojego nazwiska, nie musiała tego robić. Ród Blacków w Londynie miał swoje największe wpływy, więc jego przedstawiciele byli rozpoznawani już za pomocą jednego spojrzenia. Prowadzona przez kelnera w stronę jednego ze stolików starała się wypatrzeć dookoła znajomych czarodziejów. Kiwnęła nawet parę razy głową, zresztą z wzajemnością.
- Lord Shafiq - uśmiechnęła się do mężczyzny który już na nią czekał. - Cóż za punktualność - kurtuazji w końcu musiało stać się zadość.
Poznali się jakiś czas temu w trakcie jednego z sabatów, chociaż dziewczyna nie pamiętała już dokładnej daty. Przy takich okazjach rozmowy zbaczają na różne tematy, a Ci mieli okazję poruszyć kwestie budżetowania Świętego Munga, różnice kulturowe pomiędzy skrzatami domowymi w różnych częściach świata, a także wspólne znajomości we Francuskim Ministerstwie Magii. Aquila nie uwielbiała chwalić się swoim płynnym francuskim, ale przy tego typu wydarzeniach język sam się plątał, zwłaszcza gdy w zamian dane było jej posłuchać arabskiego. Nie była pewna czy Zachary zrobił to by być najzwyczajniej miłym czy rzeczywiście zależało mu na kontakcie, ale postanowił umówić się z lady Black by wspólnie przejrzeć jakieś francuskie dokumenty. Sam twierdził, że potrzebował pomocy z tłumaczeniem. Wypadało przecież pomóc, zwłaszcza jeśli dokumenty mogłyby okazać się ciekawe.
- Dziękuję za zaproszenie i tak jak już mówiłam, z przyjemnością pomogę - uśmiechnęła się wyciągając dłoń do mężczyzny, po czym usiadła na jednym z krzeseł.
Krzątający się obok kelner upewnił się jeszcze, że przy stoliku wszystko jest w należytym porządku i podał menu oddalając się na kilka kroków w oczekiwaniu aż zostanie wezwany do stolika skinięciem dłoni.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]07.01.21 21:21
Nie był pewien, czy postępował rozsądnie, biorąc ze sobą dokumenty, których potrzebował. Nie znał francuskiego i nie wiedział, czy odtajnianie ich winno odbyć się w rękach kogoś, kto nie był Shafiqiem. Wziąwszy na siebie barki dumnego reprezentowania rodu w Europie, oczekiwał wszystkiego, lecz ten konkretny przypadek – zgodnie z otrzymanymi dopiskami już w rodzimym języku – wymagał jego uwagi, choć pozostawał zaszyfrowany w sposób, który dla Zachary'ego miał być oczywisty, a same papiery obłożone takiego rodzaju zaklęciami, iż nikt nie powołany nie miałby z nich użytku. Nie zdecydował się jednak na poszukiwanie wsparcia pośród członków własnej rodziny, woląc ze sprawą udać się w nieco lepsze i bardziej zaufane ręce.
Skreślone krótko zaproszenie do lady Black, która francuski znała i miała pojęcie o historii było mu na rękę. Przyjaźń między rodami należało pielęgnować, a czyż nie było to prostsze od zaproszenia do jednego z lokali o najwyższej klasie i renomie, mimo oczywistych plotek, które za nim krążyły. Mógł je z resztą potwierdzić, zapewne jak i większość obecnych w restauracji gości. Wyciąganie z nich prawdy byłoby rzeczą zabawną, mogąc oglądać skręcone z zażenowania twarze oblane czerwienią. Dziś jednak Zachary znajdował się w dosyć delikatnej sytuacji i potrzebował zaufanego spojrzenia w tekst, dość celowo obierając za cel miejsce publiczne. Bycie na widoku służyło; dostrzegł ten atut zbyt późno, lecz w ostatnim czasie pojawiał się w odpowiednich miejscach, by własnym wizerunkiem służyć sprawie. Tak też zasiadłszy przy stoliku, nie musząc ubiegać się o rezerwację z uwagi na pochodzenie, skórzaną tubę z pergaminami w środku ułożył na stole obok kieliszka, nie odmawiając sobie butelki lekkiego wina. Z zamówieniem wstrzymał się do czasu przybycia lady Black, ku własnemu zdumieniu dostrzegając ją kroczącą tuż za kelnerem. Doskonale.
Lady Black, miło cię znów widzieć — powitał, powstając, by mogła spokojnie usiąść. — Raptem kilka minut przed czasem, lady. Mój zegarek najwyraźniej spieszy się nieco. — Odpowiedział, ciągnąc jeszcze przez chwilę kurtuazję powitania, wargami dotknąć wierzchu dłoni czarownicy i wrócić na zajmowane krzesło obite drogim materiałem. — Ratujesz mnie z opresji, Aquilo — podjął temat, nachylając się nieco nad stołem. Nadanie rozmowie i całemu spotkaniu nieco intymności leżało po jego stronie. Nie chciał czynić z tego spotkania oficjalnego wystąpienia, mając na uwadze przesłanki, które na początku go do tego skłaniały. Podjąwszy jednak inną decyzję, postępował w takt okalających go zasad. — Pozwoliłem sobie zamówić butelkę wina. Francuskie, oczywiście, byśmy nie zapomnieli o tym, co nas tutaj przywiodło. — Stwierdził dość oficjalnym tonem, gestem dłoni nakazując kelnerowi, aby jak najszybciej uzupełnił kieliszki. — Co powiesz na nieco wcześniejszy obiad? — Zaproponował krótko, sięgnąwszy po kartę. Czuł się w obowiązku poprowadzić spotkanie do pewnego momentu, wspólnego posiłku, wymienieniu kilku plotek z salonów, na których tak często nie mieli okazji spotkać w ostatnim czasie.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]14.01.21 3:32
Obok Shafiqa nie dało się przejść obojętnie. Wyjątkowa i egzotyczna uroda przyciągała wzrok wielu dam na sabatach, choć Aquila domyślać się mogła jedynie jak zachowywały się przy nim kobiety dodatkowo skuszone tytułem szlacheckim i bogactwem. Dla Black był on jednak przyjacielem rodziny, sojusznikiem, skoro ich rody utrzymywały przyjazne stosunki. Zwłaszcza w takich czasach te były potrzebne, a jeśli nadarzała się okazja by zacieśnić więzi to należało z niej skorzystać, zwłaszcza, że Zachary był po prostu godnym uwagi człowiekiem, z którym rozmowa była w stanie wejść na najwyższe loty. Sprawował w końcu rolę ordynatora w św.Mungu, a Blackowie od lat łożyli na utrzymanie szpitala ogromne środki.
- Och, nie przejmuj się, drogi lordzie - uśmiechnęła się gdy ten składał pocałunek na jej dłoni. - Cenię sobie punktualność. Czas jest cenniejszy od pieniądza, prawda? - roześmiała się, choć ta myśl wcale nie była wesoła.
Blackowie nie mieli tego szczęścia, które mieli inni czarodzieje. O lat niezwykle skrupulatnie dbając o swoją krew, doczekali się w końcu średniej wieku która rzadko kiedy przekraczała 60 lat. To jednak nie zmieniało ich podejścia do kontynuowania tradycji. Toujours Pur, głosiło rodowe hasło. Zawsze czyści.
Usiadła w końcu na obitym materiale krześle, miękkim i eleganckim. Takie miejsca były o wiele przyjemniejsze niż mniejsze lokale, tu rzeczywiście dało się poczuć prestiż, pomimo plotek o tym co rzeczywiście odbywa się w niektórych z pomieszczeń. Wenus stanowiło jednak o bogactwie, o odpowiednim statusie jaki należało mieć by zjawić się w progach tego miejsca.
- Zachary... - zaczęła nachylając się do mężczyzny. - To ja dziękuję za zaproszenie, bardzo miło mi Cię widzieć - powiedziała jeszcze ciepłym głosem, zresztą zgodnie z prawdą.
Nie znali się na wylot, ale oficjalne części mogli zostawić sobie na spotkania które tego wymagały. Tam gdzie czujne oczy plotkarskich dam wypatrywały sensacji, tam gdzie każde słowo należało ważyć, co najwyżej poklaskując na obracające się obok w tańcu pary. Tu spotkali się w zupełnie innym celu. Miała mu pomóc w tłumaczeniu dokumentów, zapewne cennych skoro zdecydował się spotkać z nią, zamiast zlecać to niezaufanemu tłumaczowi.
- Doskonale - powiedziała z ekscytacją gdy wyprostowany kelner napełniał ich kieliszki. - Z przyjemnością, uwielbiam włoską kuchnię, a już zwłaszcza tu. Choć przyznam, że nie mogę się doczekać by przeczytać to co chciałeś mi pokazać - rzuciła jedynie spojrzenie na skórzaną tubę, leżącą tuż obok mężczyzny.
Aquila otworzyła menu, była rzeczywiście głodna. Co prawda syte śniadanie na Grimmauld Place wystarczająco zaspokoiło żołądek, ale na myśl o wytwornych smakach Wenus, nie mogła się powstrzymać. Poza tym, każda pora była dobra na obiad. I wino.
- Hm... - przejechała palcem po liście na jednej ze stron. - Może... Acquacotta i buraczane risotto z kwaśnym jogurtem, przegrzebkami i kawiorem - zwróciła się do kelnera, nie patrząc w jego stronę.
Zastanawiała się jeszcze nad deserem, ale zupa i obiad zdecydowanie powinny wystarczyć... Chociaż...



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]17.03.21 23:11
Lekkie uniesienie warg było pierwszą z odpowiedzi, które ofiarował młodej lady, przyjaciółce rodu Shafiqów. Niewielki, kurtuazyjny uśmiech, który w takich okolicznościach w żadnym wypadku nie powinien się poszerzyć, a zostać uzupełniony właściwymi słowami: — Moi kuzyni–bankierzy z pewnością uczyniliby z tej retoryki dłuższą debatę — odparł swobodnym tonem — ja z kolei, dopiero doceniam praktyczną znajomość ekonomii. — Dodał, nieco odwołując się do własnych doświadczeń w tym temacie. Raptem kilka ksiąg, które przeczytał oraz wiedza zdobyta z analizy księgi głównej prowadzonej dla posiadłości na Wyspie Man. Nie było tego wiele, lecz musiał zostać przyjęty jakiś początek, by osiągnąć zrozumienie. Wielkość przychodziła z czasem.
Jak się miewa twoje rodzeństwo, ojciec? — Zapytał krótko, gdy kelner nalewał wina. Wstrzymał się przed poruszeniem tematu w obecności obcego. Obsługa, choć trzymała klasę i skutecznie udawała niewiedzę w pewnym temacie, mimo wszystko pozostawała skłonna do rozsiewania mimowolnych plotek. Pragnienie uniknięcia tego leżało głęboko zakorzenione, naprawdę silne, by utrzymać sprawy rodu na bezpiecznych wodzach. Prowadzenie tak wielu kwestii jednocześnie potrafiło być naprawdę męczące, nawet gdy posiadało się w tym już pewne, aczkolwiek niewielkie, doświadczenie. Należało je powiększać, nieustannie sięgać po nowe i właśnie to Zachary czynił choćby z tego spotkania. Podejrzenia wobec treści dokumentów traktował jako zasadne, przynajmniej częściowo. Kierując się chłodem oraz logiką, prowadził do konfrontacji domysłów ze stanem faktycznym. Pragnął całkowitego zrozumienia tej kwestii, a nie mógł tego osiągnąć, nie odsyłając kelnera, by zrealizował zamówienie.
Sałata z gorgonzolą i pistacjami na przystawkę — odparł już obojętnym tonem — i zapiekany filet z halibuta w marynacie z szafranu. Do tego odrobina kawioru i kwaśnej śmietany. — Uzupełnił, w zasadzie nie przejmując się tym, iż zamówienie mogło nieco rozmijać się z kartą. Nawykł do składania osobistych preferencji jak pistacje czy kawior, chociaż w tym drugim przypadku inspirował się zamówieniem Aquili, za co skinął ku niej nieznacznie, uśmiechając się kącikiem ust. Gestem dłoni, wprawionym ruchem sięgania po kieliszek odprawił kelnera i uniósł szkło ku górze, zachęcając lady, by uczyniła to samo.
Za spotkanie i miłe towarzystwo, Aquilo — stwierdził, upijając niewielki łyk wina, mający pobudzić smak. Tylko delikatnie. Nie zamierzał rozpijać ani siebie, ani jej w środku dnia. Wciąż miał przy sobie dokumenty, które potrzebował przetłumaczyć. Sporo rolek pergaminu. — Jak wspominałem w liście, chodzi o francuskie pisma — podjął temat, wolną ręką przesuwając skórzaną tubę ku lady Black — powiadomiono mnie, że dotyczą one jednego z moich krewnych i jego stanu zdrowia. Mam jednak podejrzenie co do zawartości. Domyślasz się, o co mi chodzi? — Postawił pytanie, dość wymownym spojrzeniem czyniąc z niego zaledwie retorykę. Była damą i absolutnie spodziewał się, ba, nawet wiedział, że była inteligentną czarownicą, której mógł na swój sposób zaufać w tak delikatnej i nietypowej sprawie. — Przejrzałem je. Znaczna część spisana została po arabsku i francusku, lecz nie jestem poliglotą, aby konsekwentnie, bezproblemowo poradzić sobie z pełnym zrozumieniem treści. Ufam, że mogę liczyć na twoją pomoc. — Przytoczył raz jeszcze ogólną tematykę, nie chcąc zbytnio sięgać do wspomnień i pamięci. Pragnął powierzyć Aquili dokumenty, by w spokoju zajęła się ich tłumaczeniem, rozwikłaniem przedziwnych zagadek, które on sam w nich dostrzegał. Zamierzał wrócić po nie nieco później, gdy kurz opadnie, a Zachary posiądzie umysł czysty i spokojny.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]01.05.21 15:45
Praktyczna znajomość ekonomii była przydatna nie tylko w planowaniu budżetu na podróż, ale przede wszystkim w codziennym życiu. Black uważała tę sztukę za konieczną do poznania w życiu, zwłaszcza wśród takich jak ona i takich jak Zachary. W końcu jakimś sposobem majątek, jaki mieli w swych rodzinach, nie kurczył się, nie byli jakimiś, to słowo obrzydzało, Weasleyami... Jednak rozmowy o pieniądzach bywały nudne, zwłaszcza z bankierami. O wiele chętniej dyskutowała na tematy polityczne czy wykorzystania owego pieniądza, inwestycje, chociaż pociągające, w swych opisach bywały bezbarwne. Uśmiechnęła się więc na wspomnienie o kuzynach bankierach. - Dziękuję Zachary, miewają się świetnie. Cygnus co prawda wciąż jest w Stanach, ale śle listy. Rigel rozpoczyna niedługo swoje badania, jestem z niego taka dumna... A Alphard poświęca dużo czasu na pracę nad kontaktem z Hiszpanią, oczywiście z sukcesami - o Walburdze nie było potrzeby wspominać. - Pan ojciec i pani matka z kolei zdają się przeżywać drugą młodość - roześmiała się na wspomnienie o rodzicach. - Jak miewa się Twoja rodzina? Jak w ogóle wygląda sytuacja w Egipcie? Pamiętajcie, proszę, że możecie zwrócić się do mojego ojca jeśli zajdzie potrzeba o wsparcie - Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów pod kierownictwem Polluxa Blacka z pewnością wsparłby zaprzyjaźniony ród Shafiqów, oczywiście w opinii Aquili. Wznosząc toast, odpowiedziała - Za spotkanie - i upiła łyk wybornego wina, rozkoszując się smakiem, który rozchodził się po podniebieniu i oczekując na zamówienie, które miała nadzieję, przyniosą już niedługo. Kawior i kwaśna śmietana, już niemal zapomniała jak bardzo lubi połączenie tych smaków, widać jej towarzysz też. Spojrzała jeszcze raz na dokumenty, zaciekawiona, w czym takim Shafiq potrzebuje pomocy. Słuchała uważnie, mrużąc lekko oczy, by lepiej skupić się na każdym słowie. Podejrzenie co do zawartości... Stan zdrowia krewnego... - Prawdopodobnie tak, domyślam - pokiwała głową z poważną miną. Właściwie to rozważała dwa scenariusze, ale nie śmiała spytać, w obawie przed urażeniem go. Albo pisma były sfałszowane, co zapewne wiązało się ze zdradą, albo mogły dotyczyć zdrowia psychicznego członka rodziny. Nie był to wstyd... Nie w oczach Aquili... Ale reakcja społeczna mogłaby być różna. Nie zamierzała jednak żadnej z możliwości przedstawiać głośno, przynajmniej nie dopóki nie przetłumaczy dla mężczyzny pism. - Oczywiście, że pomogę - powiedziała krótko. - Możesz liczyć na moją pełną dyskrecję. Powiedz mi tylko, proszę, czy jest coś, co powinnam wiedzieć, zanim się za to zab- - przerwała, gdyż obok nich pojawił się kelner z miną, która wyraźnie wskazywała na zdenerwowanie i stres.
- Bardzo przepraszam, ale... Ale skończył się nam kawior... - przełknął głośno ślinę, wpatrując się to w kobietę, to w mężczyznę. - Czy mógłbym zapropo-
- Jakim cudem skończył się kawior? - powiedziała krótko, czując, jak cała ochota na idealne połączenie smaków aż krzyczy w środku, poirytowana, że nie dostanie tego czego chce. Aquila spojrzała jeszcze na Zachary'ego, niepewna jego reakcji. To jakiś żart? - Proszę nie żartować i przynieść nasze zamówienie. Z kawiorem.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]07.05.21 21:54
Z uwagą słuchał odpowiedzi na postawione pytanie. Relacje rodzinne były wyjątkowo ważne, szczególnie pośród czystokrwistych i szlachetnych rodzin stojących na straży wiekowych tradycji. Utrzymanie tych szczególnych więzi wymagało wysiłku, wspólnej pracy wielu jednostek tworzących jedną, spójną całość. I pozostawał rad, że bracia Aquili pielęgnowali powinności wobec rodu.
Och, Stany. Mam nadzieję, że Cygnus miewa się dobrze w Nowym Świecie — skomentował krótko, czując się w obowiązku zareagować słownie chociaż na tę część wypowiedzi. W kwestii lorda Polluxa jedynie uniósł brwi w wyraźnym zainteresowaniu, posyłając Aquili podobne, nieco bardziej stonowane spojrzenie. Nie zamierzał ciągnąć damy za język w tak intymnych tematach, wszak z jednej strony nie uchodziło rozpowiadać o prywatnych sprawach publicznie, lecz z drugiej poruszanie takich tematów świadczyło o zaufaniu, które wzajemnie w sobie pokładali. Przynajmniej częściowo. Osiągnięcie pełni wymagało nie lada wysiłku i zachodu, a nawet bywało niemożliwe. Nie miał jednak pewności, czy w tym przypadku zachodziło coś takiego.
Niewiele wiem — odpowiedział, lekko, niewymuszenie wzruszając ramionami ruchem ledwie widocznym. — Odkąd w kwietniu posłałem większość rodziny z powrotem do Egiptu, znacznie mniej informacji dociera do Anglii. Wiem, że ciotka Fathme nieustannie śle listy i swoim zwyczaje coś knuje, ale nigdy nie była szczególnie szkodliwa. Przynajmniej nie dla mnie. — Posłał Aquili porozumiewawcze spojrzenie. Był w zasadzie panem na włościach i starał się umiejętnie rozporządzać majątkiem, choć dotychczas czynili to inni, lepiej obeznani w ekonomii. Swoje własne nauki w tym zakresie nadrabiał, lecz nadal zakreślało to o obszar podstaw oraz niezbędnej wiedzy, którą winien posiadać także jako ordynator w szpitalu. — Gdyby wydarzyło się coś niespodziewanego i miałoby swój wpływ tutaj, zapewne zostanę poinformowany. Chyba. — Zabrzmiał dość niepewnie w swojej odpowiedzi, ledwie sygnalizując, że Egipt był dla niego co najmniej trudnym tematem. — Napięcia między Brytyjczykami a Egipcjanami podobno narastają, ale dawno nie słyszałem, żeby doszło do jakichś starć. Prawdopodobnie wojna tocząca się tutaj powstrzymuje ich... ale może to tylko przypadek. Cisza przed burzą, może? — Nie miał pewności, na ile przypuszczenie dotyczące aktualnej sytuacji było choć zbliżone do stanu faktycznego. Nikłe wieści nie napawały go optymizmem, tak jak i dokumenty, które ze sobą przyniósł. Liczył jedynie, że chociaż wcześniejszy obiad ukoi nieco nerwów wraz z eksplozją wykwintnych smaków, których oczekiwał od złożonego zamówienia. Niczego innego nie spodziewał się po miejsce prowadzonym przez ród Lestrange, a wnet przekonał się, że wojna dotknęła także ich.
Z wyraźną ekspresją spojrzał na kelnera, jasnym spojrzeniem niemal pragnąc ubić go na miejscu. Ostry błękit nie wyrażał niczego innego niż wyraźne rozczarowanie. Usta zacisnęły się w wąską kreskę, policzki wyostrzyły się, a każdy kolejny oddech mknął przez wąskie nozdrza.
Co proszę? — Padło pytanie pustym, wyraźnie zaskoczonym tonem. — Może pan p o w t ó r z y ć? — Wydusił z siebie, w każdą zgłoskę wkładając coraz więcej wysiłku, by nie wybrzmiała krnąbrnie i butnie. Nie mógł wprost uwierzyć, że tak luksusowe i szanowane miejsce mogło czegoś nie mieć. — Lady Black, proszę o wybaczenie. Nie tak sobie wyobrażałem nasz wspólny obiad. Szanowny panie, będę niezmiernie wdzięczny za konsekwentne zrealizowanie zamówienia. Z kawiorem, naturalnie. — Swoje słowa wpierw skierował do Aquili i to na niej finalnie zawiesił wzrok. Na kelnera jedynie spojrzał przelotnie, swoją postawą wyraźnie dając do zrozumienia, że nie był zainteresowany odmową. — Tak bardzo chciałem polecić to miejsce dyrektorowi Lowe'emu na naszym jutrzejszym konsylium, lady Black, ale chyba będzie to nie na miejscu w obecnej sytuacji. Nie sądzisz? Znasz może jakieś miejsce, w którym mógłbym spotkać się z nim na odpowiednio wystawny obiad, lady? — Odezwał się jeszcze, celowo podkreślając własną pozycję społeczną pośród Anglików oraz znajomości na odpowiednim szczeblu. Nie był byle przyjezdnym lordem. Już nie.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]11.05.21 16:26
Kompletny zwrot, który nastąpił w brytyjskiej polityce przed rokiem, okazał się być zbawienny, powoli prowadząc kraj z powrotem do potęgi. Przegonieni z Londynu mugole byli już tylko wspomnieniem, a ulice były coraz bezpieczniejsze i przyjemne. Brak też był dziwnych wynalazków, dzięki czemu wokół było więcej powietrza, i to zdecydowanie przyjemniejszego do oddychania. Kwestia spraw zagranicznych, dyplomacji, czy odpowiednich negocjacji z sojusznikami należała do zadań trudnych. Aquila sama widziała jak bardzo zmęczony zjawia się w domu starszy brat czy nawet jej własny ojciec. Były to jednak sprawy ważne, o ile nie najważniejsze, jakie zostały przed nimi postawione. - Jestem pewna, że kryzys zostanie zażegnany - powiedziała ciepłym głosem, choć pewności nie mógł mieć nikt. Francja była naturalnym sojusznikiem Brytanii, o tym mógł wiedzieć każdy, jednak Hiszpania, z którą współpracował Alphard, czy Stany Zjednoczone, gdzie obecnie żył Cygnus, wciąż mogły zaatakować, nie wspominając nawet o Egipcie. Z jej wiedzy wynikało, że obecnie władzę w kraju sprawował Zale, stryj Zachary'ego, ale czy ten skory był do współpracy, o tym pojęcia mieć nie mogła, choć z największą przyjemnością by się dowiedziała. - Z mojej perspektywy, mogłabym rzec, że konflikt na linii brytyjsko-egipskiej zdawał się być podjudzany przez mugoli. Wybacz mi, nie śledziłam ichniejszej historii, mało mnie owa interesuje, ale to kwestia prymitywnej cywilizacji, jaką sobą reprezentują - tego była już całkowicie pewna. O polityce nie chciała jednak rozmawiać przy kelnerze, poza tym mieli skupić się tu na dokumentach, które przyniósł lord Shafiq, oraz na zjedzeniu posiłku w miłym towarzystwie. Obiad jednak został całkowicie zaburzony przez informację, której obydwoje się nie spodziewali. Brak kawioru w takim miejscu jak to? W końcu Wenus oprócz części, do której dobrym damom wchodzić nie wypadało, posiadało wyjątkowo dobrą reputację miejsca, w którym stołowali się szlachcice i osoby z wyższych sfer. Karygodne niedopatrzenie, jakiego dopuścili się, pozwalając sobie na brak tak podstawowego dodatku do dań jak kawior, z pewnością będzie rzutować na ich opinie, już Black się o to postara. - Odebrało mi mowę - wypowiedziała pokrótce, kompletnie zniesmaczona zachowaniem kelnera. - Lordzie Shafiq, absolutnie nie jest to Twoja wina - pokręciła głową. - Zapewne kawior jest dostępny, a ktoś robi sobie z nas nieprzyjemne żarty - karcącym wzrokiem spojrzała na kelnera, nie odzywając się do niego już ani jednym słowem, w oczekiwaniu, aż ten przyniesie ich dania. Wydawało się, że ten nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, ale nikt nie miał zamiaru na niego czekać. - Zacisze Kirke na Pokątnej ostatnio coraz mocniej rozwija swoje skrzydła. To wiekowa restauracja, dedykowana czystokrwistym czarodziejom - tak jak każda dobra restauracja powinna. - Byłam tam dosłownie tydzień temu i jadłam sałatkę z selerem, przegrzebkami i kawiorem - zaakcentowała ostatnie słowo - którego nie brakowało - pogodny, ale ironiczny uśmiech skierowała wprost w oczy kelnera, do którego, prawdopodobnie obawiając się, że ten sobie nie poradzi, dołączył właśnie kierownik sali, skłaniając się w pół. - Proszę mi wybaczyć - zaczął, po czym skierował wzrok to na lorda Shafiqa, to na kelnera. - Pragnę spytać, jaki problem się pojawił? - spytał.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]13.05.21 0:37
Polityka w młodości nie stanowiła żadnego spektrum dla Zachary'ego, w którym umiałby się poruszać. Ani tym bardziej zawiła historia, która się z tym wiązała. Ograniczony do absolutnego minimum poświęcał się sztukom uzdrawiania; naznaczony ścieżką wyznaczoną przez Jaffara, podążał nią po dziś dzień. I zamierzał podążać dalej, choć zobowiązania wobec rodu znacznie zmieniły się, od kiedy postawił pierwszy krok na Wyspie Man, osiedlając się na stałe, od kiedy zasiadł do Wielkiej Gry pomiędzy angielskimi rodami.
Miejmy taką nadzieję — odparł, zgadzając się, przyjmując ciepłe słowa nie tyle jako polityczny angaż, w którym oboje mieli do spełnienia jakąś rolę, a towarzyski konwenans, zgodnie z którym należało postępować w takich sytuacjach. — Wiele nimi kieruje. I nigdy nie potrafiłem w pełni zrozumieć tej pełnej pasji nienawiści i zazdrości, które pielęgnują w sobie, zamiast wyrwać je niczym chwasty — skomentował krótko, dość jednoznacznie tym samym podkreślając swoje stanowisko wobec niemagicznych oraz ich bojowego i lękliwego usposobienia wobec tego, co było im obce. Przecież dlatego się ukrywali. Pospólstwo zdominowało świat, lecz przed wiekami nie było takich problemów. Czcili ich. Przynosili dary. Błagali o wstawiennictwo u bogów, z którymi tylko najwyżsi kapłani, obdarzeni magią mogli tego dokonać. Dziś wielu z nich zapomniało o swojej powinności i wprawdzie Zachary nie żywił urazy do myśli zamroczonych przez bezmyślny postęp, to nie potrafił i nie chciał odnaleźć w sobie zrozumienia dla tego, co zostało tak gwałtownie odrzucone, a następnie zmiażdżone. Wybaczenie nie leżało w jego naturze. Nie w tej kwestii. Ani w kwestii brakującego kawioru.
Spojrzenie posłane kelnerowi było nadal ostre pomimo obojętnego wyrazu twarzy. Pracownika Wenus obdarzył nim krótko, ledwie na moment. Spoglądanie na Aquilę pozwalało zachować więcej spokoju, a nic tak nie cenił sobie, jak utrzymania delikatnej równowagi. To dzięki niej przez lata potrafił odnaleźć się w chaosie i także teraz, w obliczu tak jawnego kryzysu i skandalu, zamierzał dochować wierności swoim wartościom. Odegranie się na kelnerze nie miało nic wspólnego ze złością czy jakąkolwiek agresją. Stanowiło ledwie wyraz tego, jak bardzo kpiono sobie z zaszczytnej obecności szlachetnie urodzonych, nie tyle pojawiających się w lokalu markowanym równie szlachetnym nazwiskiem, co istotnie załatwiając interesy mające na względzie najwyższe dobro. Rodowe.
Słyszałem o tym lokalu, ale nie przypuszczałem, że tak szybko zdołają zaopatrzyć się w towar, który tutaj najwyraźniej jest zbędnym luksusem. Najwyraźniej ostatnie zmiany pokazały, kto potrafi poradzić sobie w nieco trudniejszych warunkach, a kto powinien pójść na dno. — sparował chłodnym tonem. — W takim razie powinniśmy niezwłocznie przenieść miejsce naszych rozmów do lokalu, który jest w stanie zapewnić wszystko, czego gość oczekuje. Nie sądzisz, lady? — Dopowiedział, będąc wyraźnie poruszonym słowami o sałatce skomponowanej z tak unikatowego połączenia. Nie zdołał jednak wyrazić dalszej aprobaty dla własnego pomysłu. Szpilka została wbita, reputacja naruszona i nawet kierownik sali nie mógł nic na to zaradzić. Mężczyźnie Zachary posłał krótkie, nieco nieobecne spojrzenie, które odzyskało swój rezon wróciwszy do lady Black.
Według jednego z pańskich podwładnych, zdaje się, to absolutnie nie jest problem — odpowiedział na pytanie. — Uściślając, niemożność wypełnienia naszego zamówienia, nie jest problemem. To naprawdę takie naturalne w usługach, że o brakach dowiadujemy się po fakcie. — Jął dalej, tym razem nieco w tonie książki o ekonomii, którą w ciągu ostatnich kilku dni czytał. Mając na względzie pojęcie zasad poprawnego zarządzania majątkiem oraz wszelkimi innymi dobrami, poświęcał tej lekturze sporo czasu, a teraz miał szansę nowo nabytą wiedzę wykorzystać: — Proszę mi powiedzieć... albo lepiej nie, wolałbym pozostać w nieświadomości, jak tak ekskluzywne, zdaniem wielu, miejsce, może nie mieć zwykłego kawioru. To przecież nie jest tak wielki wydatek i raptem kilka dni temu świeżą porcją kawioru mogłem umilić sobie kolację. Niespełna... dwieście galeonów? Lady Black, popraw mnie, proszę, jeśli się mylę — ostatnie słowa skierował do Aquili. Nie wiedział, kiedy ostatnio zajadała się kawiorem, lecz nie wątpił, że była więcej niż chętna nadać tej pomyłce nieco pikanterii, przez którą w jego oczach pojawiał się delikatny błysk.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Stoliki [część restauracyjna] - Page 5 MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Stoliki [część restauracyjna] [odnośnik]26.05.21 22:53
Aquila z rodu Black, traktowała nienawiść jako coś całkowicie nienaturalnego, a przynajmniej tak próbowała sobie wmawiać. Zależnie od tego czy jej twarz przybierała kamienny wyraz, czy może promieniała uśmiechem, lub zalewała się łzami, nie nienawidziła. Jak mogłaby? W końcu była damą zacnego rodu, który swe korzenie miał wieki temu. Mogła czuć jedynie uwielbienie, niechęć lub, i to tylko i wyłącznie w skrajnych przypadkach, zniesmaczenie. Oczywiście, pod powłoką aż kipiała z odrazy, jaka trawiła jej duszę, gdy rozmyślała na temat zdrajców krwi, którzy śmieli zostawić ich wartości i oddać się brakowi poszanowania dla tradycji. Nie ciągnęła już tematu, czując, że nie jest w stanie powiedzieć więcej. Historia mugoli nigdy zresztą nie interesowała Black, chociaż oczywiście musiała orientować się w tym co mniej więcej dzieje się w jej mieście. Egipt jednak nawet jeżeli za pomocą przyjaźni z rodem Shafiq, bliski, był dalej zbyt odległy, by można było mówić o kwestii interesowania się tamtejszymi mogolskimi wydarzeniami. W oczekiwaniu na posiłek, który przecież kelner przynieść powinien już za chwilę, upiła łyk wina, spoglądając jeszcze na papiery, które Zachary przyniósł, ciekawa jak wiele informacji mogły skrywać. Rozproszona przez kelnera, oburzona brakiem kawioru, nie mogła jednak skupić się dalej. Kto to widział, aby takich gości jak ona, jak jej towarzysz, nie potrafiono obsłużyć z należytym szacunkiem. Niemal śmiała się nerwowo na każde kolejne słowo lorda Shafiq, które ten kierował do kierownika sali, była absolutnie oburzona i nienawidziła tego miejsca i tej chwili. Chciała zjeść kawior. Na jego pytanie jednak przeniosła wzrok z kelnera. Przeciętna jej koleżanka nie miała pojęcia, ile mógłby kosztować kawior, ona jednak, błagając ojca o nauki, zdołała pojąć przynajmniej podstawy zarządzania pieniądzem. - Lordzie Shafiq, dokładnie tyle - znów spojrzała na kierownika sali. - Jaka przyszłość czeka Wenus, jeśli niemożliwością jet zapewnienie nam dania, które zamówiliśmy? Nam zaakcentowała ostatnie słowo, wyraźnie nie dając za wygraną. Była przecież lepsza. Była szlachetna. - Jesteśmy wyjątkowo tolerancyjni i zgodzilibyśmy się nawet na drobne ustępstwa od zamówienia, prawda? - spojrzała znów na przyjaciela, chociaż obydwoje pewnie doskonale wiedzieli, że w życiu na żadne kompromisy, by nie poszli. - Lordzie Shafiq, czy mógłbyś, proszę, zabrać mnie w miejsce, w którym będziemy mogli w spokoju porozmawiać? - spytała, odstawiając kieliszek na stół. Nawet wino nie smakowało, tak jak powinno. Nie była to wina Zachary'ego, absolutnie. Aquila była zła na to miejsce i ten przeklęty kawior.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black

Strona 5 z 11 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 9, 10, 11  Next

Stoliki [część restauracyjna]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach