Zejście
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zejście
Strome zejście obleczone niewiarygodną ilością schodków, prowadzących w dół. Wygładzone, proste ściany, na których zostały wyryte symbole i znaki, mające znaczenie, niektóre już całkowicie zapomniane przez upływający czas. Widocznie zadziałały tutaj duże pokłady magii a i poświecono im też odpowiednią ilość czasu by nadać im odpowiedni wygląd i kształt. Zejście prowadzi do obszernej komnaty.
Słowa Edgara przyjął ze spokojem. Trudno go było wyprowadzić z równowagi podobnymi stwierdzeniami. Od małego protektor, zwany niegdyś ojcem budował w nim poczucie własnej wartości, wychowywał go twardo. Nie miewał kompleksów, nie były w stanie dotknąć go słowa Burke'a. Był Śmierciożercą, wiernym sługą i jednym z najbardziej zaufanych towarzyszów Czarnego Pana. Nie od wczoraj, a od wielu lat. Mało czyje zdanie go też w życiu obchodziło, a Edgar, choć dążył go szacunkiem, nie był w stanie wpłynąć na jego sposób patrzenia na samego siebie. Burke zrobił jednak coś, czego nie powinien wśród pozostałych towarzyszy — podważył jego pozycję, a tego robić mu nie było wolno.
— Lordzie Burke, wybaczam ci tą impertynencje, bo jesteś tu tylko niestabilnym, ograniczonym tworem. Nie można od ciebie wymagać byś pojął naturę tego miejsca— odparł mu cierpko, nie patrząc na niego, wciąż zajęty kamieniami i klepsydrą. To miejsce było magiczne. Magia była wokół nich, w ścianach, w ziemi, wirowała nad ich głowami. Była nawet w nich samych. Dopiero po chwili obrócił głowę i utkwił w nim spojrzenie stalowych, zimnych jak lód oczu. — Nie próbuj więcej podnosić na mnie różdżkę— to była dobra rada; nie miał oporów. Jeśli zrobi to raz jeszcze, gorzko tego pożałuje. Był jeden sposób zapłaty za zdradę, a skierowanie się przeciwko śmierciożercy było właśnie nią.
Kiedy wszyscy ruszyli przed siebie, a kamienie rozbłysnęły, wstał, wpatrując się w to, co działo się z klepsydrą. Kamienie wokół wirowały, unosząc się wyżej. Powiedziałby im o tym, co czuł — że czarna magia się wzmaga, ale po słowach lordowskiej mości uznał, że zachowa ten znaczący szczegół dla siebie. Klepsydra obracała się, by znów z większej misy sypać piach. Wtedy ruszył przed siebie, za Elvirą, nie zwlekając już dłużej. Nie był pewien, czy te kamienie na cokolwiek się zdały; czy kupiły im tylko trochę czasu, ale nie było wątpliwości, że nie powinni zwlekać. Musieli reagować szybko, mijały sekundy, minuty.
Podążając za Elvirą poczuł w pierwszej chwili kwaskowatą woń cytryn, a później słodycz miodu. Zmarszczył brwi, niepewny, obejrzał się za siebie — charakterystyczny zapach unosił się wokół. Była tu? Niemożliwe. Czy Elvira mogła pachnieć tak samo? Zbliżył się do niej, przez chwilę koncentrując się właśnie na tym, na jej zapachu. Dopiero, gdy uświadomił sobie, że znaleźli się w wąskim korytarzu i gdy zatrzasnęły się za nimi drzwi, obrócił się za siebie, przytomnie, rozejrzał wokół. Przyjemne zapachy uspokajały, na moment to otumaniły, ale zdawał sobie doskonale sprawę z tego, gdzie są i w jakim celu się tu udali.
— Stąd musi być jakieś wyjście.— Ruszył przed siebie korytarzem, chcąc dotrzeć do samego końca. Spojrzał w górę, na połyskujące czarne światło. — Co się dzieje?— odwrócił się do dziewczyny, licząc, że powie mu skąd te krzyki, co widzi — kogo się boi. Nie widział tego, co ona. Coś wisiało w powietrzu, coś czaiło się na nich. Wyciągnął lewą dłonią różdżkę i skierował ją przed siebie, na koniec korytarza. Prawą zaś dotknął muru, którego bliżej się znajdował, chcąc sprawdzić, czy to było prawdziwe, czy rozwieje się za moment obraz w jego głowie. Czy ściany były ciepłe, czy zimne, a co najważniejsze - emanowały magią. — Dissendium— wypowiedział inkantację, patrząc przed siebie; za nim — wiedział — były drzwi, którymi przyszli. Nie znaleźli się tu po to, by się wycofać, musieli iść dalej.
— Lordzie Burke, wybaczam ci tą impertynencje, bo jesteś tu tylko niestabilnym, ograniczonym tworem. Nie można od ciebie wymagać byś pojął naturę tego miejsca— odparł mu cierpko, nie patrząc na niego, wciąż zajęty kamieniami i klepsydrą. To miejsce było magiczne. Magia była wokół nich, w ścianach, w ziemi, wirowała nad ich głowami. Była nawet w nich samych. Dopiero po chwili obrócił głowę i utkwił w nim spojrzenie stalowych, zimnych jak lód oczu. — Nie próbuj więcej podnosić na mnie różdżkę— to była dobra rada; nie miał oporów. Jeśli zrobi to raz jeszcze, gorzko tego pożałuje. Był jeden sposób zapłaty za zdradę, a skierowanie się przeciwko śmierciożercy było właśnie nią.
Kiedy wszyscy ruszyli przed siebie, a kamienie rozbłysnęły, wstał, wpatrując się w to, co działo się z klepsydrą. Kamienie wokół wirowały, unosząc się wyżej. Powiedziałby im o tym, co czuł — że czarna magia się wzmaga, ale po słowach lordowskiej mości uznał, że zachowa ten znaczący szczegół dla siebie. Klepsydra obracała się, by znów z większej misy sypać piach. Wtedy ruszył przed siebie, za Elvirą, nie zwlekając już dłużej. Nie był pewien, czy te kamienie na cokolwiek się zdały; czy kupiły im tylko trochę czasu, ale nie było wątpliwości, że nie powinni zwlekać. Musieli reagować szybko, mijały sekundy, minuty.
Podążając za Elvirą poczuł w pierwszej chwili kwaskowatą woń cytryn, a później słodycz miodu. Zmarszczył brwi, niepewny, obejrzał się za siebie — charakterystyczny zapach unosił się wokół. Była tu? Niemożliwe. Czy Elvira mogła pachnieć tak samo? Zbliżył się do niej, przez chwilę koncentrując się właśnie na tym, na jej zapachu. Dopiero, gdy uświadomił sobie, że znaleźli się w wąskim korytarzu i gdy zatrzasnęły się za nimi drzwi, obrócił się za siebie, przytomnie, rozejrzał wokół. Przyjemne zapachy uspokajały, na moment to otumaniły, ale zdawał sobie doskonale sprawę z tego, gdzie są i w jakim celu się tu udali.
— Stąd musi być jakieś wyjście.— Ruszył przed siebie korytarzem, chcąc dotrzeć do samego końca. Spojrzał w górę, na połyskujące czarne światło. — Co się dzieje?— odwrócił się do dziewczyny, licząc, że powie mu skąd te krzyki, co widzi — kogo się boi. Nie widział tego, co ona. Coś wisiało w powietrzu, coś czaiło się na nich. Wyciągnął lewą dłonią różdżkę i skierował ją przed siebie, na koniec korytarza. Prawą zaś dotknął muru, którego bliżej się znajdował, chcąc sprawdzić, czy to było prawdziwe, czy rozwieje się za moment obraz w jego głowie. Czy ściany były ciepłe, czy zimne, a co najważniejsze - emanowały magią. — Dissendium— wypowiedział inkantację, patrząc przed siebie; za nim — wiedział — były drzwi, którymi przyszli. Nie znaleźli się tu po to, by się wycofać, musieli iść dalej.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 51
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 51
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Hella nie mogła uwierzyć, że jej czary się nie powiodły. Była pewna, że na pewno zdoła się uchronić przed ogniem, a ujściem życia z kraba najwyżej będzie się martwić później. Nic z tych rzeczy. Syknęła głośno, gdy ból przeszedł po jej dłoni, a następnie spętał w niemocy i krzyku. Patrzyła na te przeklęte żółwie, zauważyła, że nawet potężna śmierciożerczyni nie ma łatwo, choć przynajmniej nie dała się poparzyć. Widząc, jak żółwiom zachciało się świecić, splunęła z odrazą i ponownie chciała sięgnąć do mocy różdżki. Drugi raz nie zniesie podobnego bólu, a za każdym razem, gdy zerkała na pęcherze wyrastające na dłoni, to wspominała sobie inkarnację Signum, która doszła jej słuchu. Plugawość tego zaklęcia nie budziła odrazy, lecz koiła myśli Helli, podnosiła na duchu i nakazywała wytrwać i walczyć.
Po części dlatego, że przecież była jej sojuszniczką, a po części dlatego, że chciała zobaczyć jak coś jej wrogiego ginie i znika od tych dwóch gorzkich słów.
I kolejny raz ogień skierował się ku niej. Padła, ignorując fakt, że ognisko bólu ulegnie powiększeniu. Padła, bo nie chciała znów spotkać się z ogniem (w dodatku jakoś dziwnie przeobrażonym), a na kolejne czarowanie nie było sposobu, ni też czasu.
Potem znów spojrzała na Sigrum i momentalnie wspomniała sobie, że przez tę brzydulę ich misja została skazana na porażkę, bo ta suka pozwoliła sobie na gorzkie uszczypliwości i zniechęcenie wszystkich do jej osoby. Do niej, wielkiej Helli, pijącej czerwone wina, biegłej w znajomości run i rozdającej klątwy, jakie tylko przyjdzie jej na myśl. Nie zginie tutaj, nawet w ofierze, nie pozwoli na to. Splunęła raz drugi, tym razem na dudniące w myślach słowa Czarnego Pana.
Powstała gwałtownie i ponownie zamarzyła o ochronie przed ogniami. Nie myślała o tym, by pomóc reszcie, nie spojrzała nawet na Zacharego. Nie liczyli się dla niej, tak samo, jak ona nie liczyła się dla nich.
- Amicus Igni! - krzyknęła ponownie. Drugi raz chciała tego samego, bo tylko z ogniem przyszło im tu walczyć. Pragnęła jeszcze bardziej, by te płonące kule nie dosięgały jej w postaci bólu, a co najwyżej łaskotek.
Patrzyła ze złością w kraba numer jeden. Patrzyła w jego świecące cielsko i wyobrażała sobie, jak cała ta nienawiść, która się w niej skumulowała - do Sigrum, za krytykę, do Czarnego Pana, bo chce jej poświęcenia, do krabów, bo kurestwa zioną ogniem jak smoki - miała się stać uniesieniem dla kolejnej czarno-magicznej inkarnacji:
- Sectumsempra. - wysyczała, jak gdyby nie ludzki język, a wężowy gnieździł się w jej ustach. Pragnęła, by krab cierpiał tak samo, jak ona.
W cierpieniu nie możesz się poddać, Hello. Trzeba ból przyjąć, pojąc go, określić jego wielkość. A potem całemu światu udowodnić, że się mylił; walcz!
rzuty:
#1 rzut k100 -> Amicus Igni
#2 rzut k100 -> Sectumsempra
2k8 -> do dodatkowych obrażeń z Sectumsempra
k10 -> bo inkarnacja czarnej magii
Gringott
Po części dlatego, że przecież była jej sojuszniczką, a po części dlatego, że chciała zobaczyć jak coś jej wrogiego ginie i znika od tych dwóch gorzkich słów.
I kolejny raz ogień skierował się ku niej. Padła, ignorując fakt, że ognisko bólu ulegnie powiększeniu. Padła, bo nie chciała znów spotkać się z ogniem (w dodatku jakoś dziwnie przeobrażonym), a na kolejne czarowanie nie było sposobu, ni też czasu.
Potem znów spojrzała na Sigrum i momentalnie wspomniała sobie, że przez tę brzydulę ich misja została skazana na porażkę, bo ta suka pozwoliła sobie na gorzkie uszczypliwości i zniechęcenie wszystkich do jej osoby. Do niej, wielkiej Helli, pijącej czerwone wina, biegłej w znajomości run i rozdającej klątwy, jakie tylko przyjdzie jej na myśl. Nie zginie tutaj, nawet w ofierze, nie pozwoli na to. Splunęła raz drugi, tym razem na dudniące w myślach słowa Czarnego Pana.
Powstała gwałtownie i ponownie zamarzyła o ochronie przed ogniami. Nie myślała o tym, by pomóc reszcie, nie spojrzała nawet na Zacharego. Nie liczyli się dla niej, tak samo, jak ona nie liczyła się dla nich.
- Amicus Igni! - krzyknęła ponownie. Drugi raz chciała tego samego, bo tylko z ogniem przyszło im tu walczyć. Pragnęła jeszcze bardziej, by te płonące kule nie dosięgały jej w postaci bólu, a co najwyżej łaskotek.
Patrzyła ze złością w kraba numer jeden. Patrzyła w jego świecące cielsko i wyobrażała sobie, jak cała ta nienawiść, która się w niej skumulowała - do Sigrum, za krytykę, do Czarnego Pana, bo chce jej poświęcenia, do krabów, bo kurestwa zioną ogniem jak smoki - miała się stać uniesieniem dla kolejnej czarno-magicznej inkarnacji:
- Sectumsempra. - wysyczała, jak gdyby nie ludzki język, a wężowy gnieździł się w jej ustach. Pragnęła, by krab cierpiał tak samo, jak ona.
W cierpieniu nie możesz się poddać, Hello. Trzeba ból przyjąć, pojąc go, określić jego wielkość. A potem całemu światu udowodnić, że się mylił; walcz!
rzuty:
#1 rzut k100 -> Amicus Igni
#2 rzut k100 -> Sectumsempra
2k8 -> do dodatkowych obrażeń z Sectumsempra
k10 -> bo inkarnacja czarnej magii
Gringott
The member 'Hella Borgin' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'k100' : 31
--------------------------------
#3 'k8' : 2, 2
--------------------------------
#4 'k10' : 4
--------------------------------
#5 'Gringott' :
#1 'k100' : 71
--------------------------------
#2 'k100' : 31
--------------------------------
#3 'k8' : 2, 2
--------------------------------
#4 'k10' : 4
--------------------------------
#5 'Gringott' :
Szarpnięcie różdżki po wyrwaniu się z kolejnego śmiertelnego koszmaru z Ramesesem w roli głównej było na tyle silnym wrażeniem, że prawie puścił ją, mimo zaciskania nań palców ze wszystkich sił. Wciąż czuł niemałe problemy z oddychaniem, szczególnie podczas tej przedziwnej podróży przy użyciu zaklęcia, lecz nie próbował ani otwierać ust, ani kasłać w trakcie. Trzymał się jedynie myśli, by dotrzeć do czarownic, z którymi miał zbadać jeden z korytarzy.
— Tu jeste-a co to u licha jest?! — Wyrzucił z siebie na jednym oddechu, robiąc przy tym tak głośną pauzę, wciągając powietrze, że prawie zachłysnął się jego ilością, po niedawnych wrażeniach mając wrażenie, iż nawet najmniejszy oddech był dla Zachary'ego okuty cierpieniem. Nie miał jednak zbyt wiele czasu. Zjawiając się w tak nagły sposób, istotnie sprawił, że dziwne stworzenie rozbudziły się jeszcze bardziej. Chciał pozostać w przekonaniu, iż to nie jego przybycie wprawiło przedziwny proces w ruch. Na żadną z kobiet nie spojrzał od razu, skupiając się na obserwowaniu dziwnych istot i wyłapaniu choć odrobiny szczegółów prócz tego, że najwyraźniej pluły ognistymi kulami.
— Skąd się to tutaj wzięło? — zapytał krótko, na nikły moment przed tym, jak stworzenia przypominające kraby skierowały się w jego stronę i zaatakowały. — Protego — wypchnął z ust inkantację razem z powietrzem trzymanym w płucach. Gardło paliło przez cały ruch różdżką, choć prosty, to mogący zaważyć na tym, czy udałoby mu się obronić przed niewątpliwym poparzeniem. — Orcumiano — podjął kolejne zaklęcie, celując różdżką tak, aby urok trafił przynajmniej dwa kraby i pogrzebał pod nimi, a ich samych utrzymując bezpiecznie na właściwym poziomie korytarza.
— Tu jeste-a co to u licha jest?! — Wyrzucił z siebie na jednym oddechu, robiąc przy tym tak głośną pauzę, wciągając powietrze, że prawie zachłysnął się jego ilością, po niedawnych wrażeniach mając wrażenie, iż nawet najmniejszy oddech był dla Zachary'ego okuty cierpieniem. Nie miał jednak zbyt wiele czasu. Zjawiając się w tak nagły sposób, istotnie sprawił, że dziwne stworzenie rozbudziły się jeszcze bardziej. Chciał pozostać w przekonaniu, iż to nie jego przybycie wprawiło przedziwny proces w ruch. Na żadną z kobiet nie spojrzał od razu, skupiając się na obserwowaniu dziwnych istot i wyłapaniu choć odrobiny szczegółów prócz tego, że najwyraźniej pluły ognistymi kulami.
— Skąd się to tutaj wzięło? — zapytał krótko, na nikły moment przed tym, jak stworzenia przypominające kraby skierowały się w jego stronę i zaatakowały. — Protego — wypchnął z ust inkantację razem z powietrzem trzymanym w płucach. Gardło paliło przez cały ruch różdżką, choć prosty, to mogący zaważyć na tym, czy udałoby mu się obronić przed niewątpliwym poparzeniem. — Orcumiano — podjął kolejne zaklęcie, celując różdżką tak, aby urok trafił przynajmniej dwa kraby i pogrzebał pod nimi, a ich samych utrzymując bezpiecznie na właściwym poziomie korytarza.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 74, 66
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 74, 66
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Przed wiedźmą zmaterializowała się tarcza, która wchłonęła w siebie kulę ognia posłaną przez kraba, chroniąc Rookwood przez bolesnymi poparzeniami. Drugi czar spełzł jednak na niczym. Nie pojawia się nawet zielona iskra morderczej klątwy - może niewystarczająco mocno chciała ich zabić, a jedynie usunąć z drogi. Motywowała ją chęć załatwienia sprawy szybko, nie mieli wszak czasu na zabawy z krabami, mieli szukać artefaktu.
Sigrun nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdy wypowiedziała inkantację zaklęcia niewybaczalnego, to skorupy krabów zaczęły mienić się nieznacznie szmaragdowym światłem. Czy miały z jednym z kamieni coś wspólnego i nie były jedynie strażnikami?
Ognisty krab znów zaatakował, lecz Sigrun zastygła w bezruchu, święcie przekonana, że kule ognia zaczęły szaleć jak szatańska pożoga i dosięgnęły Hellę i Zacharego, natychmiast odbierając im życie. Była za nich odpowiedzialna, a nie mogła zrobić nic, by zapobiec ich śmierci.
- Nie, nieprawda... - odparła Ramseyowi, który jedynie w jej głowie szeptał jadowicie o zdradzie i o tym, że poniesie za to karę.
To nie mogła być prawda. Nagromadzenie czarnej magii znów płatało figle, mąciło w jej umyśle - a musiała się skupić, zachować jasność myślenia.
przełamanie wizji, odporność magiczna +37
Sigrun nie mogła oprzeć się wrażeniu, że gdy wypowiedziała inkantację zaklęcia niewybaczalnego, to skorupy krabów zaczęły mienić się nieznacznie szmaragdowym światłem. Czy miały z jednym z kamieni coś wspólnego i nie były jedynie strażnikami?
Ognisty krab znów zaatakował, lecz Sigrun zastygła w bezruchu, święcie przekonana, że kule ognia zaczęły szaleć jak szatańska pożoga i dosięgnęły Hellę i Zacharego, natychmiast odbierając im życie. Była za nich odpowiedzialna, a nie mogła zrobić nic, by zapobiec ich śmierci.
- Nie, nieprawda... - odparła Ramseyowi, który jedynie w jej głowie szeptał jadowicie o zdradzie i o tym, że poniesie za to karę.
To nie mogła być prawda. Nagromadzenie czarnej magii znów płatało figle, mąciło w jej umyśle - a musiała się skupić, zachować jasność myślenia.
przełamanie wizji, odporność magiczna +37
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 88
'k100' : 88
Była silna. Zarówno duchem, jak i czarodziejską mocą. Nie poddała się mrocznej wizji, nie pozwoliła wszechobecnej tu czarnej magii, aby zmąciła jej w umyśle. Gdy kilkukrotnie zamrugała, to pędziła w nią kula ognia, lecz nie rozszalała się już jak szatańska pożoga, zaś Hella i Zachary byli żywi i walczyli - a Sigrun winna była przodować w tej walce i unieszkodliwić kraby.
Uniosła różdżkę w obronnym geście, by ponownie przywołać tarczę, która osłoni ją przed kulą ognia. - Protego
Zaraz potem obróciła głowę ku uzdrowicielowi, rada, że w końcu do nich dotarł.
- Nie zrzucaj ich wszystkich do dołu, w tych pancerzach coś jest - zawołała do Shafiqa. Nie mogła zignorować tego szmaragdowego blasku.
Uniosła różdżkę w obronnym geście, by ponownie przywołać tarczę, która osłoni ją przed kulą ognia. - Protego
Zaraz potem obróciła głowę ku uzdrowicielowi, rada, że w końcu do nich dotarł.
- Nie zrzucaj ich wszystkich do dołu, w tych pancerzach coś jest - zawołała do Shafiqa. Nie mogła zignorować tego szmaragdowego blasku.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 32
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 32
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Elvira poczuła ulgę zaraz po wypowiedzeniu leczniczego zaklęcia. Niewielki siniak będący pozostałością po przykrym spotkaniu z przeszłością zniknął w przeciwieństwie do mary, która wciąż kroczyła krok w krok za czarownicą. Mogła poczuć na swym karku jego oddech, kilkukrotnie miała pewność, że dotyka ją za ramię, lecz kiedy odwróciła się by to sprawdzić nie dostrzegła śladów swej ofiary.
W chwili gdy wraz z Ramseyem badała nowoodkryty korytarz męskie ramiona mocno ścisnęły ją w okolicy przepony i znacznie utrudniły złapanie oddechu. -Będę przy tobie już zawsze, będziesz cierpieć, tonąć i błagać o życie. Ja też błagałem, ale odebrałyście mi tą możliwość. Wpierw zajmę się tobą, potem znajdę resztę. Mój syn także przyrzekł pomścić ojca- głos rozbrzmiał w głowie uzdrowicielki, po czym ogarnął ją chłód – zjawa zniknęła, a wraz z nią poczucie dyskomfortu w klace piersiowej.
Śmieciożerca ruszył wąskim korytarzem mogąc odczuć jak mniej więcej w połowie drogi podłoże robi się coraz mniej stabilne. Nawet dla najmniej zwinnych czarodziejów zachowanie równowagi nie było problemem, jednakże ewidentnie coś w tym miejscu było nie tak. Rozścielająca się ciemność abstrakcyjnie raziła go w oczy, a ściana, do której dotarł nie ukazała żadnego przejścia mimo poprawnie rzuconego zaklęcia. Momentalnie nieprzyjemny dźwięk skrzypnięcia dotarł do uszu obu czarodziejów. Fragment kamiennej podłogi zadziałał niczym równoważnia i pod naporem ciężaru Ramseya opadł z jego strony ku dołowi ukazując mu bezkresną przepaść skąpaną w niczym innym jak ciemności. W ułamku sekundy kątem oka dostrzegł błyszczący znak skryty w głębinach, lecz nie mógł mieć pewności czy rzeczywiście się tam znajdował. Być może tylko nietypowe, magiczne oddziaływanie tego miejsca pragnęło wpłynąć na jego świadomość i ściągnąć w otchłań, aby nasycić się jego mocą. Mulciber musiał czym prędzej podjąć decyzję, bowiem nie miał możliwości dłużej utrzymać się na coraz bardziej pionowo ustawionej – pozbawionej wszelkich wypustów, o które mógłby się złapać – posadzce.
Elvira znajdując się w bezpiecznej części komnaty dostrzegła, że na wewnętrznej stronie fragmentu podłogi, która wówczas uniosła się ku górze i ustawiła frontem do niej, znajdował się znak. Nie znała starożytnego piśmiennictwa, jednakże mogła mieć pewność, że towarzyszący jej czarodzieje potrafiliby właściwie odczytać symbol. Mogła też spróbować go zapamiętać, jednakże buzująca w żyłach adrenalina i kłopoty Ramseya mogły znacznie to utrudnić.
Edgar pozostawiony sam na sam z własnym koszmarem posłał niecelny, zielony promień plugawej klątwy, która z nietypowym piskiem rozbiła się o przeciwległą ścianę. Nestor mógł mieć pewność, że pierwszy raz przyszło mu zobaczyć coś równie niezwykłego, albowiem wiązki zaklęcia zdawały się wsiąkać w ścianę komnaty tworząc sieć pulsujących żyłek. W chwili, gdy coraz intensywniej połyskiwały poczuł silny ucisk w okolicy skroni – czarna magia zbierała swe żniwo obnażając ogrom potęgi. Momentalnie wąskie, zielone strużki zbladły, a ból głowy ustąpił.
Uwaga Edgara ponownie skupiła się na ponuraku, który tym razem nie wlepiał w niego swych ślepi, a krążył dookoła swej ofiary. Wystające, nieruchome nogi sugerowały, że był to człowiek, lecz dopiero w chwili, gdy omen śmierci zmienił swe położenie Burke mógł upewnić się do kogo należały. W pustych, pozbawionych życiu oczach dostrzegł Craiga – swego drogiego kuzyna, wiernego sługę Czarnego Pana. Wiedział, iż to była jego wina, bowiem nie zdążył uporać się z widmem na czas.
Hella uodporniła się na płonące kule, dzięki czemu ogniste kraby niewiele mogły jej zrobić. Atak nie był równie skuteczny, od samego początku poczuła, że nic z niego nie będzie, a co gorsza w jej głowie pojawił się pulsujący ból. Osłabienie nie pomagało mu się przeciwstawić, palące skronie zmroczyły ją na moment.
Zachary bezbłędnie obronił się przed pędzącym zagrożeniem. Przywołana tarcza okazała się na tyle silna, że odbiła trzy pociski i tym samym zawróciły one w kierunku wroga. Magiczne stworzenia wydawały się tym niewzruszone; kule uderzyły w nich z impetem, lecz nie wyrządziły żadnej krzywdy. Czujne oko runistki dużo wcześniej dostrzegło coś połyskującego na kamiennej powierzchni pod istotami, lecz nie podzieliła się tym ze swymi towarzyszami, dlatego uzdrowiciel nie mógł wziąć tej informacji pod uwagę przy swej decyzji odnośnie ataku. Czar był udany, promień pomknął w przestrzeń pomiędzy krabami, jednakże mimo zderzenia się z posadzką nie stało się nic. Najwyraźniej – prawdopodobnie na ich szczęście – został użyty w niewłaściwym miejscu.
Sigrun wyrwała się spode paskudnej wizji i już o trzeźwym umyśle uchroniła się przed poparzeniem. Im więcej zaklęć padało i im dłużej przyglądała się stworzeniom mogła odnieść wrażenie, że ich zachowanie, a także połyskujące skorupy uzależnione są od wypowiadanych inkantacji. Udane zaklęcia obrony spowodowały, że szmaragdowy kolor nieco zbladł, a kraby wydawały się znacznie mniej pobudzone, zaś kiedy Hella zapragnęła poszczuć je czarnomagicznym wężem zieleń rozbłysnęła na nowo zachęcając zwierzęta do ataku. Kule ognia pomknęły w kierunku wszystkich czarodziejów w komnacie.
Nie mogliście widzieć klepsydry, jednakże wszyscy odnieśliście wrażenie, że spadające ziarnka piasku zderzają się z zawartością dolnej misy w znacznie krótszych odstępach czasu.
|
Zachary, Sigrun - Leci w Ciebie kula ognia, możesz w tej turze rzucić dwa zaklęcia. (rzut kością) - pamiętaj, że tylko pierwsze może być związane z obroną.
Hella - Lecą w Ciebie dwie kule ognia, możesz w tej turze rzucić dwa zaklęcia. (rzut kością) - pamiętaj, że tylko pierwsze może być związane z obroną.
Ogniste kraby - unik +30, celny atak (kulą ognia ST 50), obrażenia 30PŻ, żywotność - 120 PŻ.
W przypadku ataku na kraby proszę o wskazanie, czy atakujecie kraba numer 1 czy numer 2.
Edgar - Przełamanie iluzji ST60 (do rzutu doliczana jest wartość odporności magicznej). Ponurak nie jest zaliczany do iluzji. W tej turze możesz wykonać dwie akcje i rozbić je na dwa posty lub skorzystać z szafki zniknięć (rzut musi odbyć się przed wrzuceniem odpowiedzi do tego tematu).
Ramsey - Możesz zareagować instynktownie i od razu próbować przeskoczyć na bezpieczny fragment kamiennej podłogi (ST 80 - do rzutu doliczana jest podwojona wartość zwinności) lub próbować uratować się w inny sposób.
Wszyscy poza Sigrun - Magicus Extremos (3/3) + 17
Hella - Amicus Igni 1/5
Czas na odpis - 48h.
Od tej tury w każdej kolejce dodatkowo rzucacie kością Gringott (nazwa została zmieniona) i proszę nie zapominajcie o tym, bo Mistrz Gry bardzo lubi niekonwencjonalnie przypominać się zapominalskim.
W chwili gdy wraz z Ramseyem badała nowoodkryty korytarz męskie ramiona mocno ścisnęły ją w okolicy przepony i znacznie utrudniły złapanie oddechu. -Będę przy tobie już zawsze, będziesz cierpieć, tonąć i błagać o życie. Ja też błagałem, ale odebrałyście mi tą możliwość. Wpierw zajmę się tobą, potem znajdę resztę. Mój syn także przyrzekł pomścić ojca- głos rozbrzmiał w głowie uzdrowicielki, po czym ogarnął ją chłód – zjawa zniknęła, a wraz z nią poczucie dyskomfortu w klace piersiowej.
Śmieciożerca ruszył wąskim korytarzem mogąc odczuć jak mniej więcej w połowie drogi podłoże robi się coraz mniej stabilne. Nawet dla najmniej zwinnych czarodziejów zachowanie równowagi nie było problemem, jednakże ewidentnie coś w tym miejscu było nie tak. Rozścielająca się ciemność abstrakcyjnie raziła go w oczy, a ściana, do której dotarł nie ukazała żadnego przejścia mimo poprawnie rzuconego zaklęcia. Momentalnie nieprzyjemny dźwięk skrzypnięcia dotarł do uszu obu czarodziejów. Fragment kamiennej podłogi zadziałał niczym równoważnia i pod naporem ciężaru Ramseya opadł z jego strony ku dołowi ukazując mu bezkresną przepaść skąpaną w niczym innym jak ciemności. W ułamku sekundy kątem oka dostrzegł błyszczący znak skryty w głębinach, lecz nie mógł mieć pewności czy rzeczywiście się tam znajdował. Być może tylko nietypowe, magiczne oddziaływanie tego miejsca pragnęło wpłynąć na jego świadomość i ściągnąć w otchłań, aby nasycić się jego mocą. Mulciber musiał czym prędzej podjąć decyzję, bowiem nie miał możliwości dłużej utrzymać się na coraz bardziej pionowo ustawionej – pozbawionej wszelkich wypustów, o które mógłby się złapać – posadzce.
Elvira znajdując się w bezpiecznej części komnaty dostrzegła, że na wewnętrznej stronie fragmentu podłogi, która wówczas uniosła się ku górze i ustawiła frontem do niej, znajdował się znak. Nie znała starożytnego piśmiennictwa, jednakże mogła mieć pewność, że towarzyszący jej czarodzieje potrafiliby właściwie odczytać symbol. Mogła też spróbować go zapamiętać, jednakże buzująca w żyłach adrenalina i kłopoty Ramseya mogły znacznie to utrudnić.
Edgar pozostawiony sam na sam z własnym koszmarem posłał niecelny, zielony promień plugawej klątwy, która z nietypowym piskiem rozbiła się o przeciwległą ścianę. Nestor mógł mieć pewność, że pierwszy raz przyszło mu zobaczyć coś równie niezwykłego, albowiem wiązki zaklęcia zdawały się wsiąkać w ścianę komnaty tworząc sieć pulsujących żyłek. W chwili, gdy coraz intensywniej połyskiwały poczuł silny ucisk w okolicy skroni – czarna magia zbierała swe żniwo obnażając ogrom potęgi. Momentalnie wąskie, zielone strużki zbladły, a ból głowy ustąpił.
Uwaga Edgara ponownie skupiła się na ponuraku, który tym razem nie wlepiał w niego swych ślepi, a krążył dookoła swej ofiary. Wystające, nieruchome nogi sugerowały, że był to człowiek, lecz dopiero w chwili, gdy omen śmierci zmienił swe położenie Burke mógł upewnić się do kogo należały. W pustych, pozbawionych życiu oczach dostrzegł Craiga – swego drogiego kuzyna, wiernego sługę Czarnego Pana. Wiedział, iż to była jego wina, bowiem nie zdążył uporać się z widmem na czas.
Hella uodporniła się na płonące kule, dzięki czemu ogniste kraby niewiele mogły jej zrobić. Atak nie był równie skuteczny, od samego początku poczuła, że nic z niego nie będzie, a co gorsza w jej głowie pojawił się pulsujący ból. Osłabienie nie pomagało mu się przeciwstawić, palące skronie zmroczyły ją na moment.
Zachary bezbłędnie obronił się przed pędzącym zagrożeniem. Przywołana tarcza okazała się na tyle silna, że odbiła trzy pociski i tym samym zawróciły one w kierunku wroga. Magiczne stworzenia wydawały się tym niewzruszone; kule uderzyły w nich z impetem, lecz nie wyrządziły żadnej krzywdy. Czujne oko runistki dużo wcześniej dostrzegło coś połyskującego na kamiennej powierzchni pod istotami, lecz nie podzieliła się tym ze swymi towarzyszami, dlatego uzdrowiciel nie mógł wziąć tej informacji pod uwagę przy swej decyzji odnośnie ataku. Czar był udany, promień pomknął w przestrzeń pomiędzy krabami, jednakże mimo zderzenia się z posadzką nie stało się nic. Najwyraźniej – prawdopodobnie na ich szczęście – został użyty w niewłaściwym miejscu.
Sigrun wyrwała się spode paskudnej wizji i już o trzeźwym umyśle uchroniła się przed poparzeniem. Im więcej zaklęć padało i im dłużej przyglądała się stworzeniom mogła odnieść wrażenie, że ich zachowanie, a także połyskujące skorupy uzależnione są od wypowiadanych inkantacji. Udane zaklęcia obrony spowodowały, że szmaragdowy kolor nieco zbladł, a kraby wydawały się znacznie mniej pobudzone, zaś kiedy Hella zapragnęła poszczuć je czarnomagicznym wężem zieleń rozbłysnęła na nowo zachęcając zwierzęta do ataku. Kule ognia pomknęły w kierunku wszystkich czarodziejów w komnacie.
Nie mogliście widzieć klepsydry, jednakże wszyscy odnieśliście wrażenie, że spadające ziarnka piasku zderzają się z zawartością dolnej misy w znacznie krótszych odstępach czasu.
|
Zachary, Sigrun - Leci w Ciebie kula ognia, możesz w tej turze rzucić dwa zaklęcia. (rzut kością) - pamiętaj, że tylko pierwsze może być związane z obroną.
Hella - Lecą w Ciebie dwie kule ognia, możesz w tej turze rzucić dwa zaklęcia. (rzut kością) - pamiętaj, że tylko pierwsze może być związane z obroną.
Ogniste kraby - unik +30, celny atak (kulą ognia ST 50), obrażenia 30PŻ, żywotność - 120 PŻ.
W przypadku ataku na kraby proszę o wskazanie, czy atakujecie kraba numer 1 czy numer 2.
Edgar - Przełamanie iluzji ST60 (do rzutu doliczana jest wartość odporności magicznej). Ponurak nie jest zaliczany do iluzji. W tej turze możesz wykonać dwie akcje i rozbić je na dwa posty lub skorzystać z szafki zniknięć (rzut musi odbyć się przed wrzuceniem odpowiedzi do tego tematu).
Ramsey - Możesz zareagować instynktownie i od razu próbować przeskoczyć na bezpieczny fragment kamiennej podłogi (ST 80 - do rzutu doliczana jest podwojona wartość zwinności) lub próbować uratować się w inny sposób.
Wszyscy poza Sigrun - Magicus Extremos (3/3) + 17
Hella - Amicus Igni 1/5
Czas na odpis - 48h.
Od tej tury w każdej kolejce dodatkowo rzucacie kością Gringott (nazwa została zmieniona) i proszę nie zapominajcie o tym, bo Mistrz Gry bardzo lubi niekonwencjonalnie przypominać się zapominalskim.
- Ekwipunek i żywotność:
- Żywotoność:
Ramsey 217/217
Sigrun 215/215
Zachary 210/210
Hella 138/211 | (13 tłuczone), (30 oparzenia), (30 psychiczne) | - 15 do kości
Elvira 204/204
Edgar 183/223 | (10 cięte), (30 psychiczne) | -5 do kości
Ramsey:
Różdżka, maska śmierciożercy, czarna perła, malachitowy pierścień)
1. Świstoklik - stara brosza
2. Oko ślepego
3. Eliksir kociego wzroku
4. Antidotum na niepowszechne trucizny
Sigrun:
Różdżka, maska śmierciożercy na twarzy, oko ślepego na palcu i zaczarowana torba, a w niej:
1. Brzękadło
2. Miotła
3 i 4. Maść z wodnej gwiazdy x2
5 i 6. Eliksir uspokajający x2
7. Marynowana narośl ze szczuroszczeta x1
8. Felix Felicis x1
9. Antidotum na niepowszechne trucizny x1
10. Smocza łza x1
11. Czuwający strażnik x1
12. Eliksir kociego wzroku x1
13. Eliksir byka x1
14. Eliksir wąchacza x1 (od Cassandry)
15. Kryształ
16. Drugi kryształ
Zachary:
Różdżka, magiczny kompas, nakładka na pas:
Eliksir wiggenowy (1 porcja, moc 32) od Cassandry
Czuwający Strażnik (1 porcja, moc 28) od Cassandry
Antidotum podstawowe (1 porcja)
Czarna Mara (1 porcja)
Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, moc 17)
Eliksir ożywiający (1 porcja, stat. 8 )
Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcje, stat. 40)
Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 8 )
Hella:
- różdżka,
- eliksiry pochowane po kieszeniach:
1. Maść z wodnej gwiazdy x1 (+31)
2. Eliksir uspokajający x1 (+43)
3. Smocza łza x1
4. Eliksir kociego wzroku x1 (+30)
Elvira:
1. Kameleon (od Caelana)
2. Eliksir wiggenowy (od Cass)
3. Marynowana narośl ze szczuroszczeta (od Cass)
4. Eliksir przeciwbólowy (mój)
+kryształ o działaniu mikstury buchorożca, różdżka
Edgar:
Różdżka, fluoryt
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 5)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat.32)
- Eliksir Banshee (1 porcja, stat. 32)
- [?] Smocza Łza (1 porcja, stat. 32)
Przed jasnowłosą wiedźmą ponownie rozbłysnęła tarcza i wchłonęła w siebie kulę ognia. Próbowała odegnać od siebie myśli o paskudnej wizji, zepchnąć ją poza skraj świadomości, skupić się na tym, co tu i teraz, na tym co było prawdziwe - a ogniste kraby były aż za nadto realne. Przyglądała im się uważnie, próbując przypomnieć sobie najsłabsze strony tych stworzeń, zdołała jednak zauważyć pewną analogię. W chwili, kiedy z powodzeniem posługiwali się jedynie białą magią, pancerze ognistych krabów bladły, one zaś jakby się uspokajały. Każda próba ataku jedynie je rozjuszała i prowokowała do wyrzucania z siebie kolejnych kul ognia.
- Postarajcie się ich nie atakować - powiedziała do Zacharego i Helli, choć zdawała sobie sprawę z tego, że brzmieć to może co najmniej dziwnie. Musieli jej jednak zaufać. Nie było czasu na wyjaśnienia. Sigrun nie widziała klepsydry, lecz uderzenie każdego ziarnka piasku o dolną misę odbijało się w uszach wiedźmy echem. Mieli coraz mniej czasu - a co będzie, gdy się skończy? O tym nie chciała się przekonywać. Musiała jednak przekonać się dlaczego pancerze krabów mieniły się szmaragdowym kolorem - i dlaczego zaklęcie Shafiqa, mające wydrążyć pod nimi głęboki dół, nie przyniosło żadnego efektu.
Sigrun śmiało ruszyła do przodu, w kierunku ognistych krabów, wciąż z uniesioną różdżką. W chwili, kiedy mknęła ku niej kolejna kula ognia po raz trzeci sięgnęła po zaklęcie tarczy. - Protego - zażądała od różdżki, kreśląc nią przed sobą tarczę.
Ta zabawa w kotka i myszkę wydawała się jej jednak bezsensowna. Skoro nie powinni byli ich atakować, to wpadła na inny sposób jak poradzić sobie z tym ogniem - w najprostszy sposób. Mając w pamięci jak fioletowa chmura poradziła sobie ze zduszeniem niektórych płomieni szatańskiej pożogi, zdecydowała się przywołać ją teraz. - Nebula exstiguere - powiedziała, chcąc, aby magiczny obłok objął swoim działaniem wszystkie kule ognia. - Trzeba im się przyjrzeć z bliska - powiedziała do swoich towarzyszy, nie przestając zbliżać się do krabów.
1. protego
2. nebula
3. kamień
- Postarajcie się ich nie atakować - powiedziała do Zacharego i Helli, choć zdawała sobie sprawę z tego, że brzmieć to może co najmniej dziwnie. Musieli jej jednak zaufać. Nie było czasu na wyjaśnienia. Sigrun nie widziała klepsydry, lecz uderzenie każdego ziarnka piasku o dolną misę odbijało się w uszach wiedźmy echem. Mieli coraz mniej czasu - a co będzie, gdy się skończy? O tym nie chciała się przekonywać. Musiała jednak przekonać się dlaczego pancerze krabów mieniły się szmaragdowym kolorem - i dlaczego zaklęcie Shafiqa, mające wydrążyć pod nimi głęboki dół, nie przyniosło żadnego efektu.
Sigrun śmiało ruszyła do przodu, w kierunku ognistych krabów, wciąż z uniesioną różdżką. W chwili, kiedy mknęła ku niej kolejna kula ognia po raz trzeci sięgnęła po zaklęcie tarczy. - Protego - zażądała od różdżki, kreśląc nią przed sobą tarczę.
Ta zabawa w kotka i myszkę wydawała się jej jednak bezsensowna. Skoro nie powinni byli ich atakować, to wpadła na inny sposób jak poradzić sobie z tym ogniem - w najprostszy sposób. Mając w pamięci jak fioletowa chmura poradziła sobie ze zduszeniem niektórych płomieni szatańskiej pożogi, zdecydowała się przywołać ją teraz. - Nebula exstiguere - powiedziała, chcąc, aby magiczny obłok objął swoim działaniem wszystkie kule ognia. - Trzeba im się przyjrzeć z bliska - powiedziała do swoich towarzyszy, nie przestając zbliżać się do krabów.
1. protego
2. nebula
3. kamień
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'k100' : 19
--------------------------------
#3 'Gringott' :
#1 'k100' : 70
--------------------------------
#2 'k100' : 19
--------------------------------
#3 'Gringott' :
Był pod niemałym wrażeniem tego, jak jego własna tarcza zalśniła wyjątkowo mocno przed nim i posłała ogniste kule prosto w grupę krabów. Mina jednak zrzedła mu, gdy okazało się, że ich własny atak nie przyniósł żadnego skutku, choć finalnie dostrzegał w tym wiedzę, którą dzięki temu ruchowi zyskał. Były odporne na ogień, zrozumiał to absolutnie od razu i właśnie wtedy rzucone Orcumiano, w jego ocenie prawidłowe i skuteczne, okazało się niewypałem. Czymkolwiek była podłoga, na której stworzenia się znajdowały, okazała się być absolutnie odporna na jego próbę unieszkodliwienia ich.
Na słowa Śmierciożerczyni nie odpowiedział. Nie było jego celem pozbycie się przeszkody, a umieszczenie jej w odpowiednim położeniu, dzięki któremu mogliby bliżej im się przyjrzeć bądź zdziałać cokolwiek innego, przybliżającego ich z wolna do osiągnięcia tak pożądanego przez całą ich trójkę (dwójkę?) sukcesu. Co do Rookwood nie miał absolutnie żadnych wątpliwości, że zależało jej na wykonaniu zadania równie mocno jak jemu samemu – sojuszniczka im towarzysząca była dla Zachary'ego enigmatyczną osobowością, z którą stykał się w tak osobliwych warunkach, że nie potrafił sięgnąć do analitycznego umysłu i zastanowić się nad jej postępowaniem czy motywami. Co ważniejsze, nie miał na to najzwyczajniej w świecie czasu.
— Co sugerujesz? Protego — Postawił pytanie i zaraz potem machnął różdżką, wykonując ponownie gest, dzięki któremu był w stanie postawić kolejną tarczę. Nie musiała być tak silna jak poprzednia, w pragnieniu uzdrowiciela winna zostać skuteczną, mogącą ochronić go przed bolesnymi poparzeniami. Widział ich w swoim życiu zbyt wiele, zaznał także niemal każdego źródła od ognia przez rośliny a na skutkach ubocznych eliksirów kończąc. — Amicus Igni — zdecydował, kierując różdżkę na siebie. Zyskanie tymczasowej odporności na ogień było czymś, co pozwoliłoby im zadziałać dalej. Jednocześnie stanowiło krok, który – zgodnie ze słowami Sigrun – nie był atakiem wymierzonym w kraby. Jeśli rzeczywiście były tym, na co wyglądały i nie miały okazać się podstępną pułapką prowadzącą prosto ku śmierci.
Na słowa Śmierciożerczyni nie odpowiedział. Nie było jego celem pozbycie się przeszkody, a umieszczenie jej w odpowiednim położeniu, dzięki któremu mogliby bliżej im się przyjrzeć bądź zdziałać cokolwiek innego, przybliżającego ich z wolna do osiągnięcia tak pożądanego przez całą ich trójkę (dwójkę?) sukcesu. Co do Rookwood nie miał absolutnie żadnych wątpliwości, że zależało jej na wykonaniu zadania równie mocno jak jemu samemu – sojuszniczka im towarzysząca była dla Zachary'ego enigmatyczną osobowością, z którą stykał się w tak osobliwych warunkach, że nie potrafił sięgnąć do analitycznego umysłu i zastanowić się nad jej postępowaniem czy motywami. Co ważniejsze, nie miał na to najzwyczajniej w świecie czasu.
— Co sugerujesz? Protego — Postawił pytanie i zaraz potem machnął różdżką, wykonując ponownie gest, dzięki któremu był w stanie postawić kolejną tarczę. Nie musiała być tak silna jak poprzednia, w pragnieniu uzdrowiciela winna zostać skuteczną, mogącą ochronić go przed bolesnymi poparzeniami. Widział ich w swoim życiu zbyt wiele, zaznał także niemal każdego źródła od ognia przez rośliny a na skutkach ubocznych eliksirów kończąc. — Amicus Igni — zdecydował, kierując różdżkę na siebie. Zyskanie tymczasowej odporności na ogień było czymś, co pozwoliłoby im zadziałać dalej. Jednocześnie stanowiło krok, który – zgodnie ze słowami Sigrun – nie był atakiem wymierzonym w kraby. Jeśli rzeczywiście były tym, na co wyglądały i nie miały okazać się podstępną pułapką prowadzącą prosto ku śmierci.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 1, 34
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 1, 34
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Zejście
Szybka odpowiedź